wtorek, 7 maja 2013

027. "Poczułam chłód przenikający przez moje ciało. Ktoś wtargnął do mojego życia..."

* CAROLINE *

                           Kończąc sprzątanie, usłyszałam w oddali dzwonek do drzwi. Szybko schowałam szczotkę do schowa i podeszłam je otworzyć. U progu stała roześmiana szatynka, trzymając w ręku małą puszkę coli. Przywitałam przyjaciółkę uściskiem i zaprosiłam do środka. 

- Jaka milusia.-zaśmiała się w moim kierunku, a ja wrogo zmierzyłam ją wzrokiem. Przeszyłyśmy razem do salonu, włączając przy tym telewizję. Strasznie korciło mnie, aby wypytać Rachel jak było w Glasgow. 
- Opowiadaj!-zachęciłam, podekscytowana przyjaciółkę. 
- Ale o czym? 
- Glasgow? Wycieczka? Liam? Coś? Więcej? Może? Między? Wami? 
- Ma rozumieć, że z ochotą zgłosisz się na terapię u psychiatry?-zażartowała. 
- Do rzeczy, Rachel. 
- Ech.. nie wiem co mam Ci powiedzieć. 
- Wszystko po kolei!
 - Dobra..

                  Nie wiem dlaczego, ale nie mogłam uwierzyć w to co powiedziała. Słuchałam jej słów w ciszy i w skupieniu, obserwując jej zachowanie gdy wracała pamięcią do tamtych wspomnień. Wydawała się szczęśliwa,na myśl o nich. Uśmiechała się, gdy wspominała o Liamie. Od czasu do czasu na policzkach witał przelotny rumieniec... to coś oznaczało, czułam to, ale nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. Mówiła o nim w tak specyficzny sposób, masa epitetów wypływała z jej ust, a uśmiech stawał się jeszcze bardziej promienny. Każde inne słowo, które charakteryzowało Liama odmieniało Rachel. Przygryzała nerwowo wargę i spoglądała co chwilę w bok. Ja tylko się uśmiechałam, teraz zaczynałam rozumieć co ta dziewczyna może do niego czuć. Ale czy do siebie pasowali? Myślę, że to nie ja jestem tą osobą, która miałaby to wywnioskować. To zadanie dla tych dwojga, a my- ich przyjaciele, powinniśmy im dopingować. Spojrzałam na Rachel, mocno ściskała materiał bordowej sukienki, marszcząc czoło. Uśmiechnęłam się w jej kierunku.

- Zakochałaś się.-szepnęłam cicho.
- Tak.-odpowiedziała, spoglądając w dół.- Zależy mi na nim, naprawdę.
- Widać.-powiedziałam kiwając głową.- Ułoży się.
- Myślisz,że on coś do mnie czuje?
- Z pewnością. -odpowiedziałam, łapiąc ją za prawą dłoń.- Uwierz mi, on też czuje to samo co ty.
- Mam nadzieję.-powiedziała uśmiechając się.
- Chodźmy, zaraz mają przyjść chłopcy.-poinformowałam.
- Liam... przyjdzie?
- Raczej tak.
- Imprezka?
- Uwielbiasz to, prawda?
-Nie nazywałabym się Rachel, gdybym nie lubiła imprezek.
- No tak.-zaśmiałam się i wyjrzałam za sięgającej do podłogi, firanki- O, już idą.-powiedziałam i razem z Rachel, przeszłyśmy do przedpokoju aby otworzyć drzwi. Pierwszy przywitał mnie Harry, który żelaznym uściskiem otoczył mnie w tali, przyciągając do siebie i namiętnie wpijając się w moje usta. Parsknęłam śmiechem, gdy tylko się od niego odsunęłam, a on lekko podenerwowany spojrzał na mnie wilkiem. 
- No co?-spytał smutny.
- Nic nic.-odpowiedziałam śmiejąc się i poszłam przywitać się z resztą chłopaków. Po kolei przytuliłam każdego z chłopaków, zauważając, że nie ma z nimi... Louisa.- Gdzie Lou?-spytałam.
- Nie wiemy.-odpowiedział Zayn.- Nie możemy się z nim dogadać od wczoraj... mówiliśmy mu, że idziemy dzisiaj do Ciebie i jak chce to może przyjść, bo jesteś naszą przyjaciółką ale tylko powiedział "nie wiem o której wrócę" i wyszedł. 
- Tracimy go.-powiedział smutno Niall.
- Oh, głodomorze.-jęknęłam przytulając blondyna.- Nic nie tracicie, Lou musi sam się z tym wszystkim zaaklimatyzować.
- Mnie już tak nie przytulisz!-krzyknął Harry, wchodząc do pokoju, co wywołało u wszystkich napad śmiechu.
- Stul się loczek, co chcecie do picia?
- Ciebie!- powiedział Harry, zalotnie uśmiechając się w moim kierunku.
- Jesteś głupi.-rzekłam jednogłośnie.- Na początek 'błękitna laguna', panowie?
- Mogę Ci pomóc!-wyrywał się Styles.
- Daj mi spokój...
- Uuu... Hazza seksu nie będzie.- zaśmiał się Malik, a ja spiorunowałam go wzrokiem. Zignorowałam wcześniejszą uwagę Zayn'a i przeszłam do kuchni, wyciągając z półek neonowe, żółte szklanki i słomki. Z barku wyciągnęłam potrzebny mi alkohol i zabrałam się za przygotowywanie drinka. Po przyrządzonego już napoju, dorzuciłam po dwie kostki lodu i szklaneczkę przyozdobiłam połówką cytryny. Położyłam szklanki na drewnianej tacy i zaczęłam podawać wszystkim.
- Ja nie piję.-powiedział Liam.
- Więcej dla mnie!-krzyknął Mulat, zabierając z tacy drinka, który miał należeć do Liasia.
- Powiem wszystko Claudii!-krzyknęłam ze srogą miną.
- Nikt, nikomu nie będzie nic mówić.-zaśmiał się.
- A pewien jesteś?
- Harry!-jęknął.- Bierz swoją dziewczynę, wyżywa się na mnie!
- Caroline...-poczułam jak Harry obejmuje mnie od tyłu i szepce mi do ucha, czułe słowa. Jego loki delikatnie muskały moją szyję, wywołując przy tym przyjemne dreszcze. Jego usta, składały na mym obojczyku subtelne pocałunki, sprawiając, że nogi zaczęły mi się uginać, a język plątać.- Nie denerwuj się.-zamruczał mi do ucha, delikatnie je przygryzając. 
- Nie.. denerwuję się. 
- Na pewno? 
- Na pewno.

            Przełknęłam głośno ślinę. Nagle poczułam jak jego silne dłonie zaciskają się na mych udach. Szybkim ruchem obrócił mnie przodem do siebie i połączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Zarzuciłam ręce na jego szyję, wplatając dłonie w jego niesforne, kręcone loczki przyciągając go do siebie jeszcze bardziej. Pocałunek pogłębiał się z każdą sekundą, sprawiając, że czułam jakby trwał wieczność. Przyjaciele za nami gwizdali i jęczeli żebyśmy już skończyli, ale nam do tego śpieszno nie było. Harry całował mnie z pasją i namiętnością, wyrażając przy tym wszelkie, targające nim uczucia. Teraz dopiero zrozumiałam, że rzeczywiście mogło mu się zrobić głupio, za wczoraj. Delikatnie odsunęłam się od niego, czując na skórze jego ciepły, przyśpieszony oddech. Opierałam się czołem o jego czoło, spoglądając w głąb jego szmaragdowych oczu. Uśmiechał się do mnie promienie, robiąc przy tym minkę małego kociaka. Zaśmiałam się przygryzając delikatnie wargę. 

- Kocham Cię.-szepnął i złożył na my ustach delikatny pocałunek. Złapał mnie za rękę i poprowadził do salonu, na kanapę. Usiedliśmy koło siebie, trzymając w dłoniach drinki. Rachel podeszła do wieży i wsadziła do odtwarzacza jakąś płytę i po chwili pomieszczenie wypełniło 'Fairytale'. Porwała Liama za sobą i obydwoje zaczęli tańczyć. Zayn siedział samotnie przy stole w jadalni z butelką wódki obok i rozmawiał sam ze sobą, a Naill obczajał moje szafki w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia.- Pasuję do siebie. 
- Bardzo.-odpowiedziałam spoglądając na tańczącą przyjaciółkę. 
- Ciekawy jestem kiedy się przełamią. 
- Potrzebują czasu, jak każdy.-powiedziałam całując go w usta. 
- Nam przyszło to szybko. 
- Już niedługo będzie miesiąc. 
- Wspaniały miesiąc. 
- Pamiętaj, zawsze będę Cię kochać. 
- Ja Ciebie też.-odpowiedziałam opierając głowę o jego bark. 
- Tańczymy?-spytał loczek. 
- Nie umiem tańczyć.-jęknęłam.
- Każdy umie. 
- Wierz mi. Nie umiem
- Umiesz, chodź.

                 Powiedział z ciepłym uśmiechem na ustach. Mocno trzymając mnie za rękę, poprowadził na środek. Staliśmy na przeciwko siebie, spoglądając sobie prosto w oczy. Harry, ukłonił się przede mną, a ja parsknęłam śmiechem. Objęłam go dłońmi, za szyję, a on mocno trzymając mnie w tali - przyciągnął do siebie. Nieśmiało spoglądałam na niego, obserwując jak unosi delikatnie kąciki ust ku górze, sprawiając, że na jego oliwkowej twarzy wita ogromny uśmiech. Kołysaliśmy się w rytm spokojnej piosenki, które leciała w tle, starałam się nie podeptać Harry'ego, który okazał się świetnym tancerzem, starał się mnie prowadzić... ale nic mi nie wychodziło. Loczek zaśmiał się perliście, ukazując rządek białych zębów.- Na naszym ślubie na pewno Ci wyjdzie, kotek.-zamruczał mi do ucha. Zaśmiałam się i spojrzałam na niego pytająco, unosząc jedną brew do góry, a on udał, że nie wie o co mi chodzi. Ponownie się zaśmiałam. To nie zwykłe, że działał na mnie w tak pozytywny sposób, będąc w jego towarzystwie nie potrafiłam się powstrzymać od uśmiechu. W milczeniu, przetańczyliśmy jeszcze dwie piosenki, gdy nagle Niall wydarł się, wyłączając wierzę. 

- Kto dzwoni do drzwi!-krzyknął przykładając dłoń do ust, starając się nie wypluć zawartości jedzenia, jaką miał w buzi.
- Pójdę otworzyć.-powiedziałam opuszczając Stylesa. Szybko przeszłam do pomieszczenia, oświecając za sobą światło. Otworzyłam zamek drzwi i delikatnie uchyliłam je, aby wyjrzeć za nich. U progu stal... Louis trzymając za rękę jakiegoś mężczyznę o blond włosach i niebieskich oczach... Stałam jak sparaliżowana, nie wiedziałam co mam zrobić. Lou był moim przyjacielem, więc dlaczego poczułam jakby był zupełnie nieznanym dla mnie człowiekiem?

*** 
- To Jasper.-powiedział Tomlinson, wskazując ręką na swojego przyjaciela. 
- Cześć.-przywitał się z nami. Nastąpiła długa cisza, każdy przyglądał się tej parze z zaniepokojeniem, nawet Malik trzymał język za zębami, pomimo swojego... nietrzeźwego już stanu. 
- Miło mi Cię poznać!-krzyknęła Rachel, podchodząc do mężczyzny i mocno go ściskać. Ten uśmiechnął się z ulgą i odwzajemnił uścisk.
- Jak długo jesteście razem?-spytałam przygryzając wargę. 
- Pól roku.-przyznał Lou. 
- Czyli...byłeś z nim, gdy jednocześnie byłeś w związku z Eleanor?-syknął z obrzydzeniem Harry. 
- Miłość nie wybiera... 
- Dlaczego nam nie powiedziałeś od razu?-spytał Niall. 
- A co miałem powiedzieć? Że jestem 'pedałem'? 
- Przestań Lou! Wiesz, że nasza reakcja byłaby zupełnie inna, od tej którą sobie teraz wyobrażasz. 
- Wyjebalibyście mnie na zbity pysk. 
- Nigdy byśmy Cię nie wyjebali, bo kochamy Cię jak brata!-krzyknął Liam, a Rachel przytuliła go w pasie.
- Jasne...-jęknął przewracając oczyma. 
- El.. wie?-spytałam. 
- Nie. 
- Powinieneś jej powiedzieć. 
- Ona nie chce już ze mną rozmawiać. 
- Jaką masz pewność? 
- Sama to powiedziała, wybiegając z mojego pokoju?
- Zraniłeś ją.-syknął mój chłopak.- Byłeś z nią dwa lata! Dwa lata, stary podczas których mówiłeś jej, że ją kochasz! A teraz? Dowiedziała się przez tabloidy, że jej kochany Lou jest gejem! 
- Harry... postaraj się mnie zrozumieć! 
- Jak mam zrozumieć coś co od początku było kłamstwem? 
- Ty chyba wiesz o tym najlepiej! Musisz udawać, że nic nie czujesz do Carls i spotykać się z Taylor. 
- No właśnie.-odpowiedział.- Co teraz zrobisz z naszym menadżerem? Co? Jak się z tego wyplątasz?
- Przekonam ich i pozwolą mi się spotykać z Jasperem. 
- Tak, jasne! A ja jestem królową Elżbietą! 
- Harry...-szepnęłam kładąc mu dłoń na sercu.- Uspokój się. Wszyscy się uspokójcie. Lou to nasz przyjaciel, tak?! A przyjaciele akceptują swoje decyzje! Koniec tematu, wracamy do imprezy, tak? 
- Caroline ma rację!-powiedziała Rachel.- Wracajmy do imprezy.- przyjaciółka podeszła włączając wierzę i po chwili w pomieszczeniu znowu zrobiło się głośno. Ja zabrałam się za przygotowanie drinków dla Lou i Jaspera, obserwując jak Harry wychodzi przez taras na zewnątrz, aby ochłonąć.
- Proszę.-powiedziałam z uśmiechem, podając im szklanki z napojem.
- Dziękuję.-odparł Jasper, lustrując mnie od góry do dołu.- Ładne buty.-powiedział- Jeffrey Campbell?
- Tak.-odpowiedział z uśmiechem.- Przepraszam was na sekundę, idę po mojego chłopaka.

           Nim się odwróciłam, już zauważyłam Harry'ego, który opierał się o drzwi spiżarki. Westchnęłam głośno i podeszłam do niego. Oparłam dłonie na jego klatce piersiowej, mocno wpijając się w jego usta. Odwzajemnił pocałunek, owszem ale czułam, że myślami był gdzieś daleko stąd.- Zatańczymy, chodź.- za wszelką cenę chciałam rozruszać Loczka, bo po prostu nie mogłam już patrzeć na tę jego zmarnowaną minę. Trochę to trwało zanim się oswobodził z osobą Jaspera (czyt. trochę kolejek wódki minęło zanim się oswobodził) Po moich półgodzinnych próbach, Harry leżał zalany prawie w trupa na kanapie. Cóż, takiego efektu się nie spodziewałam. Poprosiłam Liam'a (który nawiasem mówiąc, jako jedyny trzymał się na nogach z towarzystwa) aby zaprowadził Loczka do mojej sypialni. Gdy już Hazza padł na łóżko, ja zabrałam się za rozebranie go. Za chiny nie mogłam nic z nim zrobić, nawet rozpiąć koszuli. Usiadłam na nim okrakiem, odpychając jego ręce i odgarniając loczki z czoła, zabrałam się za rozbieranie go. 
- Kocham Caroline...-jęknął zapijaczony.  Zaśmiałam się cicho, rzucając koszulę na podłogę i zabrałam się za ściąganie spodni. Matko, nigdy więcej go nie upiję. Gdy już uporałam się z Styles'em, zeszłam dół. Okazało się, że impreza powoli się kończy. Lou razem ze swoim nowym chłopakiem, ubierali kurki. Liam, podtrzymywał roześmianą Rachel, która starała się założyć buty, a Niall razem z Zayn'em trzymali się w objęciach i śpiewali 'Lecę bo chcę... bo wódka znów poniosła mnie!' Jezu, co to się z nimi dzieje wszystkimi? Odprowadziłam wszystkich znajomych do drzwi i zamykając je za sobą, poszłam do kuchni aby nalać do szklanki trochę wody i wziąć tabletkę na ból głowy, dla Harry'ego. Zgasiłam wszystkie światła, troszkę martwiąc się o to,że Diany i Daniela nadal nie było. Pewnie teraz bardzo dobrze się bawią w swoim towarzystwie. Zrzuciłam z siebie ciuchy i w samej bieliźnie, poszłam a górę. Harry spał na moim łóżku, rozwalony na całej jego wielkości głośno chrapiąc. Na szafce nocnej położyłam szklankę z wodą i tabletkę. Na czym ja będę spać?-zastanawiałam się w duchu, aż w końcu wpadłam na pomysł. Pod łóżkiem, miałam jeszcze jeden materac, tak na wszelki wypadek. Z trudem wyciągnęłam go spod niego i pościeliłam. Założyłam piżamę i związałam włosy w wysoką kitkę. Po chwili byłam już gotowa do snu. Zgasiłam światło w pokoju i całując ostatni raz Harry'ego w policzek położyłam się na materacu, zasypiając. 

***
            Obudziłam się wczesnym rankiem, słysząc doniosłe jęki mojego chłopaka. Oparłam się na łokciach, spoglądając na niego zaspanymi oczyma. Leżał mocno ściskając się za brzuch i marudząc coś pod nosem. Zaśmiałam się cicho. 
- Dzień dobry.-przywitałam się z nim. 
- Nie dla każdego 'dobry'- jęknął. 
- Kac morderca, nie ma serca. 
- To nie jest śmieszne, głowa mnie tak okropnie boli, że już nie mogę wytrzymać. 
- Skarbie, spójrz na półkę obok.- Harry z wielkim wysiłkiem podniósł się i spojrzał na szafkę nocną. Głęboko zaczerpnął powietrza, stając się caluteńki bordowy. Palnął się otwartą dłonią w czoło i szybko pochwycił szklankę z wodą i tabletkę.
- Brawo ty mój geniuszu.-zaśmiałam się.- Która godzina? 
- Siódma trzydzieści. 
- To idealnie, zdążę się uszykować na uczelnię. 
- Jak Ci się chce tam chodzić. 
- Musze nadrobić zaległości, inaczej mnie wywalą. 
- Nie wywalą. 
- Wywalą, wywalą, skarbie.-odpowiedziałam zrzucając z siebie pościel.- Idę się wykąpać. 
- Mogę z tobą? 
- W sumie... 
- W sumie tak?-zapytał podekscytowany. 
- Głowa już nie boli? 
- Ani trochę.-odparł z uśmiechem. 
- Cóż... szkoda tylko, że ja się nie zgadzam, kotek. 
- No weź. 
- Nie Hazza, poczekasz sobie. 

       Powiedziałam i wyszłam, zamykając za sobą drzwi sypialni. Udałam się do łazienki i wykonałam poranną toaletę. W końcu weszłam do kabiny prysznicowej i nastawiłam ciepły strumień wody, tak aby oblewał mnie całą od góry. Namydliłam moje ciało płynem o zapachu arbuza i spłukałam go. Ciepłe krople wody, opadały na moje nagie ciało, całkowicie je kojąc. Po chwili wyszłam z kabiny, wycierając się ręcznikiem. Umyłam zęby, rozczesałam włosy i wyszłam. Wróciłam do mojego pokoju, gdzie nadal Harry leżał obłożony pościelą i patrzył na mnie srogą miną. Uśmiechnięta przeszłam do garderoby, zamykając się na klucz i zaczęłam wybierać ciuchy na dzisiaj. Wybrałam beżową, koronkową koszulkę o krótkim rękawku, dżinsowe spodenki oraz tenisówki o kwiecistym motywie. Do tego dobrałam kilka bransoletek i kolczyki. Włosy upięłam w koczka, po prawej stronie i dobrałam do tego opaskę. Ubrana wyszłam stanęłam przed Hazzą, który nie wiadomo z jakiego powodu leżał na podłodze i trzymał w ręku... mój pamiętnik! Przypatrywał się okładce w skupieniu, kompletnie nie świadomy mojej obecności. 

- Co ty robisz?-spytałam pochodząc i wyrywając mu go z rąk.
- Przepraszam, spadłem i on leżał pod łóżkiem... Nic nie czytałem! Przysięgam! 
- Dobrze, wierze Ci, ale prosiłabym Cię abyś nigdy więcej go nie ruszał, dobrze? 
- Jest tam coś ważnego? 
- Nie. 
- Więc dlaczego Ci tak bardzo na tym zależy. 
- Nie twoja sprawa.-odpowiedziałam oschle, chowając zeszyt do torby z uczelni i zarzuciłam ją sobie na ramie.- Jak wyglądam?-spytałam. 
- Jak zawsze, ślicznie. 
- Bez lizania dupy, proszę. -zaśmiałam się.- Zawieziesz mnie po śniadaniu ? 
- Nie chce mi się...-jęknął.  
- No wiesz co? 
- Ty nie chciałaś się ze mną kąpać i pokazać mi tego zeszytu! To ja powinienem być zły!
- No kotek... 
- Dobra!-powiedział wstając z podłogi- Nie wiem jak mi to wynagrodzisz, ale dobra.

        Zaśmiałam się cicho i zeszłam na dół, podczas gdy Harry obierał się w ciuchy, które wczorajszej nocy z niego zrzuciłam. W kuchni zabrałam się za przyrządzenia czegoś na śniadanie. Nagrzałam patelkę, rozpuszczając na niej masło. Wstawiłam wodę na herbatę i zabrałam się do robienia omletu z pomidorami. Gdy już piękny zapach, rozprzestrzeniał się po zakątkach domu, Harry wszedł do kuchni zapinając koszulę aż pod samą szyję. Spojrzał na mnie mrużąc oczy, najwyraźniej zły. Usiadł na przeciwko mnie i w ciszy obserwował moje kuchenne poczynania.

- Źle to robisz.-powiedział podchodząc do mnie.- Zaraz go spalisz. 
- Pan kucharz? Główka nie boli? 
- Musisz już obrócić, Caroline.... inaczej się przypali. 
- W domu też gotujesz chłopakom? 
- Może.- odparł przekręcając placek na drugą stronę i z uśmiechem na ustach poprawił swoją bujną czuprynę. 

      Po paru minutach, rozłożyłam dosyć spory omlet na dwa talerzy i zalałam wrzącą wodą herbatkę jaśminową. Razem usiedliśmy przy stole i w ciszy zaczęliśmy jeść. Nagle drzwi z hukiem otworzyły się i do środka weszli roześmiani i piani Diana z Danielem. Blondynka trzymała swojego chłopaka pod rękę, a Danny co chwilę przykładał dłoń do usta.

- No czeeeeeeeeeść.-powiedziała zapijaczonym głosem. 
- Co wyście najlepszego zrobili?-krzyknęłam podnosząc się do góry. 
- No nic.... byliśmy, byliśmy na impre...imprezie. 
- Widzę. 
- No Carluś, skarbie.. byliśmy grzeczni! używaliśmy gumek!- Harry zaczął się dławić,a ja patrzyłam zdezorientowana na przyjaciółkę, którą to najwidoczniej ogromnie bawiło. Uniosłam jedną brew do góry i zakładając ręce na piersiach, spojrzałam na nią karcąco.- Nie patrz tak na mnie! 
- Idźcie na górę... zaraz przyniosę wam coś na kaca.
- Jaka ty kochana...-jęknął Danny pocierając ze zmęczenia skronie. 
- No już, raz dwa...-westchnęłam obracając się na pięcie. Złapałam za opakowanie tabletek i za wodę mineralną i poszłam za przyjaciółmi, na górę. Zostawiłam wszystko na łóżku Diany i zeszłam z powrotem na dół do Hazzy, który zmywał po sobie talerz.- Jak dzieci....
- Ale gumki używają.- zaśmiał się, wycierając dłonie w ścierkę.- Dobra, to ja idę po samochód i za dwie minutki będę na Ciebie czekał. 
- Dobra. 

            Po chwili wsiadłam już do samochodu Hazzy. Styles uśmiechnął się promienie, opierając swą dłoń na mym udzie i ruszył. Uczelnia do której uczęszczałam mieściła się naprawdę nie daleko mojej posesji. Piętnaście minut drogi i byliśmy już na miejscu. - Przyjechać po Ciebie?-zamruczał mi do ucha. Poczułam jak się rumienie, speszona odgarnęłam niesforny kosmyk włosów za ucho i podniosłam wzrok do góry. W szmaragdowych tęczówkach chłopaka dostrzegłam troskę i miłość, jaką mnie obdarzał. Przygryzając delikatnie wargę, pochyliłam się w jego kierunku składając na jego ustach, delikatnie pocałunek. Uśmiechnęłam się zadziornie, wychodząc z samochodu.- Czyli tak?-zaśmiał się otwierając szybę. Pokiwałam głową i odrzuciłam moje włosy, zgrabnym ruchem dłoni na plecy. Powolnym krokiem, zmierzałam w kierunku gmachu uczelni. Wchodząc przez duże, szklane drzwi ostatni raz obróciłam się w tył. Samochodu Harry'ego już nie było. Weszłam do środka i szybko pobiegłam w kierunku klasy w której miałam mieć wykład z literatury angielskiej. Na szczęście byłam jakieś dwadzieścia minut przed czasem i mogłam wszystko sobie powtórzyć. W ciszy wertowałam kartki notatnika, aż w końcu z zamyślenia wyprowadził mnie dźwięk dzwonka. Nie minęło pięć minut, aż Pani Profesor wpuściła moją grupę do sali i zajęliśmy swoje miejsca. Jak dla mnie wykład minął bardzo szybko, nic dziwnego lubiłam te zajęcia, zwłaszcza gdy dotyczyły one Szekspira czy Webstera. Powoli zaczynałam zbierać moje rzeczy, gdy usłyszałam 'Sky fall'  wydobywający się z mojego telefonu. Cholera, gdzie on jest? Pośpiesznie, zaczęłam przeglądać zawartość akademickiej torby, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Spojrzałam na pustoszejącą już salę, zaraz spóźnię się na kolejny wykład! Szybkim ruchem, całą zawartość torby wywaliłam na biurko obok. No nie znajdę go! Po chwili zapadła cisza i tylko moje głośne przekleństwa roznosiły się po pustej sali, telefon przestał dzwonić, a ja myślałam, że zaraz wybuchnę gdy tylko spojrzałam na moje rzeczy, które leżały luzem. Szybko, ich znaczną część wrzuciłam z powrotem do torby, mając głęboko to czy mój telefon znowu zadzwoni czy też nie. Resztę książek i zeszytów wzięłam w ręce i natychmiastowo wyszłam stamtąd. Wybiegłam z sali, kierując się do auli znajdujących się na drugim piętrze. Głęboko oddychając, biegłam po schodach chwytając po dwa stopnie. Niespodziewanie, gdy już byłam u szczytu poczułam jak uderzam o coś twardego. Książki poleciały do góry, a ja z głośnym trzaskiem upadłam tyłkiem na podłogę, cudem nie staczając się ze schodów. Chłopka, bo właśnie takiej płci była osoba na którą wpadłam zmierzył mnie od góry do dołu, patrząc na mnie z ukosa. Dopiero po chwili spojrzałam na jego twarz... zmroziło mnie gdy zdałam sobie sprawę, że był nim... Jake (dopisek od aut. mam nadzieję, że go pamiętacie.Jego postać pojawiła się w pierwszych rozdziałach, chciał zaprosić Carls na kawę, ale ona się nie zgodziła).

- Nie mogłabyś uważać jak chodzisz?-spytał oschle i pochylił się aby zebrać moje rzeczy. 
- Nie musisz udawać miłego.-odpowiedziałam. 
- Mnie nauczono kultury, Caroline.-odpowiedział z również
- Właśnie mi jej okazujesz.-powiedziałam wstając. 
- Nie bądź opryskliwa, wiesz że to Ci nie wychodzi.-szepnął podając mi książki.- Następnym razem uważaj.- spojrzałam na niego krzywo, wyrywając mu z rąk moje rzeczy. Nienawidziłam go. Po prostu miałam ochotę przypieprzyć mu w twarz. Nie zwracając uwagi na to co trzymałam już w dłoniach, wrzuciłam wszystko do torby i poszłam dalej, ubolewając nad moim potłuczonym tyłkiem.

* RACHEL *

                  Obudziłam się wczesnym rankiem, czując na mojej jaśminowej skórze delikatnie muskające mnie promienie słońca, przenikające przez szyby okien. Głowę przycisnęłam mocniej, do miękkie poduszki delektując się jej różanym zapachem. Z jękiem wstałam i przeciągnęłam się. Zrzuciłam bose stopy na zimną, drewnianą podłogę i pół żywa zeszłam po schodach na dół, kierując się do kuchni. Nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki i włączyłam telewizję. Przez parę dobrych minut, przyglądałam się prezenterom porannej telewizji  i po chwili poszłam do łazienki, wykonać poranną toaletę. Wzięłam poranny prysznic i zadowolona wyszłam z kabiny, rozczesując mokre włosy. Wtarłam w nie olejek i zaczęłam suszyć. Owinięta ręcznikiem w kolorze miodu, wyszłam z łazienki i usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Szybko pobiegłam na górę, aby go odebrać. 
- Halo?-odebrałam.
- Cześć Rach.- przywitał się ze mną. Wyczułam w jego głosie nutkę histerii, jakby się bał.
- Cześć, Liam... coś się stało?
- Nie nic... tylko.. ech kurde.
- Tylko co?
- Co dzisiaj robisz?
- Chyba nic.
- A dasz wyciągnąć się na obiad?
- W sumie to czemu nie.
- To fajnie, wpadnę po Ciebie za godzinę.
- Co, już? Tak szybko?
- Rachel, jest trzynasta.-zaśmiał się przyjemnie,a ja spojrzałam na ogromny, naścienny zegar.
- Cholera, dobra... widzimy się za godzinę! Do zobaczenia Li!
- Do zobaczenia.


                        No ładnie Rachel, gratulacje! Po zakończeniu rozmowy z Liam'em, rzuciłam telefon na łóżko i podbiegłam do dużej, mahoniowej szafy w której trzymałam ciuchy i zaczęłam je przerzucać z miejsca na miejsce! Kompletnie nie wiedział w co mam się ubrać, cholera jaka jest w ogóle pogoda dzisiaj? Dłonie mi się trzęsły, a po czole spływały zimne kropelki potu. Przecież ja się nie wyrobię w godzinę! Zawartość mojej szafy, leżała na podłodze, a ja stałam przed nią nadal owinięta w krótki ręcznik! To jakaś paranoja. Zamknęłam oczy na chwilę i zaczęłam po woli odliczać... Uspokój się Rach, dlaczego tak reagujesz? Raz, dwa, trzy... Wszystko jest okej.... nadal mając zamknięte oczy, sięgnęłam ręką w głąb szafy i wyciągnęłam z niej dwie pierwsze rzeczy, które się natrafiły. Otworzyłam oczy i efekt był... do przejścia. Wybrałam miętową spódniczkę do kolan oraz szary, obcisły top w kolorowe napisy . Szybko założyłam wybrane rzeczy i przejrzałam się w lustrze, ok wyglądałam przyzwoicie. Dobrałam do tego jeszcze buty oraz biżuterię i po chwili byłam już prawie gotowa. Zbiegłam w podskokach na dół, chwytając za kosmetyczkę i zaczęłam się malować. Na twarz nałożyłam delikatną warstwę różu,a po powiekach przejechałam eyelinerem. Włosy postanowiłam wyprostować i gdy już byłam gotowa, spojrzałam na zegar wiszący na ścianie.- Punktualnie czternasta.-zaśmiałam się podenerwowana. Stresowałam się na samą myśl o spotkanie z moim przyjacielem, ale sama do końca nie wiedziałam czemu. W końcu zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja poczułam jak po plecach przechodzi mi dreszcz. Chwiejnym krokiem, zupełnie jakbym była piana poszłam je otworzyć.

-Gotowa?-zapytał z uśmiechem, brunet o głębokich... brązowych oczach. 
- Ta...tak- uśmiechnęłam się, wychodząc z mieszkania.
- Mam nadzieję, że to co dla Ciebie dzisiaj zaplanowałem, spodoba Ci się. 
- A co Zaplanowałeś? 
- Zobaczysz.

                  Liam z tajemniczym uśmiechem na ustach, delikatnie muskając dłonią moje plecy, prowadził mnie przez centrum Londyńskiego rynku. Nie wiedziałam co ten chłopak zaplanował, kompletnie nie miałam pojęcia. Cała byłam podenerwowana, a dotyk jego dłoni na mym ciele sprawiał, że dodatkowo całkowicie się spięłam. Spacerowaliśmy w ciszy- dzięki której mogłam swobodnie myśleć. Payne co jakiś czas, cicho podgwizdywał spoglądając na mnie, za ciemnych oprawek jego okularów przeciwsłonecznych. Po chwili, znacznie przyśpieszył tempa i wyprzedził mnie, wskazując dłonią na mieszczącą się po prawej restaurację "Bella Italia".- Lubisz włoska kuchnię, prawda?-spytał ściągając okulary. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi, starając się wyminąć go szerokim łukiem. Nagle poczułam jak ciska palce, na mym nadgarstku. Mimowolnie nogi, same zaczęły mi się uginać, a zapach jego perfum przebijał się przez powietrze.- Pięknie dzisiaj wyglądasz.-szepnął mi do ucha, luzując uchwyt. Stałam jak sparaliżowana, nie wiedziałam co robić. Pragnęłam się wycofać, zrobić choć jeden krok w tył.. ale nie mogłam! Patrzyłam w jego obłędnie, czekoladowe tęczówki po woli czując jak się w nich zatracam... Chłopak odchrząknął, widocznie zakłopotany moją reakcją, z pewnością takiej się nie spodziewał.. ostatni raz, posłał mi głębokie spojrzenie i wszedł do środka restauracji, pozostawiając mnie samą. 

           Stałam samotnie przyglądając się rozpędzonym samochodom. Biłam się ze własnymi myślami, starając się wykluczyć najbardziej trafny argument, który byłby najbardziej adekwatny do mojego zachowania sprzed chwili. Nie byłam gotowa na związek, ale w głębi siebie czułam jak bardzo zależy mi na brunecie o niesamowitych, czekoladowych tęczówkach. Gdzieś jeszcze, daleko w środku mojego serca, cząstka Logana nadal tętniła życiem. Chciałam ją zastąpić inną, bardziej trafną ale bałam się. I to bardzo. Poczułam jak przez całe moje ciało przechodzi dreszcz, wstrzymałam oddech. Raz kozie śmierć.

             Pewną ręką złapałam za zimną klamkę i otworzyłam drzwi. Złoty dzwoneczek zadzwonił nad moją głową, sprawiając, że klientela restauracji, tak jak i jej personel w tym samym momencie zwróciła wzrok prosto na mnie. Uśmiechnęłam się speszona i rozejrzałam po lokalu, odszukując siedzącego samotnie przy jednym ze stolików, mojego przyjaciela. Głęboki wdech i wydech, ruszyłam na przód z głową dumnie uniesioną ku górze, bądź sobą. Dasz radę Dare. Liam siedział przy stole zastawionym czerwonym obrusem i jarzącymi się jasnym promieniem świecami.-Przeprasza, źle się poczułam.- powiedziałam łagodnym tonem głosy, siadając tuż koło niego.
- Nic się nie stało.-powiedział przygryzając delikatnie wargę i wrócił do przeglądania kart menu.- Na co masz ochotę?-spytał beznamiętnie.
- Co proponujesz?-spytałam uśmiechając się do niego promiennie. Bardzo chciałam aby atmosfera, która była między nami nie była tak bardzo napięta.
- Ravioli z grzybami?
- Mmm... dobra. A ty co zamawiasz? 
- Chyba też to.- odparł z ogromnym uśmiechem. Zaparło mi dech w piersiach, kompletnie.

                 Dwie godziny jakie spędziliśmy w restauracji były niesamowite. Jedliśmy i rozmawialiśmy, dopiero teraz poczułam jaka swoboda między nami zapanowała. To ja musiałam się przełamać, aby mur stojący na granicy naszej przyjaźni powoli zaczął się rozpadać. Koło godziny piętnastej, Liam ściągnął z wieszaka swój płaszcz i zarzucił go sobie na plecy i z uśmiechem na ustach oświadczył, że ma dla mnie niespodziankę. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie zimny wiatr dominował nad stolicą Anglii. Potarłam zaziębione ramiona dłonią, czując nagle jak ktoś otula je ciepłą kurtką.- Nie chce abyś zmarzła.- szepnął do ucha i pewny siebie, złapał za moją smukłą dłoń. Uśmiechnęłam się od niego, splatając nasze palce ze sobą. Czułam ciepło rozlewające się po moim sercu, jakby szczęście? 

                      Spacerowaliśmy w rytm odgłosu naszych kroków, alejką wyścielaną drobnymi kamyczkami. Po mojej prawej stronie, rozciągał się pejzaż przedstawiający zawiłą, otaczającą Londyn- rzekę Tamizę. Bajeczny widok zapierał dech w piersiach i odbierał mowę, wielu podróżujących odwiedzało to miejsce, wiążąc z nim szczególne wspomnienia. Ja osobiście żadnego nie miałam, raczej nie miałam świadomości co zaraz może się stać. Liam, ciągnąc mnie za sobą poprowadził mnie wzdłuż, gdzie ścieżka którą spacerowaliśmy się kończyła i wiązała z wypożyczalnią łódek.- Poczekaj tutaj.-powiedział uśmiechnięty i po chwili zniknął za obdartymi, niebieskimi drzwiami. Chwilę po tym, rozpromieniony podszedł do mnie i chwytając mnie w talii, pociągnął do najbliżej, zacumowanej łodzi. 
- Daddy, co my robimy?-spytałam. 
- Będziemy pływać, nie martw się. 
- Ale ja nie potrafię pływać!-zaprotestowałam spanikowana. 
- Pływać w łodzi, nie samodzielnie głuptasku. 
- Co jeśli wypadnę za burtę? 
- To Cię uratuję, nie martw się. Nie pozwoliłbym Ci odejść. 

                           Mocno przestraszona postawiłam niepewnie nogę na pokładzie łodzi, która  niebezpiecznie zakołysała się na wodach Tamizy. Czułam jak obiad podchodzi mi do gardła, może jak powiem, że mam chorobę morską to nie wypłyniemy? Obserwowałam jak Liam zaradnie przygotowywał łódkę do naszej wspólnej wyprawy, byłam przerażona. Obawiałam się najgorszego, naprawdę. Po upływie dziesięciu minut wszystko było już gotowe, mój przyjaciel wypchnął łódź od brzegu i zgrabnie wskoczył na jej pokład, łapiąc za przymocowane do niej wiosła. Trzęsłam się ze strachu, modląc się w duchu aby ta cholerna łajba się nie wywaliła. Po woli wypływaliśmy na coraz głębszą wodę, ląd pozostawał daleko w tyle, a ja stopniowo zaczynałam się uspokajać. Słoneczko, wyglądało za ciemnych chmur dodając nam trochę otuchy i rozweselenia. W ciszy, przyglądałam się jak ręce Liama ciężko pracują, gdy podniosłam wzrok do góry, dostrzegłam, że chłopak również przygląda mi się.- No co?-spytałam z zadziorną miną. Ułamek sekundy, tak tylko tyle wystarczyło. W mgnieniu oka, Payne opuścił wiosła, które z głuchym trzaskiem opadły na dno łodzi. Przybliżył się do mnie, kładąc swoją dłoń na mym kolanie. Przyglądał mi się zafascynowany, nie odrywając ode mnie wzroku. 
- Nie mogę już dłużej wytrzymać.-wyszeptał otaczając mą twarz w swe, silne, szorstkie dłonie. Dzieliły nas milimetry, pożeraliśmy się wzrokiem. Czułam w środku tą energię jaka od niego biła, wiatr łagodnie rozwiewał moje włosy, plątając je ze sobą. Dłoń Liama, subtelnie krążyła po mojej nodze, wywołując coraz bardziej narastające dreszcze.- Kocham Cię.- powiedział łącząc nasze usta w jedność. Trwaliśmy w głębokim pocałunku, łapczywie pragnąc jeszcze więcej. Nic nie było w stanie nas rozdzielić, uczucie które nas tak mocno łączyło było nierozrywalne. Prawdziwe, z pewnością. Nie był jak Logan, któremu zależało na seksie, jemu zależało na moim sercu, na mnie. Niespodziewanie poczułam jak łódź zaczyna kołysać się w wszelkie strony, to był moment gdy wywróciła się dnem do góry. Wylądowaliśmy w wodzie, zimnej i paraliżującej ale czułam jak mocne ramiona chłopaka którego kochałam zaciskają się na moim pasie. Poruszaliśmy zgrabnie nogami, unosząc się na wodzie. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, co z tego, że byliśmy cali mokrzy i doskwierało nam zimno? Mieliśmy siebie, nic inne przestało się liczyć.

* CAROLINE *

                         Byłam strasznie zmęczona, nie czułam nóg a mój tyłek nadal mnie bolał. Od razu po zajęciach Harry podjechał pod budynek akademii i zgarnął mnie, pod drodze zabierając jeszcze do sklepu. Uparł się, że po wykańczającym dniu nauki przyda mi się trochę odpoczynku i relaksu. Kochany Loczek, zobowiązał się nawet zrobić mi obiad i zostać ze mną do samego wieczoru. Trzymając w ręku jedną siatkę zakupów, weszłam do środka kierując się prosto do kuchni, gdzie odłożyłam je.

- Harry, nie jestem niepełnosprawna, mogę zrobić sobie jedzenie samodzielnie. 
- Ale dzisiaj jest dzień dla Ciebie. 
- Jakoś mi się to nie widzi.-odparłam przekonana, że Styles coś kombinuje.- Gadaj co jest nie tak, natychmiast.- rozkazałam, przeszywając go wzrokiem. 
- Wszystko jest dobrze.-powiedział z wymuszonym uśmiechem. 
- Mów, teraz. Słucham. 
- No bo chodzi o to, że... ech... 
- Puenta Harry, puenta! 
- Ok, menadżer zorganizował nam cztery koncerty w Nowym Jorku i jedziemy tam z chłopakami na dwa tygodnie, do tego mamy umówioną jakąś sesję i ja... będę musiał pokazać się z Taylor...
- Kiedy lecicie? 
- Jutro....-jęknął.- Przepraszam, że dopiero teraz Cię informuję, ale sam dowiedziałam się rano. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła... 
- Rozumiem to, przecież jesteście sławni, ale tego punktu z Taylor nie potrafię przeboleć.... 
- Wiesz, że kocham tylko Ciebie, a te dwa tygodnie szybko nam miną, kotek. 
- Będę za Tobą tęsknić, niedawno to ja wyjeżdżałam. 
- Jak wrócę to sobie to odrobimy, ok? 
- Dobra, a skoro jutro Cię już ma nie być, to teraz gotuj ja sobie poprzeglądam stronki plotkarskie. 
- Serio, chcesz tego? 
- Jestem po prostu ciekawa, co tam już powypisywali. 
- No jak chcesz...

Wygodnie usiadłam na kanapie w salonie, opierając laptopa na klanach. Obok miałam otwarte pudełko śmietankowych lodów, które jadłam łyżeczką. Wpisałam w przeglądarkę pierwszy, lepszy adres i od razu na monitorze pojawił się portal plotkarski. Powoli, w skupieniu przesuwałam najnowsze wiadomości, powstrzymując się od śmiechu, gdy nagle poczułam przepływający przez moje ciało dreszcz.... artykuł. Ktoś wyjawił moje sekrety... ktoś upowszechnił mój pamiętnik!

 (  aut. naciśnij aby powiększyć )
Poczułam chłód przenikający przez moje ciało. Ktoś wtargnął do mojego życia, opublikował pamiętnik... mój pamiętnik. Zerwałam się z kanapy, zrzucając komputer z kolan... to nie mogła być prawda. Podbiegłam do torby, wiszącej na krześle. Wyrzuciłam jej zawartość na podłogę i zdenerwowana, zaczęłam szukać mojego zeszytu... Ręce mi się trzęsły... nigdzie go nie było... To mogło znaczyć tylko jedno. 
Jake... to on. On wydał mnie całemu światu.  

_______________________________________________

Uff, tyle się nam porobiło. Dodaję rozdział, który no cóż... pisałam sporadycznie i było mi dość ciężko z jego pisaniem. Sama publikacja jest ciężka, ponieważ uważam, że nie jest on do końca dobry i gotowy do pokazania ( z góry przepraszam za błędy, które mogły się tutaj wdać), ale chyba nie byłabym w stanie napisać kolejną wersję. Przepraszam za to straszne opóźnienie, brakowało mi po prostu czasu na moje życie... zaczął się maj, co oznacza mniej czasu na blogu. Muszę poprawić matę i w końcu zaliczyć fizykę.. ogólnie podciągnąć oceny... nie obiecuję nowego rozdziału za trzy dni, postaram się wyskrobać coś i dodać za tydzień. Damy radę. Dziękuję za komentarze, postaram się nadrobić z czytaniem waszych blogów. Zapraszam do zakładki "Bohaterowie" <klik> odświeżyłam naszych bohaterów, liczyłabym na komentarz w tej sprawie, mam nadzieję, że spodoba wam się. Do zobaczenia! 
- Jerr. 

Kolejny rozdział, jeśli pojawi się minimum 16 komentarzy! 








25 komentarzy:

  1. swietny *___*

    OdpowiedzUsuń
  2. O BOGOWIE! Ten rozdział jest cudowny!
    Co za świnia ujawniła pamiętnik Carls.. :/
    Czejam na następny! ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. ale genialny rozdział!!!! czekam z niecierpliwością na kolejny! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. cudne *.* piszesz coraz lepiej. gratulacje. weny i oczekujemy następnego rozdziału.
    P.S. chciałabym ,żeby Caro pojechała z Harrym do NY. :(

    OdpowiedzUsuń
  5. cudnee fajne fajne , świetne ;3


    zapraszam do sieebiee <3

    http://zapamietamtonazawsze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże, w końcu Rachel i Liaś są razem!!! Aww! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Idź się jeb anonimie XDDD
    Właśnie stała się najgorsza tragedia ever :|| Mam żałobę, idę się zalać w trupa, będę wszystkich ludzi hejtować dookoła, zrobię sobie nietypowy kolczyk, pójdę na koncert i będę napierdalać pogo jak dzikus.
    NIE ŻARTUJE, JA TO ROBIĘ CODZIENNIE XDDDDDDDDDDDDDDDD
    Ale i tak jest mi smutno, że są razem :C
    ROZDZIAŁ GENIALNY PO ZA TYM <3 KOCHAM CIĘ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. jejejeejee Lichel 4ever! super rozdział! ubóstwiam cie normalnie. szkoda ze rozdziały sie tak szybko kończą :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Awww... Kocham twój blog!

    OdpowiedzUsuń
  10. rozdział zajefajny!!!! czekam na następny!!! proszę wstaw szybko!! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. prosimy o więcej, więceeeeeeeeej !;)

    OdpowiedzUsuń
  12. awww genialny:)

    OdpowiedzUsuń
  13. fajnieee tylko szkoda ze harry wyjeżdża... :(
    przepraszam ,że z anonima ,ale nie jestem na moim kompie :)
    pisz dalej! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. mam pytanie. jak nazywa sie ta dziewczyna ,która u ciebie na zdjęciach jest Caroline? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale nie wiem! :( sama szukam tej osoby, jedyne co mam to parę zdjęć i nic więcej... :( przykro mi.

      Usuń
  15. rozdział świetny,a w twoim opowiadaniu jestem zakochana... czekam na następny :)
    :*

    OdpowiedzUsuń
  16. kiedy nastepny odcinek ?:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy kolejny rozdział? Uzależniasz dziewczyno, pisz dalej. :-]

    OdpowiedzUsuń
  18. plisss. dodaj dziś nowy rozdział! wchodze na twojego bloga 2435874209 razy dziennie żeby sprawdzić ,czy już jesz. normalnie nie wytrzymam :<
    ale to wszystko przez to ,że tak super mega piszesz! :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Dużo Hazzy! Dużo Hazzy! Dużo Hazzy! Dużo Hazzy! Dużo Hazzy! Dużo Hazzy! Dużo Hazzy! Dużo Hazzy! Taaak, to lubię ♥ Rozdział straszliwie mi się podobał bo... Patrz wyżej! ♥ no, ale oczywiście również z wielu innych powodów! ;)
    Jejku, podziwiam Louisa za jego odwagę... Ja.. Ja bym tak nie mogła. Za bardzo bym się bała, jeśli wiesz o co mi chodzi... Kłaniam mu się i całuję stopi...
    Aaaaawwwwwww.... Liam i Rachel ♥ Nareszcie... Jestem ciekawa jaki los (dalszy) im zgotujesz.. błagam... Niech będą szczęśliwi ;33

    Zgadzam się z PANEM ANONIMEM u góry... Rozdział poproszę ;*
    I przepraszam, ze wcześniej nie skomentowałam... Na komputer mogę wchodzić tylko w weekend :/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  20. No więc.....w końcu udało mi się przeczytać.
    Rozdział bardzo mi się spodobał.
    Ucz się!
    Co ja gadam, przecież ja sama mam problemy z ocenami xd.
    No więc wracając do rozdziału. Birdna Caroline. Hazza wyjeżdża, a jej pamiętnik ujrzał światło dzienne. Biedactwo.
    No cóż...jestem pewna, że ciekawie będzie.
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam
    Dżerr
    Zapraszam na mojego nowego bloga - http://wyscig-za-marzeniami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Po pierwsze: rozwalił mnie szablon. CUDO <3
    Po drugie: rozwalił mnie rozdział. CUDO <3
    Po trzecie: rozwaliły mi się zęby (wypadły na podłogę) NIEcudo XD
    A teraz do rzeczy, bo znowu mi się zdaje, że moje komentarze nie mają sensu...
    Liam i Rachel - spodziewałam się tego! Pytanie co z Danielle. Pojawi się jeszcze w opowiadaniu? Zdaje mi się, że mogłaby sporo namieszać.
    Wiesz, w którym momencie się najbardziej uśmiałam? Zdecydowanie pijani D&D. Po prostu mistrzostwo XD "Przecież użyliśmy gumek" HAHHAHAHAHAHAHA jak dzieci wyznające prawdę rodzicom XD
    Wyjazd Hazzy... ZNOWU?! Ty ich chyba na siłę chcesz rozdzielać :P W dodatku Harry akurat trafił na moment z pamiętnikiem. Co to w ogóle ma być? Oj gmatwasz, gmatwasz ich życie, i to cholernie. I pojawił się Jake - to on ten pamiętnik wrzucił do internetu... Naprawdę? Aż taka Carls jest podła? Podpowiem: NIE, więc się odwal! Powiem szczerze, że tym Jakiem mnie zaskoczyłaś. Ile ona chodzi na tą uczelnię? Że też go jeszcze nie spotkała...
    W każdym razie: po raz pierwszy nie mam pojęcia, co się może dalej stać. Najbardziej mnie ciekawi reakcja Harry'ego na treść pamiętnika. Może zrób z niego kochanego chłopaka i odwołaj ten wyjazd, żeby mógł być przy Caroline?
    Co jeszcze... KOLEJNY CHOLERNIE DOBRY ROZDZIAŁ!
    Pozdrawiam
    Merr
    Ps bawiłam się imionami Liama i Rachel i wyszło mi Lachel. A wiesz jaka w tym ironia? Że do Logana i Rachel też by to pasowało ;_;

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy