czwartek, 28 marca 2013

023. "Jesteś pierdolnięty.-zaśmiał się Niall uderzając Malika łokciem w brzuch,a Hazza przybił z nim piątkę.- Idziemy się schlać?! No dalej, panowie i Caroline... Idziemy! Ruchy!"

    * RACHEL *


- Pośpieszcie się!-krzyczałam na moich przyjaciół, siedząc już w przedziale pociągu. 
- No już,już.-jęknęła zmęczona Claudia i usiadła naprzeciwko mnie.
- Liam, siadaj tutaj!-zachęciłam bruneta i z uśmiechem na ustach poklepałem dłonią miejsce tuż koło mnie. Odpowiedział mi tym samym, promiennym uśmiechem co zawsze i chowając torbę pod siedzenie, zamknął drzwi naszego przedziału i usiadł koło mnie. Wyjęłam z torebki mapkę Glasgow, nie mogłam już się doczekać spotkania z mamą,a także tych pięknych miejsc które warto było zwiedzić. Wczoraj, wieczorem przestudiowałam całą mapkę i znałam na pamięć gdzie co się znajduje. Za wszelką cenę chciałam się udać do Ogrodu Botanicznego na West End.
 - Co robisz?-zapytał pochylając się nad małą książeczką,którą trzymałam w ręku.
- Sprawdzam co moglibyśmy zwiedzić. 
- I co wpadłaś na coś?
- No zobacz, przysuń się.- powiedziałam,a Liam jeszcze bardziej przybliżył się do mnie. Objął mnie ramieniem w pasie, kładąc swoją dłoń mym ramieniu. Poczułam jak się rumienię,ale szybko schyliłam głowę w dół palcem wskazałam mu jedną z wielu,zabytkowych katedr.
 - Chciałabyś ją zobaczyć? 
- Tak. 
- Zabiorę Cię tam.- szepnął,a ja spojrzałam prosto w jego. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy, wsłuchując się w nasze oddechy i zagłębieni w wspólnym spojrzeniu zapominaliśmy w bożym świecie.... Liam delikatnie zacisnął swoją dłoń na mym ramieniu i zjechał nią niżej, zatrzymując się na zagłębieniu mojego łokcia. Oparłam głowę o jego bark, ciesząc się tym,że mam tak wspaniałego przyjaciela, na którego mogłam zawsze liczyć. Brązowooki przyciągnął mnie do siebie, pewniej i bardziej odważnie niż wcześniej, pozwalając mi się swobodnie w niego wtulić. Kołysał się delikatnie nucąc coś pod nosem,a ja czułam jak powoli zasypiam, gdy nagle... zupełnie niespodziewanie odezwała się Claudia.
- Pasujecie do siebie.-powiedziała uśmiechając się w moją stronę. Automatycznie, zupełnie jakby dotyk Liama mnie parzył odskoczyłam od niego i spojrzałam wrogo na farbowaną blondynkę. Rzuciłam mojemu przyjacielowi przelotne spojrzenie i zauważyłam,że wzrok wbija w podłogę.- Wiedziałam.-powiedziała i wyjęła z torby mp3.- Prędzej czy później to zachowanie was zgubi.-powiedziała i włożyła słuchawki do uszu. Położyła się na pociągowej kanapie i będąc już w wygodnej pozie zamknęła oczy. Boże, nie wiedziałam co teraz miałam z sobą zrobić. Liam przed dobre dziesięć minut siedział z rękoma opartymi o kolana, z głową pochyloną w dół,a ja podkurczyłam kolana pod brodę i w ciszy obserwowałam krajobraz,który mijaliśmy z prędkością. Oparłam głowę o szybę, płytko oddychając skupiłam mój wzrok na linii horyzontalnej. Sama nie wiedziałam dlaczego tak szybko od niego odskoczyłam. Chyba przestraszyłam się słów Claudii. Nie byłam gotowa na żaden inny związek, chociaż w sumie tutaj nie było mowy o związku. Ona tylko wyraziła swoją opinie... ale co jeśli któreś z nas, w najmniej niespodziewanym momencie dla każdego, zorientuje się,że tak naprawdę nie chodzi mu o przyjaźń? Tylko coś więcej...

***
Pociąg, mocnym szarpnięciem zatrzymał się na stacji w Glasgow. Niczym kłębek nerwów, wyciągnęłam spod siedzenia moją walizkę, starając się trzymać od Liama jak najdalej. Matko,co ja wyprawiam. Rzuciłam przelotne spojrzenie Claudii która w najlepsze szła z dumnie podniesioną głową, trzymając w ręku swą torbę. Off, czasami działała mi na nerwy. Bez słowa wyszłam z naszego przedziału, kierując się do wyjścia. Czułam jak Liam mi się przygląda, ale starałam się pozbyć tego uczucia. Policzki niemiłosiernie paliły,a ja przygryzałam wargę z nerwów. Spocone dłonie wytarłam o ciemne spodnie, mając na uwadze aby nikt tego nie widział. W końcu postawiłam stopę na betonowej powierzchni dworca kolejowego. Ciepły, Szkocki wiatr delikatnie plątał moje włosy ze sobą, a promienie słońca ogrzewały moją twarz. Rozejrzałam się w około, szukając mężczyzny w średnim wieku, którego miała przysłać tutaj moja matka. Wytężając wzrok dostrzegłam siwiejącego pana, w czarnym surducie z muszką przy szyi. Czytał gazetę, oparty o budkę telefoniczną. Podeszłam do niego z uśmiechem na ustach. 
- Dzień dobry!-zaświergotałam optymistycznie.
- Panienka Dare?
- W istocie.-odpowiedziałam.- Pan ma mnie i moich przyjaciół zabrać do posiadłości mojej matki, tak?
- Tak, proszę za mną.-powiedział spokojnym głosem,w którym wyczułam nutkę tutejszego akcentu. Pomachałam przyjaciołom, którzy bezradnie rozglądali się po peronie. Gdy już do mnie podeszliśmy, wspólnie ruszyliśmy za siwiejącym już mężczyzną. Po chwili, gdy załadowaliśmy nasze bagaże do bagażnika, białego mercedesa wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. W ciszy spoglądałam na szkocki krajobraz, dziwne.. mój ojciec musiał mieć tutaj posiadłość już od wielu lat,a jeszcze nigdy o niej nie słyszałam... Stare miasto, głównie kamienice oblewało złociste słońce nadając mu blasku i charakteru. W oddali zbierały się deszczowe chmury,ale z perspektywy odległości zdawały się zupełnie nieuchwytne i pozorne. Wjechaliśmy na jedną z uliczek,która w całości porośnięta była kwiecistymi krzewami oplatającymi metalowe ogrodzenia. Sekundę później, samochód na nadal włączonym śliniku przystanął na przeciwko jednej z pokaźnych bram z mieniącymi się w blasku promieniami słonecznych, wykutymi lwami. Brama z cichym jękiem otworzyła się, pozwalając nam przekroczyć teren ogromnej posiadłości. Mijaliśmy bajeczne ogrody z francuskimi fontannami, krzewami aksamitnie pudrowych róż i porośnięte bluszczem, stare ławki. Czułam się jak księżniczka wyjęta z bajki, zapatrzona w szybę samochodu, zupełnie nie zauważyłam,że zdążyła już ona zaparować od moje ciepłego oddechu. Wysiadłam z auta, nadal oszołomiona. 
- Robi wrażenie.-powiedziała blondynka stając tuż koło mnie.
- Ogromne.-szepnęłam i wyjęłam małą walizkę z bagażnika i postawiłam koło siebie. Kątem oka, zauważyłam,że ogromne, mosiężne drzwi domu otwierają się,a za nich wyłania się postać szczupłej kobiety, z kaskadą ciemnych loków do pasa. Schodząc po schodach uśmiechnęła się w moim kierunku, odrzucając na plecy kaszmirowy szal. Chwila trwała kilka sekund,ale była w zupełności bezcenna. Podbiegłam do mamy rzucając się na jej szyję, tak jak robiłam to gdy byłam małą dziewczynką i realność świata była dla mnie odległa. Mama mocno przygarnęła mnie do siebie roniąc łzy szczęścia,których ja też nie potrafiłam powstrzymać.- Tak strasznie się cieszę...-jęknęłam. 
- Ja też skarbie, ja też... -otarłam spływające po moich policzkach łzy i trzymając ją za rękę poprowadziłam do moich przyjaciół. Claudia przywitała ją przyjaznym uściskiem,natomiast Liam lekko zakłopotany uścisnął dłoń mojej rodzicielki. Po chwili wszyscy razem weszliśmy do ogromnego domu. Wnętrze zapierało dech w piersiach. Ogromny hol na planie koło, posiadał w sobie masę drzwi do różnych pomieszczeń domu,ale to nie to przykuwało największą uwagę.Ogromne schody, będące w samym sercu budynku wiodły na górę, kryjąc w sobie wiele zakamarków i tajemnicę. Jedyne co potrafiłam powiedzieć to krótkie słowo zachwytu... gdzie nie spojrzałam to za rogów wstawały drogocenne meble pokryte płaskorzeźbami i marmurowe posągi kobiet i mężczyzn... Architektura... architektura była taka piękna... 
- To twój dom?-spytałam mamy. 
- Twojego ojca, ale na razie ja tu mieszkam.-powiedziała niepewną miną i pokiwałam głową na znak,że rozumiem.- Chodźcie, pokażę wam gdzie są wasze pokoje,a później razem zjemy obiad. Nie macie nic przeciwko, że zaprosiłam moją przyjaciółkę? Przyjdzie z córką.- zaprzeczyliśmy tylko i szybko ruszyliśmy za nią, biegiem wchodząc po schodach, uradowani jak małe dzieci. Będąc na górze, zauważyłam dwa rozgałęzienia korytarza. Jedno prowadziło do pokoi po prawej stronie,a drugie do pokoi po lewej stronie.
- Czuję się jak w Hogwarcie...-szepnął Liam. 
- Ja też.-odpowiedziałam. 
- Wasze pokoje są po lewej stronie, natomiast ja zajmuję prawdą cześć domu. Tam mam swoje biuro, sypialnię i spa, do którego możecie zajrzeć jeśli będziecie chcieli skorzystać.-powiedziała z uśmiechem.- A te drzwi.-wskazała na rządek trzech, białych drzwi.- To wasze pokoje. Odświeżcie się i jak już będziecie gotowi to zapraszam was na dół do jadalni. A teraz wybaczcie, muszę sprawdzić czy wszystko jest już gotowe.- pokiwałam głową i patrząc jak schodzi po schodach nacisnęłam na złota klamkę, wprowadzając drzwi w ruch. Wchodząc do pokoju nie spodziewałam się,że wywoła on na mnie aż tak wielkie wrażenie.
Wszystko było takie idealne i gustowne. Drobny element należał do jak najbardziej zadbanego. Kremowo-zielona sypialnia zdawała się samodzielnie tętnić życiem. Ogromne łóżko na mosiężnych nogach, stało w samym centrum pokoju i aż się prosiło abym na nim usiadła. Postanowiłam jak najszybciej się rozpakować i wziąć kąpiel. Ubrania włożyłam do komody stojącej tuż opok łóżka, pozostawiając pod ręką te w których zamierzałam pójść na obiad. Wzięłam ze sobą świeżą bieliznę i ręcznik,który leżał na łóżku i poszłam do łazienki,która również tu była. Odprężając się pod ciepłym strumieniem wody starałam się odepchnąć od siebie jak najdalej myśli o Loganie,które notorycznie do mnie powracały. Czułam się jakbym została naznaczona, jakbym nie potrafiła uciec i spokojnie zaszyć się w moim azylu. Ciemne macki rozpaczy starały się dostrzeganie nade mną zapanować,a ja tylko resztkami sił starałam się im oprzeć. Wychodząc z kabiny owinęłam się ręcznikiem i weszłam do pokoju i szybko ubrałam się miętowy sweterek do którego dobrałam pudrowy naszyjnik oraz studnicę w tym kolorze i koturny. Przeczesałam włosy i szybkim ruchem zaplotłam je w warkocza, pozwalając tylko nieuchwytnym kosmykom swobodnie zwisać. Jeszcze raz spojrzałam w lustro. Nie sądziłam,że ten wyjazd może kompletnie wszystko zmienić.


