czwartek, 28 marca 2013

023. "Jesteś pierdolnięty.-zaśmiał się Niall uderzając Malika łokciem w brzuch,a Hazza przybił z nim piątkę.- Idziemy się schlać?! No dalej, panowie i Caroline... Idziemy! Ruchy!"

    * RACHEL *


- Pośpieszcie się!-krzyczałam na moich przyjaciół, siedząc już w przedziale pociągu. 
- No już,już.-jęknęła zmęczona Claudia i usiadła naprzeciwko mnie.
- Liam, siadaj tutaj!-zachęciłam bruneta i z uśmiechem na ustach poklepałem dłonią miejsce tuż koło mnie. Odpowiedział mi tym samym, promiennym uśmiechem co zawsze i chowając torbę pod siedzenie, zamknął drzwi naszego przedziału i usiadł koło mnie. Wyjęłam z torebki mapkę Glasgow, nie mogłam już się doczekać spotkania z mamą,a także tych pięknych miejsc które warto było zwiedzić. Wczoraj, wieczorem przestudiowałam całą mapkę i znałam na pamięć gdzie co się znajduje. Za wszelką cenę chciałam się udać do Ogrodu Botanicznego na West End.
 - Co robisz?-zapytał pochylając się nad małą książeczką,którą trzymałam w ręku.
- Sprawdzam co moglibyśmy zwiedzić. 
- I co wpadłaś na coś?
- No zobacz, przysuń się.- powiedziałam,a Liam jeszcze bardziej przybliżył się do mnie. Objął mnie ramieniem w pasie, kładąc swoją dłoń mym ramieniu. Poczułam jak się rumienię,ale szybko schyliłam głowę w dół palcem wskazałam mu jedną z wielu,zabytkowych katedr.
 - Chciałabyś ją zobaczyć? 
- Tak. 
- Zabiorę Cię tam.- szepnął,a ja spojrzałam prosto w jego. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy, wsłuchując się w nasze oddechy i zagłębieni w wspólnym spojrzeniu zapominaliśmy w bożym świecie.... Liam delikatnie zacisnął swoją dłoń na mym ramieniu i zjechał nią niżej, zatrzymując się na zagłębieniu mojego łokcia. Oparłam głowę o jego bark, ciesząc się tym,że mam tak wspaniałego przyjaciela, na którego mogłam zawsze liczyć. Brązowooki przyciągnął mnie do siebie, pewniej i bardziej odważnie niż wcześniej, pozwalając mi się swobodnie w niego wtulić. Kołysał się delikatnie nucąc coś pod nosem,a ja czułam jak powoli zasypiam, gdy nagle... zupełnie niespodziewanie odezwała się Claudia.
- Pasujecie do siebie.-powiedziała uśmiechając się w moją stronę. Automatycznie, zupełnie jakby dotyk Liama mnie parzył odskoczyłam od niego i spojrzałam wrogo na farbowaną blondynkę. Rzuciłam mojemu przyjacielowi przelotne spojrzenie i zauważyłam,że wzrok wbija w podłogę.- Wiedziałam.-powiedziała i wyjęła z torby mp3.- Prędzej czy później to zachowanie was zgubi.-powiedziała i włożyła słuchawki do uszu. Położyła się na pociągowej kanapie i będąc już w wygodnej pozie zamknęła oczy. Boże, nie wiedziałam co teraz miałam z sobą zrobić. Liam przed dobre dziesięć minut siedział z rękoma opartymi o kolana, z głową pochyloną w dół,a ja podkurczyłam kolana pod brodę i w ciszy obserwowałam krajobraz,który mijaliśmy z prędkością. Oparłam głowę o szybę, płytko oddychając skupiłam mój wzrok na linii horyzontalnej. Sama nie wiedziałam dlaczego tak szybko od niego odskoczyłam. Chyba przestraszyłam się słów Claudii. Nie byłam gotowa na żaden inny związek, chociaż w sumie tutaj nie było mowy o związku. Ona tylko wyraziła swoją opinie... ale co jeśli któreś z nas, w najmniej niespodziewanym momencie dla każdego, zorientuje się,że tak naprawdę nie chodzi mu o przyjaźń? Tylko coś więcej...

***
Pociąg, mocnym szarpnięciem zatrzymał się na stacji w Glasgow. Niczym kłębek nerwów, wyciągnęłam spod siedzenia moją walizkę, starając się trzymać od Liama jak najdalej. Matko,co ja wyprawiam. Rzuciłam przelotne spojrzenie Claudii która w najlepsze szła z dumnie podniesioną głową, trzymając w ręku swą torbę. Off, czasami działała mi na nerwy. Bez słowa wyszłam z naszego przedziału, kierując się do wyjścia. Czułam jak Liam mi się przygląda, ale starałam się pozbyć tego uczucia. Policzki niemiłosiernie paliły,a ja przygryzałam wargę z nerwów. Spocone dłonie wytarłam o ciemne spodnie, mając na uwadze aby nikt tego nie widział. W końcu postawiłam stopę na betonowej powierzchni dworca kolejowego. Ciepły, Szkocki wiatr delikatnie plątał moje włosy ze sobą, a promienie słońca ogrzewały moją twarz. Rozejrzałam się w około, szukając mężczyzny w średnim wieku, którego miała przysłać tutaj moja matka. Wytężając wzrok dostrzegłam siwiejącego pana, w czarnym surducie z muszką przy szyi. Czytał gazetę, oparty o budkę telefoniczną. Podeszłam do niego z uśmiechem na ustach. 
- Dzień dobry!-zaświergotałam optymistycznie.
- Panienka Dare?
- W istocie.-odpowiedziałam.- Pan ma mnie i moich przyjaciół zabrać do posiadłości mojej matki, tak?
- Tak, proszę za mną.-powiedział spokojnym głosem,w którym wyczułam nutkę tutejszego akcentu. Pomachałam przyjaciołom, którzy bezradnie rozglądali się po peronie. Gdy już do mnie podeszliśmy, wspólnie ruszyliśmy za siwiejącym już mężczyzną. Po chwili, gdy załadowaliśmy nasze bagaże do bagażnika, białego mercedesa wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. W ciszy spoglądałam na szkocki krajobraz, dziwne.. mój ojciec musiał mieć tutaj posiadłość już od wielu lat,a jeszcze nigdy o niej nie słyszałam... Stare miasto, głównie kamienice oblewało złociste słońce nadając mu blasku i charakteru. W oddali zbierały się deszczowe chmury,ale z perspektywy odległości zdawały się zupełnie nieuchwytne i pozorne. Wjechaliśmy na jedną z uliczek,która w całości porośnięta była kwiecistymi krzewami oplatającymi metalowe ogrodzenia. Sekundę później, samochód na nadal włączonym śliniku przystanął na przeciwko jednej z pokaźnych bram z mieniącymi się w blasku promieniami słonecznych, wykutymi lwami. Brama z cichym jękiem otworzyła się, pozwalając nam przekroczyć teren ogromnej posiadłości. Mijaliśmy bajeczne ogrody z francuskimi fontannami, krzewami aksamitnie pudrowych róż i porośnięte bluszczem, stare ławki. Czułam się jak księżniczka wyjęta z bajki, zapatrzona w szybę samochodu, zupełnie nie zauważyłam,że zdążyła już ona zaparować od moje ciepłego oddechu. Wysiadłam z auta, nadal oszołomiona. 
- Robi wrażenie.-powiedziała blondynka stając tuż koło mnie.
- Ogromne.-szepnęłam i wyjęłam małą walizkę z bagażnika i postawiłam koło siebie. Kątem oka, zauważyłam,że ogromne, mosiężne drzwi domu otwierają się,a za nich wyłania się postać szczupłej kobiety, z kaskadą ciemnych loków do pasa. Schodząc po schodach uśmiechnęła się w moim kierunku, odrzucając na plecy kaszmirowy szal. Chwila trwała kilka sekund,ale była w zupełności bezcenna. Podbiegłam do mamy rzucając się na jej szyję, tak jak robiłam to gdy byłam małą dziewczynką i realność świata była dla mnie odległa. Mama mocno przygarnęła mnie do siebie roniąc łzy szczęścia,których ja też nie potrafiłam powstrzymać.- Tak strasznie się cieszę...-jęknęłam. 
- Ja też skarbie, ja też... -otarłam spływające po moich policzkach łzy i trzymając ją za rękę poprowadziłam do moich przyjaciół. Claudia przywitała ją przyjaznym uściskiem,natomiast Liam lekko zakłopotany uścisnął dłoń mojej rodzicielki. Po chwili wszyscy razem weszliśmy do ogromnego domu. Wnętrze zapierało dech w piersiach. Ogromny hol na planie koło, posiadał w sobie masę drzwi do różnych pomieszczeń domu,ale to nie to przykuwało największą uwagę.Ogromne schody, będące w samym sercu budynku wiodły na górę, kryjąc w sobie wiele zakamarków i tajemnicę. Jedyne co potrafiłam powiedzieć to krótkie słowo zachwytu... gdzie nie spojrzałam to za rogów wstawały drogocenne meble pokryte płaskorzeźbami i marmurowe posągi kobiet i mężczyzn... Architektura... architektura była taka piękna... 
- To twój dom?-spytałam mamy. 
- Twojego ojca, ale na razie ja tu mieszkam.-powiedziała niepewną miną i pokiwałam głową na znak,że rozumiem.- Chodźcie, pokażę wam gdzie są wasze pokoje,a później razem zjemy obiad. Nie macie nic przeciwko, że zaprosiłam moją przyjaciółkę? Przyjdzie z córką.- zaprzeczyliśmy tylko i szybko ruszyliśmy za nią, biegiem wchodząc po schodach, uradowani jak małe dzieci. Będąc na górze, zauważyłam dwa rozgałęzienia korytarza. Jedno prowadziło do pokoi po prawej stronie,a drugie do pokoi po lewej stronie.
- Czuję się jak w Hogwarcie...-szepnął Liam. 
- Ja też.-odpowiedziałam. 
- Wasze pokoje są po lewej stronie, natomiast ja zajmuję prawdą cześć domu. Tam mam swoje biuro, sypialnię i spa, do którego możecie zajrzeć jeśli będziecie chcieli skorzystać.-powiedziała z uśmiechem.- A te drzwi.-wskazała na rządek trzech, białych drzwi.- To wasze pokoje. Odświeżcie się i jak już będziecie gotowi to zapraszam was na dół do jadalni. A teraz wybaczcie, muszę sprawdzić czy wszystko jest już gotowe.- pokiwałam głową i patrząc jak schodzi po schodach nacisnęłam na złota klamkę, wprowadzając drzwi w ruch. Wchodząc do pokoju nie spodziewałam się,że wywoła on na mnie aż tak wielkie wrażenie.
Wszystko było takie idealne i gustowne. Drobny element należał do jak najbardziej zadbanego. Kremowo-zielona sypialnia zdawała się samodzielnie tętnić życiem. Ogromne łóżko na mosiężnych nogach, stało w samym centrum pokoju i aż się prosiło abym na nim usiadła. Postanowiłam jak najszybciej się rozpakować i wziąć kąpiel. Ubrania włożyłam do komody stojącej tuż opok łóżka, pozostawiając pod ręką te w których zamierzałam pójść na obiad. Wzięłam ze sobą świeżą bieliznę i ręcznik,który leżał na łóżku i poszłam do łazienki,która również tu była. Odprężając się pod ciepłym strumieniem wody starałam się odepchnąć od siebie jak najdalej myśli o Loganie,które notorycznie do mnie powracały. Czułam się jakbym została naznaczona, jakbym nie potrafiła uciec i spokojnie zaszyć się w moim azylu. Ciemne macki rozpaczy starały się dostrzeganie nade mną zapanować,a ja tylko resztkami sił starałam się im oprzeć. Wychodząc z kabiny owinęłam się ręcznikiem i weszłam do pokoju i szybko ubrałam się miętowy sweterek do którego dobrałam pudrowy naszyjnik oraz studnicę w tym kolorze i koturny. Przeczesałam włosy i szybkim ruchem zaplotłam je w warkocza, pozwalając tylko nieuchwytnym kosmykom swobodnie zwisać. Jeszcze raz spojrzałam w lustro. Nie sądziłam,że ten wyjazd może kompletnie wszystko zmienić.


***
Gdy zeszłam już na dół, moi przyjaciele siedzieli już razem w salonie,który jak reszta domu był po prostu oszałamiający. Siedząca kanapie, co chwilę szeptali sobie coś do ucha. Podeszłam do nich, siadając koło Liama. 
- Tutaj jest niesamowicie.-powiedziała Claudia. 
- Też mi się podoba.-przyznałam. 
- Już przyszli.-szepnął Liam, wskazując na drzwi, które otworzyły się przed dwiema szczupłymi kobietami. Pierwsza weszła brunetka, która zapewne była przyjaciółką mojej mamy. Miała ciemną karnację w odcieniu kawy z mlekiem i całkowicie czarne oczy. Jej włosy były kręcone, spirale loków opadały bezwładnie na wyprostowane plecy. Kroczyła z dumnie podniesioną głową, którą przykrywała aksamitna chusta w odcieniu czerwieni. Tuż za nią szła dziewczyna, nieco starsza od nas. Miała na sobie żółta sukienkę z czarnym paskiem na środku, która perfekcyjnie kontrastowała z jej karnacją. Brązowe oczy, delikatnie zaakcentowane były cienkimi kreskami na powiece,a usta w odcieniu malin przykuwały uwagę. Definitywnie widać było,że obie są ze sobą spokrewnione. Włosy dziewczyny przypominały burzę, nieokrzesanych loków co od razu skojarzyłam z Harry'm. Przyjemnie uśmiechała się w kierunku swojej matki, co świadczyło o tym jaką ciepłą była osobą. Automatycznie nasza trójka podniosła się z kanapy i ruszyła w kierunku kobiet. Kontem oka zauważyłam,że Liam przygląda się dziewczynie, co wywołało u mnie uczucie zazdrości. Piekielnie odczuwałam jakby coś kuło mnie w serce,a złość narastała we wnętrzu. Udałam,że się potykam i wykorzystując sytuację oparłam się o ramię Liam'a, który szedł przede mną. 
- Przepraszam.-powiedziałam udając speszoną,a on z uśmiechem odpowiedział: "Nic nie szkodzi." obejmując mnie w talii. Zadowolona ze skuteczności mojego planu uśmiechnęłam się pod nosem.
-Oh, już jesteście!-zawołała moja rodzicielka schodząc po schodach.- Catherine poznaj moją córkę, proszę.-powiedziała podchodząc do mnie i ujmując moją dłoń w jej ręce. Przedstawiłam się kobiecie, spoglądając krzywo na tę drugą.- Danielle, poznaj moją córkę.-pokiwałam głową w jej kierunku i wymusiłam w sobie uśmiech. Brązowooka podeszła do mnie i mocno przytuliła. Byłam dość mocno zszokowana tym rodzajem czułości.- A to są znajomi mojej Rachel, przyjechali do Glasgow na tydzień. 
- Liam.-powiedział podając dłoń kobiecie i Danielle. 
- Ja jestem Claudia.-powiedziała blondynka z szczerym uśmiechem na twarzy. 
- A skoro wszyscy się już znamy,to zapraszam was kochani na obiad. Szef kuchni serwuje dzisiaj wyśmienitą pieczeń z suszoną żurawina... Niebie w gębie, naprawdę-zaśmiała się i skinieniem ręki poprowadziła nas wzdłuż korytarz, prosto do jadalni. Usiadłam na brązowym krześle obitym jasnym materiałem, na przeciwko córki Catherine i obok Liama i Claudii, która właśnie stukała coś na klawiaturze  telefonu. 
- Tylko się nie zapowietrz, podczas jedzenia jak zobaczysz,że odpisał.-szepnęłam jej do ucha,a ona roześmiała się wesoło. 
- Będę o tym pamiętać, Rachel. 
- Mam nadzieję.-odpowiedziałam i spojrzałam w kierunku wielkich, kuchennych drzwi,które właśnie się otworzyły i wyszli za nich dwaj kelnerzy niosąc na rękach srebrne, ozdobne tace z jedzeniem. Po chwili każdy z nich ułóż je na mahoniowym stole i otworzył wieko. Niesamowity zapach pieczeni wypełniał nasze nozdrza sprawiając,że ślina automatycznie napływała do ust. Oblizałam wargi i w spokoju czekałam, aż panowie każdemu z kolei nałożą jedzenie. Gdy już dostałam moją porcję nie mogłam się powstrzymać od jedzenia,nie zważając na matkę,która dopiero lała sobie czerwonego wina. Posiłek zjadłam w milczeniu, słuchając jak to moi przyjaciele rozmawiają z gości mojej mamy. Przelotnie zauważyłam,że co chwilę, wręcz notorycznie Danielle spoglądała na Liama tym... uwodzicielskim wzrokiem. Posyłała mu nieśmiała spojrzenia i uśmiechy,co kompletnie mnie irytowało. Zachowywała się jak jakaś wywłoka, no przepraszam bardzo,ale czy to nie jest normalne? Ona go nie zna! Co może pół godzinki jej wystarczy i szybki numerek? No po moim trupie! 
- Danielle, czym się zajmujesz?-spytałam z ironią. 
- Jestem tancerką, w tym roku kończę studia z historii sztuki.
- Tancerka? Da się z tego wyżyć? 
- Bardzo.-odpowiedziała jej mama, lustrując mnie wzrokiem.- A ty czym się zajmujesz? 
- Studiuję modę na uczelni w Londynie.-odpowiedziałam dumnie.- Poza tym pracuję w firmie kosmetycznej, zajmujemy się głównie makijażem. 
- Oh, ja też studiuję w Londynie!-powiedziała zachwycona Danielle,a ja przewróciłam oczami.- Musimy się kiedyś spotkać!-dopowiedziała spoglądając na Liama,a ten uśmiechnął się do niej speszony. No chyba nie! Żadnego spotkania! nigdy, przenigdy do cholerci! 
- Ekhem... muszę się przejść.-jęknęłam.- Duszno mi.
- Wszystko w porządku?-spytał przerażony Liam. 
- Tak,tak...
- Może przejść się z tobą? 
- No jak chcesz,to chodź.-powiedziałam słabo się uśmiechając. Tak, musiałam go ztąd wyciągnąć! Musiałam! Posłałam Danielle szczery uśmiech,a ona zmrużyła oczy i patrzyła na mnie marszcząc czoło. Wstałam od stołu,czekając na Liama i w końcu razem wyszliśmy z jadalni. Otworzyłam drzwi wyjściowe, wpuszczając do środka ciepłe, marcowe powietrze. Trzymając Liama pod rękę zaczęłam spacerować wzdłuż akacjowych alejek, podziwiając słońce które chyliło się już ku zachodowi. Delikatnie niesiony wiatr powiewał moją spódnica, co wprowadzało mnie w zakłopotanie. Oblani ostatnim blaskiem słońca i niosącym nadzieję wiatrem przystanęliśmy, spoglądając na różany ogród. 
- Wcale nie było Ci duszno.-zauważył z uśmiechem. 
- Może.-powiedziałam odpowiadając z uśmiechem.
- Dlaczego to zrobiłaś? 
- Ty głupie...-westchnęłam. 
- No mów. 
- Nie...
-Rachel.-szepnął łapiąc mnie za dłoń.- Powiedz. 
- Ona... tak dziwnie się patrzyła... 
- Danielle? 
- Jej matka też... po prostu czułam,że nie mogę tam dłużej siedzieć. 
- Nie jest wcale taka najgorsza.-powiedział obojętnie,a ja mimo tego spiorunowałam go wzrokiem.- Chyba coś mi mówi,że nie tylko dla tego wyszłaś... 
- Tylko dla tego.-powiedziałam stanowczo. 
- Proszę Cię, Rachel.-jęknął przewracając oczyma.- Znam Cię.
- Tylko dla tego.-powtórzyłam zaciskając zęby. 
-  Ech... 
- Dobra to nie ważna...-warknęłam i odwróciłam się na pięcie, chcą jak najszybciej wrócić do środka. Nagle poczułam jak zaciska dłoń na moim nadgarstku i ciągnie mnie w tył. Obróciłam się wokół własnej osi i z zawrotnym tempie zmieniłam kierunek. Oparłam dłonie na klatce piersiowej Liama, ciężko oddychając. Nie spodziewałam się. Kompletnie. Patrzył na mnie z góry, przeszywając mnie na wylot swoimi brązowymi tęczówkami... 
- Powiedz.-szepnął mi do ucha, muskając ustami jego płat.
- To nic... 
- Powiedz.-powtórzył zbliżając swą twarz do mojej... czułam się tak... inaczej. Zupełnie inaczej. Otworzyłam usta i bezgłośnie powiedziałam "przepraszam" i najszybciej jak tylko mogłam uciekłam do domu... Chyba się bałam. 
***
Po zupełnie dziwnej sytuacji z Liam'em, pobiegłam po pokoju. Bez celu chodził z kąta do kąta, wycierając spocone dłonie o spódnice. Miałam mętlik w głowie,a serce w niesamowicie szybkim tempie kołatało bez namysłu. Co chwilę patrzyłam na swe odbicie w lustrze, kim jestem,że się tak przejmuję? Przystanęłam zdenerwowana przy oknie i odsłoniłam firankę spoglądając na Fontanę na głównym placu. Słońce już zachodziło i tylko najmniejszy jego ułamek wystawał znad linii horyzontalnej. Przygryzłam delikatnie wargę. To cholerne uczucie zazdrości doprowadziło do tej sytuacji. Dlaczego nie potrafiłam zignorować jej zachowania względem jego? Co się dzieje? Nic już nie rozumiem. Kompletnie nic. Nie wiem kim jestem, jaki sens ma moje istnienie... wszystko w życiu mi się miesza. Jeszcze nie dawno byłam szczęśliwa, miałam kochającego chłopaka,który nie opuszczał mnie na chwilę, nikt mnie nie zgwałcił i żyłam beztrosko nie martwiąc się o jutro. Teraz wszystko się spieprzyło. Wszystko. Kurczowo trzymałam się ostatniej deski ratunku, którą była przyjaźń z dziewczynami i... nim. Właśnie. Kim on dla mnie był? Kim był Liam Payne? No kim on kurwa dla mnie był? Dlaczego tak bardzo pragnęłam poczuć jego usta na moich? Dlaczego?

Po zupełnie wykończającym mnie dniu, postanowiłam odpocząć. Wykąpawszy się, zarzuciłam na siebie piżamę i ostatni raz sprawdzając telefon, wygodnie ułożyłam się na łóżku zasypiając. Wszystkie przyziemne sprawy targały mną od środka, a jedynym miejscem do którego spokojnie uciekałam był świat Morfeusza. Następnego ranka obudziłam się całkowicie wypoczęta i beztrosko wyzwolona. Przetarłam dłonią zaspane oczy i spojrzałam na naścienny zegarek, na końcu pokoju. Była dziewiąta trzydzieści, jeszcze chwilkę można poleżeć. Po dwudziestu minutach słodkiego wypoczynku, po wcześniejszym wypoczynku wstałam zrzucając nogi na zimną podłogę. Przeciągnęłam się jeszcze lekko zaspana i udałam się do toalety aby umyć zęby i włosy. Prawie już uszykowana, przeszłam przez pół pokoju do mojej komody i wyciągnęłam z niej pierwszy, lepszy, czarny sweterek z nadrukiem i szare rurki. Do tego założyłam trampki i przeczesując włosy palcami wyszłam z mojego pokoju. Postanowiłam zapukać do Claudii, od wczorajszego 'obiadu' nie widziałam się z nią. Po chwili blondynka, jeszcze nieco zaspana otworzyła mi drzwi i ruchem ręki zaprosiła do środka. Jej pokój, tak jak i mój był niesamowicie urządzony. W moimi dominowała biel i zieleń,a u niej fiolet i czerń.
- Jak się spało?-spytałam.
- Bardzo dobrze.-odpowiedziała rozczesując swoje długie, blond włosy.- Jak wczoraj, razem z Liam'em poszliście na spacer.-powiedziała mocno akcentując słowo 'spacer'- Twoja mama zaprosiła nas wszystkich dzisiaj na basen przed obiadem...
- Basen?
- Podobnież jest jakiś w podziemiach.
- Matko, ja kompletnie nie znam się na tym domu.
- Mieszkałaś kiedyś tutaj?
- Nie.. nie, raczej nie.-powiedziałam zastanawiając się z lekka.
- No więc nic dziwnego.-odpowiedziała zakładając na siebie sukienkę w kolorze ciemnego grafitu, dobierając do niej złoty łańcuszek i balerinki.- Związać czy zostawić?-spytała wskazując na włosy.
- Zostawić.-powiedziałam z uśmiechem.
- Jak było wczoraj na spacerku?
- Dobrze.-powiedziałam chłodno, patrząc w okno.
- I to tyle? Uciekałaś jak poparzona.
- Nie prawda.- czułam jak rumieniec pojawia się na mojej twarzy.
- Prawda. Widziałam.
- I co z tego?-starałam się przybrać barwę głosu na zupełnie obojętną. Ta, no już mi to wyszło. Claudia obróciła się do mnie i spojrzała prosto w oczy podnosząc jedną brew do góry.
- Możesz innym mydlić oczy, ale nie mi.-powiedziała układając usta w dzióbek.- Wiem,że coś do niego czujesz,ale jeszcze sama nie potrafisz odkryć co to konkretnie jest.
- Mylisz się.
- Może i tak,ale czuję,że nie jesteście sobie obojętni.
  W milczeniu poczekałam na Claudię, starając się zrozumieć jej słowa. Większość z nich już dawno do mnie dotarła. Nie unikało wątpieniu, czy rzeczywiście czułam coś więcej do Liam'a. Zawsze traktowałam go jako przyjaciela. Zawsze, tylko jako takiego. Bez słów zeszłyśmy na dół, kierując się do jadalni w której wczoraj jadłam obiad. Poczułam się trochę głupio, tym całym zdarzeniem. Jak się okazało, moja mama i mój przyjaciel siedzieli już w dużym pomieszczeniu, pogrążeni całkowicie w rozmowie. Przyglądałam się im z zaciekawieniem i lekką frustracją. Kolejne objawy zazdrości? Coś jest nie tak. Usiadłam koło mamy, delikatnie uśmiechając się w jej kierunku i w kierunku Payne'a. Posmarowałam sobie bułeczkę razową morelowym dżemem i upijając łyk herbaty wsłuchałam się w ich rozwiniętą konwersację.
- Wiecie, Danielle jutro wyjeżdża do Londynu, szkoda prawda? Mogliście się lepiej poznać.-powiedziała przegryzając arbuza.- Ale nie martwcie się, jeszcze nie wszystko stracone. Rachel, podałam jej twój numer telefonu. Obiecała,że na pewno się do was odezwie,a kontakt na pewno się uściśli.- myślałam,że udławię się bułeczka. Co ona zrobiła? Jeszcze raz,bo chyba nie zdążyłam się udławić. Rzuciłam jej wściekłe spojrzenie,które ona jak zawsze ignorowała i przeszła do kolejnego tematu.- No kochani, ja idę się przygotować. O trzynastej będę czekać na was przy schodach głównych i pójdziemy na basen. Do zobaczenia.- powiedziała i wyszła, pozostawiając nad samych w towarzystwie głuchej ciszy. Naprawdę, żadne z nas się nie odzywało. Liam, nie obecnym wzrokiem popijał sok pomarańczowy, Claudia co chwilę uśmiechała się do telefonu jedząc świeży omlet,a ja nadal przeżuwałam w skupieniu tą samą bułeczkę. Gdy tylko skończyłam jeść i dopiłam herbatę, osunęłam krzesło od stołu i pobiegłam na górę przyszykować się na basen. Wzięłam przyjemny i szybki prysznic i po wyjściu z łazienki ubrałam się w ciemnozielony strój kąpielowy, na który nałożyłam moje ubrania, które miałam wcześniej. Związałam włosy w wysokiego koczka i przeciągnęłam wodoodporną maskara po linii rzęs. Szybko jeszcze wyszłam na TT i podczas sprawdzania co nowego się działo, usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę.-powiedziałam odkładając telefon na szafkę. Do pokoju wszedł Liam. W ręku trzymał gitarę, lecz to nie to przykuło moją uwagę. Chłopak miał na sobie tylko i wyłącznie ciemne, niebieskie szorty,a ja jego klatka piersiowa była goła. Idealnie proporcjonalne ciało, działało na mnie rozpraszająco. Wzrok miałam rozbiegany, starając skupić się na nim,a nie na jego idealnym ciele... boże, Dare daj na luz.
- Hm, idziesz już? Twoja mama czeka.
- Tak..-zachrypiałam.- Już idę.- nieobecnym wzrokiem minęłam go w drzwiach, starając się uniknąć dotyku z jego ciałem. Sama nie wiedziałam jaką by to mogło wywołać u mnie reakcję, ale nawet nie chciałam próbować. Szybko zbiegłam ze schodów, prosząc boga w duchy żebym się tylko nie wyrąbała na nich.



- To proszę Pani, gdzie jest ten basen?-spytała Claudia opierając się o barierkę. 
- Na zewnątrz, kochanie.-odpowiedziała moja mama, słodko się do niej uśmiechając.- No chodźcie już.- powiedziała ponaglając nas. Liam szedł za mną, przez co czułam się kompletnie nie komfortowo i nie stabilnie. Co sekunda, miałam  ochotę spojrzeć się w tył i sprawdzić co właśnie robi,ale jakoś udało mi się powstrzymać pokusę i nie odwrócić się. Mama, przeprowadziła nas przez ogromy ogród i otwierając przed nami furkę do kolejnego zaprowadziła prosto na środek placu, który był pełen drzew i kwiecistych krzaczków. Na samym środku miał miejsce odkryty basen z wysepką. Słońce delikatnie muskało nas promykami, co sprawiało jakbym czuła się Los Angeles... znowu Los Angeles.. czułam jak do oczu napływają mi łzy. Znowu Logan. Znowu się pojawił. Kiedy zdawało się,że już o nim nie myślałam... pojawiał się pustosząc moje pozytywne myśli. Usiadłam na jednym z plastikowych leżaczków i wylegując się na ciepłym słoneczku starałam się wszystko od siebie odsunąć. Słuchałam w ciszy, jak mój przyjaciel grywał na gitarze... kochałam ten instrument. Można było na niej zagrać każdą możliwą melodię, która łatwo łapała mnie za serce. Nagle usłyszałam szept mojej matki przy moim uchu. 
- Rachel, opowiesz mi co się stało? Nie miałyśmy okazji kiedy ze sobą porozmawiać, no wiesz ... na jaki temat. 
- No dobrze, o czym chcesz najpierw ze mną rozmawiać? 
- Jak się trzymasz po... gwałcie? 
- Jest... stabilnie. Bynajmniej staram się żeby tak było. 
- Cieszę się, ale nie miałaś żadnych wieści od policji na ten temat? Nie złapali go? 
- Wiem,że śledztwo jest nadal w toku, mają mnie stale informować, ale z tego co wiem on nadal jest nie uchwytny. 
- Policja powinna coś robić,a nie zbierać tylko kasę... zadzwonię dzisiaj do sierżanta i spróbuję się czegoś dowiedzieć, dam Ci znać...A teraz opowiadaj jak Ci się układa z Loganem? 
- Loganem? 
- No tak... jesteście razem jeszcze? 
- Nie jesteśmy. Zdradził mnie.
- O boże.. ale przyłapałaś go? 
- Mamo, weszłam w tym momencie kiedy on wchodził w tą swoją wywłokę.-powiedziałam oschle,a mam spojrzała na mnie surowo. 
- Przykro mi.-powiedział.
- Przestań. Jest już lepiej. 
- Masz dziewczyny, Claudię no i... Liam'a. 
- Tak..-jęknęłam spodziewając się już w jakim kierunku idzie ta rozmowa. 
- A co z nim? 
- Przyjaciel.
- Oh, no przestań. 
- Ty też przeciwko mnie, mamo? 
- Rachel, znam się na facetach jak nikt inny.-powiedziała.- Jeżeli ktoś patrzy się na Ciebie jakbyś była jego światem.. oczkiem w głowie.. nie spuszcza się ze wzroku, pilnuje aby nic Ci się nie stało i towarzyszy Ci kiedy jest Ci nie dobrze i źle to coś oznacza... nie mówię teraz o przyjaźni, bo wiem,że na pewno ta wiązka między wami jest, ale teraz wspominam o głębszym uczuciu... które może was jeszcze bardziej scalić. Myślę,że on coś czuje poważnego.. nie widzisz tego? 
- Zaczynam to widzieć nie tylko z jego strony... 
- Zakochujesz się w nim.-powiedziała radośnie.
- Mamo, ciszej... 
- Rachel,ale to jest piękne.-szepnęła.- Uważam go za poczciwego chłopaka, naprawdę. Wydaję się bardzo miły i dobrze wychowany,a gdy z nim rozmawiałam, przez cały czas tak o nim myślałam. To chłopak który myśli i ma głowę na karku. Mogłabyś mieć z nim przyszłość, kochał by Cię szczerze. Bardzo. 
- Mamo.. ja nie chcę wybiegać aż tak w przyszłość... 
- Ale zależy Ci na nim? 
- No.. tak.. bardzo. 
- Ułoży się, zobaczysz...-powiedziała mocno mnie ściskając. 
- Na prawdę? 
- Tak. 
- Dziękuję.
- Nie masz za co, jestem twoją mamą. Kocham Cię, Rachel i chcę dla Ciebie jak najlepiej. 

***
Nie jestem pewna czy jestem w stanie powiedzieć,że rozmowa z mamą mi pomogła. Może otworzyła oczy na wiele innych spraw, ale to jeszcze nie było to. Tydzień minął w zawrotnym tempie. Nawet nie zorientowałam się dokładnie kiedy. Starałam się wszystko układać, ale co krok byłam jeszcze bardziej bliżej Liam'a niż się kiedykolwiek. Czułam na ramieniu wsparcie Claudii i mamy, ale mimo tego nadal nie wiedziałam jak odnaleźć samą siebie. Pobyt tutaj mogłam stanowczo uznać za udany, zwiedziłam wszystkie wybrane przez siebie miejsca, ale nie unika wątpliwości,że ten wyjazd czegoś mnie nauczył. Zaczęłam postrzegać wszystko zupełnie inaczej. Definitywnie było to coś innego. Starałam się analizować każdy ruch, każde spojrzenie.... pogrążając samą siebie jeszcze głębiej. Nie byłam gotowa na miłość, uciekałam przed nią nie wiedząc, że ona potrafi tak szybko biec...

* CAROLINE *

Minął tydzień odkąd Taylor zjawiła się w domu i wróciła Diana. Tydzień pełen przygotowań i zmartwień. Dzisiaj, tego wieczoru odbędzie się wielka gala BRIT Awords, który okropnie się obawiam. Harry jest szczęśliwy, bo znaleźliśmy chociaż jedno wyjście z sytuacji,ale oboje dobrze wiedzieliśmy,że już za chwilę rozpęta się piekło,które zgotowała nam Taylor. Obudziłam się sobotniego ranka czując na skórze przyjemnie muskające promienie słońca. Przetarłam ręką zaspane oczy i przeciągając się zrzuciłam nogi na podłogę. Zeszłam po schodach i pierwsze co zrobiłam to skierowałam się do łazienki,żeby się odświeżyć.
Weszłam pod prysznic, zmywając z siebie resztki snu,które jeszcze w jakimś stopniu pozostały na mnie. Umyłam zęby i przemyłam twarz tonikiem. Wychodząc z łazienki, owinięta w karmelowy ręcznik usłyszałam jak z salonu wydobywają się dźwięki włączonego telewizora. Weszłam do pomieszczenia i zastałam na kanapie śpiącego Harry'ego. Cóż, można też powiedzieć,że od tygodnia Harry nie opuszczał mnie na krok. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. Co wieczór zostawał na noc,a rano gnał na przymiarki i próby do występu na gali. Można powiedzieć,że w pewnym stopniu już tu mieszkał. W mojej garderobie przydzieliłam mu osobną szafeczkę,a łazienkę, na górze już całkowicie opanował. Usiadłam koło niego, przeczesując dłonią jego niesforne lotki. Uśmiechnął się słodko przez sen, zaciskając powieki. Pochyliłam się nad nim i musnęłam jego usta, najdelikatniej jak tylko potrafiłam by go nie zbudzić. Nagle otworzył zaspane oczy.
   - Dzień dobry.-szepnęłam. 
   - Cześć...-westchnął 
   - Znowu nie udało Ci się dojść na górę.-zauważyłam uśmiechając się do niego. 
   - Przepraszam.-jęknął i przetarł oczy.- Następnym razem się postaram.- powiedział całując mnie w usta, całkiem już rozbudzony.
    - Mmm... chcesz śniadanie?
    - Czy wiąże się to z tym iż będę musiał Cię puścić? 
    - Chyba tak...
   - To obejdę się bez śniadania.-powiedział przyciągając mnie do siebie, na tyle blisko,że teraz siedziałam mu na kolanach. Zarzuciłam mu ręce na szyje i pocałowałam w policzek. Oparł swoje silne dłonie na moich biodrach i zlustrował mnie od góry do dołu, po czym się zaśmiał przypominając mi,że jestem w samym ręczniku. Spaliłam buraka i pośpiesznie wyplątałam się z jego objęć.- Gdzie idziesz? 
   - Ubrać się.-odrzekłam wstając. 
   - Zaniosę Cię...-powiedział wstając z kanapy. 
   - Jestem za ciężka, nie uniesiesz mnie. 
   - Chyba sobie ze mnie kpisz.-szepnął i złapał mnie w pół, przerzucając przez ramię. Zaśmiałam się.
   - Harry, jeżeli się przewrócimy,możesz pomarzyć o śniadaniu. 
   - Damy radę,ale liczę na coś więcej niż śniadanie.-powiedział wchodząc już na trzeci stopień schodów. 
   - No chciałbyś, głupku. 
   - Bardzo.- powiedział śmiejąc się i przyśpieszył kroku. Po chwili byliśmy już na górze,a Harry nadal niosąc mnie przerzuconą przez jego ramię otworzył drzwi od mojej sypialni i delikatnie położył mnie na moim łóżku.- Nie przewróciłem się,czyli mam śniadanie i coś więcej.-powiedział patrząc na mnie swoimi zielonymi, przeszywającymi tęczówkami. Położył się nade mną i zaczął obdarowywać moją szyję delikatnymi pocałunkami,które przerodziły się w coraz bardziej namiętne. Wodził ręką po moim udzie, sięgając nią coraz wyżej i wyżej. Coraz szybciej zaczerpywałam powietrza, a gdy Harry zabrał się za majstrowanie przy agrafce,którą spięłam sobie ręcznik automatycznie złapałam go za nadgarstek.
   - Starczy.-powiedziałam stanowczo. 
  - Dupa.-westchnął i padł twarzą w poduszkę. Zaśmiałam się cicho i starając się ochłonąć weszłam do garderoby, zamykając za sobą drzwi na klucz. Oparłam się o nie plecami i wstrzymałam oddech. Caroline,co się z tobą dzieje? Czułam wewnątrz siebie dominujący nade mną strach. Nadal byłam dziewicą,nie dlatego,że tego chciałam,ale dlatego iż bałam się moje pierwszego razu. Zawsze byłam przesądna, uważałam,że to... powinno mieć miejsce z osobą którą naprawdę kochałam... No właśnie, przecież ja kochałam Harry'ego... więc co mnie powstrzymywało? Nie wiem, po prostu sama nie wiem... Nagle usłyszałam jak ktoś puka do drzwi.- Kochanie, wszystko w porządku?-zapytał loczek. Odetchnęłam spokojnie i powstrzymując drżenie rąk otworzyłam drzwi, wpuszczając zmartwionego Harry'ego do środka.- Coś nie tak? 
   - Nie.. wszystko w porządku.-powiedziałam speszona. 
   - Zrobiłem coś nie tak, prawda? Posunąłem się za daleko. 
   - Nie.. to nie o to chodzi. 
   - Więc o co?-spytał zdenerwowany. Nie był zły na mnie, na to jak się zachowałam. Denerwował się sam na siebie. Przygryzłam delikatnie wargę i stanęłam na palcach by móc szepnąć mu coś do ucha. 
   - Chcę tego,ale jeszcze nie teraz.-powiedziałam. 
   - Rozumiem.- szepnął.- Nie będę naciskał. 
   - Dobrze...-pocałowałam go delikatnie w usta i postanowiłam w końcu się w coś ubrać.- Pomożesz mi coś wybrać?-spytałam z uśmiechem.
   - Dziękuję.-powiedziałam całując go w policzek i wyszłam z garderoby, kierując się do łazienki. Mało co,a zabiłabym się o pozostawione na podłodze spodnie Hazzy. Złożyłam je i położyłam na blacie umywalki. Ubrałam się w wybrane dla mnie ubranie, przeczesałam włosy i przeciągnęłam maskarę delikatnie po rzęsach. Postawiłam dzisiaj na praktycznie,zupełnie nie widoczny makijaż. Dzisiaj, chociaż do wieczora chciałam odpocząć. Wyszłam z toalety i w sypialni zastałam Harry'ego,który rozmawiał z kimś przez telefon. Miał na sobie ciemne dżinsy, czarny podkoszulek i koszulę w kratkę. Wolną ręką kręcił swoje loczki na palcu i gdy mnie zobaczył uśmiechnął się w moim kierunku. Usiadłam tuż koło niego, na moim łóżku i czekałam aż skończy rozmawiać. 
   - Dobrze, za dwadzieścia minut będę.-powiedział i się rozłączył. 
   - Gdzie jedziesz? 
   - Na ostatnią przymiarkę.-odpowiedział.- Poza tym, załatwiłem Ci limuzynę,która przyjedzie po Ciebie o siódmej i zawiezie Cię na galę. 
   - Oh, dzięki. 
  - Nie ma za co.-powiedział z wielkim uśmiechem.- Widzimy się na imprezie. Dam Ci znać kiedy się wymkniemy,dobrze? 
   - Dobrze.-szepnęłam i pocałowałam go na pożegnanie. Harry wyszedł,a ja położyłam się na mim łóżku. 
Chwila. O siódmej limuzyna? Boże,przecież ja nie wiem w co mam się ubrać! Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam w kierunku pokoju Diany. Przelotnie spojrzałam na naścienny zegar. Była 10;05.. matko ja nie mam pojęcia w co mam się obrać! Wbiegłam do jej pokoju i od razu wskoczyła na jej łóżko.- Diana, Diana!!! Wstawaj! NIE WIEM W CO SIĘ UBRAĆ NA GALĘ!
   - Naleśniki...-westchnęła przez sen.
   - Diana, do jasnej ciasnej, pomóż mi! 
   - Myhym... 
   - Bo zastosuję wodę. 
   - Naleśniki.... 
  - Sama tego chciałaś!-powiedziałam i szybkim krokiem przeszłam do łazienki i nalałam do plastikowego kubeczka trochę wody. Klęknęłam nad Dianą i pomalutku, przechyliłam kubeczek i wylałam na moją przyjaciółkę całą jego zawartość. Automatycznie otworzyła oczy, sapiąc na mnie wrogo. Zaśmiałam się w duchu i zeszłam z niej. 
   - Zabiję...-jęknęła przewracając się na drugi bok.- Która godzina? 
   - Po dziesiątej rano... 
   - Jaki dzień...? 
   - Sobota. 
   - O cholera!-krzyknęła nagle wstając. 
   - Co jest? 
   - Daniel dzisiaj przyjeżdża i o trzeciej mam po niego jechać i odebrać z lotniska. 
   - Teraz sobie przypomniałaś? 
   - Nie znęcaj się nade mną! 
   - Diana!
   - Co?!
   - Pomóż mi!
   - No ale w czym?
   - Czy ty mnie w ogóle słuchasz? 
   - Nie bardzo... 
   - Pomóż mi,bo nie wiem w co mam się ubrać na galę. 
   - Carls, trzeba dom posprzątać... i obiad ugotować... zdążymy. Pomogę Ci jak ty pomożesz mi. 
   - Jesteś wstrętna.
   - Tak wiem.-odpowiedziała z szelmowską miną i otworzyła swoją szafę. Zrzuciła z siebie piżamę i założyła koronkową bieliznę od Victoria's Secret. Pogwizdałam znacząco w jej kierunku,a ona pokazała mi język. No tak, Daniel dzisiaj przyjeżdża. Na bieliznę założyła szarą, długą koszulkę z kotę w okularach, jasne dżinsy, różowe vansy w cętki i czarną czapkę z ćwiekami. Do tego dobrała pierścionek z wąsami. - Ściągaj koturny, dupo. Idziemy sprzątać.-powiedziała,a ja z uśmiechem na ustach pobiegłam za nią. 
  
***
Po godzinnym sprzątaniu domu obie kompletnie wypompowane z sił padłyśmy na kanapę w salonie. Diana zajęła się sprzątaniem góry,a ja dołu. Obie latałyśmy jak szalone, trzymając mopy w łapach myjąc podłogi i ścierając kurze. Ja tam już wiem, na co Dian się szykowała tego wieczoru. Wiedziała,że na noc nie wrócę do domu, więc... Wolność Tomku w swoim domku. 
   - Tylko uważajcie.-powiedziałam zdyszana w jej kierunku.
   - Co? 
   - Obyście tylko nie wpadali.
   - Zabezpieczamy się.-powiedziała z poważna miną,a ja wybuchnęłam śmiechem. 
   - Ja Ci tylko mówię. 
   - Ty mi to mówisz? Jesteś pewna, panno Wish? 
   - Bardzo. 
   - A skoro jesteśmy w tym temacie... Ty i Harry... już? 
   - Nie.. To znaczy... parę razy doszłoby by do tego,ale chyba nie jestem gotowa. 
   - To przychodzi z czasem.-powiedziała. 
   - Mówisz? Czasami się zastanawiam co ze mną nie tak...
   - Wszystko z tobą jest jak najbardziej "tak" 
   - Ale...
  - Nie ma "ale". Caroline, w tej sprawie nie powinnaś się nawet zastanawiać. Jeżeli nie jesteś gotowa,a tym bardziej pewna, to nie powinnaś uprawiać seksu. Pamiętaj, to co zrobisz już nigdy nie odkręcisz. Na zawsze taka pozostaniesz. 
- Wiem to.-pokiwała głową. 
- Ja nie żałuję,ale miałam wtedy szesnaście lat. Chłopak z którym to zrobiłam, wcale nie był dla mnie jakoś szczególnie ważny. Był bo był i nic więcej. Teraz jestem pewna,że gdyby zobaczył mnie na ulicy, nie skojarzył by mnie z dziewczyną która straciła z nim dziewictwo. Ty masz wybór, zastanów się bo potem możesz żałować.
- Dzięki.
-Nie ma za co, zawsze możesz na mnie liczyć. A teraz chodź, znajdziemy jakąś sukienkę...

Po chwili poszłyśmy na górę wybrać jakąś sukienkę. W głowie nadal miałam rozmowę z Dianą. Starałam się przekonać samą siebie,że wszystko jest okej. Że dobrze robię nie zgadzając się od razu na seks z Harry'm, ale martwiło mnie trochę to co on może poczuć. Starałam się to od siebie odsunąć, na chwilę zapomnieć o tych wszystkich nurtujących mnie sprawach. Nie wiedziałam tylko,że odsuwając obecne zmartwienia, robiłam miejsce na kolejne. Razem z moją blond przyjaciółką,weszłyśmy do mojego pokoju. Usiadłam zrezygnowana na łóżku i dałam wolną rękę Dianie do popisu. Ona, moje kompletne przeciwieństwo, pełna optymizmu weszła do garderoby i zaczęła przeszukiwać moją szafę,aż wyciągnęła coś z jednej szuflad. Była to brązowa, papierowa torba z logiem jakiegoś sklepu. Gdy przyglądała się dłużej torebce,którą trzymała w rękach moja przyjaciółka, zaczynałam ją już rozpoznawać... Wiedziałam co znajduje się w torbie! Ta sukienka... kupiłam ją wtedy kiedy poznałam Harry'ego. To z tego sklepu wychodziłam,gdy on nagle się pojawił,a ja wylałam na niego shake. Uśmiechnęłam się przywołując do siebie owe wspomnienie. Z radością wstałam z łóżka i wypakowałam sukienkę z torebki. Kompletnie o niej zapomniałam. Sukienka była do kostek. Gorset był cekinowy,a dół tiulowy i pudrowy... Tamtego dnia, zakochałam się w tej sukience. Szybko zrzuciłam z siebie ubranie i przymierzyłam ją, dobierając do niej pudrowe buty i bransoletki. Przejrzałam się w lustrze i wyglądałam niesamowicie. Obróciłam się dwa razy,a sukienka zawirowała wokół mnie. 
- Pięknie.-szepnęła Diana, opierając swoje dłonie na mych ramionach. 
- Dziękuję,że pomogłaś.-powiedziałam przytulając ją.- Kompletnie o niej zapomniałam.
- Nie ma za co,ale teraz rozbieraj się. Musimy zrobić obiad. 
- No już dobrze,dobrze.-zaśmiałam się. 

***
Po zrobieniu obiadu Diana uciekła na lotnisko. Oznajmiła mi,że prawdopodobne iż wróci nie wcześniej niż przed dziewiątą wieczorem, ponieważ miała w planach pokazać Danielowi Londyn nocą. Wprawdzie nie przeszkadzało mi to, miałam wolny dom dla siebie. Koło godziny 17;53 poszłam na górę przygotować się. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy,które później pokręciłam, a następnie zabrałam się za robienie makijażu. Delikatnie nałożyłam cienie i efekt, mniej-więcej był właśnie TAKI. Założyłam sukienkę, buty oraz bransoletki i zeszłam na dół. Do małej, poręcznej torebeczki schowałam telefon. Czekałam na limuzynę,która punktualnie o siódmej zjawiła się pod moim domem. Okryłam się płaszczem i zamykając za sobą dom, wsiadłam do długiego, czarnego samochodu by po chwili stanąć na czerwonym dywanie i pławić się w blasku fleszy. Nie minęła chwila, odkąd wyszłam z samochodu a paparazzie zadawali mi pytania.
- Caroline, to prawda,że jesteś z Harrym?
- Jak myślisz,One Direction zgarną statuetkę?  
- W jaki sposób planujesz pocieszyć swojego partnera,jeżeli nie wygra?  
Ignorowałam te durne pytania, nie zamierzałam odpowiadać na żadne z nich. Trochę kuło mnie to,że Harry nie mógł na forum publiczny oświadczyć tego,że jesteśmy razem... właściwie nigdy nie było mowy w mediach na ten temat. Uśmiechnęłam się do jednego z fotoreporterów i przeszłam dalej, zmieniając pozę.
- Caroline, piękna sukienka! 
- Dziękuję!-odpowiedziałam jednej fance,która stała tuż koło metalowej barierki.
- Moim zdaniem jesteś sto razy lepsza od Taylor!- uśmiechnęłam się do niej i przeszłam dalej,gdy nagle rozległ się okropnie głośny pisk.- To One Direction! 
Obróciłam się w lewo i ujrzałam piątkę moich przyjaciół. Każdy z nich wyglądał tak elegancko,jak jeszcze nigdy. Stali razem, tuż koło siebie pozując do zdjęć. Harry miał włosy nonszalancko zaczesane do góry,co sprawiało,że moje serce trzepotało z zachwytu. Uśmiechnęłam się w jego kierunku otrzymując również ten sam, urzekający, promienny uśmiech. Odwróciłam się i zwartym krokiem, przeszłam do kobiety w czarnym garniturze i słuchawce w prawym uchu,która skierowała mnie w kierunku loży dla modelek. Idąc ciemnym tunelem, wyłożonym mieniącymi się płytkami, dostrzegłam kolorowe światełka iskrzące się na końcu tunelu. Wychodząc z niego ujrzałam cztery poszczególne miejsca przydzielone,każdym sławnym osobistością z różnych branż. Pierwsza loża należała do aktorów, druga dla piosenkarzy, trzecia do modelek i modeli, a czwarta dla ludzi z branży charytatywnej. Zasiadłam na miejscu przeznaczonym dla ludzi z mojego środowiska i rzuciłam okiem na wielki telebim, nad sceną. Kamera wycelowana była na mnie, uśmiechnęłam się przyjaźnie i pomachałam do niej,co też "ekranowa ja" zrobiła. Nagle obraz się zmienił i pokazał na Harry'ego, który nadal pozował do zdjęć... z Taylor. Wstrzymałam oddech na chwilę wewnątrz płuc. Spokojnie, Carls.. tylko się nie rozklejaj. Wszystko,byle nie to. Odetchnęłam z ulgą,gdy światła na arenie zgasły, by ustąpić miejsca pomarańczowym fajerwerkom,które wybuchły oświetlając wejście sceny,z którego wyłoniła się postać kobiety o pięknych kształtach. Świtała reflektorów padły na zgrabną blondynkę, którą okazała się być sławna modelka... Heidi Klum! Blondynka stanęła na środku sceny i zaczęła mówić do mikrofonu.
- Witam wszystkich serdecznie na na gali BRIT Awords 2013! Chciałabym was wszystkich ciepło powitać i zaprosić do wzajemnego oglądania gali razem z nami. Tutaj, właśnie w Londynie, na ogromnej arenie zebrały się wszelkie osobistości,które czekają z niecierpliwością na wyniki! Pozdrawiam wszystkich tegorocznych nominowanych, trzymam za was kciuki, kochani! Pozdrowionka dla mojej 'siostry po fach'- modelki Caroline Wish,które też jest dzisiaj z nami! Piękna sukienka, kochana!-powiedziała wszystko podniosłym głosem.- A teraz, występ na który każdy z nas czeka... Ci chłopcy zaraz otworzą galę, nie możecie się doczekać? Ja też! Uwaga! Na scenie- Niall, Louis, Zayn, Liam i Harrryyy! GALĘ BRIT AWORDS UWAŻAM ZA ROZPOCZĘTĄ! Miłej zabawy!-krzyknęła i nagle zniknęła w ciemnym i gęstym dymie... Po chwili wszystko na scenie się ustabilizowało, malutkie , czerwone światełka zaczęły padać na widownię by ponownie oświetlić scenę,na której stało już pięciu chłopaków, obróconych do nas tyłem.
 Po chwili wszystko rozbłysło,a w tle zaczęła grać piosenka "One Way or Another, którą rozpoczął Harry. Chłopaki śmiali się i wygłupiali przekręcając niektóre słowa piosenki-jak to mieli w zwyczaju. Biegali po rozwidleniu sceny, wskakując sobie na plecy i tańcząc taniec podobny do Irlandzkiego. Rząd w którym ja siedziałam był tuż koło sceny, którą właśnie biegli, Lou puścił do mnie oczko i zaśpiewał
- "Spotkam Cię, Caroline!"- na co publiczność się roześmiała,a ja również. Wstałam z miejsca i zaczęłam razem z nimi i tysiącem fanów na arenie, śpiewać piosenkę. Wszyscy klaskali i dopingowali chłopaków. Pod koniec wszyscy ustawili się na miejscu, na którym stali na początku i Harry zakończył piosenkę swoją solówką i po chwili rozległ się ogromny pisk. Zaśmiałam się i usiadłam zauważając,że znów pokazują mnie na ekranie. Gale trwała w najlepsze, artyści dawali swoje występy, a także po kolei odbierali swoje nagrody.. Niestety, chłopacy nie zgarnęli ani jednej statuetki,ale zapolowali do jednego zdjęcia z nią. Po uroczystości, wszyscy zaczęli się rozchodzić. Kilkoro ludzi podchodziło do mnie z uśmiechem na ustach i prosiło o autografy i zdjęcia. Z wielką chęcią się zgodziłam i po chwili,gdy już byłam wolna wyjęłam telefon z torebki i ujrzałam nową wiadomość.
"Tylne wyjście, czekam na Ciebie. xxx"
Uśmiechnęłam się do telefonu(wiem,to mega strasznie,dziwnie brzmi,ale właśnie tak zrobiłam) i szybko, podwijając sobie sukienkę skierowałam się do wyjścia, które było za sceną. Szłam metalowymi, skrzypiącymi schodami, gdy nagle za zakrętu wyłoniła się blondynka w czarnej sukni do kostek.
- Gdzie się wybierasz, Carls?-warknęła,a ja ją kompletnie zignorowałam i szłam dalej.- Pozdrów go i powiedz,że już nie długo się spotkamy.Ah,no i jeszcze... przekaż mu,że jakby był spragniony to czekam na niego w pokoju hotelowym... biedaczek,ty pewnie nie dajesz mu tego co oczekuje.
- Spieprzaj, wywłoko. 
- Jesteś zabawna. Do zobaczenia, Carls.-powiedziała wstrętnie i odeszła, pozostawiając mnie samą. Szybko zbiegłam po schodach, starając się nie przewrócić i nie wywinąć orła, a gdy już byłam na dole, rzuciłam się Harry'emu na szyję. 
- Świetny występ.-powiedziałam całując go w usta,a on objął mnie od tyłu, kładąc swą dłoń na moich pośladkach lekko je ściskając. 
- Mmm.. świetne powitanie...
- Witaliśmy się rano. 
- Wieczorem też można.-szepnął mi do ucha, delikatnie je gryząc. Nagle usłyszałam głośne śmiechy i przepychanki i zupełnie niewiadome skąd pojawiła się przed nami reszta zespołu.
- Nie tak publicznie!-jęknął Zayn.- Mogę wam łóżka pożyczyć, ale nie okazujcie nam tego publicznego fetyszu. 
- Jesteś pierdolnięty.-zaśmiał się Niall uderzając Malika łokciem w brzuch,a Hazza przybił z nim piątkę.- Idziemy się schlać?! No dalej, panowie i Caroline... Idziemy! Ruchy!-powiedział przepychając nas przez drzwi. Szybko zasłoniłam twarz na wypadek gdyby jacyś paparazzi  przyczaili się nawet koło tylnych drzwi. Na szczęście nikogo nie było i niepostrzeżeni weszliśmy do czarnej limuzyny chłopaków. Usiadłam koło Harolda,ale on szybko przerzucił mnie na swoje kolana i pocałował w wystający obojczyk.
- No Hazza, plis... skończ...-westchnął Zayn zakrywając oczy rękoma. Zaśmiałam się i posłałam mu całuska. 
- Ej, robię się zazdrosny.-powiedział smutno.- Proszę całuska, tutaj.-wskazał na usta i ułożył je w dzióbek.
- W późnych godzinach nocnych, kochanie. 
- Obiecujesz coś. 
- Zobaczy się.
- Kocham Cię.-szepnął i pocałował mnie w ramię. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i wsłuchałam się w jego bicie serca,które w spokojnym rytmie kołatało. Po piętnastu minutach drogi byliśmy już na miejscu, razem wyszliśmy z pojazdu i skierowaliśmy się kluby w którym już trwała impreza. Ochroniarz wpuścił nas bez kolejki i po czym zaprowadził do specjalnej loży dla vipów. Po chwili wszyscy siedzieliśmy przy podświetlanym stolikiem, z drinkami w reku rozmawiając i żartując między sobą. Zatańczyłam dwa wolne tańce z Harry'm które głównie opierały się na całowaniu i szeptaniu sobie czegoś do ucha. Czułam się przy nim szczęśliwa, całkowicie szczęśliwa. Był taki kochany i potrafił sprawić,że wszelkie zmartwienia ulatniały się. Przy nim byłam sobą,bynajmniej starałam się być. Nikogo nie udawać, dawać z siebie wszystko, chociaż strasznie się bałam tak całkowicie odsłaniać ze wszelkich uczuć,bo raz już zostałam zraniona. Przytuliłam się mocniej do niego, wdychając słodkie perfumy i pozwalając jego lokom opadać na moją szyję, łaskocąc mnie przy tym. Wszystko trwało w najlepszy, gdy nagle obydwoje dostrzegliśmy coś co całkowicie powaliło nas z nóg... 
________________________________________________________________________
Oh, matmo w końcu skończyłam ten rozdział ;> Bardzo was przepraszam za wygląd bloga,ale chwilowo oczekuję na gotowy szablon od jednej z szabloniarni i jak tylko będę już go miała go wszystko się zmieni! :) Poza tym postanowiłam coś zrobić... jest mi strasznie głupio o tym napisać, ale zawieszam mój nowy blog. Nie potrafię skupić się na dwóch, podobnych historiach i postanowiłam doprowadzić ten do końca i dopiero brać się za kolejny. Tak wiec, może opublikuję jak na razie ostatni tam rozdział i w pierwszym tygodniu kwietnia zostanie on zablokowany. Chciałabym podziękować Yokicie, która pomagała mi zrozumieć ustawianie szablonów, pamiętaj kochana... HAZZA! :* więc, chciałam jeszcze napisać,że jak nie będzie pod tym postem dużo KOMENTARZY,to się obrażę i obiecuję,że przez najbliższy miesiąc nic nie dodam ;< Więc, komentować i to już! Ja chcę zobaczyć piękne 20 komentarzy!
- Pozdrawiam! Jerr :* 

9 komentarzy:

  1. Awww!
    NARESZCIE! No to pora na wyczerpujący komentarz;
    Liam i Rachel muszą być razem! Fajnie zrobiłaś całą to sytuacje z Danielle. Połączenie tych dwóch "rodzin" strasznie mi się spodobało. Masz ty kurczę sporo pomysłów i zazdroszczę ci tego!! Kurczę nie dziwię się Rachel, ze się boi związać, w końcu została zgwałcona... Dlatego w spokoju będę czekać na rozwój akcji...
    Co do perspektywy Caroline...
    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!! Wybacz, musiałam rozładować napięcie :DD
    Więc, opisałaś całą galę cudownie! Sukienka była śliczna *o* CAROLINE bądź silna i nie daj się Taylor!! Kurczę mam nadzieję, że Hazza nie zrobi niczego głupiego, tylko zaczeka aż Caroline będzie gotowa... Rany, czemu ucięłaś w takim momencie!?! * warczy z żądzą mordu w oczach*
    Taylor?!? Zapewne tak.. Więc ludzie dodawajcie te komentarze!!!!! Chcę już następny!! ;>
    Ach i widzę, że akapity ci się ładnie wstawiły ^_^ To dobrze :P
    I nie dziwię ci się, ze zawiesiłaś nowego bloga, ja bym miała problem z pisaniem dwóch historii o tym samym bohaterze :P
    Dziękuję za podziękowania xD i tak, pamiętam HAZZA ;)
    Pozdrawiam i idę powiadomić cię na GG :D

    OdpowiedzUsuń
  2. KOMENTARZ BĘDZIE GODNY DŁUGOŚCI ROZDZIAŁU <3
    No więc AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA, Rachel nie może być z Liamem, nie pasują do siebie totalnie!
    Ale ta mama jest fajna :D Nie mogę z Twoich pomysłów!! <33 są GENIALNE! Coś czuję, że w domu mojej rodzicielki zdarzy się coś więcej niż tylko love story R+L.. Ale to może tylko moje przeczucia.
    Liczę, że wpadniesz na jakiś super ultra hiper mega totalnie genialny pomysł(jeśli oczywiście już takowego nie masz :D).
    A perspektywa Caroline była zarąbista! A szczególnie rozmowa z Taylor i After Party <3 Takie kochane.
    Jaka ironia, że ta kretynka musiała się wpieprzyć, kiedy w naszym słodkim pairingu tak dobrze się układa :C
    Smuteczek :<<<
    Trochę zabrakło mi tutaj Diany, ale w sumie Cię się nie dziwie skoro musiałaś się skupić na wyjeździe Rach i BRIT AWORDS

    Kocham ;3
    ~~Satana z gabinetu Porady u Satana

    OdpowiedzUsuń
  3. jejkuu , cudowny rozdział . mam nadzieję ,że Rachel i Liam będą razem :) . robi się ciekawie u Caroline i Harry'ego.. ^^ . z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :):) .
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. TEN ROZDZIAŁ JEST GENIALNY!!
    - Naleśniki...-westchnęła przez sen. - cała Diana ♥♥
    Świetnie opisałaś całą galę i after party, i jeszcze ta poważna rozmowa Diany z Carls..
    Aaaa no i jeszcze perspektywa Rachel.. Nie wiem czemu, ale jakoś nie pasuje mi Liam do Rach.. ale to wszystko zależy od Ciebie. Fajnie też, że Rachel "odnowiła" kontakty z jej matką.
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
    LUDZIE KOMENTUJEMY! ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Słodki Jezu, jakie to cudowne. ! ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwwwwww super *.*
    Świetne jak zawszze !!
    Kocham twojego bloga <333
    Normalnie uzależnienie 100% hahhahaha <333333
    Dodawaj szybko następny i czekam na jakieś romantyczne scenki ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę przyznać, że porządny rozdział, ciekawa akcja, wiele się dzieje, ale mam pewne obawy, co do Caroline. Czytając wzmiankę o niej i Taylor, miałam wrażenie, że Carls eksploduje i po tym docinku, mimowolnie odda się Harremu. No ale podsumowując ten rozdział jest naprawdę dobry ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ooo boże zakochałam się w perspektywie Rachel.! <3 *,*
    Świetny rozdział, czekam na next, a wy ludziska komentować!! ;))
    /K

    OdpowiedzUsuń
  9. hahahahahah troskliwa mamusia , zawsze słuzy pomocą " a ! dałam jej twój numer, bedziecie w kontakcie" hahahahaha W tym rozdziale najbardziej podobała mi sie perspektywa Raczel!
    Ale niech oni już bęędą razem... prooooooosze
    Swift... eh grrr. pierdolona dzida! Nienawidz jej , za całokształt, jest najbardziej zblazowaną gwiazdką jaką znam , i zarabia na kazdym swoim chłopaku! A to jak traktuje Carls jest poniżej pasa, na jej miejscu, na twarzy Tay juz dawno pojawiłby sie plaskacz :)

    A wiec... masz komentarz suczo ,a teraz za kare iz tak mnie zmuszałas, zarłas sie i wyzwałas od " głupiej cipy"...
    HARRY MA KRZYWE NOGI A NA TYM ZDJ Z BRIT AWARDS MA NOS JAK MICHAEL JACKSON ! :*


    -OomN

    Diana ma racje, Caroline nie powinna sie śpieszyć , jesli nie jest gotowa ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy