* Z PERSPEKTYWY CAROLINE *
W drzwiach stał nie kto inny jak... Harry. Co najdziwniejsze nie było to, lecz fakt iż mój chłopak stał z uśmiechem na twarzy grając na gitarze szybką melodię,którą od razu rozpoznałam. Puścił do mnie oczko i uśmiechnął się zawadiacko. Patrzyłam na niego z podziwem. Jego chude palce muskały struny gitary z której wydobywał się przepiękny dźwięk. Harry zrobił krok, przekraczając przy tym próg mieszkania.
- Baby You light up my world
like nobody else
the way that you flip your hair
gets me overwhelmed
but when you smile at the ground
it ain't hard to tell...
Tak,to było"What make you beautiful". A tą część piosenki kierował do mnie. To ja rozświetlałam jego świat,jak jeszcze nikt w jego w życiu. Byłam częścią jego życia.To było takie kochane z jego strony. Z radością i szczęściem na ustach patrzyłam prosto w jego oczy. To niesamowite mieć takiego chłopaka, niestety.. będę musiała się nim dzielić. Nie jestem pewna czy wytrzymam. Jak długo wytrzymam, przede wszystkim. To będzie trudne. Dla mnie i dla niego,ale myślę,że sobie poradzimy.. To tylko pół roku,które minie strasznie szybko,a my nawet nie będziemy wiedzieć jak szybko.- That's what makes you beautiful!-zakończył piosenkę z cichą solówką gitary i zdjął pasek z ramienia, odkładając instrument. Przybliżył się do mnie,a jego hipnotyzujące, nieziemskie, zielone oczy błyszczały. Zakryłam usta dłonią, nie wierząc,że właśnie ktoś zaśpiewał mi o tym jak bardzo jestem dla niego piękna. Czułam jak w głębi mojego serca maluje się szczęście, zastępując przy tym wszelkie zmartwienia. Zapominałam o Taylor, o Loganie, Adriannie, Rachel i Dianie.. Gdy on był niespełna pół metra ode mnie nie potrafiłam racjonalnie myśleć i funkcjonować. Zdawałam się na impulsy. Przeświadczenia,które dodawały mi pewności, wiążąc się z dominującą nade mną adrenaliną. Pojedyncza łza spłynęła po zaróżowionym policzku, pozostawiając na nim jasną smugę. Harry objął moją twarz dłonią, nie pozwalając już łzą napływać do moich oczu. Moje serce zabiło szybciej. Za szybko? Mimo,że bałam się tego co teraz będzie, byłam gotowa na to. Może było to ogromnym paradoksem,ale nie zważając na strach byłam gotowa. Harry złożył na moich ustach delikatny, najdelikatniejszy pocałunek,który trwał w nieskończoność łącząc nas w całość. Sklepiał nie rozrywalnie.Gdy obydwoje odsunęliśmy się od siebie, mieliśmy przyspieszone oddechy.- Kocham Cię.-wyszeptał. Ja też go kochałam. I to bardzo,ale nie potrafiłam powiedzieć mu tego samego. Chyba się bałam. Nie wiedziałam czy jestem w stanie mu zaufać na tyle aby powierzać słowa miłości,które były dla mnie ważniejsze niż sekrety, skrywane w głębi mojej duszy. Czułam,że Harry pragnie abym mu je powierzyła,abym się otworzyła ale to czego doświadczyłam parę lat temu nie umożliwiało mi wszelkie działania w tym kierunku. Byłam bez silna,albowiem to one nade mną panowały. Nie mogłam się im sprzeciwić i stawić czoła. To uczucia i emocje wiązały się w kłębki i zataczały pętle nad moją szyją. Czułam,że oczekuje mojej odpowiedzi.Czekał już wystarczająco długo na to abym i ja mu o tym powiedziała. Ale co jeśli w najbliższym czasie się rozejdziemy? Co jeśli moje słowa będą na tyle nie szczere,że w chwili rozstania zabolą jeszcze mocniej niż te szczere? Właściwie,czy cokolwiek w tym świecie jest szczere? Każdy zarzucam nam swoją wolę i uzależnia od siebie. Co jeśli on tak mocno mnie od siebie uzależni,że momencie kulminacyjnym nie będę w stanie odejść?- Czy ty mnie kochasz?-zapytał,a serce stanęły na chwilę by po sekundzie znów zabić. Mocniej i intensywniej. Czułam jak tuż za aortą powstaje zniesienie,które napiera na moją klatkę piersiową. Ucisk w żołądku i nogi jak z waty wcale nie pomagały mi w podjęciu decyzji czy powinnam rozebrać się przed nim z uczuć.
- Musisz o czymś wiedzieć.-powiedziałam cicho kładąc dłoń na jego dłoni. Szybkim ruchem splątałam nasze palce w jedności i pociągnęłam go w kierunku kuchni. Poprosiłam aby usiadł na krześle,a ja w tym czasie wstawiłam wodę na herbatę.- Cztery lata temu wydarzyło się coś o czym nadal nie potrafię zapomnieć. Zaczęłam w tedy pierwszą klasę gimnazjalną w Boston High School. Nigdy nie byłam popularna,jakoś unikałam kontaktu z innymi. Byłam zdolnym dzieckiem, kochałam pisać... można powiedzieć,że to było dla mnie jak... hobby. Zaprzyjaźniłam się w tedy z Cassie, była to rudowłosa dziewczyna o zielonych oczach. Akceptowała mnie pomimo tego iż byłam młodsza. Traktowałam ją jak starszą siostrę,a ona mnie. Powierzałam jej każdy sekret... pewnego dnia, pod okiem mojej nauczycielki angielskiego zgłosiłam się do szkolnego przedstawienia,kompletnie przekonana,że się nie dostanę... można powiedzieć,że się przeliczyłam. Dostałam tam rolę, cieszyłam się... nie chciałam przez całe gimnazjum stać w tyle. Na pierwszej próbie poznałam wiele osób ze starszych klas, ja byłam ta najmłodsza. Wśród tych osób był on... Starszy o dwa lata, szatyn o brązowych oczach. Nazywał się Diego... był taki arogancki i chamski.. nie przejmował się tym co ludzie o nim mówią, był odporny na krytykę. Bynajmniej tak mi się wydawało. Zbliżyliśmy się do siebie podczas tych prób,może aż za bardzo.. byłam głupia,ale zakochałam się.W końcu to się rozniosło po całej szkole. Jego koledzy zaczęli mu dokuczać i powiedzmy,że się załamał... zostałam kompletnie zmieniona w proch przez niego, urwał kontakt między nami tylko po to aby uwolnić się od wszelkich obelg w jego kierunku. To mocno mnie zabolało,bo przy mnie był kompletnie inny,a gdy tylko pojawiali się koledzy traktował mnie jak powietrze... W końcu dałam sobie z nim spokój, wiesz... przestałam się zadręczać tym wszystkim i wmawiać sobie,że to wszystko było wyłącznie moją winną.. i po czasie znowu się odezwał,a gdy to zrobił.. mój świat obrócił się o 180 stopni. Zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej.. zaczęłam się uzależniać. Uzależniać od niego,był dla mnie ważny,ale ja dla niego nie na tyle aby mógł postawić się kolegą. W końcu zbliżały się wakacje,a ja nie wiedziałam czego mogę się spodziewać... pewnego dnia, tak po prostu odłączył się od nich. Zostawił ich, postawił się im,a mnie to zaimponowało. Postawił się w jeszcze lepszym świetle i to mnie wystarczało. Mogliśmy być razem,co każdemu z nas odpowiadało. Byłam szczęśliwa, dawał mi to czego tak mocno chciałam dostać. Stał się moją codziennością. Uzależniał jak papieros,a również szybko się kończył. Jesienią, gdy spadły pierwsze liście wybrałam się na spacer do parku. Pogoda była piękna mimo chłodnego wiatru. Spacerowałam w ciszy, gdy nagle usłyszałam jakieś czyjeś szepty. Nie wiem co mnie podkusiło,ale zrobiłam krok w przód i wtedy ich zobaczyłam... On i moja najlepsza przyjaciółka stali w zagajniku i całowali się.. wiem to brzmi,jak jakaś historyjka z łzawego filmu,ale.. nie wiedziałam co mam robić. Stałam kompletnie zdezorientowana... patrzyłam jak trzyma dłonie na jej tali, jak obdarowuje jej usta pocałunkami... Wraz z związkiem zakończyłam przyjaźń. Oni byli najbliższymi ludźmi w moim życiu,a tak perfidnie wykorzystali aby się do mnie zbliżyć. Tamtego dnia Cassie i Diego, w jednej chwili dla mnie umarli. Pochowałam ich własnoręcznie. To ja przygotowałam dół i ich w nim pogrzebałam. Co noc, zasypiałam płacząc w poduszkę by rano obudzić się i zrobić to kolejny raz. Przez trzy miesiące nie wchodziłam z domu,ale to nie było najgorsze.-przełknęłam głośno ślinę.- Wiesz co było, Harry? Ja mu powiedziałam,że go kocham. Tak mocno,że mogłabym zrobić wszystko aby on był szczęśliwy. Teraz żałuję,że pierwsza to zrobiłam. Że pokazałam mu,że mi na nim zależy. Z perspektywy czasu wiem,że popełniłam jeden z największych błędów mojego życia. Zaufałam miłości,a ona mnie zdradziła.
- Do czego dążysz?
- Oczekujesz,że powiem Ci to co chcesz usłyszeć. Prawda jest taka,że ja też chce to powiedzieć,ale się boję. Boję się,że potraktujesz mnie tak jak potraktował mnie Diego,że zdradzisz mnie przy pierwszej najbliższej okazji. Że mnie zastawisz wtedy kiedy ja powiem Ci,że Cię kocham.
- Czyli mnie kochasz,tak?-zadał z ogromnym uśmiechem na ustach,który sprawił,że moje serce zaczęło się rozpływać.
- Tak.-odpowiedziałam cicho,bając się dopuścić te słowa nawet do swoich uszu.- Ja Cię kocham...
- Oh, Carls.. chodź tu do mnie.-wyciągnął w moim kierunku ręce,a ja automatycznie rzuciłam się w jego objęcia.- Nigdy Cię nie zranię. Musisz o tym pamiętać. Nie zastawię Cię,nie mam serca Cię zostawić. Jesteś dla mnie za ważna. Jak myślisz, mógłbym zostawić moją miłość życia?
- Po prostu się boję,że tak będzie... Nie chce zostać skrzywdzona. Znowu.
- Rozumiem to,ale ja nie jestem tym Diego.
- Wiem to.- odsunęłam się delikatnie od niego,by móc spojrzeć w jego obłędne, zielone tęczówki,które urzekły mnie od razu kiedy spojrzałam w nie pierwszy raz. Harry był sto razy lepszy od Diego, bez porównywalny. Diego był tchórzem, bał się własnego cienia. Już mnie nie obchodził,stał się kompletnie obojętny.- Masz ochotę na wino?
- Jasne.-odpowiedział słodko i pocałował mnie w usta. Nasze ciała przyległy do siebie zacięcie,nie dając nam szanse wypuścić się z objęć. Pocałunek przeradzał się w coś głębszego i mocniejszego. Oparłam dłonie na klatce piersiowej Harry;ego,która w zawrotnym tempie podnosiła się i opadła. On, swoimi mocnymi dłońmi zjechał niżej pozostawiając je na moich pośladkach. Wodził nimi w górę i w dół, co wydobyło z moich ust cichy jęk. Czułam jak kąciki jego ust unoszą się ku górze, podobało nam się to. Bardzo,ale najwyższy czas to przerwać. Przygryzłam jego wargę delikatnie i odsunęłam się od niego. Patrzył na mnie dzikim wzrokiem pełnym pożądania, chciał więcej,ale ja nie byłam gotowa. Ruszyłam zwartym krokiem do spiżarki po butelkę czerwonego, wykwintnego wina i nalałam go do dwóch lampek,które postawił na kuchennym blacie.- Za naszą miłość.-powiedział przystawiając szklany pucharek do ust.
- Za miłość.-powtórzyłam i upiłam łyk napoju,który delikatnie łaskotał moje podniebienie. Trzymając się za ręce usiedliśmy na kanapie w salonie. Spoglądając sobie w oczy upijaliśmy kolejny łyki wina, w pewnym momencie alkoholowa perswazja pociągnęła nas w przód, nie dając czasu i chwili na zastanowienie. Moja ręka powędrowała do kołnierzyka jego koszuli i zaczęła rozpinać pojedynczo guziki,aż doszła do zgniecenia brzucha i zsunęła się na idealnie wyrzeźbione mięśnie. Koniuszkami palców wodziłam po jego nagim torsie,co podobało mu się. Położył swoją dłoń na mym udzie i zaczął nią jeździć w górę i w dół. Przygryzłam lekko wargę i usiadłam na nim okrakiem. Nasze usta łapczywie odszukały siebie... pocałunki coraz bardziej namiętne rozpalały nas do czerwoności... Nasz języki zdawały się walczyć o dominacje. Wodziłam dłońmi po jego ciele, nie zważając na jakąkolwiek jego część. Harry włożył rękę pod moją bluzkę i jednym szybkim ruchem zrzucił ją ze mnie. Przypływ adrenaliny sprawił,że i ja zrobiłam to samo z jego koszulą. Pozbawieni górnej części garderoby zasypywaliśmy się wzajemnie milionem pocałunków bez końca, gdy chciałam już rozpiąć guzik spodni, niespodziewanie zadzwonił dzwonek. Harry jęknął przyciągając mnie jeszcze mniej do siebie. Nie opierałam mu się Znużenie alkoholowe zdawało się odpływać. Rzeczywistość nakazywała zastanowić się nad tym czego chce. Odsunęłam się od niego ciężko dysząc i spojrzałam głęboko w jego rozświetlone oczy.
- Ubierz się.-powiedziałam próbując nabrać powietrza.- Ktoś przyszedł.-Harry pokiwał głową i sięgną po koszulę leżącą tuż u jego stóp. Założyłam przez głowę koszulkę i przejrzałam się w lustrze. Znów zadzwonił dzwonek,ktoś natarczywie wyczekiwał aż otworzę drzwi. Puściłam mojemu partnerowi ostanie, pełne namiętności spojrzenie i poszłam otworzyć drzwi. Gdy tylko nacisnęłam na klamkę i uchyliłam je na oścież srebrne światło księżyca wpadło do środka, pierw oświetlając wysoką postać stojącą na werandzie.
- I co, dobrze robił?-spytała zimnym tonem głosu,a ja nie wierzyłam własnym oczom, że właśnie stoi przede mną...
* Z PERSPEKTYWY RACHEL *
Definitywnie miałam dość samej siebie. Nie wiedziałam konkretnie dlaczego,co i jak. Gdy wróciłam do Londynu,moja pierwszą myślą było zapalenie papierosa i utopienie się w butelce whisky. Dobra, nie obwiniajcie mnie za moje zachowanie,a czułam się jak wrak człowieka. Jakby moja dusza się ulatniała,a stawałam się nie czułą kreaturą która zamieszkiwała w dawnym ciele Rachel Dare. Myślałam,że samej uda mi się tego wieczoru wszystko poukładać i wyrzucić rzeczy Logana z mojego mieszkania,ale u drzwi pojawił się Liam. Może i cieszyłam się,że przyjechał,ale gdy tylko na niego spojrzałam automatycznie przypominało mi się wszystko co przeżyłam będą w związku z Loganem. Dobrze wiedziałam,że to nie ja zawiniłam,ale mimo to nadal obarczałam się tym zarzutem. Gdy Liam znalazł mnie w sypialni, trzymającą w ręku zdjęcie z balu maturalnego... sama nie wiedziałam co się ze mną stało. Nigdy nie płakałam przez chłopaków. Zawsze byłam twarda, tego nauczył mnie ojciec. Mimo tego,że moja rodzina była rozbita wyniosłam coś z domu w którym trzeba było walczyć o przetrwanie. Miałam zaledwie sześć lat jak wysłano mnie do szkoły z internatem,a wróciłam po dziesięciu by zacząć liceum z normalnymi ludźmi. Nie byłam już cyborgiem zaprogramowanym na jeden, konkretny szczebel, stałam się normalna. W pewnym sensie dziękowałam internatowi za to odciągnięcie od rodziny. Nie musiałam być światkiem tego jak ona się rozpada. Nie patrzyłam na wiecznie zapracowanego ojca,który chował pieniądze w różnych kontach domu, o matce która zdradzała go co krok z pierwszym,lepszym aktorzyną i siostrze,która w wieku osiemnastu lat uciekła za miłością do Moskwy. Moja rodzina,nie była udana. W sumie ja też nie. To odseparowanie na które zdali mnie rodzice w pewnym słowa znaczeniu oddaliło mnie również od ludzi,a w przybliżeniu się do.. rasy którą prezentują pomógł mi Logan. To przykre,że był jedyną osobą,którą jednocześnie kochałam nad życie,ale piekielnie nienawidziłam. Faktycznie, przeżyłam z nim cudowne chwile,ale obiecałam sobie.. obiecałam,że nie załamię się tak łatwo. Uczono mnie by być twardą. By się nie poddawać i piąć do calu. Tylko tyle wyniosłam z domu i miejmy nadzieję,że i to pomoże mi przeżyć.
***
- Napijesz się czegoś?-zapytałam spoglądając na chłopaka,który w salonie oglądał program sportowy.
- Soku, jeżeli można.
- Jak zawsze, taki uprzejmy.
- Taka moja natura, Rachel,-odparł z uśmiechem,ukazując rządek białych zębów.- Jak się czujesz?-zapytał. Od chwili gdy ja i on wyrzuciliśmy karton z rzeczami Logana, nieustannie zadawał mi to pytanie. Ale nie miałam nic przeciwko temu. Był moim przyjacielem i martwił się o mnie. Z reszta w takim przypadku ja też bym się martwiła o niego.
- Bywało lepiej.-oznajmiłam jednogłośnie, lejąc do jednej szklanki soku pomarańczowego,a do drugiej whisky. No co? Potrzebował tego.- Jak to się mówi? Raz na wozie, raz pod wozem.
- Dokładnie.-powiedział upijając łyk ze swojej szklaneczki. Popatrzył na żółtawy płyn w moim naczynku i podniósł pytająco brew. Westchnęłam ciężko i udałam,że ignoruję jego uwagę na temat picia.- Nie tędy droga, kochana.-zauważył,a ja pokazałam mu język w geście aby rozładować tę atmosferę,która doprowadzała mnie do szału...- Nie powinnaś pić.-powiedział.
- Liam, czy mógłbyś się zamknąć, na chwilę?-warknęłam. - To moja sprawa czy piję,czy też nie.
- No okej... jak chcesz. Z resztą, nawet nie wiem po co przyjeżdżałem. Widzę,że wolisz towarzystwo whisky niż moje.-wstał z kanapy zbierając ze stolika kluczyki od samochodu. Nie zamierzałam go zatrzymywać, w końcu to on zwracał mnie uwagę. Kim on jest do cholery żeby prawić mi kazania? Liam właśnie wychodził przez drzwi,gdy coś mnie tchnęło. Nie powinnam się tak zachowywać wobec jego osoby. Ale co z tego? On też nie powinien mówić mi co mam robić. Patrzyłam przez okno jak światła w samochodzie zapalają się i rzucają ponure światło na ściany domu. Westchnęłam poirytowana i zasłoniłam żaluzje. Udałam,że oglądam telewizję tylko po to aby oszukać samą siebie i wmówić sobie,że tak na prawdę chciałam żeby teraz mnie zostawił i odjechał. Nagle zadzwonił telefon,a ja podskoczyłam przerażona. Rzuciłam posępnym wzrokiem na telefon. Eh, to pewnie Liam. Chce przerosić,że zachował się jak dupek(chociaż wcale się tak nie zachował). Jednak gdy tylko spojrzałam na wyświetlacz... automatycznie moje serce stanęło...
* Z PERSPEKTYWY DIANY *
- Diana, kochanie na co masz ochotę?-krzyknął Daniel z kuchni. Przeciągnęłam się na łóżku i przetarłam zmęczone oczy. Rozejrzałam się po aksamitnie, kremowym pokoju i przywołałam do siebie wspomnienia minionej nocy. Uśmiechnęłam się na samą myśl i owinęłam się kołdrą. Spojrzałam w lustro i ujrzałam w nim zupełnie odmienioną Dianę. Moje włosy zdawały się lśnić,a moja cera stała się jeszcze bardziej bledsza,co kontrastowało z ciemnoszarymi oczami. Na moich obojczykach widniały lekko zaróżowione punkciki,które przyjemnie łaskotały gdy dotykałam ich koniuszkami palców. Z cichym westchnieniem jeszcze raz przyjrzałam się tamtej 'Dianie'. Przeczesałam palcami,moje długie, jasne włosy i z zachwytem, niczym nowo narodzona zeszłam po schodach do kuchni, w której w samych, białych bokserkach stał Daniel. Objęłam go od tyłu, mocno przytulając.
- Cześć,kochanie.-powiedziałam całując go w gołe ramie.
- Jak Ci się spało?-zapytał.
- Idealnie.-powiedziałam ze szczerym uśmiechem.- Szkoda tylko,że nie obudziłam się koło Ciebie.
- Wstałem wcześniej i nie chciałem Cię budzić,skarbie. Wyglądałaś tak słodko,że nie miałem serca..
- Jesteś kochany.
- Kocham Cię.-szepnął mi do ucha, delikatnie je gryząc.
- Ja Ciebie też...-westchnęłam rozmarzona. Oparłam moje dłonie na nagim torsie Daniela i zaczęłam przyglądać jego licznym tatuażom,które nadawały specyfiki tak idealnemu ciału. Przejechałam delikatnie palcami po konturowym smoku, wytatuowanym na jego prawej piersi przyglądając się harmonijnej twarzy mojego chłopaka.- Więc panie kucharzu... co pan serwuje?-zapytałam zadziornie muskając jego usta. Swymi silnymi dłońmi ujął mnie w tali i uniósł ku górze,sadzając na blacie kuchennym.
- A na co ma pani ochotę?
- Wszytko na co mam ochotę jest niemoralne, nielegalne i tuczące.-przyznałam z udawaną żałością. Daniel spojrzał na mnie znad pochylonej w bok głowy i parsknął głośno śmiechem. Sama nie mogłam wytrzymać i się zaśmiałam, obejmując ramionami jego szyję. Patrzył na mnie roześmianymi, brązowymi tęczówkami.- Ale będę szczęśliwa jak zrobisz mi jajecznicę.-przyznałam,a on znowu się zaśmiał.
- Jesteś nie możliwa.-odparł.
- Wiem to.-odpowiedziałam zadziornie wykonując okrężne ruchy dłońmi.- Co dzisiaj robimy,skarbie?
- Niespodzianka.-powiedział uśmiechając się do mnie, pokazując przy tym idealnie równą linię zębów.
- Co się tak szczerzysz? Masz mi powiedzieć!-udałam,że się obrażam.
- Niespodzianka.-powtórzył powiększając swój piękny uśmiech. Westchnęłam cicho i nadal obrażona zsunęłam się z kuchennego blatu i poszłam do sypialni. Wzięłam długi, przyjemny prysznic i od razu rozczesałam włosy i delikatnie się pomalowałam. Posmarowałam ciało balsamem nawilżającym i obrałam się w dżinsowe spodenki, koralową koszulę i pudrowe balerinki. Do tego założyłam kolczyki w kształcie różyczek, bransoletki oraz pierścionek.
Już kompletnie ubrana zeszłam na dół,a z kuchni wydobywał się piękny zapach,który sprawił,że ślinka automatycznie napłynęła mi do ust. Wdychałam z rozmarzeniem słodkiej woni i żwawo przeszłam przez salon by usiąść przy stole. Pamiętałam jednak,że nadal muszę udawać,że jestem zła na Daniela,nie lubię łatwo odpuszczać. Gdy mój kucharz skończył pichcić nasze śniadanie, z metalową tacę na ręku przysiadł na krześle koło mnie. Położył tackę na stole i uśmiechnął się w moim kierunku słodko. Spojrzałam na to co przygotował i automatycznie zaparło mi wdech w piersiach. Na srebrzystej podkładce znajdowały się dwa omlety, ciastka francuskie z farszem oraz szarlotka na ciepło, do tego pudełeczko lodów czekoladowo-bakaliowych. Dobra, sama bym lepszego śniadania nie przygotowała. Danny położył na moich udzie dłoń,zmuszając mnie do spojrzenia w jego piękne.. brązowe oczy.
- Dobra, śniadanie już mi się podoba,ale nie licz,że wybaczę Ci z tą niespodzianką.-powiedziałam całkowicie obojętnym tonem.
- Będziesz musiała poczekać na nią do wieczora.-powiedział.- Wyjdziemy jak zrobi się ciemno,nie mogę ryzykować,że ktoś nas zobaczy.
- Eee, nie pomyliłeś bajek? Robisz za Edwarda,czy co?-zaśmiałam się serdecznie w jego kierunku.
- Hahaha... nie.-odparł.- Ale zobaczysz co zrobimy. Liczę,że Ci się spodoba.
- To się okaże, skarbie.
- Spodoba.-przyrzekł.- Co robimy po śniadaniu? Idziemy na plażę, oglądamy film czy może... zakupy.-ostanie słowo wymówił z obrzydzeniem i strachem,że przystanę na tę propozycję. Postanowiłam zrobić mu na złość. A co tam? Zaśmiałam się w duchu i uradowana odpowiedziałam mu.
- Zakupy.-spojrzał na mnie zdziwiony. Chyba nie tego się spodziewał.
- A może powtórka z wczorajszej nocy?-zaproponował zmysłowym głosem, jeżdżąc swoją dłonią po mym udzie w górę i w dół.
- Kusząca perspektywa...-zamyśliłam się na chwilę.- Ale chyba nie skorzystam.
- Jesteś okropna.-powiedział.- Zamknę się w sobie..
- Nie licz na to,że Ci pozwolę.-powiedziałam i pochyliłam się nad stołem by móc go pocałować w usta.- A wracając do tej twojej niespodzianki..
- A,a,a,a... Nie powiem Ci!
- Ale tylko chcę się Ciebie spytać o której wyjdziemy.
- Hmm, o siódmej? Wiesz.. planuję jeszcze zabrać Cię do jednego miejsca,byś mogła pomóc mi w wyborze nowego tatu... nie ważne.-odpowiedział,a ja skarciłam go wzorkiem.- Jedz, ja idę się ubrać.-pocałował mnie w czoło i poszedł do sypialni. Trochę mnie to denerwowało,że nie wiedziałam czego mogę się spodziewać,ale mówiłam sobie,że lepiej jest jeśli nie wiem wszystkiego. Mogłam raz, jedyny raz miło się zaskoczyć. Skończyłam jeść przepyszne śniadanie jakie zaoferował mi mój Danny i poszłam do sypialni gdzie nadal siedział. Otworzyłam po cichu drzwi i zakradłam się na paluszkach. Rozejrzałam się,ale nigdzie go nie widziałam. Nagle zauważyłam,że drzwi tarasowe są uchylone na oścież,a biała zasłona okna porusza się delikatnie niesiona przez wiatr. Wyjrzałam za niego i zauważyłam go. Opierał się łokciami o drewnianą barierkę. Miał na sobie czarne, krótkie spodnie i białą koszulkę z rozcięciem w kształcie trójkąta. Na nosie spoczywały czarne okulary,a na stopach miał trampki z all star'a. Właściwie,to nie to przykuło moją uwagę. Danny wypuszczał z ust gęsty, szary dym od którego zapachu zaczynałam się dusić. Podeszłam do niego i złapałam za papierosa. Popatrzył na mnie lekko zdenerwowany,ale w ułamku sekundy jego wzrok złagodniał.
- Dlaczego palisz?-zapytałam spokojnie.
- Ech..-westchnął cicho i spojrzał w horyzont.- To trudne.
- Powiedz.-naciskałam.
- Diana,tak trudno jest Ci to zrozumieć?
- Tak.
- Jestem uzależniony.-przyznał po chwili.- Palę odkąd skończyłem siedemnaście lat. To mi weszło w krew i nic z tym nie zrobię. Próbowałem rzucić,ale za długo to trwa. Łatwo jest zacząć,ale skończyć wcale nie tak samo..-powiedział smutno.- Oddasz mi go?
- Nie chcę Cię ograniczać,ale nie chcę abyś palił. Rozumiem,ze to twój nałóg,ale przez to się umiera.
- Wiem to.
- Właśnie. Masz.-podałam mu papierosa,który był bliski końca.- Ostatni raz Cię z nim widzę.-powiedziałam stanowczo i poszłam na dół oglądać telewizję. Sumując cały dzień zleciał nam na tym. Nie mieliśmy ochoty wystawić tyłki poza dom. Po prostu było nam dobrze razem w przytulnym domku.
- Diana!-krzyknął mój chłopak z dołu.- Musimy już iść!
- Idę!-krzyknęłam zbiegając ze schodów,jednocześnie zakładając na siebie szarą bluzę z kapturem. No jak ja to mam wpisane w geny, oczywiście musiałam popisać się moją koordynacją ruchową. Moja noga zsunęła się z przedostatniego stopnia schodów i poleciałam w dół. Na szczęście przy barierce stał mój chłopak. Złapał mnie w tali, chroniąc mnie przed upadkiem na tyłek. Z uśmiechem objęłam go ramionami i pocałowałam w usta.- Dzięki.-powiedziałam i odsunęłam się od niego.Pogłaskał mnie po plecach i razem wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do jego auta. Włączyłam radio na maksymalny głośnik i zaczęłam razem z wokalistami przeróżnych piosenek śpiewać,nie zważając na to czy niektóre są w zupełnie innym języku. Pewnie myliłam słowa,ale świetnie się przy tym bawiłam,a Danny po czasie dołączył do mnie. Śpiewaliśmy bardzo mocno kalecząc piękne piosenki znanych autorów. W końcu nadszedł zmierzch,a my nadal jechaliśmy. W końcu przestraszyłam się nie na żarty,bo ulica jaką się przemieszczaliśmy po woli stawała się opustoszała i coraz rzadziej koło nas przejeżdżało jakieś auto. Spojrzałam zdenerwowana na mojego chłopaka i z pytającą miną zlustrowałam go od góry do dołu.
- Spokojnie.-powiedział.- Już prawie jesteśmy.- i wjechał w jakąś ciemną uliczkę,która pełna była wyboi,a ja i tak siedział już jak na szpilkach. Przestraszona zaczęłam się rozglądać w około,wyjrzałam nawet z okna,ale nic nie widziałam... obawiałam się najgorszego. Boże,gdzie on mnie wywozi? Chciałam krzyczeć i piszczeć,ale czułam jak głos zastyga mi w gardle. Nagle samochód stanął,a ja czułam,że powietrze jest coraz rzadsze. Wbiłam paznokcie w oparcie siedzenia i z zaciętą miną czekałam,aż coś się wydarzy. Danny wyszedł z auta i otworzył drzwiczki od mojej strony,zachęcając mnie do wyjścia. Jeśli będzie próbował mi coś zrobić, ucieknę. Dam radę, uda mi się uciec. W kieszeni bluzy miałam gaz pieprzowy na wszelki wypadek. Wyszłam z samochodu,a on mnie objął. Czułam jak się trzęsę,mimo to na skórze nie odczuwałam zimna.- Spodoba Ci się.-powiedział spokojnym głosem. Nie byłam tego pewna,nie wiedziałam gdzie się znajduję i co zaraz się ze mną stanie. Czułam tylko,że jestem na sporej wysokości, no tak.. powietrze było ciężkie,a mnie strasznie trudno się oddychało. Nagle na granatowym niebie, które obsypane było srebrzystymi się gwiazdami, ujawniły mi się białe plamki, które wraz z moich krokiem stawały się bardziej wyraźne. Po chwili już wiedziałam,gdzie jestem,a strach ustąpił miejsca radości.
- Danny, nie wierzę,że mnie tu zabrałeś!-krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję, pełna szczęścia. Od zawsze marzyłam aby zobaczyć ten napis z bliska,aby 'poczuć' Hollywood na własnej skórze. Gdy byłam mała,a moja mama jeszcze trochę normalna, zawsze podczas niedzielnych wieczorów włączała jakiś stary, hollywoodzki film na naszym telewizorze i razem, całą rodziną oglądaliśmy je. Od dziecka byłam zafascynowana tym światem i kiedyś sobie obiecałam,że odwiedzę Kalifornię, tylko nie sądziłam,że stanie się to tak szybko i,że będę tutaj z osobą, którą kocham ponad życie. Czułam pod sobą jak miasto tętni życiem. Reflektory samochodów, niczym małe lampeczki pojawiały się i nagle znikały, by ustąpić miejsca innym. Wiatr delikatnie powiewał moimi włosami,a ja musnęłam dłonią pierwszej litery napisy, czując się wolną i nieuchwytną. Patrzyłam z zapartym tchem na Los Angeles,które nocą wydaje się również szalone co i za dnia. Ciekawe,jakby to było tutaj mieszkać na stałe. Pewnie,cudownie. Odwróciłam głowę i spojrzałam na Daniela,który również napawał się widokiem, wiedziałam,że nie pierwszy raz tutaj jest,ale w to co widzi nadal nie potrafi uwierzyć. Podeszłam do niego i splątałam nasze dłonie razem. Czułam się niesamowicie, zupełnie pewna siebie.. tylko jeden fakt sprawiał,że w całości nie mogłam rozpłynąć się w magicznym uroku miasta. Ja i Danny złamaliśmy prawo i jeśli ktoś się o tym dowie, oboje słono za to zapłacimy. Ścisnęłam mocno dłoń mojego towarzysza,a on spojrzał w moje oczy.
- Jesteś pierwszą osobą,którą tutaj przyprowadziłem.-powiedział,a ja automatycznie posłałam mi jeden z moich najpiękniejszych uśmiechów.- Kocham Cię, mimo, że nie poznałem tak jak powinno się było odbyć.
- Ja też Cię kocham.-przyznałam czując,że łzy napływają mi do oczu. Byłam piekielnie szczęśliwa i nie mogłam uwierzyć w to,że moje marzenia się spełniają,a mnie ktoś w końcu pokochał.
- Cieszę się,że odpisałem na ten list. Że Cię poznałem i przeżyłem z tobą cudowne chwile, Diano.
- Cii...-szepnęłam stając na przeciwko niego.- Nic już nie mów.- stanęłam na palcach i mocno i ciepło pocałowałam go w usta pragnąc by ta chwila trwała na wieki. Nagle poczułam zimny powie wiatru, który zamiast nas otaczać, targał naszymi ubraniami. Z przerażeniem w oczach spojrzałam w górę i zobaczyłam,że coś nad naszymi głowami patroluje teren. Cholera, to pewnie helikopter. Jesteśmy ugotowani, już po nas.
- Chodź.-szepnął Danny.- Schowamy się w krzakach, zaraz odlecą i patrol zaczną znowu za pół godziny.
- Dobrze.-odpowiedziałam i mocno trzymając go za rękę ruszyłam jego śladem. Coraz głośniej słyszałam helikopter, był tuż nad nami. Z przerażenia zasłoniłam twarz dłońmi. Błagam,niech oni już odlecą. Światło padające z reflektora oblało jasną smugą teren wokół napisu.
- Jeśli ktoś tam jest, ma natychmiast wyjść z ukrycia!-krzyczał ktoś przez megafon.- Powtarzam, jeśli ktoś tam jest ma wyjść z ukrycia!- miałam ochotę wybiec z ukrycia i krzyknąć 'tutaj jestem,błagam nie zróbcie mi krzywdy.' ale wycie silnika ustało,jakby oddaliło się,a ja już nie usłyszałam żadnego głosu. Spojrzałam na zaciętą twarz Daniela.
- Już.-powiedział z uśmiechem na ustach. Udało nam się. Tak, dzięki Ci boże!- Idziemy?-spytał. Pokiwałam głową,ale pierw z kieszeni spodenek wyjęłam telefon. Z miejsca w którym właśnie stałam wszystko, było niesamowicie widać. Zrobiłam zdjęcie,które od razu ustawiłam na tapetę,aby już zawsze pamiętać o tej nocy.
- Gdzie teraz?
- Jesteś gotowa na tę wiadomość?-zapytał uradowany,jakby nie mógł się doczekać w chwili kiedy ta część niespodzianki się spełni.
- Jasne, głupku.
- Wiesz,jesteś jedyną dziewczyną,którą tu przyprowadziłem.-wskazał na napis.- Muszę to jakoś specjalnie uczcić.-zaśmiał się i złapał mnie za rękę.- No chodź, pomożesz mi wybrać wzór.- powiedział z ogromnym uśmiechem i pociągnął mnie do auta. Ostatni raz spojrzałam na rozciągające się przed nami Los Angeles,które już za chwilę pogrąży się we śnie.
***
- Jak myślisz, ten?-zapytał wskazując palcem na wzór tatuaży w jednej z przykładowych książeczek.
- Danny, ja się nie znam. Nigdy nie robiłam sobie tatuażu... Ale myślę,że to by było dla Ciebie idealne.-pokazałam koniuszkiem palca na czarny wzór napisu, jakby namalowany został na murze sprejem. Idealnie pasował by do mojego chłopaka, zważywszy,że reszta jego tatuaży była w podobnym charakterze. Zaczęłam wertować kartki ze wzorem 'Hollywood', nie które rzeczywiście były niesamowite. Daniel, w końcu wybrał tatuaż, oczywiście przystał na mój pomysł i już właśnie siadał na łóżku przeznaczonym dla klientów, gdy kobieta,która zaraz miała mu zrobić kolejną dziarę, odezwała się do mnie.
- A ty nic nie chcesz?-uśmiechnęłam się do niej. Nigdy w życiu nie zastanawiałam się nad tym aby zrobić sobie tatuaż. Jakoś nigdy nie było koncepcji co bym mogła wyryć sobie już na zawsze.. wiedziałam,że po pewnym czasie, prędzej czy później znudził by mi się,a finał by był taki iż zgłosiłabym się na laserowe jego usuwanie,jednak teraz nie zaprzątałam sobie tym głowy. Mój wzrok padł w dół i w tedy zobaczyłam..
Tak! To by było idealne! Coś dla mnie! Napis przypominał kluski od spaghetti, które łączyły się razem,ale miał swój specyficzny charakter. Urzekł mnie od razu,gdy pierwszy raz go zobaczyłam. Wiedziałam, gdzie chciałabym go sobie zrobić. Nie tak, jak Daniel,że na ramieniu. Ja chciałam go na lędźwiach. Czułam,że dolna część moich pleców jest idealnym miejscem do zrobienia tatuażu. Poczułam gwałtowny przypływ adrenaliny, czy byłam gotowa na tatuaż, na pozostawienie na moim ciele śladu, pamiątki po dzisiejszym dniu? Co jeśli po latach, tatuaż stanie się piętnem,a nie pamiątką do której będę wracać z uśmiechem i szczęściem. Przestań, Diana. Żyj chwilą, daj jej się ponieść. Jeśli ma właśnie się tak stać,to niech się stanie.
- Tak, jak poproszę ten.-wskazałam ochoczo na wybrany przeze mnie wzór. Tatuażystka pokiwała głową i zawołała swojego kolegę, który przydzielił mi koję,koło której leżał Danny. Po chwili, obydwoje złapaliśmy się za ręce, splatając nasze palce ze sobą wsłuchaliśmy się w brzdęk jakie wydawały maszyny. Czułam,że tatuaż będzie kolejną rzeczą,która złączy nas na zawsze...
_________________________________________________________________
Podobał się?
To skomentujcie!
- Jerr.
Jak zwykle wspaniale! <3 Ciekawe kto przyszedł do Carls. ;))
OdpowiedzUsuń/Kaludia
aaaa! O MÓJ BOŻE! Myślalam ze sie poplacze jak czytałam historię Caroline. Ale kiedy zaczal mowic Harry jak ja kocha a pozniej ona jego , na mojej twarzy stopniowo pojawial sie uśmiech. Tylko czemu urwałaś jej perspektywe w takim momencie ?! :o
OdpowiedzUsuńA perspektywa Diany kompletnie mnie zaskoczyła! Nie spodziewałam się że wydarzenia w jej zyciu nabiorą takiego tempa ,ale to dobrze . Pasują do siebie z Danielem , ale mój Nialluś jest samotny:( Zostalam mu już tylko ja! :D I szkoda że u Rachel tak krótko :(
Czekam na nasteępny jak najczybciej !
-OomN
Karluś mówiłam już, że Cie kocham? :P
OdpowiedzUsuńTEN ROZDZIAŁ JEST CUDOWNY! KOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAM!
Rachel trzymaj się!
Perspektywa Diany :3
"Jeśli będzie próbował mi coś zrobić, ucieknę. Dam radę, uda mi się uciec. W kieszeni bluzy miałam gaz pieprzowy na wszelki wypadek." <---- XDD cała Diana? :D
Czekam na następny, bejbee ;**
rozdział bardzo ciekawy, fajny i interesujący
OdpowiedzUsuńNO TAK. Diana, bez swojego gazu? IMPOSIBLE.
OdpowiedzUsuńSpokojnie Piłacie, Rach się trzyma, coś o tym wiem, wewnętrznie cierpi, ale ufa Carls ♥
Cóż ja mogę jeszcze dodać, zakochałam się w ich tatuażach *.* To takie romantyczne, a wiesz, że ja mam słabość do takich rzeczy.
Kocham Cię!
PS: Wolisz drinki z palemką, czy zwykłe z tonikiem C: Nie mogę się zdecydować ;____;
ahahahahaahhaha ;> Jak na mój ŚLUB (JERR SIĘ ŻENI) to z palemką! < 3
UsuńNO TAK JA BEZ GAZU..... XD
UsuńJA ROBIE JEDZENIE NA ŚLUB <3
Wow.
OdpowiedzUsuńTaa, co by tu jeszcze powiedzieć...
I znowu wow xdd.
Perspektywa Carls: genialna historia o Diego, która bardzo poruszyła moją wyobraźnię i oczywiście nareszcie doczekałam się wyjaśnienia tych wszystkich miłosnych pohamowan Caroline. Nawiasem mówiąc, czy imię Diego nie kojarzy Ci się z epoką lodowcową? XD W każdym razie świetna scena z Harry'm ;) I urwane w takim momencie :/ Czyżby znowu Taylor? ;__;
Perspektywa Rachel: w zasadzie najkrótsza, uzupełniająca wiadomości z poprzednich rozdziałów. Jedyne co wiem, to że tęskni za Loganem (który zapewne do niej dzwoni), i nic nie czuje do Liama, co jest ok, bo nie można za bardzo przyspiesZac.
Perspektywa Diany: ahh, dwa tatuaże o podobnej tematyce - to musi być miłość. Wyjęta żywcem z komedii romantycznej. Już myślałam, że ich złapią pod Hollywoodem xdd. Swoją drogą, Diana niezwykle rozkwitła przy Dannym. I teraz już nie wiem - on czy Niall? :O
Czekam na next <3
Merr
SUPER SUPER SUPER! : **
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny bo musze się dowiedzieć czy "Harry robi dobrze?"
XDDD hahahah. /Ans