***
Gdy zeszłam już na dół, moi przyjaciele siedzieli już razem w salonie,który jak reszta domu był po prostu oszałamiający. Siedząca kanapie, co chwilę szeptali sobie coś do ucha. Podeszłam do nich, siadając koło Liama. 
- Tutaj jest niesamowicie.-powiedziała Claudia. 
- Też mi się podoba.-przyznałam. 
- Już przyszli.-szepnął Liam, wskazując na drzwi, które otworzyły się przed dwiema szczupłymi kobietami. Pierwsza weszła brunetka, która zapewne była przyjaciółką mojej mamy. Miała ciemną karnację w odcieniu kawy z mlekiem i całkowicie czarne oczy. Jej włosy były kręcone, spirale loków opadały bezwładnie na wyprostowane plecy. Kroczyła z dumnie podniesioną głową, którą przykrywała aksamitna chusta w odcieniu czerwieni. Tuż za nią szła dziewczyna, nieco starsza od nas. Miała na sobie żółta sukienkę z czarnym paskiem na środku, która perfekcyjnie kontrastowała z jej karnacją. Brązowe oczy, delikatnie zaakcentowane były cienkimi kreskami na powiece,a usta w odcieniu malin przykuwały uwagę. Definitywnie widać było,że obie są ze sobą spokrewnione. Włosy dziewczyny przypominały burzę, nieokrzesanych loków co od razu skojarzyłam z Harry'm. Przyjemnie uśmiechała się w kierunku swojej matki, co świadczyło o tym jaką ciepłą była osobą. Automatycznie nasza trójka podniosła się z kanapy i ruszyła w kierunku kobiet. Kontem oka zauważyłam,że Liam przygląda się dziewczynie, co wywołało u mnie uczucie zazdrości. Piekielnie odczuwałam jakby coś kuło mnie w serce,a złość narastała we wnętrzu. Udałam,że się potykam i wykorzystując sytuację oparłam się o ramię Liam'a, który szedł przede mną. 
- Przepraszam.-powiedziałam udając speszoną,a on z uśmiechem odpowiedział: "Nic nie szkodzi." obejmując mnie w talii. Zadowolona ze skuteczności mojego planu uśmiechnęłam się pod nosem.
-Oh, już jesteście!-zawołała moja rodzicielka schodząc po schodach.- Catherine poznaj moją córkę, proszę.-powiedziała podchodząc do mnie i ujmując moją dłoń w jej ręce. Przedstawiłam się kobiecie, spoglądając krzywo na tę drugą.- Danielle, poznaj moją córkę.-pokiwałam głową w jej kierunku i wymusiłam w sobie uśmiech. Brązowooka podeszła do mnie i mocno przytuliła. Byłam dość mocno zszokowana tym rodzajem czułości.- A to są znajomi mojej Rachel, przyjechali do Glasgow na tydzień. 
- Liam.-powiedział podając dłoń kobiecie i Danielle. 
- Ja jestem Claudia.-powiedziała blondynka z szczerym uśmiechem na twarzy. 
- A skoro wszyscy się już znamy,to zapraszam was kochani na obiad. Szef kuchni serwuje dzisiaj wyśmienitą pieczeń z suszoną żurawina... Niebie w gębie, naprawdę-zaśmiała się i skinieniem ręki poprowadziła nas wzdłuż korytarz, prosto do jadalni. Usiadłam na brązowym krześle obitym jasnym materiałem, na przeciwko córki Catherine i obok Liama i Claudii, która właśnie stukała coś na klawiaturze  telefonu. 
- Tylko się nie zapowietrz, podczas jedzenia jak zobaczysz,że odpisał.-szepnęłam jej do ucha,a ona roześmiała się wesoło. 
- Będę o tym pamiętać, Rachel. 
- Mam nadzieję.-odpowiedziałam i spojrzałam w kierunku wielkich, kuchennych drzwi,które właśnie się otworzyły i wyszli za nich dwaj kelnerzy niosąc na rękach srebrne, ozdobne tace z jedzeniem. Po chwili każdy z nich ułóż je na mahoniowym stole i otworzył wieko. Niesamowity zapach pieczeni wypełniał nasze nozdrza sprawiając,że ślina automatycznie napływała do ust. Oblizałam wargi i w spokoju czekałam, aż panowie każdemu z kolei nałożą jedzenie. Gdy już dostałam moją porcję nie mogłam się powstrzymać od jedzenia,nie zważając na matkę,która dopiero lała sobie czerwonego wina. Posiłek zjadłam w milczeniu, słuchając jak to moi przyjaciele rozmawiają z gości mojej mamy. Przelotnie zauważyłam,że co chwilę, wręcz notorycznie Danielle spoglądała na Liama tym... uwodzicielskim wzrokiem. Posyłała mu nieśmiała spojrzenia i uśmiechy,co kompletnie mnie irytowało. Zachowywała się jak jakaś wywłoka, no przepraszam bardzo,ale czy to nie jest normalne? Ona go nie zna! Co może pół godzinki jej wystarczy i szybki numerek? No po moim trupie! 
- Danielle, czym się zajmujesz?-spytałam z ironią. 
- Jestem tancerką, w tym roku kończę studia z historii sztuki.
- Tancerka? Da się z tego wyżyć? 
- Bardzo.-odpowiedziała jej mama, lustrując mnie wzrokiem.- A ty czym się zajmujesz? 
- Studiuję modę na uczelni w Londynie.-odpowiedziałam dumnie.- Poza tym pracuję w firmie kosmetycznej, zajmujemy się głównie makijażem. 
- Oh, ja też studiuję w Londynie!-powiedziała zachwycona Danielle,a ja przewróciłam oczami.- Musimy się kiedyś spotkać!-dopowiedziała spoglądając na Liama,a ten uśmiechnął się do niej speszony. No chyba nie! Żadnego spotkania! nigdy, przenigdy do cholerci! 
- Ekhem... muszę się przejść.-jęknęłam.- Duszno mi.
- Wszystko w porządku?-spytał przerażony Liam. 
- Tak,tak...
- Może przejść się z tobą? 
- No jak chcesz,to chodź.-powiedziałam słabo się uśmiechając. Tak, musiałam go ztąd wyciągnąć! Musiałam! Posłałam Danielle szczery uśmiech,a ona zmrużyła oczy i patrzyła na mnie marszcząc czoło. Wstałam od stołu,czekając na Liama i w końcu razem wyszliśmy z jadalni. Otworzyłam drzwi wyjściowe, wpuszczając do środka ciepłe, marcowe powietrze. Trzymając Liama pod rękę zaczęłam spacerować wzdłuż akacjowych alejek, podziwiając słońce które chyliło się już ku zachodowi. Delikatnie niesiony wiatr powiewał moją spódnica, co wprowadzało mnie w zakłopotanie. Oblani ostatnim blaskiem słońca i niosącym nadzieję wiatrem przystanęliśmy, spoglądając na różany ogród. 
- Wcale nie było Ci duszno.-zauważył z uśmiechem. 
- Może.-powiedziałam odpowiadając z uśmiechem.
- Dlaczego to zrobiłaś? 
- Ty głupie...-westchnęłam. 
- No mów. 
- Nie...
-Rachel.-szepnął łapiąc mnie za dłoń.- Powiedz. 
- Ona... tak dziwnie się patrzyła... 
- Danielle? 
- Jej matka też... po prostu czułam,że nie mogę tam dłużej siedzieć. 
- Nie jest wcale taka najgorsza.-powiedział obojętnie,a ja mimo tego spiorunowałam go wzrokiem.- Chyba coś mi mówi,że nie tylko dla tego wyszłaś... 
- Tylko dla tego.-powiedziałam stanowczo. 
- Proszę Cię, Rachel.-jęknął przewracając oczyma.- Znam Cię.
- Tylko dla tego.-powtórzyłam zaciskając zęby. 
-  Ech... 
- Dobra to nie ważna...-warknęłam i odwróciłam się na pięcie, chcą jak najszybciej wrócić do środka. Nagle poczułam jak zaciska dłoń na moim nadgarstku i ciągnie mnie w tył. Obróciłam się wokół własnej osi i z zawrotnym tempie zmieniłam kierunek. Oparłam dłonie na klatce piersiowej Liama, ciężko oddychając. Nie spodziewałam się. Kompletnie. Patrzył na mnie z góry, przeszywając mnie na wylot swoimi brązowymi tęczówkami... 
- Powiedz.-szepnął mi do ucha, muskając ustami jego płat.
- To nic... 
- Powiedz.-powtórzył zbliżając swą twarz do mojej... czułam się tak... inaczej. Zupełnie inaczej. Otworzyłam usta i bezgłośnie powiedziałam "przepraszam" i najszybciej jak tylko mogłam uciekłam do domu... Chyba się bałam. 
***
Po zupełnie dziwnej sytuacji z Liam'em, pobiegłam po pokoju. Bez celu chodził z kąta do kąta, wycierając spocone dłonie o spódnice. Miałam mętlik w głowie,a serce w niesamowicie szybkim tempie kołatało bez namysłu. Co chwilę patrzyłam na swe odbicie w lustrze, kim jestem,że się tak przejmuję? Przystanęłam zdenerwowana przy oknie i odsłoniłam firankę spoglądając na Fontanę na głównym placu. Słońce już zachodziło i tylko najmniejszy jego ułamek wystawał znad linii horyzontalnej. Przygryzłam delikatnie wargę. To cholerne uczucie zazdrości doprowadziło do tej sytuacji. Dlaczego nie potrafiłam zignorować jej zachowania względem jego? Co się dzieje? Nic już nie rozumiem. Kompletnie nic. Nie wiem kim jestem, jaki sens ma moje istnienie... wszystko w życiu mi się miesza. Jeszcze nie dawno byłam szczęśliwa, miałam kochającego chłopaka,który nie opuszczał mnie na chwilę, nikt mnie nie zgwałcił i żyłam beztrosko nie martwiąc się o jutro. Teraz wszystko się spieprzyło. Wszystko. Kurczowo trzymałam się ostatniej deski ratunku, którą była przyjaźń z dziewczynami i... nim. Właśnie. Kim on dla mnie był? Kim był Liam Payne? No kim on kurwa dla mnie był? Dlaczego tak bardzo pragnęłam poczuć jego usta na moich? Dlaczego?

Po zupełnie wykończającym mnie dniu, postanowiłam odpocząć. Wykąpawszy się, zarzuciłam na siebie piżamę i ostatni raz sprawdzając telefon, wygodnie ułożyłam się na łóżku zasypiając. Wszystkie przyziemne sprawy targały mną od środka, a jedynym miejscem do którego spokojnie uciekałam był świat Morfeusza. Następnego ranka obudziłam się całkowicie wypoczęta i beztrosko wyzwolona. Przetarłam dłonią zaspane oczy i spojrzałam na naścienny zegarek, na końcu pokoju. Była dziewiąta trzydzieści, jeszcze chwilkę można poleżeć. Po dwudziestu minutach słodkiego wypoczynku, po wcześniejszym wypoczynku wstałam zrzucając nogi na zimną podłogę. Przeciągnęłam się jeszcze lekko zaspana i udałam się do toalety aby umyć zęby i włosy. Prawie już uszykowana, przeszłam przez pół pokoju do mojej komody i wyciągnęłam z niej pierwszy, lepszy, czarny sweterek z nadrukiem i szare rurki. Do tego założyłam trampki i przeczesując włosy palcami wyszłam z mojego pokoju. Postanowiłam zapukać do Claudii, od wczorajszego 'obiadu' nie widziałam się z nią. Po chwili blondynka, jeszcze nieco zaspana otworzyła mi drzwi i ruchem ręki zaprosiła do środka. Jej pokój, tak jak i mój był niesamowicie urządzony. W moimi dominowała biel i zieleń,a u niej fiolet i czerń.
- Jak się spało?-spytałam.
- Bardzo dobrze.-odpowiedziała rozczesując swoje długie, blond włosy.- Jak wczoraj, razem z Liam'em poszliście na spacer.-powiedziała mocno akcentując słowo 'spacer'- Twoja mama zaprosiła nas wszystkich dzisiaj na basen przed obiadem...
- Basen?
- Podobnież jest jakiś w podziemiach.
- Matko, ja kompletnie nie znam się na tym domu.
- Mieszkałaś kiedyś tutaj?
- Nie.. nie, raczej nie.-powiedziałam zastanawiając się z lekka.
- No więc nic dziwnego.-odpowiedziała zakładając na siebie sukienkę w kolorze ciemnego grafitu, dobierając do niej złoty łańcuszek i balerinki.- Związać czy zostawić?-spytała wskazując na włosy.
- Zostawić.-powiedziałam z uśmiechem.
- Jak było wczoraj na spacerku?
- Dobrze.-powiedziałam chłodno, patrząc w okno.
- I to tyle? Uciekałaś jak poparzona.
- Nie prawda.- czułam jak rumieniec pojawia się na mojej twarzy.
- Prawda. Widziałam.
- I co z tego?-starałam się przybrać barwę głosu na zupełnie obojętną. Ta, no już mi to wyszło. Claudia obróciła się do mnie i spojrzała prosto w oczy podnosząc jedną brew do góry.
- Możesz innym mydlić oczy, ale nie mi.-powiedziała układając usta w dzióbek.- Wiem,że coś do niego czujesz,ale jeszcze sama nie potrafisz odkryć co to konkretnie jest.
- Mylisz się.
- Może i tak,ale czuję,że nie jesteście sobie obojętni.
  W milczeniu poczekałam na Claudię, starając się zrozumieć jej słowa. Większość z nich już dawno do mnie dotarła. Nie unikało wątpieniu, czy rzeczywiście czułam coś więcej do Liam'a. Zawsze traktowałam go jako przyjaciela. Zawsze, tylko jako takiego. Bez słów zeszłyśmy na dół, kierując się do jadalni w której wczoraj jadłam obiad. Poczułam się trochę głupio, tym całym zdarzeniem. Jak się okazało, moja mama i mój przyjaciel siedzieli już w dużym pomieszczeniu, pogrążeni całkowicie w rozmowie. Przyglądałam się im z zaciekawieniem i lekką frustracją. Kolejne objawy zazdrości? Coś jest nie tak. Usiadłam koło mamy, delikatnie uśmiechając się w jej kierunku i w kierunku Payne'a. Posmarowałam sobie bułeczkę razową morelowym dżemem i upijając łyk herbaty wsłuchałam się w ich rozwiniętą konwersację.
- Wiecie, Danielle jutro wyjeżdża do Londynu, szkoda prawda? Mogliście się lepiej poznać.-powiedziała przegryzając arbuza.- Ale nie martwcie się, jeszcze nie wszystko stracone. Rachel, podałam jej twój numer telefonu. Obiecała,że na pewno się do was odezwie,a kontakt na pewno się uściśli.- myślałam,że udławię się bułeczka. Co ona zrobiła? Jeszcze raz,bo chyba nie zdążyłam się udławić. Rzuciłam jej wściekłe spojrzenie,które ona jak zawsze ignorowała i przeszła do kolejnego tematu.- No kochani, ja idę się przygotować. O trzynastej będę czekać na was przy schodach głównych i pójdziemy na basen. Do zobaczenia.- powiedziała i wyszła, pozostawiając nad samych w towarzystwie głuchej ciszy. Naprawdę, żadne z nas się nie odzywało. Liam, nie obecnym wzrokiem popijał sok pomarańczowy, Claudia co chwilę uśmiechała się do telefonu jedząc świeży omlet,a ja nadal przeżuwałam w skupieniu tą samą bułeczkę. Gdy tylko skończyłam jeść i dopiłam herbatę, osunęłam krzesło od stołu i pobiegłam na górę przyszykować się na basen. Wzięłam przyjemny i szybki prysznic i po wyjściu z łazienki ubrałam się w ciemnozielony strój kąpielowy, na który nałożyłam moje ubrania, które miałam wcześniej. Związałam włosy w wysokiego koczka i przeciągnęłam wodoodporną maskara po linii rzęs. Szybko jeszcze wyszłam na TT i podczas sprawdzania co nowego się działo, usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę.-powiedziałam odkładając telefon na szafkę. Do pokoju wszedł Liam. W ręku trzymał gitarę, lecz to nie to przykuło moją uwagę. Chłopak miał na sobie tylko i wyłącznie ciemne, niebieskie szorty,a ja jego klatka piersiowa była goła. Idealnie proporcjonalne ciało, działało na mnie rozpraszająco. Wzrok miałam rozbiegany, starając skupić się na nim,a nie na jego idealnym ciele... boże, Dare daj na luz.
- Hm, idziesz już? Twoja mama czeka.
- Tak..-zachrypiałam.- Już idę.- nieobecnym wzrokiem minęłam go w drzwiach, starając się uniknąć dotyku z jego ciałem. Sama nie wiedziałam jaką by to mogło wywołać u mnie reakcję, ale nawet nie chciałam próbować. Szybko zbiegłam ze schodów, prosząc boga w duchy żebym się tylko nie wyrąbała na nich.



- To proszę Pani, gdzie jest ten basen?-spytała Claudia opierając się o barierkę. 
- Na zewnątrz, kochanie.-odpowiedziała moja mama, słodko się do niej uśmiechając.- No chodźcie już.- powiedziała ponaglając nas. Liam szedł za mną, przez co czułam się kompletnie nie komfortowo i nie stabilnie. Co sekunda, miałam  ochotę spojrzeć się w tył i sprawdzić co właśnie robi,ale jakoś udało mi się powstrzymać pokusę i nie odwrócić się. Mama, przeprowadziła nas przez ogromy ogród i otwierając przed nami furkę do kolejnego zaprowadziła prosto na środek placu, który był pełen drzew i kwiecistych krzaczków. Na samym środku miał miejsce odkryty basen z wysepką. Słońce delikatnie muskało nas promykami, co sprawiało jakbym czuła się Los Angeles... znowu Los Angeles.. czułam jak do oczu napływają mi łzy. Znowu Logan. Znowu się pojawił. Kiedy zdawało się,że już o nim nie myślałam... pojawiał się pustosząc moje pozytywne myśli. Usiadłam na jednym z plastikowych leżaczków i wylegując się na ciepłym słoneczku starałam się wszystko od siebie odsunąć. Słuchałam w ciszy, jak mój przyjaciel grywał na gitarze... kochałam ten instrument. Można było na niej zagrać każdą możliwą melodię, która łatwo łapała mnie za serce. Nagle usłyszałam szept mojej matki przy moim uchu. 
- Rachel, opowiesz mi co się stało? Nie miałyśmy okazji kiedy ze sobą porozmawiać, no wiesz ... na jaki temat. 
- No dobrze, o czym chcesz najpierw ze mną rozmawiać? 
- Jak się trzymasz po... gwałcie? 
- Jest... stabilnie. Bynajmniej staram się żeby tak było. 
- Cieszę się, ale nie miałaś żadnych wieści od policji na ten temat? Nie złapali go? 
- Wiem,że śledztwo jest nadal w toku, mają mnie stale informować, ale z tego co wiem on nadal jest nie uchwytny. 
- Policja powinna coś robić,a nie zbierać tylko kasę... zadzwonię dzisiaj do sierżanta i spróbuję się czegoś dowiedzieć, dam Ci znać...A teraz opowiadaj jak Ci się układa z Loganem? 
- Loganem? 
- No tak... jesteście razem jeszcze? 
- Nie jesteśmy. Zdradził mnie.
- O boże.. ale przyłapałaś go? 
- Mamo, weszłam w tym momencie kiedy on wchodził w tą swoją wywłokę.-powiedziałam oschle,a mam spojrzała na mnie surowo. 
- Przykro mi.-powiedział.
- Przestań. Jest już lepiej. 
- Masz dziewczyny, Claudię no i... Liam'a. 
- Tak..-jęknęłam spodziewając się już w jakim kierunku idzie ta rozmowa. 
- A co z nim? 
- Przyjaciel.
- Oh, no przestań. 
- Ty też przeciwko mnie, mamo? 
- Rachel, znam się na facetach jak nikt inny.-powiedziała.- Jeżeli ktoś patrzy się na Ciebie jakbyś była jego światem.. oczkiem w głowie.. nie spuszcza się ze wzroku, pilnuje aby nic Ci się nie stało i towarzyszy Ci kiedy jest Ci nie dobrze i źle to coś oznacza... nie mówię teraz o przyjaźni, bo wiem,że na pewno ta wiązka między wami jest, ale teraz wspominam o głębszym uczuciu... które może was jeszcze bardziej scalić. Myślę,że on coś czuje poważnego.. nie widzisz tego? 
- Zaczynam to widzieć nie tylko z jego strony... 
- Zakochujesz się w nim.-powiedziała radośnie.
- Mamo, ciszej... 
- Rachel,ale to jest piękne.-szepnęła.- Uważam go za poczciwego chłopaka, naprawdę. Wydaję się bardzo miły i dobrze wychowany,a gdy z nim rozmawiałam, przez cały czas tak o nim myślałam. To chłopak który myśli i ma głowę na karku. Mogłabyś mieć z nim przyszłość, kochał by Cię szczerze. Bardzo. 
- Mamo.. ja nie chcę wybiegać aż tak w przyszłość... 
- Ale zależy Ci na nim? 
- No.. tak.. bardzo. 
- Ułoży się, zobaczysz...-powiedziała mocno mnie ściskając. 
- Na prawdę? 
- Tak. 
- Dziękuję.
- Nie masz za co, jestem twoją mamą. Kocham Cię, Rachel i chcę dla Ciebie jak najlepiej. 

***
Nie jestem pewna czy jestem w stanie powiedzieć,że rozmowa z mamą mi pomogła. Może otworzyła oczy na wiele innych spraw, ale to jeszcze nie było to. Tydzień minął w zawrotnym tempie. Nawet nie zorientowałam się dokładnie kiedy. Starałam się wszystko układać, ale co krok byłam jeszcze bardziej bliżej Liam'a niż się kiedykolwiek. Czułam na ramieniu wsparcie Claudii i mamy, ale mimo tego nadal nie wiedziałam jak odnaleźć samą siebie. Pobyt tutaj mogłam stanowczo uznać za udany, zwiedziłam wszystkie wybrane przez siebie miejsca, ale nie unika wątpliwości,że ten wyjazd czegoś mnie nauczył. Zaczęłam postrzegać wszystko zupełnie inaczej. Definitywnie było to coś innego. Starałam się analizować każdy ruch, każde spojrzenie.... pogrążając samą siebie jeszcze głębiej. Nie byłam gotowa na miłość, uciekałam przed nią nie wiedząc, że ona potrafi tak szybko biec...

* CAROLINE *

Minął tydzień odkąd Taylor zjawiła się w domu i wróciła Diana. Tydzień pełen przygotowań i zmartwień. Dzisiaj, tego wieczoru odbędzie się wielka gala BRIT Awords, który okropnie się obawiam. Harry jest szczęśliwy, bo znaleźliśmy chociaż jedno wyjście z sytuacji,ale oboje dobrze wiedzieliśmy,że już za chwilę rozpęta się piekło,które zgotowała nam Taylor. Obudziłam się sobotniego ranka czując na skórze przyjemnie muskające promienie słońca. Przetarłam ręką zaspane oczy i przeciągając się zrzuciłam nogi na podłogę. Zeszłam po schodach i pierwsze co zrobiłam to skierowałam się do łazienki,żeby się odświeżyć.
Weszłam pod prysznic, zmywając z siebie resztki snu,które jeszcze w jakimś stopniu pozostały na mnie. Umyłam zęby i przemyłam twarz tonikiem. Wychodząc z łazienki, owinięta w karmelowy ręcznik usłyszałam jak z salonu wydobywają się dźwięki włączonego telewizora. Weszłam do pomieszczenia i zastałam na kanapie śpiącego Harry'ego. Cóż, można też powiedzieć,że od tygodnia Harry nie opuszczał mnie na krok. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. Co wieczór zostawał na noc,a rano gnał na przymiarki i próby do występu na gali. Można powiedzieć,że w pewnym stopniu już tu mieszkał. W mojej garderobie przydzieliłam mu osobną szafeczkę,a łazienkę, na górze już całkowicie opanował. Usiadłam koło niego, przeczesując dłonią jego niesforne lotki. Uśmiechnął się słodko przez sen, zaciskając powieki. Pochyliłam się nad nim i musnęłam jego usta, najdelikatniej jak tylko potrafiłam by go nie zbudzić. Nagle otworzył zaspane oczy.
   - Dzień dobry.-szepnęłam. 
   - Cześć...-westchnął 
   - Znowu nie udało Ci się dojść na górę.-zauważyłam uśmiechając się do niego. 
   - Przepraszam.-jęknął i przetarł oczy.- Następnym razem się postaram.- powiedział całując mnie w usta, całkiem już rozbudzony.
    - Mmm... chcesz śniadanie?
    - Czy wiąże się to z tym iż będę musiał Cię puścić? 
    - Chyba tak...
   - To obejdę się bez śniadania.-powiedział przyciągając mnie do siebie, na tyle blisko,że teraz siedziałam mu na kolanach. Zarzuciłam mu ręce na szyje i pocałowałam w policzek. Oparł swoje silne dłonie na moich biodrach i zlustrował mnie od góry do dołu, po czym się zaśmiał przypominając mi,że jestem w samym ręczniku. Spaliłam buraka i pośpiesznie wyplątałam się z jego objęć.- Gdzie idziesz? 
   - Ubrać się.-odrzekłam wstając. 
   - Zaniosę Cię...-powiedział wstając z kanapy. 
   - Jestem za ciężka, nie uniesiesz mnie. 
   - Chyba sobie ze mnie kpisz.-szepnął i złapał mnie w pół, przerzucając przez ramię. Zaśmiałam się.
   - Harry, jeżeli się przewrócimy,możesz pomarzyć o śniadaniu. 
   - Damy radę,ale liczę na coś więcej niż śniadanie.-powiedział wchodząc już na trzeci stopień schodów. 
   - No chciałbyś, głupku. 
   - Bardzo.- powiedział śmiejąc się i przyśpieszył kroku. Po chwili byliśmy już na górze,a Harry nadal niosąc mnie przerzuconą przez jego ramię otworzył drzwi od mojej sypialni i delikatnie położył mnie na moim łóżku.- Nie przewróciłem się,czyli mam śniadanie i coś więcej.-powiedział patrząc na mnie swoimi zielonymi, przeszywającymi tęczówkami. Położył się nade mną i zaczął obdarowywać moją szyję delikatnymi pocałunkami,które przerodziły się w coraz bardziej namiętne. Wodził ręką po moim udzie, sięgając nią coraz wyżej i wyżej. Coraz szybciej zaczerpywałam powietrza, a gdy Harry zabrał się za majstrowanie przy agrafce,którą spięłam sobie ręcznik automatycznie złapałam go za nadgarstek.
   - Starczy.-powiedziałam stanowczo. 
  - Dupa.-westchnął i padł twarzą w poduszkę. Zaśmiałam się cicho i starając się ochłonąć weszłam do garderoby, zamykając za sobą drzwi na klucz. Oparłam się o nie plecami i wstrzymałam oddech. Caroline,co się z tobą dzieje? Czułam wewnątrz siebie dominujący nade mną strach. Nadal byłam dziewicą,nie dlatego,że tego chciałam,ale dlatego iż bałam się moje pierwszego razu. Zawsze byłam przesądna, uważałam,że to... powinno mieć miejsce z osobą którą naprawdę kochałam... No właśnie, przecież ja kochałam Harry'ego... więc co mnie powstrzymywało? Nie wiem, po prostu sama nie wiem... Nagle usłyszałam jak ktoś puka do drzwi.- Kochanie, wszystko w porządku?-zapytał loczek. Odetchnęłam spokojnie i powstrzymując drżenie rąk otworzyłam drzwi, wpuszczając zmartwionego Harry'ego do środka.- Coś nie tak? 
   - Nie.. wszystko w porządku.-powiedziałam speszona. 
   - Zrobiłem coś nie tak, prawda? Posunąłem się za daleko. 
   - Nie.. to nie o to chodzi. 
   - Więc o co?-spytał zdenerwowany. Nie był zły na mnie, na to jak się zachowałam. Denerwował się sam na siebie. Przygryzłam delikatnie wargę i stanęłam na palcach by móc szepnąć mu coś do ucha. 
   - Chcę tego,ale jeszcze nie teraz.-powiedziałam. 
   - Rozumiem.- szepnął.- Nie będę naciskał. 
   - Dobrze...-pocałowałam go delikatnie w usta i postanowiłam w końcu się w coś ubrać.- Pomożesz mi coś wybrać?-spytałam z uśmiechem.
   - Dziękuję.-powiedziałam całując go w policzek i wyszłam z garderoby, kierując się do łazienki. Mało co,a zabiłabym się o pozostawione na podłodze spodnie Hazzy. Złożyłam je i położyłam na blacie umywalki. Ubrałam się w wybrane dla mnie ubranie, przeczesałam włosy i przeciągnęłam maskarę delikatnie po rzęsach. Postawiłam dzisiaj na praktycznie,zupełnie nie widoczny makijaż. Dzisiaj, chociaż do wieczora chciałam odpocząć. Wyszłam z toalety i w sypialni zastałam Harry'ego,który rozmawiał z kimś przez telefon. Miał na sobie ciemne dżinsy, czarny podkoszulek i koszulę w kratkę. Wolną ręką kręcił swoje loczki na palcu i gdy mnie zobaczył uśmiechnął się w moim kierunku. Usiadłam tuż koło niego, na moim łóżku i czekałam aż skończy rozmawiać. 
   - Dobrze, za dwadzieścia minut będę.-powiedział i się rozłączył. 
   - Gdzie jedziesz? 
   - Na ostatnią przymiarkę.-odpowiedział.- Poza tym, załatwiłem Ci limuzynę,która przyjedzie po Ciebie o siódmej i zawiezie Cię na galę. 
   - Oh, dzięki. 
  - Nie ma za co.-powiedział z wielkim uśmiechem.- Widzimy się na imprezie. Dam Ci znać kiedy się wymkniemy,dobrze? 
   - Dobrze.-szepnęłam i pocałowałam go na pożegnanie. Harry wyszedł,a ja położyłam się na mim łóżku. 
Chwila. O siódmej limuzyna? Boże,przecież ja nie wiem w co mam się ubrać! Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam w kierunku pokoju Diany. Przelotnie spojrzałam na naścienny zegar. Była 10;05.. matko ja nie mam pojęcia w co mam się obrać! Wbiegłam do jej pokoju i od razu wskoczyła na jej łóżko.- Diana, Diana!!! Wstawaj! NIE WIEM W CO SIĘ UBRAĆ NA GALĘ!
   - Naleśniki...-westchnęła przez sen.
   - Diana, do jasnej ciasnej, pomóż mi! 
   - Myhym... 
   - Bo zastosuję wodę. 
   - Naleśniki.... 
  - Sama tego chciałaś!-powiedziałam i szybkim krokiem przeszłam do łazienki i nalałam do plastikowego kubeczka trochę wody. Klęknęłam nad Dianą i pomalutku, przechyliłam kubeczek i wylałam na moją przyjaciółkę całą jego zawartość. Automatycznie otworzyła oczy, sapiąc na mnie wrogo. Zaśmiałam się w duchu i zeszłam z niej. 
   - Zabiję...-jęknęła przewracając się na drugi bok.- Która godzina? 
   - Po dziesiątej rano... 
   - Jaki dzień...? 
   - Sobota. 
   - O cholera!-krzyknęła nagle wstając. 
   - Co jest? 
   - Daniel dzisiaj przyjeżdża i o trzeciej mam po niego jechać i odebrać z lotniska. 
   - Teraz sobie przypomniałaś? 
   - Nie znęcaj się nade mną! 
   - Diana!
   - Co?!
   - Pomóż mi!
   - No ale w czym?
   - Czy ty mnie w ogóle słuchasz? 
   - Nie bardzo... 
   - Pomóż mi,bo nie wiem w co mam się ubrać na galę. 
   - Carls, trzeba dom posprzątać... i obiad ugotować... zdążymy. Pomogę Ci jak ty pomożesz mi. 
   - Jesteś wstrętna.
   - Tak wiem.-odpowiedziała z szelmowską miną i otworzyła swoją szafę. Zrzuciła z siebie piżamę i założyła koronkową bieliznę od Victoria's Secret. Pogwizdałam znacząco w jej kierunku,a ona pokazała mi język. No tak, Daniel dzisiaj przyjeżdża. Na bieliznę założyła szarą, długą koszulkę z kotę w okularach, jasne dżinsy, różowe vansy w cętki i czarną czapkę z ćwiekami. Do tego dobrała pierścionek z wąsami. - Ściągaj koturny, dupo. Idziemy sprzątać.-powiedziała,a ja z uśmiechem na ustach pobiegłam za nią. 
  
***
Po godzinnym sprzątaniu domu obie kompletnie wypompowane z sił padłyśmy na kanapę w salonie. Diana zajęła się sprzątaniem góry,a ja dołu. Obie latałyśmy jak szalone, trzymając mopy w łapach myjąc podłogi i ścierając kurze. Ja tam już wiem, na co Dian się szykowała tego wieczoru. Wiedziała,że na noc nie wrócę do domu, więc... Wolność Tomku w swoim domku. 
   - Tylko uważajcie.-powiedziałam zdyszana w jej kierunku.
   - Co? 
   - Obyście tylko nie wpadali.
   - Zabezpieczamy się.-powiedziała z poważna miną,a ja wybuchnęłam śmiechem. 
   - Ja Ci tylko mówię. 
   - Ty mi to mówisz? Jesteś pewna, panno Wish? 
   - Bardzo. 
   - A skoro jesteśmy w tym temacie... Ty i Harry... już? 
   - Nie.. To znaczy... parę razy doszłoby by do tego,ale chyba nie jestem gotowa. 
   - To przychodzi z czasem.-powiedziała. 
   - Mówisz? Czasami się zastanawiam co ze mną nie tak...
   - Wszystko z tobą jest jak najbardziej "tak" 
   - Ale...
  - Nie ma "ale". Caroline, w tej sprawie nie powinnaś się nawet zastanawiać. Jeżeli nie jesteś gotowa,a tym bardziej pewna, to nie powinnaś uprawiać seksu. Pamiętaj, to co zrobisz już nigdy nie odkręcisz. Na zawsze taka pozostaniesz. 
- Wiem to.-pokiwała głową. 
- Ja nie żałuję,ale miałam wtedy szesnaście lat. Chłopak z którym to zrobiłam, wcale nie był dla mnie jakoś szczególnie ważny. Był bo był i nic więcej. Teraz jestem pewna,że gdyby zobaczył mnie na ulicy, nie skojarzył by mnie z dziewczyną która straciła z nim dziewictwo. Ty masz wybór, zastanów się bo potem możesz żałować.
- Dzięki.
-Nie ma za co, zawsze możesz na mnie liczyć. A teraz chodź, znajdziemy jakąś sukienkę...

Po chwili poszłyśmy na górę wybrać jakąś sukienkę. W głowie nadal miałam rozmowę z Dianą. Starałam się przekonać samą siebie,że wszystko jest okej. Że dobrze robię nie zgadzając się od razu na seks z Harry'm, ale martwiło mnie trochę to co on może poczuć. Starałam się to od siebie odsunąć, na chwilę zapomnieć o tych wszystkich nurtujących mnie sprawach. Nie wiedziałam tylko,że odsuwając obecne zmartwienia, robiłam miejsce na kolejne. Razem z moją blond przyjaciółką,weszłyśmy do mojego pokoju. Usiadłam zrezygnowana na łóżku i dałam wolną rękę Dianie do popisu. Ona, moje kompletne przeciwieństwo, pełna optymizmu weszła do garderoby i zaczęła przeszukiwać moją szafę,aż wyciągnęła coś z jednej szuflad. Była to brązowa, papierowa torba z logiem jakiegoś sklepu. Gdy przyglądała się dłużej torebce,którą trzymała w rękach moja przyjaciółka, zaczynałam ją już rozpoznawać... Wiedziałam co znajduje się w torbie! Ta sukienka... kupiłam ją wtedy kiedy poznałam Harry'ego. To z tego sklepu wychodziłam,gdy on nagle się pojawił,a ja wylałam na niego shake. Uśmiechnęłam się przywołując do siebie owe wspomnienie. Z radością wstałam z łóżka i wypakowałam sukienkę z torebki. Kompletnie o niej zapomniałam. Sukienka była do kostek. Gorset był cekinowy,a dół tiulowy i pudrowy... Tamtego dnia, zakochałam się w tej sukience. Szybko zrzuciłam z siebie ubranie i przymierzyłam ją, dobierając do niej pudrowe buty i bransoletki. Przejrzałam się w lustrze i wyglądałam niesamowicie. Obróciłam się dwa razy,a sukienka zawirowała wokół mnie. 
- Pięknie.-szepnęła Diana, opierając swoje dłonie na mych ramionach. 
- Dziękuję,że pomogłaś.-powiedziałam przytulając ją.- Kompletnie o niej zapomniałam.
- Nie ma za co,ale teraz rozbieraj się. Musimy zrobić obiad. 
- No już dobrze,dobrze.-zaśmiałam się. 

***
Po zrobieniu obiadu Diana uciekła na lotnisko. Oznajmiła mi,że prawdopodobne iż wróci nie wcześniej niż przed dziewiątą wieczorem, ponieważ miała w planach pokazać Danielowi Londyn nocą. Wprawdzie nie przeszkadzało mi to, miałam wolny dom dla siebie. Koło godziny 17;53 poszłam na górę przygotować się. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy,które później pokręciłam, a następnie zabrałam się za robienie makijażu. Delikatnie nałożyłam cienie i efekt, mniej-więcej był właśnie TAKI. Założyłam sukienkę, buty oraz bransoletki i zeszłam na dół. Do małej, poręcznej torebeczki schowałam telefon. Czekałam na limuzynę,która punktualnie o siódmej zjawiła się pod moim domem. Okryłam się płaszczem i zamykając za sobą dom, wsiadłam do długiego, czarnego samochodu by po chwili stanąć na czerwonym dywanie i pławić się w blasku fleszy. Nie minęła chwila, odkąd wyszłam z samochodu a paparazzie zadawali mi pytania.
- Caroline, to prawda,że jesteś z Harrym?
- Jak myślisz,One Direction zgarną statuetkę?  
- W jaki sposób planujesz pocieszyć swojego partnera,jeżeli nie wygra?  
Ignorowałam te durne pytania, nie zamierzałam odpowiadać na żadne z nich. Trochę kuło mnie to,że Harry nie mógł na forum publiczny oświadczyć tego,że jesteśmy razem... właściwie nigdy nie było mowy w mediach na ten temat. Uśmiechnęłam się do jednego z fotoreporterów i przeszłam dalej, zmieniając pozę.
- Caroline, piękna sukienka! 
- Dziękuję!-odpowiedziałam jednej fance,która stała tuż koło metalowej barierki.
- Moim zdaniem jesteś sto razy lepsza od Taylor!- uśmiechnęłam się do niej i przeszłam dalej,gdy nagle rozległ się okropnie głośny pisk.- To One Direction! 
Obróciłam się w lewo i ujrzałam piątkę moich przyjaciół. Każdy z nich wyglądał tak elegancko,jak jeszcze nigdy. Stali razem, tuż koło siebie pozując do zdjęć. Harry miał włosy nonszalancko zaczesane do góry,co sprawiało,że moje serce trzepotało z zachwytu. Uśmiechnęłam się w jego kierunku otrzymując również ten sam, urzekający, promienny uśmiech. Odwróciłam się i zwartym krokiem, przeszłam do kobiety w czarnym garniturze i słuchawce w prawym uchu,która skierowała mnie w kierunku loży dla modelek. Idąc ciemnym tunelem, wyłożonym mieniącymi się płytkami, dostrzegłam kolorowe światełka iskrzące się na końcu tunelu. Wychodząc z niego ujrzałam cztery poszczególne miejsca przydzielone,każdym sławnym osobistością z różnych branż. Pierwsza loża należała do aktorów, druga dla piosenkarzy, trzecia do modelek i modeli, a czwarta dla ludzi z branży charytatywnej. Zasiadłam na miejscu przeznaczonym dla ludzi z mojego środowiska i rzuciłam okiem na wielki telebim, nad sceną. Kamera wycelowana była na mnie, uśmiechnęłam się przyjaźnie i pomachałam do niej,co też "ekranowa ja" zrobiła. Nagle obraz się zmienił i pokazał na Harry'ego, który nadal pozował do zdjęć... z Taylor. Wstrzymałam oddech na chwilę wewnątrz płuc. Spokojnie, Carls.. tylko się nie rozklejaj. Wszystko,byle nie to. Odetchnęłam z ulgą,gdy światła na arenie zgasły, by ustąpić miejsca pomarańczowym fajerwerkom,które wybuchły oświetlając wejście sceny,z którego wyłoniła się postać kobiety o pięknych kształtach. Świtała reflektorów padły na zgrabną blondynkę, którą okazała się być sławna modelka... Heidi Klum! Blondynka stanęła na środku sceny i zaczęła mówić do mikrofonu.
- Witam wszystkich serdecznie na na gali BRIT Awords 2013! Chciałabym was wszystkich ciepło powitać i zaprosić do wzajemnego oglądania gali razem z nami. Tutaj, właśnie w Londynie, na ogromnej arenie zebrały się wszelkie osobistości,które czekają z niecierpliwością na wyniki! Pozdrawiam wszystkich tegorocznych nominowanych, trzymam za was kciuki, kochani! Pozdrowionka dla mojej 'siostry po fach'- modelki Caroline Wish,które też jest dzisiaj z nami! Piękna sukienka, kochana!-powiedziała wszystko podniosłym głosem.- A teraz, występ na który każdy z nas czeka... Ci chłopcy zaraz otworzą galę, nie możecie się doczekać? Ja też! Uwaga! Na scenie- Niall, Louis, Zayn, Liam i Harrryyy! GALĘ BRIT AWORDS UWAŻAM ZA ROZPOCZĘTĄ! Miłej zabawy!-krzyknęła i nagle zniknęła w ciemnym i gęstym dymie... Po chwili wszystko na scenie się ustabilizowało, malutkie , czerwone światełka zaczęły padać na widownię by ponownie oświetlić scenę,na której stało już pięciu chłopaków, obróconych do nas tyłem.
 Po chwili wszystko rozbłysło,a w tle zaczęła grać piosenka "One Way or Another, którą rozpoczął Harry. Chłopaki śmiali się i wygłupiali przekręcając niektóre słowa piosenki-jak to mieli w zwyczaju. Biegali po rozwidleniu sceny, wskakując sobie na plecy i tańcząc taniec podobny do Irlandzkiego. Rząd w którym ja siedziałam był tuż koło sceny, którą właśnie biegli, Lou puścił do mnie oczko i zaśpiewał
- "Spotkam Cię, Caroline!"- na co publiczność się roześmiała,a ja również. Wstałam z miejsca i zaczęłam razem z nimi i tysiącem fanów na arenie, śpiewać piosenkę. Wszyscy klaskali i dopingowali chłopaków. Pod koniec wszyscy ustawili się na miejscu, na którym stali na początku i Harry zakończył piosenkę swoją solówką i po chwili rozległ się ogromny pisk. Zaśmiałam się i usiadłam zauważając,że znów pokazują mnie na ekranie. Gale trwała w najlepsze, artyści dawali swoje występy, a także po kolei odbierali swoje nagrody.. Niestety, chłopacy nie zgarnęli ani jednej statuetki,ale zapolowali do jednego zdjęcia z nią. Po uroczystości, wszyscy zaczęli się rozchodzić. Kilkoro ludzi podchodziło do mnie z uśmiechem na ustach i prosiło o autografy i zdjęcia. Z wielką chęcią się zgodziłam i po chwili,gdy już byłam wolna wyjęłam telefon z torebki i ujrzałam nową wiadomość.
"Tylne wyjście, czekam na Ciebie. xxx"
Uśmiechnęłam się do telefonu(wiem,to mega strasznie,dziwnie brzmi,ale właśnie tak zrobiłam) i szybko, podwijając sobie sukienkę skierowałam się do wyjścia, które było za sceną. Szłam metalowymi, skrzypiącymi schodami, gdy nagle za zakrętu wyłoniła się blondynka w czarnej sukni do kostek.
- Gdzie się wybierasz, Carls?-warknęła,a ja ją kompletnie zignorowałam i szłam dalej.- Pozdrów go i powiedz,że już nie długo się spotkamy.Ah,no i jeszcze... przekaż mu,że jakby był spragniony to czekam na niego w pokoju hotelowym... biedaczek,ty pewnie nie dajesz mu tego co oczekuje.
- Spieprzaj, wywłoko. 
- Jesteś zabawna. Do zobaczenia, Carls.-powiedziała wstrętnie i odeszła, pozostawiając mnie samą. Szybko zbiegłam po schodach, starając się nie przewrócić i nie wywinąć orła, a gdy już byłam na dole, rzuciłam się Harry'emu na szyję. 
- Świetny występ.-powiedziałam całując go w usta,a on objął mnie od tyłu, kładąc swą dłoń na moich pośladkach lekko je ściskając. 
- Mmm.. świetne powitanie...
- Witaliśmy się rano. 
- Wieczorem też można.-szepnął mi do ucha, delikatnie je gryząc. Nagle usłyszałam głośne śmiechy i przepychanki i zupełnie niewiadome skąd pojawiła się przed nami reszta zespołu.
- Nie tak publicznie!-jęknął Zayn.- Mogę wam łóżka pożyczyć, ale nie okazujcie nam tego publicznego fetyszu. 
- Jesteś pierdolnięty.-zaśmiał się Niall uderzając Malika łokciem w brzuch,a Hazza przybił z nim piątkę.- Idziemy się schlać?! No dalej, panowie i Caroline... Idziemy! Ruchy!-powiedział przepychając nas przez drzwi. Szybko zasłoniłam twarz na wypadek gdyby jacyś paparazzi  przyczaili się nawet koło tylnych drzwi. Na szczęście nikogo nie było i niepostrzeżeni weszliśmy do czarnej limuzyny chłopaków. Usiadłam koło Harolda,ale on szybko przerzucił mnie na swoje kolana i pocałował w wystający obojczyk.
- No Hazza, plis... skończ...-westchnął Zayn zakrywając oczy rękoma. Zaśmiałam się i posłałam mu całuska. 
- Ej, robię się zazdrosny.-powiedział smutno.- Proszę całuska, tutaj.-wskazał na usta i ułożył je w dzióbek.
- W późnych godzinach nocnych, kochanie. 
- Obiecujesz coś. 
- Zobaczy się.
- Kocham Cię.-szepnął i pocałował mnie w ramię. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i wsłuchałam się w jego bicie serca,które w spokojnym rytmie kołatało. Po piętnastu minutach drogi byliśmy już na miejscu, razem wyszliśmy z pojazdu i skierowaliśmy się kluby w którym już trwała impreza. Ochroniarz wpuścił nas bez kolejki i po czym zaprowadził do specjalnej loży dla vipów. Po chwili wszyscy siedzieliśmy przy podświetlanym stolikiem, z drinkami w reku rozmawiając i żartując między sobą. Zatańczyłam dwa wolne tańce z Harry'm które głównie opierały się na całowaniu i szeptaniu sobie czegoś do ucha. Czułam się przy nim szczęśliwa, całkowicie szczęśliwa. Był taki kochany i potrafił sprawić,że wszelkie zmartwienia ulatniały się. Przy nim byłam sobą,bynajmniej starałam się być. Nikogo nie udawać, dawać z siebie wszystko, chociaż strasznie się bałam tak całkowicie odsłaniać ze wszelkich uczuć,bo raz już zostałam zraniona. Przytuliłam się mocniej do niego, wdychając słodkie perfumy i pozwalając jego lokom opadać na moją szyję, łaskocąc mnie przy tym. Wszystko trwało w najlepszy, gdy nagle obydwoje dostrzegliśmy coś co całkowicie powaliło nas z nóg... 
________________________________________________________________________
Oh, matmo w końcu skończyłam ten rozdział ;> Bardzo was przepraszam za wygląd bloga,ale chwilowo oczekuję na gotowy szablon od jednej z szabloniarni i jak tylko będę już go miała go wszystko się zmieni! :) Poza tym postanowiłam coś zrobić... jest mi strasznie głupio o tym napisać, ale zawieszam mój nowy blog. Nie potrafię skupić się na dwóch, podobnych historiach i postanowiłam doprowadzić ten do końca i dopiero brać się za kolejny. Tak wiec, może opublikuję jak na razie ostatni tam rozdział i w pierwszym tygodniu kwietnia zostanie on zablokowany. Chciałabym podziękować Yokicie, która pomagała mi zrozumieć ustawianie szablonów, pamiętaj kochana... HAZZA! :* więc, chciałam jeszcze napisać,że jak nie będzie pod tym postem dużo KOMENTARZY,to się obrażę i obiecuję,że przez najbliższy miesiąc nic nie dodam ;< Więc, komentować i to już! Ja chcę zobaczyć piękne 20 komentarzy!
- Pozdrawiam! Jerr :* 

wtorek, 26 marca 2013

Cześć wam jeszcze raz! Pojawiam się z informacją iż praktycznie rzecz biorąc mam już napisany rozdział,ale dodam go dopiero w piątek.. tylko problem polega na tym iż,że wyszedł on strasznie obszernie gdyż są w nim zawarte - wyjazd do Glasgow i gala BRIT Awords... nie wiem czy powinnam podzielić go na dwie części, bo na pewno nie zrobię z niego dwóch osobnych rozdziałów. Tak więc, decydować. Cały rozdział,który będzie musieli bardzo...bardzo długo czytać czy podzielony na dwie części? Macie czas do piątkowego popołudnia! Pozdrawiam.
-Jerr

niedziela, 24 marca 2013

Z przykrością oświadczam,że rozdział tutaj,ale też na moim drugim blogu pojawi się dopiero w okolicach piątku z problemów technicznych. Jeszcze raz przepraszam. 
- Jerr

czwartek, 14 marca 2013

021. "Bracie założymy pie-pie-piekarnięęę Będę tam pracować, oł jeee! Rozbujamy nasz biznes! Oł jeee! "


* Caroline * 

Stałam kompletnie jak wryta, nie sądziłam,że ten dzień tak szybko nastąpi. Otworzyłam drzwi i ze strachem w oczach patrzyłam jak blond piękność mierzy mnie wzrokiem od góry do dołu. Czułam jak przewierca mnie na wylot, jak odczytuje z mojej twarzy wszelkie emocje. Uśmiechnęła się do mnie z ironią,a ja nadal nie mogłam uwierzyć,że przede mną stoi Taylor Swift.
- Co.. co ty tu robisz?-udało mi się odezwać, pomimo ogromnej kluchy narastającej w moim gardle. Bałam się,że tuż za chwilkę się rozpłaczę,a Taylor wykorzysta moment mojej słabości.- Nikt nie chce Cię tutaj widzieć.-powiedziałam już bardziej stanowczym głosem i z brodą uniesioną do góry, uśmiechnęłam się sztucznie. Blondynka prychnęła niezadowolona i przepchała się koło mnie, wchodząc do środka.- Co ty sobie wyobrażasz?-krzyknęłam za nią,jednak ona nie robiła sobie nic z uwag,które w jej kierunku kierowałam. Dumnie szła wzdłuż korytarza i skręciła w prawo, kierując się do salonu jakby znała mój dom na wylot. Pobiegłam za nią i gdy tylko przekroczyłam prób salonu zobaczyłam jak Harry zaciska dłonie w pięści i staje się cały czerwony. Szybkim ruchem poderwał się z kanapy i ruszył w kierunku piosenkarki popychając ją w tył. Ona jednak, z idealnym wyczuciem równowagi oparła się o oparcie krzesła i zaśmiała melodyjnym głosem.
- Oh, naprawdę Harry?-zadała w jego kierunku, nie przestając się uśmiechać.- Podniesiesz na mnie rękę? Na mnie, twoją dziewczynę?
-Nie jesteś moją dziewczyną.-odrzekł z przepełniającą go furią.
- Jestem jedną z dwóch.-zauważyła pokazując na mnie palcem.- Przyszłam tutaj oby uzgodnić coś z wami. Oczywiście ustaliłam reguły waszego związku,którego musicie się trzymać,jeśli nie chcecie żeby One Direction przestało istnieć.-spojrzała po nas wyniośle.- To co, kochani? Przechodzimy do rzeczy,tak?- spojrzałam na Herry'ego. Wiedziałam,że gotuje się w nim i jest zdolny zrobić wszystko. Na wszelki wypadek położyłam swoją dłoń na jego ramieniu,mając nadzieję,że chociaż mój dotyk powstrzyma go przed wykonaniu jakiegokolwiek pochopnego ruchu. Taylor, oszałamiająco wredna blondynka usidła na salonowej kanapie i wyjęła ze swojej skórzanej torby niebieską teczkę, po czym otworzyła ją i podała nam plik kartek,który robił za nasze 'kontrakty' do których, mimo naszej niechęci musieliśmy się dostosować.. Zaczęłam go wertować, kartka po kartce nie mogą w zupełności uwierzyć w te bzdury które były tam wypisane... Oczywiście,wszystko miało na celu wypromowanie i postawienie Swift w dobrym świetle..

- Nie zgadzam się na to aby być czyjąś marionetką!-krzyknął rzucając papiery na stół.- Czy uważasz mnie za jakaś pieprzoną marionetkę,Taylor? Kim ja jestem dla Ciebie?!  Myślisz,że przystanę na to?
- Nie masz innego wyjścia.-powiedziała zaciskając usta,a mnie zaczęło się wydawać,że pierwszy raz odkąd tutaj przyszła jej pewność siebie zaczęła się ulatniać.
- Przestań grać! Powiedz w końcu czego chcesz! Zrobię wszystko.. zapłacę Ci ile będziesz chciała,ale do cholery daj mi spokój...
- Ty nadal nie rozumiesz, Harry?-zadała wstając z kanapy.- Przecież ja Cię kocham.-powiedziała głaszcząc go po policzku. Tym razem to ja poczułam złość i wstręt,które narastały głęboko wewnątrz mnie. Przecież ona go nie kocha. Nie kocha, nie kochała i nie pokocha.
-Nie.-odpowiedział.- Nigdy mnie nie kochałaś. Zawsze liczyła się dla Ciebie kariera, zawsze. Nie ważne czy mieliśmy być przyjaciółmi,czy też nie. Nigdy nie czułaś do mnie tego,co powinnaś była czuć. Wiesz co mnie różni od innych twoich byłych,Taylor? To,że ja połapałem się dużo wcześniej jaka naprawdę jesteś. Wiesz, dobrze. Uratuję moich przyjaciół, ale wiedz,że zrobię to tylko i wyłącznie dla nich,bo oni zasługują na szczęście, lecz ty nie.
- Za tydzień jest gala BRIT Awords. Masz się ze mną pokazać.-powiedziała wściekła.- Inaczej wiesz co będzie.- popatrzyła na nas z obrzydzeniem i wstrętem, chrząknęła nonszalancko, tylko po to aby dodać dramaturgii tej sytuacji i wyszła, pozostawiając mnie sam na sam z Harry. Rzuciłam mu jedno, krótkie spojrzenie i pełna strachu poszłam na górę, mając nadzieję,że Harry zrozumie moją aluzję i  pójdzie do siebie,bo tego wieczoru nie chciałam już widzieć nikogo na oczy.
Rzeczywiście, można powiedzieć,że byłam zmęczona. I to bardzo. Myślę,że jak na jeden dzień wydarzyło się aż za dużo rzeczy. Gdy weszłam na górę i skierowałam się do pokoju, pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było rzucenie się na łóżko. Czułam jak wiruję wśród melancholijnego świata, czy miałam dość? Zdecydowanie,tak. Przecież miałam tu wrócić z dwiema najlepszymi, szczęśliwymi przyjaciółkami, szkoda tylko,że nie wzięłam pod uwagę tego iż los lubi płatać figle. Zastanówmy się przede wszystkim jak ja wyobrażałam sobie związek z Harrym, praktycznie to.. ja go nie znam. Zaledwie skończył się luty, czyli miesiąc odkąd wtedy w centrum handlowym wylazłam na niego koktajl. Czy już wtedy wiedziałam,że wszystko się zmieni? Czy byłam pewna,że ktoś jest w stanie wkroczyć do mojego życia i obrócić je do góry nogami? Zdecydowanie,nie. Podsumują dobre wnioski; poznałam świetnego chłopaka, dzięki niemu i jego przyjaciółce miałam szansę wziąć udział w kampanii, przeżyłam najcudowniejsze walentynki w całym moim życiu, poznałam czwórkę wspaniałych facetów... no i dzisiaj prawie straciłam dziewictwo.
Podsumowując negatywne wnioski; na pewno to,że straciłabym dziewictwo na kanapie, zrobiłam z siebie wariatkę wylewając koktajl na idola nastolatek, zaniedbałam przyjaźń z dziewczynami(tak, to prawda. Czułam to. Odkąd ja i on byliśmy parę więcej czasu spędzałam z nim.), uważałam związek za coś ważniejszego niż kariera(to też prawda.), gdyby okazało się,że Liam coś do mnie czuje zepsułabym też ich przyjaźń. Naraziłam się fanką Hazzy i pewnie chcą mnie zlinczować za to,że jestem z ich ulubieńcem, no i wreszcie... wkopałam się w otwartą wojnę z Taylor
Podsumowując wydarzenia z jednego miesiąca; Namieszałam w cholerę i jeszcze bardziej. Zawsze miałam pokręcone życie... z przyjaciółmi,a przede wszystkim z moja rodziną... Kiedy skończyłam 17 lat przyjechałam do Londynu,a moja matka... nie ważne. Kiedy indziej, kiedy indziej wam to opowiem. Zamknęłam zmęczone oczy chociaż na chwilę,starając się chociaż w minimalnym stopniu zapomnieć o tym dniu, gdy nagle do pokoju wszedł... Harry.

- Hej...-zaczął.- Myślałem, to znaczy... miałem nadzieję,że przygarniesz mnie na noc.-powiedział.- Nie chcę iść do domu... wiem,że tam jest tylko jeden temat,a ja chciałbym go uniknąć. Za dużo się dzisiaj wydarzyło.
- Zdecydowanie za dużo.-przytaknęłam.- No, dobrze... nie mam nic przeciwko.-starałam się uśmiechnąć, mając na uwadze też to żeby nie był to za ochoczy uśmiech. Okej, mimo wszytko widok Styles'a w samych bokserkach... No powiedzmy,że działał hipnotyzująco.- Ale ja idę się pierwsza wykąpać.-powiedziałam.
- A nie mogę z tobą?-zapytał robiąc słodką minkę. Zaśmiałam się cicho i złapałam za piżamę.
- Nie.-odpowiedziałam stanowczo i poszłam do toalety, czując na sobie jego wzrok. Wykąpałam się szybko i po dwudziestu minutach już z niej wyszłam,ale gdy zobaczyłam,że Harry już umyty leży na łóżku.. poczułam lekkie zdezorientowanie.
- Kotku, masz jeszcze toaletę na dole.-powiedział kiwając śmiesznie brawami.
- Przestań, rozpraszasz mnie przez to.-spojrzał na mnie jak na wariatkę,ale po chwili złapał mnie w pasie i pociągnął do siebie. Opierałam się dłońmi o jego klatkę piersiową,która przyjemnie, szybkim ruchem wznosiła się i opadała. Jego loczki były jeszcze delikatnie mokre i posklejane do drugich. Patrzyłam prosto w jego zielone oczy,które mimo wszelkich zmartwień i okropnych rzeczy, jakich doświadczyły nadal były wesołe i roześmiane.
- Lubię Cię rozpraszać.-powiedział całując mnie w czoło.- Bardzo.-zaczerpnęłam głęboko powietrza, pozwalając słodkiej woni wypełnić moje płuca całkowicie. Czułam zapach czekolady zmieszany z męskimi perfumami...
- Harry czy ty,abyś przypadkiem nie użył prywatnej, czekoladowej kulki do kąpieli, Diany? Wiesz,że ona Cię zabije,jak się dowie?- zrobił przestraszoną minę i natychmiastowo się ode mnie odsunął. Patrzyłam na zdruzgotanego Loczka i zaśmiałam się pod nosem.- Żartował, głuptasie. Chodź tu, pora spać...
- Ale mi się nie chce spać.-powiedział zadziornie.- Może porobimy coś innego?-znów powtórzył ten gest z brwiami,a ja automatycznie parsknęłam śmiechem.
- Oh,nie. Ja jestem zmęczona,kiedy indziej.
- Obiecujesz?
- Może.
- Może tak, czy może nie?
- Może tak... może nie...
- Caroline! Powiedz.
- Zobaczysz.- szepnęłam cicho i okryłam się kołdrą. Po chwili również i on to zrobił. Objął mnie silnym ramieniem i nie pozwalając mi nawet w czasie snu odsunąć się od niego chociaż na milimetr.

- W tym samym czasie -
* Rachel * 

Patrzyłam na wyświetlacz telefonu. Nie możliwe, to po prostu nie możliwe... ona nigdy do mnie nie dzwoniła. Nie wiedziałam co właśnie, w tym momencie czułam. Może strach... tylko dlaczego? Powinnam być szczęśliwa,że w końcu po tak długim czasie ona... zainteresowała się życiem swojej córki. 

- Mamo..?-szepnęłam do telefonu. 
- Oh, Rachel... a myślałeś,że kto?-zapytała wesoło. Za wesoło, jak dla mnie.- Kochanie, dlaczego nie odbierasz... dzwoniłam do Ciebie chyba z dziesięć razy, do Caroline też dzwoniła,ale nie odbiera. Dopiero jakieś dziesięć minut temu dodzwoniłam się do Diany,ale z tego co się dowiedziałam to ona nadal jest w Los Angeles.. właściwie, dopiero dowiedziałam się,że w ogóle tam poleciałyście. 
- A czy kiedykolwiek interesowałaś się moim życiem,że teraz tak bardzo oczekujesz natychmiastowych raportów z jego poczynań?
- Rachel, przestań.-powiedział twardo,jak to przystało na moją matkę.
- Po co do mnie dzwonisz?-warknęłam poirytowana faktem iż moja matka,która przez znaczną część mojego życia nigdy,ale to nigdy nie ingerowała w nie,a teraz, tak po prostu zapragnęła stać się super mamuśka.
- Musisz być taka arogancka,w stosunku do mnie?-zapytała.- Miałam sen..
- Ta.. ty i te twoje sny... co tam wywróżyłaś, kochana mateczko?-syknęłam przewracając oczyma. Jak dobrze,że matka tego nie widziała. Pewnie teraz zostałabym spoliczkowana albo coś podobnego.
- Ta rozmowa nie ma sensu.-powiedziała,a ja niemal czułam jak zaciska wargi ze wściekłości.- Po prostu, Rachel śniłaś mi się,ale to nie było wcale takie piękne... coś kazało mi do Ciebie zadzwonić i upewnić się czy wszystko jest w porządku. 
- Nic nie jest w porządku!-krzyknęłam do słuchawki telefonu.- Nic, rozumiesz? Wszystko się spieprzyło. Wszystko,mamo...- nagle poczułam narastającą chęć przytulenia jej, podobało mi się,że nawet przez przeczucie,które mogłoby być jednak mylne zadzwoniła do mnie. Zawsze mnie odtrącała, wyjeżdżała i zajmowała sobą,a teraz wewnątrz siebie poczułam przyjemne ciepło. Brakowało mi matczynej opieki przez tyle lat,ale wytwarzałam w sobie coś na miarę drugiej skóry,która chroniła mnie.. chroniłam mnie przed bólem. Z niecierpliwością czekałam,aż się odezwie,ale jedyne co mi odpowiadało to głucha cisza,po drugiej stronie telefonu. Nagle cichy,głęboki westchnięcie i szloch.- To nie przez Ciebie.-powiedziałam ledwo powstrzymując łzy, czułam jak ona się teraz obwinia za wszystkie krzywdy, jaki mi wyrządziła. 
- Chodzi o Logana,prawda?
- Tak.
- Kocham Cię Rachel, chcę abyś to wiedziała. 
- Ale ja to wiem,mamo... 
- Kocham Cię, moja maleńka... Pamiętasz tę włoską kołysankę,którą śpiewałam Ci do snu? 
- Pamiętam.-przyznałam,zaciskając dłonie w pięści. Starałam się nie rozpłakać, starałam się być twarda i nieugięta. Cholera,to mi nie wychodziło. Otarłam pojedynczą łzę,która samotnie spływała po mym policzku. Mama zaczęła cicho nuciła kołysankę,którą znałam na pamięć. Gdy skończyła obie płakałyśmy do telefonów.
- Spotkamy się?-spytała. 
- Kiedy? Mamo.. ja nie czuję,że żyję. Palę i piję, znowu palę i piję... tak w kółko. Dzisiaj wypaliłam prawie dwie paczki. 
- Pamiętasz tę posiadłość w Glasgow? Obecnie tam mieszkam... przyjedź do mnie. Możesz zabrać ze sobą dwoje twoich przyjaciół, to mi nie będzie przeszkadzać,ale przyjedź. Proszę, Rachel...
- Zastanowię się,dobrze? Jutro do Ciebie zadzwonię. Obiecuję. 
- Dobrze. Kocham Cię. Do usłyszenia. 
- Do usłyszenia.-powiedziałam cicho i rozłączyłam się. Nie pamiętam dokładnie,co zrobiłam gdy się rozłączyłam. Na prawdę. Wiem,że gdy tylko odzyskałam świadomość, leżałam już na swoim łóżku z telefonem w ręku. Patrzyłam na sufit oblanym milionem, pojedynczych lampeczek w odcieniach granatu, bieli i filetu,które łączyły się ze sobą i tworzyły własne konstelacje świetlnych gwiazd. Moja klatka piersiowa z powolnym i cyklicznym ruchu wznosiła się w górę i opadała... 
Chyba... czułam się szczęśliwa... Mimo,że nadal Logan ingerował w mojej podświadomości i dawna Rachel,która nadal była jego częścią starała się nade mną dominować, ja poczułam szczęście. Po raz pierwszy w moim życiu poczułam co to jest prawdziwa, matczyna troska. Mimo,że nie ufałam tej kobiecie, mimo,że to ona w dużej mierze doprowadziła do tego,że moja rodzina się rozpadała.. to i tak ją kochałam. Na prawdę,spodziewałam się,że to zupełnie ktoś inny do mnie zadzwoni. Obstawiłam różne wersje. Przecież mógłby to Lima, Diana, Caroline,a nawet Logan... a jednak,żadna z wymienionych osób. Nigdy nie pomyślałabym,że mogła nią być moja rodzicielka. Jedyne co na pewno wiedziałam,że muszę poważnie przemyśleć sprawę jej odwiedzin. Kogo powinnam ze sobą zabrać? Caroline? Nie, ona pewnie chciałby spędzić czas z Harry'm, przecież tak długo się nie widzieli, a po drugie teraz zaczyna przygotowania do kampanii... Kogo by tu zabrać...? Nagle pomyślałam o brązowookiej blondynce,która pomagała mi się podnieść gdy upadłam. Czy Claudia zgodziłaby się na ten wyjazd? Możliwe,ale nie jest to pewne. Szybkim ruchem odblokowałam swój telefon i wystukałam na klawiaturze wiadomość do Claudii. 
"Hej, co robisz np. w środę? ;) Może chciałbyś ze mną pojechać do Glasgow? Odpowiedz mi szybko. - Rachel"
Przeczytałam na nią jeszcze przez chwilę, po czym wysłałam sms'a do mojej koleżanki. Po niecałych pięciu minutach dostałam odpowiedź. "Dla mnie spoko! A ktoś jeszcze jedzie? :) xx" Zastanawiałam się co mam jej odpisać,prawda... ona była jedyną osobą,która przyszła mi namyśl. Automatycznie wystukałam na klawiaturze mojej BlackBerry, jedno imię. "Liam" i wyłączyłam telefon... i chyba zasnęłam.

***
Następnego ranka stałam przed drzwiami domu moich przyjaciół. Oddychałam ciężko i bardzo płytko. Czy się denerwowałam? Bardzo.Po chwili, gdy trzęsącą się dłonią nacisnęłam na przycisk dzwonka do drzwi, u progu pojawił się uśmiechnięty Zayn. Przywitał mnie ciepłym uściskiem i słowami współczucia, których jednak starałam się nie słyszeć. Przywitałam się z resztą chłopaków,którzy siedzieli w salonie. Była dziesiąta zero trzy,a ja stałam bezradnie przed drzwiami z jasnego drewna. Chwila zwątpienia, wdech i wydech, pukam, drzwi się otwierają,a w nich stoi mój przyjaciel. Ma na sobie niebieskie bokserki, które do połowy zakrywa biała bluzka z krótkim rękawkiem. Jego włosy są w całkowitym nieładzie, wygląda słodko gdy pociera zaspane oczy, starając pozbyć się resztek snu. W końcu udaje mu się i patrzy na mnie niezrozumiale. Rzucam mu się na szyję, zatrzaskując za sobą drzwi. Jest zdziwiony moim zachowanie,lecz ja tylko powoli wdycham słodkie powietrze zmieszane z jego zapachem.. czuję jak obejmuje mnie od tyłu, jak przez koszulkę bije jego serce.. 
- Przepraszam.-szepnęłam cicho, starając się jednak żeby moje słowa nie brzmiały pusto. 
- Nic nie szkodzi.-odpowiada mi, kładąc swoją dłoń na mym ramieniu i poruszą nią płynnie, nie dając mi szans na wyplątanie się z uścisku. Jeszcze mocniej przywieram do niego, ah.. to mój Liam.- Co u Ciebie?-pyta. 
- Dobrze.-odpowiadam zaciskając usta.- Chciałam Cię gdzieś zaprosić na tydzień. 
- Gdzie? 
- Do Glasgow. Moja matka ma tam posiadłości i zaprosiła mnie i moich najbliższych przyjaciół... pomyślałam,że może chciałbyś ze mną pojechać. 
- Serio? Bardzo chętnie, a kto jeszcze z nami jedzie? 
- Claudia.-odparłam z uśmiechem, czując jednak się szczęśliwa. Świadomość,że będę miała przy sobie osoby potrzebne mi do życia,była bezcenna. 
- Dobrze.-powiedział.- Ja nie mam nic przeciwko. 
- Nie wiesz jak bardzo się cieszę.-ścisnęłam go jeszcze mocniej. 
- Kiedy jedziemy? 
- Jutro? Pasuje Ci? 
- No jasne. 
- To świetnie. Spakuj się, a ja wracam do domu też się spakować.- powiedziałam uśmiechając się do niego.- Do zobaczenia.-pocałowałam go w policzek i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi. Byłam pełna pozytywnej energii, pierwszy raz od kiedy tutaj wróciłam. Może tak pozostanie? Nie wiem. 

- W tym samym czasie,gdy wchodzi Rachel -
* Niall * 

Gdy Rachel wbiegła na górę jak opętana, również za nią wszedł Hazza. Był cały rozczochrany,a jego błękitna koszula miała naderwany rękaw. Zaśmiałem się głośno, chłopacy najpierw spojrzeli na mnie,to na niego i zawtórowali mi śmiechem. Harry posłałam nam piorunujące spojrzenie i szybkim ruchem dosiadł się do nas.
- Dobra jest w łóżku?-zapytał Zayn,a ja znowu wybuchnąłem śmiechem łapiąc się za brzuch.
- Bardzo.-odpowiedział Harry oblizując wargi językiem,oczywiście wiedzieliśmy,że żartuję. Zazwyczaj nie opowiadał nam o jego stosunkach seksualnych, no chyba,że był pijany,a Zayn zaczynał się do niego przystawiać. Znów się zaśmiałem,tym razem już w duchu i wróciłem do oglądania telewizji. Dzisiaj mieliśmy na szczęście dzień wolny, co oznaczało słodkie nieróbstwo. Od półtora tygodnia pracowaliśmy w studiu nad nową płytą, co nas kompletnie wykańczało. Album miał się ukazać już w maju,a trasa koncertowa tuż po wakacjach. Chyba wszyscy byliśmy już nastawieni na wielką harówkę. Nagle przez salon przeszła Rachel, machając nam na pożegnanie. Coś była bardzo zadowolona,a mnie ciekawiła dlaczego. 
- Tamten też robił dobrze.- skomentował Zayn,a wszyscy zaczęliśmy się śmiać. 
- A ty Zayn, kiedy zaliczysz Claudię?-spytał Lou. 
- Ja z takich jak wy, nie pochodzę.-odparł z szyderczym uśmieszkiem. 
- Żaden z nas z takich nie pochodzi.-powiedziałem.
- Inteligentny Niall!-krzyknął Hazza i rzucił się na mnie z poduszką. Przygniótłszy mnie tym swoim cielskiem, zaczął naparzać męką poduszką,która raczej bardziej mnie łaskotała. 
- Jestem głodny!-powiedziałem bardzo,ale to bardzo poważnie. 
- Niall, obżarciuchu,a kiedy ty nie byłeś?-zaśmiał się Lou i rzucił w Harry'ego poduszką. 
- To ja zrobię coś do jedzenia!-powiedział z entuzjazmem lokers i pobiegł do kuchni. Chłopaki znów wybuchnęli śmiechem i wrócili do oglądania telewizji,a mnie korciło żeby pójść do kuchni i obczaić co on tam przygotowuje. W końcu nie wytrzymałem. Gdy przekroczyłem próg kuchni uderzył we mnie słodki zapach pieczonego ciasta i lukru. Oh, czułem jakby ktoś spełniał moje najskrytsze marzenia. Podszedłem Harry'ego od tyłu i przytuliłem go mocno. 
- Hazzuś, dziękuję,że gotujesz dla tych niewykarmionych mord,które zwiesz swymi przyjaciółmi.-powiedziałem bardzo poważnie,a on się zaśmiał.
- Luzik, Nialler i tak was kocham mimo tych ciągle żądających jedzenia mord. 
- Jesteś świetnym kucharzem.-powiedziałem nalewając sobie do szklanki wodę.- Mogę popatrzeć na to co.. w ogóle to co robisz? 
- Babeczki.-odpowiedział z ogromnym uśmiechem. Usiadłem na barowym krześle i przyglądałem się w zamyśleniu, kuchennym rewolucją mojego przyjaciela,gdy już wstawił babeczki na 25 minut do piekarnika, usiadł koło mnie podając mi butelkę piwa,którą obaliliśmy do końca w momencie,w którym piekarnik wydał z siebie dźwięk,że ciasteczka,pysznościowe ciasteczka są już gotowe. Hazza wyjął metalowe tacki (dwie pełne BABECZEK!) i postawił je na blacie. Gdy jego wypieki lekko ostygły przyszedł czas na lukrowanie! 
W tym ja mu pomogłem! Tak z dumą patrzyłem na moje babeczki,które przystroiłem białym i czerwonym lukrem,troszkę świątecznie to wyglądało,ale jednocześnie zjawiskowo! Po chwili wyciągnąłem z kieszeni mojego iPhona i zrobiłem Harry'emu zdjęcie, po czym wstawiłem je na mój Instagram.
Pokazałem przyjacielowi,a ten zaśmiał. Postanowiłem na jego cześć napisać piosenkę!

- Oh, Harry zrobisz najświetniejsze babeczki na świecie!
Dlatego wielbię Cię!
I nie pozwolę odejść takiemu kucharzowi jak Ty!
Bo kocham Cię!
Bracie założymy pie-pie-piekarnięęę
Będę tam pracować, oł jeee!
Rozbujamy nasz biznes!
Oł jeee! 

Patrzyłem jak Harry zwija się ze śmiechu na podłodze z wysmarowaną twarzą lukrem. Wybuchnąłem śmiechem na jego widok i wskoczyłem mu na plecy,gdy próbował się podnieść. O, nie... nie takie numerki z Horankiem. Po jakimś czasie udało nam się ogarnąć i całkowicie poważni wróciliśmy do przystrajania ciastek. Po piętnastu minutach roboty i tworzeniu nowych słów do piosenki o Harry'm skończyliśmy i położyliśmy jego wypieki na wielkim, porcelanowym talerzu i zanieśliśmy do pokoju, gdzie mieli siedzieć chłopcy,ale nagle ich wywiało.. pewnie wystraszyli się tego,ze o nich też bym mógł napisać piosenkę. Trudno, dużo tracą.. .więcej dla nas. Usiedliśmy sobie na kanapie i zaczęliśmy się obżerać niebiańsko pysznymi babeczkami!- Hazza,ja Cię uwielbiam!- powiedziałem z pełnymi ustami.
- Wiem to.-odparł zlizując lukier.- Co tam u Ciebie słychać? 
- A nudno. Tak jak zawsze. Jedzenie <3 
- Haaahah, no tak... A jak tam ta Natalie? 
- No nie wiem, nie widziałem się z nią. 
- Od kiedy? 
- Od tego czasu,kiedy ty byłeś w kwiaciarni i kupowałeś kwiaty do Ameryki.
- Aaaa.. Ej, Horan! Minęło trochę,weź do niej zadzwoń i się umówicie... 
- No nie wiem, Harry... 
- Weź nie pitol, deklu tylko dzwoń, inaczej ja to zrobię.-powiedział śmiertelnie poważnie.
- No dobra,-powiedziałem dokańczając moją babeczkę i wyjąłem mój telefon. Czekałem i czekałem, wsłuchując się w sygnał, chyba po czwartym w końcu odebrała.- No cześć Natalie, tutaj Niall Horan. 
- Przecież wiem, mam twój numer zapisany.-powiedziała roześmianym głosem.- Nie no żartuję, nie mam,ale wiedziała,że zadzwonisz. 
- Hahaha, wiesz... kurcze... co robisz dzisiaj późnym popołudniem? Masz może ochotę na kawkę i ciacho? 
- Hm, wiesz za pół godziny kończę zmianę w pracy... podjechałbyś po mnie i może gdzieś byśmy wyskoczyli,co ty na to?
- No jasne,to gdzie podjechać. 
- Do Milkshake City.-odpowiedziała.
- Będę za pół godziny. Do zobaczenia.-powiedziałem rozłączając się. Szybko zjadłem jeszcze dwie babeczki i poszedłem przyszykować się na... 'randkę'?
______________________________________________________________________________
No Cześć wam ;) Pojawiam się z rozdział 21.. cóż wróciłam godzinę temu z konkursu z polaka i po prostu nie mam siły, sprawdziłam tylko rozdział i postanowiłam wam go opublikować. Tak więc.. chciała też napisać iż nie wiem kiedy dodam kolejny... muszę poukładać sobie trochę spraw, nie tylko blogowych,ale też prywatnych. Zastanowić się czego w końcu chcę. Myślę,że pojawię się tutaj za jakieś dwa tygodnie z kolejnym rozdziałem. Zrozumcie. Pozdrawiam. 
- Jerr. 
+ JEŻELI BĘDZIE 20 KOMENTARZY POSTARAM SIĘ BYĆ JUŻ ZA TYDZIEŃ.

poniedziałek, 11 marca 2013

Harry nad nami czuwa + BARDZO WAŻNA NOTKA.

Okej, cześć wam wszystkim!
Dzisiaj (niestety,albo i też stety) pojawiam się bez rozdziału. Przyczyna jest krótka; Śląsk. Weekend spędziłam właśnie tam, co też spowodowało,że mam tylko napisaną jedną perspektywę(kogo dowiecie się już nie długo). Tak więc myślę,że rozdział spokojne opublikuję gdzieś pod koniec tygodnia! Liczę,że już nie możecie się doczekać. Liczba odwiedzin bloga dziennie dobija do setki,ale jestem zdruzgotana. Szkoda tylko,że liczba wyświetleń nie przekłada się na komentarze, jeżeli dalej tak będzie będę zmuszona dawać limity, jednak nie taki jakie można było dotychczas spotkać. Tak więc, jeżeli czytasz mój blog, podoba Ci się na tyle,że wracasz do niego z zaciekawieniem, to proszę skomentuj. Ja piszę dla Ciebie,więc i ty też zrób to dla mnie. Komentarz motywuje mnie do pisania, nie oczekuję jakiegoś eseju na trzysta stron, po prostu miło by było jakbyś napisał/napisała co sądzisz o blogu, co byś w nim zmieniła itp.
Więc tak, sprawa rozdziałów i komentarzy przedstawiona,a teraz kolejna. Zapewne wielu z was zauważyło nietypowy nagłówek "Harry nad nami czuwa" Oczywiście wiąże się to z liczbą wyświetleń bloga. Ulubiona liczbą naszego Hazzy jest 69(oczywiście pewnie bez przyczyny, nie jest ona jego ulubioną ;P), tak więc proszę bardzo! 
( sreen z wczoraj )
 Kocham tę liczbę xD 
Ok, kolejna sprawa załatwiona. Teraz przechodzę głownie do sedna dzisiejszej notki. Mianowicie, moja koleżanka z klasy wraz z ze swoją przyjaciółką zaczęła tworzyć hmm.. imaginy? Tak, tak to można nazwać. Opowiadania są krótkie, fakt,ale gdy ja je czytam nie mogę wytrzymać ze śmiechu. Po co o tym wam mówię? Widzicie, staram się przekonać te dziewczyny do stworzenia bloga na którym mogłyby publikować je. Tak więc teraz od was zależy bardzo wiele! Pod tą częścią notki znajduje się jedna z ich historii, przeczytajcie ją i w komentarzu napiszcie czy wam się podoba i gdyby dziewczyny założyły bloga, to byłybyście chętne do jego czytania i komentowania! Więc do roboty!

- Porozdziawiam moich Jerrofilów (hahah, ostatnio myślałam jak mogę nazwać fanów moich blogów i tak padło na tą nazwę).

IMAGIN OD KLAUDII&ANSS DO OCENIENIA!

1D jako nauczyciele :
Niall : Nie masz pracy domowej?! Oddajesz mi swoją kanapkę!
Harry : Dziś powiemy jak się robi dzieci. Lekcja praktyczna.
Zayn : Naucze was jak wyglądać tak bosko jak ja!
Lou: Widzicie te pośladki?! Wy możecie o takich pomarzyć.!
Liam : Wyciągnijcie książki od Angielskiego. Patrzcie jakie ładne żółwie są na stronie 69! 69! O nie! Nie patrzcie tam!

czwartek, 7 marca 2013

020. " Czułam jak tuż za aortą powstaje zniesienie,które napiera na moją klatkę piersiową. Ucisk w żołądku i nogi jak z waty wcale nie pomagały mi w podjęciu decyzji.."

* Z PERSPEKTYWY CAROLINE *

W drzwiach stał nie kto inny jak... Harry. Co najdziwniejsze nie było to, lecz fakt iż mój chłopak stał z uśmiechem na twarzy grając na gitarze szybką melodię,którą od razu rozpoznałam. Puścił do mnie oczko i uśmiechnął się zawadiacko. Patrzyłam na niego z podziwem. Jego chude palce muskały struny gitary z której wydobywał się przepiękny dźwięk. Harry zrobił krok, przekraczając przy tym próg mieszkania.

- Baby You light up my world
  like nobody else
  the way that you flip your hair
  gets me overwhelmed
  but when you smile at the ground
  it ain't hard to tell...

Tak,to było"What make you beautiful". A tą część piosenki kierował do mnie. To ja rozświetlałam jego świat,jak jeszcze nikt w jego w życiu. Byłam częścią jego życia.To było takie kochane z jego strony. Z radością i szczęściem na ustach patrzyłam prosto w jego oczy. To niesamowite mieć takiego chłopaka, niestety.. będę musiała się nim dzielić. Nie jestem pewna czy wytrzymam. Jak długo wytrzymam, przede wszystkim. To będzie trudne. Dla mnie i dla niego,ale myślę,że sobie poradzimy.. To tylko pół roku,które minie strasznie szybko,a my nawet nie będziemy wiedzieć jak szybko.- That's what makes you beautiful!-zakończył piosenkę z cichą solówką gitary i zdjął pasek z ramienia, odkładając instrument. Przybliżył się do mnie,a jego hipnotyzujące, nieziemskie, zielone oczy błyszczały. Zakryłam usta dłonią, nie wierząc,że właśnie ktoś zaśpiewał mi o tym jak bardzo jestem dla niego piękna. Czułam jak w głębi mojego serca maluje się szczęście, zastępując przy tym wszelkie zmartwienia. Zapominałam o Taylor, o Loganie, Adriannie, Rachel i Dianie.. Gdy on był niespełna pół metra ode mnie nie potrafiłam racjonalnie myśleć i funkcjonować. Zdawałam się na impulsy. Przeświadczenia,które dodawały mi pewności, wiążąc się z dominującą nade mną adrenaliną. Pojedyncza łza spłynęła po zaróżowionym policzku, pozostawiając na nim jasną smugę. Harry objął moją twarz dłonią, nie pozwalając już łzą napływać do moich oczu. Moje serce zabiło szybciej. Za szybko? Mimo,że bałam się tego co teraz będzie, byłam gotowa na to. Może było to ogromnym paradoksem,ale nie zważając na strach byłam gotowa. Harry złożył na moich ustach delikatny, najdelikatniejszy pocałunek,który trwał w nieskończoność łącząc nas w całość. Sklepiał nie rozrywalnie.Gdy obydwoje odsunęliśmy się od siebie, mieliśmy przyspieszone oddechy.- Kocham Cię.-wyszeptał. Ja też go kochałam. I to bardzo,ale nie potrafiłam powiedzieć mu tego samego. Chyba się bałam. Nie wiedziałam czy jestem w stanie mu zaufać na tyle aby powierzać słowa miłości,które były dla mnie ważniejsze niż sekrety, skrywane w głębi mojej duszy. Czułam,że Harry pragnie abym mu je powierzyła,abym się otworzyła ale to czego doświadczyłam parę lat temu nie umożliwiało mi wszelkie działania w tym kierunku. Byłam bez silna,albowiem to one nade mną panowały. Nie mogłam się im sprzeciwić i stawić czoła. To uczucia i emocje wiązały się w kłębki i zataczały pętle nad moją szyją. Czułam,że oczekuje mojej odpowiedzi.Czekał już wystarczająco długo na to abym i ja mu o tym powiedziała. Ale co jeśli w najbliższym czasie się rozejdziemy? Co jeśli moje słowa będą na tyle nie szczere,że w chwili rozstania zabolą jeszcze mocniej niż te szczere? Właściwie,czy cokolwiek w tym świecie jest szczere? Każdy zarzucam nam swoją wolę i uzależnia od siebie. Co jeśli on tak mocno mnie od siebie uzależni,że momencie kulminacyjnym nie będę w stanie odejść?- Czy ty mnie kochasz?-zapytał,a serce stanęły na chwilę by po sekundzie znów zabić. Mocniej i intensywniej. Czułam jak tuż za aortą powstaje zniesienie,które napiera na moją klatkę piersiową. Ucisk w żołądku i nogi jak z waty wcale nie pomagały mi w podjęciu decyzji czy powinnam rozebrać się przed nim z uczuć.
- Musisz o czymś wiedzieć.-powiedziałam cicho kładąc dłoń na jego dłoni. Szybkim ruchem splątałam nasze palce w jedności i pociągnęłam go w kierunku kuchni. Poprosiłam aby usiadł na krześle,a ja w tym czasie wstawiłam wodę na herbatę.- Cztery lata temu wydarzyło się coś o czym nadal nie potrafię zapomnieć. Zaczęłam w tedy pierwszą klasę gimnazjalną w Boston High School. Nigdy nie byłam popularna,jakoś unikałam kontaktu z innymi. Byłam zdolnym dzieckiem, kochałam pisać... można powiedzieć,że to było dla mnie jak... hobby. Zaprzyjaźniłam się w tedy z Cassie, była to rudowłosa dziewczyna o zielonych oczach. Akceptowała mnie pomimo tego iż byłam młodsza. Traktowałam ją jak starszą siostrę,a ona mnie. Powierzałam jej każdy sekret... pewnego dnia, pod okiem mojej nauczycielki angielskiego zgłosiłam się do szkolnego przedstawienia,kompletnie przekonana,że się nie dostanę... można powiedzieć,że się przeliczyłam. Dostałam tam rolę, cieszyłam się... nie chciałam przez całe gimnazjum stać w tyle. Na pierwszej próbie poznałam wiele osób ze starszych klas, ja byłam ta najmłodsza. Wśród tych osób był on... Starszy o dwa lata, szatyn o brązowych oczach. Nazywał się Diego... był taki arogancki i chamski.. nie przejmował się tym co ludzie o nim mówią, był odporny na krytykę. Bynajmniej tak mi się wydawało. Zbliżyliśmy się do siebie podczas tych prób,może aż za bardzo.. byłam głupia,ale zakochałam się.W końcu to się rozniosło po całej szkole. Jego koledzy zaczęli mu dokuczać i powiedzmy,że się załamał... zostałam kompletnie zmieniona w proch przez niego, urwał kontakt między nami tylko po to aby uwolnić się od wszelkich obelg w jego kierunku. To mocno mnie zabolało,bo przy mnie był kompletnie inny,a gdy tylko pojawiali się koledzy traktował mnie jak powietrze... W końcu dałam sobie z nim spokój, wiesz... przestałam się zadręczać tym wszystkim i wmawiać sobie,że to wszystko było wyłącznie moją winną.. i po czasie znowu się odezwał,a gdy to zrobił.. mój świat obrócił się o 180 stopni. Zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej.. zaczęłam się uzależniać. Uzależniać od niego,był dla mnie ważny,ale ja dla niego nie na tyle aby mógł postawić się kolegą. W końcu zbliżały się wakacje,a ja nie wiedziałam czego mogę się spodziewać... pewnego dnia, tak po prostu odłączył się od nich. Zostawił ich, postawił się im,a mnie to zaimponowało. Postawił się w jeszcze lepszym świetle i to mnie wystarczało. Mogliśmy być razem,co każdemu z nas odpowiadało. Byłam szczęśliwa, dawał mi to czego tak mocno chciałam dostać. Stał się moją codziennością. Uzależniał jak papieros,a również szybko się kończył. Jesienią, gdy spadły pierwsze liście wybrałam się na spacer do parku. Pogoda była piękna mimo chłodnego wiatru. Spacerowałam w ciszy, gdy nagle usłyszałam jakieś czyjeś szepty. Nie wiem co mnie podkusiło,ale zrobiłam krok w przód i wtedy ich zobaczyłam...  On i moja najlepsza przyjaciółka stali w zagajniku i całowali się.. wiem to brzmi,jak jakaś historyjka z łzawego filmu,ale.. nie wiedziałam co mam robić. Stałam kompletnie zdezorientowana... patrzyłam jak trzyma dłonie na jej tali, jak obdarowuje jej usta pocałunkami... Wraz z związkiem zakończyłam przyjaźń. Oni byli najbliższymi ludźmi w moim życiu,a tak perfidnie wykorzystali aby się do mnie zbliżyć. Tamtego dnia Cassie i Diego, w jednej chwili dla mnie umarli. Pochowałam ich własnoręcznie. To ja przygotowałam dół i ich w nim pogrzebałam. Co noc, zasypiałam płacząc w poduszkę by rano obudzić się i zrobić to kolejny raz. Przez trzy miesiące nie wchodziłam z domu,ale to nie było najgorsze.-przełknęłam głośno ślinę.- Wiesz co było, Harry? Ja mu powiedziałam,że go kocham. Tak mocno,że mogłabym zrobić wszystko aby on był szczęśliwy. Teraz żałuję,że pierwsza to zrobiłam. Że pokazałam mu,że mi na nim zależy. Z perspektywy czasu wiem,że popełniłam jeden z największych błędów mojego życia. Zaufałam miłości,a ona mnie zdradziła.
- Do czego dążysz?
- Oczekujesz,że powiem Ci to co chcesz usłyszeć. Prawda jest taka,że ja też chce to powiedzieć,ale się boję. Boję się,że potraktujesz mnie tak jak potraktował mnie Diego,że zdradzisz mnie przy pierwszej najbliższej okazji. Że mnie zastawisz wtedy kiedy ja powiem Ci,że Cię kocham.
- Czyli mnie kochasz,tak?-zadał z ogromnym uśmiechem na ustach,który sprawił,że moje serce zaczęło się rozpływać.
- Tak.-odpowiedziałam cicho,bając się dopuścić te słowa nawet do swoich uszu.- Ja Cię kocham...
- Oh, Carls.. chodź tu do mnie.-wyciągnął w moim kierunku ręce,a ja automatycznie rzuciłam się w jego objęcia.- Nigdy Cię nie zranię. Musisz o tym pamiętać. Nie zastawię Cię,nie mam serca Cię zostawić. Jesteś dla mnie za ważna. Jak myślisz, mógłbym zostawić moją miłość życia?
- Po prostu się boję,że tak będzie... Nie chce zostać skrzywdzona. Znowu.
- Rozumiem to,ale ja nie jestem tym Diego.
- Wiem to.- odsunęłam się delikatnie od niego,by móc spojrzeć w jego obłędne, zielone tęczówki,które urzekły mnie od razu kiedy spojrzałam w nie pierwszy raz. Harry był sto razy lepszy od Diego, bez porównywalny. Diego był tchórzem, bał się własnego cienia. Już mnie nie obchodził,stał się kompletnie obojętny.- Masz ochotę na wino?
- Jasne.-odpowiedział słodko i pocałował mnie w usta. Nasze ciała przyległy do siebie zacięcie,nie dając nam szanse wypuścić się z objęć. Pocałunek przeradzał się w coś głębszego i mocniejszego. Oparłam dłonie na klatce piersiowej Harry;ego,która w zawrotnym tempie podnosiła się i opadła. On, swoimi mocnymi dłońmi zjechał niżej pozostawiając je na moich pośladkach. Wodził nimi w górę i w dół, co wydobyło z moich ust cichy jęk. Czułam jak kąciki jego ust unoszą się ku górze, podobało nam się to. Bardzo,ale najwyższy czas to przerwać. Przygryzłam jego wargę delikatnie i odsunęłam się od niego. Patrzył na mnie dzikim wzrokiem pełnym pożądania, chciał więcej,ale ja nie byłam gotowa. Ruszyłam zwartym krokiem do spiżarki po butelkę czerwonego, wykwintnego wina i nalałam go do dwóch lampek,które postawił na kuchennym blacie.- Za naszą miłość.-powiedział przystawiając szklany pucharek do ust.
- Za miłość.-powtórzyłam i upiłam łyk napoju,który delikatnie łaskotał moje podniebienie. Trzymając się za ręce usiedliśmy na kanapie w salonie. Spoglądając sobie w oczy upijaliśmy kolejny łyki wina, w pewnym momencie alkoholowa perswazja pociągnęła nas w przód, nie dając czasu i chwili na zastanowienie. Moja ręka powędrowała do kołnierzyka jego koszuli i zaczęła rozpinać pojedynczo guziki,aż doszła do zgniecenia brzucha i zsunęła się na idealnie wyrzeźbione mięśnie. Koniuszkami palców wodziłam po jego nagim torsie,co podobało mu się. Położył swoją dłoń na mym udzie i zaczął nią jeździć w górę i w dół. Przygryzłam lekko wargę i usiadłam na nim okrakiem. Nasze usta łapczywie odszukały siebie... pocałunki coraz bardziej namiętne rozpalały nas do czerwoności... Nasz języki zdawały się walczyć o dominacje. Wodziłam dłońmi po jego ciele, nie zważając na jakąkolwiek jego część. Harry włożył rękę pod moją bluzkę i jednym szybkim ruchem zrzucił ją ze mnie. Przypływ adrenaliny sprawił,że i ja zrobiłam to samo z jego koszulą. Pozbawieni górnej części garderoby zasypywaliśmy się wzajemnie milionem pocałunków bez końca, gdy chciałam już rozpiąć guzik spodni, niespodziewanie zadzwonił dzwonek. Harry jęknął przyciągając mnie jeszcze mniej do siebie. Nie opierałam mu się Znużenie alkoholowe zdawało się odpływać. Rzeczywistość nakazywała zastanowić się nad tym czego chce. Odsunęłam się od niego ciężko dysząc i spojrzałam głęboko w jego rozświetlone oczy.
- Ubierz się.-powiedziałam próbując nabrać powietrza.- Ktoś przyszedł.-Harry pokiwał głową i sięgną po koszulę leżącą tuż u jego stóp. Założyłam przez głowę koszulkę i przejrzałam się w lustrze. Znów zadzwonił dzwonek,ktoś natarczywie wyczekiwał aż otworzę drzwi. Puściłam mojemu partnerowi ostanie, pełne namiętności spojrzenie i poszłam otworzyć drzwi. Gdy tylko nacisnęłam na klamkę i uchyliłam je na oścież srebrne światło księżyca wpadło do środka, pierw oświetlając wysoką postać stojącą na werandzie.
- I co, dobrze robił?-spytała zimnym tonem głosu,a ja nie wierzyłam własnym oczom, że właśnie stoi przede mną...

* Z PERSPEKTYWY RACHEL * 

Definitywnie miałam dość samej siebie. Nie wiedziałam konkretnie dlaczego,co i jak. Gdy wróciłam do Londynu,moja pierwszą myślą było zapalenie papierosa i utopienie się w butelce whisky. Dobra, nie obwiniajcie mnie za moje zachowanie,a czułam się jak wrak człowieka. Jakby moja dusza się ulatniała,a stawałam się nie czułą kreaturą która zamieszkiwała w dawnym ciele Rachel Dare. Myślałam,że samej uda mi się tego wieczoru wszystko poukładać i wyrzucić rzeczy Logana z mojego mieszkania,ale u drzwi pojawił się Liam. Może i cieszyłam się,że przyjechał,ale gdy tylko na niego spojrzałam automatycznie przypominało mi się wszystko co przeżyłam będą w związku z Loganem. Dobrze wiedziałam,że to nie ja zawiniłam,ale mimo to nadal obarczałam się tym zarzutem. Gdy Liam znalazł mnie w sypialni, trzymającą w ręku zdjęcie z balu maturalnego... sama nie wiedziałam co się ze mną stało. Nigdy nie płakałam przez chłopaków. Zawsze byłam twarda, tego nauczył mnie ojciec. Mimo tego,że moja rodzina była rozbita wyniosłam coś z domu w którym trzeba było walczyć o przetrwanie. Miałam zaledwie sześć lat jak wysłano mnie do szkoły z internatem,a wróciłam po dziesięciu by zacząć liceum z normalnymi ludźmi. Nie byłam już cyborgiem zaprogramowanym na jeden, konkretny szczebel, stałam się normalna. W pewnym sensie dziękowałam internatowi za to odciągnięcie od rodziny. Nie musiałam być światkiem tego jak ona się rozpada. Nie patrzyłam na wiecznie zapracowanego ojca,który chował pieniądze w różnych kontach domu, o matce która zdradzała go co krok z pierwszym,lepszym aktorzyną i siostrze,która w wieku osiemnastu lat uciekła za miłością do Moskwy. Moja rodzina,nie była udana. W sumie ja też nie. To odseparowanie na które zdali mnie rodzice w pewnym słowa znaczeniu oddaliło mnie również od ludzi,a w przybliżeniu się do.. rasy którą prezentują pomógł mi Logan. To przykre,że był jedyną osobą,którą jednocześnie kochałam nad życie,ale piekielnie nienawidziłam. Faktycznie, przeżyłam z nim cudowne chwile,ale obiecałam sobie.. obiecałam,że nie załamię się tak łatwo. Uczono mnie by być twardą. By się nie poddawać i piąć do calu. Tylko tyle wyniosłam z domu i miejmy nadzieję,że i to pomoże mi przeżyć. 

***
- Napijesz się czegoś?-zapytałam spoglądając na chłopaka,który w salonie oglądał program sportowy. 
- Soku, jeżeli można. 
- Jak zawsze, taki uprzejmy. 
- Taka moja natura, Rachel,-odparł z uśmiechem,ukazując rządek białych zębów.- Jak się czujesz?-zapytał. Od chwili gdy ja i on wyrzuciliśmy karton z rzeczami Logana, nieustannie zadawał mi to pytanie. Ale nie miałam nic przeciwko temu. Był moim przyjacielem i martwił się o mnie. Z reszta w takim przypadku ja też bym się martwiła o niego. 
- Bywało lepiej.-oznajmiłam jednogłośnie, lejąc do jednej szklanki soku pomarańczowego,a do drugiej whisky. No co? Potrzebował tego.- Jak to się mówi? Raz na wozie, raz pod wozem. 
- Dokładnie.-powiedział upijając łyk ze swojej szklaneczki. Popatrzył na żółtawy płyn w moim naczynku i podniósł pytająco brew. Westchnęłam ciężko i udałam,że ignoruję jego uwagę na temat picia.- Nie tędy droga, kochana.-zauważył,a ja pokazałam mu język w geście aby rozładować tę atmosferę,która doprowadzała mnie do szału...- Nie powinnaś pić.-powiedział. 
- Liam, czy mógłbyś się zamknąć, na chwilę?-warknęłam. - To moja sprawa czy piję,czy też nie. 
- No okej... jak chcesz. Z resztą, nawet nie wiem  po co przyjeżdżałem. Widzę,że wolisz towarzystwo whisky niż moje.-wstał z kanapy zbierając ze stolika kluczyki od samochodu. Nie zamierzałam go zatrzymywać, w końcu to on zwracał mnie uwagę. Kim on jest do cholery żeby prawić mi kazania? Liam właśnie wychodził przez drzwi,gdy coś mnie tchnęło. Nie powinnam się tak zachowywać wobec jego osoby. Ale co z tego? On też nie powinien mówić mi co mam robić. Patrzyłam przez okno jak światła w samochodzie zapalają się i rzucają ponure światło na ściany domu. Westchnęłam poirytowana i zasłoniłam żaluzje. Udałam,że oglądam telewizję tylko po to aby oszukać samą siebie i wmówić sobie,że tak na prawdę chciałam żeby teraz mnie zostawił i odjechał. Nagle zadzwonił telefon,a ja podskoczyłam przerażona. Rzuciłam posępnym wzrokiem na telefon. Eh, to pewnie Liam. Chce przerosić,że zachował się jak dupek(chociaż wcale się tak nie zachował). Jednak gdy tylko spojrzałam na wyświetlacz... automatycznie moje serce stanęło... 

* Z PERSPEKTYWY DIANY * 

- Diana, kochanie na co masz ochotę?-krzyknął Daniel z kuchni. Przeciągnęłam się na łóżku i przetarłam zmęczone oczy. Rozejrzałam się po aksamitnie, kremowym pokoju i przywołałam do siebie wspomnienia minionej nocy. Uśmiechnęłam się na samą myśl i owinęłam się kołdrą. Spojrzałam w lustro i ujrzałam w nim zupełnie odmienioną Dianę. Moje włosy zdawały się lśnić,a moja cera stała się jeszcze bardziej bledsza,co kontrastowało z ciemnoszarymi oczami. Na moich obojczykach widniały lekko zaróżowione punkciki,które przyjemnie łaskotały gdy dotykałam ich koniuszkami palców. Z cichym westchnieniem jeszcze raz przyjrzałam się tamtej 'Dianie'. Przeczesałam palcami,moje długie, jasne włosy i z zachwytem, niczym nowo narodzona zeszłam po schodach do kuchni, w której w samych, białych bokserkach stał Daniel. Objęłam go od tyłu, mocno przytulając.
- Cześć,kochanie.-powiedziałam całując go w gołe ramie.
- Jak Ci się spało?-zapytał.
- Idealnie.-powiedziałam ze szczerym uśmiechem.- Szkoda tylko,że nie obudziłam się koło Ciebie.
- Wstałem wcześniej i nie chciałem Cię budzić,skarbie. Wyglądałaś tak słodko,że nie miałem serca..
- Jesteś kochany.
- Kocham Cię.-szepnął mi do ucha, delikatnie je gryząc.
- Ja Ciebie też...-westchnęłam rozmarzona. Oparłam moje dłonie na nagim torsie Daniela i zaczęłam przyglądać jego licznym tatuażom,które nadawały specyfiki tak idealnemu ciału. Przejechałam delikatnie palcami po konturowym smoku, wytatuowanym na jego prawej piersi przyglądając się harmonijnej twarzy mojego chłopaka.- Więc panie kucharzu... co pan serwuje?-zapytałam zadziornie muskając jego usta. Swymi silnymi dłońmi ujął mnie w tali i uniósł ku górze,sadzając na blacie kuchennym.
- A na co ma pani ochotę?
- Wszytko na co mam ochotę jest niemoralne, nielegalne i tuczące.-przyznałam z udawaną żałością. Daniel spojrzał na mnie znad pochylonej w bok głowy i parsknął głośno śmiechem. Sama nie mogłam wytrzymać i się zaśmiałam, obejmując ramionami jego szyję. Patrzył na mnie roześmianymi, brązowymi tęczówkami.- Ale będę szczęśliwa jak zrobisz mi jajecznicę.-przyznałam,a on znowu się zaśmiał.
- Jesteś nie możliwa.-odparł.
- Wiem to.-odpowiedziałam zadziornie wykonując okrężne ruchy dłońmi.- Co dzisiaj robimy,skarbie?
- Niespodzianka.-powiedział uśmiechając się do mnie, pokazując przy tym idealnie równą linię zębów.
- Co się tak szczerzysz? Masz mi powiedzieć!-udałam,że się obrażam.
- Niespodzianka.-powtórzył powiększając swój piękny uśmiech. Westchnęłam cicho i nadal obrażona zsunęłam się z kuchennego blatu i poszłam do sypialni. Wzięłam długi, przyjemny prysznic i od razu  rozczesałam włosy i delikatnie się pomalowałam. Posmarowałam ciało balsamem nawilżającym i obrałam się w dżinsowe spodenki, koralową koszulę i pudrowe balerinki. Do tego założyłam kolczyki w kształcie różyczek, bransoletki oraz pierścionek. 
Już kompletnie ubrana zeszłam na dół,a z kuchni wydobywał się piękny zapach,który sprawił,że ślinka automatycznie napłynęła mi do ust. Wdychałam z rozmarzeniem słodkiej woni i żwawo przeszłam przez salon by usiąść przy stole. Pamiętałam jednak,że nadal muszę udawać,że jestem zła na Daniela,nie lubię łatwo odpuszczać. Gdy mój kucharz skończył pichcić nasze śniadanie, z metalową tacę na ręku przysiadł na krześle koło mnie. Położył tackę na stole i uśmiechnął się w moim kierunku słodko. Spojrzałam na to co przygotował i automatycznie zaparło mi wdech w piersiach. Na srebrzystej podkładce znajdowały się dwa omlety, ciastka francuskie z farszem oraz szarlotka na ciepło, do tego pudełeczko lodów czekoladowo-bakaliowych. Dobra, sama bym lepszego śniadania nie przygotowała. Danny położył na moich udzie dłoń,zmuszając mnie do spojrzenia w jego piękne.. brązowe oczy. 

- Dobra, śniadanie już mi się podoba,ale nie licz,że wybaczę Ci z tą niespodzianką.-powiedziałam całkowicie obojętnym tonem.
- Będziesz musiała poczekać na nią do wieczora.-powiedział.- Wyjdziemy jak zrobi się ciemno,nie mogę ryzykować,że ktoś nas zobaczy. 
- Eee, nie pomyliłeś bajek? Robisz za Edwarda,czy co?-zaśmiałam się serdecznie w jego kierunku. 
- Hahaha... nie.-odparł.- Ale zobaczysz co zrobimy. Liczę,że Ci się spodoba.
- To się okaże, skarbie. 
- Spodoba.-przyrzekł.- Co robimy po śniadaniu? Idziemy na plażę, oglądamy film czy może... zakupy.-ostanie słowo wymówił z obrzydzeniem i strachem,że przystanę na tę propozycję. Postanowiłam zrobić mu na złość. A co tam? Zaśmiałam się w duchu i uradowana odpowiedziałam mu. 
- Zakupy.-spojrzał na mnie zdziwiony. Chyba nie tego się spodziewał. 
- A może powtórka z wczorajszej nocy?-zaproponował zmysłowym głosem, jeżdżąc swoją dłonią po mym udzie w górę i w dół.
- Kusząca perspektywa...-zamyśliłam się na chwilę.- Ale chyba nie skorzystam. 
- Jesteś okropna.-powiedział.- Zamknę się w sobie.. 
- Nie licz na to,że Ci pozwolę.-powiedziałam i pochyliłam się nad stołem by móc go pocałować w usta.- A wracając do tej twojej niespodzianki.. 
- A,a,a,a... Nie powiem Ci! 
- Ale tylko chcę się Ciebie spytać o której wyjdziemy. 
- Hmm, o siódmej? Wiesz.. planuję jeszcze zabrać Cię do jednego miejsca,byś mogła pomóc mi w wyborze nowego tatu... nie ważne.-odpowiedział,a ja skarciłam go wzorkiem.- Jedz, ja idę się ubrać.-pocałował mnie w czoło i poszedł do sypialni. Trochę mnie to denerwowało,że nie wiedziałam czego mogę się spodziewać,ale mówiłam sobie,że lepiej jest jeśli nie wiem wszystkiego. Mogłam raz, jedyny raz miło się zaskoczyć. Skończyłam jeść przepyszne śniadanie jakie zaoferował mi mój Danny i poszłam do sypialni gdzie nadal siedział. Otworzyłam po cichu drzwi i zakradłam się na paluszkach. Rozejrzałam się,ale nigdzie go nie widziałam. Nagle zauważyłam,że drzwi tarasowe są uchylone na oścież,a biała zasłona okna porusza się delikatnie niesiona przez wiatr. Wyjrzałam za niego i zauważyłam go. Opierał się łokciami o drewnianą barierkę. Miał na sobie czarne, krótkie spodnie i białą koszulkę z rozcięciem w kształcie trójkąta. Na nosie spoczywały czarne okulary,a na stopach miał trampki z all star'a. Właściwie,to nie to przykuło moją uwagę. Danny wypuszczał z ust gęsty, szary dym od którego zapachu zaczynałam się dusić. Podeszłam do niego i złapałam za papierosa. Popatrzył na mnie lekko zdenerwowany,ale w ułamku sekundy jego wzrok złagodniał. 
- Dlaczego palisz?-zapytałam spokojnie. 
- Ech..-westchnął cicho i spojrzał w horyzont.- To trudne.
- Powiedz.-naciskałam. 
- Diana,tak trudno jest Ci to zrozumieć? 
- Tak.
- Jestem uzależniony.-przyznał po chwili.- Palę odkąd skończyłem siedemnaście lat. To mi weszło w krew i nic z tym nie zrobię. Próbowałem rzucić,ale za długo to trwa. Łatwo jest zacząć,ale skończyć wcale nie tak samo..-powiedział smutno.- Oddasz mi go?
- Nie chcę Cię ograniczać,ale nie chcę abyś palił. Rozumiem,ze to twój nałóg,ale przez to się umiera. 
- Wiem to. 
- Właśnie. Masz.-podałam mu papierosa,który był bliski końca.- Ostatni raz Cię z nim widzę.-powiedziałam stanowczo i poszłam na dół oglądać telewizję. Sumując cały dzień zleciał nam na tym. Nie mieliśmy ochoty wystawić tyłki poza dom. Po prostu było nam dobrze razem w przytulnym domku. 

***
- Diana!-krzyknął mój chłopak z dołu.- Musimy już iść!
- Idę!-krzyknęłam zbiegając ze schodów,jednocześnie zakładając na siebie szarą bluzę z kapturem. No jak ja to mam wpisane w geny, oczywiście musiałam popisać się moją koordynacją ruchową. Moja noga zsunęła się z przedostatniego stopnia schodów i poleciałam w dół. Na szczęście przy barierce stał mój chłopak. Złapał mnie w tali, chroniąc mnie przed upadkiem na tyłek. Z uśmiechem objęłam go ramionami i pocałowałam w usta.- Dzięki.-powiedziałam i odsunęłam się od niego.Pogłaskał mnie po plecach i razem wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do jego auta. Włączyłam radio na maksymalny głośnik i zaczęłam razem z wokalistami przeróżnych piosenek śpiewać,nie zważając na to czy niektóre są w zupełnie innym języku. Pewnie myliłam słowa,ale świetnie się przy tym bawiłam,a Danny po czasie dołączył do mnie. Śpiewaliśmy bardzo mocno kalecząc piękne piosenki znanych autorów. W końcu nadszedł zmierzch,a my nadal jechaliśmy. W końcu przestraszyłam się nie na żarty,bo ulica jaką się przemieszczaliśmy po woli stawała się opustoszała i coraz rzadziej koło nas przejeżdżało jakieś auto. Spojrzałam zdenerwowana na mojego chłopaka i z pytającą miną zlustrowałam go od góry do dołu. 
- Spokojnie.-powiedział.- Już prawie jesteśmy.- i wjechał w jakąś ciemną uliczkę,która pełna była wyboi,a ja i tak siedział już jak na szpilkach. Przestraszona zaczęłam się rozglądać w około,wyjrzałam nawet z okna,ale nic nie widziałam... obawiałam się najgorszego. Boże,gdzie on mnie wywozi? Chciałam krzyczeć i piszczeć,ale czułam jak głos zastyga mi w gardle. Nagle samochód stanął,a ja czułam,że powietrze jest coraz rzadsze. Wbiłam paznokcie w oparcie siedzenia i z zaciętą miną czekałam,aż coś się wydarzy. Danny wyszedł z auta i otworzył drzwiczki od mojej strony,zachęcając mnie do wyjścia. Jeśli będzie próbował mi coś zrobić, ucieknę. Dam radę, uda mi się uciec. W kieszeni bluzy miałam gaz pieprzowy na wszelki wypadek. Wyszłam z samochodu,a on mnie objął. Czułam jak się trzęsę,mimo to na skórze nie odczuwałam zimna.- Spodoba Ci się.-powiedział spokojnym głosem. Nie byłam tego pewna,nie wiedziałam gdzie się znajduję i co zaraz się ze mną stanie. Czułam tylko,że jestem na sporej wysokości, no tak.. powietrze było ciężkie,a mnie strasznie trudno się oddychało. Nagle na granatowym niebie, które obsypane było srebrzystymi się gwiazdami, ujawniły mi się białe plamki, które wraz z moich krokiem stawały się bardziej wyraźne. Po chwili już wiedziałam,gdzie jestem,a strach ustąpił miejsca radości. 

- Danny, nie wierzę,że mnie tu zabrałeś!-krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję, pełna szczęścia. Od zawsze marzyłam aby zobaczyć ten napis z bliska,aby 'poczuć' Hollywood na własnej skórze. Gdy byłam mała,a moja mama jeszcze trochę normalna, zawsze podczas niedzielnych wieczorów włączała jakiś stary, hollywoodzki film na naszym telewizorze i razem, całą rodziną oglądaliśmy je. Od dziecka byłam zafascynowana tym światem i kiedyś sobie obiecałam,że odwiedzę Kalifornię, tylko nie sądziłam,że stanie się to tak szybko i,że będę tutaj z osobą, którą kocham ponad życie. Czułam pod sobą jak miasto tętni życiem. Reflektory samochodów, niczym małe lampeczki pojawiały się i nagle znikały, by ustąpić miejsca innym. Wiatr delikatnie powiewał moimi włosami,a ja musnęłam dłonią pierwszej litery napisy, czując się wolną i nieuchwytną. Patrzyłam z zapartym tchem na Los Angeles,które nocą wydaje się również szalone co i za dnia. Ciekawe,jakby to było tutaj mieszkać na stałe. Pewnie,cudownie. Odwróciłam głowę i spojrzałam na Daniela,który również napawał się widokiem, wiedziałam,że nie pierwszy raz tutaj jest,ale w to co widzi nadal nie potrafi uwierzyć. Podeszłam do niego i splątałam nasze dłonie razem. Czułam się niesamowicie, zupełnie pewna siebie.. tylko jeden fakt sprawiał,że w całości nie mogłam rozpłynąć się w magicznym uroku miasta. Ja i Danny złamaliśmy prawo i jeśli ktoś się o tym dowie, oboje słono za to zapłacimy. Ścisnęłam mocno dłoń mojego towarzysza,a on spojrzał w moje oczy.

- Jesteś pierwszą osobą,którą tutaj przyprowadziłem.-powiedział,a ja automatycznie posłałam mi jeden z moich najpiękniejszych uśmiechów.- Kocham Cię, mimo, że nie poznałem tak jak powinno się było odbyć. 
- Ja też Cię kocham.-przyznałam czując,że łzy napływają mi do oczu. Byłam piekielnie szczęśliwa i nie mogłam uwierzyć w to,że moje marzenia się spełniają,a mnie ktoś w końcu pokochał. 
- Cieszę się,że odpisałem na ten list. Że Cię poznałem i przeżyłem z tobą cudowne chwile, Diano.
- Cii...-szepnęłam stając na przeciwko niego.- Nic już nie mów.- stanęłam na palcach i mocno i ciepło pocałowałam go w usta pragnąc by ta chwila trwała na wieki. Nagle poczułam zimny powie wiatru, który zamiast nas otaczać, targał naszymi ubraniami. Z przerażeniem w oczach spojrzałam w górę i zobaczyłam,że coś nad naszymi głowami patroluje teren. Cholera, to pewnie helikopter. Jesteśmy ugotowani, już po nas.
- Chodź.-szepnął Danny.- Schowamy się w krzakach, zaraz odlecą i patrol zaczną znowu za pół godziny. 
- Dobrze.-odpowiedziałam i mocno trzymając go za rękę ruszyłam jego śladem. Coraz głośniej słyszałam helikopter, był tuż nad nami. Z przerażenia zasłoniłam twarz dłońmi. Błagam,niech oni już odlecą. Światło padające z reflektora oblało jasną smugą teren wokół napisu. 
- Jeśli ktoś tam jest, ma natychmiast wyjść z ukrycia!-krzyczał ktoś przez megafon.- Powtarzam, jeśli ktoś tam jest ma wyjść z ukrycia!- miałam ochotę wybiec z ukrycia i krzyknąć 'tutaj jestem,błagam nie zróbcie mi krzywdy.' ale wycie silnika ustało,jakby oddaliło się,a ja już nie usłyszałam żadnego głosu. Spojrzałam na zaciętą twarz Daniela. 
- Już.-powiedział z uśmiechem na ustach. Udało nam się. Tak, dzięki Ci boże!- Idziemy?-spytał. Pokiwałam głową,ale pierw z kieszeni spodenek wyjęłam telefon. Z miejsca w którym właśnie stałam wszystko, było niesamowicie widać. Zrobiłam zdjęcie,które od razu ustawiłam na tapetę,aby już zawsze pamiętać o tej nocy. 
- Gdzie teraz?
- Jesteś gotowa na tę wiadomość?-zapytał uradowany,jakby nie mógł się doczekać w chwili kiedy ta część niespodzianki się spełni. 
- Jasne, głupku. 
- Wiesz,jesteś jedyną dziewczyną,którą tu przyprowadziłem.-wskazał na napis.- Muszę to jakoś specjalnie uczcić.-zaśmiał się i złapał mnie za rękę.- No chodź, pomożesz mi wybrać wzór.- powiedział z ogromnym uśmiechem i pociągnął mnie do auta. Ostatni raz spojrzałam na rozciągające się przed nami Los Angeles,które już za chwilę pogrąży się we śnie.

***

- Jak myślisz, ten?-zapytał wskazując palcem na wzór tatuaży w jednej z przykładowych książeczek.
- Danny, ja się nie znam. Nigdy nie robiłam sobie tatuażu...  Ale myślę,że to by było dla Ciebie idealne.-pokazałam koniuszkiem palca na czarny wzór napisu, jakby namalowany został na murze sprejem. Idealnie pasował by do mojego chłopaka, zważywszy,że reszta jego tatuaży była w podobnym charakterze. Zaczęłam wertować kartki ze wzorem 'Hollywood', nie które rzeczywiście były niesamowite. Daniel, w końcu wybrał tatuaż, oczywiście przystał na mój pomysł i już właśnie siadał na łóżku przeznaczonym dla klientów, gdy kobieta,która zaraz miała mu zrobić kolejną dziarę, odezwała się do mnie.
- A ty nic nie chcesz?-uśmiechnęłam się do niej. Nigdy w życiu nie zastanawiałam się nad tym aby zrobić sobie tatuaż. Jakoś nigdy nie było koncepcji co bym mogła wyryć sobie już na zawsze.. wiedziałam,że po pewnym czasie, prędzej czy później znudził by mi się,a finał by był taki iż zgłosiłabym się na laserowe jego usuwanie,jednak teraz nie zaprzątałam sobie tym głowy. Mój wzrok padł w dół i w tedy zobaczyłam..
Tak! To by było idealne! Coś dla mnie! Napis przypominał kluski od spaghetti, które łączyły się razem,ale miał swój specyficzny charakter. Urzekł mnie od razu,gdy pierwszy raz go zobaczyłam. Wiedziałam, gdzie chciałabym go sobie zrobić. Nie tak, jak Daniel,że na ramieniu. Ja chciałam go na lędźwiach. Czułam,że dolna część moich pleców jest idealnym miejscem do zrobienia tatuażu. Poczułam gwałtowny przypływ adrenaliny, czy byłam gotowa na tatuaż, na pozostawienie na moim ciele śladu, pamiątki po dzisiejszym dniu? Co jeśli po latach, tatuaż stanie się piętnem,a nie pamiątką do której będę wracać z uśmiechem i szczęściem. Przestań, Diana. Żyj chwilą, daj jej się ponieść. Jeśli ma właśnie się tak stać,to niech się stanie.
- Tak, jak poproszę ten.-wskazałam ochoczo na wybrany przeze mnie wzór. Tatuażystka pokiwała głową i zawołała swojego kolegę, który przydzielił mi koję,koło której leżał Danny. Po chwili, obydwoje złapaliśmy się za ręce, splatając nasze palce ze sobą wsłuchaliśmy się w brzdęk jakie wydawały maszyny. Czułam,że tatuaż będzie kolejną rzeczą,która złączy nas na zawsze...
_________________________________________________________________
Podobał się? 
To skomentujcie!
- Jerr.

Obserwatorzy