czwartek, 22 sierpnia 2013

042. "Oczekujący na szczęście. - zakończenie bloga"

CHCIAŁABYM ABYŚCIE PRZECZYTALI CAŁĄ NOTKĘ DO KOŃCA.
MALUTKA NIESPODZIANKA NA DOLE, DLA OSÓB LUBUJĄCYCH W MOJEJ TWÓRCZOŚCI.

Music#1
- Londyn, Caroline - 

Nie ukrywam, sprawa cholernie się skomplikowała. Jestem wściekła na siebie, za to, że pozwoliłam doprowadzić do ciąży. Nie zrozumcie mnie źle, kocham to dziecko, które się we mnie rozwija i Harry'ego również, ale teraz... teraz nie pozostaje mi nic innego, jak znów wyjechać z Londynu. Nie dlatego, że znów pojawił się jakiś problem, a ja się go boję. Mam zupełnie inne powody... Wiecie, zespół chłopaków jest w okresie, najpiękniejszego rozkwitu i dzieckiem nie zaprzepaszczę ich kariery. Nie mogę tego im zrobić. Jestem pewna, że gdyby Harry tylko się dowiedział o mojej ciąży, rzuciłby wszystko, tylko po to, aby mi dogodzić. Dlatego nigdy nie dowie się o naszym dziecku. 

- Caroline, to idziemy już na ten spacer, czy nie?! - Harry, stał opierając się o balustradę schodów, spoglądając wyczekującym wzrokiem w górę. Serce łamało mi się na pół, gdy pomyślałam sobie, że dzisiejszy dzień, miał być naszym ostatnim, wspólnym. 

- Już idę. - odpowiedziałam, narzucając na plecy kurtkę w odcieniu butelkowej zieleni. Podwinęłam jej rękawy i dłonią wygładziłam materiał beżowego swetra. Zbiegłam po schodach na dół, chwilę później chwytając Harry'ego za szyję i przyciągając go do siebie, ucałowałam w usta. Będzie mi tego brakować.

- Za co to? - spytał unosząc jedną brew i jednocześnie, oplatając dłońmi moją talię. Delikatnie, przysunęłam ciepłe czoło do jego czoła i delektując się nasyconą zielenią jego oczu, po prostu wzruszyłam ramionami. Tyle było piękna w małych gestach. - Jeżeli chcesz mi powiedzieć, że mnie kochasz to nie musisz. Ja to wiem. - powiedział opierając swą dłoń na mym policzku. - Cieszę się, że w końcu mam Cię przy sobie. - dodał i chwycił mnie za rękę. - Za niedługo się ściemni, chodźmy już. Nie chcę wracać po nocach do domu.

* * * 

Londyn zimą, zdecydowanie był najpiękniejszym widokiem, jaki w całym roku, zawsze miałam okazję ujrzeć. Nie potrafię sobie wyobrazić też ogromnej tęsknoty, jaką będę odczuwać za tym miastem, gdy tylko stąd wyjadę. Naprawdę nie chcę już tego robić, ale nie potrafię z czystym sumieniem, niszczyć czegoś, na co ktoś tak długo pracował. Czując oplatające moją dłoń, smukłe palce Harry'ego, miałam wrażenie, że zaraz się rozpłaczę. Nie chciałam znów go opuszczać. Nie teraz, kiedy jesteśmy jeszcze bardziej zżyci ze sobą, niż byliśmy wcześniej. Ten naprawdę zwyczajny chłopak, wniósł do mojego życia, cudowne chwile i nie wyobrażam sobie, żebym tak po prostu mogła z nich zrezygnować. Dziecko z dnia na dzień, zacznie się coraz bardziej we mnie rozwijać, a on z pewnością stanąłby na rzęsach, żeby tylko sprawić, żebym czuła się jeszcze bardziej szczęśliwsza, niż byłabym, oświadczając mu, że spodziewam się jego dziecka. Nie mogę zniszczyć mu kariery. Tym razem, usunę się z jego życia raz, a na zawsze. Z czasem o mnie zapomni i będzie mu lepiej, żyć bez tej świadomości, że zostanie ojcem. Mam nadzieję, że kiedyś... może za czterdzieści lat, gdy zupełnie przypadkiem go spotkam, wybaczy mi to co zrobiłam. Jutro mam samolot do Paryża - może to wcale nie daleko, ale uważam, że to właśnie tam uda mi się zapomnieć o tym bólu, który już teraz zdaje się nie odstępować mnie, choćby na jeden krok. 

