- Londyn, Diana -
* pierwszy tydzień września *
- Uspokójcie się wreszcie, patafiany! - Diana stała, opierając prawą dłoń o oparcie krzesła, przyglądając się z uśmiechem, rozbieganym po całym mieszkaniu, chłopcom.
- Wiesz kochana, że ich nie da się uspokoić. - szepnęła jej do ucha Rachel i po chwili cmoknęła przyjaciółkę w policzek. Diana zaśmiała się cicho i ruchem głowy przytaknęła.
- Louis, kochanie odłóż na miejsce te porcelanowe króliki! - Eleanor, skarciła bruneta, który właśnie sięgał po ozdabiającego kominek króliczka.
- Ale on trzyma w łapkach marchewkę! - jęknął pasiasty, starając się udobruchać swoją dziewczynę. Eleanor westchnęła cicho i usiadła na krześle, przy stole.
- Chodźcie tu, chcemy wam o czymś powiedzieć. - tym razem głos zabrał Danny, który nagle pojawił się u boku swojej żony. - To dosyć ważna sprawa. - dodał i uśmiechnął się do blondynki.
- Mamy już kurczaka! - Harry i Niall, weszli trzymając wspólnie ogromną, srebrną tacę z idealnie wypieczonym i nafaszerowanym ryżem, kurczakiem.
- Jedzonko! - zawołał Malik, oblizując zadowolony usta. Perrie zaśmiała się cicho i objęła chłopaka w pasie, opierając głowę o jego ramię. Zayn obrócił się do niej i delikatnie ucałował w czoło.
- Zaraz zjemy. - powiedziała blondynka i chwyciła Daniela za rękę. - Bardzo się cieszę, że w końcu możemy się zobaczyć. Ten tydzień minie nam, z pewnością bardzo szybko i pewnie znowu będziemy za sobą tęsknić. Zaprosiliśmy was wszystkich tutaj... - Diana spojrzała na każdego, po kolei. - Aby powiedzieć wam, że... spodziewamy się dwóch dziewczynek.
- To cudownie! - wykrzyknął Harry i podszedł do przyjaciół. Stanął pomiędzy nimi i objął ich rękoma. - Już niedługo nasza rodzinka się powiększy. - dodał z ogromnym uśmiechem na ustach. Diana zaśmiała się i zmierzwiła dłonią bujną czuprynę loczka.
- My też chcielibyśmy wam o czymś powiedzieć. - powiedział Louis, chwytając Eleanor za rękę.
- Wczoraj mi się oświadczył. - rzekła brunetka, nieco speszona faktem iż to teraz na nią, zwrócone były wszystkie pary oczu. Wyciągnęła przed siebie rękę, ukazując połyskujący na lewej dłoni, pierścionek z malutkim brylantem - Zamierzamy się pobrać. - powiedziała i przytuliła Louisa, który po chwili chwycił ją za podbródek i pocałował w usta.
- Tyle cudownych nowinek. - zaśmiał się Liam, spoglądając wymownie w kierunku Harry'ego. - Harry, może powiesz coś naszym przyjaciołom?
- Zerwaliśmy umowę. - powiedział zadowolony. W oczach Harry'ego, jarzyły się wesołe iskierki szczęścia, chłopak tak długo czekał na ten moment. W końcu, po wielu miesiącach cierpienia u boku Taylor, mógł swobodnie odetchnąć. - I podpisaliśmy kolejną. Ojciec Rachel zgodził się zostać naszym menadżerem!
- Jak to?! - spytała uradowana Grace, bowiem dziewczyna dużo słyszała o próbach kontrolowania Harry'ego i sama obawiała się, że to samo może przytrafić się Niall'owi. - Nialler, czemu mi nie powiedziałeś?
- To miała być niespodzianka. - rzekł blondyn, delikatnie muskając, dłonią jej plecy - Czekaliśmy z niecierpliwością na ten dzień! W końcu będziemy mogli być wolni!
- O boże! - szepnęła blondynka, zakrywając usta dłonią. - To cudownie! Opowiadajcie jak to się stało!
- To było tak, że...
* Flash back#1 *
- Kolejny dobry występ panowie! - Joe stał oparty o ścianę, przyglądając się jak Harry, Zayn, Liam, Niall i Louis, schodzą ze sceny. - Zapraszam na zaplecze, musimy porozmawiać. - dodał, marszcząc czoło. Wygładził materiał swojej bordowej marynarki i zwartym krokiem, ruszył przed siebie.
- Co znowu od nas chce? - spytał rozwścieczony Louis. - Zayn idź po papiery, najwyższy czas to skończyć.
- Jesteście pewni? - spytał Mulat. - To początek trasy koncertowej i wszystko może się teraz zawalić. Ja bym jeszcze trochę przeczekał.
- Nie możemy dłużej czekać, Zayn. Teraz albo nigdy. Idź po papiery. - skomentował Tomlinson, opierając swoją dłoń na ramieniu przyjaciela.
- Damy sobie radę, Zayn. - zapewnił go Liam. - Nie bój się, nic się nie zmieni. Szefostwo potwierdziło i wyraziło zgodę na zmianę menadżera. Rozmawiałem z ojcem Rachel. Nie zostaniemy na lodzie. - Mulat pokiwał głową, nadal będąc nie przekonanym do tego pomysłu. Oczywiście, rozumiał, że tak będzie o wiele lepiej. Już za chwilę, nikt nie miał ich ograniczać... nikt nie miał mieć wpływu na ich życie. Teraz każdy będzie mógł odetchnąć z ulgą.
- Zróbmy to. - powiedział i uśmiechnął się do każdego, po kolei. - Dla nas, dla Perrie, Eleanor, Rachel i Grace.
- Dla Caroline. - powiedział Harry i stanął koło przyjaciela. - Najwyższy czas, pozbyć się łańcucha, przyjaciele.
- Chodźcie tu, chcemy wam o czymś powiedzieć. - tym razem głos zabrał Danny, który nagle pojawił się u boku swojej żony. - To dosyć ważna sprawa. - dodał i uśmiechnął się do blondynki.
- Mamy już kurczaka! - Harry i Niall, weszli trzymając wspólnie ogromną, srebrną tacę z idealnie wypieczonym i nafaszerowanym ryżem, kurczakiem.
- Jedzonko! - zawołał Malik, oblizując zadowolony usta. Perrie zaśmiała się cicho i objęła chłopaka w pasie, opierając głowę o jego ramię. Zayn obrócił się do niej i delikatnie ucałował w czoło.
- Zaraz zjemy. - powiedziała blondynka i chwyciła Daniela za rękę. - Bardzo się cieszę, że w końcu możemy się zobaczyć. Ten tydzień minie nam, z pewnością bardzo szybko i pewnie znowu będziemy za sobą tęsknić. Zaprosiliśmy was wszystkich tutaj... - Diana spojrzała na każdego, po kolei. - Aby powiedzieć wam, że... spodziewamy się dwóch dziewczynek.
- To cudownie! - wykrzyknął Harry i podszedł do przyjaciół. Stanął pomiędzy nimi i objął ich rękoma. - Już niedługo nasza rodzinka się powiększy. - dodał z ogromnym uśmiechem na ustach. Diana zaśmiała się i zmierzwiła dłonią bujną czuprynę loczka.
- My też chcielibyśmy wam o czymś powiedzieć. - powiedział Louis, chwytając Eleanor za rękę.
- Wczoraj mi się oświadczył. - rzekła brunetka, nieco speszona faktem iż to teraz na nią, zwrócone były wszystkie pary oczu. Wyciągnęła przed siebie rękę, ukazując połyskujący na lewej dłoni, pierścionek z malutkim brylantem - Zamierzamy się pobrać. - powiedziała i przytuliła Louisa, który po chwili chwycił ją za podbródek i pocałował w usta.
- Tyle cudownych nowinek. - zaśmiał się Liam, spoglądając wymownie w kierunku Harry'ego. - Harry, może powiesz coś naszym przyjaciołom?
- Zerwaliśmy umowę. - powiedział zadowolony. W oczach Harry'ego, jarzyły się wesołe iskierki szczęścia, chłopak tak długo czekał na ten moment. W końcu, po wielu miesiącach cierpienia u boku Taylor, mógł swobodnie odetchnąć. - I podpisaliśmy kolejną. Ojciec Rachel zgodził się zostać naszym menadżerem!
- Jak to?! - spytała uradowana Grace, bowiem dziewczyna dużo słyszała o próbach kontrolowania Harry'ego i sama obawiała się, że to samo może przytrafić się Niall'owi. - Nialler, czemu mi nie powiedziałeś?
- To miała być niespodzianka. - rzekł blondyn, delikatnie muskając, dłonią jej plecy - Czekaliśmy z niecierpliwością na ten dzień! W końcu będziemy mogli być wolni!
- O boże! - szepnęła blondynka, zakrywając usta dłonią. - To cudownie! Opowiadajcie jak to się stało!
- To było tak, że...
* Flash back#1 *
- Kolejny dobry występ panowie! - Joe stał oparty o ścianę, przyglądając się jak Harry, Zayn, Liam, Niall i Louis, schodzą ze sceny. - Zapraszam na zaplecze, musimy porozmawiać. - dodał, marszcząc czoło. Wygładził materiał swojej bordowej marynarki i zwartym krokiem, ruszył przed siebie.
- Co znowu od nas chce? - spytał rozwścieczony Louis. - Zayn idź po papiery, najwyższy czas to skończyć.
- Jesteście pewni? - spytał Mulat. - To początek trasy koncertowej i wszystko może się teraz zawalić. Ja bym jeszcze trochę przeczekał.
- Nie możemy dłużej czekać, Zayn. Teraz albo nigdy. Idź po papiery. - skomentował Tomlinson, opierając swoją dłoń na ramieniu przyjaciela.
- Damy sobie radę, Zayn. - zapewnił go Liam. - Nie bój się, nic się nie zmieni. Szefostwo potwierdziło i wyraziło zgodę na zmianę menadżera. Rozmawiałem z ojcem Rachel. Nie zostaniemy na lodzie. - Mulat pokiwał głową, nadal będąc nie przekonanym do tego pomysłu. Oczywiście, rozumiał, że tak będzie o wiele lepiej. Już za chwilę, nikt nie miał ich ograniczać... nikt nie miał mieć wpływu na ich życie. Teraz każdy będzie mógł odetchnąć z ulgą.
- Zróbmy to. - powiedział i uśmiechnął się do każdego, po kolei. - Dla nas, dla Perrie, Eleanor, Rachel i Grace.
- Dla Caroline. - powiedział Harry i stanął koło przyjaciela. - Najwyższy czas, pozbyć się łańcucha, przyjaciele.
* * *
- No w końcu jesteście. - Joe, siedział na skórzanym krześle, opierając skrzyżowane stopy o ciemne, mahoniowe biurko. W jego lewej dłoni paliło się cygaro, a w prawej znajdowała się przeźroczysta szklaneczka z whisky. Harry spoglądał na mężczyznę z obrzydzeniem. Za każdym razem, gdy był w jego pobliżu, czuł narastającą w swoim sercu wściekłość. Gdyby nie Joe, może nadal byłby z Caroline?! Może nigdy nie doszłoby do tego, że miał udawać chłopaka Taylor?! Lecz teraz nadszedł ten moment, podczas którego strony się odwrócą. Harry zemści się na nim, za to, że zniszczył jego życie. - Porozmawiajmy o waszych funduszach, myślę, że powinniście dostawać znacznie mniej! I tak nie wypłacacie tego wszystkiego, co wam daję, panowie!
- Nie, Joe. - warknął Zayn i rzucił na biurko, plik kartek. - Teraz powiesz nam gdzie są WSZYSTKIE nasze pieniądze, a później podpiszesz te papiery i wyniesiesz się stąd już na zawsze.
- O czym Ty mówisz, Zayn? - spytał zdezorientowany, chwytając za leżącą przed nim teczkę.
- Dokładnie trzy lata temu, podpisaliśmy z Tobą umowę. - powiedział Louis, zaciskając dłonie w pięści. - Przez te trzy lata, nieustannie nas kontrolowałeś i ograniczałeś.
- Kazałeś być kimś, kim nigdy nie byliśmy. - dodał Niall. - Dyrygowałeś nami i dyktowałeś co mamy robić.
- Tworzyłeś nasz styl, zupełnie nie zwracając uwagi na to, czy dobrze się w nim czujemy. - rzek Harry opierając się rękoma o biurko. - Niszczyłeś nasze stare życie, odbierając nam możliwość kontaktu z rodzinami i przyjaciółmi. - W oczach Styles'a zapłonęła ogromna nienawiść. Tak długo czekał na dzień, w którym mógłby postawić się menadżerowi. - A co najgorsza, nakazywałeś kochać tych, których nie kochaliśmy.
- O czym wy, kochani mówicie? - Joe podniósł się ze swojego siedzenia i rozłożył ręce, w geście obronnym.- Przecież wiecie, że to dla waszego dobra.
- Dobra? - prychnął Louis. - Ty nie masz pojęcia, co jest dla nas dobre. Nigdy nie miałeś. Przykro mi Joe, ale właśnie w tej chwili zostałeś wylany. Podpisz papiery, śpieszymy się na samolot do Londynu.
- Nie macie prawa, gówniarze! - warknął zrzucając wszystko co było na biurko. - Nie podpiszę żadnych papierów! Jestem waszym menadżerem, czy wam się to podoba czy nie! Co z wytwórnią?! Myślicie, że pozwolą wam mnie zwolnić?!
- Już to załatwiliśmy. - odpowiedział Liam. - A jeżeli tego nie zrobisz, pozwiemy Cię w sądzie o kradzież pieniędzy z naszych kont. Myślisz, że jesteśmy takimi debilami i ich nie sprawdzamy? Spiesz się Joe, albo w innym wyjściu skończysz w kiciu.
- Wy.... wy.... - W mężczyźnie wręcz się gotowało. Trzeba przyznać, że kompletnie nie spodziewał się on, takiego obrotu sprawy. Harry, Liam, Louis, Niall i Zayn byli z siebie zadowoleni. W kocu nadszedł dzień, w którym mieli zadecydować nad ich przeszłością. - Podpiszę.
* End of flash back#1 *
- Jestem z Ciebie taka dumna, Zayn! - Parrie uściskała swojego chłopaka i po chwili uśmiechnęła się promiennie do wszystkich zgromadzonych.
- To niesamowite... - szepnęła Diana, delikatnie opierając swoje dłonie o swój ciążowy brzuszek. Widziała wymalowane na twarzach chłopców szczęście. W końcu mogli nacieszyć się własnym życiem i na nic nie zważać.
- Harry,a co z Taylor? - spytała Rachel, lustrując postać przyjaciela. Harry spojrzał w kierunku brązowookiej z widoczną ulgą. Diana dobrze wiedziała, że chłopakowi, nie zależało tak bardzo na zerwaniu umowy z menadżerem, jak na zerwaniu kontaktu z Taylor.
- Zniknęła. - odpowiedział, przeczesując chudymi palcami, swoje bujne loki. - I już nigdy więcej nie powróci.
* Flash back#2 *
- Dokąd jedziemy, Harry? - blondynka spojrzała pytająco na chłopaka, który z mocno zaciśniętą szczęką, spoglądał w rozciągającą się przed nimi autostradę. Wszystko zdawało się iść zgodnie z planem chłopaka. Taylor nie miała pojęcia, że ona i Harry są w drodze na lotnisko, a jej walizki zostały dawno spakowane i wrzucone do bagażnika. W prawej kieszeni marynarki chłopaka, grzecznie spoczywał bilet lotniczy w jedną stronę do Stanów.
- Wkrótce się dowiesz, kochanie. - odpowiedział z tajemniczym uśmiechem, nadal nie spoglądając na blondynkę. Taylor cicho westchnęła i ręką sięgnęła w kierunku radia, aby zmienić stację.
- Oh, oh! - pisnęła uradowana,wsłuchując się w znajomą melodię. - Moja piosenka! Wiesz, że jest na pierwszym miejscu w jedenastu krajach?!
- No tak, a o kim opowiada? - spytał mało przywiązując uwagę, do słów dziewczyny. - Kogo tym razem w niej obsmarowałaś? - dodał skręcając w boczną uliczkę.
- Nie bądź nie miły. - skarciła go. - Zawsze mogę napisać jakąś o Tobie, Hazz! - Taylor nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że ich związek za parę chwil dobiegnie końca. Pędząc prostą drogą, w oddali wyłonił się ogromny budynek Londyńskiego lotniska. Harry automatycznie skręcił w prawo , kierując się na parking strzeżony. - Co my tu robimy? - spytała zdziwiona. - Oh już wiem! Jedziemy na jakieś drogie wakacje, kochanie?! O jejku, nie musiałeś! - Harry prychnął z pogardą i wyszedł na zewnątrz. Szybko otworzył bagażnik i wyciągnął z niego trzy walizki. Jedną wręczył zdziwionej dziewczynie. - Ale przecież to tylko moje bagaże! - powiedziała zdezorientowana.
- Chodźmy, skarbie. - rzekł i ruszył nie oglądając się za siebie. W ciszy odliczał sekundy do wolności. Już tak mało dzieliło go od chwili, podczas której już będzie mógł całkowicie, swobodnie odetchnąć. Koniec z zatruwającym mu życie menadżerem, koniec z niszczącą jego uczucia Taylor. Teraz jedyną rzeczą, jakiej pragnął to święty spokój.
Tłok panujący na lotnisku, nie poprawiał Harry'emu humoru. Chłopak zdawał sobie sprawę z tego, że w każdej chwili, on i blondynka mogą zostać rozpoznani. Pochylając głowę w dół, przystanął przed tablicą informującą o lotach. Jeszcze godzina. Prowadząc za sobą ciężką walizkę, wypełnioną rzeczami Taylor, zmierzał do miejsca, gdzie odbywało się kontrolowanie bagaży.
- No cóż Taylor, najwyższy czas żeby to skończyć. - powiedział i spojrzał prosto w lodowate, niebieskie oczy dziewczyny. - Dwa dni temu zerwaliśmy umowę z naszym menadżerem, co oznacza, że teraz, już bez żadnych obaw mogę zerwać również z Tobą.
- Słucham? - spytała zdziwiona, lustrując chłopaka od stóp, po głowę. - O czym Ty mówisz, kochanie?
- To co słyszałaś. - odparł spokojnie. Zrobił krok w jej kierunku i z pogardą, chwycił za jej podbródek. - Zniszczyłaś mój związek z Caroline i teraz za to zapłacisz. Proszę to dla Ciebie. - dodał i wyciągnął z kieszonki bilet. Podał go dziewczynie i odsunął się od niej. - To koniec, Tay. Nie będziesz się już dłużej mną bawić. Leć do swojego kraju i napisz o mnie stos piosenek. W końcu tylko to potrafisz robić, ale wiesz co? Będę ich wysłuchiwał z uśmiechem na twarzy, bo przy najbliższej okazji to ja zniszczę Cię przed mediami.
- Jak śmiesz, Harry?! - warknęła wściekła. - Przecież ja Cię kocham! Myślisz, że dam Ci tak po prostu spokój?!
- Tak,myślę, że tak. - odpowiedział, opierając się o ścianę. - Bo jeżeli nie zrobisz tego, wtoczę do sądu sprawę o naruszanie wolności osobistej i wtedy opowiem na oczach wszystkich o Twoich kłamstwach i szantażach. Myślę, że z chęcią wszyscy usłyszą o tym, że to Ty udostępniłaś w sieci pamiętnik Carls. Nie martw się, papiery leżą już w biurze i są gotowe do wysłania. Zbliżysz się do mnie, choćby na krok, a ja wykonam jeden, krótki telefon i Cię zniszczę, rozumiesz? Radziłbym się trzymać ode mnie z daleka. I od Caroline również.
- Myślisz, że ona jeszcze do Ciebie wróci, palancie? - parsknęła śmiechem, prosto w jego twarz. - Ona ma tam teraz kogoś i już o Tobie zapomina. - Harry zmarszczył czoło i pokiwał powoli głową.
- Dlatego będę o nią walczył. - powiedział i ruszył przed siebie, zostawiając związek z Taylor daleko za sobą. Teraz musiał odzyskać swoją prawdziwą miłość.
* End of flash back#2 *
- Harry czy Ty nadal ją kochasz? - Danny przypatrywał się loczkowi z uwagą. Po wysłuchaniu historii z Taylor, chłopak nie mógł wątpić w to, że Harry'emu rzeczywiście zależy na Caroline, jednak wolał usłyszeć te słowa, wypowiedziane prosto z ust Hazzy.
- Kocham ją. - odpowiedział bez wahania i rozejrzał się po zadowolonych twarzach przyjaciół. Wszyscy dobrze wiedzieli, że loczek żałuje tego co się stało i za wszelką cenę zamierza to naprawić. - I chciałbym aby mi znowu zaufała.
- Przekonaj ją do tego. - rzekł Zayn, podchodząc do przyjaciela. Spojrzał prosto w jego zielone oczy i oparł swoją dłoń, na jego prawym ramieniu. - Nie bój się przyjacielu. - powtórzył te słowa, starając się podnieść go na duchu.
- Dasz sobie radę. - powiedziała Rachel, stając na przeciwko niego. - Ale jeżeli znów ją skrzywdzisz, nakopię Ci do tego dupska, Styles. - Harry zaśmiał się cicho. Był pod ogromnym wrażeniem. Nie sądził, że tak wielkim wsparciem zostanie otoczony, przez swych przyjaciół.
- Sprawię, że znów mnie pokocha. - powiedział pewnie. - Zakończymy trasę, a ja sprowadzę ją znów do Londynu. - przyrzekł, zaciskając dłonie w pięści.
- Obiecaj, że wtedy zaopiekujesz się nią prawidłowo. - rzekła Diana, delikatnie masując się po brzuchu.
- Obiecuję. - powiedział i nie spuszczając wzroku z jej oczu.
- W takim razie... chodźmy jeść! - krzyknął Niall, wywołując u każdego śmiech. Harry odwrócił wzrok od Diany i wyciągnął z kieszeni swój telefon. W ciągu chwili wystukał na klawiaturze wiadomość do Caroline i nacisnął przycisk "wyślij". Uśmiechnął się pod nosem i chowając telefon do tylnej kieszeni spodni, skierował się do stołu.
- O czym Ty mówisz, Zayn? - spytał zdezorientowany, chwytając za leżącą przed nim teczkę.
- Dokładnie trzy lata temu, podpisaliśmy z Tobą umowę. - powiedział Louis, zaciskając dłonie w pięści. - Przez te trzy lata, nieustannie nas kontrolowałeś i ograniczałeś.
- Kazałeś być kimś, kim nigdy nie byliśmy. - dodał Niall. - Dyrygowałeś nami i dyktowałeś co mamy robić.
- Tworzyłeś nasz styl, zupełnie nie zwracając uwagi na to, czy dobrze się w nim czujemy. - rzek Harry opierając się rękoma o biurko. - Niszczyłeś nasze stare życie, odbierając nam możliwość kontaktu z rodzinami i przyjaciółmi. - W oczach Styles'a zapłonęła ogromna nienawiść. Tak długo czekał na dzień, w którym mógłby postawić się menadżerowi. - A co najgorsza, nakazywałeś kochać tych, których nie kochaliśmy.
- O czym wy, kochani mówicie? - Joe podniósł się ze swojego siedzenia i rozłożył ręce, w geście obronnym.- Przecież wiecie, że to dla waszego dobra.
- Dobra? - prychnął Louis. - Ty nie masz pojęcia, co jest dla nas dobre. Nigdy nie miałeś. Przykro mi Joe, ale właśnie w tej chwili zostałeś wylany. Podpisz papiery, śpieszymy się na samolot do Londynu.
- Nie macie prawa, gówniarze! - warknął zrzucając wszystko co było na biurko. - Nie podpiszę żadnych papierów! Jestem waszym menadżerem, czy wam się to podoba czy nie! Co z wytwórnią?! Myślicie, że pozwolą wam mnie zwolnić?!
- Już to załatwiliśmy. - odpowiedział Liam. - A jeżeli tego nie zrobisz, pozwiemy Cię w sądzie o kradzież pieniędzy z naszych kont. Myślisz, że jesteśmy takimi debilami i ich nie sprawdzamy? Spiesz się Joe, albo w innym wyjściu skończysz w kiciu.
- Wy.... wy.... - W mężczyźnie wręcz się gotowało. Trzeba przyznać, że kompletnie nie spodziewał się on, takiego obrotu sprawy. Harry, Liam, Louis, Niall i Zayn byli z siebie zadowoleni. W kocu nadszedł dzień, w którym mieli zadecydować nad ich przeszłością. - Podpiszę.
* End of flash back#1 *
- Jestem z Ciebie taka dumna, Zayn! - Parrie uściskała swojego chłopaka i po chwili uśmiechnęła się promiennie do wszystkich zgromadzonych.
- To niesamowite... - szepnęła Diana, delikatnie opierając swoje dłonie o swój ciążowy brzuszek. Widziała wymalowane na twarzach chłopców szczęście. W końcu mogli nacieszyć się własnym życiem i na nic nie zważać.
- Harry,a co z Taylor? - spytała Rachel, lustrując postać przyjaciela. Harry spojrzał w kierunku brązowookiej z widoczną ulgą. Diana dobrze wiedziała, że chłopakowi, nie zależało tak bardzo na zerwaniu umowy z menadżerem, jak na zerwaniu kontaktu z Taylor.
- Zniknęła. - odpowiedział, przeczesując chudymi palcami, swoje bujne loki. - I już nigdy więcej nie powróci.
* Flash back#2 *
- Dokąd jedziemy, Harry? - blondynka spojrzała pytająco na chłopaka, który z mocno zaciśniętą szczęką, spoglądał w rozciągającą się przed nimi autostradę. Wszystko zdawało się iść zgodnie z planem chłopaka. Taylor nie miała pojęcia, że ona i Harry są w drodze na lotnisko, a jej walizki zostały dawno spakowane i wrzucone do bagażnika. W prawej kieszeni marynarki chłopaka, grzecznie spoczywał bilet lotniczy w jedną stronę do Stanów.
- Wkrótce się dowiesz, kochanie. - odpowiedział z tajemniczym uśmiechem, nadal nie spoglądając na blondynkę. Taylor cicho westchnęła i ręką sięgnęła w kierunku radia, aby zmienić stację.
- Oh, oh! - pisnęła uradowana,wsłuchując się w znajomą melodię. - Moja piosenka! Wiesz, że jest na pierwszym miejscu w jedenastu krajach?!
- No tak, a o kim opowiada? - spytał mało przywiązując uwagę, do słów dziewczyny. - Kogo tym razem w niej obsmarowałaś? - dodał skręcając w boczną uliczkę.
- Nie bądź nie miły. - skarciła go. - Zawsze mogę napisać jakąś o Tobie, Hazz! - Taylor nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że ich związek za parę chwil dobiegnie końca. Pędząc prostą drogą, w oddali wyłonił się ogromny budynek Londyńskiego lotniska. Harry automatycznie skręcił w prawo , kierując się na parking strzeżony. - Co my tu robimy? - spytała zdziwiona. - Oh już wiem! Jedziemy na jakieś drogie wakacje, kochanie?! O jejku, nie musiałeś! - Harry prychnął z pogardą i wyszedł na zewnątrz. Szybko otworzył bagażnik i wyciągnął z niego trzy walizki. Jedną wręczył zdziwionej dziewczynie. - Ale przecież to tylko moje bagaże! - powiedziała zdezorientowana.
- Chodźmy, skarbie. - rzekł i ruszył nie oglądając się za siebie. W ciszy odliczał sekundy do wolności. Już tak mało dzieliło go od chwili, podczas której już będzie mógł całkowicie, swobodnie odetchnąć. Koniec z zatruwającym mu życie menadżerem, koniec z niszczącą jego uczucia Taylor. Teraz jedyną rzeczą, jakiej pragnął to święty spokój.
Tłok panujący na lotnisku, nie poprawiał Harry'emu humoru. Chłopak zdawał sobie sprawę z tego, że w każdej chwili, on i blondynka mogą zostać rozpoznani. Pochylając głowę w dół, przystanął przed tablicą informującą o lotach. Jeszcze godzina. Prowadząc za sobą ciężką walizkę, wypełnioną rzeczami Taylor, zmierzał do miejsca, gdzie odbywało się kontrolowanie bagaży.
- No cóż Taylor, najwyższy czas żeby to skończyć. - powiedział i spojrzał prosto w lodowate, niebieskie oczy dziewczyny. - Dwa dni temu zerwaliśmy umowę z naszym menadżerem, co oznacza, że teraz, już bez żadnych obaw mogę zerwać również z Tobą.
- Słucham? - spytała zdziwiona, lustrując chłopaka od stóp, po głowę. - O czym Ty mówisz, kochanie?
- To co słyszałaś. - odparł spokojnie. Zrobił krok w jej kierunku i z pogardą, chwycił za jej podbródek. - Zniszczyłaś mój związek z Caroline i teraz za to zapłacisz. Proszę to dla Ciebie. - dodał i wyciągnął z kieszonki bilet. Podał go dziewczynie i odsunął się od niej. - To koniec, Tay. Nie będziesz się już dłużej mną bawić. Leć do swojego kraju i napisz o mnie stos piosenek. W końcu tylko to potrafisz robić, ale wiesz co? Będę ich wysłuchiwał z uśmiechem na twarzy, bo przy najbliższej okazji to ja zniszczę Cię przed mediami.
- Jak śmiesz, Harry?! - warknęła wściekła. - Przecież ja Cię kocham! Myślisz, że dam Ci tak po prostu spokój?!
- Tak,myślę, że tak. - odpowiedział, opierając się o ścianę. - Bo jeżeli nie zrobisz tego, wtoczę do sądu sprawę o naruszanie wolności osobistej i wtedy opowiem na oczach wszystkich o Twoich kłamstwach i szantażach. Myślę, że z chęcią wszyscy usłyszą o tym, że to Ty udostępniłaś w sieci pamiętnik Carls. Nie martw się, papiery leżą już w biurze i są gotowe do wysłania. Zbliżysz się do mnie, choćby na krok, a ja wykonam jeden, krótki telefon i Cię zniszczę, rozumiesz? Radziłbym się trzymać ode mnie z daleka. I od Caroline również.
- Myślisz, że ona jeszcze do Ciebie wróci, palancie? - parsknęła śmiechem, prosto w jego twarz. - Ona ma tam teraz kogoś i już o Tobie zapomina. - Harry zmarszczył czoło i pokiwał powoli głową.
- Dlatego będę o nią walczył. - powiedział i ruszył przed siebie, zostawiając związek z Taylor daleko za sobą. Teraz musiał odzyskać swoją prawdziwą miłość.
* End of flash back#2 *
- Harry czy Ty nadal ją kochasz? - Danny przypatrywał się loczkowi z uwagą. Po wysłuchaniu historii z Taylor, chłopak nie mógł wątpić w to, że Harry'emu rzeczywiście zależy na Caroline, jednak wolał usłyszeć te słowa, wypowiedziane prosto z ust Hazzy.
- Kocham ją. - odpowiedział bez wahania i rozejrzał się po zadowolonych twarzach przyjaciół. Wszyscy dobrze wiedzieli, że loczek żałuje tego co się stało i za wszelką cenę zamierza to naprawić. - I chciałbym aby mi znowu zaufała.
- Przekonaj ją do tego. - rzekł Zayn, podchodząc do przyjaciela. Spojrzał prosto w jego zielone oczy i oparł swoją dłoń, na jego prawym ramieniu. - Nie bój się przyjacielu. - powtórzył te słowa, starając się podnieść go na duchu.
- Dasz sobie radę. - powiedziała Rachel, stając na przeciwko niego. - Ale jeżeli znów ją skrzywdzisz, nakopię Ci do tego dupska, Styles. - Harry zaśmiał się cicho. Był pod ogromnym wrażeniem. Nie sądził, że tak wielkim wsparciem zostanie otoczony, przez swych przyjaciół.
- Sprawię, że znów mnie pokocha. - powiedział pewnie. - Zakończymy trasę, a ja sprowadzę ją znów do Londynu. - przyrzekł, zaciskając dłonie w pięści.
- Obiecaj, że wtedy zaopiekujesz się nią prawidłowo. - rzekła Diana, delikatnie masując się po brzuchu.
- Obiecuję. - powiedział i nie spuszczając wzroku z jej oczu.
- W takim razie... chodźmy jeść! - krzyknął Niall, wywołując u każdego śmiech. Harry odwrócił wzrok od Diany i wyciągnął z kieszeni swój telefon. W ciągu chwili wystukał na klawiaturze wiadomość do Caroline i nacisnął przycisk "wyślij". Uśmiechnął się pod nosem i chowając telefon do tylnej kieszeni spodni, skierował się do stołu.
- Los Angeles, Caroline -
* październik *
Praca na planie przynosiła mi ogromną radość, a także pozwala odsunąć daleko od siebie dręczące mnie myśli. Nim zdążyłam się obejrzeć, wakacje już minęły i nadszedł, wymagający jeszcze więcej pracy, październik. Nie sądziłam, że w tak krótkim czasie uda nam się nakręcić cały sezon. Dokładnie tydzień temu, wyemitowany pierwszy, pilotażowy odcinek, który podbijał rekordy oglądalności.
Już parę dni przed premierą byliśmy zaczepiani przez dziennikarzy i pytani o szczegóły dotyczące szóstego sezonu 90210. Dzisiaj czekała nas konferencja prasowa z udziałem producentów i mediów. Muszę przyznać, że odrobinkę byłam speszona. Moja przygoda na planie serialu, wprawdzie dobiegła końca, mimo tego, iż moja postać dopiero się pojawiła. Niestety, w ostatnim odcinku, zostałam potrącona przed nadjeżdżający samochód i powiedzmy sobie szczerze, żywa z tego nie wyszłam.
Mimo tego, że już więcej zagrać z nimi nie miałam, Anderson był dla mnie kimś w rodzaju, anioła stróża, który obiecał mi, że pomoże mi, jeżeli dalej będę chciała się rozwijać pod kierunkiem aktorstwa. Szczerze,to nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Brakowało mi w pewnym stopniu, wiary w samą siebie i za każdym razem, nie dowierzałam, jak ktoś mówił mi, że świetnie mi idzie. Postanowiłam, że dam sobie trochę czasu na odpoczynek od tych stresujących wydarzeń, i kto wie, może nawet odwiedzę Londyn?
- Caroline, wstałaś już?! - głos AnnaLynne, rozległ się na piętrze, pobudzając przy tym moje, jeszcze nieco zaspane ciało. - Za pół godziny przyjadą po nas i musimy być gotowe! - dodała, ewidentnie stojąc pod moimi drzwiami.
- Obudziłam się przed chwilą. - odpowiedziałam, zrzucając bose stopy na włochaty dywan. - Daj mi piętnaście minut. Przyrzekam, że będę gotowa.
- Czas start, kochanie. - powiedziała, śmiejąc się głośno. - Zrób się na bóstwo, przecież Xavier nie może zobaczyć tej Twojej porannej szopy i piżamy w małpki.
Jej uwagę na temat mojej piżamy i Xaviera, puściłam mimo uszu i czym prędzej, chwytając za czysty ręcznik udałam się do łazienki, aby wziąć prysznic. Uśmiechnięta, stanęłam pod strumieniem ciepłej wody, czując jak moje mięśnie od razu się rozluźniają. Namydliłam ciało arbuzowym żelem pod prysznic, a włosy wymyłam cytrusowym szamponem. Wszystko powoli z siebie spłukałam i po chwili wyszłam z kabiny, zasuwając za sobą szklane drzwi. Starannie wysuszyłam swoje ciało i włosy i w czystej bieliźnie skierowałam się do garderoby. Oczywiście, przechodząc obok pokoju AnnaLynne, nie obyło się bez uwagi, płynącej z jej ust.
- No proszę. - zagwizdała. - Tak też byś się mogła mu pokazać, pewnie by oczu nie chciał od Ciebie oderwać.
- Skończ już, moja blondyneczko. - zaśmiałam się i ruszyłam dalej.
Będąc już w garderobie, rozejrzałam się bezradnie po obszernych półkach, wypełnionych ciuchami. Naprawdę nie miałam pojęcia w co powinnam się ubrać. Z jednej strony chciałam wyglądać elegancko, a z drugiej raczej na luzie. W końcu postanowiłam postawić na wygodny zestaw, składający się z; [ białego podkoszulka z delikatnym dekoltem, szortów z prawie niewidocznym motywem kwiatów oraz koszuli w paski, której rękawy podwinęłam. Wszystko dopełniały białe, krótkie conversy, który jeżeli chodziło o buty były moim faworytem, oraz kapelusz. ] Gotowa wyszłam z garderoby, spoglądając na wiszący w salonie zegarek. Idealnie zmieściłam się w czasie.
* * *
- Można już wchodzić. - wysoki mężczyzna, o siwiejących na czubku głowy, włosach ruchem ręki prowadził nas wzdłuż korytarza. Szłam tuż przed AnnaLynne, a także dwie osoby za Xavier'em, który od czasu do czasu, odwracał się aby na mnie spojrzeć i uśmiechnąć się. Białe drzwi, otwarte były na oścież, a z nich wydobywały się już głośne dźwięki prowadzonych rozmów. Każdy z nas, powoli wchodził do pomieszczenia, ukazując zawieszone na szyi identyfikatory.
Szybko zajęłam swoje miejsce, które oznaczone było małą, białą karteczką z starannie wypisanym, czarnym flamastrem, moim imieniem, Rozejrzałam się po obszernej sali i dostrzegłam przedstawicieli, wielu sławnych stacji radiowych, telewizyjnych, a także magazynów plotkarskich. Lekko podenerwowana, wypuściłam powietrze z płuc, niespodziewanie czując na ramieniu czyjąś ciepłą dłoń. Automatycznie odwróciłam się, dostrzegając przed sobą perfekcyjny uśmiech Xavier'a. Chłopak delikatnie pochylił się nade mną i cmoknął mnie w czubek nosa, wywołując we mnie śmiech i nagłe błyski fleszy, przed nami. Teraz w prasie będzie huczek.
- Nie przejmuj się mała. - powiedział, całując mnie w czubek głowy oraz ściskając pod stołem moją malutką dłoń. - Będzie dobrze. - dodał i odwrócił się, spoglądając w kierunku Andersona. Konferencję czas zacząć.
Muszę przyznać, że nawet nie zauważyłam kiedy, te dwie godziny minęły. Dziennikarze nieustannie zadawali nam pytania, począwszy od naszego życia prywatnego po serial. Dwukrotnie, ja i Xavier zostaliśmy zapytani czy między nami coś jest. Oczywiście, żadne z nas nie odpowiedziało jasno na to pytanie, ale nasi znajomi z planu dobrze wiedzieli, że mamy się ku sobie. Oh, co ja gadam? My już prawie byliśmy parą. Może z jednej strony to naprawdę nieodpowiedzialne, że zaczęłam się umawiać z kolegą z planu, ale ja naprawdę go lubiłam.
- Caroline, mamy jeszcze jedno pytanie do Ciebie. - wysoka blondynka, ubrana w czarną, ołówkową sukienkę, skierowała się tym razem do mnie. - Utrzymujesz kontakt z Harry'm Styles'em? - i otóż tego pytania najbardziej się obawiałam. Czy naprawdę musicie katować mnie wspomnieniami, które nieustannie do mnie powracały za każdym razem, gdy przypominałam sobie o loczku. Nagle poczułam jak Xavier, mocniej zaciska swoje palce na mej dłoni. Rzuciłam wzrokiem w bok i zauważyłam, wyraźnie zarysowaną linię jego szczęki. Oj, nie dobrze.
- Utrzymuję. - powiedziałam i delikatnie uśmiechnęłam się do kobiety, mając nadzieję, że odpuści mi już to całe ''przesłuchanie".
- Czyli wiesz, że One Direction zmieniło swojego menadżera, a Harry rozstał się z Taylor Swift? - spytała.
- Tak, wiem. - potwierdziłam, czując coraz większy ból w okolicach dłoni.
- Wracasz do Londynu? - kontynuowała zawzięcie.
- W planach mam go odwiedzić. - przyznałam.
- Dziękuję. - powiedziała i uśmiechnęła się szyderczo. Nienawidziłam mediów.
- Jestem o Ciebie cholernie zazdrosny. - wyszeptał mi prosto do ucha, przypierając mnie do ściany. Konferencja skończyła się dobre pół godziny temu, lecz jeszcze zostaliśmy zaproszeni na lekki poczęstunek w drugiej sali. - Miałem ochotę ją rozszarpać, gdy tylko zaczęła temat Harry'ego. - dodał muskając nosem mój policzek. Czułam jak oblewam się porządnym rumieńcem.
- To bez znaczenia. - odpowiedziałam, opierając dłonie na jego klatce piersiowej, która rytmicznie unosiła się i opadała. Pragnęłam, aby zwiększył dystans między nami, w końcu znajdowaliśmy się w jednym pomieszczeniu wraz z innymi.
- Nie zmienia to faktu, że teraz Cię pragnę. - powiedział muskając ustami moją szyję. Przygryzłam delikatnie wargę, rozkoszując się chwilą przyjemności. Caroline stój, kochasz nadal Harry'ego. Nie możesz zrobić Xavier'owi krzywdy, kiedy on się już wystarczająco na Ciebie nakręci.
- Przestań. - powiedziałam i delikatnie odepchnęłam go od siebie. Niespodziewanie poczułam nieprzyjemny chłód, przedzierający się przez moje ciało. Xavier, oparł się jedną ręką o ścianę, wisząc tuż nade mną i lustrując mnie przenikliwymi, brązowymi tęczówkami.
- Mój kumpel organizuje dzisiaj imprezę nad basenem, może miałabyś ochotę razem ze mną tam się wybrać? Jak chcesz możesz jeszcze zmotać AnnaLynne, wiem, że Josh ma na nią chętkę. - zmarszczyłam czoło. Kim był Josh? - To mój kumple, byłem z nim w klubie kiedy.... no, poznaliśmy się. - zaśmiał się cicho i obdarzył mnie uroczym uśmiechem.
- Możemy wpaść. - wypaliłam bez większego zastanawiania, nie zwracając uwagi na to, czy McCord może mieć jakieś plany na dzisiaj.
- Super. - odparł mierzwiąc ręką swoją czuprynę. - Wpadnę po was koło ósmej, cukiereczku. - powiedział i nachylił się, aby pocałować mnie w usta, gdy niespodziewanie zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam na niego nieco speszona i odeszłam na parę kroków od chłopaka, wyciągając z kieszonki torebki telefon. To Harry.
- Tak? - spytałam nieco zdenerwowana na loczka. Może jednak to dobrze, że przerwał nam w takiej chwili?
- No cześć... - westchnął cicho, dając mi do zrozumienia, że albo teraz kładł się spać, albo się obudził i nie mógł zasnąć. - Co u Ciebie?
- Dobrze, Harry. - odpowiedziałam, spoglądając przez ramię, na bruneta który bacznie mnie obserwował. - Właśnie miałam wywiad, promujący serial, nic ciekawego. A u Ciebie? Czyżbyś szedł właśnie spać?
- Obudziłem się. - odpowiedział - I nie mogę teraz zasnąć... brakuje mi Ciebie. Nie mam się do kogo teraz przytulić. Mój prywatny grzejniczek jest teraz w Kalifornii.
- Przestań, Harry. - poczułam, że mimowolnie się rumienię i chwytam za wolno opadający na moje ramię kosmyk włosów. Zakręciłam nim wokół palca i delikatnie przygryzłam wargę. I właśnie w tym momencie poczułam na sobie, karcący wzrok Xavier'a.
- Ale taka właśnie jest prawda. - powiedział. - Brakuje mi Ciebie. - szepnął, wywołując we mnie ciarki. - Brakuje mi tego jak w nocy kręcisz się po całym łóżku. Tego jak odrzucasz włosy za siebie i później zaplątujesz się w nich, przeklinając przy tym przez sen. Brakuje mi Twoich przymrużonych oczu o poranku i połyskującej w świetle słońca, perlistej skóry, która zawsze pachniała jaśminem. Tego, jak karcąco na mnie patrzyłaś, gdy dłonią wspinałem się od uda, po klatę piersiową. - czułam jak moje serce przyśpiesza tempa, a twarz oblewa się jeszcze gorętszym rumieńcem. - Twojego głosu i tego pomarszczonego od uporu czoła, za każdym razem gdy pragnąłem stanąć z Tobą pod prysznicem i pozwolić zimnej wodzie, ochłodzić nasze rozgrzane ciała. Wiesz, że nadal Cię kocham i tęsknię.
- Ja... ja też tęsknię. - wyszeptałam, nie do końca wiedząc dlaczego mówię to Harry'emu. Naprawdę chciałam już o nim zapomnieć, ale jego smsy i ciągłe telefonu uniemożliwiały mi to. Nie chciałam zrywać z nim kontaktu.
- Wybaczysz mi? - spytał, delikatnie akcentując te dwa słowa. Nie byłam do końca pewna, czy jestem gotowa to robić. Kosztowało mnie to strasznie dużo wysiłku, ale z dnia na dzień było coraz lepiej.
- Caroline! Idziemy?! - niespodziewanie u mojego boku pojawił się Xavier, spoglądając na mój telefon z ogromną irytacją. Spojrzałam na niego nico speszona i szybko cofnęłam się o dwa kroki, aby zachować jeszcze trochę prywatności.
- Muszę kończyć, Harry. - powiedziałam, odgarniając włosy z czoła.
- Kto to był?! - spytał widocznie poruszony. - To jakiś facet, prawda?! Masz tam kogoś?! No wiedziałem! Oni mieli rację... Boże... Jestem kretynem. No dalej idź już, miłej zabawy Caroline.
Szybko zajęłam swoje miejsce, które oznaczone było małą, białą karteczką z starannie wypisanym, czarnym flamastrem, moim imieniem, Rozejrzałam się po obszernej sali i dostrzegłam przedstawicieli, wielu sławnych stacji radiowych, telewizyjnych, a także magazynów plotkarskich. Lekko podenerwowana, wypuściłam powietrze z płuc, niespodziewanie czując na ramieniu czyjąś ciepłą dłoń. Automatycznie odwróciłam się, dostrzegając przed sobą perfekcyjny uśmiech Xavier'a. Chłopak delikatnie pochylił się nade mną i cmoknął mnie w czubek nosa, wywołując we mnie śmiech i nagłe błyski fleszy, przed nami. Teraz w prasie będzie huczek.
- Nie przejmuj się mała. - powiedział, całując mnie w czubek głowy oraz ściskając pod stołem moją malutką dłoń. - Będzie dobrze. - dodał i odwrócił się, spoglądając w kierunku Andersona. Konferencję czas zacząć.
Muszę przyznać, że nawet nie zauważyłam kiedy, te dwie godziny minęły. Dziennikarze nieustannie zadawali nam pytania, począwszy od naszego życia prywatnego po serial. Dwukrotnie, ja i Xavier zostaliśmy zapytani czy między nami coś jest. Oczywiście, żadne z nas nie odpowiedziało jasno na to pytanie, ale nasi znajomi z planu dobrze wiedzieli, że mamy się ku sobie. Oh, co ja gadam? My już prawie byliśmy parą. Może z jednej strony to naprawdę nieodpowiedzialne, że zaczęłam się umawiać z kolegą z planu, ale ja naprawdę go lubiłam.
- Caroline, mamy jeszcze jedno pytanie do Ciebie. - wysoka blondynka, ubrana w czarną, ołówkową sukienkę, skierowała się tym razem do mnie. - Utrzymujesz kontakt z Harry'm Styles'em? - i otóż tego pytania najbardziej się obawiałam. Czy naprawdę musicie katować mnie wspomnieniami, które nieustannie do mnie powracały za każdym razem, gdy przypominałam sobie o loczku. Nagle poczułam jak Xavier, mocniej zaciska swoje palce na mej dłoni. Rzuciłam wzrokiem w bok i zauważyłam, wyraźnie zarysowaną linię jego szczęki. Oj, nie dobrze.
- Utrzymuję. - powiedziałam i delikatnie uśmiechnęłam się do kobiety, mając nadzieję, że odpuści mi już to całe ''przesłuchanie".
- Czyli wiesz, że One Direction zmieniło swojego menadżera, a Harry rozstał się z Taylor Swift? - spytała.
- Tak, wiem. - potwierdziłam, czując coraz większy ból w okolicach dłoni.
- Wracasz do Londynu? - kontynuowała zawzięcie.
- W planach mam go odwiedzić. - przyznałam.
- Dziękuję. - powiedziała i uśmiechnęła się szyderczo. Nienawidziłam mediów.
* * *
- To bez znaczenia. - odpowiedziałam, opierając dłonie na jego klatce piersiowej, która rytmicznie unosiła się i opadała. Pragnęłam, aby zwiększył dystans między nami, w końcu znajdowaliśmy się w jednym pomieszczeniu wraz z innymi.
- Nie zmienia to faktu, że teraz Cię pragnę. - powiedział muskając ustami moją szyję. Przygryzłam delikatnie wargę, rozkoszując się chwilą przyjemności. Caroline stój, kochasz nadal Harry'ego. Nie możesz zrobić Xavier'owi krzywdy, kiedy on się już wystarczająco na Ciebie nakręci.
- Przestań. - powiedziałam i delikatnie odepchnęłam go od siebie. Niespodziewanie poczułam nieprzyjemny chłód, przedzierający się przez moje ciało. Xavier, oparł się jedną ręką o ścianę, wisząc tuż nade mną i lustrując mnie przenikliwymi, brązowymi tęczówkami.
- Mój kumpel organizuje dzisiaj imprezę nad basenem, może miałabyś ochotę razem ze mną tam się wybrać? Jak chcesz możesz jeszcze zmotać AnnaLynne, wiem, że Josh ma na nią chętkę. - zmarszczyłam czoło. Kim był Josh? - To mój kumple, byłem z nim w klubie kiedy.... no, poznaliśmy się. - zaśmiał się cicho i obdarzył mnie uroczym uśmiechem.
- Możemy wpaść. - wypaliłam bez większego zastanawiania, nie zwracając uwagi na to, czy McCord może mieć jakieś plany na dzisiaj.
- Super. - odparł mierzwiąc ręką swoją czuprynę. - Wpadnę po was koło ósmej, cukiereczku. - powiedział i nachylił się, aby pocałować mnie w usta, gdy niespodziewanie zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam na niego nieco speszona i odeszłam na parę kroków od chłopaka, wyciągając z kieszonki torebki telefon. To Harry.
- Tak? - spytałam nieco zdenerwowana na loczka. Może jednak to dobrze, że przerwał nam w takiej chwili?
- No cześć... - westchnął cicho, dając mi do zrozumienia, że albo teraz kładł się spać, albo się obudził i nie mógł zasnąć. - Co u Ciebie?
- Dobrze, Harry. - odpowiedziałam, spoglądając przez ramię, na bruneta który bacznie mnie obserwował. - Właśnie miałam wywiad, promujący serial, nic ciekawego. A u Ciebie? Czyżbyś szedł właśnie spać?
- Obudziłem się. - odpowiedział - I nie mogę teraz zasnąć... brakuje mi Ciebie. Nie mam się do kogo teraz przytulić. Mój prywatny grzejniczek jest teraz w Kalifornii.
- Przestań, Harry. - poczułam, że mimowolnie się rumienię i chwytam za wolno opadający na moje ramię kosmyk włosów. Zakręciłam nim wokół palca i delikatnie przygryzłam wargę. I właśnie w tym momencie poczułam na sobie, karcący wzrok Xavier'a.
- Ale taka właśnie jest prawda. - powiedział. - Brakuje mi Ciebie. - szepnął, wywołując we mnie ciarki. - Brakuje mi tego jak w nocy kręcisz się po całym łóżku. Tego jak odrzucasz włosy za siebie i później zaplątujesz się w nich, przeklinając przy tym przez sen. Brakuje mi Twoich przymrużonych oczu o poranku i połyskującej w świetle słońca, perlistej skóry, która zawsze pachniała jaśminem. Tego, jak karcąco na mnie patrzyłaś, gdy dłonią wspinałem się od uda, po klatę piersiową. - czułam jak moje serce przyśpiesza tempa, a twarz oblewa się jeszcze gorętszym rumieńcem. - Twojego głosu i tego pomarszczonego od uporu czoła, za każdym razem gdy pragnąłem stanąć z Tobą pod prysznicem i pozwolić zimnej wodzie, ochłodzić nasze rozgrzane ciała. Wiesz, że nadal Cię kocham i tęsknię.
- Ja... ja też tęsknię. - wyszeptałam, nie do końca wiedząc dlaczego mówię to Harry'emu. Naprawdę chciałam już o nim zapomnieć, ale jego smsy i ciągłe telefonu uniemożliwiały mi to. Nie chciałam zrywać z nim kontaktu.
- Wybaczysz mi? - spytał, delikatnie akcentując te dwa słowa. Nie byłam do końca pewna, czy jestem gotowa to robić. Kosztowało mnie to strasznie dużo wysiłku, ale z dnia na dzień było coraz lepiej.
- Caroline! Idziemy?! - niespodziewanie u mojego boku pojawił się Xavier, spoglądając na mój telefon z ogromną irytacją. Spojrzałam na niego nico speszona i szybko cofnęłam się o dwa kroki, aby zachować jeszcze trochę prywatności.
- Muszę kończyć, Harry. - powiedziałam, odgarniając włosy z czoła.
- Kto to był?! - spytał widocznie poruszony. - To jakiś facet, prawda?! Masz tam kogoś?! No wiedziałem! Oni mieli rację... Boże... Jestem kretynem. No dalej idź już, miłej zabawy Caroline.
* parę godzin później, tuż przed imprezą *
Stanęłam na przeciwko lustra, spoglądając w swoje okropne odbicie. To już piąty strój w którym czułam się beznadziejnie. Naprawdę miałam dość dzisiejszego dnia i nie chciałam iść na tę imprezę. Ale AnnaLynne już się nakręciła i nie miałam innego wyjścia, jak pójść tam się trochę przemęczyć. Szybko zrzuciłam z siebie połyskującą, fioletową sukienkę i sfrustrowana skierowałam się z powrotem do garderoby. Do cholery jasnej, w co ja mam się ubrać!? Ok, postanowiłam zrobić to, czego wprawdzie jeszcze nigdy nie robiłam. Poszłam na żywioł. Z zamkniętymi oczami, podeszłam do półeczki gdzie poukładane były spódniczki, sięgając dłonią wyciągnęłam jedną z nich, nadal na nią nie patrząc. Chwilę później, znów chwyciłam za jakąś rzecz, tym razem miękką i wykonaną z koronki. Podeszłam do stolika na którym stały buty i złapałam za pierwszą, lepszą parę. Otworzyłam oczy i zdumiona przyjrzałam się moim zdobyczom. Nie najgorzej.
Najpierw, przecisnęłam przez głowę [czarny, sięgający do pępka top, który rzeczywiście okazał się w większości wykonany z koronki, a następnie wcisnęłam się w neonową, żółtą spódniczkę sięgającą do ud. Na stopy nałożyłam, klasyczne, czarne szpilki, które cieniutkim paseczkiem, zapięłam przy kostce. ] Wygładziłam materiał spódnicy i uważnie przyjrzałam się dziewczynie, która odbijała się w powłoce lustra. Moje brązowe włosy, które wcześniej pokręciłam lokówką, opadały luźno na lewe ramie, a niebieskie oczy, które podkreśliłam wyrazistymi cieniami i smukłą linią eyelinera, błyszczały. Wyglądałam bajecznie, a co najważniejsza podobałam się sama sobie. Uśmiechnęłam się zadowolona i chwytając jeszcze za leżącą obok, czarną kopertówkę zeszłam na dół.
W salonie, odpalając właśnie kolejnego papierosa, siedziała AnnaLynne - zielonooka blondynka o nieziemskich, długich i szczupłych nogach, które pięknie wyeksponowała. Czerwona sukienka, która sięgała do połowy ud, składa się w dwóch części. Spódniczki podobnej do mojej, oraz czarnego gorsetu wysadzanego małymi diamencikami. Na głowie miała bardzo modny, ostatnim czasem, wianek ze sztucznych, czerwonych róż. Prawą rękę miała odzianą w złote bransoletki, a na jej chudych palcach, znajdowały się liczne sygnety. Wyglądała oszałamiająco i powoli zaczynałam wątpić w mój obecny wygląd.
- Chciałabym chociaż w najmniejszym stopniu, wyglądać tak jak ty. - szepnęłam, zachwycona. - Wyglądasz cudownie. - blondynka zaśmiała się uroczo i odrzuciła na plecy pukle, jasnych włosów. Zlustrowała mnie uważnie od góry do dołu i wydęła usta.
- Chyba pomyliłaś osoby! - powiedziała. - Spójrz tylko na siebie! Wyglądasz jak jakaś księżniczka! Niegrzeczna księżniczka! Ile ja bym chciała, aby mieć taką cerę jak ty, Caroline!
- Przesadzasz, McCord. - zaśmiałam się, przyciskając do brzucha torebkę.
- A ty jesteś głupia, Wish. - odpowiedziała z uśmiechem, ukazując przy tym połyskujące bielą, idealne ząbki. - Lecę poprawić makijaż. Xavier powinien zaraz być, w razie czego poczekajcie na mnie. - powiedziała i już po chwili jej nie było.
Opadłam wygodnie na kanapę, zarzucając skrzyżowane stopy na stoliczek przed sobą i automatycznie chwyciłam za pokręcony kosmyk włosów. Owinęłam go wokół palca, sprawiając, że jeszcze bardziej przypominał spiralę.
W jednej chwili, tysiące myśli przelatywało przez moją głowę. Z dnia na dzień, zaczynałam odczuwać coraz większą tęsknotę za domem. Od Londynu dzieliło mnie tysiące kilometrów i na prawdę, miałam takie chwile podczas których byłam gotowa bukować bilet i następnego dnia, wskoczyć do samolotu. Jednak nie potrafiłam tak łatwo opuścić Los Angeles, bowiem było to miejsce w którym odnalazłam swą przystań. Bez wątpienia, chciałam tu mieszkać, ale jakaś cząstka mnie nadal tkwiła w Londynie i niczym kotwica osadzona na mieliźnie, nie pozwalała mi zrobić kroku na przód.
Z drugiej strony, powstrzymywała mnie świadomość, że tutaj rozpoczęłam nowe życie. Znalazłam nowych znajomych, zawarłam nową przyjaźń, a także prawie miałam chłopaka. Lecz tam, w Anglii czekał na mnie mój ojciec, przyjaciółki, chłopaki z zespołu no i jeszcze Harry, który na każdym kroku pokazywał jak bardzo za mną tęskni i chce żebym mu przebaczyła.
Chwilami czułam się strasznie rozdarta, zważywszy na to, że bardzo lubiłam spędzać czas z Xavier'em. Był naprawdę kochanym chłopakiem i czułam się przy nim tak beztrosko. Przebywając z nim nigdy nie martwiłam się o to, która jest godzina,albo czy nie powinnam już wracać do domu. Dzięki niemu patrzyłam na świat zupełnie pod innym kątem i to mnie uszczęśliwiało. Jego świat był taki chaotyczny i nie wiedziałam w nim ani źdźbła harmonii. Właśnie to mnie w nim fascynowało. Poza tym uwielbiałam go za ten szczery uśmiech, który w każdej sytuacji pomagał mi stanąć na nogi. Jedyną rzeczą, która mi w nim przeszkadzała to jego dziecinna natura i fakt, że nawet poważnymi sytuacjami się nie przejmował. Harry był zupełnie inny, można powiedzieć, że dbał o każdy detal sprawy. W jego przypadku nie mógł panować chaos (oczywiście poza jego pokojem, bo tam aż się wejść nie dało). Z nim czułam się o wiele bezpieczniej i pewniej. Harry od zawsze pobudzał we mnie uczucia, jakich jeszcze żaden mężczyzna nie pobudzał i to w nim uwielbiałam. Był facetem idealnym no i cóż... kochałam go na zabój. Jestem pewna, że gdyby chociaż najmniejsze wydarzenie z jego udziałem, sprawiłoby, że dla niego wróciłabym do Londynu. Może to bez sensu, ale naprawdę byłam chyba już gotowa mu wybaczyć wszystko.
Niespodziewanie z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Szybko poderwałam się z kanapy i pobiegłam je otworzyć. Nim się obejrzałam pełne usta chłopaka stojącego przed wejściem, odnalazły moje i z pasją wpiły się w nie. Zaśmiałam się cicho i odepchnęłam go od siebie, wywołując przy tym obrażoną minkę na jego twarzy.
- Drogie panie, zbierajcie się bo nie możemy się spóźnić. - powiedział, opierając się plecami o drzwi frontowe.
Opadłam wygodnie na kanapę, zarzucając skrzyżowane stopy na stoliczek przed sobą i automatycznie chwyciłam za pokręcony kosmyk włosów. Owinęłam go wokół palca, sprawiając, że jeszcze bardziej przypominał spiralę.
W jednej chwili, tysiące myśli przelatywało przez moją głowę. Z dnia na dzień, zaczynałam odczuwać coraz większą tęsknotę za domem. Od Londynu dzieliło mnie tysiące kilometrów i na prawdę, miałam takie chwile podczas których byłam gotowa bukować bilet i następnego dnia, wskoczyć do samolotu. Jednak nie potrafiłam tak łatwo opuścić Los Angeles, bowiem było to miejsce w którym odnalazłam swą przystań. Bez wątpienia, chciałam tu mieszkać, ale jakaś cząstka mnie nadal tkwiła w Londynie i niczym kotwica osadzona na mieliźnie, nie pozwalała mi zrobić kroku na przód.
Z drugiej strony, powstrzymywała mnie świadomość, że tutaj rozpoczęłam nowe życie. Znalazłam nowych znajomych, zawarłam nową przyjaźń, a także prawie miałam chłopaka. Lecz tam, w Anglii czekał na mnie mój ojciec, przyjaciółki, chłopaki z zespołu no i jeszcze Harry, który na każdym kroku pokazywał jak bardzo za mną tęskni i chce żebym mu przebaczyła.
Chwilami czułam się strasznie rozdarta, zważywszy na to, że bardzo lubiłam spędzać czas z Xavier'em. Był naprawdę kochanym chłopakiem i czułam się przy nim tak beztrosko. Przebywając z nim nigdy nie martwiłam się o to, która jest godzina,albo czy nie powinnam już wracać do domu. Dzięki niemu patrzyłam na świat zupełnie pod innym kątem i to mnie uszczęśliwiało. Jego świat był taki chaotyczny i nie wiedziałam w nim ani źdźbła harmonii. Właśnie to mnie w nim fascynowało. Poza tym uwielbiałam go za ten szczery uśmiech, który w każdej sytuacji pomagał mi stanąć na nogi. Jedyną rzeczą, która mi w nim przeszkadzała to jego dziecinna natura i fakt, że nawet poważnymi sytuacjami się nie przejmował. Harry był zupełnie inny, można powiedzieć, że dbał o każdy detal sprawy. W jego przypadku nie mógł panować chaos (oczywiście poza jego pokojem, bo tam aż się wejść nie dało). Z nim czułam się o wiele bezpieczniej i pewniej. Harry od zawsze pobudzał we mnie uczucia, jakich jeszcze żaden mężczyzna nie pobudzał i to w nim uwielbiałam. Był facetem idealnym no i cóż... kochałam go na zabój. Jestem pewna, że gdyby chociaż najmniejsze wydarzenie z jego udziałem, sprawiłoby, że dla niego wróciłabym do Londynu. Może to bez sensu, ale naprawdę byłam chyba już gotowa mu wybaczyć wszystko.
Niespodziewanie z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Szybko poderwałam się z kanapy i pobiegłam je otworzyć. Nim się obejrzałam pełne usta chłopaka stojącego przed wejściem, odnalazły moje i z pasją wpiły się w nie. Zaśmiałam się cicho i odepchnęłam go od siebie, wywołując przy tym obrażoną minkę na jego twarzy.
- Drogie panie, zbierajcie się bo nie możemy się spóźnić. - powiedział, opierając się plecami o drzwi frontowe.
______________________________________________
Hejka kochani! :* Jak widać coraz szybciej zbliżamy się do końca, da się to wyczuć prawda? Cieszycie się, że chłopaki zerwali umowę z menadżerem, a Hazza pozbył się Taylor? Ja bardzo! :) Następny rozdział prawdopodobnie opublikuję będąc w Płocku, więc teraz muszę się troszkę sprężyć z jego pisaniem. Przepraszam, że przerywam teraz, ale w następnym rozdziale będzie bardzo dużżżooo dziać! Impreza, mała niespodzianka i jeszcze jedna niespodzianka! Czyli bardzo rozwinięty wątek, którego nie lubicie!buuu! Dobra, nie przeciągając! Dziękuję Tali za to, że znalazła czas i sprawdziła rozdział, podczas gdy ja zmęczona wylegiwałam się w łóżeczku. Pozdrawiam miśki!! :* :*
- Jerr.
Zapraszam was na genialnego bloga! coś dla fanów niegrzecznego Niall'a i Harry'ego! Warto zajrzeć!
http://im-here-for-you-oomn.blogspot.com/
Zapraszam was na genialnego bloga! coś dla fanów niegrzecznego Niall'a i Harry'ego! Warto zajrzeć!
http://im-here-for-you-oomn.blogspot.com/
No nareszcie! Nie mogłam się doczekać ! Dziewczyno, ty masz wielki talent do pisania ! Czekam na kolejny rozdział, na zakończenie też, bo nie mogę się doczekać, aby dowiedzieć się jak to się skończy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że po zakończeniu tego bloga, założysz kolejnego ( też o Harrym <3). Albo nie musi być o Harrym. Tak świetnie piszesz, że będę czytać wszystko ! AAAAAA.
Pozdrawiam,
(nie) fanka 1D
69 tysięcy wyświetlen ! Awwwwwwww
Usuń(nie) fanka 1D
Mam mieszane uczucia :( Jestem normalnie rozdarta :D Będę za Toba tęsknić jak skończysz pisać zwaiazalam się z tym blogiem :P piszesz cudasnie , czekam na next :)
OdpowiedzUsuń~Kocham Alex
Kocham tego Bloga <3 czekam na ostatni rodział i epilog
OdpowiedzUsuńI nadal jestem wielką fanką Hazzy i Caroline razem
Piszesz cudownie i jestes cudowna. Chce, aby Harry juz powrocil do Caroline i byli szczesliwi. I beda, huura, oby. Uwielbiam tego bloga, uwielbiam wszystkich bohaterow, uwielbiam ciebie, pozdrawiam i czeekam. <3
OdpowiedzUsuńhgdhejkefvghfdjskrftjdedhdjskdcfvjh *.*
OdpowiedzUsuńświetny rozdział <3 mam nadzieję, że Caroline nie zrobi nic głupiego na tej imprezie.. shdyhjsdrfyghd . Błagam, niech Caroline wróci do Londynu lub niech Harry przyleci to LA żeby się zeszli <3
klajkdbxh <3333
OdpowiedzUsuńCUDOWNY ROZDZIAŁ!
I tyle wiadomości na początku :33
Niech Carls wraca do Londynu! ;-;
Czekam na nastepny! <33
Okej ,a więc...nie mam weny.
OdpowiedzUsuńSpróbuje.
Więc,czytając da się wyczuć,że wszystko zmierza już do końca.
Po przeczytaniu flashback'a Tay i Hazz nie mogłam wyrzucić ze swojej głowy widoku tej szprychy jarającej się swoją piosenką w radiu...
Powtórze się....WYJEB TEGO KSAWIERA NA ZBITY PYSK I ZGNIEĆ JAJA! NIENAWIDZE GO Z MOJEGO CAŁEGO PUSTEGO SERDUSZKA....!
Świetna przemowa Harry'ego.Dobrze ,że nie wyjechał z jakimś tekstem typu "kocie" czy coś , to by było okropne no nie?Na szczęście mądra Jerr czekająca na KFC i zmuszajaca mnie do komentarza o tym pomyślała 8)
Dobra,starczy Ci :*
CZEKAM W CZWARTEK PAŁKO I MASZ SPRZĄTAĆ MAMIE W SYPIALNI,ALBO POGADAC Z TATĄ ŻEBY JĄ ZASPOKOIŁ!
KOCHAM XxXx
-Tala
Proszę nie kończ. Zżyłam się z tym blogiem ;).
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Niech Caroline nie zrobi nic głupiego na tej imprezie. Ale mam złe przeczucia.
Czekam na nexta
czekamy na kolejny rozdział xx oby wszystko skończyło sie jak najlepiej dla wszystkich bohaterów. Kocham twój blog <3
OdpowiedzUsuńNIECH HARRY TAM PRZYJEDZI DO LOS ANGELES I NIECH CAROLINE MU WYBACZY I BĘDĄ RAZEEEEEEEEEEEEEEEM PLISSSSSSSSSSS!!!! Rozdział suuper !!!!!
OdpowiedzUsuńBoski*.* ale niech ona wróci do Harrego ;*
OdpowiedzUsuńHey, ty już oficjalnie zamknęłaś bloga o Percym i Annabeth? To dla mnie bardzo ważne. Czytałam go i był nieziemski. Zależy mi na twoim powrocie do świata herosów
OdpowiedzUsuńLily :*
Extra blog, nominowałam Cię do The Versatile Blogger :D Więcej info tutaj: http://onedirection11111.blogspot.com/p/blog-page_4.html :)
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że Harry nie jest już z Taylor :D Tylko oby miał na tyle siły by walczyć o Caroline! Chcę by przyjechał do niej i... i żeby odzyskał Carls. Pamiętasz jak pisałam, że strasznie podoba mi się Xavier? Zmieniłam zdanie. Kiedy zaprosił ją na tą imprze brzmiał tak, jakby chciał tylko ja przelecieć. Ugh.. :/
OdpowiedzUsuńCzekam zniecierpliwiona na nowy rozdział ♥
Na Total Heart Attack, opublikowałam epilog, na który też Cię zapraszam.
Właśnie nominowałam Cię do THE VERSATILE BLOGGER AWARD na http://total-heart-attack.blogspot.com/. Jeśli masz ochotę, zapraszam ;)
Kur*wa ja nie chce żeby ona była z jakimś xawerym ona ma być z hazzusiem moim mężusiem! !!!
OdpowiedzUsuń