_________________________________________________
* Z PERSPEKTYWY CAROLINE *
Dzisiaj witam was na początku, ponieważ mam parę sprawa organizacyjnych. Najpierw chciałam nawiązać do mojego konta na ask'u. Dostałam niesamowite pytanie i postanowiłam odpowiedzieć na nie i tutaj. Ktoś zapytał się mnie co czułam pisząc rozdział 15. Chcę napisać,że pisząc historię Diany bardzo płakałam ponieważ wiąże się ona z historią mojej przyjaźni z dwiema niesamowitymi dziewczynami. To była najtrudniejsza rzecz jaką kiedykolwiek przyszło mi napisać, nigdy nie czułam się tak jak poczułam się pisząc tamten epizod rozdziału. 15 jest dla mnie szczególnym rozdziałem i jestem pewna że nie zapomnę go do końca życia. 'Na zawsze razem'
A teraz w sprawie rozdziału, z góry przepraszam,że w ostatnim akapicie są odnośniki do chłopaków w starych maskach,ale ciężko było mi znaleźć zdjęcia w nowych, poza tym namęczyłam się dodając odnośniki linków do piosenek,których jest aż 11. Dobra, nie przeciągając chciałabym was zaprosić do przeczytania rozdziału nr. 16 i skomentowania go ;) Również fajnie było by zobaczyć nowych obserwatorów.
No i na sam koniec chciałam przedstawić wam mój mały spojler na następny rozdział. Co wy na to żeby udać się w podróż do Londynu i sprawdzić co u chłopaków? Kto czeka na One Direction? Jesteście ciekawi co wymyśliłam? Oczekujcie 17!
- Jerr
__________________________________________________* Z PERSPEKTYWY CAROLINE *
Nie wierzyłam,że właśnie przede mną stoi... Taylor Swift. Blondynka zdawał się przewiercać mnie od góry do dołu. Jej zimne, bladoniebieskie oczy wypływały we mnie paraliż. Każda cząsteczka mojego ciała chciała uciec, ale ja traciłam kontrolę. Z ironią uśmiechnęła się do mnie szydząc ze mnie. Poczułam w żyłach jak moja krew się gotuje. Lekceważyła mnie. Ona mnie lekceważyła.
- No proszę, kogo ja tu spotkałam.-powiedziała.- Caroline Wish... Jesteś taka beznadziejna... Nie wiem co ten Harry znowu wymyślił... Wiesz skarbie.. Srogo pożałujesz za to,że mi go odebrałaś. Mogliśmy być idealną parą. Już nadano nam nazwę - Haylor. A on zostawił mnie dla jakiejś... Brytyjki.-wyrzuciła ze wstrętem.
- Wnioskując po tym co mi teraz powiedziałaś, to wydaje mi się,że Harry tak na prawdę się dla Ciebie nie liczył. Traktowałaś go ja rzecz. Materiał na którym możesz zbić kasę. Nie zasługujesz na niego.
- A ty niby tak?
- Nie. Harry jest najlepszym człowiekiem jakiego spotkałam w całym moim życiu.-odpowiedziałam zacięcie.- To dzięki niemu staję się lepsza.
- Prawda jest taka,że już nie długo Cię rzuci,kotku. On taki właśnie jest. Ma złote serce,ale nie jest długo dystansowy. Dziewczyny to jednorazowa przygoda w jego życiu. Nic trwałego. Powinnaś o tym dobrze wiedzieć.
- Skoro tak uważasz to dlaczego tak bardzo chcesz do niego wrócić?-podeszłam do niej z pewnością, mierząc się z nią wzrokiem. Byłam gotowa zniżyć ją do parteru. Pokazać jej gdzie jest jej miejsce. Nauczyć tego, czego życie powinno ją nauczyć. A najważniejsze skopać jej porządnie dupsko.- Chcesz zarobić na nim pieniądze. Nie obchodzą Cię jego uczucia. Nie obchodziły cię uczucia żadnego z twoich byłych. Zbijałaś na nich kasę. Stawałaś się sławniejsza, pokazując światu twoją krzywdę. Dla Ciebie liczy się tylko sława.-wrzuciłam z pogardą niszcząc ją wzrokiem. Trafiłam w jej słaby punkt. Bała się mnie. Strach wydobywał się z jej oczu. Byłam wyższością,a ona w końcu zniżała się do swojego poziomu.- Rozumie, potrzebujesz nowego materiału na płyty. Szkoda tylko,że Harry i inni twoi byli na tym tracą. Możesz teraz mnie zniszczyć. Pokazać mnie przed mediami w złym świetle,ale koleżaneczko... gówno Ci to da,bo dobrze wiem,że zaczęłaś się mnie bać. Nie wiesz w którą stronę uciec,bo zagrzebałaś się w tym bagnie po same uszy,ale mam nadzieję,że już nie długo się w nim utopisz.- w tych ostatnich słowach posłałam jej sztuczny uśmiech. Byłam nad nią i ona dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Wygrałam. Dumnie zabrałam kieliszek czerwonego wina przepychając się koło niej i wróciłam do mojego stolika,gdzie danie czekało już gotowe. Spojrzałam na mój talerz. Nie byłam głodna. Przeprosiłam przyszłe państwo Lerman żegnając się z nimi i wyszłam z restauracji z jak największym uśmiechem. Adrenalina rozpierała mnie od środka. Dumnie kroczyłam Kalifornijska ulicą kierując się ku przystankowi. Wsiadłam do taksówki i podałam mężczyźnie adres. Po pięciu minutach byłam już pod domem. Zapłaciłam mu i gdy chciałam wejść do środka zobaczyłam przed drzwiami dwie ciemne postacie. Po cichu zbliżałam się do drzwi mając w gotowości tylko torebkę,którą mogłam posłużyć się jako bronią w nagłym wypadku. Starałam skradać się po cichu,ale moje buty na piętnastu centymetrowej szpilce nie umożliwiały mi tego. W efekcie wylądowałam twarzą w hortensjach zwijając się z bólu. Jakoś udało mi się wstać i powoli byłam coraz bliżej drzwi... i nagle jasne światło księżyca oblało dwie osoby stojące na werandzie domu. No brawo Wish, lols ale z ciebie idiotak. Przecież to tam stali Diana z Danielem. Zaśmiałam się po cichu. Przez nich wylądowałam twarzą w doniczce. Stali i przytulali się do siebie. Nagle zrobiło mi się przykro. Cała ta sprawa z restauracji gdzieś zniknęła,a ja stałam jak wryta przed nimi i zupełnie nie mając pojęcia co się z mną dzieje. Nie wiem jak mam określić sposób w jakim się poczułam. Czułam głęboko w środku narastającą złość wynikającą z tego,że zostawiłam Harry'ego samego w Londynie. Spuściłam głowę z dół i szybko pobiegłam na około domu, żeby wejść tylnym wejściem i nie przeszkadzać Dianie. Wpadłam do domu zdzierając kolana. Buty zostawiłam w przedpokoju i szybkim krokiem przeszłam na górę zamykając się na klucz. Poszłam do prysznic żeby zmyć z siebie resztki ziemi i spróbować przy tym również i złość. Stanęłam pod strumieniem wrzącej wody i schowałam twarz w dłoniach. Zaczęłam płakać. Nie wiedziałam dokładnie dlaczego. Czegoś mi brakowało, nie wiem tylko czy Harry'ego czy może mojego dawnego życia bez takich zmartwień. Otarłam łzy wyszłam z kabiny odziana się w perłowy szlafrok. Położyłam się na łóżku starając się zapomnieć o tym co się dzisiaj wydarzyło. Dopiero teraz to zrozumiałam. Byłam uzależniona. Harry uzależnił mnie od siebie. Znam go prawie miesiąc,a tak mocno się do niego przywiązałam. Zawsze to robię. Za mocno się angażuję,a później cierpię. On stał się moją codziennością,tak mocno,że nie potrafię zrezygnować z niego w tak prosty sposób.
Brakowało mi jego głosu, dotyku, żartów... brakowało mi całego Harry'ego Styles'a. Wyjęłam telefon z półki i wykręciłam do niego numer. Nie odbierał. Rzuciłam telefonem o podłogę i opadłam na łóżka pozbawiona wszelkich sił. Niespodziewanie ktoś zapukał do moich drzwi.
- Kimkolwiek jesteś, odejdź.
- To ja, Diana. Wpuść mnie.- westchnęłam zirytowana. Czy nie mogę chociaż raz pobyć sama ze sobą? Podeszłam do drzwi i z głośnym brzęknięciem otworzyłam zamek kluczem. Blondynka weszła do środka cała uśmiechnięta i rozpromieniona. Pognała żeby usiąść na moim łóżku i zdać mi relację z dzisiejszego dnia. Słuchałam jej w ciszy,dając jej pole do wygadania się. Cóż, Daniel zrobił na mnie wielkie wrażenie. Gdy skończyła i zobaczyła,że nie piszczę ze szczęścia tak jak ona, zadała mi pytanie na które bałam się odpowiedzieć. W końcu nie wytrzymałam i opowiedziałam jej o zdarzeniu z restauracji, o tym co Swift mi powiedziała, o Harrym i o tym,że tęsknię za moim starym życiem. Uśmiech z jej ust zniknął, dając możliwość pojawienia się współczuciu i bezradności. Diana przytuliła mnie do siebie gładząc moje mokre włosy. Westchnęłam. Nie chce żeby ona przejmowała się moimi problemami w tak pięknym dla niej dniu. Usiadłam na przeciw niej.
- Powinnam Ci byłam od razu pogratulować. Jestem szczęśliwa,że w końcu odnalazłaś swoją drogę w życiu.
- Dziękuję.-odpowiedziała uśmiechając się serdecznie. Ta chwila szybko minęła. Obie zasnęłyśmy na moim łóżku marząc o tym żeby i nasze sny mogły przynieść nadzieję na lepsze jutro.
* Z PERSPEKTYWY DIANY *
Obudziłyśmy się z Caroline o jedenastej,gdy jasne promienie słońca przebijały się się przez duże okno w sypialni mojej przyjaciółki. Wstałam pośpiesznie z jej łóżka i szybkim krokiem przeszłam do swojego pokoju aby się ubrać i uczesać. Zmyłam z twarzy wczorajszy makijaż i przeciągnęłam wodoodporną maskarą po rzęsach. Założyłam pod spód brzoskwiniowy, dwu częściowy strój kąpielowy,a na niego zwiewną czerwoną sukienkę. Włosy związałam w wysokiego kucyka i do torby spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Wiedziałam,że dzisiejszy dzień wszyscy planują spędzić na plaży,więc szybko wyjęłam telefon i wystukałam na ekranie wiadomość do Daniela.
' Bądź u mnie za pół godziny, chcę Cię poznać z moimi przyjaciółmi. Diana. xxx '
Zeszłam na dół po schodach i usiadłam przy stole razem z Loganem i Rachel,którzy jedli śniadanie oglądając przy tym telewizję. Po chwili dołączyła do nas Caroline,która miała na sobie szarą koszulkę z wzorzystym motywem, dżinsowe spodenki i pudrowe trampki oraz kolczyki w kształcie tygrysów.
- Dzień dobry.-przywitała się z nami, ponuro się uśmiechając. Zachęciłam ją do tego by usiadła tuż koło mnie. Podałam jej talerz z świeżo pokrojonym arbuzem. Podziękowała mi lecz nie tknęła ani jednego z kawałków. Zacięcie wpatrywała się w ekran komórki,jakby czekała na jakiś bardzo ważny telefon. W końcu schowała go do kieszeni i ukryła twarz w dłonie. Westchnęłam cicho i pogłaskałam ją po plecach. Nagle zadzwonił dzwonek. Wstałam od stołu i szybko podeszłam do drzwi. Przywitał mnie słodki buziak w czoło od mojego chłopaka. Zaśmiałam się i złapałam za rękę, ciągnąc go przez cały dom.
- To jest Daniel.-przedstawiłam go.- A ta parka co się tak cały czas obściskuje to Rachel i Logan. A to jest... Caroline,ale możesz mówić do niej Carls, jej chłopak ją tak nazyw...-i w tym momencie ugryzłam się w język, bo z oczy Caroline popłynęły łzy. Wstała od stołu i pobiegła w kierunku łazienki.- Zaraz wracam.-powiedziałam do niego i poszłam za moją przyjaciółką. No pięknie, zamknęła się na klucz.- Caroline, otwórz... proszę.
- Idź sobie.
- Jak chcesz. Czekamy na Ciebie w salonie.-powiedziałam wzdychając i wróciłam do moich przyjaciół.
- Co z nią?-spytała Rachel.
- Tęskni za Harrym.-wstrzymałam oddech.- Brakuje jej go.
- To jej były,tak?-zapytał Daniel.
- Nie.-odpowiedział Logan przegryzając właśnie bułeczkę.- On został w Londynie. To sławny piosenkarz. Caroline bardzo za nim tęskni bo nie rozstają się na długo. Z tego co mi opowiadali to on chciał przyjechać,ale teraz ma zaplanowane koncerty więc lipa. Carls się męczy i tęskni za nim. Nie może się do niego dodzwonić.
- Ow... nie fajnie. Może jestem w stanie jakoś jej pomóc?
- Nie sądzę. Najlepiej było by żeby się jakoś rozerwała.
- Mam pomysł! Wieczorem w 'Sacramento' gramy koncert z moim zespołem, może wpadniecie? Zabierzcie ze sobą tą Caroline. Myślę,że się rozerwie i wszystko będzie w porządku.
- To miło z twojej strony.-odparła Rachel uśmiechając się. Obie dobrze wiedziałyśmy,że Caroline będzie szczęśliwa jak tylko o tym usłyszy.- Na pewno przyjdziemy.- Nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem i do pokoju weszła rozmazana Carls, patrząc na nas wilkiem.
- Idźcie sami na plażę. Ja posiedzę w domu.-powiedziała chlipiąc.
- Na pewno?
- No jasne..- przytuliłam ją i razem wszyscy razem wyszliśmy z domu. Wiedziałam,że prędzej czy później Caroline dojdzie do siebie. To tylko kwestia czasu. Rozumiem,że tęskni za Harry'm ale to są właśnie uroki spotykania się z gwiazdą takiego formatu jak Styles. Kiedyś go zabranie,a ona będzie musiała poradzić sobie z tym.
* Z PERSPEKTYWY CAROLINE *
Dobrze, ja na prawdę wiem,że powinnam się uspokoić i zacząć racjonalnie myśleć. Jestem przecież w Ameryce, dokładnie w Kalifornii, na mini wakacjach z moimi przyjaciółmi. Co z tego,że Harry'ego tutaj nie ma. Co z tego? Boże! Nie potrafię sobie wmawiać,że wszystko jest dobrze. Usiadłam samotnie na kanapie obitej w białą skórę. Podciągnęłam kolana pod brodę na chwilę zamknęłam oczy...
- Raz... dwa... trzy...cztery... pięć... sześć... siedem... osiem... dziewięć... dziesięć...- otworzyłam oczy. Wypuściłam powietrze z płuc. Włączyłam telewizję i poszłam nalać sobie soku pomarańczowego. Będzie dobrze, Carls. Wytrzymasz tę rozłąkę. On pewnie czeka na Ciebie i nie może się już doczekać kiedy się zobaczycie. Zaczekaj na następny poniedziałek. W tedy już będziesz w domu, będziesz szczęśliwa i nic nie stanie wam na drodze. Uśmiechnęłam się do siebie. Tego potrzebowałam. Musiałam sama sobie uświadomić,że wszystko jest okej. A teraz zamierzam cieszyć się życiem, słońcem i urokiem LA. Rozłożyłam się na kanapie gdy nagle coś twardego, znajdującego się pod poduszką zakłóciło mój idealny wypoczynek. Podniosłam się na łokciach, odciągając poduszkę. Wiecie co znalazłam? Plik kartek,który później okazał się scenariuszem filmowym Logana. No tak, skoro chłopak miał dzisiaj wolne..to pewnie producenci zarzucili mu pracę w domu. Zaczęłam wertować strona po stronie i wpadłam na bardzo ciekawą scenkę. Nie wiem sama co mnie podkusiło,żeby ją odegrać ale wzięłam się do roboty i zaczęłam odgrywać rolę Lady Annabell. Gdy byłam już w trakcie kończenia sceny niespodziewanie ktoś wszedł do salonu. Czułam jak się rumienię. Stałam na środku wielkiego,salonowego stołu, w ręku trzymałam scenariusz mocno przy tym gestykulując i wypowiadając słowa wypisane na jego arkuszach. Osobą,która weszła do środka był nikt inny jak.. Logan. Zaśmiał się tylko i zaczął bić mi brawo.
- Wróciłem się tylko po telefon.-odparł zanim zdążyłam coś powiedzieć.- Spodziewałem się znaleźć Ciebie raczej w innym stanie, niż ożywioną i skaczącą po moim stole.-uśmiechnął się łobuzersko.- Ale teraz na poważnie. Masz ogromny talent. Nie myślałaś o aktorstwie?
- Nie.-odpowiedziałam schodząc ze stołu.- To znaczy, moja stara agentka kiedyś załatwiła mi małą, epizootyczną rolę w brytyjskim serialu,ale to szybko się skończyło. Nigdy nie myślałam o tym,żeby zostać aktorką.
- A to wielka szkoda, bo jesteś świetna! Wiesz,co? Podam Ci numer do mojego kumpla, agenta i jak będziesz chciała wystąpić w jakimś filmie czy coś, to dasz mu znać. Polecę Cię przed nim.
- Oh, to miło z twojej strony.-odparłam bez namiętnie.- Ale nie wiem czy chciałabym grać.
- Na wszelki wypadek, gdybyś zmieniła zdanie to ci podam.
- No dobra.- podałam mu telefon,a on bez problemu zapisał mi numer- Dzięki.
- Nie ma za co. Polecam się na przyszłość.-uśmiechnął się.- Wiesz, ja teraz spadam. Szykuj się na wieczór bo zaplanowaliśmy coś niesamowitego.
- Ale co?
- Zobaczysz wieczorem.
***
Byłą godzina dziewiętnasta gdy wszyscy byliśmy już gotowi do wyjścia. Nadal, nikt nie zamierzał mi powiedzieć gdzie idziemy. Wyszliśmy z domu i zmierzaliśmy pieszo do jakiegoś klubu, tyle wiedziałam. Moi przyjaciele szeptali coś do siebie po cichu śmiejąc się, co jeszcze bardziej mnie irytowało. Ostatni raz spojrzałam na wyświetlacz telefonu. W końcu byliśmy na miejscu. Klub nazywał się 'Sacramento'- dosyć oryginalna nazwa. Ktoś stał przed nim i palił papierosa. Podeszliśmy bliżej, jak się okazało tajemniczą postacią był Daniel. Diana spojrzała na niego oskarżycielsko i natychmiast kazała wyrzucić peta. Chłopak westchnął i wyrzucił niedopałek. Nadal nie rozumiałam co tu robimy.
- Mam nadzieję,że koncert wam się spodoba.-powiedział kierując te słowa głównie w moją stronę,a ja chyba zrozumiałam aluzję. Teraz to do mnie dotarło. Głupia, głupia Wish!- To co? wchodzimy?- Klub w środku wyglądał bardziej obiecująco niż na zewnątrz. Można było powiedzieć,że to idealna nora dla metali i rockmenów, chociaż spoglądając na Daniela- pełnego luzaka obraz tego miejsca w zupełności się zmieniał. Rozejrzałam się. Większość miejsca była zajęta,a spora publika zebrała się pod sceną czekając na występ swoich idoli. Chłopka mojej blond przyjaciółki zaprowadził nas za kulisy gdzie przy gitarach i perkusji stała reszta zespołu, potocznie znani jako Funny Man, Johny 3 Tears, Charlie Scene, Da Kurlzz i J-Dog. Mężczyźni około 25 roku życia mieli na sobie już swoje maski- chwyt sceniczny którego używali w teledyskach lub koncertach(widzicie, jestem dość obcykana w tych sprawach) W końcu i Danny nałożył na swoją twarz złotą maskę,która zaczęła połyskiwać wśród światła fluorescencyjnych lamp. Chłopaki zaproponowali nam miejsca na widowni i sami zaczęli przygotowywać się do występu. Nagle wszystkie światła w klubie zgasły, kurtyna podeszłą w górę,a na scenie pojawił się cały skład zespołu Hollywood Undead. Koncert był zjawiskowy. Nie sądziłam,że mogłabym się tak dobrze bawić,poza tym wokale chłopaków na żywo są o wiele lepszy niż te studyjne sieczki. Koncert rozpoczęli od 'Everywhere I go', później 'Lion', 'Levitate', 'Circles', 'Medicine', 'Delish', 'Bottle and Gun', 'Belive', 'Le Deluxe', 'We are' i skończyli na 'Been to Hell'. Nie licząc bisów oczywiście. Po dwóch godzinach przeszliśmy wszyscy razem do baru napić się czegoś dla lepszej swobody. Jak się okazało, koledzy Daniela mają troszkę... lekkie problemu z nadużywanie alkoholu. Ale bynajmniej było śmieszenie. Resztę wieczoru spędziliśmy na mieście. Nie przejmowałam się brakiem kontaktu z Harrym. Chyba się z tym pogodziłam. Wiedziałam, byłam dobrej myśli,że już nie długo się z nim zobaczę.
Przeczytałam do połowy, bo teraz musze wyjść. Na razie skomentuje to co przeczytałam.
OdpowiedzUsuńSuper akcja z Taylor. D&D - równiez cudnie.
Biedna Carls....
Koncert HU, serio?
No cóż, mamy telepatje xd
Reszte przeczytam jak wrócę.
Póki co, bardzo fajne
Pozdrawiam
Punkt dla Carls za zlikwidowanie dumy Taylor :D Nieźle jej nagadała i za to ją kochamy <3
OdpowiedzUsuńObściskująca się parka.. to mi się podoba :D
Kocham Cię i oczywiście czekam z resztą czytelników na następny rozdział.
xxxxx
Brawo, Carls :D Taylor Swift - zostałaś ostatecznie pokonana! I po co ona się tak martwi? Powinna się czeszyć, że jej przygadała i skakać z radości.
OdpowiedzUsuńZawiodłam się na Harry'm, że nie zadzwonił. Cóż, faceci... :P
Rozdział o samym 1D? Jak dla mnie bomba, ciekawe co chłopcy nabroją xD
Czekam z niecierpliwością <3
Merr
Taylor pokonana! Brawo Carls! ♥ Daniel i Dianaa! :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, i już nie mogę się doczekać 17 :P
Teraz tylko pozostaje czekać :D
świeetny rozdział :D czekam na następny, ^^
OdpowiedzUsuń-OomN
Zaisty rozdział!!! *,*
OdpowiedzUsuńŚwitna akcja z Taylor xD
Biedna Caroline . ;(( Tak strasznie cierpi.. ;( Mam nadzieję, że już niedługo spotka się z Harrym. ;p
/Klaudia
Super!! Czekam na nn. Zapraszam do mnie http://sweetnothingbutlove.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuń