Specjalna dedykacja dla Merr, która zawsze zaskakuje mnie wspaniałymi i długimi komentarzami.
Pozdrawiam! xxx
CAROLINE
Pozdrawiam! xxx
CAROLINE
- Nowy Jork -
Caroline wybiegła zapłakana z apartamentu Harry'ego Styles'a. Nie rozumiała, a może nawet nie chciała zrozumieć tego co właśnie się stało. Była przekonana, że ten wyjazd będzie dobrym pomysłem, że spędzi chwile z ukochanym, ale bardziej pomylić się nie mogła. W sercu Panny Wish narastała nienawiść do Taylor. Z każdą sekundą była ona coraz większa i silniejsza. Czuła się rozdarta, wiedziała, że takie sytuacje mogą się powtórzyć jeśli nadal będzie w związku z Loczkiem. Nie unikało wątpliwości, że brunetka darzyła go ogromnym uczuciem. Ale co z tego jeżeli nie mogła okazywać go spontanicznie? Najbardziej bała się przyszłości. Kompletnie nie miała pojęcia co ona mogłaby przynieść. Obawiała się, że w najgorszym przypadku ich związek rozpadnie się przez jakąś rozwydrzoną gwiazdeczkę, która miała chłopaków na pęczki i spokojnie mogła w nich przebierać. Dziewczyna biegła przed siebie wąskim korytarzem wyłożonym boazeria. Łzy spływały po różanych policzkach, a nogi co chwilę się plątały. Wyczerpana z sił upadła na kolana zdzierając dłonie o szorstki dywan. Pragnęła zniknąć i zapomnieć. Wtopić się w powietrze, być niewidzialną. Chciała wrócić do domu, najlepiej cofnąć czas i nie przylecieć tutaj. Kto wie, może lepiej by było gdyby to wydarzenie miało miejsce, a Harry nawet by o nim nie wspomniał. Teraz już na odwrót nie było miejsca- stało się i się nie odstanie. Musiała przecierpieć najgorsze chwile. Wiedziała, że z upływem czasu wybaczy to Loczkowi, w końcu kochała go na zabój, ale teraz potrzebowała samotności. Skuliła się w ciemnym koncie i chowając twarz w kolana cicho łkała. Czuła, że płacz jej pomoże. Lubiła czasami się wypłakać - bowiem z łzami zła energia, która jej towarzyszyła z chwilą ulatniała się. Nagle poczuła na ramieniu czyjąś ciepłą dłoń. Podnosiła głowę do góry i ujrzała parę szmaragdowych tęczówek, które przepełnione bólem i cierpieniem wpatrywały się intensywnie w dziewczynę. Warga Styles'a lekko drgnęła, a do jego oczu które dziewczyna ubóstwiała napłynęły łzy. Nie chciała widzieć jak chłopak płacze, nie zniosła by tego widoku.- To nie tak jak sobie wyobrażasz.-szepnął z przerażeniem.- Nie tak.-powtórzył zaciskając usta.- Nie ja ją pocałowałem, uwierz mi proszę.- Ona mu wierzyła. Wiedziała, że on by jej tego nie zrobił. Ale ten widok... to łamało jej serce. Przeświadczenie, że kiedyś może ją opuścić non stop ją prześladowało.- Proszę powiedz coś...- Chciała, ale nie mogła. Głos stanął w miejscu i nawet nie myślał żeby się ruszyć. Harry pokiwał głową jakby już wszystko rozumiał. Zaśmiał się z ironią i spojrzał na nią z wyrzutem.- Miałaś pamiętać, że Cię kocham...-powiedział i wstał rzucając jej ostanie spojrzenie. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że ona nie była w stanie czegokolwiek powiedzieć, jak bardzo było jej ciężko wysilić się do tego. Odszedł pozostawiając ją samą. Najgorsze było jednak w tym to iż zdawało jej się, że chłopak już na zawsze odchodzi...
CAROLINE
- Londyn -
Trzymając w ręku plastikową rączkę walizki, Caroline zmierzała do wyjścia z Londyńskiego lotniska. Czuła się już zdecydowanie lepiej- parę godzin w samolocie ze słuchawkami w uszach pozwoliło jej wypocząć i przemyśleć wiele spraw. Wiedziała, że Harry tutaj niczym nie zawinił i nie miało sensu się na niego obrażać, ale dziewczyna chciała zobaczyć czy będzie się o nią starał i próbował to wszystko naprawić. Może i było to z jeden strony egoistycznej, ale w głębi serca odczuwała nagłą potrzebę zwrócenia na siebie uwagi. Nagle poczuła jak telefon w tylnej kieszeni jej spodni wibruje. Wyciągnęła go i z uśmiechem patrzyła na wyświetlacz. - Jeszcze trochę wytrzymasz, Harry.-pomyślała i poszła dalej.
NIALL
- Nowy Jork -
Harry całkowicie nie wiedział co ma teraz zrobić. Było mu cholernie przykro z tego powodu, że jego dziewczyna nie dała mu nawet wytłumaczyć się z dwuznacznej sytuacji, której była naocznym światkiem. Postanowiliśmy wcześniej wrócić- tak było dla nas lepiej, poza tym i tak już nasza podróż dobiegła końca i ostanie tutaj dni miały być dla nas wolne. Jeszcze tego samego wieczoru Liam zarezerwował dla nas cztery bilety na lot prywatnym samolotem. Ah, dlaczego cztery? Otóż z nieznanych mam przyczyn Zayn postanowił zostać do końca w Nowym Jorku. Był bardzo spięty gdy pytaliśmy się go dlaczego zostaje, niestety nie udało nam się nic dowiedzieć. Zresztą sam nie wiedziałem dlaczego wracam, przecież mogłem tu jeszcze troszkę zostać. Jednak w głębi serca odczuwałem nagłą potrzebę wyjaśnienia paru spraw...
- następnego ranka -
- Londyn -
- Londyn -
Jakieś dwadzieścia minut temu samolot z Nowego Jorku wylądował na lotnisku w Londynie. Razem z chłopakami kierowaliśmy się po odbiór naszych bagaży. Próbowałem zasnąć w samolocie, ale niestety nie udało to mi się. W grobowej ciszy odebraliśmy nasze walizki i przeszliśmy dalej. Czekaj w kolejce do odprawy paszportowej wyjąłem z kieszeni moich dżinsów białego smartphon'a i wystukałem na jego klawiaturze wiadomość do Natalie. Czułem, że dobrze postępuję. Po prostu chciałem dzisiaj wszystko załatwić, dowiedzieć się co z tą dziewczyną jest nie tak i co ukrywa...
Do Natalie: Cześć piękna! Co dzisiaj robisz? Może mały spacerek?
Od Natalie: Cześć :-) Niestety jestem dzisiaj w pracy, w studiu tanecznym. Jak chcesz to możesz ze mną tam pójść xx
Do Natalie: No jasne Xx O której i gdzie mam na Ciebie czekać?
Od Natalie: O 16;30 przy schodach katedry przy której jedliśmy żelki, bądź punktualny.
Do Natalie: Będę xxxx
- cztery godziny później -
Wybiegłem z domu, zapinając jeszcze pasek moich spodni. Trochę się zapomniałem i zasnąłem w wannie. Pośpiesznie ubrałem jasne dżinsy, koszulkę z długim rękawem w morskim kolorze i czarnego snapback'a. Szybko zmierzałem w kierunku katedry przy której zaraz miałem spotkać się z Natalie. Nie ukrywał, byłem lekko podenerwowany. Biegłem ile tchu w płucach, starając się na nikogo nie wpaść, co było trochę uciążliwe ze względu na wiecznie zatłoczone ulice Londynu. Słońce górowało dzisiaj na niebie,co sprawiało, że wszyscy byli dzisiaj bardzo zadowoleni. No może prawie wszyscy, Harry nie mógł dodzwonić się do Caroline, a gdy poszedł do niej to nikt nie otwierał drzwi, mimo tego, że stał pod nimi całe dwie godziny. Było mi go szkoda, bardzo ale jednocześnie rozumiałem Caroline... ale i tak się pogodzą, zawsze tak jest.
Cały zdyszany zatrzymałem się przy wyznaczonym miejscu naszego spotkania. Na szczęście jeszcze jej nie było, zmęczony usiadłem na pierwszym stopniu i wyjąłem telefon aby sprawdzić która godzina. Uff, spokojnie miałem jeszcze pięć minut. Zmęczony rozłożyłem się na schodach.
- Co taki zmęczony?-spytała dziewczyna, stojąca tuż koło mnie. Podniosłem na nią wzrok i okazało się, że była nią Natalie. Szybko wstałem otrzepując spodnie. Podeszła do mnie z otwartymi ramionami i mocno mnie do siebie przytuliła.
- Trochę zaspałem.-powiedziałem jeszcze trochę zmęczony.- Parę godzin temu wróciłem z Nowego Jorku.
- Życie na rozjazdach, nie męczy Cię to trochę?
- Trochę tak... ale idzie wytrzymać.-odpowiedziałem z uśmiechem.- To co, idziemy?
- Jasne.-powiedziała i złapała mnie za rękę, splatając nasze palce w jedność. Strasznie mi się to podobało.
Trzymając dziewczynę za rękę, otworzyłem duże, białe drzwi i wpuściłem ją pierwszą do studia tanecznego "Sparks". Na pierwszy rzut oka wydawało się ono dość małe, ale idąc długim korytarzem, podzielonym na strefę dla dorosłych i na strefę dla dzieci, zacząłem odkrywać jego ogromną wielkość.- Właściwie to czego ty uczysz?-spytałem zainteresowany, na to ona wskazała mi ręką na fioletową karteczkę wiszącą na tablicy.
"Natalie Turner- początkująca nauczycielka hip-hopu." Zagwizdałem i z podziwem spojrzałem na dziewczynę.- No proszę.- uśmiechnęła się perliście i pociągnęła mnie dalej. W końcu przystanęliśmy przy drewnianych drzwiach z napisem 'Sala numer 89'. Natalie nacisnęła na klamkę i weszliśmy do środka. W pomieszczeniu czekała na nas już...Banda dzieciaków w wieku od 10-13 lat. Gdy tylko weszliśmy do środka rozległ się pisk dziewczynek, myślałem, że rzucą się na mnie i zaczną ciągnąc za włosy, jednak podbiegły do swojej ukochanej nauczycielki i mocno ją wyściskały. Natt zaśmiała się uroczo i przygarnęła dzieci do siebie.
- Dobra skarby, muszę iść się przebrać-powiedziała, starając się wyplątać z żelaznego uścisku.- Poczekajcie tutaj z moim kolegą, może on was czegoś nauczy.-uśmiechnęła się w moim kierunku, puszczając oczko i poszła do szatni, zostawiając mnie z dziećmi. Nagle wszystkie oczy zostały zwrócone na mnie, przyznam to trochę mnie przerażało...
- Nazywasz się Niall, prawda?-spytała mała blondynka.
- Tak..?
- Hm, masz być dla niej dobry.-powiedziała okrążając mnie.- I nie noś tak spodni nisko w kroku, wyglądasz jakbyś się zesrał.-dodała.- A przecież Natalie nie będzie chodzić z chłopakiem, który załatwia się do spodni.
Wpatrywałem się ze zdumieniem w dziewczynkę. Czułem się kompletnie zgaszony.... To co powiedziała wywołało we mnie podziw, widać było jaki ogromny wpływ Natalie ma na dzieci. Chwilę później do sali weszła moja ciemnowłosa przyjaciółka przebrana w stój do tańca. Podeszła do wieży i puściła muzykę. Dzieci ochoczo krzyknęły i zebrały się w kółeczku koło swojej ulubionej nauczycielki. Patrzyłem na Natalie z ogromnym podziwem, naprawdę żałujcie, że nie jesteście w stanie zobaczyć tego na żywo. Dziewczyna na ogromnym poziomie dała popis swoich umiejętności. Z resztą zawsze podziwiałem tancerki, miały ten dryg w sobie, który sprawiał, że za jednym spojrzeniem w ich kierunku na mej twarzy pojawiał się ogromny uśmiech. Nie mogąc oderwać od niej wzroku, całkowicie pogrążyłem się w myślach. Była niesamowita, bez wątpienia. Nawet nie zauważyłem kiedy zajęcia dobiegły końca, a banda dzieciaków w podskokach zmierzała w kierunku szatni. Zdyszana Natalie podeszła do mnie z uśmiechem na ustach.- Jak się podobało?-spytała zadowolona.
- Jesteś niesamowita, Natt.
- Bez przesady.-odparła z uśmiechem.- Idę wziąć szybki prysznic i za jakieś piętnaście minut będę gotowa, poczekasz na mnie?
- Jasne.-odpowiedziałem i wygodnie usadowiłem się pod ścianą z ogromnym lustrem.
Nawet nie wiem jakim cudem te minuty spędzone samotnie w sali treningowej minęły. Z zgodnie wymierzonym czasem Natalie pojawiła się u drzwi z torbą przewieszoną przez ramię i lekko mokrymi jeszcze włosami. Zebrałem się i uśmiechnięty podszedłem do niej, łapiąc ją za rękę. Po chwili obydwoje wyszliśmy ze studia i skierowaliśmy się do parku. Czułem, że tam muszę w końcu z nią poważnie porozmawiać.
Będąc już w obfitującym zielenią parką, usiedliśmy koło siebie na drewnianej ławce. Delikatny wietrzyk muskał nasze twarze przyjemnie łaskocząc. W ciszy obserwowaliśmy rozproszone po deptaku gołębie. Nagle wróciłem pamięcią do tamtego wydarzenia, które miało miejsce zaraz po naszym pierwszym pocałunku. Nadal nie mogłem uwierzyć, że był to czysty przypadek. Za każdym razem gdy tylko mieliśmy okazję się spotkać pojawiał się magiczny telefon i wszystko niszczył. Może to aż tak mnie nie denerwowało, ale czułem się wręcz przerażony na myśl o wspomnieniu związanym z czarnym samochodem... Po co ona tam weszła?- to pytanie nasuwało mi się za każdym razem, gdy sobie o tym przypominałem.- Przecież bez przyczyny nie wpakowała się do środka. Gdzie mogła pojechać?- Czułem, że zaraz eksploduję, to wszystko kumulowało się we mnie i podrażniało moje nerwy. Nie byłem w stanie tego dłużej wytrzymać, musiałem znać prawdę!
- Jesteś dla mnie ogromną zagadką, Natalie...-powiedziałem spoglądając jej głęboko w oczy. Dziewczyna spojrzała na mnie niezrozumiale, mrużąc oczy.
- Nie rozumiem.-odparła po chwili namysłu. Zdawało się, że przeszywa mnie wzrokiem i stara się dowiedzieć o czym mogę mówić. Westchnąłem głośno, nie wiedząc jak zacząć tę rozmowę...
- Nie zauważyłaś tego ogromnego zbiegu wydarzeń?-spytałem.- Zawsze gdy jesteśmy razem pojawia się telefon i zawsze uciekasz. Zastanawiałem się czy może ze mną jest coś nie tak, no ale... przecież to nie ma sensu. Poza tym, po naszym ostatnim spotkaniu poszedłem za Tobą, proszę nie uznaj mnie za jakiegoś psychopatę, ale martwię się... Wracając, stałem trochę pod twoim domem, aż do momentu kiedy wyszłaś i wsiadłaś do jakiegoś czarnego samochodu... Wiem, może to nie moja sprawa, ale cholera... dziewczyno mi na Tobie na prawdę zależy i chcę wiedzieć jeżeli coś złego się dzieje..- patrzyłem na nią z ogromnym wyrzutem w oczach. Ona dobrze wiedziała, że zawsze będzie mogła na mnie polegać i porozmawiać, a jednak widocznie nie miała na to najmniejszej ochoty. Trwaliśmy w głuchej ciszy, żadne z nas nie się nie odzywało i nie spuszczało z siebie wzroku, po chwili oczy Natt zaszkliły się i po różanym policzku spłynęła pojedyncza łza..
- Gdybyś wiedział... gdyś o tym wiedział, znienawidził byś mnie...-jęknęła rzucając mi się na szyję. Czułem przenikające przez moją koszulkę, słone łzy dziewczyny. Mocno przygarnąłem ją do siebie, sadzając ją na swych kolanach. Chciałem aby poczuła się przy mnie bezpieczna, wiedziałem, że coś musi być konkretnego na rzeczy, skoro tak zareagowała...
- Nigdy tak się nie stanie.-zapewniłem ją.- Nawet jeśli miałaby to być najgorsza prawda, ja nigdy Cię nie znienawidzę.- Spojrzała na mnie ocierając łzy z policzka, widać było, że się waha. Przygryzła dolną wargę i spojrzała prosto w moje oczy.
- Cztery lata temu zmarł mój ociec.-powiedziała niemal szepcąc.- Był kompletnym idiotą, nie wiem co moja matka w nim widziała... zawsze pakował się w jakieś gówno... To stało się w lipcu, wracał nocą z baru narąbany jak bela... Wdał się w jakąś kretyńską bójkę z narkomanami i został pokuty nożem... Dwanaście ran kutych, rozumiesz? To bestialstwo... Od jego śmierci moja mama popadła w anoreksje i bulimię, to szybko przekształciło się w raka piersi... Do jakiegoś czasu radziliśmy sobie, pracowałam dorywczo jako opiekunka zwierząt i dzieci... ale jakieś dwa/trzy lata temu wszystko zaczęło się sypać... Brakowało pieniędzy na leczenia, na opłatę rachunków... Pracowałam na pół etatu w studiu i w MilkShakeCity, ale to nie wystarczało... Wtedy znalazłam ulotkę domu publicznego, wiem... możesz mieć teraz do mnie obrzydzenie, ale... poszłam tam i postanowiłam podjąć tam pracy... Nigdy nie wyobrażałam sobie, że będę zmuszona robić coś takiego z obcym mężczyzną, że przeżyję swój pierwszy raz z kimś kogo nie znam... Był ciężko się do tego przyzwyczaić, ale to dawało mi pieniądze na utrzymanie mamy i siebie... Chciałabym z tym skończyć, ale nie mogę... Nie mogę pozwolić jej umrzeć... muszę na nią zapracować... Ona utrzymywała mnie przez całe życie, a ja teraz czuję obowiązek bycia przy niej. Te wszystkie telefony, samochód... to wszystko jest związane z domem publicznym...
- Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym od razu?
- A myślisz, że jest mi łatwo o tym mówić, Niall? Nie chce współczucia...- Poczułem jak w moim sercu coś się rozpala. Nagła potrzeba zapewnienia dziewczynie bezpieczeństwa. Delikatnie przysunąłem ją jeszcze bliżej mnie i pocałowałem w czubek głowy... Nie sądziłem, że coś takiego mogłoby przydarzyć się takiej słodkiej i nie winnej osóbce jak ona...
- Natalie... zależy mi na Tobie, rozumiesz?-spytałem chwytając ją za podbródek. Dziewczyna spojrzała na mnie zaczerwienionymi od płaczu oczami.. jej warga delikatnie drżała ze strachu.- Już nigdy nie będziesz musiała tam wracać, ja Ci pomogę, rozumiesz? Będziesz przy mnie bezpieczna już na zawsze.-powiedziałem z powagą i namiętnie wpiłem się w jej usta.
Zayn, pewną ręką pociągnął za klamkę szklanych drzwi prowadzących do kawiarni na rogu drugiej i trzeciej. Złoty dzwonek zadzwonił nad jego głową jeszcze bardziej poprawiając mu humor. Z niecierpliwością czekał na to spotkanie, z minuty na minute nie potrafił doczekać się spotkania z ukochaną. Rozejrzał się po malutkim, lecz za to zatłoczonym lokalu i ujrzał niebieskooką piękność siedząco przy stoliku w najgłębszej części kawiarni. Sączyła w ciszy kawę z białej filiżanki, przeglądając w skupieniu magazyn z modą. Chłopak szybko ruszył w jej kierunku zachodząc ją od tyłu.-Witaj...-szepnął jej do ucha, delikatnie muskając wargami jej
szyję. Dziewczyna obróciła się zdziwiona mierząc go wzrokiem. Na pozór
wydawała się bardzo surowa, ale w głębi dusza była bardzo czułą istotką.
Trzymając dziewczynę za rękę, otworzyłem duże, białe drzwi i wpuściłem ją pierwszą do studia tanecznego "Sparks". Na pierwszy rzut oka wydawało się ono dość małe, ale idąc długim korytarzem, podzielonym na strefę dla dorosłych i na strefę dla dzieci, zacząłem odkrywać jego ogromną wielkość.- Właściwie to czego ty uczysz?-spytałem zainteresowany, na to ona wskazała mi ręką na fioletową karteczkę wiszącą na tablicy.
"Natalie Turner- początkująca nauczycielka hip-hopu." Zagwizdałem i z podziwem spojrzałem na dziewczynę.- No proszę.- uśmiechnęła się perliście i pociągnęła mnie dalej. W końcu przystanęliśmy przy drewnianych drzwiach z napisem 'Sala numer 89'. Natalie nacisnęła na klamkę i weszliśmy do środka. W pomieszczeniu czekała na nas już...Banda dzieciaków w wieku od 10-13 lat. Gdy tylko weszliśmy do środka rozległ się pisk dziewczynek, myślałem, że rzucą się na mnie i zaczną ciągnąc za włosy, jednak podbiegły do swojej ukochanej nauczycielki i mocno ją wyściskały. Natt zaśmiała się uroczo i przygarnęła dzieci do siebie.
- Dobra skarby, muszę iść się przebrać-powiedziała, starając się wyplątać z żelaznego uścisku.- Poczekajcie tutaj z moim kolegą, może on was czegoś nauczy.-uśmiechnęła się w moim kierunku, puszczając oczko i poszła do szatni, zostawiając mnie z dziećmi. Nagle wszystkie oczy zostały zwrócone na mnie, przyznam to trochę mnie przerażało...
- Nazywasz się Niall, prawda?-spytała mała blondynka.
- Tak..?
- Hm, masz być dla niej dobry.-powiedziała okrążając mnie.- I nie noś tak spodni nisko w kroku, wyglądasz jakbyś się zesrał.-dodała.- A przecież Natalie nie będzie chodzić z chłopakiem, który załatwia się do spodni.
Wpatrywałem się ze zdumieniem w dziewczynkę. Czułem się kompletnie zgaszony.... To co powiedziała wywołało we mnie podziw, widać było jaki ogromny wpływ Natalie ma na dzieci. Chwilę później do sali weszła moja ciemnowłosa przyjaciółka przebrana w stój do tańca. Podeszła do wieży i puściła muzykę. Dzieci ochoczo krzyknęły i zebrały się w kółeczku koło swojej ulubionej nauczycielki. Patrzyłem na Natalie z ogromnym podziwem, naprawdę żałujcie, że nie jesteście w stanie zobaczyć tego na żywo. Dziewczyna na ogromnym poziomie dała popis swoich umiejętności. Z resztą zawsze podziwiałem tancerki, miały ten dryg w sobie, który sprawiał, że za jednym spojrzeniem w ich kierunku na mej twarzy pojawiał się ogromny uśmiech. Nie mogąc oderwać od niej wzroku, całkowicie pogrążyłem się w myślach. Była niesamowita, bez wątpienia. Nawet nie zauważyłem kiedy zajęcia dobiegły końca, a banda dzieciaków w podskokach zmierzała w kierunku szatni. Zdyszana Natalie podeszła do mnie z uśmiechem na ustach.- Jak się podobało?-spytała zadowolona.
- Jesteś niesamowita, Natt.
- Bez przesady.-odparła z uśmiechem.- Idę wziąć szybki prysznic i za jakieś piętnaście minut będę gotowa, poczekasz na mnie?
- Jasne.-odpowiedziałem i wygodnie usadowiłem się pod ścianą z ogromnym lustrem.
Nawet nie wiem jakim cudem te minuty spędzone samotnie w sali treningowej minęły. Z zgodnie wymierzonym czasem Natalie pojawiła się u drzwi z torbą przewieszoną przez ramię i lekko mokrymi jeszcze włosami. Zebrałem się i uśmiechnięty podszedłem do niej, łapiąc ją za rękę. Po chwili obydwoje wyszliśmy ze studia i skierowaliśmy się do parku. Czułem, że tam muszę w końcu z nią poważnie porozmawiać.
Będąc już w obfitującym zielenią parką, usiedliśmy koło siebie na drewnianej ławce. Delikatny wietrzyk muskał nasze twarze przyjemnie łaskocząc. W ciszy obserwowaliśmy rozproszone po deptaku gołębie. Nagle wróciłem pamięcią do tamtego wydarzenia, które miało miejsce zaraz po naszym pierwszym pocałunku. Nadal nie mogłem uwierzyć, że był to czysty przypadek. Za każdym razem gdy tylko mieliśmy okazję się spotkać pojawiał się magiczny telefon i wszystko niszczył. Może to aż tak mnie nie denerwowało, ale czułem się wręcz przerażony na myśl o wspomnieniu związanym z czarnym samochodem... Po co ona tam weszła?- to pytanie nasuwało mi się za każdym razem, gdy sobie o tym przypominałem.- Przecież bez przyczyny nie wpakowała się do środka. Gdzie mogła pojechać?- Czułem, że zaraz eksploduję, to wszystko kumulowało się we mnie i podrażniało moje nerwy. Nie byłem w stanie tego dłużej wytrzymać, musiałem znać prawdę!
- Jesteś dla mnie ogromną zagadką, Natalie...-powiedziałem spoglądając jej głęboko w oczy. Dziewczyna spojrzała na mnie niezrozumiale, mrużąc oczy.
- Nie rozumiem.-odparła po chwili namysłu. Zdawało się, że przeszywa mnie wzrokiem i stara się dowiedzieć o czym mogę mówić. Westchnąłem głośno, nie wiedząc jak zacząć tę rozmowę...
- Nie zauważyłaś tego ogromnego zbiegu wydarzeń?-spytałem.- Zawsze gdy jesteśmy razem pojawia się telefon i zawsze uciekasz. Zastanawiałem się czy może ze mną jest coś nie tak, no ale... przecież to nie ma sensu. Poza tym, po naszym ostatnim spotkaniu poszedłem za Tobą, proszę nie uznaj mnie za jakiegoś psychopatę, ale martwię się... Wracając, stałem trochę pod twoim domem, aż do momentu kiedy wyszłaś i wsiadłaś do jakiegoś czarnego samochodu... Wiem, może to nie moja sprawa, ale cholera... dziewczyno mi na Tobie na prawdę zależy i chcę wiedzieć jeżeli coś złego się dzieje..- patrzyłem na nią z ogromnym wyrzutem w oczach. Ona dobrze wiedziała, że zawsze będzie mogła na mnie polegać i porozmawiać, a jednak widocznie nie miała na to najmniejszej ochoty. Trwaliśmy w głuchej ciszy, żadne z nas nie się nie odzywało i nie spuszczało z siebie wzroku, po chwili oczy Natt zaszkliły się i po różanym policzku spłynęła pojedyncza łza..
- Gdybyś wiedział... gdyś o tym wiedział, znienawidził byś mnie...-jęknęła rzucając mi się na szyję. Czułem przenikające przez moją koszulkę, słone łzy dziewczyny. Mocno przygarnąłem ją do siebie, sadzając ją na swych kolanach. Chciałem aby poczuła się przy mnie bezpieczna, wiedziałem, że coś musi być konkretnego na rzeczy, skoro tak zareagowała...
- Nigdy tak się nie stanie.-zapewniłem ją.- Nawet jeśli miałaby to być najgorsza prawda, ja nigdy Cię nie znienawidzę.- Spojrzała na mnie ocierając łzy z policzka, widać było, że się waha. Przygryzła dolną wargę i spojrzała prosto w moje oczy.
- Cztery lata temu zmarł mój ociec.-powiedziała niemal szepcąc.- Był kompletnym idiotą, nie wiem co moja matka w nim widziała... zawsze pakował się w jakieś gówno... To stało się w lipcu, wracał nocą z baru narąbany jak bela... Wdał się w jakąś kretyńską bójkę z narkomanami i został pokuty nożem... Dwanaście ran kutych, rozumiesz? To bestialstwo... Od jego śmierci moja mama popadła w anoreksje i bulimię, to szybko przekształciło się w raka piersi... Do jakiegoś czasu radziliśmy sobie, pracowałam dorywczo jako opiekunka zwierząt i dzieci... ale jakieś dwa/trzy lata temu wszystko zaczęło się sypać... Brakowało pieniędzy na leczenia, na opłatę rachunków... Pracowałam na pół etatu w studiu i w MilkShakeCity, ale to nie wystarczało... Wtedy znalazłam ulotkę domu publicznego, wiem... możesz mieć teraz do mnie obrzydzenie, ale... poszłam tam i postanowiłam podjąć tam pracy... Nigdy nie wyobrażałam sobie, że będę zmuszona robić coś takiego z obcym mężczyzną, że przeżyję swój pierwszy raz z kimś kogo nie znam... Był ciężko się do tego przyzwyczaić, ale to dawało mi pieniądze na utrzymanie mamy i siebie... Chciałabym z tym skończyć, ale nie mogę... Nie mogę pozwolić jej umrzeć... muszę na nią zapracować... Ona utrzymywała mnie przez całe życie, a ja teraz czuję obowiązek bycia przy niej. Te wszystkie telefony, samochód... to wszystko jest związane z domem publicznym...
- Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym od razu?
- A myślisz, że jest mi łatwo o tym mówić, Niall? Nie chce współczucia...- Poczułem jak w moim sercu coś się rozpala. Nagła potrzeba zapewnienia dziewczynie bezpieczeństwa. Delikatnie przysunąłem ją jeszcze bliżej mnie i pocałowałem w czubek głowy... Nie sądziłem, że coś takiego mogłoby przydarzyć się takiej słodkiej i nie winnej osóbce jak ona...
- Natalie... zależy mi na Tobie, rozumiesz?-spytałem chwytając ją za podbródek. Dziewczyna spojrzała na mnie zaczerwienionymi od płaczu oczami.. jej warga delikatnie drżała ze strachu.- Już nigdy nie będziesz musiała tam wracać, ja Ci pomogę, rozumiesz? Będziesz przy mnie bezpieczna już na zawsze.-powiedziałem z powagą i namiętnie wpiłem się w jej usta.
ZAYN
- Nowy Jork -
Mulat powolnym krokiem spacerował zatłoczoną ulicą Nowego Jorku, poszukując w tłumie towarzyszki jego dzisiejszego dnia. Uporczywe promienie słońca, przebijały się przez wysokie budynki rzucając na jego twarz ciepłe światło. Pomimo wspaniałej pogody jaka dopisywała w Big Apple* miał on na sobie czarne, dżinsowe spodnie z opuszczonym krokiem, koszulkę tego samego koloru i zarzuconą na nią skórzaną kurtę. W słuchawkach, które włożył do uszu grały najznakomitsze utwory gigantów rocka, których chłopak tak bardzo uwielbiał. Z pewnością siebie zmierzał do miejsca w którym był umówiony.Na jego twarzy zagościło zadowolenie, dawno nie widział się z dziewczyną, która jednym spojrzeniem skradła jego serce. Jeszcze jakiś czas temu był pewny, że to gorące uczucie tkwiące głęboko w jego sercu skierowane jest do Brytyjki- Claudii Montgomery. Jednak chyba bardziej pomylić się nie mógł. Ciężko mu było być w związku z dziewczyną do której wprawdzie nic nie czuł, lecz jeszcze trudniej było mu go zakończyć. Obiecał sobie, bo innego wyjścia nie miał, że gdy tylko jego stopa stanie na Angielskiej zmieni uda się od na spotkanie z dziewczyną i wyjaśni wszystko - raz, a dobrze.
- Przestraszyłeś mnie.-zaśmiała się perliście, gdy chłopak zasiadał tuż koło niej chwytając ją za bladą dłoń i splatając ich palce w jedność.
- Oh, Pezz przecież ty się niczego nie boisz.-powiedział z zawadiackim uśmiechem na ustach.
- Nie mów tak do mnie, kochanie. Wiesz, że tego nie lubię.
- Dobrze... Na co masz ochotę? Zamówić Ci coś do jedzenia? Nie jesteś głodna?
- Oh... nie martw się tak o mnie.-powiedziała głaszcząc go po szorstkim policzku.- Jestem dużą dziewczynką.
- W to nie wątpię, Perrie.
- Tęskniłam za Tobą...
- Ja też, bardzo.
- Musimy uczcić jakoś nasze spotkanie, Zi... mam w mieszkaniu bardzo dobre wino z klasycznego rocznika, skusisz się?
- Z miłą chęcią.-odparł wstając.
Noc dla Zayn'a Malika była ogromnym ogromnym koszmarem. Obudził się po północy z przytuloną do jego nagiego torsu Perrie. Z pewnej strony był szczęśliwy- miału ukochaną blisko swojego serca, lecz jarzące się jasnym płomieniem poczucie winy narastało w jego piersi. Czuł się potwornie źle, każde wypowiedziane 'kocham' w kierunku Claudii bolało go bardziej niż rozłąka z ukochaną Perrie. Wiedział, że robi źle, ale tak bardzo nie chciał jej skrzywdzić. Sam nie wiedział kiedy pokochał Pezz. To stało się tak szybko. Poznali się zaledwie kilka miesięcy temu na koncercie One Direction i od razu coś ich połączyło. Nieznana im siła przyciągała ich do siebie wzajemnie. Perrie była bardzo łagodna i spokojna, za to Zayn- porywczy i uparty. Dopełniali się w każdym możliwym stopniu. Wiele ich łączyło, ale też wiele różniło. Z Claudią było inaczej... będąc w jej towarzystwie miał wrażenie jakby byli kompletnie źle dobrani...
***
***
Trzy dni później Zayn wrócił do Londynu, zostawiając Pezz w stanach. Dziewczyna miała wrócić tutaj za tydzień, jako że obecnie miała trasę koncertową jej zespołu 'Little Mix'. Rozłąka dla pary nie była czymś dobrym, ale dwoje tych ludzi darzyło się ogromnym zaufaniem. Oczywiście Perrie wiedziała o Claudii i rozumiała go w stu procentach, ale mimo wszystko czuła się dotknięta tą sprawą. Jeszcze tego samego dnia Zayn postanowił się z nią zobaczyć i zakończyć to wszystko. Zastanawiał się jak odpowiednio powinien dobrać słowa, aby jej nie urazić. Czuł ciążący mu na sercu kamień, który z każdym dniem stawał się coraz cięższy, ale świadomość, że za parę chwil będzie wolny była dla niego niebywale kusząca.
Miał nadzieję, że Claudia nie potraktuje go zbędnymi epitetami i nie zrówna z błotem. Chłopak był bardzo wrażliwy, może nie było tego widać z zewnątrz, ale w środku jego miękkie serce podatne było na ból. Pogrążony głęboko w swych myślach, zmierzał do miejsca wyznaczonego przez samego siebie. Czuł jak dłonie mu się pocą, a po karku spływają pojedyncze krople potu. Jeszcze nigdy się tak niczym nie stresował- nawet momentem, gdy pierwszy raz stanął na scenie x-factora i zaśpiewał przed jurorami. Z głośnym westchnięciem usiadł na drewnianej ławce w parku. Nagle zauważył zbliżającą się w jego kierunku blondynkę. Przez ułamek sekundy zastanawiał się czy powinien uciec, ze strachem w oczach wpatrywał się w postać, która coraz bardziej się do niego zbliżała. Po chwili Claudia stanęła przed nim i zmierzyła go od góry do dołu. Wstrzymał na chwilę oddech widząc jej srogą minę, zdawało się jakby wiedziała o czym chłopak chce z nią porozmawiać.
- Zayn, muszę Ci o czymś powiedzieć...-szepnęła smutna.
- Słucham, Claudio...
- Nie wiem czemu, ale... czuję, że zawadzam tutaj, rozumiesz?-powiedziała.- Myślałam, że dam radę ułożyć sobie życie tutaj po gwałcie, ale nie mogę.. Ten kraj za bardzo mi o tym przypomina.
- O czym mówisz?-spytał zdziwiony. Obserwował jej twarz w skupieniu, jakby zaraz ona całą miała się rozpłynąć i stać się wyłącznie sennym marzeniem.
- Zi, ja muszę wyjechać.-powiedziała pociągając noskiem. -Tutaj nie mogę wyprostować skrzydeł, czuję się jakby usunęła się na mieliznę, nie mogę swobodnie spuścić tutaj mojej kotwicy. Postanowiłam już...
- Dokąd wyjeżdżasz?
- Do Włoch, tam mieszka moja siostra cioteczna... Znalazła już dla mnie pracę, dam sobie radę. Nie martw się o mnie, Zi... Wiedz, że jest mi ciężko Cię opuszczać... Kocham Cię całym moim sercem, naprawdę ale myślę, że nie jestem odpowiednią osobą dla Ciebie.-powiedziała dotykając dłonią jego policzka.
- Ja też muszę Ci coś powiedzieć....
- Słucham.
- Zdradziłem Cię, Claudio...-powiedział z żalem w głosie.- Nie wiem kiedy to się stało, ale... pokochałem kogoś innego... teraz wyjeżdżasz, mógłbym nawet Ci o tym nie mówić, ale czuję, że muszę być w stosunku do Ciebie szczery... Zależało mi na Tobie, naprawdę ale masz rację... chyba nie jesteś odpowiednią osobą dla mnie, a ja tym bardziej dla Ciebie. Nawet nie wiesz jak ciężko jest mi teraz z Tobą o tym rozmawiać... czuję się jak skończony skurwysyn... Zachowałem się jak dzieciak, nic nie warty gówniarz i wiem, że nie będziesz mi w stanie tego wybaczyć...- Zayn spoglądał w głąb jej brązowych tęczówek, w których widział odbicie siebie. Miał wrażenie, że widzi w nich zupełnie nieznanego mu faceta. Czas go zmienił, i to bardzo. Z dnia na dzień stawał się kimś innym, nie wiedział do końca jaką ścieżką zmierza, ale modlił się w duchu, że to prawidłową. Bacznie obserwował dziewczynę, która nie mogła oderwać od niego wzroku. Miał wrażenie, że stara się zapamiętać każdy centymetr jego twarzy... Nagle pochyliła się nad nim, mieszając swój oddech z jego oddechem... Dzielące ich milimetry powoli stawały się niezauważalne... W ułamku sekundy ich wargi odnalazły się a namiętnym pocałunku, a języki przepełnione goryczą walczyły o dominację. Całowali się jak jeszcze nigdy, wiedząc dobrze o tym, że jest to ich ostatni pocałunek. Byli pewni tego, że po latach obydwoje będą rozpamiętywać tę chwilę. Zayn na nowo odkrywał więź jaka połączyła go z dziewczyną, wiedział jednak, że jego uczucia się za słabe na to aby z nią być. Jednak pewien był tego, że przez całe życie będzie pamiętał o jej blond włosach, brązowych tęczówkach i pocałunkach jakie składała na jego ustach... Nie wyszło im, trudno najwidoczniej los chciał żeby byli szczęśliwi ze właściwymi osobami. Pocałunek dobiegł końca, tak samo jak ich związek. Rozstawali się w pokojowych okolicznościach, co bardzo cieszyło dwie strony.
- Żegnaj, Zayn...-szepnęła wstając.- Zawsze będę o Tobie pamiętać.-powiedziała i odeszła w stronę lepszego jutra.
Miał nadzieję, że Claudia nie potraktuje go zbędnymi epitetami i nie zrówna z błotem. Chłopak był bardzo wrażliwy, może nie było tego widać z zewnątrz, ale w środku jego miękkie serce podatne było na ból. Pogrążony głęboko w swych myślach, zmierzał do miejsca wyznaczonego przez samego siebie. Czuł jak dłonie mu się pocą, a po karku spływają pojedyncze krople potu. Jeszcze nigdy się tak niczym nie stresował- nawet momentem, gdy pierwszy raz stanął na scenie x-factora i zaśpiewał przed jurorami. Z głośnym westchnięciem usiadł na drewnianej ławce w parku. Nagle zauważył zbliżającą się w jego kierunku blondynkę. Przez ułamek sekundy zastanawiał się czy powinien uciec, ze strachem w oczach wpatrywał się w postać, która coraz bardziej się do niego zbliżała. Po chwili Claudia stanęła przed nim i zmierzyła go od góry do dołu. Wstrzymał na chwilę oddech widząc jej srogą minę, zdawało się jakby wiedziała o czym chłopak chce z nią porozmawiać.
- Zayn, muszę Ci o czymś powiedzieć...-szepnęła smutna.
- Słucham, Claudio...
- Nie wiem czemu, ale... czuję, że zawadzam tutaj, rozumiesz?-powiedziała.- Myślałam, że dam radę ułożyć sobie życie tutaj po gwałcie, ale nie mogę.. Ten kraj za bardzo mi o tym przypomina.
- O czym mówisz?-spytał zdziwiony. Obserwował jej twarz w skupieniu, jakby zaraz ona całą miała się rozpłynąć i stać się wyłącznie sennym marzeniem.
- Zi, ja muszę wyjechać.-powiedziała pociągając noskiem. -Tutaj nie mogę wyprostować skrzydeł, czuję się jakby usunęła się na mieliznę, nie mogę swobodnie spuścić tutaj mojej kotwicy. Postanowiłam już...
- Dokąd wyjeżdżasz?
- Do Włoch, tam mieszka moja siostra cioteczna... Znalazła już dla mnie pracę, dam sobie radę. Nie martw się o mnie, Zi... Wiedz, że jest mi ciężko Cię opuszczać... Kocham Cię całym moim sercem, naprawdę ale myślę, że nie jestem odpowiednią osobą dla Ciebie.-powiedziała dotykając dłonią jego policzka.
- Ja też muszę Ci coś powiedzieć....
- Słucham.
- Zdradziłem Cię, Claudio...-powiedział z żalem w głosie.- Nie wiem kiedy to się stało, ale... pokochałem kogoś innego... teraz wyjeżdżasz, mógłbym nawet Ci o tym nie mówić, ale czuję, że muszę być w stosunku do Ciebie szczery... Zależało mi na Tobie, naprawdę ale masz rację... chyba nie jesteś odpowiednią osobą dla mnie, a ja tym bardziej dla Ciebie. Nawet nie wiesz jak ciężko jest mi teraz z Tobą o tym rozmawiać... czuję się jak skończony skurwysyn... Zachowałem się jak dzieciak, nic nie warty gówniarz i wiem, że nie będziesz mi w stanie tego wybaczyć...- Zayn spoglądał w głąb jej brązowych tęczówek, w których widział odbicie siebie. Miał wrażenie, że widzi w nich zupełnie nieznanego mu faceta. Czas go zmienił, i to bardzo. Z dnia na dzień stawał się kimś innym, nie wiedział do końca jaką ścieżką zmierza, ale modlił się w duchu, że to prawidłową. Bacznie obserwował dziewczynę, która nie mogła oderwać od niego wzroku. Miał wrażenie, że stara się zapamiętać każdy centymetr jego twarzy... Nagle pochyliła się nad nim, mieszając swój oddech z jego oddechem... Dzielące ich milimetry powoli stawały się niezauważalne... W ułamku sekundy ich wargi odnalazły się a namiętnym pocałunku, a języki przepełnione goryczą walczyły o dominację. Całowali się jak jeszcze nigdy, wiedząc dobrze o tym, że jest to ich ostatni pocałunek. Byli pewni tego, że po latach obydwoje będą rozpamiętywać tę chwilę. Zayn na nowo odkrywał więź jaka połączyła go z dziewczyną, wiedział jednak, że jego uczucia się za słabe na to aby z nią być. Jednak pewien był tego, że przez całe życie będzie pamiętał o jej blond włosach, brązowych tęczówkach i pocałunkach jakie składała na jego ustach... Nie wyszło im, trudno najwidoczniej los chciał żeby byli szczęśliwi ze właściwymi osobami. Pocałunek dobiegł końca, tak samo jak ich związek. Rozstawali się w pokojowych okolicznościach, co bardzo cieszyło dwie strony.
- Żegnaj, Zayn...-szepnęła wstając.- Zawsze będę o Tobie pamiętać.-powiedziała i odeszła w stronę lepszego jutra.
***
Przez całe dwa tygodnie Caroline starała się uniknąć swojego chłopaka- Harry'ego Styles'a, który wrócił ze Stanów tego samego dnia co jego ukochana. Wielkimi krokami kwiecień zastąpił górujący do niedawna na kalendarzu marzec, niosąc ze sobą piękną pogodę, którą wszyscy się radowali. Caroline rzadko kiedy wychodziła z domu, raczej wolała spędzać leniwe popołudnia przed dobrą książką oraz pisząc krótkie opowiadania na laptopie. Tak mijał jej każdy dzień, co okropnie martwiło jej przyjaciółki. Diana, która była na przedłużonym urlopie każdego ranka starała się podjąć próby rozmowy z przyjaciółką, jednak zawsze kończyły się one niepowodzeniem. Blondynka martwiło się o samopoczucie dziewczyny. Dobrze widziała o wydarzeniu, które miało miejsce w Nowym Jorku, ale Caroline zdawała się być nim kompletnie nie przejęta. Jakby wszystko nagle zapomniała i zajmowała się czymś innym. Poza tym na głowie Diany był jeszcze związek z Danielem, który tydzień temu wrócił do Kalifornii. Dla dziewczyny kolejne rozstanie z ukochanym było ogromnie bolesna, wprawdzie postanowili spotkać się za trzy tygodnie, znowu w Londynie. Dziwnie się czuła naciągając Daniela na podróże za ocean, ale wiedziała, że długo nie pociągnie bez niego. Poza tym od jakiegoś czasu dziwnie się czuła, często wymiotowała i chodziła do toalety, twierdziła, że może to tylko zatrucie pokarmowe i nie warto iść z tym do lekarza. Rachel- trzecia z paczki przyjaciółek powoli stawała na nogi, oczywiście szatynce było bardzo ciężko pozbierać się ale za pomocą jej chłopaka Liam'a, wszystko było możliwe do zrobienia. Pogrzeb Logana odbył się tydzień temu, na uroczystości zjawili się jego rodzice pogrążeni w ogromnej żałobie po stracie jedynego dziecka, a także roztrzęsiona i kompletnie rozbita Adrianna. Jakby jeszcze było tego dla niej za mało, policjanci znaleźli w pobliskim lesie ciało mężczyzny, który prawdopodobnie zgwałcił Rachel. Sprawa była w toku, ale końca nie było widać. Dziewczyna tak bardzo chciała już spokojnie odetchnąć i cieszyć się życiem. Z dnia na dzień zbliżała się data urodzin Caroline, do której dziewczyny bardzo solidnie zaczynały się przygotowywać. Oczywiście największy problem tkwił w nadal nie pogodzonych Caroline i Harry'm. Liam, który w tej sprawie był jedynym źródłem informacji, donosił dziewczyną o złym stanie Styles'a, na którym to wydarzenie zaczynało mocno się odbijać. Przyjaciółki postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce i pogodzić tych dwoje ze sobą.
CAROLINE
- 10.04.2013 -
Obudziłam się wczesnym rankiem czując łaskoczące mnie po twarzy promyki słońca, które przebijały się przez prawie zasłonięte do końca żaluzje. Całkowicie wyspana przeciągnęłam się i zrzuciłam na zimną podłogę bose stopy. Zapowiadał się kolejny, piękny dzień. Pogoda dopisywała nam już ładne parę dni, co rzadko się zdarzało. Dla mnie pogoda nie miała znaczenia- i tak planowałam zostać dzisiaj w domu. Nie miał to dla mnie bliższego sensu, wprawdzie od mojego powrotu z Nowego Jorku nie rozmawiałam z nikim. Oczywiście, Harry codziennie zasypywał mnie milionem nieodebranych połączeń i smsów. Chwilą nudziła mi się ta zabawa, równie dobrze mogłam ją w każdej chwili zakończyć, ale nie wiem czemu odczuwałam taki niedosyt. Wiedziałam, że było go stać na coś lepszego i oryginalnego, mógł zwyczajnie się bardziej postarać. Zakładając beżowy szlafrok otworzył drzwi balkonowe i wyszłam na zewnątrz, przyglądając się z zaciekawieniem okolicy. Dużo to się tu nie zmieniło. Chłodny wietrzyk rozwiewał moje włosy, plącząc je co chwila ze sobą. Zaśmiałam się smutno, czując w duszy właśnie owy brak. Spojrzałam w stronę domu chłopaków i zauważyłam parkujące pod nim czarne, duże auto. Po chwili wyszła z niego piątka moich ulubionych wariatów... Harry, wolnym krokiem zmierzał tuż za nimi gdy nagle odwrócił się i spojrzał na mój dom. Ułamek sekundy wystarczył, aby chłopak zdążył mnie zauważyć. Pośpiesznie wyjął z kieszeni spodni telefon i wystukał coś na jego klawiaturze. Chwilę później poczułam wibrację wydobywającą się z kieszeni szlafroka. Wyjęłam telefon i odczytałam wiadomość...
Od Harry: Tęsknie :-( Xxx
Sparaliżowana wpatrywałam się w ekran telefonu, kompletnie nie wiedziałam co mam robić. Czułam się głupio, raniłam go tą ciszą. Jakbym wbijała w jego serce rozżarzony do czerwoności sztylet. Łzy napłynęły mi do oczu. Co ja najlepszego wyprawiam? Spojrzałam na już prawie niewidoczną postać Harry'ego. Chłopak z dłońmi schowanymi głęboko w kieszeniach i spuszczoną głową, zmierzał do domu. Chwila i już go nie było... westchnęłam ciężko i obróciłam się na pięcie, wchodząc do środka. Nie wiedziałam co robię, naprawdę nie miałam pojęcia po co mi to. Zrzuciłam z siebie szlafrok oraz piżamę i udałam się pod prysznic.
Koło godziny dziesiątej rano zeszłam na dół, owinięta beżowym ręcznikiem. Z kuchni wydobywały się dźwięki przygotowywanego, zapewne przez Dianę śniadania. Weszłam do pomieszczenia, siadając na krześle. Blondynka rzuciła mi przelotne spojrzenie i uśmiechnęła się do mnie na przywitanie.
Koło godziny dziesiątej rano zeszłam na dół, owinięta beżowym ręcznikiem. Z kuchni wydobywały się dźwięki przygotowywanego, zapewne przez Dianę śniadania. Weszłam do pomieszczenia, siadając na krześle. Blondynka rzuciła mi przelotne spojrzenie i uśmiechnęła się do mnie na przywitanie.
- Jak się czujesz, Carls?-spytała zadowolona.
- No.. dobrze.-odpowiedziałam niepewnie.
- Jak z Harrym?-zadała.
- Bez zbędnych zmian.
- To znaczy?
- Tak samo...
- Dobra, mała... coś jest nie tak.-powiedziała odkładając patelnię do zlewu.- Mów.
- Nie wiem Diana... niby z jeden strony nie jestem zła na to co wydarzyło się między nim,a Taylor... ale z drugiej czuję się z tym źle. Jakby nie patrzeć, zranił mnie i to porządnie. Zawsze mnie zapewniał, że między nim, a nią nic się nie wydarzy.... a tu proszę, taka niespodzianka.-westchnęłam zmęczona.
- Czyli jest Ci przykro z tego powodu, tak?
- Tak.-odpowiedziałam bez dłuższego zastanowienia.- Wiesz, to nie tak, że mam gdzieś jego starania... Po prostu oczekuję czegoś więcej, a nie jednego sms'a z 'przepraszam'.
- Rozumiem.-powiedziała układając usta w dzióbek.
- Więc widzisz...
- Wszystko się ułoży, mała. Co dzisiaj robisz?
- Nic, poleżę sobie w domku...
- Dwa tygodnie już tak leżysz...
- Przestań, po prostu nie mam co robić....
- Carls, jesteś czasami nie możliwe... ale w sumie to nie ruszaj się dzisiaj z domu, ok?
- Dlaczego?
- Raz w życiu zrób to o co Cię proszę, dobrze?
- Diana, o co Ci chodzi?
- O nic, bądź w domu.
Wiedziałam, że Diana coś knuje, no bo bez przyczyny przecież nie kazałaby mi zostać w domu. W prawdzie nie miałam nic lepszego do roboty i postanowiłam posłusznie wykonać jej zalecenia. Po zjedzeniu śniadania, które dla nas przygotowała poszłam do swojego pokoju, aby ubrać się w coś i wysuszyć włosy z których kapały pojedyncze kropelki wody. Po wysuszeniu ich i wyprostowaniu, przeszłam do garderoby i wybrałam ciuchy na dzisiaj. Założyłam czarny, wełniany sweterek ze złotymi ćwiekami- piramidkami, kolorową spódniczkę w folkowe wzorki oraz czarne balerinki. Po ubraniu się, usiadłam wygodnie na łóżku i sięgnęłam ręką po leżącego na podłodze laptopa. Po chwili zabrałam się za tworzenie materiału nad którym pracowałam. Wprawdzie to był tekst wstępny, który miałam wysłać do redakcji gazety. Kiedyś, przeglądając strony internetowe natchnęłam się na historię kobiety 'wampira', która obecnie mieszka w Meksyku i prowadzi zupełnie normalne, niewampirze życie. Jedyne podobieństwo jakie łączyło ją z mitycznym stworem, to wygląd nad którym kobieta przez wiele lat pracowała. Jest kobietą po przejściach, z zawodu to prawniczka ale na co dzień zajmuje się wykonywaniem tatuaży, do tego wychowuje czwórkę dzieci. Postanowiłam poszukać u źródeł jej historii, a także skontaktować się z kobietą i przeprowadzić wywiad. Po wielu próbach, udało mi się połączyć z nią przez kamerkę internetową i przeprowadzić rozmowę. Maria- bo tak się nazywa wyjawiła mi swoją historię i udzieliła pozwolenia na jej opublikowanie. Właśnie nad tym pracuję od dwóch tygodni i gdy tekst będzie już gotowy wyślę go do 'The Times' i zobaczymy jak dalej to się potoczy.
Byłam bardzo zadowolona z tego co robię, bo właśnie taka praca dziennikarska mnie satysfakcjonowała i jeśli się uda, spełnię moje marzenia. Pogrążona w pracy nad materiałem, nagle usłyszałam wydobywający się z zewnątrz dźwięk gitary. Automatycznie przypomniałam sobie o tamtej nocy, podczas której Liam stał pod moim oknem i grał dla mnie na gitarze. Szybkim ruchem odłożyłam komputer na jego wcześniejsze miejsce i podeszłam do balkonu. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się. To co zobaczyłam sprawiło, że moje serce zaczęło się stopniowo rozpływać.
Chłopak o kręconych włosach stał pod moim balkonem, trzymając w reku gitarę. Jego zgrabne palce poruszały się po pięciolinii. Piosenka o niepowtarzalnej miłości dolatywała do mych uszu... czułam jak do oczu napływają mi łzy.
Byłam bardzo zadowolona z tego co robię, bo właśnie taka praca dziennikarska mnie satysfakcjonowała i jeśli się uda, spełnię moje marzenia. Pogrążona w pracy nad materiałem, nagle usłyszałam wydobywający się z zewnątrz dźwięk gitary. Automatycznie przypomniałam sobie o tamtej nocy, podczas której Liam stał pod moim oknem i grał dla mnie na gitarze. Szybkim ruchem odłożyłam komputer na jego wcześniejsze miejsce i podeszłam do balkonu. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się. To co zobaczyłam sprawiło, że moje serce zaczęło się stopniowo rozpływać.
Chłopak o kręconych włosach stał pod moim balkonem, trzymając w reku gitarę. Jego zgrabne palce poruszały się po pięciolinii. Piosenka o niepowtarzalnej miłości dolatywała do mych uszu... czułam jak do oczu napływają mi łzy.
- Poprzez ocean, poprzez morze
Zaczynam zapominać sposób w jaki na mnie patrzysz.
Poprzez góry, poprzez niebo
Potrzebuję ujrzeć twą twarz, potrzebuję spojrzeć w twoje oczy.
Poprzez burzę i poprzez chmury
Wyboista droga i teraz do góry nogami.
Wiem, że jest trudno spać w nocy
Nie martw się, bo wszystko będzie w porządku
W porządku...
Poprzez góry, poprzez niebo
Potrzebuję ujrzeć twą twarz, potrzebuję spojrzeć w twoje oczy.
Poprzez burzę i poprzez chmury
Wyboista droga i teraz do góry nogami.
Wiem, że jest trudno spać w nocy
Nie martw się, bo wszystko będzie w porządku
W porządku...
Zgrabnie zarzucił gitarę na plecy i zaczął wdrapywać się na drzewo stojące tuż koło mojego balkonu. Cichu nucił piosenkę, spoglądając w moje oczy. Z każdym krokiem stawianym na gałęziach starego drzewa, był coraz bliżej mnie... Serce rozpadało mi się na miliony drobnych kawałeczków, właśnie tego oczekiwałam. Pragnęłam sytuacji rodem z romansu. Wyciągnęłam drżącą dłoń w kierunku loczka i pomogłam mu stanąć tuż koło mnie, na balkonie. Ponownie sięgnął po gitarę i zaczął grać piosenkę dalej,
- Poprzez długie noce i poprzez jasne światła
Nie martw się, bo wszystko będzie w porządku
W porządku.
Wiesz, że się o ciebie troszczę, zawszę będę tu dla ciebie
Obiecuję, że zostanę dokładnie tutaj.
Wiem, że także mnie pragniesz, kochanie, możemy przejść poprzez cokolwiek, bo wszystko będzie w porządku
W porządku...
Nie martw się, bo wszystko będzie w porządku
W porządku.
Wiesz, że się o ciebie troszczę, zawszę będę tu dla ciebie
Obiecuję, że zostanę dokładnie tutaj.
Wiem, że także mnie pragniesz, kochanie, możemy przejść poprzez cokolwiek, bo wszystko będzie w porządku
W porządku...
Odstawił gitarę na ziemię, patrząc prosto w moje oczy. Uśmiechnęłam się w jego kierunku, zarzucając mu ręce na szyje. Czułam na swych ustach jego przyśpieszony oddech. Oparł swe dłonie na mej talii. Czułam się jak w niebie, wszystko co się działo wydawało się nierealne.. Nie wiem czy byłabym w stanie coś takiego sobie wyobrazić...
- Tęsknie...-szepnął.
- Ja za Tobą też.-odpowiedziałam drżącym głosem.
- Przepraszam.
- Nie... to ja powinnam przeprosić.
- Nie masz za co.-powiedział delikatnie muskając swymi ustami moje.
- Mam.-odpowiedziałam ciężko.- Zachowałam się jak kompletna kretynka, przecież już tyle razy zapewniałeś mnie o swych uczuciach...
- Ja powinienem ją od siebie odepchnąć... Nigdy nie pozwolę Ci cierpieć... nawet przeze mnie.
- Obiecujesz?
- Tak, Carls... Kocham Cię..
- Ja Ciebie też, Harry...nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo.
CAROLINE
- 16. 04. 2013 -
Cóż,
bez owijania w bawełnę przyznam, że świetnie się bawiliśmy. Jak małe
dzieci biegaliśmy od jednej atrakcji do drugiej. Jako pierwszy
zaliczyliśmy diabelski młyn, na którego strasznie bałam się wejść.
Trzymając mocno loczka za rękę, przełamałam się i pozwoliłam się wsadzić
do wagonika. Zabawa była przednia, nie spodziewałam się, że pomimo
mojego wieku mogę tak dobrze się bawić. Później ruszyliśmy na
strzelnicę, gdzie Harry wygrał dla mnie pandę. Obiecałam mu, że nazwę ją
jego imieniem aby ten dzień uczcić pamięcią. Następnie udaliśmy się do
salonu luster, strasznego domu i na kolejkę górską. Dzień był na prawdę
wspaniały i aż szkoda było wracać już do domu, ale powoli zbliżał się
już wieczór.
Bez pośpiechu wracaliśmy do domu. Trzymając w objęciach mojego nowego misia uśmiechnęłam się wdzięcznie w kierunku chłopaka. Pragnęłam go objąć i przyciągnąć go mocniej do siebie, poczuć jego dotyk na mej skórze, aby jego usta odszukały moich... W skrajnej ciszy spacerowaliśmy ulicą na której oboje mieszkaliśmy. Będąc w odległości paru kroków od mojego domu, zauważyłam coś, czego wcześniej tutaj nie było. Zmarszczyłam czoło zdziwiona i wytężyłam bardziej wzrok. Byłam dość mocno zdziwiona zawieszonymi nad drzwiami różowymi balonami, zwisającymi od nich złotymi serpentynami, a przede wszystkim ogromnym szyldem z napisem "WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO CAROLINE!" Spojrzałam zaciekawiona na loczka, który uśmiechał się z radością, spoglądając w kierunku domu. Puścił do mnie oczko i pochylając się nade mną szepnął czułe.- Wszystkiego najlepszego, kotek.- I pocałował mnie prosto w usta... Nie mogłam uwierzyć w to, że zapomniałam o własnych urodzinach.
Czując na plecach smukłą dłoń Harry'ego, która prowadziła mnie przez przystrojony specjalnie na moje urodziny dom, nie mogłam uwierzyć w to co właśnie się dzieje. Byłam pod ogromnym wrażeniem tego, że moi przyjaciele poświęcili swój czas i mnóstwo energii w zorganizowanie przyjęcia. Powoli zmierzaliśmy w kierunku tarasu skąd można było już usłyszeć grającą na fulla muzykę i roześmianych gości. Gdy tylko moja stopa stanęła na drewnianej podłodze Diana rzuciła mi się na szyję mocno ściskając i całując w policzek.- Najlepszego, kochanie.-szepnęła mi do ucha, kołysząc mnie w bok.- Chodź, zdmuchniesz świeczki.-dodała i pociągnęła mnie w kierunku, ogromnego, nakrytego już stołu. Na samym środku stał ogromny, czekoladowy tort z dziewiętnastoma świeczkami wbitymi w ciasto. Zaśmiałam się widząc napis "Nasz dobra dupo w koturnach, wszystkiego najlepszego!" Rozejrzałam się spoglądając na zebranych - byli wszyscy: Niall z brunetką o imieniu Natalie, Zayn wraz z jego nową dziewczyną Perrie, Liam z Rachel, Lou i Jasper oraz Hazza i Diana. Spojrzałam srogo w kierunku mojego chłopaka, który widocznie od początku był w to wszystko zamieszany i jego misją było odciągnięcie mnie od domu w którym trwały przygotowania do imprezy niespodzianki.- Dalej, Carls!-krzyknęła. Nabrałam powietrza i trzymając je przez chwilę w płucach pomyślałam życzenie.
- Pragnę aby wszystko się dobrze skończyło.-wypowiedziałam w myślach i zdmuchnęłam świeczki. Na prawdę tego najbardziej oczekiwałam.
Wieczór
był na prawdę udany, tańczyłam, piłam i jadłam z ukochanymi znajomymi.
Nadal nie mogłam w to wszystko uwierzyć, noc zapowiadała się magicznie.
Niespowite, że dzisiaj kończyłam już dziewiętnaście lat- wprawdzie nie
czułam się na swój wiek- nadal w głębi duszy byłam delikatną nastolatką,
a nie kobietą coraz bardziej wkraczającą w dorosłe życie. Podczas
zabawy, nagle poczułam zaciskającą się na mym nadgarstku ciepłą dłoń.
Odwróciłam się zdziwiona, zauważając iż osobą, która trzyma mnie za rękę
jest zielonooki brunet o kręconych włosach i zabójczo seksownym
uśmiechu. Ruchem głowy pokazał mi abym poszła za nim do domu, weszliśmy
do środka poprzez tarasowe drzwi i trzymając splecione ze sobą dłonie
skierowaliśmy się do salonu. Harry przyparł mnie delikatnie do ściany
składając na mej szyi czuły pocałunek, jego ciepły oddech wodził po
mojej skórze wywołując krążące w żyłach pożądanie. Składał na moim
odkrytym obojczyku mokre pocałunki, nie dając chwili wytchnienia. Po
chwili odsunął się ode mnie, opierając się jedną dłonią o ścianę.
Znajdował się dosłownie milimetr dalej ode mnie, ścisnęłam w rękach
materiał jego koszulki i przyciągnęłam go bliżej do siebie, pragnęłam
aby ten dzień był jeszcze piękniejszy. Nagle jego usta zsunęły się z
moich i powędrowały znów wzdłuż mojego obojczyka. Przez chwilę stał w
bezruchu, ssając moją skórę, delikatnie przygryzł zębami małą rankę, po
czym delikatnie przejechał po niej językiem. Zadowolony ze swojego
efektu odsunął się ode mnie. Dopiero teraz poczułam palącą na mojej szyi
malinę, delikatnie dotknęłam ranki opuszkiem palca i uśmiechnęłam się
do siebie pod nosem. Nagle Harry wyciągnął coś z tylnej kieszeni spodni.
Czerwone pudełeczko w kształcie serduszka spoczywało na jego dłoni,
otworzył się szybko i wyciągnął jego zawartość. Przyglądałam się z
zaciekawieniem błyszczącemu wisiorkowi w kształcie litery 'H'.- To dla Ciebie.-szepnął, zapinając na mej szyi wisiorek.- Chcę aby zawsze przypominał Ci o mnie.-dodał.- Jesteś dla mnie najważniejsza, mam skrytą nadzieję, że ja dla Ciebie chociaż w jakimś stopniu też jestem...- powiedział zbliżając swe usta do moi, po chwili złączeni byliśmy w subtelnym pocałunku.
Trwaliśmy w nim tak długo aż po mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi.
Zdziwiona odsunęłam się od niego i poszłam otworzyć. Dziwne, kogo
diabli niosą o takiej porze? Prawą ręką otworzyłam zamek drzwi i
nacisnęłam na złotą klamkę. Jeszcze bardziej byłam zdezorientowana, gdy
zobaczyłam listonosza z listem poleconym w rękach. Podpisałam należne
papiery i zabrałam kopertę z jego rąk. Nagle poczułam, że brakuje mi
powietrza,a nogi zaczynają się uginać... Nie mogłam uwierzyć, że trzymam
właśnie w rękach akt zgonu.... mojej matki.
CAROLINE
- 16. 04. 2013 -
Obudziłam się muskana promieniami
kapryśnego słońca, czułam za sobą ciepło bijące od Harry'ego, który
jeszcze smacznie spał. Jego loczki opadały miękko na moją szyję,
delikatnie łaskocząc mnie przy tym. Zaśmiałam się cicho pod nosem i
podniosłam się, starając się nie zbudzić ukochanego. Otuliłam się
kołdrą, która przesiąkła już zapachem chłopaka. Wdychała zapach z
uśmiechem na ustach, rozpamiętując piosenkę, którą nie dawno dla mnie
śpiewał. Myślę, że tamta dwutygodniowa przerwa dobrze nam zrobiła, teraz
rozumieliśmy się bez słów,a nasza miłość była w okresie rozkwitu. Po
woli Harry zaczynał się budzić - jęknął głośno przecierając dłonią oczy.
Z uśmiechem pochyliłam się nad nim i musnęłam jego usta moimi, co
sprawiło, że od razu otworzył oczy.
- Cześć, kochanie.-szepnęłam mu do ucha.
- No hej...-jęknął zmęczony i pocałował mnie w czoło.
- Jak się spało?-spytałam z ogromnym uśmiechem.
- Zadziwiająco dobrze, nie skopałaś mnie w nocy.-zażartował.
- Jak Ci się coś nie podoba, zawsze możesz spać na podłodze.-powiedziałam z przekąsem.
- Oboje dobrze wiemy, że nie wytrzymałabyś nocy beze mnie...- zaśmiał się.
- To może sprawdzimy?-fuknęłam.
-
Kotek, wiem lepiej.-powiedział wystawiając język.-Chodź tu do
mnie.-dodał i przyciągnął mnie do siebie. Spoglądał na mnie
przymrożonymi, szmaragdowymi tęczówkami, analizując każdy szkopuł mojej
twarzy.- Kocham Cię.-szepnął składając czuły pocałunek na mym zgrabnym
nosku.
- Ja Ciebie też.-odpowiedziałam z uśmiechem.- Chodź, zrobię śniadanie...
- Nie.. tylko nie to!-jęknął okrywając się cały kołdrą.- Otrujesz nas...
- Zawsze możesz sam sobie zrobić śniadanie.-odparłam i wygramoliłam się z łóżka.
- Chyba jednak zaufam twoim zdolnością kulinarnym.-powiedział wstając.
Obydwoje szybko ubraliśmy nasze
szlafroki i trzymając się za ręce, zeszliśmy schodami na dół.
Postanowiłam postawić na proste i banalne danie - naleśniki z karmelem.
Wprawdzie jeszcze nigdy nie eksperymentowałam z ową słodyczą, ale myślę,
że może wyjść całkiem nie źle. Szybciutko przygotowałam sobie nagrzaną
patelnię oraz ciasto i zabrałam się do pracy. Hazza przyglądał mi się w
skupieniu, pewnie czekając na moment kiedy wkroczy do akcji i zacznie
swój wykład co powinnam robić, a czego nie. Po piętnastu minutach, które
obeszły się bez jego kuchennej interwencji śniadanie było gotowe.
Rozłożyłam naleśniki na talerzach, polałam je karmelem i podałam na
stół. Wyciągnęłam jeszcze z lodówki paczkę importowanych truskawek i
usiadłam na krześle koło loczka. Zajadaliśmy się pysznym śniadaniem w
spokoju, do chwili gdy nagle Harry'emu coś odwaliło i zaczął mazać mnie
karmelem po twarzy, spojrzałam na niego jak na wariata, przechylając
delikatnie głowę w bok.- Jak dziecko.-powiedziałam z zadziornym
uśmiechem, na co on tylko się zaśmiał i złożył na mych ustach słodki
pocałunek. Niespodziewanie do pomieszczenia wpadła Diana, trzymając w
dłoniach kartonowe pudło z którego wystawały kolorowe lampeczki,
plastikowe kubki i talerzyki oraz serpentyny. - Ee,
blondyna...-zwróciłam się do przyjaciółki, która dopiero teraz zdała
sobie sprawę z mojej obecności.- Po co Ci to wszystko?-spytałam.
Wydawała się bardzo zmieszana, jakby coś ukrywałam... nie mogłam
odgadnąć do końca co.
- Ee.. no nic.. takie tam porządki w garażu... mamy straszny bajzel...
- Sprzątałam tam tydzień temu.-zauważyłam.- Coś mi tu śmierdzi...
-
To pewnie ja!-wyskoczył nagle Harry.- Chodźmy się kąpać,
Carls!-powiedział łapiąc mnie za dłoń i ciągnąc na górę. Byłam
kompletnie zmieszana tą sytuacją, wydawało mi się, że Ci dwoje coś
ukrywają i za wszelką cenę pragną abym nie dowiedziała się o ich
tajemnicy.- No chodźmy już, może pójdziemy się przejść, co ty na to?!
- Przystopuj trochę, Harry...-powiedziałam.- Coś ukrywacie. Dowiem się co i was pozabijam.
- Dobra, dobra ale teraz chodź się kąpać.
- Nie będę się z Tobą, głupku kąpać.
- No wiesz co!?-pisnął smutny. Zaśmiałam się tylko i poszłam na górę. Dziwiło mnie ich zachowanie, miałam dziwne przeczucia...
Ciągle myśląc o tym dziwnym wydarzeniu
skierowałam się do garderoby. Nie miałam za bardzo koncepcji w co mogę
się ubrać, kolejny raz postanowiłam postawić na intuicję mojego chłopaka
i poprosić go o wybór dla mnie zestawu. Uśmiechnięty podał mi szarą
koszulę o okrytych ramionach i spodnie, rurki w podłużne paski. Do tego
dobraliśmy jeszcze botki na delikatnym obcasie oraz czarny pierścionek i
mój strój był gotowy. Harry założył ciemne, dżinsowe spodnie i
szarą koszulkę w której przyszedł do mnie wczoraj. Do tego dobrał
jeszcze oliwkową kurtkę, która wisiała parę tygodniu w mojej garderobie
i zamszowe szyblety.
Zakładając
czarne okulary wyszliśmy na ulicę. Przez dosłownie chwilę miałam ochotę
złapać go za dłoń i spleść nasze palce w jedność, jednakże byliśmy na
ulicy i musieliśmy uważać na to co robiliśmy... jeden fałszywy ruch, a
byliśmy całkowicie pogrążeni. Harry uparł się na ten spacer- twierdził,
że przecież jako przyjaciele możemy się pokazywać i w taką piękną pogodę
aż szkoda siedzieć w domu. Szyliśmy powoli promenadą bardzo blisko
siebie, nasze dłonie od czasu do czasu muskały się podczas marszu, co
wywoływało we mnie ogromną pokusę. - Dokąd idziemy?-spytałam ciekawa.
Harry spojrzał na mnie z tajemniczym uśmiechem i palcem pokazał na
głęboko pogrążony w chmurach diabelski młyn, dopiero po chwili
zrozumiałam, że do miasta zawitało Wesołe Miasteczko.
Bez pośpiechu wracaliśmy do domu. Trzymając w objęciach mojego nowego misia uśmiechnęłam się wdzięcznie w kierunku chłopaka. Pragnęłam go objąć i przyciągnąć go mocniej do siebie, poczuć jego dotyk na mej skórze, aby jego usta odszukały moich... W skrajnej ciszy spacerowaliśmy ulicą na której oboje mieszkaliśmy. Będąc w odległości paru kroków od mojego domu, zauważyłam coś, czego wcześniej tutaj nie było. Zmarszczyłam czoło zdziwiona i wytężyłam bardziej wzrok. Byłam dość mocno zdziwiona zawieszonymi nad drzwiami różowymi balonami, zwisającymi od nich złotymi serpentynami, a przede wszystkim ogromnym szyldem z napisem "WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO CAROLINE!" Spojrzałam zaciekawiona na loczka, który uśmiechał się z radością, spoglądając w kierunku domu. Puścił do mnie oczko i pochylając się nade mną szepnął czułe.- Wszystkiego najlepszego, kotek.- I pocałował mnie prosto w usta... Nie mogłam uwierzyć w to, że zapomniałam o własnych urodzinach.
Czując na plecach smukłą dłoń Harry'ego, która prowadziła mnie przez przystrojony specjalnie na moje urodziny dom, nie mogłam uwierzyć w to co właśnie się dzieje. Byłam pod ogromnym wrażeniem tego, że moi przyjaciele poświęcili swój czas i mnóstwo energii w zorganizowanie przyjęcia. Powoli zmierzaliśmy w kierunku tarasu skąd można było już usłyszeć grającą na fulla muzykę i roześmianych gości. Gdy tylko moja stopa stanęła na drewnianej podłodze Diana rzuciła mi się na szyję mocno ściskając i całując w policzek.- Najlepszego, kochanie.-szepnęła mi do ucha, kołysząc mnie w bok.- Chodź, zdmuchniesz świeczki.-dodała i pociągnęła mnie w kierunku, ogromnego, nakrytego już stołu. Na samym środku stał ogromny, czekoladowy tort z dziewiętnastoma świeczkami wbitymi w ciasto. Zaśmiałam się widząc napis "Nasz dobra dupo w koturnach, wszystkiego najlepszego!" Rozejrzałam się spoglądając na zebranych - byli wszyscy: Niall z brunetką o imieniu Natalie, Zayn wraz z jego nową dziewczyną Perrie, Liam z Rachel, Lou i Jasper oraz Hazza i Diana. Spojrzałam srogo w kierunku mojego chłopaka, który widocznie od początku był w to wszystko zamieszany i jego misją było odciągnięcie mnie od domu w którym trwały przygotowania do imprezy niespodzianki.- Dalej, Carls!-krzyknęła. Nabrałam powietrza i trzymając je przez chwilę w płucach pomyślałam życzenie.
- Pragnę aby wszystko się dobrze skończyło.-wypowiedziałam w myślach i zdmuchnęłam świeczki. Na prawdę tego najbardziej oczekiwałam.
____________________________________________________________
Muszę przyznać, że nie do końca wiedziałam jak mam zabrać się za ten rozdział. Brakowało mi czasu na jego napisanie i pomysłu- zwłaszcza na początek ostatniej perspektywy- tak czy inaczej, uważam, że rozdział wyszedł fatalnie i mogłam napisać go lepiej :-( Do rozdziału wykorzystałam piosenkę Justina Biebera- 'Be alright',a także historię kobiety która występowała w programie 'Kobieta na krańcu świata'. Mam nadzieję, że kilku osobą rozdział się spodobał... Pozdrawiam i do napisania.
Ps: Przepraszam za chwilowy wygląd moje bloga, ale oczekuję na szablon. Myślę, że gdy tylko moje zamówienie zostanie zrealizowane to z pewnością dodam też nowe zakładki.
Muszę przyznać, że nie do końca wiedziałam jak mam zabrać się za ten rozdział. Brakowało mi czasu na jego napisanie i pomysłu- zwłaszcza na początek ostatniej perspektywy- tak czy inaczej, uważam, że rozdział wyszedł fatalnie i mogłam napisać go lepiej :-( Do rozdziału wykorzystałam piosenkę Justina Biebera- 'Be alright',a także historię kobiety która występowała w programie 'Kobieta na krańcu świata'. Mam nadzieję, że kilku osobą rozdział się spodobał... Pozdrawiam i do napisania.
Ps: Przepraszam za chwilowy wygląd moje bloga, ale oczekuję na szablon. Myślę, że gdy tylko moje zamówienie zostanie zrealizowane to z pewnością dodam też nowe zakładki.
- Jerr.
Następny rozdział jeśli pojawi się 20 komentarzy.
Aaaaa w końcu w końcu! <3 Haroldzik to cwana bestia :D wiedziałam od początku, że cos kombinuję! Ale tak go kochaam, jeszcze to zdjęcie jak leży zaspany. No powiedz mi czy istnieje ktoś bardziej idealny? Nie mogę uwierzyć, że jakaś jedna szczęściara będzie z nim do końca życia [TO MUSZĘ BYĆ JAAA, INNEJ OPCJI NIE WIDZĘ, ewentualnie mogę się troooooszkę z Tobą podzielić haha<3] Dobrze, że się pogodzili i wogóle, mam nadzieję, że Taylor nie będzie im więcej zatruwać życia. Strasznie zasmuciłam się ostatnim zdaniem, widzę, że jej urodziny nie do końca się udały :c ciekawa jestem jak dalej to będzie no :c czekam na kolejny kochana! buziaki!:*:*:*
OdpowiedzUsuńW KOŃCU SIĘ DOCZEKAŁAM! Ja już normalnie epilepsji dostawałam bez Twojego pisania! ZAKOCHAŁAM SIĘ NORMALNIE W TYM ZDJĘCIU HAZZY! Jest takie kochane C: . Całe szczęście, że Caroline wybaczyła mu .
OdpowiedzUsuńNIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ KOLEJNEGO! KOCHAM KOCHAM
Punkowe Gówno Satan, które wcale się nie reklamuje :*** http://fuck-it-im-awsome.blogspot.com/
Kocham twoja twórczość i to jakie rozdziały są długie, nie zapominasz o żadnym z bohaterów, opisujesz uczucia wszystkich doskonale. Czekam na nastepny*_*
OdpowiedzUsuńN.
Super
OdpowiedzUsuńPiękny! Pisz dalej.
OdpowiedzUsuńPozdro. xx
Cudownie! Rozdział był strasznie ciekawy, zawierający dużo wątków i długi!! ♥
OdpowiedzUsuń"I nie noś tak spodni nisko w kroku, wyglądasz jakbyś się zesrał." - hahahhahahah xd
A z tymi naleśnikami to domyślam się skąd ten pomysł . :>
Rewelacyjnie.! ;*
/Klaudia
W KOŃCU SIĘ DOCZEKAŁAM! <3
OdpowiedzUsuńAww to takie kochane jak Harry ja przepraszał :)
Ale ta końcówka.. nigdy bym się tego nie spodziewała. :<<
Czekam na nastepny ! ;*
jejejejejeje! w końcu nowy rozdział! juz sie nie moge doczekać następnego! piszesz genialnie i ci mega zazdroszcze! tylko szkoda ze hazza i caroline sie tak szyko pogodzili ,o myślałam ,że dłużej sie bedzie o nią starał. ale ty nie czekaj do 20 komentarzy tylko zarzucaj kiece i leć pisać następny rozdział ,bo ja tu umr! :D
OdpowiedzUsuńTO jest tekie niesmowite.Ten sposób w jaki piszesz...Mogłabym to czytać w kółko i w kółko jakbym tylko miała trochę czasu!Mam nadzieję, że niegdy nie zwątpisz w swoje umiejętności i nigdy nie opuścisz tego bloga.On tak dużo dla mnie znaczy!Jedyne co nie spodobało mi się w tym rodziale było to, że Caroline tak szybko wybaczyła Harr'emu.Myślałam, że chłopaka włoży w to o wiele więcej pracy, a i tak Caroine odeśle go z switkiem do domu.Pragnęłąm w tym więcej akcjii i starań.Trudno.Ale uwierz mi, że Kocham Cię!Buziaczki♥
OdpowiedzUsuńPs.Mam nadzieję, że przeczytałaś...
Przeczytałam cipo!!!
OdpowiedzUsuńA teraz.... OSKARŻYĆ CIE O PLAGIAT SUUKO?! "DOBRA DUPA W KOTURNACH" :3
Moja Natalie nie może być kurwą! :x Jak mogłaś mi to zrobić ? ;c ale za to mój Nialler zachował sie słodko ^^
hahahaha a czytając o tym że Hazz chce isc sie z nią kąpać przypomniała mi sie nasza rozmowa przed wyjazdem do cb " No i jest wanna... ale wiesz... taka dwuosobowa...-Proponujesz coś?!" hahhaha
Musiałaś wymęczyć Harrusia,prawda ? ;x
Eh... skądś kojarze tą akcje z malinką...i jeszcze łagodzil ja jezykiem... tylko nie wiem skąd;/ Pewnie mi się wydaje ^^
A z tym aktem zgonu...Rozjebałaś mnie!
Czekam na nn i aż znowu bedziesz mi truła dupe żebym przeczytała :*
-OomN
Jak ja kocham tego bloga! Dziewczyno nie czekaj na 20 komentarzy! Jestem w 100% pewna że duużo więcej osób czyta twojego bloga. Jest po prostu świetny! Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ♥♥♥! Wgl. Kiedy się w końcu razem wykąpią? To by było taakie słodki !♥!♥
OdpowiedzUsuńSuper blog!, nie wiem czy powinnam cie ''pouczać'' , choc to może jest bardziej rada, ale powinnaś (jak dla mnie) więcej dodawać perspektywy caroline. W końcu ten blog miał być głównie o Harrym. Sama nazwa na to wskazuje. Naprawde masz talent! Kinss.
OdpowiedzUsuńNAPRAWDE EXXXXXTRA BLOG!!! KOCHAM GO! mogła byś jakos załatwić tą Taylor! Niech harry sie poświęci i powie wszystkim o tym co wymśliła ta suka razem z menagerem! , i niech wszystko sie ułoży! już dosyć nacierpiali :/ czekam na następny roźdzział!! i popieram komentarz nieco wyżej! caroline mogła by się z nim wykąpać ♥
OdpowiedzUsuńsuperr rozdział czekam na 30 z niecierpliwością. Jakby było trochę więcej z perspektywy harrego i caroline o o ich mołości nie chce cię pouczać czy coś. to tylko taka mała rada. A tak w ogóle to super ten blog.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Taylor nie będzie dalej niszccyć życia Caroline i harrego. Oni sa dla siebie stworzenie. Innej opcji nie widzę. Czekam na 30 rozdział i już z góry wiem że będzie super!!!!!!!!!!!!!!! HAAAAAA EKSTRA!!!!!! Żeby był niespodziewany zwrot akcji... ale i tak super. To co napiszesz i tak będzie świetne. Czekam...
OdpowiedzUsuńPozdro ;)
Super naprawdę <3
OdpowiedzUsuńW koncu mam nadxieje ze kolejne rozdzialy bede szybcie kocha? Twoje opowiadania
OdpowiedzUsuńwłaśnie! więcej o harrym i caroline! suuuper blog
OdpowiedzUsuńaaa super blog!a najlepsza perspektywa caroline!
OdpowiedzUsuńnooo! super blog!
OdpowiedzUsuńW końcu doszłam. ;D Długo mnie tu nie było i podczas mojej nieobecności wiele się tu wydarzyło. ; ) Hmmm Co tu mogłabym powiedzieć o tym rozdziale? Oczywiście cudowny jak wszystkie czekam na następny. :-) /Bercia
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny rozdział? już 22 komentarze :(((
OdpowiedzUsuńSpokojnie! ;) Rozdział mam już prawie napisany - brakuje tylko jednej, kluczowej perspektywy, którą postaram się napisać w czwartek i dodać rozdział! ;) Jutro niestety nie dam rady gdyż od razu po szkole mam pks do Płocka w którym spędzę bite 5 godzin i będę na miejscu późnym wieczorem. Będąc tam postaram się skończyć i dodać jak najszybciej! :)
UsuńBuziaki :* :*
- Jerr.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać! Byle był równie dobry jak poprzednie :))
Kinss
:((( nie ma rozdiału ;(
OdpowiedzUsuńKinss