środa, 30 stycznia 2013

009. "Słowa były zbędne"

-Rach...Rachel... Nie możesz tak myśleć.-wyjąkałam. Przecież ona... powinna spróbować o tym zapomnieć. Od czego są terapeuci?- Nie możesz tak myśleć! My jesteśmy przy tobie, kochamy Cię! Żyj dla nas! Dla Logana!
- On teraz będzie miał do mnie obrzydzenie. Po co mu tak potraktowana dziewczyna? Może mieć pierwszą, lepszą aktorkę! Może mieć każdą! I każda go może mieć!-wykrzyczała przez łzy.
- Ale to Ciebie kocha!
- Teraz już nie będzie! Nie mam po co żyć! Będę już przez całe życie o tym pamiętać! Mam do siebie wstręt.
- Rachel...-Diana zasłoniła swoje usta dłonią i zaczęła mocno płakać.- Proszę... my Cię kochamy...
- Ale siebie już nie. Wyjdźcie stąd. Nie chce żebyście patrzyły na mnie. Moje ciało teraz jest zakażone. Mam nadzieję,że w końcu umrę.- patrzyłyśmy na nią ze łzami w oczach. Nie dowierzałyśmy w to co nam mówiła. Jej słowa były takie puste... Jej twarz nie okazywała żadnych uczuć. Była taka obojętna. Jakby jej życie było już całkowicie obojętne. Ona była nasza przyjaciółką! Odwróciła od nas wzrok i zaczęła spoglądać w okno. Stałyśmy powietrzem. Zupełnie obojętne, jak jej życie. Wybiegłam z tej sali. Nie potrafiłam na nią spojrzeć. Dławiłam się łzami. Nie byłam gotowa na to,że powie mi,że nie chce już żyć. Spodziewałam się wszystkiego,ale nie otwartego wyznania śmierci. Tak nie powinno być. Nie powinno. Oparłam czoło o zimną ścianę, zabrałam powietrza przez płuc i przez chwilę nie wypuszczałam go. Wydech. Poczułam jak ktoś głaszcze mnie po plecach. Odwróciłam się. Przede mną stał Harry z Dianą. Obejmował moja przyjaciółkę ramieniem. Patrzyła na mnie roztrzęsiona.
- Wracajmy do domu.-powiedział Harry.- Musicie odpocząć.- pokiwałam głową. Pozwoliłam mu się objąć i zaprowadzić do samochodu. Nie pamiętam kiedy wsiadłam do samochodu, kiedy z niego wysiadałam i kiedy znalazłam się w ciemnym pokoju. Pamiętam tylko ten moment gdy zamykam oczy i dopada mnie słodka nicość....

* Z PERSPEKTYWY HARRY'EGO * 

Zaniosłem śpiącą Caroline do jej pokoju. Ona i Diana, były kompletnie roztrzęsione. Blondynka opowiedziała mi wszystko o ich. Gdyby któryś z chłopaków, tak otwarcie myślał o śmierci nie wiem co bym zrobił... Kocham ich jak braci.. I rozumiem,że dziewczyną jest ciężko. Usiadłem w salonie i wyciągnąłem mój telefon. O, aż cztery nie odebrane od Monic. Nawiasem mówiąc była to nasza stylistka. Miała niesamowite wyczucie stylu i potrafiła doskonale słuchać. Gdy ja i chłopaki kłóciliśmy się, bez problemu mogliśmy do niej pójść i porozmawiać. Dawała świetne rady no i my nie byliśmy jej dłużni. Gdy tylko prosiła nas w pomocy nad opieką jej małej córeczki- Lux zawsze się zgadzaliśmy. Oddzwoniłem do niej. Odebrała po kilku sygnałach.

- Harry, uratuj mi życie,błagam!
- No słucham Cię Monic.
- Mam wyjazd rodzinny, za Londyn i nie mam z kim zostawić małej,a nie mogę jej zabrać ze sobą. Dzwoniłam do reszty chłopaków,ale nikt nie odbiera. Mają wyłączone telefony. Błagam Cię.
- No jasne! Nie ma problemu! Przywieź ją do naszego domu.
- Za pół godziny, dobrze?
- No okej. Do zobaczenia.-rozłączyłem się i wstałem z kanapy. Nagle do salonu weszła Diana przebrana w w czarne spodnie i czerwony podkoszulek z logo jakiegoś sklepu muzycznego.
- Wychodzisz?-zapytała.
- Tak, muszę pomóc mojej stylistce. Będę opiekować się jej córeczką.
- Ooo, słodko. Jak ma na imię?
- Lux.
- I gdzie będziesz jej pilnować?
- Chyba o siebie w domu.
- Jak już Ci ją przywiezie, to przyjdź tutaj. Jak Caroline wstanie to na pewno Ci pomoże. Ona bardzo lubi dzieci, poza tym to chyba nie będzie miała nic do roboty poza użalaniem się nad tym wszystkim,bo ja wychodzę do pracy.
- Nie będziecie miały nic przeciwko?
- Oczywiście,że nie.-uśmiechnęła się do posępnie.- Ja muszę już iść. Też wychodzisz?
- Nom.-pokiwałem głową i wyszedłem. Po pięciu minutach już otwierałem zamek w drzwiach. W domu nie było nikogo. Trochę mnie to zdziwiło,ponieważ chłopaki nic nie mówili,że ma ich nie być. Złapałem za jabłko leżące w wiklinowym koszyku i poszedłem na górę. Wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w czarne spodnie, koszulę w kratkę i moje czarne Conversy. Postanowiłem,że wezmę do Carls mojego notebooka, gdyby miała jeszcze spać jak przyjdziemy z Lux. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Pobiegłem by je otworzyć. W drzwiach stała moja stylistka. Była to kobieto koło trzydziestki z blond włosami i niebieskimi oczami. Zawsze uśmiechnięta i radosna. Na rękach trzymała małą,a przez ramie miała przewieszoną torbę z rzeczami dziewczynki.

- Harry, ratujesz mi życie!
- Oh przestań,nawet nie wiesz ile razy ty mi je ratowałaś.
- Dziękuję Ci, zaraz mam pociąg. Muszę się śpieszyć... Słuchaj... Czy Lux mogłaby zostać u Ciebie na noc? Nie wiem czy uda mi się dzisiaj wrócić.
- No jasne,że tak.. Nie masz nic przeciwko temu,że zabiorę ją do mojej dziewczyny?
- Ty masz dziewczynę?
- Tak.. Caroline...
- No to gratuluję! Hazza, nie mam nic przeciwko.-powiedziała z uśmiechem. Wziąłem od niej torbę i małą na ręce. Podziękowała mi i pobiegła do samochodu w którym ktoś już na nią czekał. Zamknąłem drzwi na klucz i postanowiłem już się ubrać. Przywitałem się Lux. Tak jak jej mama, miała niebieskie oczka i blond włoski. Była to pulchna dziewczynka(jak każde dziecko w jej wieku), miała już 2 latka i nawijała jak najęta. Potrafiła wszystko powtórzyć,oprócz dwóch słów. "Wujek Harry".  Zawsze gdy prosiłem ją o wypowiedzenie tych słów zaczynała się słodko śmiać i rzucała we mnie miśkami i innymi zabawkami. Czasami miałem wrażenie,że robi to specjalnie. Założyłem kurtkę od Tommy'ego Hilfigera i trzymając małą na rękach poszliśmy do mojej dziewczyny. Zadzwoniłem do drzwi,ale nikt nie otwierał. Pewnie jeszcze spała. Nacisnąłem na klamkę i drzwi automatycznie otworzyły się. Weszliśmy po cichu do mieszkania. Rozebrałem Lux i przystawiłem do swoich ust palec na znak,że musimy być cicho. Mała pokiwała główką i razem z misiem ruszyła przez mieszkanie rozglądając się po kontach. Zawiesiłem moją kurtkę na wieszaku, ściągnąłem buty, zabrałem torbę z płytek i poszedłem za małą. Siedziała już rozłożona na kanapie i wkładała sobie piąstkę do buzi.
- Nie,nie.. Lux.. Tak nie wolno.-szepnąłem do niej,a ona zrobiła smutną minkę.- Mam pomysł. Tam na górze śpi moja dziewczyna...
- śpi?-zapytała.
- Tak, Lux... Ugotujemy dla niej obiadek?
- Tiak!!!-krzyknęła.
- Ale musimy być bardzo cicho.
- Cicho.-przystawiła sobie paluszek do buzi,tak samo jak ja wcześniej i pokiwała główką na znak,że rozumie. Wziąłem ją na ręce i posadziłem na kuchennym blacie. Przyglądała się mi, jak wyciągam z lodówki potrzebne rzeczy do zrobienia kurczaka po hawajsku. Grzebała paluszkiem w puszce z kukurydzą i gdy się odwracałem wkładała małe groszki do buzi śmiejąc się z tego głośno. Uwielbiałem ją. Zawsze gdy z nią przebywałem. Zamarynowałem kurczaka i wymaszerowałem ananasem i innymi różnościami. Wsadziłem go do piekarnika na 1,5 godziny i razem z małą poszliśmy usiąść w salonie. Włączyłem telewizję, postanowiłem znowu spróbować nauczyć małą mówienia.

Harry: Lux, powiedz "Wujek Harry"

Lux: Mamusia.

Harry: Nie, Wujek Harry.

Lux: Mamusia!

Harry: Kurwa.

Lux: Kurwa!

Harry: Nie Lux! Co powiesz mamie jak się zapyta kto Cię tego nauczy!?

Lux: Wujek Harry!

Harry:Awwww, chodź tu do mnie!-jak ja ją kochałem. Ten mały rozrabiaka sprawiła,że moje serce rozpływało się przy niej. Mocno ją przytuliłem,gdy za moimi plecami ktoś westchnął rozmarzony. Odwróciłem się,a za mną stała zaspana Caroline, była uśmiechnięta i przyglądała się nam.
- Hej, ty jesteś Lux?- uklęknęła przed dziewczynką i pogłaskała ją po główce.- Jestem Caroline! Wujek Harry nieładnie mówi!
- Wujek Harry!!-rzuciła mi się na szyję.- To moja ciocia?- Carls zaśmiała się.
- Oczywiście, myszko.-tym razem to ją przytuliła. Wyglądały tak rozkosznie...aż zamarzyła mi się wspólna przyszłość z Carls... Ja, Ona... gromadka dzieci... siedzimy przy kominku w naszym wspólnym domu. Przytulamy się i darzymy miłością. A wokół nas wianuszek słodkich Stylesów. Szybko obudziłem się z tego snu.
- Hej, Lux.. może włączyć Ci bajeczki na laptopie?
- TAK!!!.- usiadła wygodnie na kanapie i czekała,aż jej włączę. Położyłem się koło niej i razem zaczęliśmy wybierać bajki,gdy moja dziewczyna zrobiła nam zdjęcie. Zaczęła się śmiać i od razu powiedziała,że jesteśmy tacy słodcy i musi nas wstawić na TT. Od razu mój telefon zagrał melodyjkę i powiadomił mi o nowym zdarzeniu. Zalogowałem się i zobaczyłem wpis Caroline.

To takie słodkie! #Lux i @Harry_Styles ♥ Dwa, moje największe słodziaki! ♥




 Zaśmiałem się i podszedłem do niej obejmując ją w biodrach spojrzałem prosto w oczy.
- Jestem twoim słodziakiem?
- Bardzo!- miźnąłem ją moim nosem po szyi. Znów spojrzałem jej w oczy.
- A ty moim!-i pocałowałem ją. Nagle poczułem zapach spalenizny! Cholera! Mój kurczak! No brawa Styles! Odsunąłem się od niej i jak poparzony pobiegłem do kuchni, słyszałem jak dziewczyny śmieją się ze mnie. Lux siedziała w ramionach brunetki i wytykała mnie paluszkiem.- Mój kurczak!-zawyłem. Postawiłem metalową tackę z jedzeniem na blacie i rozciąłem mięso. Na szczęście, od środka nie było zwęglone. Odetchnąłem z ulgą. Obiad uratowany! Kazałam im poczekać i szybko rozłożyłem na stole. Sałatkę i Piure nałożyłem do dwóch osobnych misek,a mięsko rozłożyłem równomiernie.- Masz jakieś wino?
- Tak, jest w składziku. Czerwone weź!
- Dobra!-otworzyłem drzwi do pomieszczenia i wybrałem Bordeaux, rocznik 1945. Wziąłem go ze sobą, nalałem trochę do lampek i postawiłem na stole. - Możecie już siadać!
- Ja nie będę tego jadła!-powiedziała mała.
- A co chcesz zjeść?
- GERBERKA!
- Co to jest?
- Amo!
- Akie "amo"?
- Jedzenie, Harry..-powiedziała Carls.- Mamusia Ci zapakowała?
- Tak!
- Chodź, damy Ci Gerberka,tak?
- Tak!-poszyły do i wyjęły z torby Lu. Mała znowu usiadła na kanapie, tym razem nabierała łyżeczką swojego deserku i wkładała ją sobie do buzi. Ja złapałem Caroline za rękę i poprowadziłem do stolika. Uśmiechnęła się do mnie promiennie. Wyglądała już znacznie lepiej. Nie widać było już tego zmęczenia, wypoczęła. I to mnie uszczęśliwiało. Usiedliśmy przy stole,nadal wpatrując się nawzajem w swoje oczy.
- Jesteś wspinały.-powiedziała.
- Nie prawda. Tylko o Ciebie dbam.
- I to jest wspaniałe.-pochyliła się nad stołem i pocałowała mnie.- To co? Jemy?
- Jasne!- przez cały posiłek trzymaliśmy się za ręce, rozmawialiśmy, śmialiśmy się i piliśmy wino. Po czasie przenieśliśmy się do salonu, gdzie na kanapie spała Lux. Caroline zaniosła ją na górę, do swojej sypiali i wróciła do mnie. Mieliśmy cały wieczór dla siebie. Siedzieliśmy przy kominku, wtuleni w siebie i rozmawialiśmy. Nawet nie wiem o czym. Słowa były zbędne. Cisza utrzymywała nam towarzystwa i nadawała ciepła temu wieczorowi. Jutro walentynki, muszę sprawić by ten dzień był jeszcze lepszy od dzisiejszego. Bo muszę zapracować na to,żeby w przyszłości i ona powiedziała mi,że mnie kocha. Tak jak ją.

__________________________________________________________________
No i co? Wierzycie w swoje możliwości! 20 komentarzy już było ;) Mam nadzieję,że ten rozdział wam się spodoba. Nieco inny, utrzymywany w dobrej atmosferze. Poznaliście Lux, na zdjęciu wygląda na młodszą,ale innego nie mogłam znaleźć(pasującego do sytuacji), poza tym też zmieniłam imię jej rodzicielki, poprawnie ma na imię Lou,ale uznałam,że za dużo tych imion na "L" i zmieniłam na Monic. To chyba tyle. Kolejny rozdział postaram się dodać w weekend. Wyczekujcie walentynkowego rozdziału. Pozdrowionka.
- Jerr :)

A i znowu bawiłam się grafiką komputerową, co sądzicie o tym? Mam zmienić baner? Piszcie w komentarzach!

niedziela, 27 stycznia 2013

008. "Boimy się strachu..."

Obudziłam się o piątek rano. Rzęsisty deszcz dudnił w szyby okien. Zsunęłam się z łóżka w ciszy by nie zbudzić Harry'ego. Na palcach zeszłam po schodach i skierowałam się ku kuchni. Szare światło oblewało smutne wnętrze domu. Po co takie wystawne życie,skoro już nie nie będzie takie samo? Wyjrzałam za żaluzje. Londyn był skąpany w strumieniach deszczu. Przyjrzałam się ulicy, w pojedynczych domach moich sąsiadów świeciły się puste światła. Nagle niezrozumiała siła wyciągnęła mnie na gołe niebo. Będąc tylko w piżamie i w moich króliczych papciach, szłam chodnikiem oblewana zimnymi kroplami wody. Niebo płakało,a ja razem z nim. Wyciągnęłam ze skrzynki listy i wróciłam. Byłam przemoknięta do suchej nitki,ale zdawało się,że już nie czuję tego chłodu... To był desperacki ruch... Myślałam,że deszcz zmyje ze mnie zmartwienia, lecz prawda była taka iż czułam się jakby oleista ciecz zalewała mnie od zewnątrz i wewnątrz, wypełniała płuca. Wydawało mi się,że duszę się tą mazią. Woda kapała ze mnie ciurkiem,ale zwracałam na to uwagi. Usiadłam przy stole w jadalni i zaczęłam przeglądać pocztę. Dostałam dwie propozycje pracy,ale kompletnie to olałam. Nie obchodziło mnie teraz promowanie ciuchów czy perfum... Jedyną ofertą na którą musiałam się zgodzić to kampania przyjaciółki Eleanor. Obiecałam jej to,a ja rzadko kiedy łamię składane obietnice. Poza tym postanowiłam sobie,że na pewno jej pomogę. Znalazłam jeszcze parę listów do Diany, jakieś kredyty i tajemniczy list z Los Angeles. Odłożyłam je na blat kuchenny i złapałam za mojego laptopa i przejrzałam mojego Twittera. Dodałam post na mojej tablicy, sama nie wiem dlaczego ale musiałam takie coś zrobić.
"Dlaczego ludzie są tak fałszywi i nieludzcy? =(" Wylogowałam się i zrobiłam coś,czego jeszcze nigdy nie robiłam. Otworzyłam stronę serwisu plotkarskiego. Przez własną głupotę,właśnie zadałam sobie ból widząc to;


Gdy przeczytałam ten artykuł od razu poczułam jak łzy napływają mi do oczu. A jeżeli to prawda? On chce mnie tylko wykorzystać do tego by Taylor do niego wróciła? Teraz ludzie będą mnie uważać za szmatę i zdzirę,która próbuje się jeszcze bardziej wybić? To jest okropne! Nienawidzę tego medialnego szumu! Oparłam głowę o marmurowy blat i zamknęłam oczy. Proszę, niech moje życie się uspokoi. Już wolę być normalną dziewczyną, z normalnymi problemami niż Zdzirą Caroline Wish. Miało być tak cudownie. Miałam opuścić Boston, studiować dziennikarstwo z Londynie, pracować dla Times,a nie stać się modelką! To wszystko przez ten cholerny kasting! Musiałam tam pójść? Musiałam wygrać tę edycję z modelkami? Musiałam stać się sławna? Otarłam łzy.Postanowiłam się nie przejmować. To dzięki temu wystarcza mi na jedzenie. To dzięki temu poznałam Rachel, Dianę,Alex i Claudię... Poznałam Harry'ego. Mimo to, tutaj moja sława nic nie miała do gadania. Po prostu padło właśnie na niego, na niego wylałam koktajl i to on okazał się upartym... Mieliśmy się przyjaźnić,a on uparcie dążył do związku. Jestem szczęśliwa. I będę. Pomogę Rachel wrócić do życia. Nie opuszczę jej.Skierowałam się w kierunku toalety. Zrzuciłam z siebie mokre ubranie i weszłam pod gorący prysznic. Zmartwienia spływają do odpływu. Jestem opanowana i staram się żyć. Wybrałam tę drogę to teraz muszę nią podążać. Choćby nie wiadomo co się stało. Wyszłam z kabiny, ubrałam się w mój szlafrok i wyszłam. Poszłam znowu do kuchni. Nastawiłam wodę na herbatę i postanowiłam zadzwonić do Eleanor. Przecież muszę się umówić z nią na obgadanie tej akcji.

* Z PERSPEKTYWY DIANY * 

Obudziłam się wczesnym rankiem. Nie wiadomo czemu,ale byłam przepełniona optymizmem. Miałam dobrze przeczucia co do całego mojego życia,a przed wszystkim co do stanu zdrowia Rachel. Wstałam z łóżka i ubrałam się w TO i zeszłam na dół. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy,to widok mojej przyjaciółki siedzącej z mokrymi włosami w szlafroku z papierową teczką i herbatą w ręku. Uśmiechnęła się na mój widok. 
- Na blacie masz listy do Ciebie... i słuchaj jest jakiś z... Los Angeles?-wstrzymałam oddech. Odpisał mi? Nie możliwe. Czekałam na ten list już ponad miesiąc. Obiecywał mi,że odpiszę... cały czas czekałam,aż w końcu jest! Podbiegłam do blatu i od razu rozerwałam kopertę. Wpatrywałam się w starannie wykaligrafowane litery na perłowym papierze. Znów zabrakło mi powietrza. Czułam jak dostaję wypieków na twarzy. Zaczęłam czytać. 

 Los Angeles, 13 stycznia 2013 rok

Droga Diano!
Mam nadzieję,że ten list dojdzie do Ciebie już niedługo. Tak bardzo za tobą tęsknie,chociaż tak naprawdę nigdy nie dane nam było nawiązać kontaktu bliższego niż kawałki papieru. Wypełniasz mój każdy dzień i każdą chwilę. Liczę na moment w którym spotkam Ciebie. Będzie to Kalifornia, słoneczna plaża... morze, piasek wokół nas,ale to nie będzie ważne. Chce widzieć twoją twarz skąpaną w promykach słońca. Niebo będzie twoim tłem,a przyćmiewać będziesz sobą zachody. Pisałem już,że tęsknie. Ale nadal nie mogę się z tym pogodzić. Jutro wyjeżdżam. Będę w Nowym Jorku przez miesiąc i wrócę w lutym. Napiszę w tedy do Ciebie list. Znowu przekażę Ci jak bardzo tęsknie za nie uchwytnym. Jesteśmy tak podobni... Boimy się odrzucenia. Miłości. Słów. Boimy się strachu. Ale to nie ważne. Połączymy się niebawem na zawsze. Przyrzekam. 
Na zawsze w mojej pamięci. 
- Daniel 

Zamarłam. Ręce trzęsły mi, tak jak gdy dostałam pierwszy list od D. Wróciłam pamięcią do tego dnia. Nawet jeszcze nie znałam Caroline. Miałam osiemnaście lat, zaczynałam pracę w sklepie muzycznym. Wtedy przyszła paczka z zamówieniami. Znalazłam ich płytę i przesłuchałam. Zakochałam się w jego głosie. W całym zespole. Wróciłam do domu i wyszukałam o nich informacji. Znalazłam jego adres. Nawet nie wiem co mnie podkusiło żeby do niego napisać. Wyjęłam kartę i długopis i napisałam to co czuję. Opisałam każdą chwilę jaką wypełnia mnie jego muzyka. Czuję,że moje ciało się unosi. Napieram szczęścia. Nie miałam pojęcia,że list dojdzie do odbiorcy. Ten moment kiedy listonosz zapukał do moich drzwi. Ten priorytet ze Stanów. Serce podeszło mi do gardła,a ręce bez pamięci zaczęły się trząść. List był miło, podziękował mi za wszystko. Uznał,ze nikt nie wierzy w jego możliwości i czuje się spełniony widząc moje słowa przelane na kartkę. Oczywiście, odpisałam mu. Pisaliśmy przez półtora roku kiedy pierwszy raz w życiu napisał mi "Tęsknie". W tedy i ja zrozumiałam,że za nim tęsknię. Dzielił nas świat,ale żałowaliśmy,że nie jesteśmy blisko siebie. Tęskniłam mimo,że nigdy nie zaznałam prawdziwych uczuć. Teraz listy dostawałam co miesiąc. Opisywał w nich wszystko. We wszystkim widział mnie. Cztery miesiące temu wysłaliśmy sobie nasze zdjęcia. Od tamtej pory jest to mój jedyny obraz. Gdy spotkałam Niall'a pomyślałam,ze może to on jest tym w kim się zakocham prawdziwie. Ale nie potrafię. Wiem,że kocham Daniela,a zranię tego bezbronnego chłopaka jeżeli nie będę z nim szczera. Nie mogę oszukiwać go i mówić puste "Kocham",skoro tak naprawdę kocham kogoś innego... Szkoda tylko,że nigdy go nie spotkam. 

 * Z PERSPEKTYWY CAROLINE * 

Moja przyjaciółka stała jak wryta czytając te list. Sama nie wiedziałam co jest tam napisane,ale ciekawość zżerała mnie od środka. Podeszłam do zdezorientowanej blondynki i zerknęłam. Hohoho, kim jest "Daniel"? 
Dobra.... chyba nie wiem o czymś. Spojrzałam na nią pytająco, podnosząc jedną brew do góry. Strzeliła słodkiego buraczka i schyliła głowę. 
- No dalej, Di. Powiedz mi, kim jest Daniel? 
- To mój.. kolega... 
- Kolega? 
- Przyjaciel.-powiedziała krótko i pobiegła na górę. No, nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Nagle zza zakrętu wyłonił się zaspany Hazza. Przeciągnął się i podszedł żeby się ze mną przywitać. Niespodziewanie odsunęłam się od niego i pocałował powietrze. Był zdziwiony. Zrobiłam twardą miną i podeszłam do komputera. Ponownie otworzyłam tamtą stronę, na którą się natknęłam i zachęciłam Harry'ego do przeczytania jej. W skupieniu przyglądał się jej, gdy skończył spojrzał na mnie smutny. Dobrze wiedział,że teraz podejrzewam go o kłamstwo. Widać było,że bolą go moje podejrzenia. Zrobił niepewny krok w moim kierunku. Spodziewałam się,że zacznie się tłumaczyć,że powie,że taka jest właśnie prawda,że nie chciał abym się dowiedziała w taki sposób jak ten. Ale on tylko podszedł i... przytulił mnie. 
- Czy musisz wierzyć we wszystko co ta prasa napisze? To nie prawda! Nie mógłbym Cię tak perfidnie wykorzystać.-powiedział starając się nawiązać ze mną kontakt wzrokowy,ale ja mu umykałam.- Carls, ja Cię... Kocham.- spojrzałam na niego. On... On mnie kocha.- Zrozumiem,że ty jeszcze nie darzysz mnie takim samym uczuciem,zrozumiem,ale ty musisz zrozumieć,że nie liczy się dla mnie Taylor, na pewno nie w taki sposób jak ty dla mnie.- pokiwałam głową. Nie miałam odwagi jeszcze na takie uczucia. Uważam,że to za wcześnie. Jeszcze nie czas na to. Przytuliłam go mocno i obiecałam sobie,że kiedyś mu powiem.- Bardzo ładnie wyglądasz w szlafroku.- Pocałował mnie w czoło. Na śmierć zapomniałam o tym. 
- Daj mi piętnaście minutek. Zaraz będę.-pocałowałam go i pobiegłam na górę.  Ubrałam się w TO, wysuszyłam włosy i pomalowałam się. Włożyłam telefon do kieszeni spodenek i zeszłam na dół, do Harry'ego. Przywitał mnie ciepłym uśmiechem.- Jesteś głodny? Może Ci coś zrobię? 
- Nie trzeba. 
- I tak zrobię. Co powiesz na... GOFRY Z BITĄ ŚMIETANĄ? 
- Błagam... nie z bitą śmietaną, mam do niej awersję po ostatnia ataku Diany.- I na zawołanie blondynka, niczym poparzona wbiegła do pokoju. 
- DZWONILI ZE SZPITALA! OBUDZIŁA SIĘ JUŻ DZISIAJ! MOŻEMY JECHAĆ JĄ ODWIEDZIĆ! ZBIERAJCIE SIĘ! JUŻ! ZADZWONIĘ DO CHŁOPAKÓW!-wykrzyczała do nas. Spojrzała na lekko zdezorientowanego Loczka, złapałam go za rękę i wybiegliśmy z domu kierując się ku posiadłości One Direction. Po piętnastu minutach siedzieliśmy w wielkim, czarnym samochodzie chłopaków z Louisem za kółkiem. Liczyła się dla nas każda sekunda. Musieliśmy natychmiast tam dotrzeć. 
Gdy tylko samochód stanął na szpitalnym parkingu, obie z Dianą pobiegłyśmy do środka. Chrzanić pielęgniarki i lekarzy,wrzeszczących za nami. Rachel nas wzywała. Po cichu weszłyśmy do pokoju w którym samotnie leżała. W jej żyły zbita była gruba igła połączona z kroplówką. Oddychała normalnie,choć z jej płuc wydobywał się chargot. Poczułam jak do oczu znowu twego dnia napływają mi łzy. Na twarzy miała liczne siniaki, jej warka była rozcięta,a na czole miała biały plaster. Cała była w bandażach. Aż serce pękało mi na jej widok. Podeszłam bliżej niej i złapałam za jej przerażająco bladą dłoń. Otworzyła szkliste oczy. Wpatrywała się we mnie przez dłuższą chwilę. 
- Ja już nie chcę żyć.-powiedziała niemal szepcąc przez łzy. Zamarłam. Moja teraźniejszość legła w gruzach.

_________________________________________________________________
Witam was! Jak widzicie coś u Diany zaczyna się dziać, poczułam,że strasznie ją zaniedbuję i muszę w jej życiu troszkę namieszać <szaleńczy śmiech> Pewnie wiele z was zastanawia się co Rachel, pozostawiam was w niepewności. Musicie poczekać =) Chciałabym ten blog troszkę rozkręcić, mam też drugi...ale wczoraj dodałam na nim notkę tłumaczącą moje zaniedbanie go. Tematyka jaką tam powiewa jest zupełnie inna niż tutaj i o wiele ciężej mi się tam pisze. Poza tym właśnie chcę, jak już pisałam rozkręcić tą stronkę. 
Wiec tak! Jeżeli znasz osoby,które lubią czytać takie opowiadania o 1D to prześlij im link! Jeżeli czytasz to dodaj się do obserwatorów i zagłosuj w ankiecie! Z góry dziękuję! Następny rozdział pojawi się jak zobaczę pod tym postem 20 komentarzy, wiem,że was na to stać! Do zobaczenia z rozdziałem dziewiątym!
- Jerr.   

środa, 23 stycznia 2013

007. "Pół godziny temu Brytyjska Policja znalazła ciało dziewiętnastoletniej Rachel Dare..."

Gdy skończyłam pisanie mojej pracy semestralnej dopadło mnie okropne zmęczenie. Nie miałam siły ruszyć się z miejsca, a co w ogóle pójść do Harrego. Zmęczona rzuciłam się z impotentem na moje łóżko i oparłam głowę o miękko poduszkę. Jeszcze rankiem Harry tu spał. Zmęczona wyciągnęłam rękę po mój telefon,który leżał na szafce nocnej. Wybrałam numer Loczka i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Odezwał się po pierwszym sygnale,jakby kurczowo czatował przy telefonie, czekając na to kiedy się odezwę.
- No hej..-zachrypiałam zmęczonym głosem. Niesamowicie zaczęła boleć mnie głowa.- Bardzo Cię przepraszam,no ale nie dam rady wyjść. Piekielnie,źle się czuję... Przepraszam Harry.
- Oh, przestań! Nie przepraszaj mnie za to,że źle się czujesz!.-powiedział spokojnie.- No nic się nie stało przecież... Spotkamy się jutro, po zajęciach? Może przyjechać po Ciebie, pod uczelnie?
- Chce Ci się?
- Oczywiście.
- No to nie mam nic przeciwko... Dziękuję. Wiesz co idę wziąć coś na ból głowy i chyba się położę u Diany.
- Odpoczywaj, Carls. Buziaki. Louis Cię pozdrawia!
- Też go pozdrów. Do jutra.
- Do jutra!-rozłączyłam się. Czułam się wypompowana ze wszelkich sił. Nagle zaczęło mną trząść z zimna. Założyłam gruby,bawełniany sweter i zeszłam na dół po tabletki. W salonie siedziała Dina i oglądała jakąś komedię  romantyczną. Wyjęłam opanowanie tabletek na ból głowy i grypę z apteczki, wlałam sobie do kubka gorącej herbaty i usiadłam koło mojej przyjaciółki, okrywając nas kocem.
- Nie idziesz do Harry'ego?
- Nie mam siły,czuję się kompletnie wypompowana.. Jakaś masakra, czuję,że choroba mocno się mnie trzyma i za wszelką cenę chce mnie zawlec do łóżka.-powiedziałam przez zatkany nos. No pięknie, jeszcze kataru mi brakowało! Myślałam,że po prostu się rozpłaczę,a było tak dobrze!Pociągnęła zawiedziona nosem i oparłam twarz o dłoń. Oglądałyśmy film w milczeniu,dla odmiany był on przyjemny, niż horror który oglądałam dzisiaj w kinie z Harrym.- Ej, kiedy Rachel poszła do domu?
- Bo ja wiem... Chyba gdzieś po dwudziestej.
- Nie bała się iść sama?-miałam okropnie złe przeczucia. A może tak fatalnie się czułam,że wszystkie sprawy dla mnie takie były?
- Powiedziała,że chce się przejść. Proponowałam jej,że ją odwiozę,ale wiesz jak z nią jest jak się uprze.-pokiwałam głową. Była już dwudziesta pierwsza, Rachel powinna już dawno dojść do domu. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni, może ona nie lubi gdy ktoś ją kontroluje,ale ja musiałam po prostu to sprawdzić.- Co robisz?
- Sprawdzam czy dotarła do domu bezpiecznie.-odpowiedziałam wsłuchując się w sygnał. Cholera, poczta głosowa. Zdenerwowana wybrałam numer telefonu domowego. Cisza. Nikt nie odbierał. Logan wyjechał,a ona powinna być już w domu. Spojrzałam wymownie na moją przyjaciółkę, patrzyła na mnie pytająco. Nadal zdenerwowana faktem,że Rachel nie odbiera zadzwoniłam do Harry'ego. Chociaż on raczył odebrać.
- Coś się stało?
- Właśnie nie wiem... Dzwonię do Rachel od pięciu minut, nie odbiera, chyba nie wróciła do domu,a powinna już być. Boję się o nią, mam bardzo złe przeczucia...
- Nie martw się, Rachel to już duża dziewczynka... Nie da sobie w kaszę dmuchać.-głowa do góry.- Na pewno nic się nie...-zamarł. Głucha cisza w telefonie. Nagle wrzask. Wstrzymane oddechu kilku ludzi. Napięcie wyczuwalne przez słuchawkę telefonu.- To nie możliwe...
- Harry co się dzieję?
- Rachel.. To nie może być ona...
- HARRY?!
- Włącz kanał 45. Wiadomości.-czułam jak ręce mi się trzęsą. Serce podchodzi do gardła. Zimny pot spływa po mych plecach razem z dreszczem. Wstrzymuję oddech. Wsłuchuję się w wiadomości. Nie! To nie możliwe.
- "Proszę Państwa, pół godziny temu Brytyjska Policja znalazła ciało dziewiętnastoletniej Rachel Dare, córki słynnego biznesmena Roberta Vincenta Dare i słynnej aktorki Lucianny La Compartlle. Dziewczyna została bestialsko zgwałcona i porzucona na skraju pobliskiego lasu. Jej stan jest fatalny, prawdopodobne,że nie przeżyje dzisiejszej nocy. Rodzina zjechała się już na miejsce, służba ratunkowa właśnie odjechała z miejsca zdarzenia. Policjanci badają teren,szukając poszlak. Prawdopodobne winowajcą jest ścigany już od ponad roku, gwałciciel Tomas Vega. Z akt,które możemy przeczytać policja wywnioskowała,że jego ofiary się zupełnie przypadkowe, jednakże są to młode kobiety w wieku od 17 roku życia do 28. Ostatni gwałt odnotowano miesiąc temu w  Bristolu, podczas tego ataku zmarła studentka prawa Anna Wisher. Policja oznajmiła,że nie pozostawi tej sprawy bez rozwiązania. Będziemy Państwa informować na bieżąco o stane zdrowotnym dziewczyny i poczynaniach śledztwa. Mówiła dla państwa Teresa Wisher."- Wysłuchałam audycji. Zamarłam. Łzy napływały do moich oczu. Moja przyjaciółka została zgwałcona i leży na łoży śmierci,a ja jedyne co potrafię to żałośnie płakać. Dlaczego ona? Przecież mógł zrobić to mnie,a nie jej! Usuwam się na posadzkę. Zimne płytki chłodzą przyjemnie moje gorące dłonie. Łzy odbijają się o nie z impotentem. Wydaje mi się,że to jedyny odgłos podczas tej głuchej ciszy. Zapada milczenie. Brak mi powietrza. Moje płuca wypełniła wściekłość,która rozpycha je od środka. Gorączkowo próbuję nabrać powietrza. Zanoszę się. Znowu ta myśl. Dlaczego on? Wrzeszczę nieopamiętana! Mogłam być na jej miejscu! Dlaczego?! Znowu uroniłam łzę, chociaż tak naprawdę już nie potrafiłam ani jednej uronić. Poczułam jak czyjeś silne ramiona obejmują mnie. Ktoś próbuje mnie uspokoić,ale do mnie docierają tylko stłumione dźwięki. Głęboko płacz przeradza się czkawkę. Na nowo mogę oddychać. Ale po co mi to? Wolę już umrzeć niż żyć z świadomością,że moja przyjaciółką umiera. Że ktoś ją zranił. Bez karnie obmacał i wepchnął w nią to.. coś.
- Nie możliwe.. To nie Rachel... Ona nie mogła! To moja winna!
- Cii... Caroline... Cii... będzie dobrze... Rachel jest twarda, przeżyje.
- To moja winna... mogłam zostać w domu, mogłam ją odwieźć...
- Caroline... Spokojnie...-kołysał mną, trzymając nadal w ramionach. Czułam się bezpieczna,ale za jaką cenę? Próbowałam się opanować. Spokój. Uspokój się. Ona Cię teraz potrzebuje. Zaczęłam się chwiać, wstałam. Moje nogi były jak z waty, ledwo utrzymywałam się. Harry mnie objął. Rachel mnie potrzebowała. I to trzymało mnie przy życiu. Nie zawiodę jej.

* Z PERSPEKTYWY DIANY *

To jest po prostu nie możliwe! To się nie stało na prawdę! Rachel jest u siebie,pewnie telefon jej się rozładował. Albo jest w sklepie i nie słyszy dzwonka. Wszystko jedno co teraz robi,ale to na pewno nie jest ona! To nie ją wiozą teraz do szpitala. To nie ją będą próbować odratować. To nie ją idziemy teraz odwiedzić. Harry postanowił,że nie pozwoli nam jechać w takim stanie do szpitala. Razem, ja, Caroline i on byliśmy już w drodze. Każda sekunda dłużyła się w nieskończoność. Carls cały czas płakała. Siedziała z podwiniętymi kolanami pod brodą i patrzyła w szybę zalewając się łzami. Harry miał zaciętą minę. Jedną ręką trzymał za kierownicę,a drugą głaskał po plecach moją przyjaciółkę. Jak dobrze było by mieć kogoś takiego jak Styles... Kogoś kto zawsze będzie przy mnie.. Zawsze mnie pocieszy. Zawsze przemilczy, gdy ja będę milczeć. Zawsze będzie wspierać i zawsze będzie czekał,aż przestanę płakać. Było by niesamowicie mieć kogoś takiego.. Niall... On by mógł być tym jedynym,ale różnimy się bardzo znacząco. Poza tym on kocha jedzenie. Nie widzę swojej przyszłości z nim... Jest po prostu taka... inna.. Przestań! Nie możesz teraz myśleć o czymś takim. Nie możesz! Twoja przyjaciółka jest na pograniczu światów... A ty? Zajmujesz się miłością. Ale przecież to nie moja winna.... Zawsze doszukiwałam się nieuchwytnego... Gdybym mogła tylko poznać mężczyznę moich marzeń.. Wiedziałam,że taki istnieje... Ale on z innego świata... Ze świata *nieumarłych*...

* Z PERSPEKTYWY CAROLINE * 

Siedziałam oparta o chłodną, szpitalną ścianę. Koło mnie wytrwale siedział Harry, trzymał się kurczowo mojej dłoni, nawet nie myślał żeby ją puścić. Diana zrozpaczona chodziła w tą i w tamtą spoglądając bezradnie na białe ściany. Zadzwoniłam do Logana, tak ciężko było mi o tym wszystkim mu powiedzieć. Powiedział,że jak najszybciej postara się załatwić bilet i wróci. Już czułam co on musi przeżywać. Jak bardzo go to dotknęło. Słyszałam w jego głosie żal i rozpacz. Powtarzał w kółko,że to jego wina,a prawda była taka,że każdy zawinił. Nie tylko ja, Diana, Harry czy Logan... Wszyscy pozwoliliśmy by to wydarzenie miało miejsce. Rodzina mojej przyjaciółki zdążyła się już zjechać. Pan Dare i jego była żona (nawiasem mówiąc nie są już małżeństwem od czternastu lat). Przyjechali również chłopaki z 1D. Liam gadał z pielęgniarką i próbował się czegoś dowiedzieć,a reszta razem z Niallem próbowała wyciągnąć z automatu żelki. Siedzieliśmy w ciszy,czekając aż przyjdzie lekarz. Wszystko wydawało się takie mdłe,jakby mgła pełna żalu i bólu wszystko przysłaniała,nie dając promykom szczęścia i nadziei przebić się przez jej tumany. Oparłam głowę o Harry'ego i zamknęłam oczy. Byłam kompletnie wykończona.. Chciałam tylko odpocząć i zapomnieć.. Nagle ktoś mną potrząsnął. Otworzyłam oczy. Przede mną klęczała Diana, całą blada i roztrzęsiona.
- Lekarz idzie, szybko wstawaj!-pobiegłam za nią nie zważając na innych ludzi. Mijałam ich rozpędzona,nie liczyło się już teraz nic... Lekarz stał w auli i rozmawiał z ojcem Rachel.
- Jej stan jest stabilny,ale straciła wiele krwi przez pobicie. Ma wstrząśnienie mózgu i liczne siniaki. Policja znalazła ją w idealnym momencie, gdyby spóźnili się o pół godziny... było już by po dziewczynie.-wysłuchaliśmy jego komunikatu w ciszy i w spokoju.
- Jak długo będzie tu leżeć?-zapytała Diana.
- Myślę,że tydzień wystarczy.. Oczywiście po powrocie do domu będzie wymagana opieka nad nią i dozór psychologa... Osoby,które doświadczyły gwałtu są skłonne do myśli samobójczych. Często obwiniają siebie za to co się stało.. A tak nie powinno być.
- Możemy ją zobaczyć?-zadałam drżącym głosem.
- Przykro mi,ale dzisiaj jest to nie możliwe. Zapraszam jutro w godzinach od 10-19.-pokiwałam głową na znak,że rozumiem. Podziękowaliśmy za wszystko i wyszliśmy z tego przeklętego szpitala. Harry zadeklarował się,że zostanie ze mną trochę. Weszliśmy do domu. Nikt się nie odzywał. Diana poszła do swojego pokoju, gdy wchodziła po schodach wybuchnęła płaczem. Sama nie mogłam się powstrzymać i wtuliłam się w Harry'ego, łzy spływały mi po policzkach,objął mnie mocno i nawet nie zauważyłam kiedy moje stopy oderwały się od ziemi. Hazza zaniósł mnie do mojego pokoju i położył na łóżku, zasłonił rolety i zgasił światło. Spojrzałam na cyfrowy zegarek ustawiony na szafce nocnej. Była 2;37 w nocy. Harry położył się koło mnie i mocno przytulił.
- Zostanę z tobą.-oświadczył.
- Nie musisz...
- Owszem,muszę. Nie zostawię Cię samej.-jeszcze mocnej przywarłam do niego. Nie chciałam go o to prosić,ale wiedziałam,że jeśli zostanę sama prędzej czy później nie wyrobię sama ze sobą i zapłaczę się na śmierć.
- Dlaczego jej to zrobił?-wydukałam przez łzy.- Dlaczego musiało paść na Rachel?
- Widocznie tak miało się stać... To nie jej wina. Znalazła się we niewłaściwym miejscu, o niewłaściwym czasie. Pozostało nam tylko czekać, Carls. Ta sprawa się wyjaśni. Ja Ci to obiecuję. Niech tylko ktoś spróbuje dotknąć Ciebie... Dorwę gnoja i go zabiję.

____________________________________________________________________
Witam moich czytelników,którzy są tak niesamowici,że pobijają wszelkie rekordy! Dzisiaj nie zamierzam was już szantażować i żądać od was liczby komentarzy za rozdział. Chociaż przyznam,że było by mi okropnie miło gdyby pod tą notką pojawiło się 20 komentarzy, ahh moje marzenie! Jeżeli tak by się stało to może... szybciej dodam rozdział? Może zamiast w poniedziałek to w weekend? Mam nadzieję,że mnie nie zabijecie z tego powodu,że właśnie zgotowałam Rachel okropny los... Ale nie martwcie się... Nie długo Diana kogoś znajdzie, Caroline nie będzie do końca szczęśliwa...a reszta zespołu, no cóż... Odnajdzie swoje zaginione połówki. KOMENTUJEMY!
Pozdrowionka.
a i macie wytłumaczenie z fragmentu monologu Diany
* nieumarłych * - Z języka angielskie jest to słówko "undead"- nieumarli/nieumarły. Diana opowiada o mężczyźnie z tego świata... Jeżeli czytaliście lub wiecie coś o mnie, to właśnie to słowo często się pojawia w pewnej nazwie.. Tak więc macie taką malutką zapowiedź co do przyszłości Blondynki! Teraz tylko pozostaje zastanowić się z kim Jerr spiknie najlepszą przyjaciółkę Caroline. :)

PS; Pytacie się mnie kogo są te oczy na banerze, odpowiadam- moje :) 

wtorek, 22 stycznia 2013

006. "Chodź tu skarbie! Inaczej wszystkie twoje majteczki skończą w kiślu i nawet Harry Ci nie pożyczy! "

Obudziłam się rano w moim łóżku. Potarłam oczy i wyspana przeciągnęłam się na łóżku. Obróciłam się w prawo i napotkałam na mój własny, prywatny grzejniczek. Harry smacznie chrapał wtulony w moją aksamitną poduszkę. Nie miał na sobie kompletnie niczego, oprócz białych bokserek w trójkąciki i kółeczka. Jego niesforne loczki opadały na niewinną twarz, sapnął głośno i przewrócił się na plecy przy czym uderzył mnie niechcący ramieniem. No, teraz już całkowicie nie było opcji by po cichu wstać i się ogarnąć. Oparłam głowę o poduszkę i zamknęłam na chwilę oczy i gdy na nowo je otworzyłam ujrzałam uśmiechniętą twarz Hazzy nade mną. Głaskał mnie po głowie i gdy spostrzegł się,że już wstałam- czule pocałował w czoło.
- Dzień dobry- zaświergotał.- Jak się spało.-pocałował mnie w szyję.
- Ahhh... Bardzo dobrze,a tobie?
- Idealnie! Nic dziwnego... Miałem przy sobie Ciebie, Carls.-znów sprawił,że się uśmiechnęłam. Pochylił się nade mną i złożył na mych ustach delikatny pocałunek, przyciągnęłam go mocnej do siebie tak,że nasze ciała ocierały się wzajemnie o siebie. Nie było barier. Cisza, spokój, ja, Harry, pocałunek... wieczność. Coraz mocnej przywieraliśmy do siebie. Coraz bardziej nie mogliśmy się od siebie oderwać. Chłopak obrócił mnie na tyle,że teraz to ja byłam nad nim. Leżałam na jego nagim torsie nadal obdarowując go pocałunkami. Brakowało powietrza. Trudno. Harry był moim powietrzem. Odsunęłam się minimalnie i spojrzałam w szmaragdowe tęczówki przeszywające mnie od środka.- Chodźmy na dół, mam ochotę wszystkich pobudzić. Wstaliśmy z łóżka. Podeszłam do szafy i założyłam TO, Harry nie miał w co się ubrać więc pozostało mu na nowo wbić się w kostium Magic Mike. Nadal nie mogłam przestać się śmiać gdy tylko na niego spoglądałam. Zeszliśmy trzymając się za ręce na dół. Na kanapie, w salonie spali Liam z Zayanem, a na podłodze pod nimi Alex i Claudia. Logan z Rach rozłożyli się na wielkim, białym fotelu. Eleanor razem z Louisem opierali się o ścianę,a Diana i Nialla nie wiadomo gdzie się podziali. Możliwe,że jakimś cudem udało im się przyczłapać na górę, do pokoju dziewczyny. Postanowiłam,że to później sprawdzę. Spojrzałam na Harrego, wydawał się rozbawiany widokiem pół przytomnych znajomych. Na myśl przyszła mi jedna myśl. Poprosiłam Loczka by poszedł ze mną do kuchni i pomógł mi zrobić śniadanie dla wszystkich. Nie musiałam dwa razy powtarzać, od razu się zgodził. No tak, Loczek był urodzonym kucharzem. Postanowiliśmy przygotować jajecznicę na boczku i pieczony bekon. Hazza zajął się przygotowaniem tego pierwszego,a ja wyciągnęłam z szafki patelkę, masło i kawałki mięsa. Po pięciu minutach bekon skwierczał już na teflonowej powierzchni. Po zrobieniu śniadania,podaliśmy je na porcelanowych talerzach i zbudziłyśmy wszystkich,zachęcając ich do zjedzenia. Siedzieliśmy wszyscy razem.. zaraz! Nie ma Diany i Niall, miałam iść sprawdzić co z nimi! Szybko odsunęłam się z krzesełka i pobiegłam na górę. Widok jaki zastałam był przeuroczy! Moja blond przyjaciółka leżała na klatce piersiowej Irlandczyka i sapała cichutko przez sen. Miała na sobie swoją flanelową koszulkę z misiem Yogi i krótkie spodenki,a jej towarzysz snu był w samych, zielonych bokserkach. Zaśmiałem się i postanowiłam ich obudzić. Może woda? Nie to za drastyczne... Czekajcie! Czemu nie? Na paluszkach przeszłam do łazienki Diany, złapałam za kubeczek stojący na umywalce, nalałam do niego zimnej wody i po paru sekundach stałam na nimi. Trzy.. dwa... jeden! Caroline Wish zaraz zostanie zabita! Diana wrzeszczała w niebo głosy, waląc pięściami w materac łóżka. Horan siedział niepewnie na nim i chyba nadal nie rozumiał co się stało. Blondynka wstała z łóżka i spojrzała na mnie z wściekłością. No to już po mnie!
- Caroline!!!!!!!!-zaczęła mnie gonić. Zbiegłam szybko po schodach i ruszyłam w kierunku jadalni. Biegałyśmy do około stołu. Znajomi patrzyli na mnie mega rozbawioną i mocno poirytowaną, mokrą Dianę ze śmiechem.- Chodź tu skarbie! Inaczej wszystkie twoje majteczki skończą w kiślu(nie wiem jaka jest forma do tego <dopisek autorki>)  i nawet Harry Ci nie pożyczy!
- Hazza! Pomocy!-zawołałam chowając się za jego plecami. Właśnie skończył myć swój talerz i z mokrymi łapami stał naprzeciwko mojej wściekłej przyjaciółki.- Miśku no! Zaraz mnie zabije!- myślałam,że Diana już odpuściła. Podeszłą do lodówki i wyjęła coś z niej. Była to metalowa tuba z niebieską etykietką. O nie! Już po mnie. Dziewczyna odetkała opakowanie. Pisnęłam.
- No to smacznego, kochani!- i wytrysnęła prosto w nas bitą śmietaną. Najbardziej dostało się Harry'emu, biedaczek.. Ja schowałam się za nim i nic mi praktycznie nie było. Chłopak został pokryty całkowicie lepiącą się pianką. Moja przyjaciółka zwijała się na podłodze ze śmiechu,no przyznam widok zdezorientowanego Stylesa był dobijający. Uściskałam go.
- Mój rycerz!- zlizałam mu językiem bitą śmietanę z policzka i soczyście pocałowałam w usta. Zaśmiał się.
- Wiesz... Chyba pójdę się przebrać do domu... Jestem cały... słodki?
- I to bardzo, miśku!
- Muszę iść, przyjdę do Ciebie później.
- No my też się zbieramy!-powiedział Liam. Wyglądał na mocno zmarnowanego.- Chłopaki, dupery do góry, idziemy. Raz-dwa, raz-dwa!-wyszli pośpiesznie. Harry pocałował mnie na pożegnanie, brudząc mnie przy okazji śmietanką. Posprzątałyśmy z Rachel i gdy skończyłyśmy Alex, Claudia i Logan musieli się już zbierać. Chłopak Rachel miał jutro wylot do LA gdzie kręcił zdjęcia do filmu. Długo żegnał się ze swoją dziewczyną, szatynka uroniła parę łez i obiecała,że przyleci do niego może za jakieś dwa tygodnie. Gdy wszyscy wyszli, zostałyśmy tylko we trzy.
- To jak... Ty i Harry jesteście razem?-zapytała.
- Tak!-pisnęłam podekscytowana. Opowiedziałam im wszystko o wczorajszej nocy. O tym jak Liam powiedział,że kocha mnie jak siostrę, o wyznaniu Harry'ego i o tym jak się zgodziłam na bycie z nim. Byłam taka szczęśliwa. On był chłopakiem moich marzeń. Mimo,że nigdy go nie lubiłam jako fanka i mimo tego,że nie miał dobrej opinii w świecie fleszy to potrafił zawrócić mi w głowie w ciągu tych paru tygodni.- A ty Diana? Jesteście razem z Horanem?
- Nie do końca... Jest słodki i w ogóle... Ale nie wiem czy czuję do niego coś porządnego.Rozumiecie, prawda? On mnie kocha, bynajmniej tak powiedział wczoraj,ale muszę to wszystko przemyśleć na spokojnie. Rozumiecie, prawda?
- No jasne kochanie!
- Jak myślisz, Carls... Za trzy dni walentynki... Harry coś wymyśli?
- Nie wiem! Ale to będzie piękne święto! Tak czuję! 


* Z PERSPEKTYWY HARRY'EGO *

Właśnie wyszedłem z kabiny prysznicowej. Założyłem swój niebieski szlafrok i poczłapałem do pokoju. Moje biedne włosy... Musiałem je umyć bo Diana, ta zwariowana przyjaciółka mojej dziewczyny przysłodziła mnie bitą śmietaną. Lekko poirytowany wyciągnąłem z szafy czarne spodnie, podkoszulkę i fioletową bluzę z napisem JACK WILLS. Ubrany poszedłem na dół. Przy stole siedział Zayn i czytał jakąś gazetę. 
- Ty, piękny! Nie wiedziałem,że umiesz czytać.-zaśmiał się,ale nie oderwał wzroku od druczku.- Pewnie to jakieś porno,albo coś.... No Zayn! Czemu mnie olewasz? Chcesz żebym się załamał? Zamknął w sobie? Kto Ci będzie popierdalać do sklepu po żel do włosów,jak nie ja?- Malik spojrzał na mnie rozbawiony do łez. Odłożył gazetę i zabrał się za jedzenie swojego jabłka.
- Dobrze Hazza.. odezwałem się.
- Już lepiej! Co tam słychać, wpadła Ci jakaś koleżanka Carls na imprezie?
- Claudia jest śliczna... Ale nie wydaję się na inteligentną... chociaż...
- Czepiasz się.
- A ty jesteś już z Caroline?
- Tak- wyszczerzyłem się do niego.
- Uuuuuuuu... Ale wiesz... kochasz ją?
- Czemu pytasz?
- Bo wydaję się jakby ona Cię kochała.
- Zayan nie mam głowy na takie rzeczy..
- Ale tutaj to krótka piłka. Kochasz. Tak czy nie?
- Nie wiem,okej?! Sam nie wiem! Zawsze tak robię. Chcę coś poczuć. Nie tylko ucisk na dole,ale i w sercu. Zayn, wydaje mi się,że ja ją pokochałem,ale jest za wcześnie bym to potrafił stwierdzić. Muszę się przekonać. Wiem tylko,że odkąd ją poznałem nie potrafię przestać o niej myśleć. Tak mocno wtopiła się w moje życie,że stała się rutyną. Jest pierwszą i ostaniom myślą mojego dnia! Jest powietrzem- pokiwał głową.
- Kochasz ją.- odparł z uśmiechem. Pokiwałem głową.
- Chyba tak.- wyjąłem telefon z kieszeni spodni i napisałem wiadomość do Caroline. Nie mogłem wytrzymać już tej rozłąki.

* Z PERSPEKTYWY CAROLINE * 
Siedziałam sobie wygodnie na kanapie oglądając telewizję gdy dostałam sms-a od Harry'ego. Z uśmiechem otworzyłam wiadomość.

" Miśku! Ty i ja równa się kino! Za godzinkę wpadnę! xx" 
" Już nie mogę się doczekać x"


- Dziewczyny! W co ja mam się ubrać?!

- Cooo?!
- No ja i Harry idziemy do kina! W co mam się ubrać?
- Hmmm.. może pożyczyć Ci tę ładną, kremową sukienkę z koronki?
- Pożyczysz mi ją? Przecież to święta sukienka! Ma swoje własne, prywatne miejsce w szafie!
- Mogę Ci ją pożyczyć...
- Przecież ona jest dla Ciebie jak dziewictwo !
- Które kiedyś trzeba stracić...-powiedziała Rach.
- Ty się nie odzywaj nawet.-pokazałam jej język.- Ty je tracisz co noc z Loganem.- zaśmiała się.- Dobra, teraz powaga! Mogę pożyczyć od Ciebie tą sukienkę?
- Ohh, no chodź już!- poszłyśmy na górę do jej pokoju. Diana była nowatorką klasycznych wnętrz. Kochała biel i wszystko co spokojne. Na środku jej pokoju stało łóżko z baldachimem, a po bokach białe, antyczne komody. Włochaty dywan i toaletka po prawej,metalowy stojak imitujący te na których projektanci projektują ubrania, po lewej. Blondynka wyjęła z szafy, zapakowaną w przeźroczysty pokrowiec sukienkę i obdarzyła ją wielbiącym spojrzeniem. Uściskałam moją przyjaciółkę, złapałam za wieszak i poszłam do łazienki. Dobrałam jeszcze do tego kremowe szpilki i dodatki. I właśnie w ten sposób wyglądałam TAK. Wyszłam z pomieszczenia i pokazałam się dziewczyną. Pisnęły z zachwytu.
- Harry jak Cię zobaczy, będzie chciał Cię od razu rozebrać.-skomentowała jednogłośnie Rachel.
- Poczekamy zobaczymy...-zaśmiała się i obdarzyła mnie spojrzeniem typu "If you know what i mean". Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. To pewnie on! Poszłam szybko by je otworzyć i rzeczywiście! To był on. Pocałowałam go w policzek i wyszliśmy razem. Postanowiliśmy przejść się spacerkiem do serca miasta.Po dziesięciu minutkach byliśmy już na miejscu. Pod kinem stała grupka ludzi- pewnie dzisiaj miała miejsce jakaś wielka premiera filmowa.
- Hej, Harry! To twoja dziewczyna?-krzyknął jeden z paparazzi. Mój chłopak tego nie skomentował,trochę było mi przykro ale rozumiałam to. Nie chciał kolejnego skandalu. Ścisnął moją dłoń, może troszkę za mocno nadal przedzierając się przez tłum i wprowadził mnie do środka.
- Nie dają mi żyć.-skomentował ponuro gdy znaleźliśmy się w środku. Nic mu nie odpowiedziałam. Sama dobrze wiedziałam jak to jest. Czasami gdy siedziałam w kawiarni lub chodziłam z dziewczynami po sklepach wyskakiwali po prostu z każdej strony i niczym czerwone mrówki atakowali stosem pytań. Raz zrobili mi zdjęcie jak ubrudziłam się sosem słodko-kwaśnym i robili z tego aferę na cały Londyn. Staliśmy z Harrym przed plakatami promocyjnymi.- To na co idziemy?
- Hmmm... może jakiś horror, mam ochotę się bać.
- No dobra... może "Kronika Demonów"
- Oki.-kupiliśmy bilety, popcorn z colą i poszliśmy do sali. Usiedliśmy w ostatnim rzędzie. Rozejrzałam się po sali. Byliśmy kompletnie sami, zaśmiałam się i powiedziałam o tym Hazzie. Film się zaczął, przez pierwsze pół godziny akcji ciągnęła się i ciągnęła... Gdy nagle za szafy wyskoczył seryjny morderca. Darłam się jak opętana,a Harry razem ze mną. Uspokoiłam się po czasie i przytuliłam mocno do niego. Całował mnie w czoło i po szyi. W końcu, okropnie straszny film się skończył. Pośpiesznie wyszliśmy. Idąc drogą powrotną trzymaliśmy się za ręce rozmawiając na temat filmu.
- Co będziesz robić jak wrócisz do domu?-zapytał.
- Hm.. muszę dokończyć moją pracę semestralną. 
- Musisz?
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Chodź do mnie!
- Harry no! Nie mogę!
- Proszę!
- Harry...
- Chyba już wiem jak zrobimy! Ile Ci zostało do napisania tej pracy?
- No pozostały my do napisania trzy, ostanie akapity na temat Wojny Trzynastoletniej.
- Długo Ci zajmie to pisanie?
- No tak z dwie godzinki...
- Przyjdź do mnie za dwie godzinki,dobrze?
- Zastanowię się.- uśmiechnął się do mnie. Staliśmy na werandzie mojego domu, Harry opierał swoje dłonie na mich biodrach, zarzuciłam mu ramiona na szyję. Staliśmy stykając się ze sobą czołami. Czułam,że Diana już się nam przygląda za okiennic drzwi. Pocałowałam go delikatnie i wyplątałam się z jego objęć.- Wpadnę wieczorem!-uśmiechnął się do mnie i ruszyłam w  kierunku swojej ulicy. Wpadłam do domu szczęśliwa i gotowa jak najszybciej skończyć moją pracy by spotkać się z Harrym. Tak jak się spodziewałam moja przyjaciółka stała na ganeczku i od razu zaczęła mnie wypytywać o relację z wyjścia do kina. Odpowiedziałam jej,że to była zwyczajna randka i tyle. Rozebrałam się ze wszystkiego, oddałam Dianie sukienkę i w bieliźnie pobiegłam na górę. Przebrałam się w to co miałam na sobie rano i zabrałam się do robienia mojej pracy. Przecież już za chwilę miałam zobaczyć się z Loczkiem.

________________________________________________________________________
Hej! Dotrzymuję złożonej obietnicy i oto jest rozdział szósty! Mam nadzieję,że wam się spodoba!
Zapraszam do zadawania mi pytań na ask.fm KLIK :) No to co kochani? Kolejna umowa? Dodam rozdział jeżeli pojawi się 15 komentarzy, potraficie pobić tę liczbę? Z 10 wam się udało! Więc obiecuję,że dodam kolejny rozdział gdy pod tym postem pojawi się 15 komentarzy! Pozdrowionka!
- Jerr.  

niedziela, 20 stycznia 2013

005. " Czy jest chociaż cień szansy.. Cień szansy,że gdybym zadał Ci to pytanie... zgodziłabyś się?"

Plan był następujący i każda z nas się z nim zgadzała. Był piątek, godzina 14;37,stałyśmy na środku galerii handlowej. W dwie godziny miałyśmy zakupić wszystkie potrzebne rzeczy do wypełnienia zaplanowanej sprawy. Rozdzieliłyśmy się. Diana- jak to ona, miała zająć się sprawami dotyczącymi jedzenia. Jeździła metalowym wózkiem między rzędami półek, wrzucając do niego wszystko co jej napotkało się na rękę. Rachel była odpowiedzialna za dekoracje- balony, brokatowe serpentyny, świecące lampeczki i tak dalej.

Ja miałam załatwić jakąś muzykę, wiedziałam już jakie płyty, jakich zespołów kupię. Tak się złożyło,że los się do nas uśmiechnął- tydzień temu miała miejsce premiera nowej płyty Hollywood Undead  w UK, zespołu którego kochałyśmy ponad wszystko. Cóż,czas się przyznać... każda z nas znała na pamięć, każdą ich piosenkę. Stałam przy stoisku z płytami, trzymając już jedną w ręce. Zastanawiałam się nad Gym Class Heroes i Linkin Park. Złapałam za pozostałe dwa albumy i podeszłam do kasy, kolejka była spora... ciągnęła się i ciągnęła... znużona staniem przed tabunem ludzi postanowiłam się skoncentrować. Spojrzałam na osobę,która stała za mną. Niewątpliwie była to dziewczyna-rude włosy spadały kaskadami lodów na biała koszulkę w serca i jakiś tam napis. Chwilka. No chyba padnę ze śmiechu... nie uwierzycie jaki miała napis. "Marry me, Harry Styles!" Zaczęłam się zwijać ze śmiechu,a ludzie z kolejki patrzyli na mnie jak na opętaną, brak krzyża i egzorcysty chronił mnie przed publiczną scenką, dziewczyna stojąca przede mną odwróciła się i zlustrowała mnie od góry do dołu. Miała piegowatą twarz, a na nosie, wielkie okulary z grubymi szkłami, uśmiechnęła się do mnie z wyższością ukazując zęby zakute w aparat na zęby. No tym bardziej myślałam,że rozpłaczę się ze śmiechu. Trzymała kurczowo przy klatce piersiowej płytę jakiegoś zespołu-nie wątpliwie było to One Direction, zezowała oczami i wydęła usta w dzióbek,który miał mi pokazać jak bardzo moje zdanie jest jej obojętne, spojrzałam na nią z ironią i rzuciłam spojrzenie typu "I co? Myślisz,że jesteś w stanie mi coś zrobić?" Dziewczyna załapała,że chyba nie warto zaczynać ze mną zażartej kłótni i się odwróciła. Zadowolona przeszłam do wolnego stanowiska z kasą. Podałam ekspedientce płyty i zapłaciłam. Wyszłam ze sklepu muzycznego i poszłam poszukać Diany i Rachel. Umówiłyśmy się przed kawiarenką. Gdy tylko się spotkamy,miałyśmy pójść na zakupy odzieżowe w poszukiwaniu jakieś strojów na jutrzejszy dzień... Okazało się,że pierwsza wyrobiłam się więc usiadłam na ławeczce i zaczęłam studiować listy piosenek z płyt. Zapowiadało się świetnie! Wiecie,może przedstawię wam w końcu o co chodzi z tajemniczym planem Rachel? No więc tak, moja kochana przyjaciółka uznała,że w bardzo łatwy sposób można się dowiedzieć co chłopaki mogą do mnie czuć. Czy Harry chce być tylko przyjacielem,a Liam był tylko odurzony alkoholem i to co zrobił pod moim oknem było tylko i wyłącznie wygłupem. Postanowiłyśmy zorganizować imprezę z przebierankami u mnie w domu, zaprosimy chłopaków i paru naszych znajomych, dlatego też potrzebne były nam te dzisiejsze zakupy. To były jedyne wyjście,może trochę powiewające desperacją,ale jedyne. Nie miałam innego sposobu na rozszyfrowanie Loczka i jego przyjaciela. Po dziesięciu minutach przyszły dziewczyny, musiały już zanieść swoje zakupy do auta bo żadna z nich nie miała w ręce żadnej siatki z zdobyczami. Schowałam płyty do torebki i ruszyłam w ich kierunku.
- To co, laski? Zakupy-zaśmiały się równocześnie. Złapałyśmy się za ręce i zaczęłyśmy buszować po sklepach. Przeszyłyśmy do jednego w którym bezpośrednio można było znaleźć każdy rozmiar od XS do XXXXL. Zaczęłyśmy przebierać w wieszakach, po czym wybrałyśmy po pięć kostiumów dla każdej. W sumie to nawet nie wiedziałam co za kostiumy wybrałam, błyszczące peleryny, korony i zmysłowe pod kolanka w stylu króliczków play boya. W końcu poczułam,że znalazłam idealny. Wyszłam z przymierzalni by pokazać się dziewczyną w stroju Jessie, kowbojki z bajki pod tytułem "Toy Story". Spojrzałam w lustro. Byłam zachwycona, stój leżał na mnie idealnie podkreślając moje atuty. Od razu wiedziałam,że muszę go kupić. Spojrzałam na moje przyjaciółki, one też już wiedziały w co się ubiorą. Rachel miała na sobie skąpy strój Wonder Woman, złote bransolety, srebrną opaskę na głowie, wyglądała niesamowicie! Diana postawiła na strój Kobiety Kot. Czarny strój z elastycznego materiały podkreślał jej talię, biodra i piersi. Dziewczyna założyła na głowę czarne,kocie uszy. Wszystkie wyglądałyśmy oszałamiająco, bez zastanowienia przebrałyśmy się i poszłyśmy zapłacić za nasze stroje. Postanowiłyśmy,że impreza będzie "dwu warstwowa", na początku przywitamy gości w naszych strojach,a jeśli którejś z nas zrobi się gorąco,po prostu pójdzie i przebierze się w przygotowane już przez nas kreacje. Zadowolone z wszelkich zakupów pojechałyśmy do mojego domu by zanieść zakupy i powoli zacząć dekorację domu. Przejeżdżając przez ulicę na której mieszkałam zauważyłam,że jeden z chłopaków kosi trawę. Był to Zayn, widać było,że coś mu się popsuło w kosiarce bo chodził wściekły w koło niej kopiąc w nią i przeklinając. Postanowiłam,że pomogę mu trochę. Znałam się troszkę na tym, maszyny nie były mi obce. Mój tata pracuje w podobnym serwisie naprawiającym takie urządzenia, gdy zawsze wracał do domu z pracy, przynosił różne silniki i grzebał przy nich. Wyszłam z samochodu,pozostawiając dziewczyny w środku i spokojnym krokiem podeszłam do Mulata.
- Hej,może potrzebujesz pomocy?-bardzo się zadziwił moją propozycją.
- Eeee... Znasz się na tym?
- Troszeczkę. Przynieś śrubokręt, otworzymy ją i zobaczymy co się stało,myślę,że jedna z śrubek się po prostu poluzowała.- uśmiechnęłam się do niego, nadal nieco zmieszany poszedł do domy by po chwili wrócić z krzyżowym śrubokrętem. podał mi go nie ufnie. Kucnęłam przy kosiarce i odkręciłam małym śrubokrętem klapę. Wszystko było tak jak powinno, dokręciłam delikatnie parę środek i znowu zamknęłam. Kazałam chłopakowi pociągnąć za sprzęgło. Maszyna od razu odpaliła,a silnik wydał przyjemy dźwięk. Po robocie. Zayan patrzył mnie z podziwem i uwielbieniem.
- Kobieto,gdzieś się ukrywała przez całe moje życie,co? Jestem Ci okropnie wdzięczny!
- Oh, nie ma problemu!
- Jak mam Ci się odwdzięczyć, gdyby nie ty to pewnie musiałbym dzwonić po serwis i zjechałaby się masa fotoreporterów, a nagłówki w gazetach były by takie "ZAYN MALIK I ZEPSUTA KOSIARKA!" "ZAYN NIE POTRAFI UPORAĆ SIĘ Z KOSIARKĄ?" "CZY ZAYN CZUJĘ COŚ WIĘCEJ DO TEJ MASZYNY?"- Zaśmiałam się.
- No co ty, nie musisz mi się odpłacać.-powiedziałam.- Ale wiesz... Hm, przyjdźcie jutro z chłopakami do mnie na imprezę z przebierankami, właśnie w taki sposób mi się odpłacicie.- chłopak rozpromienił się.
- No spoko, wpadniemy. Mamy coś ze sobą zabrać?
- Siebie. To mi wystarczy.
- To chyba najłatwiejszy punkt na liście-zaśmiał się. Miał bardzo miły śmiech.- Ale ja już nic nie piję! Koniec. Finito, później Harry będzie mnie katował tym swoim koktajlem... Fujjj- wzdrygnął się.
- Spokojnie, myślę,że będzie to kameralna imprezka. Będzie Diana, Rachel, Logan i jeszcze dwoje moich znajomych, więc nie martw się... No i jak Louis chce to może przyprowadzić Eleanor
- Przekażę mu! Czyli to przebierana impreza?
- Tak, dobrze by było żebyście się przebrali.
- No nie sprawy.. Na którą jutro?
- O szóstej.
- No dobra, idę. Do kończę koszenie tego trawnika.
- No papapa.-odeszłam od niego i wróciłam do mojego auta. Gdy wsiadłam dziewczyny w dziwny sposób się na mnie patrzyły. Jak bym była piratem z jednym okiem i hakiem,albo jakimś kosmitą. Ruszyłam dalej i po chwili stanęłam na podjeździe, pod moim domem. Wyszłyśmy z auta z masąąąą toreb. Ledwo zmieściłyśmy się w drzwiach. Po odłożeniu toreb na kafelkach poszłyśmy do salony by odpocząć. Od razu gdy usiadłam dostałam sms-a. Spojrzałam na telefon. Harry Styles. Uśmiechnęłam się mimowolnie.

Harry ; "Zayn mówił mi,że zostałem zaproszony na imprezkę. Za kogo się przebierasz? Chciałbym pasować do mojej przyjaciółki xx"  
Ja: "Nie powiem Ci :) To ma być niespodzianka. Zobaczymy się jutro! x"
Harry: "No wiesz co? Pewnie będziesz wyglądać zjawiskowo! x"
Ja: "Jasne Harry... Liam też ma zamiar przyjść?"
Harry;" Ta... a co?"
Ja:"Nic. Do zobaczenia jutro." 
Harry:" Dozo."

*** 
Do późnego wieczoru szykowałyśmy mieszkanie z dziewczynami na dzisiejszą imprezkę. Dochodziła piąta więc postanowiłam pójść się wykąpać i przygotować. Po gorącej kąpieli nadszedł czas na wyprostowanie włosów i związanie ich we warkocze. Końcówki przyozdobiłam czerwonymi kokardkami. Nałożyłam balsam na ciało i delikatnie nałożyłam różu na policzki. Różu nigdy za mało! W połowie gotowa przeszłam do mojej szafy i wyjęłam z niej foliową, długą torbę na ubrania. Wyciągnęłam go z niej i ubrałam się. Było świetnie! Cieszyłam się na myśl o tej imprezie. Może w końcu coś się zmieni. Może w końcu dowiem się czegoś więcej sama o sobie. Ha, to by było coś! Na wszelki wypadek przygotowałam sobie już sukienkę TĘ  i wyszłam z pokoju. Na dole ubrana już w swój kostium, stała Diana i wyczekiwała na gości. Pierwsi zjawili się Rachel z Loganem. Rachel tak jak planowała przebrała się za Wonder Woman,a Logan był Jacobem ze Zmierzchu. Miał gołą klatę na którą przyczepiono mu sztuczną sierść, krótkie dżinsowe szorty i trampki z Alll Star'a. Włosy miał przedłużane do ramion,czym naprawdę przypominał przyjaciela Belli Swam. Przeszliśmy razem do kuchni,ale zanim zdążyłam usiąść znów zadzwonił dzwonek. Otworzyłam je,a w drzwiach stały moje dwie koleżanki- Aleksandra i Claudia. Alex była królewną Śnieżką w gorącym wydaniu,a Claudia przebrała się za czarownice. Zaprowadziłam je do reszty i przystanęłam przy wieży. Włączyłam pierwszą piosenkę z nowego albumu Hollywood Undead. Diana właśnie w tym czasie kładła na stole przeróżne dania,które zdążyła zrobić od rana. Masa wystających palców z galaretek, jakiś mus z mózgu i wiele innych przerażających potraw. Gdzie się nie spojrzało, to z kątów wypełzały srebrne pająki zawieszone na żyłkach. Byliśmy już wszyscy prawie w komplecie, prawie bo było piętnaście po szóstej,a One Direction jeszcze nie było widać. Zdenerwowałam się. Zayan obiecał,że przyjdą. Nasz plan musi wypalić... jak nie.. to nie wiem. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do misy z misiami żelkami i nabrałam garść do dłoni. Gdy cała spięta konsumowałam kolorowe słodycze w końcu po mieszkaniu rozniósł się dzwonek. Wpakowałam resztę misiów i pobiegłam do drzwi. Na werandzie stało 5/5 członków 1D. Uśmiechnęłam się na ich widok i zaprosiłam. Dopiero teraz zauważyłam,że przyszła również Eleanor. Chłopaki wpakowali się do środka i od razu przeszli do salonu, gdzie już wszyscy na nich czekali. Postanowiłam się przyjrzeć im uważnie. Louis przebrał się za... ogromną marchewkę,a El. była Myszką Mike, Zayn był wampirem z nienaturalnym kolorem skóry,przypominającym z lekka Cappuccino, Niall przebrał się za Piotrusia Pana, Liam był Chudym z Toy Story,a Harry... Harry był... nie wiem kim on był! Przypominał mi jednego z gości, którzy występowali w jakimś filmie. Czekaj... Goła klata, obcisłe skórzane spodnie... kowbojki... indiańska kamizelka i kapelusz... No nie wieże!
- Hazza w coś ty się ubrał!?-wyjąkałam śmiejąc się głośno. Poprawił swój kapelusz i puścił mi spojrzenie pełne rozgoryczenia i namiętności, tak jak to robili bohaterowie filmu Magic Mike.- No po prostu nie wierzę! Przebiłeś wszystkie kostiumy!
- Czyli dostanę mega słodkiego buziaka od pani domu?-zaśmiałam się i automatycznie podeszłam do Loczka i cmoknęłam go w policzek. A co mi tam? Ostatnia taka noc podczas której wszystko mi wolno. Muszę dowiedzieć się w końcu prawdy. Spojrzałam na Liama, pasowaliśmy do siebie strojami. Obydwoje postawiliśmy na bohaterów z kultowej bajki dla dzieci. Chłopak popijał poncz z niezadowoloną miną. Uśmiechnęłam się do niego,ale on mnie zignorował. Zupełnie nie w jego stylu. Westchnęłam cicho i podeszłam znowu do wieży. Włączyłam muzykę na full i zaczęłam zachęcać wszystkich do tańca. Pierwszych muzyka porwała Rachel, Logana, Dianę i Alex. Tańczyli zwariowani na środku,a ja pstrykałam im zdjęcia, nagle ktoś podszedł mnie od tyłu i mocno przytulił. Miękkie loczki łaskotały moją twarz. Harry.
- Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? Wstawię na Twittera.
- No jasne.- stanęłam tuż przy nim, on złapał mnie w tali i pocałował w policzek gdy aparat zrobił zdjęcie. Od razu wstawił tweeta z podpisem "Z moją kochaną @Caroline_Real_Wish ♥" Od razu pod zdjęciem pojawiły się komentarze typu "To jesteście razem?" "Tworzycie piękną parę!" Harry zaśmiał się i pokazał mi co właśnie znalazło się w trendach. #Haroline ! Zaśmiałam się ludzie połączyli moje imię -Caroline z imieniem Harrego! Czasem ludzka głupota przekracza wszelkie granice. Pstryknęłam sobie z Loczkiem jeszcze parę zdjęć i przeszłam do reszty znajomych. Śmialiśmy się, tańczyliśmy, robiliśmy zdjęcia i jedliśmy! Zabawa była przednia,do czasu gdy Liam poprosił bym z nim poszła na chwilkę do jednego z pokoi. Weszliśmy do ciemnego pomieszczenia, odszukałam dłonią włącznika, nagle wszystko stało się widoczne. Liam miał smutną minę, byłam pewna,że nie wie od czego zacząść. 
- Caroline... Bardzo Cię przepraszam za to z oknem, to było nie dojrzałe! Nie wiem co mi odbiło w tedy.. serio... bardzo Cię przepraszam. 
- Oj, Liam! Nie ma sprawy!
- Serio, bardzo Cię lubię! Jesteś dla mnie jak młodsza siostra! Nie pozwoliłbym Ci zrobić krzywdy. 
- To urocze z twojej strony,ale nic się nie stało. 
- Po prostu chciałem to wszystko sprostować. Poza tym.. Hazza coś do Ciebie czuję... 
- Harry? 
- No tak, cały czas o tobie mówi, męczy nas,że nie może nic zrobić,że jesteście przyjaciółmi.. bla-bla-bla..-zaśmiał się podczas udawania głosu Harrego.- Pasujecie do siebie... 
- Heh, dzięki... 
- Na prawdę, głupio mi teraz Carls... Możemy być przyjaciółmi? 
- No jasne!-pierwsza sprawa zakończona teraz... Harry.Liam uśmiechnął się słodko i przytulił mnie. 
- Wyglądasz pięknie w tym stroju Jessie! Mam nadzieję,że tobie i Hazzie się ułoży! Będziecie świetną parą!

 Uśmiechnęłam się do niego.- To co? Wracamy na przyjęcie? 

-Dobra.-wyszliśmy razem z pokoju. W salonie zastaliśmy gości zajadających się ciastem i galaretką. Niall i Diana pochłaniali 


srebrne pająki z gumy,a Zayan popijał jakiś fioletowy napój,którego nazwy jakoś sobie nie mogłam przypomnieć. Szukałam wszędzie Harry'ego.Rozejrzałam się w około,ale nigdzie nie było mojego przyjaciela. I nagle na myśl przyszedł mi jeden pomysł. Balkon. 

Na górze, przy moim pokoju był balkon,który miał widok na las za domem, widać było również z niego mój niebywale oświetlony ogród.
Kochałam tamto miejsce, tak bardzo przypominało mi rodzinny Boston. O tej porze roku powinno być tam strasznie zimno,ale nie dbałam o to. 
Skierowałam się na górę i trafiłam. Harry siedział na zimnych płytkach spoglądając w księżyc. Podeszłam do niego. 
- Piękny widok,nie?-widać było,że wyrwałam go z zamyśleń. 
- Omm.. Tak,bardzo! Przepraszam, powinienem spytać się najpierw zanim tu przyszedłem. 
- Nie ma sprawy.-usiadłam koło niego.- Co tutaj robisz? 
- Myślę.
- O czym. 
- O wszystkim-odpowiedział patrząc mi w oczy.
- O czym konkretnie? 
- Jesteś niesamowita. Przyjaźnisz się ze mną mimo tych wszystkich złych opinii na mój temat. Fakt po części to jest prawda
o mnie,ale ty jak nie mało kto mnie rozumiesz... To niesamowite. Nigdy nie poznałem takiej dziewczyny jak ty. W tedy
jak wylałaś na mnie ten koktajl w centrum handlowym,jak starałaś się go zmyć z mojej koszulki i poszłaś ze mną do mojej garderoby, 
po prostu wiedziałem,że muszę Ci poznać. A tu proszę. Nagle przeprowadzam się na tę samą ulicę na której właśnie ty mieszkasz. 
Los chce nas spiknąć,ale któreś z nas bardzo tego nie chce i nie jestem to ja.- to co powiedział całkowicie mnie zatkało
nie potrafiłam wyszeptać najmniejszego słówka. Bałam się,że zranię Harry'ego. On właśnie powiedział mi o swoich uczuciach,a ja? 
Czy właśnie tego chciałam? Chciałam,żeby ten chłopak otworzył się przede mną? 
Pokazał kim tak naprawdę jestem dla tej sławnej 
gwiazdy? Caroline... myśl! I to już... Jeśli ta okazja przejdzie Ci tak po prostu koło nosa nigdy sobie tego nie wybaczysz... 
Skąd wiesz? Może to Harry jestem tym na kogo czekałaś. Sprawa z Liamem rozwiązana, właśnie tego oczekiwałaś! Chciałaś się dzisiaj dowiedzieć który coś
do Ciebie czuje.- Rozumiem,że nie chcesz o tym mówić.-za późno, bardzo za późno- Ale proszę odpowiedz mi na jedno pytanie. Proszę. 
- Dobrze.. 
- Czy jest chociaż cień szansy.. Cień szansy,że gdybym zadał Ci to pytanie... zgodziłabyś się? 
- Może... 
- Może tak, czy może nie? 
- Tak. 
- Caroline... Czy możemy spróbować? Nie musi nam wyjść, dobrze o tym wiemy,ale ja dłużej nie potrafię tłumić swoich uczuć w sobie. Nie ja taki nie jestem, dla mnie 
uczucia są jak otwarta księga. Zawsze będziesz mogła w nich czytać, ale pozwól nam zaistnieć. Proszę.- Panno Caroline Wish! Harry Styles(tak, tak! właśnie ten Harry Styles) zaproponował Ci stały związek! Nie spapraj tego! Wiedziałam co mam mu odpowiedzieć,ale nie wiedziałam jak ubrać to w słowa, jak mu to przekazać. 


Nie nazwę rzeczy po imieniu. Zbliżyłam się delikatnie do Harrego. Nasze usta dzieliło zaledwie milimetry i cisza. Cisza,której obydwoje pragnęliśmy. Spokój. Zachłanność. 

Dopełnialiśmy się, ale brakowało tej oficjalności z którą tak ciężko było mi się pogodzić. Co jeśli pojawi się ktoś inny? Nie. Teraz ty się pojawiłaś. Dalej dziewczyno!
Zrób to! Teraz! Już! Natychmiast! Nasze usta się dotknęły. Popadliśmy w fanaberię. Zachłanną i bezgraniczną. Harry odwzajemniał mój pocałunek. Było zimno,ale nie dbałam o to. 
W końcu zaczęłam odkrywać czego potrzebuję do życia. Do swobodnego oddechu. Do przełknięcia śliny. Do ruchu. Tym nasyceniem był właśnie on- brunet o szmaragdowych oczach.
Odsunęłam się od niego, znów zapadłą cisza. Słychać było tylko przyśpieszone oddechy dwojga ludzi darzących się wielkim uczuciem,ale to życie stawało im na drodze.
Nie, to nie życie, to strach,który wypełniał dziewczynę od środka. Bała się odrzucenia,którego mogła zaznać przez tego chłopaka. Czuła,że on jej nie skrzywdzi,ale sama mogła siebie skrzywdzić. 
Ten cichy głos, pozbawiony nadziei szeptał jej do ucha,ale ona postanowiła. Nie będzie się bać. To koniec. Przezwyciężę ten strach. 
- Tak-odpowiedziałam cicho. Harry się zaśmiał i westchnął głęboko z ulgą. Był szczęśliwy. Tak jak ja.- Ale nie myśl sobie moja kochana Casanovo,że ze mną jest tak łatwo. 
- Nawet nie będę próbował!-objął mnie ramieniem i przytulił. Języki zimnego powietrza łaskotały naszą skórę, robiło się zimno,ale ja zdawałam się tego nie odczuwać. Przy mnie był Harry. 
I tego właśnie potrzebowałam. 


________________________________________________________________________

Kocham ten rozdział,szybo się stało ale nie potrafię zwlekać dłużej! Po prostu musiałam. Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział... W zapasie mam napisane już 3 rozdziały do przodu,ale zwlekam z ich dodaniem. Dlaczego? Bo nie wszyscy KOMENTUJĄ! =( Jestem mi przykro =( Kolejny rozdział dodam gdy pojawi się 10 komentarzy, wiem,że was stać na to! ;) Pozdrawiam. A i macie tutaj Alex i Claudię :) 
PS: Od dzisiaj dodaje rozdziały z kawałkami teksu z rozdziału. 
KOMENTUJCIE. 




Imię: Aleksandra (Alex) Nency 
Nazwisko: Chase 
Wiek: 18 lat 
Znaki szczególe: Znaczna ilość tatuaży na prawej i lewej ręce. Na plecach i na miednicy. Pochodzi z Polski, jej mama jest polką,a ojciec Brytyjczykiem. Mieszka w Londynie od piętnastu lat,a młodszą siostrę Celsy. Studiuje Modę na uczelni w UK. Jest przyjaciółką Caroline, poznały się na jednej z sesji w której uczestniczyła główna bohaterka, od razu się zakolegowały. 

                              

Imię: Claudia Vanessa 
Nazwisko: Montgomery 
Wiek: 21 lat 
Znaki szczególne: Jest farbowaną blondynką, ma brązowe oczy i Włoską urodę. Pochodzi z Manchesteru. Jej pasją jest śpiew i taniec. Jest chytra i bardzo pewna siebie. Odważna,ale też wrażliwa. Potajemnie podkochuję się w Zayan'ie. Prowadzi pamiętnik w którym opisuję wszystkie swoje historie z życia. Jest ofiarą gwałtu, kocha pomagać ludziom. Studiuje psychologie. Pomimo wydarzenia sprzed lat jest bardzo otarta na ludzi. Pracuje w klinice psychiatrycznej jako wolontariuszka na wydziale intensywnej terapii, pomaga kobietą po przejściu gwałtu. 


piątek, 11 stycznia 2013

004. "Ohh... t's what you do to me..."

________________________________________________________________________

Witam szanownych czytelników! Jejku to taki piękny dzień! Właśnie dowiedziałam się,że mój ukochany zespół- Hollywood Undead przyjeżdża do polski by zagrać koncert! Siedzę i piszczę ze szczęścia!!!! Aż nie możliwe! Dobra przejdźmy do spraw bloga- zrobiłam zakładki. Mianowicie jestem tam odnośnik do bohaterów, zabawy do której zostałam nominowana i spamownika- miejsca w którym bez problemu możecie zamieszczać linki do swoich blogów :) Jak wielu z was wie, mój drugi blog został zawieszony do odwołania. No niestety... Po dodaniu tego rozdziału,który macie na dole planuję również i ten blog zawiesić na czas moich popraw w szkole. Więc... to chyba wszystko, czytajcie i KOMENTUJCIE.
-Jer.



Zeszliśmy powoli na dół. W sumie to już mniej kołowało mi się w głowie. Głęboko zaczerpnęłam powietrza stawiając stopę na ostatnim stopniu schodów. Harry prowadził do salonu, gdy tylko tylko przekroczyłam jego granicę w moje nozdrza wbił się palący zapach alkoholu. Moi znajomi siedzieli znużeni na kanapach, popijając magiczny płyn Hazzy. Spojrzałam na nich wymownie.
- Dosyć szybko się załatwiliście.- Zayn wybełkotał coś w stylu "Dajcie mi miskę,błagam!",a Nialler jak tylko mógł odsunął się. W końcu odnalazłam Rachel i Logana, wyglądali na zupełnie trzeźwych i cały czas chichotali do siebie, moja przyjaciółka miała dziko zmierzwione włosy,a jej sukienka miała delikatne plamki błota. Diana leżała pół przytomna na kanapie z głową położoną na trzech, amarantowych poduszkach. Liam i Louis rozmawiali o czymś, widać było,że lekarstwo mojego przyjaciela zadziałało i chłopaki szybko otrząsnęli się z alkoholowego szału. Nigdzie nie mogłam odnaleźć Eleanor, rozejrzałam się i nic. Może była w toalecie?- To co Harry, podamy naszym znajomym jedzenie?- na dźwięk ostatnich słów Niall i Diana od razu się wyprostowali. Uszczęśliwiła ich ta wiadomość, pomimo tego,że wyglądali na zmarnowanych i pół przytomnych. Z uśmiechem na ustach, trzymając Harrego pod ramię poszliśmy do kuchni One Direction.
Na marmurowym blacie stały już rozstawione talerze i dwie miski - jedna z pure ziemniaczanym i kuskusem,a druga z wszelkimi rodzajami mięsa. Postanowiłam zajrzeć do ich lodówki, wyciągnęłam z niej pomidora, sałatę lodową, majonez i kukurydzę. Z szafki nad moją głową wyjęłam szklanką miskę. Posiekałam pomidora i sałatę, następnie wsypałem produkty razem z kukurydzą do pojemnika dorzucając majonez. Wymieszaną całość doprawiłam solą i pieprzę. Harry spojrzał ze smakiem na moją sałatkę i dodał jeszcze trochę curry. Uśmiechnęłam się. Wyjęłam z szuflady łyżkę do nakładani i zaniosłam całość na stół, do salonu. Znajomi, ożywieni usiedli przy okrągłym stoliczku spoglądając z apetytem na moją mizerną sałatkę. Po chwili Loczek przyniósł również, pozostałe dwie miski i talerze, szybko przeszłam się po sztućce i gdy wróciłam każdy głodnym wzrokiem patrzył na jedzenie. Uśmiechnęłam się na ich widok,lecz sama jakoś nie miałam ochoty nic jeść. Usiadłam kolo Liama, który uśmiechnął się do mnie z pełnymi ustami. Wzięłam łyk coli i włączyłam się w konwersację,którą rozpoczął Niall na temat jedzenia, przyznam chłopak miał nie bywałe podejście do sprawy i doświadczenie, jakiego brakuje prawdziwym koneserom. Nadal nie mogłam nigdzie znaleźć El.
- Hej, Louis gdzie twoja dziewczyna?
- Hm... Śpi na górze, była zmęczona i poszła się położyć, spokojnie ja jej przypomnę,że ma Ci przesłać wszystkie informacje na temat tej kampanii, w końcu jestem jej Supermenem!-wstał i zaczął udawać,że lata. Wszyscy parsknęliśmy głębokim śmiechem. Gdy przyjaciele skończyli jeść zgłosiłam się na ochotnika,że pozmywam. Miłym zaskoczeniem okazała się pomoc ze strony Liama, którego wcześniej prawie upiłam. Chłopak o jasnobrązowych włosach znosił ze salonu naczynia,a ja zmywałam. Gdy już poznosił wszystko, przystanął koło mnie i oparł się o blat.
- Wiesz... Ja na ogół tak nie piję, Caroline...-zaśmiałam się,ale on wydawał się śmiertelnie poważny. Powstrzymałam się i również poważnie odpowiedziałam mu,że w stu procentach wierzę w to co mi powiedział.- Lubisz to?
- Ekem, co ?
- No sprzątanie...
- Wiesz odprężam się przy tym i nie wiem.. to dziwne,ale przy sprzątaniu potrafię spokojnie myśleć, to bardzo miłe uczucie. A ty?
- Nie bardzo...
- Nie wyglądasz na bałaganiarza, jesteś taki spokojny i uroczy...
- Jestem uroczy-zaczerwienił się.
- Jesteś i to bardzo.-odparłam uroczona reakcją chłopaka. 
- Daleko mi do Ciebie....
- Oh przestań, ja nie jestem urocza.
- Jesteś!
- No ciekawe od której strony!
- Od tej!-chłopak zamoczył palec w pianie, a następnie pacnął mnie nim prosto w nos, pozostawiając na nim strużkę mydlanej wody. Zaśmiałam się.
- O nieeee! TERAZ WYPOWIADAM CIĘ WOJNĘ W PAINIE.- po tych słowach ochlapałam go wodą. Był cały mokry  i ciekło z niego. Zaśmiał się lekko poirytowany, złapał za główkę od kranu i włączył go.- Nie,nie,niee.. Liam proszę!-ale było już za późno, moje włosy dostały dodatkową porcję wody dzisiaj. Czułam jak już się skręcają, chwila moment i będę. wyglądać jak Harry. Byłam cała przemoczona,ale wpadł mi jeszcze jeden pomysł.- Wiesz co? Jesteś super słodki! MAM OCHOTĘ CIĘ PRZYTULIĆ.
-Nie zbliżaj się do mnie! Caroline, mówię poważnie!- zaczął bronić się rękoma,ale było już za późno, poleciałam na niego z impotentem, mocząc go jeszcze bardziej.
- Masz za woje ty gwiazdeczko, brytyjskiego boysbandu!
- Jesteś zabawna! Pokój?-spojrzałam na niego z udawaną nie ufnością.
- Pokój, łamago! Wygrałam!
- Pierwszy i ostatni raz! Jeszcze się odegram!
- Zobaczymy.- zaśmiałam się i cała przemoczona poszłam do salonu. Na mój widok Rachel wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
- Ej, ślicznoto co Ci się stało? Czy może coś Cię zaatakowało?
- Tak, to coś nazywa się Liam Payne i jest taki jakiś.... włochaty!-wykrzyknęłam z szczerym uśmiechem na ustach, za moimi plecami pojawił się winowajca który objął mnie w pasie.
- Przyznaję do się do wszystkiego! Było warto.-wyszczerzył się do mojej przyjaciółki. 
- Wiesz, Carls... Może zaczniemy się zbierać,co?-zadała Diana z nieco roztrzepanymi włosami i rozmazanym makijażem.
- No w sumie to jest już późno, powinnyśmy się już zbierać. Dzięki chłopaki za wszystko! Mam nadzieję,że jeszcze się spotkamy. - wszyscy pokiwali chętnie głowami,oprócz Harrego. Spoglądał to na mnie, to na Liama. Nie rozumiałam dlaczego się tak zachowuje. Podałam wszystkim dłoń i razem z blondynką wyszłyśmy z ich domu. Mocny, zimy podmuch wiatru uderzył we mnie. Oho, zapowiada się przeziębienie. Szłyśmy przez ulicę w ciszy gdy nagle się odezwała.
- Harry dziwnie na Ciebie patrzył, a jak Liam Cię objął to już w ogóle. Wydawał się wkurzony... Jakby to on chciał być na jego miejscy.-przeanalizowałam to powoli. Nie wiedziałam czy to prawda, może to wszystko mijała się z nią, a mojej przyjaciółce mogło się to wydawać. Przecież ogłosiliśmy,że zostaniemy tylko i wyłącznie przyjaciółmi. On nic więcej do mnie czuł. Kim ja dla niego byłam? Dziewczyną z sąsiedztwa, nic szczególnego. Na świecie są tryliony brunetek o niebieskich oczach,a Harry może mieć każdą, więc to było irracjonalne. Postanowione. Ja Caroline Wish, nigdy,ale to przenigdy nie będę myśleć o Harrym Stylesie w taki oto sposób. Koniec tematu. Finito.
- Daj spokój.-przemówiłam jeno głośnie.- Lepiej chodźmy już do domu, coś czuję,że przeziębienie mnie weźmie.

***
Po przyjściu do domu wzięłam głęboki, gorący prysznic. Gdy wyszłam z kabiny zauważyłam,że na moim telefonie miałam pięć nieodebranych połączeń od... Loczka. Westchnęłam ciężko. Przestań. Skończ. To idiotyczne. Bez przyszłości. Zmęczona tym wszystkim przeszłam do mojej sypialni i wyjrzałam przez okno z którego miałam widok na ulicę. Przystanęłam przy nim na chwilę i nagle coś zwróciło moją uwagę. Ku mojemu domkowi zmierzał chłopak z gitarą. Miał na sobie znajomą, czerwoną koszulę. Przez ramię miał przewieszony pasek od gitary. Potakiwał głową, grając. Otworzyłam je delikatnie by melodia doleciała i do mnie. Nie rozpoznawałam nieznajomego grajka. Księżyc oblewał jego ciemną postać, nadając charakterystycznego wizerunku, powoli zbliżał się by stanąć pod moim oknie. Zaniemówiłam. Pod oknem stał...Liam? Boże co on wyprawia!? Jest środek nocy, okropnie zimno,a on w cieniutkiej koszuli paraduję po ulicach. Zauważył,że stoję w oknie i zaczął śpiewać. Słodką melodia Plain White T's-"Hej There Delilah"
wypełniła mnie od środka. Nie potrafiłam się przestać uśmiechać, to było tak niesamowicie cudowne... Nikt jeszcze nie grał dla mnie w środku nocy pod oknem. Gdy chłopak przestał już śpiewać,nadal zahipnotyzowana wpatrywałam się w jego postać. 
- Zależy mi na tobie!-krzyknął. 
- Liam, idź spać! 
- "Pewnego dnia spłacę długi swoją gitarą.
   Będzie nam dobrze.
   Będziemy żyć tak, jak sobie zaplanowaliśmy"
- Liam, jesteś piany! Idź do domu! Pobudzisz mi sąsiadów!
- "Ohh... t's what you do to me..."
- Błagam!
- Dobranoc,piękna!-krzyknął turlając się na bok. Zaśmiałam się i z niedowierzaniem zamknęłam okno. Patrzyłam jak chłopak odchodzi w głębiny ciemnej nocy.

***
Obudziłam się z niesamowicie męczącym katarem, jakby tego było mało okropny ból rozrywał moje gardło. Efekty wczorajszego spacerowania mokra w tak wichrową noc. Westchnęłam cicho i spojrzałam na zegarek. Była za piętnaście dziesiąta. Za dwadzieścia minut zaczynam wykłady! Szybko wybiegłam z łóżka i pognałam do szafy, szybko ubrałam się i zeszłam na dół. Umyłam żeby i napiłam się herbaty,którą musiała zostawić na stole Diana. Upiłam łyk i odstawiłam kubek na jego miejsce, złapałam za torebkę oraz kluczek i najszybciej jak tylko mogłam wybiegłam prosto do auta. Minęło pięć minut odkąd wyjechałam. Szybko przedzierałam się przez Landyjskie, jeszcze nie tak bardzo zatłoczone ulice. Zaparkowałam mojego czerwonego garbuska przed uczelnią i pobiegłam w jej kierunku. Wpadłam przez główne drzwi równo z dzwonkiem. Za pięć minut pan Gothers wyjdzie z gabinetu i zmierzy do sali numer 134. by rozpocząć swój wykład na temat anatomii dziennikarstwa. Typowa humanistyczna rozgrywka,którą kochałam. Szybkim krokiem przeszłam przez sekretariat i skierowałam się ku sali w której miałam się już za chwilę pojawić. Spojrzałam za siebie, pan profesor już wchodził po schodach, puściłam się biegiem i wpadłam do środka. Usiadłam pomiędzy moim kolegą Jake i rudowłosą Emilie Rose Blake- nawiasem mówiąc największej dziwce z naszego kampusu, głośno przeżuwała swoją gumę, bezczelnie patrząc na mnie. Prychnęła pogardliwie i otworzyła swojego małego laptopa. Odetchnęłam z ulgą siadając koło mojego kolegi. 
- Co, zaspałaś? 
- Troszeczkę. 
- Szczęściara, prawie byś nie zdążyła.
- Wiem, co u Ciebie?
- A dobrze... a u Ciebie? Słyszę,że cieniutko z gardłem..
- Tak... jakaś masakra, nie mogę prawie mówić, źle się czuję. Ale musiałam się dzisiaj pojawiać, tyle opuściłam,a przecież wiesz,że z anatomii i socjologii muszę zaliczyć obecności,żeby nie było wpadki przy zaliczaniu przedmiotów. 
- EEee tam, dasz dupy i już przechodzisz...-westchnęła mimowolnie Emilie, jakby to nie robiła no na niej wielkiego znaczenia. Przecież była już tutaj obcykana, poznała już chyba każdego cichego, kolegę belfrów, chowającego się w ich spodniach. Zignorowałam jej uwagę i spojrzałam znowu na Jake. Miał aż nie naturalne brązowe oczy i ciemne włosy. Poza tym rysy twarzy miał bardzo przyjemne i idealnie odzwierciedlały jego charakter. 
- Om, wiesz... może wybierzemy się na jakąś kawę po zajęciach?-zaczerwienił się.- Lubię Cię, Caroline... myślałem,że może między nami mogło by coś wyjść.-lubiłam go,ale tylko i wyłącznie "lubiłam". Nie był w moim typie. Nie szukałam gwiazdy uniwerku.
- Ech... wiesz, Jake.. Myślę,że między nami tak na prawdę nic nie ma, nie było i nie będzie. Zrozum. Nie jesteśmy dla siebie. Przykro mi,ale nic z nas nie wyjdzie. Ale na kawę możemy skoczyć.
- Wiesz, heh...  może jednak nie, skoro ty nic nie czujesz...-no pięknie! Oto w XXI wiek! Zaproszenie na kawę oznacza stały związek,a odrzucenie propozycji jest jak zerwanie znajomości z powodu braku jakich kolwiek uczuć do drugiej osoby. No super. Popatrzyłam na tego przygłupa, pokiwałam nie zrozumiale głową i udałam,że studiuję moje notatki. Prawda była taka,że nie mogłam się skupić. Gardło bolało i ten katar... Po chwili do sali wszedł pan Gothers, poprawiając swoją beżową marynareczkę. Po upiciu łyka kawy przeszedł do prowadzenia wykładu. Mimo tego,że fatalnie się czułam jakoś starałam się skupić. Reszta dnia minęła nawet dobrze, miałam dzisiaj tylko cztery godziny, lubiłam poniedziałki. Nie za dużo i nie za mało. Idealnie. W dobrym nastroju przeszłam na parking i spotkała mnie nie miła niespodzianka. Na przedniej szybie mojego auta widniał napis namalowany czerwonym sprejem - "GWIAZDORSKA SUKA, SZUKA APROBATY U ONE DIRECTION!" Myślałam,że się wścieknę. Tupnęłam nogą i przeszłam do bagażnika, wyjęłam z niego płyn do szyb(nawiasem mówiąc byłam już przygotowana na takie sytuacje odkąd stałam się sławna), zmazałam okropny napis. Ciekawiło mnie kto to napisał. Pewnie Jake. Coś czuję,że przejdę się jutro do Dziekana i opowiem mu o tej sprawie... Ten napis całkowicie zepsuła mi humor. Poirytowana wyjechałam na ulicę mając nadzieję,że jak najszybciej uda mi się dojechać do domu. No i masz. Korek. Stałam w samym środku wlekących się aut. Włączyłam radio. Leciała właśnie One Direction- What makes you beautiful. Uśmiechnęłam się na wspomnienia z wczorajszego wieczoru. To tamtej nocy zyskałam przyjaciela. Ale nadal nie wiedziałam czy rzeczywiście chciałam żebyśmy nimi byli. Ja nie czułam tego samego co on. To było mocniejsze, tego byłam pewna. No i jeszcze wczorajszy wybryk Liama. Co to mogło znaczyć? Chłopak był lekko wcięty. To na pewno nic poważnego. Tylko sobie za żartował. A co jeśli nie? Ogarnął mnie nie pokój. Potrzebowałam rady. Bardzo szybko. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Rachel. 
- Przyjedź do mojego domu za godzinę. Musimy pogadać. Jak możesz poinformuj też Dianę. Do zobaczenia.- nie dałam jej dojść do słowa. Rozłączyłam się i jak tylko mogłam, szybko pojechałam do domu. 

***
Siedziałam z dziewczynami w salonie. Każda z nas trzymała w ręku ciepłe kakao. Ja siedziałam po aksamitnym, zielonym kocem. Włos związałam w koka, czułam jak choroba się do mnie dobiera,ale to nie to mnie martwiło. Punktem kulminacyjnym była nasza rozmowa. 
- No powiesz nam w końcu o co chodzi, Carls?-zapytała lekko już poirytowana Rachel. Usta wygięła w grymas. Spojrzałam na nią bezradnie i westchnęłam cicho. Myślałam,że się popłaczę.
- Hej, kochanie...-zaczęła Diana.- Zawsze możesz nam wszystko powiedzieć.-powiedziała spokojnym tonem głosu. Były przy mnie,a ja nie wiedziałam jak mam to wszystko ubrać w słowa.
- Chodzi o to,że...-dobra chwila prawdy, weź się w garść. Wyduś to z siebie.- Wczoraj,jak wy wszyscy się opiliście, ja byłam trzeźwa chociaż trochę mnie muliło. Harry zabrał mnie do swojego pokoju, podał ten swój magiczny napój i rozmawiał ze mną, a ja nie wiem dlaczego się popłakałam. Wcześniej,jak przyszłyśmy poszłam tam do kuchni, zasłoniłam mu oczy bo chciałam zrobić nie niespodziankę, on pomyślał,że to Taylor. Byłam złą i prawie się popłakałam, wróciłam do was. No i wracając do tego na górze, popłakałam się przy nim. Powiedziałam,że go nienawidzę. Powiedział,że on siebie też. Powiedziałam,że chce żeby był moim przyjaźnić, że chce by przy mnie był jako przyjaciel, zgodził się. Powiedział mi prawdę o Taylor, że się tylko kolegują, bo za wielka różnica ich dzieli. No i...
- Iii?
- I to,że grał na gitarze i później siadł koło mnie i się na mnie patrzył,tak pięknie... powiedział,że chciałby mnie pocałować,ale nie może bo teraz jestem jego przyjaciółką. Nie wiem...chyba chciałam tego pocałunku. Nawet bardzo. Nie znam go,ale mam wrażenie,że coś obydwoje czujemy do siebie. Później, po tej bitwie z Liamem, jak on mnie przytulił to Hazza się tak dziwnie patrzył... Jak przyszłyśmy do domy, wykąpałam się i jak spojrzałam na telefon miałam od niego pięć nie odebranych. Nie oddzwoniłam.
- Czujesz coś do Harrego?-zapytała Rachel.
- Nie wiem... gdy go widzę jest zupełnie inaczej niż z Liamem....
- A co jest z Liamem?
- Bo on... On wczoraj przyszedł pod okno i śpiewał mi  piosenkę o miłości, na gitarze. Był piany. Powiedział,że mu na mnie zależy, kazałam mu iść spać, nie odezwał się jeszcze.
- A do niego coś czujesz?
- Raczej nie, jego też nie znam,ale to raczej siostrzana miłość, rozumiecie?
- Tak..-pokiwała głową Diana, myśląc poważnie na ten temat.
- Chciałabym sprawdzić który coś do mnie czuje... nie wiem jak. Harry to przyjaciel, a Liam to kolega. Ale czy mają sprzeczne z tymi stopniami uczucia? Nie wiem tego,a chcę się dowiedzieć....
- Mam pomysł.-powiedziała Rachel. Przez cały czas milczała. Spojrzałyśmy na nią razem z blondynką. Coś miałam przeczucia,że to świetny pomysł.

Obserwatorzy