Music#1
- Los Angeles, Caroline -
* * *
Music#2
- Los Angeles, Caroline -
Klub w którym dzisiejszej nocy bawiły się Caroline i AnneLyne, zdawał się być rozgrzany do białej gorączki. Dziewczyny szalały razem z innymi na parkiecie, pijąc i śmiejąc się. Caroline czuła się świetnie, to właśnie tego potrzebowała. Mimo, że była fizycznie zmęczona podróżą, to i tak była pełna energii, którą pragnęła rozładować. Od czasu do czasu, czuła na sobie uwodzicielskie, pełne namiętności spojrzenia ze strony mężczyzn. Kilku nawet, oczywiście tych odważniejszych podeszło do niej i zaproponowało drinka. Takowa wolność, niemożliwie przypadła jej do gustu. Nie przejmowała się niczym, bowiem teraz liczyła się dobra zabawa, podczas której pragnęła zapomnieć o problemach. Po wlaniu w siebie, kolejnego kieliszka czystej, chwyciła swoją zielonooką przyjaciółkę za rękę i we dwie, skierowały się na sam środek sali, gdzie w zmysłowym tańcu, ocierały się o siebie swymi pięknymi, młodymi ciałami. Klubowa muzyka dudniła im w uszach, a dyskotekowa kula kręciła się nad ich głowami, wokół własnej osi. Czas tutaj leciał szybciej i dziewczyny nawet nie zdawały sobie sprawy z tego, że było już grubo po pierwszej w nocy. Gdzieś w tylnej części stali, pod ścianą, gdzie nie padały żadne laserowe światła, stała grupka młodych mężczyzn, którzy tego wieczoru imprezowali w swoim gronie. Pośród nich - dwoje przyjaciół Xavier oraz Josh, obserwowali z zainteresowaniem dwie tańczące dziewczyny, które grać miały razem w serialu, siostry. Brązowooki Xavier, nie mógł oderwać wzroku od Caroline, która z gracją poruszała się po parkiecie. Jej ciemne włosy, powiewały w powietrzy, równie jak jej soczyście, pomarańczowa sukienka. Chłopak oblizał usta i szybko dopił swoje piwo. Odłożył kufel na blat i pewnym krokiem, ruszył w kierunku brunetki, zostawiając za sobą Josha i resztę przyjaciół. Z kroku, na krok dziewczyna zdawała się wyglądając jeszcze piękniej, a Xavier coraz bardziej stawał się nią oczarowany. Jej malinowe usta, lśniły skąpane w blasku światła, padającego z kuli dyskotekowej. Pragnął chociaż na chwilę porwać ją do tańca i poczuć ją przy sobie. Zmierzwił nonszalancko swoje kędzierzawe, brązowe włosy i szybkim ruchem, chwycił ją za rękę. Caroline stanęła na przeciwko niego, ciężko oddychając. Wzrok miała rozbiegany, a w jej niebieskich tęczówkach iskrzyły się roześmiane iskierki szczęścia. Chłopak pochylił się nad dziewczyną delikatnie i muskając swymi ustami jej ucho, wyszeptał coś do niego. - Zatańczysz, ze mną? - spytał czując narastającą w piersi adrenalinę, bowiem bał się, że ona mu odmówi. - Nie mogę oderwać od Ciebie wzroku, jesteś niesamowita. - dodał. Xavier Samuel, słynął w Los Angeles, ze swojego wyrafinowanego języka, którym potrafił oczarować nie jedną kobietę. Był to typ flirciarza, który potrzebował kobiety na jedną noc i wszystko wskazywało na to, że Wish będzie kolejną. Dziewczyna zachichotała zadowolona i z ogromną łatwością, chwyciła chłopaka za szyję. Ten uśmiechnął się zadowolony i zaczął zmysłowo się poruszać, wodząc dłońmi po udach i plecach brunetki, nie przekraczając przy tym jeszcze żadnych granic. Biła od niego powaga i spokój, lecz także ogromna namiętność i pasja. Sposób w jaki tańczyli, wywoływał w dziewczynie ogromne uczucie pożądania, jakiego dotąd jeszcze nie czuła. Ucisk w jej brzuchu, zdawał się nasilać, więc mocnym szarpnięciem przyciągnęła go do siebie jeszcze bardziej. Wysoki brunet uniósł zaskoczony jedną brew do góry, nie odrywając od niej wzroku. Caroline ta sytuacja podobała się strasznie i zadowolona, oblizała wargę językiem, widząc nasilające się pożądanie, w błyszczących oczach chłopaka. Chwycił jej dłoń i okręcił nią raz i drugi, sprawiając, że sukienka zakołysała się ukazując jej bliznę. Nie przeszkadzało ej to, bowiem chciała się bawić i niczym nie przejmować. Jego dłoń zaczęła się wspinać, po jej ramieniu i nie zaprzestała wspinaczki, aż nie natrafiła na smukłą linię jej szyi. Spoglądał w jej stronę zachłannie, wywołując przy tym w niej obawy, jednak to jego dotyk ją ukoił. Przybliżył usta do miejsca, w którym jeszcze przed chwilą znajdowała się jego dłoń i kreśląc na jej miękkiej skórze, mokrą ścieżkę pocałunków, zmierzał do jej żuchwy. Caroline jęknęła głośno, czując jak jego język kreśli kółka na zagłębieniu jej szyi. Zachłannie, chwyciła go za włosy i przyciągnęła jeszcze bliżej siebie. Jej oddech stawał się coraz cięży, a chłopak wiedział, że dłużej nie wytrzyma. Pociągnął ją za rękę w kierunku toalet, nie zwracając uwagi na roztańczony klub. Gdy już znaleźli się w pustym pomieszczeniu, chłopak jednym ruchem posadził ją
na blacie i zaczął obdarowywać ją pocałunkami. Jego dłoń wędrowała po jej udzie, wywołując w dziewczynie przyjemne dreszcze. Całował ją z pasją, tak aby zapamiętała jego pocałunki do końca życia. Po chwili jego dłoń, zsunęła się z jej policzka i zatrzymała się na kołnierzyku koszuli, którą jednym szarpnięciem rozpiął. Koronkowy stanik wyszedł na wierzch, a jędrne piersi dziewczyny zachęcały go do dalszego działania. Nagle Caroline zwolniła, uzmysławiając sobie, do czego zaraz może dojść. Nie chciała stracić dziwactwa z obcym facetem w kiblu, więc jedną ręką nadal trzymała go za włosy, a drugą starała się go odepchnąć od siebie. Xavier, zrozumiałam, że stąpa po kruchym lodzie i wcale nie zamierzał zrobić dziewczynie krzywdy, jeżeli ona nie chciała stosunku z nim. Odsunął się od niej, nadal trzymając dłoń na jej plecach. Uśmiechnął się zadowolony, widząc rumieńce na jej twarzy. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnął czarny marker i odetkał go. Nie spuszczając wzroku z malinowych ust, dziewczyny, nakreślił na jej piersi czarne serduszko, a pod nim napisał swój numer telefonu. Ostatni raz złożył na jej wargach namiętny pocałunek i pozostawiając ją całkowicie rozpaloną, wyszedł z toalety.
Caroline czując niemiłosierne dudnienie w głowie, zrzuciła bose stopy na podłogę i mozolnym krokiem skierowała się do kuchni. Dziewczyna kompletnie nie miała pojęcia co wydarzyło się poprzedniej nocy, a co najgorsze nie wiedziała jakim cudem znalazła się w swoim pokoju. Mijając salon, rzuciła wzrokiem na wiszący nad telewizorem zegar - szósta rano. Nie tak źle.
- Dzień dobry. - powiedziała zachrypniętym głosem, widząc swoją jasnowłosą współlokatorkę, która właśnie kipowała do doniczki.
- Papierosa? - spytała, podrzucając jej opakowanie pod nos. Caroline skrzywiła się i ruchem głowy zaprzeczyła. - Co się wczoraj wydarzyło? - spytała po chwili.
- Nie pamiętam, a ty? - odparła Wish.
- Wiem, że wlokłam Cię do domu, a ty chrzaniłaś coś o jakimś facecie i numerze telefonu na cyckach... - nagle Caroline olśniło. Całe zdarzenie z nocy, wróciło do niej... Samo wspomnienie wysokiego, seksownego bruneta, wywoływało w niej przyjemne dreszcze. Szybkim ruchem, zrzuciła z siebie szarą koszulkę i spojrzała od góry na swoje piersi. Numer nadal tam był. I serduszko również...
- O cholera... - mruknęła, nie dowierzając, że to nie był sen. W tym samym momencie AnneLynne, odwróciła się i spojrzała na klatkę piersiową dziewczyny.
- Co to... kurwa jest? - spytała. - Czy ty... zrobiłaś to z kimś z klubu?
- Nie... chyba nie...
- Więc skąd ten numer?
- Chłopak... nie wiem jak się nazywał nawet... - jęknęła. - Był wysoki, miał brązowe włosy i czekoladowe oczy... tańczyłam z nim,a później całowaliśmy się w toalecie... chyba chciał mnie zaliczyć ale... oparłam się... i wtedy wyjął mazak i napisał mi coś piersiach... o boże drogi...
- Musimy zadzwonić pod ten numer! - pisnęła blondynka, nadal nie mogąc oderwać wzroku od starannie wykaligrafowanych cyferek, na skórze Brytyjki.
- Nie! - odpowiedziała, podnosząc zdenerwowana głos. - Nie dzwonimy! Niech to pójdzie w niepamięć, ok?
- Myślę, że powinnaś zadzwonić... dowiedzieć, się chociaż jak ten koleś się nazywa. W końcu prawie uprawialiście seks, w toalecie!
- Idę to zmyć. - zdenerwowana ucięła sprawę. - Chodź, idziemy się szykować, w każdej chwili może przyjechać po nas samochód.
Po porannej rozmowie, jaką dziewczyna odbyła z blondynką, przyszedł czas na porządną kąpiel, podczas której Caroline miała nadzieje, że zapomni o pocałunkach, jakie składał na jej ciele tajemniczy chłopak. Niestety, jak się okazało - nawet woda, nie była w stanie zmyć tych śladów, jakie pozostawały w umyśle Wish. Nieustannie czuła, jakby ktoś ją dotykał... a jakby tego było mało, napis ciężko było zmyć i pozostawały na piersiach plamy. Zdenerwowana, wyszła z kabiny i wytarła swoje ciało. Włosy delikatnie wysuszyła i po chwili związała je w wygodnego koczka. Na twarz nałożyła delikatną warstwę fluidu i pokreśliła rzęsy, czarną maskarą. W bieliźnie udała się do garderoby, którą dzieliła z AnneLynne. Blondynka, znalazła się w pomieszczeniu chwilę po Caroline, która już miała koncepcję w co się ubierze. Z wysokiej półki wyciągnęła [ szarą spódniczkę, której materiał przypominał dres oraz białą, zwiewną koszulkę z napisem 'PARIS'. Do tego dobrała łososiowy naszyjnik i buty w tym samym kolorze, które wyciągnęła ze swojej walizki. ] - Wyglądasz cudownie. - skomentowała blondynka. - Pomóż mi coś wybrać, naprawdę nie mam pojęcia co mogę założyć? - Caroline z ochotą, zaczęła przeglądać poukładane na pułkach ubrania i dopiero po chwili zdała sobie sprawę jak ciężko dopasować coś dla kogoś. Nigdy o czymś takim nie myślała, ale teraz wiedziała, pod jaką presją stawiała Harry'ego, prosząc go aby coś dla niej wybrał. Po dłuższej chwili zastawienia, zdecydowała się wyciągnąć [ gładki, miętowy sweterek ze wstawkami oraz dżinsowe szorty z wysokim stanem, w motywie morskim. Do zestawu postanowiła jeszcze dorzucić czarne, wygodne Conversy oraz zgrabny plecaczek.] Całość prezentowała się bardzo fajnie i dziewczyna od razu podała wybrany przez siebie zestaw, blondynce. - Jesteś kochana, chyba częściej będę korzystać z Twojego wyczucia stylu. - powiedziała, przytulając Caroline do siebie. - Mamy dziesięć minut, zaraz powinni po nas przyjechać.
AnnaLynne miała rację - w ciągu dziesięciu minut, pod ich apartamentem, zjawił się duży, czarny Van, którym chwilę później obie zabrały się do studia numer 38. w Hollywood. Droga była długa i męcząca, a dwie dziewczyny były cholernie zmęczone wczorajszą wizytą w klubie. Po chwili samochód zaparkował pod dużym gmachem studia, do którego parę minut później się udały. Przy charakteryzatorni czekał już na nie Pan Anderson, otoczony grupką młodych, utalentowanych ludzi. Blondynka chrząknęła znacząco i chwyciła leżący na blacie scenariusz.
- Drogie Pani, miło mi was znów widzieć! - Michael, miał na sobie obcisłą, czarną koszulkę, która podkreślała jego umięśnione ciało oraz wypłowiałe dżinsy. Na jego pięciu palcach, u prawej dłoni znajdowały się złote sygnety, które mieniły się w świetle słońca. - Caroline, tam masz swój scenariusz. Pierwszą scenę, zaraz zaczniemy jak tylko nasze cudowne charakteryzatorki się wami zajmą, no już panienki! Idźcie się czesać i przebrać! - Caroline pośpiesznie chwyciła za leżący obok niej plik kartek i ruszyła za AnnaLynne, które po wielu latach spędzonych na tym planie filmowym, doskonale wiedziała w którym kierunku powinna pójść. W ciągu czterdziestu minut, Wish udało się nauczyć się każdego dialogu z sceny pierwszej i drugiej. Była zdziwiona, bo uczenie na pamięć nigdy jej nie przychodziło z łatwością, jak teraz. W momencie, kiedy ona uczyła się roli, zgraja stylistów zadbała o to, aby jej makijaż, fryzura i ciuchy wyglądały perfekcyjnie. Gdy przeglądała się w lustrze, za wszelką cenę pragnęła odnaleźć oznaki zmęczenia, po wczorajszy nocy, lecz wizażystki ukryły je tak perfekcyjnie, że nawet ona sama nie miała pojęcia jak ma je odnaleźć. Gdy już były gotowe, ramię w ramię przeszły na plan filmowy, gdzie ustawiali się wszyscy aktorzy. Scena pierwsza, jak większość odcinków odbywała się w szkole, tudzież Caroline wprawdzie otwierała pierwszy odcinek z jakimś nieznanym jej aktorem... Xavier'em Samuel'em.- Gdzie on do cholery, jasnej jest!? - Anderson wściekły, wyciągnął z kieszeni spodni telefon i coś w nim przycisnął. Po chwil przystawił aparat do ucha i zaczął pluć wiązankami przekleństw. - Widzę Cię tu za minutę! Rozumiesz?! Zaraz zaczynamy! - Z upływem chwili Caroline coraz bardziej się denerwowała i nawet nie zauważyła, gdy ogromne, mosiężne drzwi od studia otworzyły się i przez próg przeszedł ociekający seksem brązowooki brunet, którego miała wczoraj okazję poznać w klubie...
W pewnym momencie ich spojrzenia splątały się w jedno i na twarzach obojga, pojawił się soczyście czerwony, rumieniec. Caroline szybko odwróciła wzrok, w poszukiwaniu znajomej blondynki, lecz ona zdawała się rozpłynąć w powietrzu. Dziewczyna modliła się w duchu, żeby chłopak nie okazał się aktorem, z który miała by grać. Mógłby być kaskaderem, albo stażystą.. byle by ich postacie nie byłyby związane ze sobą. Czuła się całkowicie zażenowana, tym co wydarzyło się wczoraj w klubie, brązowooki mógł uznać ją teraz za łatwą, a ona tego nie chciała. Wczoraj była po prostu piana i nie panowała nad sobą... To normalne... W zamyśleniu przygryzała wargę, starając się uniknąć jego wzroku. - W końcu jesteś! - Michael, podszedł do bruneta i objął go ramieniem w pasie. - Jeszcze raz,a pogadamy sobie inaczej, mój drogi! Kochani poznajcie Xaviera! To nasz serialowy Devon! Devonie, tam w rogu stoi swoja Victoria! - wszystkie pary oczu, zwrócone były na cichą dziewczyną, stojącą samotnie pod szarą ścianą. Caroline patrzyła z przerażaniem, w hipnotyzujące oczy chłopaka, który tylko uśmiechał się pod nosem. Tych oboje połączyła słodka tajemnica i miejmy nadzieję, że nie wyjdzie ona na jaw.
* * *
Po parogodzinnej, ciężkiej pracy na planie przyszedł czas na chwilę odpoczynku i zjedzenie czegoś na stołówce. Caroline od razu zakolegowała się z większością aktorów z planu, a najbardziej z Shenae Grimes - kanadyjską aktorką, która w serialu wcielała się w postać Annie Wilson. Trzymając pod ramię swoją zielonooką współlokatorkę, zmierzała w kierunku kilometrowej kolejki. Czuła narastający w jej brzuchu głód, który w pewnym stopniu połączony był z kłębiącymi się w niej nerwami. Dziewczyna była zdruzgotana tym, że jej serialowa postać była tak bardzo powiązana z Xavierem, mianowicie przez cały dzisiejszy odcinek, do którego robili zdjęcia ona i chłopak trzymali się dość blisko siebie. Mimo czasu jaki spędzali ze sobą, żadne z nich nie wspomniało o wydarzeniu z poprzedniej nocy, dzięki czemu Caroline miała cichą nadzieję, że może ten chłopak był zupełnie kimś innym. - Pamiętasz ten numer z moich piersi...? - spytało cicho, tak aby nikt z kolejki jej nie usłyszał. Blondynka zmarszczyła brwi i pokiwała głową na znak, że pamięta. - A pamiętasz tego chłopaka... gra Devon'a... nazywa się Xavier... - AnnaLynne, niecierpliwiąc się, znów pokiwała głową. - To on napisał mi ten numer wczoraj w klubie, bynajmniej tak mi się wydaje...
- Żartujesz?! - niestety blondynki nie dało się zaliczyć do dyskretnych osób, bowiem nagle wszyscy zwrócili zwój wzrok w kierunku dwóch dziewczyn. - Widziałam, on nie mógł od Ciebie oczu oderwać! Dosłownie ślinił się na Twój widok, Carls!
- Ciszej, proszę Cię... nie chce żeby ktoś o tym się dowiedział, zwłaszcza, że nie mam pewności czy to on.
- Co podać? - głos zapuchniętej kucharki, przerwał rozmowę dziewczyn. Caroline obróciła się, unikając palących spojrzeń, ze strony kolegów z planu i pośpiesznie zamówiła dwa kawałki pizzy oraz wodę niegazowaną. Pośpiesznie chwyciła za swoją tackę z jedzeniem i rozejrzała się po sali.
- Weź znajdź miejsce, ja jeszcze skoczę do toalety, przypudrować nosek. - rzuciła zielonooka i krokiem pełnym gracji skierowała się na górę do toalety. Brunetka westchnęła ciężko i szybko przeszła na sam koniec sali, gdzie zajęła miejsce przy wolnym stoliku. Usiadła na sterylnie, białym krzesełku i zaczęła konsumować swoją pizzę z kurczakiem i serem feta. W ciszy, przyglądała się rozgadanej ekipie, która między sobą swobodnie rozmawiała i żartowała. Zupełnie niespodziewanie ktoś przysiadł się do stolika i był to nie kto inny, jak brązowooki brunet o imieniu Xavier. Caroline, kompletnie zdezorientowana obecnością chłopaka wstrzymała oddech. Co on tu do cholery robi?! - krzyczała w duchu.
- Cześć. - powiedział nadzwyczajnie spokojnie, a dziewczynie ledwo pizza przez gardło przeszła. - Przepraszam, że przeszkadzam Ci w jedzeniu, ale chciałem się z Tobą przywitać i dowiedzieć się jak się nazywasz, bo teraz tylko znam Twoje 'serialowe' imię.
- Caroline. - brunetka zdobyła się na delikatny uśmiech, powstrzymując grymas, który za wszelką cenę chciał się wkraść na jej piękną buźkę. - Miło mi Cię poznać, Xavier.
- Poznaliśmy się wczoraj. - odparł spokojnie, znów za spokojnie! Czyli... jednak to prawda. To on był tym tajemniczym chłopakiem, z którym wczoraj, prawie straciła dziewictwo. - Troszkę głupia sytuacja, nie.. ?
- No trochę. - przyznała, przygryzając delikatnie wargę, zauważając nagły błysk w oczach chłopaka. Zupełnie jak wczorajszej nocy. - Byłam piana... i chyba... rozumiesz.
- Nie tłumacz się. - powiedział stukając palcami o blat stołu, nadal nie spuszczając z niej wzroku. - Bardzo mi się to podobało. - uśmiechnął się zawadiacko i jego ręką powędrowała do swobodnie opartej o stolik, dłoni dziewczyny. Chwycił za nią i splótł ich palce w jedność, sprawiając, że na twarzy Caroline pojawił się uroczy rumieniec.
- Ale.. ale...
- Ciii... - szepnął, przykładając palec do ust. - Teraz jesteś już moja, Caroline. - powiedział, całując jej kosteczki, nadal spoglądając prosto w jej błękitne oczy. - Wpadnę po Ciebie dzisiaj na wieczór i zabiorę na promenadę, słychać, że nie jesteś stąd. Twój angielski jest beznadziejny, nie co to nasz, kotku.
- Coco... proszę?
- Spokojnie, wpadnę po Ciebie dzisiaj, do zobaczenia. - powiedział uwodzicielsko i składając na jej miękkim policzku pocałunek, odszedł pozostawiając ją samą, całkowicie zdezorientowaną.
- Żartujesz?! - niestety blondynki nie dało się zaliczyć do dyskretnych osób, bowiem nagle wszyscy zwrócili zwój wzrok w kierunku dwóch dziewczyn. - Widziałam, on nie mógł od Ciebie oczu oderwać! Dosłownie ślinił się na Twój widok, Carls!
- Ciszej, proszę Cię... nie chce żeby ktoś o tym się dowiedział, zwłaszcza, że nie mam pewności czy to on.
- Co podać? - głos zapuchniętej kucharki, przerwał rozmowę dziewczyn. Caroline obróciła się, unikając palących spojrzeń, ze strony kolegów z planu i pośpiesznie zamówiła dwa kawałki pizzy oraz wodę niegazowaną. Pośpiesznie chwyciła za swoją tackę z jedzeniem i rozejrzała się po sali.
- Weź znajdź miejsce, ja jeszcze skoczę do toalety, przypudrować nosek. - rzuciła zielonooka i krokiem pełnym gracji skierowała się na górę do toalety. Brunetka westchnęła ciężko i szybko przeszła na sam koniec sali, gdzie zajęła miejsce przy wolnym stoliku. Usiadła na sterylnie, białym krzesełku i zaczęła konsumować swoją pizzę z kurczakiem i serem feta. W ciszy, przyglądała się rozgadanej ekipie, która między sobą swobodnie rozmawiała i żartowała. Zupełnie niespodziewanie ktoś przysiadł się do stolika i był to nie kto inny, jak brązowooki brunet o imieniu Xavier. Caroline, kompletnie zdezorientowana obecnością chłopaka wstrzymała oddech. Co on tu do cholery robi?! - krzyczała w duchu.
- Cześć. - powiedział nadzwyczajnie spokojnie, a dziewczynie ledwo pizza przez gardło przeszła. - Przepraszam, że przeszkadzam Ci w jedzeniu, ale chciałem się z Tobą przywitać i dowiedzieć się jak się nazywasz, bo teraz tylko znam Twoje 'serialowe' imię.
- Caroline. - brunetka zdobyła się na delikatny uśmiech, powstrzymując grymas, który za wszelką cenę chciał się wkraść na jej piękną buźkę. - Miło mi Cię poznać, Xavier.
- Poznaliśmy się wczoraj. - odparł spokojnie, znów za spokojnie! Czyli... jednak to prawda. To on był tym tajemniczym chłopakiem, z którym wczoraj, prawie straciła dziewictwo. - Troszkę głupia sytuacja, nie.. ?
- No trochę. - przyznała, przygryzając delikatnie wargę, zauważając nagły błysk w oczach chłopaka. Zupełnie jak wczorajszej nocy. - Byłam piana... i chyba... rozumiesz.
- Nie tłumacz się. - powiedział stukając palcami o blat stołu, nadal nie spuszczając z niej wzroku. - Bardzo mi się to podobało. - uśmiechnął się zawadiacko i jego ręką powędrowała do swobodnie opartej o stolik, dłoni dziewczyny. Chwycił za nią i splótł ich palce w jedność, sprawiając, że na twarzy Caroline pojawił się uroczy rumieniec.
- Ale.. ale...
- Ciii... - szepnął, przykładając palec do ust. - Teraz jesteś już moja, Caroline. - powiedział, całując jej kosteczki, nadal spoglądając prosto w jej błękitne oczy. - Wpadnę po Ciebie dzisiaj na wieczór i zabiorę na promenadę, słychać, że nie jesteś stąd. Twój angielski jest beznadziejny, nie co to nasz, kotku.
- Coco... proszę?
- Spokojnie, wpadnę po Ciebie dzisiaj, do zobaczenia. - powiedział uwodzicielsko i składając na jej miękkim policzku pocałunek, odszedł pozostawiając ją samą, całkowicie zdezorientowaną.
* * *
Zaraz po tym jak Xavier, odszedł od stolika przysiadły się Shenae, AnneLynne oraz jeszcze jedna dziewczyna, której imienia Caroline nie mogła zapamiętać. Brytyjka, kompletnie nie mogła skupić się na tym, o czym rozmawiały jej koleżanki, bowiem jej myśli, całkowicie związane były z brunetem, którego imię w końcu poznała. Było jej głupio, za te pocałunki w toalecie, gdyż raczej wolałaby go poznać w innych okolicznościach. Jakby tego było mało, chłopak miał ją dzisiaj odwiedzić. Caroline najbardziej zastanawiał fakt, skąd on może znać jej adres zamieszkania! Niespodziewanie z zamyślenia wyrwał ją dźwięk przychodzącego połączenia. Spojrzała na aparat - to Harry. Uśmiechnęła się pod nosem i po odblokowaniu telefonu, przystawiła go sobie do ucha.
Z Harry'm rozmawiała przez dobre pół godziny, aż do chwili nie zadzwonił dzwonek, który sygnalizował powrót na plan. Caroline czuła się jak w szkole, za sprawą tej stołówki i dzwonków, ale mimo wszystko praca tutaj była przyjemna. Rozmowa z Harry'm podniosła ją na duchu, bowiem dziewczyna opowiedziała mu o wszystkim co u niej słychać, omijając oczywiście sprawę z Xavier'em. Nie chciała go zbytnio zdenerwować, gdyż wiedziała, że w najgorszym wypadku chłopak wsiądzie w samolot i przyleci do Los Angeles, aby rozliczyć się za ten mazak na piersiach dziewczyny. Reszta dnia minęła jej zadziwiająco szybko. W drodze powrotnej do domu, opowiedziała wszystko AnneLynne, przy dobrej, mrożonej kawie. Począwszy od swojego życia w Bostonie, po dzisiejszą rozmowę z Xavier'em. Blondynka bez wątpienia była bardzo dobrą słuchaczką i ani razu nie przerwała Caroline. Gdy brunetka już skończyła, zielonooka udzieliła jej rady i poleciła, aby jak najszybciej skończyła z Harry'm i zajęła się Xavier'em, z którym powinna dzisiaj iść na promenadę. Dziewczyna nie do końca wiedziała, czy to dobry pomysł... w końcu ona i Samuel nie znali się za dobrze... co jeśli on jest jakimś zboczeńcem? Otrząsnęła się szybko z takich myśli i postanowiła jednak wyjść dzisiaj z domu.
Od razu, gdy wróciły do willi, w której mieszały, Caroline pobiegła na górę zrzucając z siebie ciuchy, włączyła laptopa i szybko udała się pod prysznic. Pod wodą czuła się nieziemsko odprężona i gotowa na dalszą cześć dnia. Wyszła z kabiny, zasuwając za sobą drzwi i szybko przeszła do swojego pokoju i zalogowała się na Skype. Nie minęła chwila, a brunetka już rozmawiała ze swoimi dwiema przyjaciółkami z Londynu. Opowiedziała im wszystko o sytuacji z nocy i dnia dzisiejszego. Diana popadła w epilepsję i jak zawsze dramatyzując, uznała, że to zły pomysł, aby spotkać się z brązowookim. Rachel, za to nie mogła powstrzymać śmiechu, od chwili gdy Caroline powiedziała im o numerze wypisanym na piersiach. Tak czy siak, pozostawało jej polegać na swej intuicji i koło godziny szóstej poszła się szykować. Przeszukując szafę z ubraniami, postanowiła założyć [ beżową, ściągną spódniczkę, top o wakacyjnym motywie, w kolorze piaskowym oraz dżinsową kamizelkę z krótkim rękawkiem. Do tego dobrała proste, szpilki oraz żółtą torebkę. ] Gdy była już gotowa, zeszła na dól, gdzie w salonie siedziała AnnaLynne, oglądając telewizję i kipując do popielniczki, którą trzymała na brzuchu. Gdy blondynka ujrzała swoją współlokatorkę, automatycznie zakrztusiła się dymem papierosa. Nic dziwnego, dziewczyna wyglądała pięknie. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, a Caroline poczuła jak trzęsą się jej dłonie. W tej chwili zaczęła wątpić czy spotkanie z Xavier'em to dobry pomysł.
* * *
- Bardzo się cieszę, że zgodziłaś się ze mną przejść. - powiedział przerywając krępującą ciszę. Caroline w spokoju delektowała się pięknymi widokami wybrzeża, którym spacerowali. Stare deski, skrzypiały pod naciskiem ich stóp, a delikatny wietrzyk rozwiewał jej włosy. - Chciałem wszystko wytłumaczyć...
- Nie ma czego. - odparła. Czuła się w jego towarzystwie dobrze, ale gdy tylko przypominała sobie o zdarzeniu z poprzedniej nocy, miała ogromną ochotę uciec.
- Nie jestem taki, który zalicza każdą pannę w toalecie. - twardo trzymał się przy swoim, a to po woli zaczynało denerwować dziewczynę. - Spodobałaś mi się i... po prostu... dałem się ponieść.
- Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać. - powiedziała, rzucając na niego wzrokiem. Uśmiechnął się słabo i nałożył na twarz ciemne okulary. Wyglądał na trochę poirytowanego. - Dobrze, że nie doszło do... czegoś więcej.
- Może kiedyś dojdzie. - Caroline szybko odwróciła się w jego stronę i marszcząc czoło zdziwiona, próbowała coś powiedzieć, lecz nie mogła. - Oh, już się tak nie gorączkuj. - dodał i objął ją ramieniem, jakby byli parą. Był bardzo opiekuńczy i kochany, doskonale wiedział jak postępować i wiedział, że jego czynny robię na kobietach ogromne wrażenie. - Masz ochotę na lody? Znam doskonałą kafejkę, w której można zjeść najlepsze lody włoskie w całym Los Angeles.
- No czemu, nie?
I właśnie w oto taki sposób, tych dwoje spędziło ze sobą miły dzień...
- Londyn, Niall -
Zapach świeżej kawy, o poranku zawsze mnie uspokaja i sprawia, że czuje się taki odprężony. Myślę, że nic nie jest wtedy, w stanie sprawić żebym przestał się uśmiechać, a zwłaszcza teraz, kiedy mam przy sobie, taką wspaniała znajomą jak Grace. To zdumiewające, że w tak krótkim czasie udało nam się złapać wspólny język. Wprawdzie, również połączyła nas ogromna pasja do muzyki. Blondynka ma niesamowity głos i gdy tylko słyszę z jaką pasją wyciąga poszczególne dźwięki... czuję jak moje kolana miękną. Fitzpatrick, szybko stała się moją dobra przyjaciółką, której potrzebowałem zwłaszcza teraz, kiedy Natalie wyjechała. Tęskniłem za brunetką, każdej nocy, gdy nie mogłem przygarnąć jej do siebie i swobodnie wtulić się w jej, pachnące cynamonem włosy. To właśnie o porze nocy, przeżywałem najgorsze, wewnętrzne katusze. Nie potrafiłem zasnąć, ponieważ nieustannie rozmyślałem, nad całym moim życiem, przed uzyskaniem sławy i po jej uzyskaniu. Czasami brakuje mi tamtej normalności - chciałbym wyjść na ulicę i nie słyszeć za sobą krzyczących fanek. To bardzo frustrujące i czasami serdecznie mam dość tego sławnego życia. Ale teraz, wiem, że mogę bez problemu polegać na Grace, która odbierze ode mnie telefon, nawet w samym środku nocy.
Pogoda w Londynie, zdawała się już po woli wracać do normy - wróciły do nas pochmurne, deszczowe dni, których muszę przyznać, trochę mi brakowało. Został nam ostatni, wolny tydzień... i rozpoczynamy trasę koncertową. Czy się boję? Chyba tak, ale bardziej można powiedzieć, że jestem podekscytowany, niż przerażony. Może dzięki pracy, uda mi się zapomnieć o Natalie? Wierzę w to z całego serca, ale... gdy tylko spoglądam na Harry'ego, dla którego każdy dzień wydaje się być ostatnim, wszystko nagle staje pod znakiem zapytania. Od jakiegoś czasu, Taylor zaczęła nocować w naszym domu, a z sypialni loczka, wydobywało się dość... dziwne dźwięki. Wszyscy dobrze wiedzieliśmy, że Harry nie może znieść braku obecności Caroline, która jakiś czas temu opuściła Anglię i przeniosła się na inny kontynent, ale to wcale nie oznacza, że musi sypiać z tym chucherkiem dla wyżycia się. Już kłopotów nam wystarczy, po tym jak musieliśmy tłumaczyć się przed prasą, dlaczego Harry rozpętał bójkę w klubie nocnym. Dla nas wszystkich stał się nie możliwie oschły, jakby z dnia na dzień, przeszedł jakąś metamorfozę charakteru. Już nie uśmiechał się tak jak kiedyś... teraz jego uśmiech, był całkowicie sztuczny, wymuszony... Tęskniłem za starym Hazzą, z którym zawsze mogłem porozmawiać. Teraz liczyła się Taylor, która oficjalnie mogła nazywać się jego 'dziewczyną.'
- Nialer, przyszłam już! - Grace stała z rozłożonymi rękoma, w naszym przedpokoju. Miała na sobie czarną, podkreślającą jej figurę sukienkę do kolan oraz dżinsową kurtkę. Jej blond włosy, luźno opadały na ramiona, a ja uśmiechnąłem się pod nosem, widząc ich kolorowe końcówki.
- Znów je farbowałaś? - spytałem, ciągnąc ją za włosy z przekąsem. - Różowy jest seksi.
- Cała jestem seksi, Nialler.
- Tego nie da się ukryć. - odpowiedziałem, mocno ją ściskając. Na chwilę znieruchomiałem, czując jej mocne, uderzające do głowy, perfumy. Uwielbiałem ten zapach.
- Zwłaszcza wtedy, kiedy mam przy sobie cały kubełek z KFC. - dodała, podnosząc leżącą na podłodze, reklamówkę z sieciówki. - Wiedziałam, że będziesz głodny, mam nadzieję, że lubisz ostre.
- Kobieca intuicja, czy może jesteś kosmitką, potrafiącą czytać w myślach? - spytałem całkiem poważnie.
- Z pewnością, jestem kosmitką. - odparła krzyżując ręce na piersiach. - Przybyłam na ziemię Niall, żeby Cię uwieść!
- Za późno! - udałem, że mdleję. - Już to zrobiłaś. - Grace zaśmiała się cicho i wyciągnęła w moim kierunku dłoń.
- No już, głuptasku... - powiedziała. - Chodźmy jeść, jestem piekielnie głodna. - chwyciła mnie pod ramię i razem skierowaliśmy się do salonu.
Grace była niesamowicie kochaną dziewczyną - lubiącą zadbać o każdy detal. Gdy ja chciałem już zabrać się za jedzenie ostrych pałeczek rękoma, ona skarciła mnie wzrokiem i szybko skierowała się do kuchni i wyciągnęła z szafki talerzyki. Z ogromnym uśmiechem na ustach, podała mi je i zanim usiadła koło mnie, na kanapie odezwała się.
- Chłopacy w domu ? - Grace miała okazję już poznać wszystkich, począwszy od naszego menadżera, a skończywszy na nowej dziewczynie Harry'ego. Pokiwałem twierdząco i zmierzyłem głodnym wzrokiem, kubełek pełen pyszności. Grace, nie czekała dłużej, szybko wstała i udała się na piętro. Później tylko słyszałem jej krzyki. - Chłopaki, ruszać gwiazdorskie tyłki! Przywiozłam wam jedzenie! - nie minęła chwila, a banda głodomorów zjawiła się w salonie, nie spuszczając z oczu MOJEGO jedzenia!
- Grace, jesteś cudowna. - powiedział Liam, wpychając sobie frytki do buzi. Dziewczyna zaśmiała się uroczo i otoczyła bruneta ramieniem, wywołując w moim małym serduszku... uczucie zazdrości?
- Bez przesady Daddy, ale frytki to mógłbyś mi zostawić. - odpowiedziała wyrywając białe, tekturowe pudełko z jego rąk.
- Nialler, oddaj nam ją. - powiedział Lou, wycierając usta chusteczką. - Jest taka kochana! I dba o nasze żołądki! Żadna Twoja dziewczyna, jeszcze czegoś takiego dla nas nie zrobiła! - automatycznie, oboje z Grace parsknęliśmy śmiechem i wymieniliśmy się spojrzeniami. Dziewczyna? Serio wyglądaliśmy jak para? Byliśmy tylko dobrymi przyjaciółmi.
- Nie jest moją dziew...
- Jest. - odpowiedział, przerywając mi. - Prawda, Grace? - blondynka, spojrzała w jego kierunku, ukrywając iskrzącą się w jej oczach bezbronność.
- Oczywiście, Lou. - odpowiedziała zadziornie. - Jesteśmy nawet zaręczeni! Patrz! - dodała nagle wstając. Spojrzała na mnie łagodnie, jakby przepraszała za wszystko co teraz się stanie i... usiadła na mych, kolanach zarzucając dłonie na moją szyję. - Kochamy się bardzo namiętnie, tylko spójrz. - wyczułem w jej głosie, nutkę strachu. Po chwili, obróciła się do mnie twarzą, spoglądając prosto swymi brązowymi tęczówkami, w moje oczy i zbliżyła się do mnie na dziesięć milimetrów... pieć... dwa.... Nasze usta, po chwili złączyły się w pocałunku, którego kompletnie się nie spodziewałem. Smakowała jak sorbet truskawkowy, wymieszany z frytkami. Mieszanka ekstremalna, ależ za to piekielnie smakowita. Jej wargi były miękkie i takie aksamitne.. czułem jak wszystkie moje mięśnie się napinają, a dłoń wędruje na jej plecy. Całowała mnie z pasją, jakby na prawdę chciała udowodnić wszystkim, że się kochamy, a ja... ja oddawałem jej pocałunki. Jej zapach, całkowicie zawładnął mymi zmysłami i nawet gdybym chciał się od niej odsunąć i przerwać pocałunek, nie potrafiłbym. Grace, delikatnie przygryzła moją wargę i ostatni raz musnęła ją swymi ustami. Odsunęła się ode mnie, na dwa centymetry, lustrując moją twarz. Musiałem wyglądać na cholernie zdziwionego, ale ona tylko uśmiechnęła się speszona i nakładając na twarz maskę pewnej dziewczyny, obróciła się do Louisa, który siedział z szeroko otworzoną buzią i przyglądał się nam zaskoczony. Oh, stary... wiem jak się czujesz.
- Ale.. ale... wy...wy... ZARĘCZYŁEŚ SIĘ, TY IRLANDZKA, NIE WYKARMIONA MARCHEWKO?!
- Hey! - tym razem głos zabrał Zayn, który widocznie bardziej zainteresowany był jedzeniem, niż moim mizianiem się z Grace. Cholera, mam całe ręce w sosie majonezowym! - Bez wyzwisk, szanuj jedzenie, tak? Wiesz, że Niall może się za to zemścić!
- Orzesz w mordę.... - jęknął Loui. - OŚWIADCZYŁEŚ SIĘ?
- Tak. - odpowiedziałam, postanawiając dalej ciągnąć tę gierkę. Muszę przyznać, że podobało mi się to. - Za miesiąc się pobieramy, prawda kochanie? - spytałem.
- No jasne, kociaku. - odpowiedziała, spoglądając na mnie. Widziałem, teraz ulgę w jej oczach, jakby naprawdę chciała tego pocałunku, ale bała się mojej reakcji. Nie czekałem chwili, dłużej. Pochyliłem się nad nią i złożyłem na jej ciepłych ustach kolejny... subtelny pocałunek.
Wieczór nadszedł bardzo szybko i cały czas spędzaliśmy wszyscy razem, w swym gronie. Oczywiście wszyscy, oprócz Harry'ego, który nagle gdzieś wybył (czy. który umówił się z Taylor, na dziki seks w samochodzie). Siedzieliśmy na kanapie oglądając jakąś denną komedię romantyczną, która podobała się tylko Grace, ale czego nie robi się dla kobiety? Przez cały czas rozmyślałem o pocałunku... Za każdym razem, gdy tylko przypominałem sobie, z jak ogromną łatwością, jej miękkie usta odnajdywały moje, czułem jak przez ciało przechodzi mnie dreszcz. Nie czułem czegoś takiego odkąd... wprawdzie od nigdy. Nigdy nie czułem się tak wspaniale, jak podczas tej chwili z Grace, ale wiedziałam, że łączy nas tylko przyjaźń i nic więcej.
- Dobra, idę się wykąpać. - powiedział Louis, wstając z kanapy. - W nocy mam pociąg do Manchesteru, muszę zobaczyć się z Eleanor, przed naszą trasą.
- Zadzwonię do Perrie. - Zayn, zerwał się z kanapy, równie szybko, jak wypowiedział to zdanie.
- Dobry pomysł - przyznał Liam. - Tęsknię z Rachel. - Już tęskni? Przecież widzieli się jakieś cztery godziny temu. Po chwili już ich nie było, a ja zostałem sam na sam w ciemnym salonie z Grace, która siedziała tuż koło mnie.
- Ten pocałunek... - zaczęła.
- Cudowny. - skomentowałem jednym słowem, nie spoglądając w jej kierunku. Nie musiałem patrzeć, po prostu wiedziałam, że teraz z pewnością jest zdziwiona, tym co powiedziałem.
- Ale jesteśmy przyjaciółmi.
- Którzy się całowali.
- I było im dobrze podczas tego pocałunku, ale mimo wszystko jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Którzy chcą tego jeszcze raz. - odpowiedziałem.
Caroline od razu przypadła do gustu praca aktorki, bowiem dziewczyna z ogromną łatwością potrafiła się wczuć w postać swojej bohaterki. Oczywiście, również podobała jej się możliwość pracy na planie z nową znajomą - AnnaLynne oraz... Xavier'em. Dosłownie w ciągu pięciu, krótkich dni, spędzonych na planie serialu, między nią, a brunetem zaczęło rodzić się jakieś uczucie. Xavier, bardzo dbał o to, aby Brytyjka czuła się w Los Angeles jak u siebie w domu i w każdej wolnej chwili, wyciągał ją z mieszkania, aby przybliżyć jej osobie, piękno tutejszego miejsca. Niebieskookiej bardzo się to podobało, bowiem przy tym chłopaku czuła się bardzo dobrze i swobodnie. Z czasem, zaczynała już zapominać o swoim starym życiu w Londynie i o tym co Harry jej zrobił. Między nią, a członkiem zespołu One Direction, relacje znacznie się poprawiły - nie było dnia, aby chłopak nie dzwonił, ani nie pisał do Wish. Mimo tego, że Caroline miło spędzała czas z Xavier'em, ciągle myślała o Harry'm i cichutko w duszy, modliła się o to, aby Harry postarał się naprawić ich stary związek.
Tego dnia Caroline oraz AnneLynne, dostały wolne w pracy, z racji tego, że ich bohaterki, nie odgrywały jakiś większych ról, w odcinku który właśnie nagrywano. Pogoda za oknem była wspaniałomyślna i dziewczynom nie było w głowie, zostać dzisiaj w domu. Wyspana Caroline, zeszła po schodach i skierowała się do kuchni, do której już od samych schodów, wabił ją piękny zapach smażonego bekony i jajecznicy. W ręku trzymała telefon, nieustannie sms'ując ze swoim byłym chłopakiem.
- Z kim piszesz, piękna? - AnneLynne, odezwała się, siedząc tuż koło kuchennego blatu i zajadając się przygotowanym przez siebie śniadaniem.
- Z Harry'm. - odpowiedziała uśmiechnięta, chwytając za drugi talerz, stający przed nią. AnneLynne zmarszczyła, zdziwiona czoło. Nie bardzo rozumiała, po co dziewczyna z nim pisze.
- Z 'Harry'm Dupkiem Styles'em'? - Caroline zaśmiała się cicho i odłożyła telefon na blat. - Carls... zapomnij o nim, spójrz jak Xavier się stara! To on powinien być tym chłopakiem, z którym miałabyś pisać smsy.
- AnneLynne! My tylko ze sobą rozmawiamy! Nie zamierzam zrywać z nim kontaktu, on nadal jest mi bliski!
- Rozumiem, ale mimo wszystko powinnaś go ograniczyć! Możesz cierpieć przez niego!
- A skąd wiesz, że nie cierpiałabym przez Xavier'a?
- Bo on jest inny. - odpowiedziała. - Gwarantuję Ci to, że on Cię nigdy nie zrani, Carls.
- Zobaczymy. - odpowiedziała wkładając sobie do buzi, kawałek bekonu. Dziewczyna nie bardzo rozmyślała teraz o związkach, chyba jednak wolała się skupić na rozwijaniu swojej kariery tutaj. Niespodziewanie, posiłek dwóch przyjaciółek przerwał dźwięk przychodzącego połączenia.
- O wilku mowa. - powiedziała Wish i szybko odebrała telefon. - Tak, Xavier?
- No cześć, Carls... - zaczął. - Masz może ochotę na mała przejażdżkę ze mną, wieczorem?
- Dzisiaj?
- Tak.
- No pewnie, gdzie mnie zabierasz?
- Niespodzianka, spotkamy się o siódmej, wpadnę po Ciebie.
_____________________________________________
No hejka! :* Bardzo was przepraszam, że dopiero teraz dodaję rozdział, ale jak się okazało we wakacje mam dużo pracy i mało czasu na bloggera :( Kolejną notkę postaram się wam dodać za tydzień, w następny czwartek :) Obliczyłam już jak będzie z rozdziałami i planowo bloga zakończę już 22 sierpnia :) Mam nadzieję, że nie jesteście źli, że dodałam 'Best Song Ever' do rozdziału, ale nie mogłam się powstrzymać! Piosenka jest wspaniała i muszę ją jak najszybciej pobrać! Pozdrawiam kochani! :*
Przepraszam za wszelkie błędy, jakie mogły się wkraść!
- Jerr.
- Los Angeles, Caroline -
Tego dnia Caroline oraz AnneLynne, dostały wolne w pracy, z racji tego, że ich bohaterki, nie odgrywały jakiś większych ról, w odcinku który właśnie nagrywano. Pogoda za oknem była wspaniałomyślna i dziewczynom nie było w głowie, zostać dzisiaj w domu. Wyspana Caroline, zeszła po schodach i skierowała się do kuchni, do której już od samych schodów, wabił ją piękny zapach smażonego bekony i jajecznicy. W ręku trzymała telefon, nieustannie sms'ując ze swoim byłym chłopakiem.
- Z kim piszesz, piękna? - AnneLynne, odezwała się, siedząc tuż koło kuchennego blatu i zajadając się przygotowanym przez siebie śniadaniem.
- Z Harry'm. - odpowiedziała uśmiechnięta, chwytając za drugi talerz, stający przed nią. AnneLynne zmarszczyła, zdziwiona czoło. Nie bardzo rozumiała, po co dziewczyna z nim pisze.
- Z 'Harry'm Dupkiem Styles'em'? - Caroline zaśmiała się cicho i odłożyła telefon na blat. - Carls... zapomnij o nim, spójrz jak Xavier się stara! To on powinien być tym chłopakiem, z którym miałabyś pisać smsy.
- AnneLynne! My tylko ze sobą rozmawiamy! Nie zamierzam zrywać z nim kontaktu, on nadal jest mi bliski!
- Rozumiem, ale mimo wszystko powinnaś go ograniczyć! Możesz cierpieć przez niego!
- A skąd wiesz, że nie cierpiałabym przez Xavier'a?
- Bo on jest inny. - odpowiedziała. - Gwarantuję Ci to, że on Cię nigdy nie zrani, Carls.
- Zobaczymy. - odpowiedziała wkładając sobie do buzi, kawałek bekonu. Dziewczyna nie bardzo rozmyślała teraz o związkach, chyba jednak wolała się skupić na rozwijaniu swojej kariery tutaj. Niespodziewanie, posiłek dwóch przyjaciółek przerwał dźwięk przychodzącego połączenia.
- O wilku mowa. - powiedziała Wish i szybko odebrała telefon. - Tak, Xavier?
- No cześć, Carls... - zaczął. - Masz może ochotę na mała przejażdżkę ze mną, wieczorem?
- Dzisiaj?
- Tak.
- No pewnie, gdzie mnie zabierasz?
- Niespodzianka, spotkamy się o siódmej, wpadnę po Ciebie.
_____________________________________________
No hejka! :* Bardzo was przepraszam, że dopiero teraz dodaję rozdział, ale jak się okazało we wakacje mam dużo pracy i mało czasu na bloggera :( Kolejną notkę postaram się wam dodać za tydzień, w następny czwartek :) Obliczyłam już jak będzie z rozdziałami i planowo bloga zakończę już 22 sierpnia :) Mam nadzieję, że nie jesteście źli, że dodałam 'Best Song Ever' do rozdziału, ale nie mogłam się powstrzymać! Piosenka jest wspaniała i muszę ją jak najszybciej pobrać! Pozdrawiam kochani! :*
Przepraszam za wszelkie błędy, jakie mogły się wkraść!
- Jerr.
boski *-*
OdpowiedzUsuńRozdział cudo.Kocham ten blog.Szkoda, że chcesz kończyc:( .Mam nadzieję że zaczniesz pisać kolejnego bloga...równie cudownego już czekam na kolejny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Rozumiem, że nie masz czasu na bloggera. Mam tak samo xD.
OdpowiedzUsuńMam małą prośę. Mogła byś pisać trochę krótsze rozdziały? Bo na przykład mi trudno mi się czyta tak długie notki.
Czekam na nexta
cudowny poprostu brak słów:D
OdpowiedzUsuńJerr kocham Cię ,ale za perspektywę Niall'a kocham Cie jeszcze bardziej!
OdpowiedzUsuń- Ale jesteśmy przyjaciółmi.
- Którzy się całowali.
- I było im dobrze podczas tego pocałunku, ale mimo wszystko jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Którzy chcą tego jeszcze raz. - odpowiedziałem.
Uwielbiam to! Grace jest moją ulubienicą ,ciekawe czemu ahahaha ;pp
Nie lubię Xaviera ,wedlug mnie jest taki troszkę...nachalny.
Dlatego czekam na wielki powrót Haroline o ile takowy będzie ;)
Tak więc TY IRLANDZKA NIEWYKARMIONA MARCHEWKO masz komentarz:*
PS.Nie dam rady...
Pozdrawiam :*
-Tala
Aww. Bardzo fajny ;) Niech Harry i Carlonie pogodza sie
OdpowiedzUsuń*-*
OdpowiedzUsuńWow.. Niespodziewalam sie ze Carlonie z tym Chlopakiem sie calowala ? !
OdpowiedzUsuńNie moge doczekac sie kolejego rozdziali ;) Czekam z niecierplowoscia '*
OdpowiedzUsuńKurde"!!!" Niesamowity :) Masz dziewczyno talent :*
OdpowiedzUsuńDlaczego konczysz blog juz ??
OdpowiedzUsuńOmG :) ;).:) Niech Harry przyleci do Carlonie i nich mu wybaczy i straci z nim.dziewictwo w koncu ?!!!!!
OdpowiedzUsuńWika
Kocham kocham jeszcze raz kocham twojego bloga.;) Najlepszy jaki czytalam masz bardzo fajny styll pisania i wog. Kocham Cie i nigdy nie przestawaj pisac ;)
OdpowiedzUsuńDawj szybko kolejny ;) Wez pogodz Harrego i Carlinie
OdpowiedzUsuńOkej... Muszę się do czegoś przyznaj... Nawet jeśli mnie zabijesz... Chy... Chyba wolę by Caroline była z Xavierem ♥ No on jest taki słodki i... No IIII! ;3 Mimo, ze kocham Harry'ego to... Uh... A może niech stworzą trójkącik? xD Nie no żartuje oczywiście!! :P Liczę na więcej scen z Xavierem ♥ Ale mimo wszystko pamiętaj Harry, kocham cię :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, a Niall i Grace są straszliwie słodcy *.*
Zniecierpliwiona czekam na kolejny rozdział ♥
A co do Best Song Ever... TO DZISIAJ PREMIERA TELEDYSKU :D Nie mogę się doczekać x3
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na rozdział 25 ;)
♥.♥
Xaaaaavieeer.....
Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger Award!
OdpowiedzUsuńWięcej informacji:http://just-stay-by-me.blogspot.com/p/versatile-blogger.html ;*
Cudowne *.*
OdpowiedzUsuńO BOGOWIE <33
OdpowiedzUsuńKOCHAM KOCHAM
Perspektywa Nialla *_* Wow..
XAVIER CO TO W OGÓLE MA BYĆ. MEH :| CAROLINE + HARRY = :333
Czekam na następny! :***
jest to drugie, fajnie i z wyobraźnią napisane fanfiction jakie mi się spodobało. Szczerze to wszystkie inne jakie zaczełam, są nudne i praktycznie takie same. good job, girlz
OdpowiedzUsuńMyslalam ze dodasz wczoraj kolejny rozdzial, bo wspominalas, ze co tydzien bedziesz dodawac. Pewnie nastapily jakies przeszkody, ale z niecierpliwoscia czekam na kolejny rozdzial! Ten blog jest niesamowity i zakochalam sie w tym opowiadaniu. Czekam, Julia.
OdpowiedzUsuńDaj mi godzinkę i już dodaję! :*
UsuńPozdrawiam!!