Stojąc na werandzie mojego domu, stałam wpatrując się iskrzące ciepłem i miłością, oczy mojego ukochanego. Zimny wietrzyk otulał nasze twarze, które zestawione ze sobą były od dłuższej chwili. Nasze oddechy, mieszały się ze sobą, w tworze białej mgiełki. Chciałam zapamiętać ten wieczór, do końca swojego życia.

- Harry... - wyszeptałam, muskając dłonią jego, pokrytą delikatnym zarostem twarz. Uśmiechnął się do mnie promiennie, w zachęcie abym dalej kontynuowała swą myśl. - Ile kobiet kochałeś przede mną? - spytałam po chwili, starając się dokładnie zarejestrować w pamięci, choćby najmniejszy jej szkopuł. 

- Żadnej. - odparł marszcząc delikatnie swe czoło. Pewna byłam tego, że to pytanie musiało go w dużej mierze zadziwić. 

- A po mnie? - kontynuowałam, czując jak za powiekami w gotowości pojawiają się łzy. To życie było tak cholernie trudne. Dlaczego on musiał być znaną na całym świecie gwiazdą? Byłoby o wiele łatwiej, gdyby był zwykłym chłopakiem. 

- Żadnej. - zamruczał muskając ustami mój policzek. Pragnęłam dać upust swym emocjom, ale dobrze wiedziałam, że nie mogę. Czas w końcu pokazać, że dorosłam i jestem już dużą dziewczynką. W ułamku sekundy, moje usta odnalazły jego ciepłe wargi i połączyły je w jednym, wspólnym, namiętnym tańcu. Chciałam aby ta chwila trwała w nieskończoność. Wiedziałam, że im dłużej będę przy Harry'm, tym trudniej będzie mi się z nim rozstać. 

- Jestem zmęczona. - powiedziałam, starając się zdobyć na szczery, półuśmiech. Harry pokiwał powoli głową i odwzajemnił mój gest. Delikatnie przyciągnął moje ciało, do swojego i całując mnie w szyję, wyszeptał ciche "dobranoc słoneczko, jutro się do Ciebie odezwęi odszedł, sprawiając, że wpatrując się w jego ciemną sylwetkę, po mej twarzy popłynęły, przepełnione smutkiem łzy. 

Boże, skoro nie mogę być z Nim, spraw chociaż aby każda minuta mojego cierpienia, w magiczny sposób przemieniła się w minutę szczęścia dla Niego... 

* cztery godziny później, na lotnisku *

- Jesteś pewna, że robisz to, czego tak naprawdę chcesz? - Diana, smutnym wzrokiem wpatrywała się w moje przekrwawione i opuchnięte od płaczu oczy. Pokiwałam powoli głową, zaciskając dłoń na plastikowej rączce od walizki. On będzie szczęśliwszy bez ciężarnej dziewczyny na głowie... 

- Diano, jesteś jedyną osobą, która o tym będzie wiedzieć. - szepnęłam łamiącym się głosem. - Proszę, nie dopuść do tego, żeby ktokolwiek się o tym dowiedział. A tym bardziej Harry, to by go zniszczyło. 

- Caroline, zniszczyć go może najbardziej fakt, że wyjechałaś nie mówiąc mu nawet krótkiego "żegnaj". Nie jestem pewna, czy podołam każdego dnia, spoglądać prosto w jego twarz i go okłamywać. To mój przyjaciel, a także ojciec chrzestny moich dzieci. Dobrze wiesz, że prosisz mnie o zbyt wiele. 

- Błagam Cię. - wyszeptałam, spoglądając na nią błagalnym wzrokiem. - Nie dopuść do tego, żeby mnie odnalazł. Niech myśli, że zaginęłam, Albo, że nie żyję. Błagam niech on mnie nie szuka... 

- Obiecaj mi, że za parę lat odwiedzisz mnie w Londynie. - powiedziała, obejmując mnie ramieniem w talii. Łzy gęsto spływały po mojej twarzy. Tak bardzo nie chciałam opuszczać przyjaciół i jedynej osoby, którą tak naprawdę kochałam. 

- Obiecuję. - odpowiedziałam, ściskając ją mocniej w ramionach. Nie wiem na ile tam wyjeżdżam, ale wiem, że nie zobaczę przyjaciół przed długi czas. - Kocham i nigdy o was nie zapomnę. 

Wsiadając do samolotu, czułam jak cząstka mnie obumiera. Moje serce, już dawno rozpadło się na drobne kawałeczki, a w jego miejscu, pojawiła się czarna dziura, która z chwili na chwilę, po woli wysysała ze mnie, ostanie chęci do życia... 

- Sześć lat później - 

Zastanawiacie się może, jak właśnie w tej chwili wygląda życie, moje i mojego dziecka? Otóż, na pozór proste i ułożone w taki sposób, aby pozbyć się jego dawnej cząstki, toczy się powoli i w pewnym stopniu przyjemnie. Minęło sześć długich i ciężkich lat, odkąd będąc w pierwszym miesiącu ciąży, opuściłam Londyn, wszystkich przyjaciół, swojego chłopaka i przyleciałam do Francji. Pewnie większość z was, ciekawi fakt, czy dobrze mi się żyje ze świadomością, że odeszłam od jedynego człowieka, który kochał mnie tak naprawdę za nic. Interesuje was to?! Chcecie naprawdę wiedzieć?! Proszę bardzo, prawda jest taka, że nie potrafię się pogodzić, ze świadomością iż kolejny raz, z premedytacją, wbiłam rozżarzone ostrze w niewinne serce Harry'ego.

Nie ma choćby dnia, podczas którego nie myślałabym o krzywdzie, jaką mu wyrządziłam. Przez długi okres starałam się unikać, naprawdę wszystkiego co by mi o nim przypominało, lecz wychowując naszego synka, Ethan'a, który jest wręcz kopią swojego ojca, zdałam sobie sprawę, że już nigdy nie ucieknę od przeszłości.
Każda samotna noc, przepełniona jest ogromnym smutkiem, cierpieniem i żalem, głęboko utkwionym w wolno spływających po mej twarzy, gęstych łzach. Wielokrotnie zastanawiałam się nad tym, czy nie wrócić do Anglii, ale mam tę świadomość, że nie mogę. Nawet jeśli wyznałabym mu prawdę, on by już nigdy nie wybaczył mi tego co zrobiłam.

Nie mam pojęcia, jak mojemu ojcu się to udało, ale po wielu namowach, skutecznie przekonał mnie do tego, abym w końcu przyjechała do Bostonu go odwiedzić. Wiedziałam, że strasznie za mną tęskni, a poza tym z pewnością chciałby w końcu poznać swojego wnuka. Ethan był grzecznym dzieckiem, który po ojcu odziedziczył, nie tylko kręcone włosy i soczyście, zielone oczy, ale także ogromny talent do śpiewania. Każdego smutnego wieczoru, gdy ja byłam na skraju załamania, on pojawiał się u progu drzwi, nucąc spokojną kołysankę. Zasypiałam wtulona w pachnące piżmem, poskręcane włosy malca, zastanawiając się w jaki sposób on to robił. Pojawiał się za każdym razem, gdy ja przeżywałam trudne chwile i jednym, czułym spojrzeniem sprawiał, że wszystko wracało do normy. Była to kolejna cząstka Harry'ego, pozostawiona w naszym dziecku.
* * * 

- Wydoroślałaś. - tata stał opierając się plecami o blat kuchni, bacznie lustrując mnie od góry, do dołu. - Nie mogę uwierzyć w to, że masz już dwadzieścia pięć lat. - dodał z szczerym uśmiechem, który po znacznej chwili odwzajemniłam. - Spotykasz się z kimś? - spytał, na co zaprzeczyłam ruchem głowy. Wprawdzie, zdarzało mi się wyjść do kina z jakimś facetem, ale zawsze okazywało się, że to "nie ten właściwy". Może problem nie tkwił w nich, lecz we mnie. Przyznaję, że w każdym z nich, uporczywie starałam się doszukać cech, jakie posiadał Harry. - Przydałby mu się ojciec. - szepnął, wskazując ruchem głowy, na pokój obok, w którym smacznie spał mój synek. 

- Wiem o tym, tato. - powiedziałam, nasuwając na ręce, rękawy szarej, za dużej bluzy - mojej jedynej pozostałości po Harry'm. 

- Tęsknisz za nim, prawda? - zadał, spoglądając na mnie swymi niebieskimi oczyma, które ewidentnie odziedziczyłam po nim. 

- A ty nadal tęsknisz za mamą, prawda? - odpowiedziałam pytaniem, na pytanie. Dobrze wiedziałam, że mój ojciec nadal zmaga się z faktem, że mama odeszła i już nigdy nie powróci. Ja przeżywałam to samo. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo, podczas tych sześciu lat, pragnęłam znów mieć możliwość, wtulenia się w silne ramiona loczka. 

- A ty nadal za Harry'm. - powiedział podsumowując naszą rozmowę i lekko obrócił się, chwytając ręką za stojący na blacie, czerwony kubek w ciapki, z herbatą. - Wybierasz się do Londynu? 

- Jutro. - odpowiedziałam wstrzymując oddech. Diana zatrułaby mi życie, gdyby dowiedziała się, że byłam w Bostonie, a nie zdołałam odwiedzić jej w Londynie. Byłam jej ogromnie wdzięczna, za to co dla mnie zrobiła. Dobrze wiedziałam, że przez tyle lat, nie było jej wcale tak lekko, zatajać prawdę przed Harry'm. Często informowała mnie o jego prywatnym życiu. Odkąd... odkąd wyjechałam, Harry nie spotkał się z żadną kobietą i pięciokrotnie podejmował próby odszukania mnie. 

- Spotkasz się z nim? - no właśnie tego najbardziej się obawiałam. Nie mam pojęcia, co bym zrobiła, gdyby na mojej drodze, niespodziewanie pojawił się Harry. Właściwie, sama nie wiem, czy bym go zdołała rozpoznać. Z pewnością zdążył się zmienić. - Powinnaś mu powiedzieć, że to jego dziecko. Nie ważne czy go opuściłaś, czy nie. On ma prawo wiedzieć o Ethanie.

- Tato, to jest naprawdę trudne. - szepnęłam, spoglądając tępo w malującą się za oknem szarość. - Nie jestem pewna, jakby on przyjął to do świadomości. W końcu, nie codziennie ludzie dowiadują się, że już od paru ładnych lat, są rodzicami.

- Caroline... - westchnął cicho, odkładając kubek z powrotem, na jego miejsce. - Jedyną rzeczą o jaką powinnaś się martwić, to sukienka, jaką powinnaś jutro założyć. - zaśmiał się cicho i otoczył mnie ramieniem. - Wszystko się ułoży, wierzę w to.

* * * 

- Zaraz mnie udusisz, blondyneczko. - jęknęłam, starając się wyswobodzić z ramion przyjaciółki. Podróż z Bostonu do Londynu, minęła mi naprawdę bardzo szybko i nawet nie zdążyłam zauważyć, kiedy przekroczyłam granicę miasteczka. - Mnie też jest miło Cię widzisz, kochana. 

- Tak się za Tobą wszyscy stęskniliśmy... - westchnęła smutno, odsuwając się ode mnie. - Czego się napijesz? - spytała, kiedy odwieszałam płaszcz na wieszak. 

- Herbaty, jak możesz. - odpowiedziałam i zabrałam się za pomoc z ściągnięciem bucików Ethan'a. - Też chcesz, żeby ciocia zrobiła Ci herbatki? - chłopiec powoli pokiwał głową, wprowadzając w ruch, swoje niesforne loczki. Jak na razie, udało mi się uniknąć spotkania z Harry'm. Może wyjechał? - No dobrze, to leć na górę się bawić. - powiedziałam, odsuwając od siebie, męczące mnie myśli i szybkim krokiem skierowałam się do kuchni. 

- Ładna sukienka. - blondynka, stała za starym blatem, układając koło bezprzewodowego czajnika, trzy małe filiżanki. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi, wygładzając ruchem dłoni, bordowy materiał. - Mały jest bardzo podobny do ojca. - powiedziała po chwili, zalewając torebki herbaty, wrzącą wodą. - Bez obrazy, ale nic po Tobie nie odziedziczył. - zaśmiała się cicho i wrzuciła do wody po kostce cukru. 

- Chodźmy do stołu. - powiedziałam i obróciłam się na pięcie, trzymając w dłoni porcelanowy talerzyk. - Charakterek, też odziedziczył po tacie. - siadając, nawiązałam do poprzedniej rozmowy. 

- Jest bardzo grzecznym i miłym dzieckiem. - powiedziała, siadając tuż na przeciwko mnie. - Nie to co mój Harry. To diabeł wcielony, ciągle wykłóca się z Jasmine i z dziećmi z przedszkola. Nie mam pojęcia po kim to ma. 

- Bynajmniej nie da sobie na głowę wleźć. - zauważyłam, posyłając jej promienny uśmiech. - Jak Ci się układa z Danielem? 

- Jest cudownie. - przyznała, odwzajemniając mój gest. - Jestem bardzo zadowolona z tego związku. A Tobie? Spotykasz się z kimś? 

- Nie. - odpowiedziałam szybko i przysunęłam filiżankę do ust. - Odkąd urodziłam, nie byłam w żadnym związku, który trwałby dłużej niż miesiąc. Chyba... straciłam jakiekolwiek nadzieje na to, że z kimś jeszcze kiedyś będę. 

- Nie gadaj głupot, Carls. - rzekła, upijając łyk herbaty. - Tęsknisz za nim, prawda? Widzę to po Twoich oczach. Jesteś zmęczona tą rozłąką. Nie martw się, on też za Tobą tęskni. Od sześciu lat, nie przyprowadził ani jednej kobiety do domu. Nadal nie może pogodzić się z tym, że wyjechałaś bez słowa... 

- Tak musiało się stać. - powiedziałam cicho, marszcząc delikatnie czoło. - Bynajmniej One Direction się rozwinęło i on nie musiał zaprzątać sobie głowy mną i dzieckiem. 

- Głowę to sobie on zaprzątał od momentu, gdy przyszedł do tego domu, następnego dnia po tym jak wyjechałaś i wszedł na górę. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo był zrozpaczony, gdy zobaczył, że nic nie pozostało w twoim pokoju. - westchnęła ciężko. - To był dla niego... - niespodziewanie jej wypowiedź została przerwana, przez cichy dźwięk dzwonka do drzwi. - Pewnie ktoś z reklamy, pójdę otworzyć. Zaczekaj sekundę. - powiedziała i szybkim krokiem skierowała się do holu. Siedziałam na krześle, nieco zdenerwowana jej chwilowym brakiem obecności, do momentu, gdy nagle pojawiła się w jadalni, prowadząc za sobą dwóch mężczyzn. - Więc... miłe spotkanie, prawda? - jęknęła cicho i odsunęła się w bok, umożliwiając mi rozpoznanie dwóch tajemniczych osób. 

Daniel stał przede mną, posyłając mi szczery, promienny uśmiech. Jego ramiona były odsłonięte, a czarny top podkreślał liczne, zarysowane pod nim, mięśnie. Brązowe włosy, zaczesane miał delikatnie w tył, a tuż w kącikach jego oczu, zaczęły tworzyć się mało widoczne zmarszczki. Nie czekając ani chwili dłużej, podszedł do mnie i mocno mnie uściskał, szepcąc, krótkie "czekaliśmy aż wrócisz". Drugą osobą w pomieszczeniu był wysoki i szczupły chłopak o oczach, w odcieniu uwodzicielskiej zieleni. Poznałam go od razu, po burzy niesfornych loczków, które odziedziczył po nim nasz synek. Harry zmienił się ewidentnie na lepsze. Jego postawa przypominała teraz bardziej dorosłego mężczyznę, a nie nastolatka. Biała koszulka o krótkim rękawku, pozwalała na mały wgląd na liczne tatuaże, znajdujące się na jego rękach. Patrzył na mnie kompletnie zdezorientowany, spod przymrużonych oczu. 

- Jednak żyjesz... - wyszeptał łamliwym głosem. Wyciągnął rękę w sposób, jakby chciał sprawdzić, czy naprawdę istnieję, ale szybko ją odsunął. Widziałam, jak jego oczy pokrywa zimna mgła, a złość zostaje wymalowana na anielskiej twarzy. Z chwilą  ustąpiła ona miejsca, bólu i cierpieniu. 

- Mamusiu, czy ciocia zrobiła mi już herbatkę? - chłopiec zbiegł po schodach i wymijając Harry'ego, rzucił mi się na szyję. Zaśmiałam się cicho, starając się tamować łzy. Ethan, spoglądał na mnie tymi samymi, pięknymi, oczyma, co Harry jeszcze przed chwilą.

- Oh... - cichy jęk wyrwał się z jego ust. - Masz dziecko... gratuluję założenia rodziny... przyjechałaś z mężem? Mały chyba podobny jest do swojego taty, bo po Tobie nic w nim nie widzę. - zaśmiał się sztucznie i zajął miejsce koło mnie, chwytając chłopca za rączkę. - Nazywam się Harry, a ty?

- Ethan, proszę Pana. - odpowiedział nieco speszony kontaktem wzrokowym, jaki Harry z nim utrzymywał. Nie mogłam uwierzyć w to, że ten głupek jeszcze nie domyślił się, że to jego dziecko. - Lubi Pan dinozaury? Mama kupiła mi cały zestaw! Jest ich mnóstwo! Mam je na górze, przynieść?

- Jasne. - odpowiedział cicho, nie spuszczając wzroku z jego twarzy. Harry bliski był od załamania. Jego oczy, zaczerwienione były od łez, które tak twardo w sobie wstrzymywał, a głos łamał się za każdym razem, gdy wypowiadał choćby jedno słowo. - Diano, mogę wodę?

- Jasne, Harry. - blondynka z ogromnym smutkiem spoglądała na bladą twarz Styles'a. Myślę, że i ona nie spodziewała się, że akurat dzisiaj zawita w jej progach. Szybko ruszyła do kuchni, gdzie do przeźroczystej szklanki nalała musującego napoju. Po chwili wróciła, stawiając szklane naczynko tuż pod nosem Harry'ego.

- Jest ich naprawdę dużo, proszę Pana! - zadowolony Ethan, wlókł za sobą zielony plecak, biegnąc podekscytowany po schodach. Dosłownie w ciągu chwili, w moim sercu zawitał obraz szczęśliwej rodziny jaką chciałam stworzyć. Najsmutniejszy w tym wszystkim, jednak był fakt iż pojawił się w nim Harry - mężczyzna, którego tak potwornie zraniłam. - Chodźmy na kanapę! Pokażę Panu, wszystkie jakie udało mi się zebrać! - Styles, spoglądając na mnie ostatni raz, zrezygnowany ruszył za swoim synkiem.

- Caroline. - głos Diany przepełniony był wściekłością, a wyraz jej twarzy, jasno podpowiadał mi, że właśnie nadszedł ten dzień, podczas którego powinnam powiadomić Harry'ego o tym, że został ojcem. - Zabierzemy małego na górę, a ty z nim porozmawiaj. Uważam, że wystarczająco dużo krzywdy mu wyrządziłaś i należy mu się chociaż odrobina prawdy. - pokiwałam smutno głową i rzuciłam przelotne spojrzenie w kierunku salonu, gdzie zafascynowany Ethan, starał się nauczyć Harry'ego, tych wszystkich skomplikowanych nazw dinozaurów. - Kochanie, chodź pójdziesz z nami. Mama musi porozmawiać z Panem Harry'm, damy im troszkę czasu, prawda? - nie minęła chwila, a chłopczyk, razem z blondynką i jej mężem, podążał po schodach na górę. W pokoju zapanowała niezręczna cisza, której nie wiedziałam w jaki sposób przerwać.

- Masz dziecko. - wyszeptał, spoglądając smutno w okno znad przeciwka. Nie rozumiałam, czemu miałam ogromne wrażenie, że liczył na to, że powiem mu iż to nie moje dziecko. - Jesteś szczęśliwa, prawda? - jego głos z chwili na chwilę, zdawał się być coraz bardziej przepełniony bólem. - Zazdroszczę Twojemu mężowi, ile jesteście razem? - to jakiś nonsens, czy on naprawdę był tak ślepy, żeby nie zauważyć, jak Ethan był do niego podobny? - Planujecie powiększyć jeszcze rodzinę? - kolejne idiotyczne pytanie. - Ethan pewnie chciałby mieć rodzeństwo, prawda? - nie wytrzymałam.

- To twoje dziecko, idioto! - wykrzyczałam wściekła. Łzy popłynęły po mojej twarzy, sprawiając, że obraz przede mną zaczął się rozpływać. Jedyne co zdążyłam zauważyć to zdezorientowany wyraz twarzy Harry'ego. - Wyjechałam gdy okazało się, że jestem w pierwszym miesiącu ciąży. Nie mogłam zostać i patrzeć jak twoja kariera się przeze mnie rozpada. Nie mogłam Ci tego zrobić i uznałam, że będzie lepiej gdy wyjadę i nigdy nie wrócę. Przyjechałam odwiedzić mojego ojca i Dianę, miałam nadzieję, że się z Tobą nie zobaczę, ale... ale wyszło coś innego.

- Głupku... - westchnął cicho, przeszywając mnie spojrzeniem pełnym... miłości? - Jak mogłaś myśleć, że dzieckiem zniszczysz moją karierę? - jęknął. - Nigdy nie dopuściłbym do tego, aby sprawy prywatne miałby jakikolwiek wpływ na moją pracę. I na odwrót. - dodał i ruszył w moim kierunku. - Tak bardzo za Tobą tęskniłem... miałem wrażenie, że umarłaś... to było straszne. Nie mogłem sobie poradzić bez Ciebie. Szukałem Cię, dzwoniłem, pisałem, a ty nie odpowiadałaś. Ale nigdy nie straciłem nadziei, na to czy jeszcze kiedykolwiek się zobaczymy. - powiedział, zamykając nas w uścisku. Czułam jak moje łzy moczą materiał jego białej koszulki, tak jak kiedyś. Znów mogłam swobodnie wtulić się w jego ramiona.

- Czuję się okropnie. Znów Cię zawiodłam. Znów przeze mnie cierpiałeś... - wyszeptałam, przywierając do niego jeszcze mocniej. - Wyrządziłam Ci ogromną krzywdę, tak samo jak Ethanowi. Pozbawiłam Cię syna, a jego ojca... jestem tak cholernie beznadziejna.

- Mimo wszystko kocham Cię. - powiedział, głaszcząc mnie silną dłonią po włosach. - I wiem, że ty też mnie nadal kochasz. Nie płacz już, jestem przy Tobie i to się nigdy nie zmieni.

* * * 

- Kochanie, gdzie idziemy na tę kolację? - spytałam nasuwając na stopy czarne, klasyczne szpilki. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze, uśmiechając się zadowolona do swojego odbicia. Moje życie zdawało się w końcu, od dłuższego czasu układać. Harry i ja planowaliśmy ślub, a ja od miesiąca byłam jego narzeczoną. Nasz syn był szczęśliwy tym faktem, ale chyba bardziej uradowany był, gdy obydwoje powiedzieliśmy mu, że Harry jest jego biologicznym ojcem. One Direction stawało się coraz mniej sławne, ale to nikomu nie przeszkadzało. Wszyscy nasi przyjaciele powoli zaczynali się ustatkowywać, a my, we trójkę postanowiliśmy zamieszkać w cudownym domku na obrzeżach Londynu. 

- Wyglądasz bajecznie. - wyszeptał, zaczepiając ustami o nagi skrawek mojej skóry, który odsłaniał gruby pasek sukienki. Z ulgą mogłam przyznać, że w końcu byłam szczęśliwa. Zależało mi na tym, aby i Harry był szczęśliwy. - Co powiesz na... romantyczną kolację parę metrów nad ziemią, w kapsule London Eye? 

- Robisz zdecydowanie za wiele dla mnie. - odpowiedziałam, oplatając ramionami jego szyję. Głęboko wpatrując się w jego oczy, wracałam pamięcią do wszystkich pięknych chwil z nim związanych. Wylany koktajl w galerii, to zdarzenie w jego garderobie, walentynki w czekoladzie, pożegnanie na lotniku gdy wylatywałam z dziewczynami do Los Angeles, paczka z Londynu z różą w środku, nasze nieudolne próby nieuprawiania seksu, moje urodziny, spotkanie z jego mamą, nasz pierwszy raz i rozmowa tamtego wieczoru na werandzie mojego domu... Wszystkie te zdarzenia, układały się w jedną, przepełnioną pięknem księgę wspomnień. Z perspektywy czasu, mogłam zauważyć, że głównie to ja w tym związku wielokrotnie nawaliłam, a Harry wielokrotnie mi wybaczał. Byłam mu wdzięczna za to, że tak dzielnie walczył o naszą miłość, bo z pewnością teraz nie stałabym z nim twarzą w twarz i nie wypowiadałabym tych pięknych słów. - Kocham Cię. - wyszeptałam muskając ustami jego usta. - I niech tak pozostanie już na zawsze, Harry. 

THE END 
____________________

Po protu nie mogę uwierzyć, że to już koniec... Dopiero teraz to do mnie dociera... 

Gdy zakładałam tego bloga, nigdy nie sądziłam, że czas tak szybko minie i będę musiała się z wami pożegnać. Sama nie wiem co teraz powinnam tutaj napisać... to naprawdę trudne. Może zaczniemy od początku. Chciałabym podziękować każdej (choć to nie możliwe) osobie z osobna, za czas jaki wkładaliście w czytanie rozdziałów i komentowanie ich. Dziękuję za statystykę bloga, która liczy sobie teraz ponad 80 tysięcy wyświetleń! Nawet nie wiecie, że moje serce, ogromnie się radowało, gdy przez całe, piękne cztery dni, statystka dobijała do tysiąca wyświetleń, w jeden dzień! Byliście i jesteście cudowni, kochani!♥ Ale w szczególności dziękuję; 

 ♥ Satanie i Dianie, na których podstawie, powstały postaci Diany i Rachel. Dziewczyny, nawet nie wyobrażacie sobie, jak wiele radości wniosłyście do mojego, szarego życia. Każda rozmowa z wami, podnosiła mnie na duchu i umacniała w przekonaniu, że jednak nie jestem aż tak beznadziejna i potrafię coś robić pożytecznego. Kocham was! 

♥ Taladzięki której powstały postaci Natalie oraz Grace. Mimo, że wielokrotnie nawaliłam w naszej przyjaźni, ty zawsze byłaś w stanie wybaczyć. Wszystkie nieprzespane noce, perwersyjne rozmowy (bo inaczej się nie dało!) i wspomnienia związane z Tobą, zawsze pozostaną w moim małym serduszku! Kocham! 

♥ Merr, kochana wiem, że teraz jesteś dość zajęta i pewnie nie masz czasu tutaj wpaść, ale wiedz, że każdy komentarz jaki zostawiałaś na moim blogu, przyczyniał się do tego, że historia stawała się coraz lepsza. Dziękuję za te barwne wypowiedzi, z których zaraz mogłam się pośmiać, a także wywnioskować coś naprawdę pożytecznego. Dziękuję! 

Yokita, wielokrotnie powtarzałam Ci, że jesteś niesamowitą dziewczyną! Muszę podziękować Ci za każdą ocenę moich (po)tworów i wykonanie szablonu, który już na zawsze pozostanie na stronie Harry Hazza Styles Story. Mimo, że tak mało o sobie wiemy, jesteś kolejną osobą, która dla mnie jest bardzo ważna. Dziękuję za każde kochane słowo na GG, czy na blogerze. Jesteś wspaniała, pamiętaj! 

Oczywiście, pragnę podziękować każdemu posiadaczowi konta google, który komentował, a także anonimom! Było was tak wiele, że już nawet nie pamiętam połowy nazw! Kochani, wy też przyczyniliście się do tego, że tak wytrwale starałam się ukończyć tę historię. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam i jesteście szczęśliwi, tak jak bohaterowie opowiadania. Sama nie wiem, jak teraz poradzę sobie bez wizyt Harry'ego, Caroline, Diany czy Rachel, w mojej głowie. Tyle czasu żyli na waszych (a także na moich) ochach, że to nie możliwe, abym teraz nie uroniła jednej łezki. Kocham ten blog całym moim sercem i z dumą przyznaję, że to właśnie dzięki niemu trochę wydoroślałam. Z ogromną niechęcią, zakończyłam jeden z najważniejszych rozdziałów w moim życiu i przechodzę teraz do kolejnego (może nawet dwóch naraz?). Chciałabym serdecznie zaprosić na "Do you remember summer `09?Na którym zaraz po dodaniu tej notki, pojawi się prolog. Rozdziału pierwszego będziecie mogli się już spodziewać 1 września. Myślę, że miłośniczki Harry'ego, szybko odnajdą się w kolejnej historii z nim związanej! ♥

 Żegnaj Harry Hazza Styles Story, mój przyjacielu! 
- Twoja Jerr. 

Proszę każdego kto czytał tę historię, niech skomentuje. To dla mnie ważne! XX  

Obserwatorzy