- Los Angeles, Caroline -
* godzinę później -
Będąc zaledwie pół godziny na imprezie u Josha, zdążyłam wypić cztery mocne drinki, które dość szybko wpłynęły na moją słabą głowę. Bez bicia przyznaję się, że nigdy nie należałam do tych trzeźwo myślących po alkoholu. Zdawałam sobie sprawę z tego, że dzisiaj będę bardzo łatwo podatna na innych, więc kurczowo ściskając dłoń Xaviera, przeciskałam się przez rozproszony po całym domu tłum ludzi.
Klubowa muzyka, rozpoczynająca swą wędrówkę od strony didżejki, automatycznie podrywała do tańca. Willa w której się znajdowaliśmy była naprawdę ogromna i urządzona z gustem. Z pewnością, od razu pogubiłabym się w zawiłych korytarzach, przypominających istne labirynty. Będąc nieustannie prowadzona przez bruneta, nagle zauważyłam stojącego przy barze blondyna, który bez żadnych skrupułów obściskiwał się z nikim innym jak... AnnaLynne. No pięknie, już sobie wyobrażam co by było gdyby dzisiaj ją przeleciał.
- Josh! - niespodziewanie poczułam jak ciepła dłoń Xaviera, ześlizguje się z mojej. Chłopak z ogromnym uśmiechem na ustach, podszedł do przyjaciela i obejmując go ramieniem, zawadiacko zmierzwił czuprynę Josha. - Zarąbista imprezka, stary! - Josh, spojrzał na niego spod przymrożonych oczu, ewidentnie zły na przyjaciele, za zakończenie jego zabawy.
- Nie dotykaj włosów! - syknął i automatycznie przeczesał ręką swoją bujną grzywę. Był bardzo uroczy, ale nieokrzesane iskierki, jarzące się w jego wręcz złocistych oczach, podpowiadały mi, że jego anielska twarz, to jedynie pozory. - Cieszę się, że wpadliście. - uśmiechnął się do nas i już całkiem wyluzowany objął McCord w talii i przyciągnął ją do siebie. Blondynka zachichotała zadowolona i delikatnie musnęła ustami, jego zaróżowiony policzek.
- Caroline, ta impreza to był, naprawdę bardzo dobry pomysł! - odezwała się po chwili, puszczając w moim kierunku oczko. Okej, ewidentnie była bardziej nawalona niż ja.
- AnnaLynne, może lepiej będzie jak już przystopujesz z alkoholem. - rzekłam. Oh, co ja gadam?! Sama teraz sączę kolejnego drinka! Blondynka spojrzała na mnie krzywo i krzyżując ręce na piersiach, rzuciła smutno spojrzenie na Josha.
- Kochanie, uważam, że Caroline ma w zupełności rację. - zaśmiałam się cicho. Ależ ja uwielbiałam kiedy ktoś przyznawał mi rację. - Może lepiej będzie jak przeniesiemy się na parkiet? Chciałbym abyś była przytomna, a nie odbijała się od ściany do ściany. To jak? Zatańczysz ze mną, ślicznotko?! - jakoż, że McCord, cholernie łasa była na komplementy i czułe słówka, w przeciągu paru minut, ona i Josh znaleźli się na środku parkietu i w zmysłowym tańcu, ocierali się o siebie nawzajem, ciałami.
- Myślę, że pasują do siebie. - powiedział obejmując mnie w talii. Ta chwila w zupełności przywołała do mnie stare wspomnienie, wiążące się z Loczkiem. Kiedyś to razem patrzyliśmy na roztańczonego Liam'a, który porwał Rachel w objęcia. A teraz... teraz już nawet się nie widywaliśmy. Nic dziwnego w końcu. Cholera jasna, brakuje mi Harry'ego.
- Ano. - bąknęłam delikatnie odsuwając się od niego i przystawiając szklankę do ust. Odwróciłam się i rzuciłam okiem na stół z przystawkami, tuż za mną. Moją szczególną uwagę przykuła góra czekoladowych babeczek, która wyglądała... najzwyczajniej w życiu. Żadne z przepysznego ciasta, nie było niczym znakomitym przystrojone, bowiem tuż koło złotej tacy, na której znajdował się stos babeczek, stało przeźroczyste pudło wypełnione kolorowymi pisakami z lukrem. Cóż za oryginalny pomysł. Podeszłam do stołu, czując na ciele bacznie obserwujący moje ruchy, wzrok bruneta. Wolną ręką chwyciłam za jedno ciastko i wygrzebałam z pojemnika różowy mazak. Nakreśliłam na powierzchni babeczki dwie duże kropki i jedną, wygiętą linię. Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam w stronę Xavier'a.
- Co tam masz? - spytał, ruszając w moją stronę. Nim się zdążyłam obejrzeć, wyrwał mi ciasteczko z rąk i uważnie mu się przyjrzał. Zaśmiał się uroczo, widząc lukrowy uśmiech na ciasteczku. - Ja też coś zrobię. - powiedział i wziął do ręki jedną babeczkę. Czerwonym mazakiem nakreślił jakieś słowo i za chwilę wręczył mi swoje dzieło. - To dla Ciebie, powinna smakować. - rzekł, a ja spojrzałam na ciastko. Muszę przyznać, że szczerze się zdziwiłam widząc na nim duży napis "MINE!". To było takie kochane...
- Aż szkoda mi jej jeść. - powiedziałam, patrząc prosto w jego brązowe tęczówki... one tak bardzo różniły się od oczu Harry'ego.. - Ale żeby nie było Ci przykro, skosztuję. - dodałam szybko nadgryzając spory kawałek, tym też pozostawiając napis bez dwóch pierwszych literek. - Jest cudowna.
- Tak jak ty. - powiedział muskając ustami moje czoło. To był z jego strony naprawdę miły gest, lecz nadal nie potrafiłam poczuć się przy nim, tak jak mogłam poczuć się kiedyś przy Harry'm. To było naprawdę trudne, bo chciałam dać sobie szansę na zakochanie się w Xavierze, ale po prostu nie potrafiłam. - Masz ochotę zatańczyć, przecież nie możemy stać bezczynnie tak przez całą noc, Carls?! - zaśmiałam się cicho i odkładając babeczkę na talerzyk, skinęłam głową i chwyciłam go za rękę.
Chwilę później oboje znaleźliśmy się na parkiecie, gdzie nie mogłam już odnaleźć AnnaLynne. Zniknęła i wszelki słuch o niej zaginął. Trochę się o nią martwiłam, bo wiem, że w takim stanie może odwalić jakąś głupotę, ale szybko o niej zapomniałam. Xavier, okazał się jeszcze lepszym tancerzem, niż się mogłam spodziewać. Prawda, już w klubie zaprezentował mi swoje zdolności, ale teraz byłam pod ogromnym wrażeniem. Nasz taniec był szalony i wcale nie ociekał seksem, tak jak innych. My po prostu dobrze się bawiliśmy, podczas tych licznych wygłupów i piruetów. Muszę przyznać, że nie dawał mi chociaż na chwilę odzipnąć. Kręcił mną tak, że czułam się jak mała baletnica w pozytywce.
- Dobra z Ciebie partnerka. - szepnął mi do ucha, mocno przyciągając mnie do siebie. Objął moją talię dłońmi i od czasu do czasu, zmysłowo nimi poruszał w górę i w dół. Podobało mi się to.
- Z Ciebie również. - powiedziałam, chwytając go za szyję i przyciskając głowę do jego zagłębienia pod szyją. Teraz ile tylko chciałam, wdychałam zapach jego cudownych perfum. Nim się obejrzałam, znów złapał mnie za rękę i okręcił mną wokół własnej osi, aż zrobiło mi się nie dobrze. Zachwiałam się i przyciskając dłoń do ust, starałam się nie zwymiotować. Ten nagły obrót, zaduch na sali i jego mocne perfumy, wywołały u mnie odruch wymiotny. - Źle się czuję. - powiedziałam, patrząc na niego smutno. - Poczekaj tutaj, pójdę do toalety i zaraz wrócę. - widząc go przygnębionego, naprawdę nie miałam ochoty go opuszczać. Szybko chwyciłam za torebkę i uciekłam na górę, w poszukiwaniu WC.
Cholera jasna! Ten dom był naprawdę ogromny, a ja już drugi raz robiłam duże kółko po piętrze, nieustannie próbując odnaleźć drzwi do toalety. Większość z tych pomieszczeń do których miałam okazję zajrzeć, okazały się być sypialniami. Czułam, że zaraz się porzygam, jak nie znajdę tego co szukam. Na maksa wkurzona, chwyciłam za klamkę od pierwszy, lepszych drzwi i szybko na nią nacisnęłam. Weszłam do zacienionego pokoju, odszukując ręką włącznika światła. Po chwili w pomieszczeniu zapanowała jasność, a ja ujrzałam migdalących się na łóżku.... AnnaLynne i Josh'a! Moja przyjaciółka siedziała okrakiem na blondynie w samej koronkowej bieliźnie i obdarowywała jego nagi tors licznymi pocałunkami. Pisnęłam cicho i zdezorientowana szybko wyszłam stamtąd. No pięknie, teraz na pewno wiedzieli, że byłam tam ja! Tak szybko, jak jeszcze nigdy nie udało mi się biec na szpilkach, zbiegłam po schodach na dół w celu odszukania Xavier'a. Chciałam aby jak najszybciej zawiózł mnie do domu.
- O jesteś już! - powiedział odkładając szklankę z sokiem pomarańczowym na blat - Znalazłaś toaletę? - spytał z ciepłym uśmiechem, chwytając mnie w talii.
- Xavier... mam do Ciebie małą prośbę. - powiedziałam nieco speszona, sytuacją sprzed chwili. - Mógłbyś mnie zawieść do domu, naprawdę źle się czuję... chyba mam nudności, możliwe, że się czymś zatrułam.
- No jasne, nie ma problemu. - powiedział nieco zawiedziony. - Jak chcesz mogę też zostać z Tobą na noc.
- Nie, nie... - odpowiedziałam chybko. - To znaczy, wróć tutaj i mną się nie przejmuj. Chciałabym jeszcze żebyś okiem rzucił na AnnaLynne. Nie chce żeby zarzygała się na śmierć, gdzieś pod ścianą.
- No dobra. - odparł wzdychając. - To chodźmy, zawiozę Cię.
W biegu, przejrzałam się jeszcze w lustrze i wygładzając materiał bordowej spódnicy, przystanęłam przed drzwiami. Odrzuciłam włosy na plecy i głęboko nabierając do płuc powietrza, chwyciłam ręką za klamkę. Lekko uchyliłam drzwi na oścież, aby upewnić się, że to na pewno brunet mnie odwiedził. Oh, nie myliłam się. Nim się zdarzyłam zorientować, jego ciało naparło na moje, jednocześnie przyciskając mnie do ściany. Jego usta odnalazły moje i chwilę później, pochłonięte były w zachłannym tańcu.
- Przestań... - szepnęłam odsuwając się od niego, na bezpieczną pozycję. - Nie powinniśmy się tak zachowywać. - tak bardzo chciałam brzmieć poważnie, no ale cholerka. Po prostu nie mogłam. Xavier, parsknął śmiechem i przejechał palcami po swych ustach. Oh, tak bardzo chciałam się w nie ponownie wpić.
- Jesteś zabawna, Carls... ale to, że nie jesteśmy razem, wcale nie oznacza, że mielibyśmy nie robić paru różnych rzeczy. - powiedział, puszczając oczko. - Lubię Cię, Carls... - ja też go lubiłam, ale nie byłam pewna, czy może to coś więcej.
- Ja Ciebie tez lubię. - przyznałam nieco speszona. Gdy tylko podniosłam wzrok, zdałam sobie sprawę z tego, że popełniłam wielki błąd. Czułam się niemiłosiernie sparaliżowana tą niesamowitą głębia, bijącą z jego oczu. Po chwili, gdy stał skoncentrowany rozważając moje słowa, niespodziewanie na jego słodką twarz, wkradł się delikatny uśmieszek.
- Chodź, coś Ci ugotuję, kochanie. - powiedział i delikatnie nachylając się nade mną, musnął wargami moje czoło. To dziwne. Powinnam teraz poczuć się szczęśliwa... dlaczego nie poczułam tych przyjemnie łaskoczących podbrzusze, motylków?
* * *
- Londyn, Harry -
Klubowa muzyka, rozpoczynająca swą wędrówkę od strony didżejki, automatycznie podrywała do tańca. Willa w której się znajdowaliśmy była naprawdę ogromna i urządzona z gustem. Z pewnością, od razu pogubiłabym się w zawiłych korytarzach, przypominających istne labirynty. Będąc nieustannie prowadzona przez bruneta, nagle zauważyłam stojącego przy barze blondyna, który bez żadnych skrupułów obściskiwał się z nikim innym jak... AnnaLynne. No pięknie, już sobie wyobrażam co by było gdyby dzisiaj ją przeleciał.
- Josh! - niespodziewanie poczułam jak ciepła dłoń Xaviera, ześlizguje się z mojej. Chłopak z ogromnym uśmiechem na ustach, podszedł do przyjaciela i obejmując go ramieniem, zawadiacko zmierzwił czuprynę Josha. - Zarąbista imprezka, stary! - Josh, spojrzał na niego spod przymrożonych oczu, ewidentnie zły na przyjaciele, za zakończenie jego zabawy.
- Nie dotykaj włosów! - syknął i automatycznie przeczesał ręką swoją bujną grzywę. Był bardzo uroczy, ale nieokrzesane iskierki, jarzące się w jego wręcz złocistych oczach, podpowiadały mi, że jego anielska twarz, to jedynie pozory. - Cieszę się, że wpadliście. - uśmiechnął się do nas i już całkiem wyluzowany objął McCord w talii i przyciągnął ją do siebie. Blondynka zachichotała zadowolona i delikatnie musnęła ustami, jego zaróżowiony policzek.
- Caroline, ta impreza to był, naprawdę bardzo dobry pomysł! - odezwała się po chwili, puszczając w moim kierunku oczko. Okej, ewidentnie była bardziej nawalona niż ja.
- AnnaLynne, może lepiej będzie jak już przystopujesz z alkoholem. - rzekłam. Oh, co ja gadam?! Sama teraz sączę kolejnego drinka! Blondynka spojrzała na mnie krzywo i krzyżując ręce na piersiach, rzuciła smutno spojrzenie na Josha.
- Kochanie, uważam, że Caroline ma w zupełności rację. - zaśmiałam się cicho. Ależ ja uwielbiałam kiedy ktoś przyznawał mi rację. - Może lepiej będzie jak przeniesiemy się na parkiet? Chciałbym abyś była przytomna, a nie odbijała się od ściany do ściany. To jak? Zatańczysz ze mną, ślicznotko?! - jakoż, że McCord, cholernie łasa była na komplementy i czułe słówka, w przeciągu paru minut, ona i Josh znaleźli się na środku parkietu i w zmysłowym tańcu, ocierali się o siebie nawzajem, ciałami.
- Myślę, że pasują do siebie. - powiedział obejmując mnie w talii. Ta chwila w zupełności przywołała do mnie stare wspomnienie, wiążące się z Loczkiem. Kiedyś to razem patrzyliśmy na roztańczonego Liam'a, który porwał Rachel w objęcia. A teraz... teraz już nawet się nie widywaliśmy. Nic dziwnego w końcu. Cholera jasna, brakuje mi Harry'ego.
- Ano. - bąknęłam delikatnie odsuwając się od niego i przystawiając szklankę do ust. Odwróciłam się i rzuciłam okiem na stół z przystawkami, tuż za mną. Moją szczególną uwagę przykuła góra czekoladowych babeczek, która wyglądała... najzwyczajniej w życiu. Żadne z przepysznego ciasta, nie było niczym znakomitym przystrojone, bowiem tuż koło złotej tacy, na której znajdował się stos babeczek, stało przeźroczyste pudło wypełnione kolorowymi pisakami z lukrem. Cóż za oryginalny pomysł. Podeszłam do stołu, czując na ciele bacznie obserwujący moje ruchy, wzrok bruneta. Wolną ręką chwyciłam za jedno ciastko i wygrzebałam z pojemnika różowy mazak. Nakreśliłam na powierzchni babeczki dwie duże kropki i jedną, wygiętą linię. Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam w stronę Xavier'a.
- Co tam masz? - spytał, ruszając w moją stronę. Nim się zdążyłam obejrzeć, wyrwał mi ciasteczko z rąk i uważnie mu się przyjrzał. Zaśmiał się uroczo, widząc lukrowy uśmiech na ciasteczku. - Ja też coś zrobię. - powiedział i wziął do ręki jedną babeczkę. Czerwonym mazakiem nakreślił jakieś słowo i za chwilę wręczył mi swoje dzieło. - To dla Ciebie, powinna smakować. - rzekł, a ja spojrzałam na ciastko. Muszę przyznać, że szczerze się zdziwiłam widząc na nim duży napis "MINE!". To było takie kochane...
- Aż szkoda mi jej jeść. - powiedziałam, patrząc prosto w jego brązowe tęczówki... one tak bardzo różniły się od oczu Harry'ego.. - Ale żeby nie było Ci przykro, skosztuję. - dodałam szybko nadgryzając spory kawałek, tym też pozostawiając napis bez dwóch pierwszych literek. - Jest cudowna.
- Tak jak ty. - powiedział muskając ustami moje czoło. To był z jego strony naprawdę miły gest, lecz nadal nie potrafiłam poczuć się przy nim, tak jak mogłam poczuć się kiedyś przy Harry'm. To było naprawdę trudne, bo chciałam dać sobie szansę na zakochanie się w Xavierze, ale po prostu nie potrafiłam. - Masz ochotę zatańczyć, przecież nie możemy stać bezczynnie tak przez całą noc, Carls?! - zaśmiałam się cicho i odkładając babeczkę na talerzyk, skinęłam głową i chwyciłam go za rękę.
Chwilę później oboje znaleźliśmy się na parkiecie, gdzie nie mogłam już odnaleźć AnnaLynne. Zniknęła i wszelki słuch o niej zaginął. Trochę się o nią martwiłam, bo wiem, że w takim stanie może odwalić jakąś głupotę, ale szybko o niej zapomniałam. Xavier, okazał się jeszcze lepszym tancerzem, niż się mogłam spodziewać. Prawda, już w klubie zaprezentował mi swoje zdolności, ale teraz byłam pod ogromnym wrażeniem. Nasz taniec był szalony i wcale nie ociekał seksem, tak jak innych. My po prostu dobrze się bawiliśmy, podczas tych licznych wygłupów i piruetów. Muszę przyznać, że nie dawał mi chociaż na chwilę odzipnąć. Kręcił mną tak, że czułam się jak mała baletnica w pozytywce.
- Dobra z Ciebie partnerka. - szepnął mi do ucha, mocno przyciągając mnie do siebie. Objął moją talię dłońmi i od czasu do czasu, zmysłowo nimi poruszał w górę i w dół. Podobało mi się to.
- Z Ciebie również. - powiedziałam, chwytając go za szyję i przyciskając głowę do jego zagłębienia pod szyją. Teraz ile tylko chciałam, wdychałam zapach jego cudownych perfum. Nim się obejrzałam, znów złapał mnie za rękę i okręcił mną wokół własnej osi, aż zrobiło mi się nie dobrze. Zachwiałam się i przyciskając dłoń do ust, starałam się nie zwymiotować. Ten nagły obrót, zaduch na sali i jego mocne perfumy, wywołały u mnie odruch wymiotny. - Źle się czuję. - powiedziałam, patrząc na niego smutno. - Poczekaj tutaj, pójdę do toalety i zaraz wrócę. - widząc go przygnębionego, naprawdę nie miałam ochoty go opuszczać. Szybko chwyciłam za torebkę i uciekłam na górę, w poszukiwaniu WC.
Cholera jasna! Ten dom był naprawdę ogromny, a ja już drugi raz robiłam duże kółko po piętrze, nieustannie próbując odnaleźć drzwi do toalety. Większość z tych pomieszczeń do których miałam okazję zajrzeć, okazały się być sypialniami. Czułam, że zaraz się porzygam, jak nie znajdę tego co szukam. Na maksa wkurzona, chwyciłam za klamkę od pierwszy, lepszych drzwi i szybko na nią nacisnęłam. Weszłam do zacienionego pokoju, odszukując ręką włącznika światła. Po chwili w pomieszczeniu zapanowała jasność, a ja ujrzałam migdalących się na łóżku.... AnnaLynne i Josh'a! Moja przyjaciółka siedziała okrakiem na blondynie w samej koronkowej bieliźnie i obdarowywała jego nagi tors licznymi pocałunkami. Pisnęłam cicho i zdezorientowana szybko wyszłam stamtąd. No pięknie, teraz na pewno wiedzieli, że byłam tam ja! Tak szybko, jak jeszcze nigdy nie udało mi się biec na szpilkach, zbiegłam po schodach na dół w celu odszukania Xavier'a. Chciałam aby jak najszybciej zawiózł mnie do domu.
- O jesteś już! - powiedział odkładając szklankę z sokiem pomarańczowym na blat - Znalazłaś toaletę? - spytał z ciepłym uśmiechem, chwytając mnie w talii.
- Xavier... mam do Ciebie małą prośbę. - powiedziałam nieco speszona, sytuacją sprzed chwili. - Mógłbyś mnie zawieść do domu, naprawdę źle się czuję... chyba mam nudności, możliwe, że się czymś zatrułam.
- No jasne, nie ma problemu. - powiedział nieco zawiedziony. - Jak chcesz mogę też zostać z Tobą na noc.
- Nie, nie... - odpowiedziałam chybko. - To znaczy, wróć tutaj i mną się nie przejmuj. Chciałabym jeszcze żebyś okiem rzucił na AnnaLynne. Nie chce żeby zarzygała się na śmierć, gdzieś pod ścianą.
- No dobra. - odparł wzdychając. - To chodźmy, zawiozę Cię.
* * *
- Naprawdę dziękuję, że mnie odwiozłeś. - powiedziałam nadal siedząc w jego samochodzie. Chłopak spojrzał na mnie smutno i delikatnie się uśmiechnął. Było mi go szkoda i nagle poczułam ogromną chęć zaproszenia go do domu. Na szczęście w porę, ugryzłam się w język.
- Nie masz za co dziękować. - odpowiedział, układając swą dłoń na mym policzku. Mimowolnie zadrżałam pod wpływem jego dotyku. - Mam nadzieję, że wyzdrowiejesz. Miłej nocy, Caroline. Odezwę się do Ciebie w przyszłym tygodniu, dobra?
- Jasne. - powiedziałam, nie spuszczając z niego wzroku. Po chwili nachylił się nade mną i delikatnie muskając moje usta, złożył na nich subtelny pocałunek, który wywołał we mnie mieszane uczucia. Westchnęłam cicho i uśmiechając się do niego ostatni raz, wyszłam z samochodu.
Gdy tylko wyszłam do domu, zrzuciłam z siebie niewygodne obcasy i resztę mojej garderoby. Będąc w samej bieliźnie udałam się do toalety, gdzie już nie miałam siły na prysznic, więc tylko związałam włosy w wysokiego kucyka, a zęby dokładnie wyszczotkowałam. Byłam strasznie zmęczona i czułam jakby jakiś wirus się mną dokładnie zaopiekował. Chwytając za telefon, rzuciłam się na łóżko i przykryłam kołdrą. Spojrzałam na ekran telefonu i zauważyłam dwie nowe wiadomości w skrzynce. Jedna była od Xavier'a, a druga... od Harry'ego.
Xavier; Mam nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia! Xxx Mam teraz ochotę Cię pocałować i mocno przytulić! Trzymaj się kochanie! Xxx
Harry; Cholera nawet nie wiem po gówno to teraz piszę, ale nawet nie wyobrażasz sobie jak mi Ciebie brakuje! Teraz tam kogoś masz, a ja nadal tęsknię. Kocham Cię tak kurewsko mocno, że nie wiem co teraz powinienem zrobić. Dać Ci odejść, czy nadal walczyć?! Chciałbym wiedzieć, że ty też mnie kochasz...
Czułam jak łzy cisną mi się do oczu. Co ja mam do cholery teraz zrobić!? Widzę jak Xavier'owi na mnie zależy i myślę, że samej zaczyna mi na nim zależeć, ale na przeszkodzie nadal stoją moje uczucia do Harry'ego. Było mi z nim za dobrze i dlatego teraz nie mogę pozbyć się go z mojego życia. Odegrał w nim ważną rolę i nie ważne, że spektakl skończył się tragicznie. Nadal go kocham i wiem, że byłabym w stanie do niego wrócić, ale nadal dręczy mnie wspomnienie jego zdrady. Co jeśli, gdy już wrócimy do siebie, ja nadal nie będę mogła o tym zapomnieć? To będzie mnie rujnować, na każdym kroku i rana na moim sercu już nigdy się nie zagoi. Było mi cholernie głupio, za to, że Harry usłyszał wtedy przez telefon Xavier'a. Naprawdę chciałabym to wszystko odkręcić i być teraz szczęśliwą. No ale z kim? Potrzebuję kogoś, kto sprawi, że wszystkie moje rany się zagoją, a nie będą co chwilę na nowo się otwierać... to tak cholernie trudne.
* listopad, dwa tygodnie później *
Kolejny miesiąc minął bardzo szybko. Praca nad promocją serialu była męcząca, ale często znajdowałam wolną chwilę na spotkania z przyjaciółmi z Kalifornii i na rozmowy przez skype z Dianą i Rachel. Tamtej nocy nie odpisałam na żadnego sms'a. Ani Xavier'owi, ani Harry'emu. Można powiedzieć, że między mną a tym pierwszy rozwijał się dość mocno wyczuwalny romans. Dobrze wiedziałam, że Xavier dąży do relacji większych niż zwykła przyjaźń, lecz ja nadal się wahałam. Harry nie odzywał się od momentu, gdy wyświetliłam wiadomość od niego. Możliwe, że dał sobie ze mną spokój, ale co do tego pewności nie miałam. Bardzo za nim tęskniłam i brakowało mi go w moim codziennym życiu, ale łatwiej było mi skupić się na tym co robię, mając świadomość, że może on już o mnie zapomniał i stara się jakoś żyć, niż myśleć, że nie daje sobie rady beze mnie.
Około szesnastej dzwonek do drzwi zadzwonił, a ja szybko zerwałam się z kanapy, aby je otworzyć. Teoretycznie rzecz biorąc, to dzisiaj cały dom był do mojej dyspozycji. AnnaLynne, z samego rana uciekła na randkę z Joshem i powiadomiła mnie, że wróci dopiero w nocy. Nie przeszkadzało mi to wprawdzie, w końcu mogłam bez żadnych przeszkód, spędzić miło czas z Xavier'em.
W biegu, przejrzałam się jeszcze w lustrze i wygładzając materiał bordowej spódnicy, przystanęłam przed drzwiami. Odrzuciłam włosy na plecy i głęboko nabierając do płuc powietrza, chwyciłam ręką za klamkę. Lekko uchyliłam drzwi na oścież, aby upewnić się, że to na pewno brunet mnie odwiedził. Oh, nie myliłam się. Nim się zdarzyłam zorientować, jego ciało naparło na moje, jednocześnie przyciskając mnie do ściany. Jego usta odnalazły moje i chwilę później, pochłonięte były w zachłannym tańcu.
- Przestań... - szepnęłam odsuwając się od niego, na bezpieczną pozycję. - Nie powinniśmy się tak zachowywać. - tak bardzo chciałam brzmieć poważnie, no ale cholerka. Po prostu nie mogłam. Xavier, parsknął śmiechem i przejechał palcami po swych ustach. Oh, tak bardzo chciałam się w nie ponownie wpić.
- Jesteś zabawna, Carls... ale to, że nie jesteśmy razem, wcale nie oznacza, że mielibyśmy nie robić paru różnych rzeczy. - powiedział, puszczając oczko. - Lubię Cię, Carls... - ja też go lubiłam, ale nie byłam pewna, czy może to coś więcej.
- Ja Ciebie tez lubię. - przyznałam nieco speszona. Gdy tylko podniosłam wzrok, zdałam sobie sprawę z tego, że popełniłam wielki błąd. Czułam się niemiłosiernie sparaliżowana tą niesamowitą głębia, bijącą z jego oczu. Po chwili, gdy stał skoncentrowany rozważając moje słowa, niespodziewanie na jego słodką twarz, wkradł się delikatny uśmieszek.
- Chodź, coś Ci ugotuję, kochanie. - powiedział i delikatnie nachylając się nade mną, musnął wargami moje czoło. To dziwne. Powinnam teraz poczuć się szczęśliwa... dlaczego nie poczułam tych przyjemnie łaskoczących podbrzusze, motylków?
* * *
- Xavier, to jest cholernie pyszne! - krzyknęłam, będąc kompletnie powalona smakiem bruschetty, jakie przygotował dla mnie Xavier. Mimo tego, że była to wprawdzie zwykła pasta na grzankach, smakowała obłędnie i nie mogłam się powstrzymać od skosztowania więcej cudownego posiłku.
- Cieszę się, że Ci smakuje. - powiedział upijając kolejny łyk wina z przezroczystego naczynia. Była to nasza trzecia butelka słodkiego napoju, którą sączyliśmy razem. Aż nie mogłam uwierzyć w to, że tak szybko udało nam się tyle wypić. Muszę przyznać, że z pewnością byłam już lekko wcięta, ale fakt iż siedziałam na krześle, skutecznie pomagał w braku odczuwania zawrotów głowy.
- Nie myślałeś nigdy o tym, żeby zostać kucharzem? - zaśmiałam się, lekko zaciskając palce, na dłoni chłopaka. Brązowooki, w zamyśleniu delikatnie błądził opuszkami palców po moich drobnych kosteczkach. Pogrążony we własnych myślach, pokręcił głową.
- Zawsze chciałem zostać aktorem. - powiedział z uroczym uśmiechem. Przyznaję, świetnie mu to szło. Był świetny w tych sprawach i spokojnie można byłoby go przyjąć do każdej roli. - Ale nie tak bardzo, jak chciałem odnaleźć kobietę, którą mógłbym pokochać bezwarunkowo. - dodał po chwili. Ok... więc... speszyłam się jego słowami.
- I co... znalazłeś? - spytałam, nagle zainteresowana serwetką leżącą po prawej stronie talerzyka.
- Myślę... myślę, że tak... - odparł cicho. - Ale ona kocha kogoś, kto bardzo ją zranił. - powiedział po chwili, nie spuszczając wzroku z moich oczu. Czułam się jak coś kompletnie nieznanego mojemu sercu, nagle zaczyna się w nim przebudzać. To nie była miłość... możliwe, że w pewnym stopniu były to wyrzutu sumienia. Nie kochałam go, ale owszem - jakimś uczuciem na pewno darzyłam.
- To pewnie niezła z niej idiotka. - powiedziałam odwracając od niego wzrok. - Musi być głupia, skoro nadal użala się nad sobą, zamiast zobaczyć jaki wspaniały chłopak się za nią ugania.
- Nie jest głupia. - powiedział, niespodziewanie wstając. Jego wzrok nadal skierowany był prosto w moje tęczówki. To tak cholernie paraliżowało. - Ona tylko się pogubiła. Jestem pewien, że do mnie też coś czuje. Ja bym jej nie zranił, nie miałbym serca jej coś takiego zrobić.
- Może po prostu boi się, że ktoś znowu ją zrani, prawda? Przecież tak też może być, nigdy nie zaglądałeś do jej głowy i nie masz pewności, do tego czy tak rzeczywiście myśli.
- To niech tak nie myśli. - syknął nagle i podszedł do mnie. Przez chwilę przyglądałam mu się ciekawa jego dalszych możliwości, do chwili gdy nie uklęknął na jedno kolana i chwytając za moje ręce, poprowadził je na swoje ramiona. - Nie powinnaś się już niczego obawiać. Nie jestem taki jak Harry, przecież. - pokręciłam głową. Cholera, co mam robić?
- Noo... nie jesteś. - przyznałam, przygryzając delikatnie wargę. Brunet uśmiechnął się delikatnie pod nosem i przybliżył swą twarz do mojej. Chwycił moją dolną wargę w zęby i pociągnął za nią. To było takie urocze...
- Wpuścisz mnie do Twojego serca? - spytał podczas składania czułego pocałunku na mojej szyi. Naprawdę nie wiedziałam co powinnam mu odpowiedzieć. Chciałam mieć kogoś, dla kogo byłabym naprawdę ważna, ale... ja nadal kocham Harry'ego i przecież nie zmienię tego tak szybko. Postanowiłam zagrać pytaniem na pytanie i poczekać na to, co może wydarzyć się później.
- Wiesz... - szepnęłam, znów porywając wargę w zęby i chwytając go za rękę. Trzymając ją w objęciu dłoni, wstałam z krzesła i stanęłam naprzeciw niego i uroczo się uśmiechnęłam. - Może masz ochotę popływać w basenie? - spytałam łobuzersko, obserwując tańczące w jego oczach iskierki szczęścia. Teraz wystarczy poczekać chwilę.
* * *
Czując ciągły mętlik w głowie, nadal starałam się wyglądać na opanowaną. Pomysł z basenem, to całkiem dobra sprawa. Myślę, że obydwoje znacznie się wyluzowaliśmy i łatwiej było nam myśleć o tym wszystkim co zdążyło się między nami wydarzyć, od początku naszej znajomości. Nie byłam do końca pewna czy odwzajemniam uczucia Xavier'a (jakby nie patrząc wprost mi o nich powiedział), zwłaszcza, że nadal nie wyrzuciłam Harry'ego z mojej głowy. Po tamtej nocy, podczas której dużo o tym myślałam, miałam wrażenie, że jednak to już definitywny koniec dla tego związku, ale nagle zwątpiłam w to.
Nie oszukujmy się - kocham Harry'ego, ale nie potrafię zranić Xavier'a. Nie teraz. Nie po tym, jak parę minut temu chłopak przyznał się do tego, że mu na mnie zależy. Nie zostanę szmatą, która złamie mu serce. No ale co teraz mam robić? Czuję się, jakby całe moje życie stanęło teraz pod znakiem zapytania. Jakbym nie miała możliwości zrobienia kroku w przód, ani w tył. Albo Xavier albo Harry. Musisz zdecydować, do cholery. Który jest w stanie Cię uszczęśliwić?! Chłopak dzięki któremu pokochałaś życie, czy może chłopak który sprawił, że to życie znów nabrało sensu?! Mam nadzieję, że wybieram dobrze...
- No zamocz się, Carls! - czując jak kropelki chlorowanej wody, rozbijają się o moją prawie nagą klatkę piersiową, automatycznie otrząsnęłam się z przemyśleń i skupiłam na chłopaku brodzącym w wodzie po same biodra. Uśmiechnęłam się posępnie, zdając sobie sprawę z tego gdzie teraz byliśmy. Basen. W podziemiach naszej willi. Jest dobrze. Nie odpływaj już Carls.
- No niech Ci będzie. - powiedziałam i zeskoczyłam z murku, prosto do przezroczystej wody. - Zadowolony? - spytałam opierając ręce na udach. Było mi naprawdę ciepło i przyjemnie... no tak, do woli mogłam wpatrywać się w idealną klatę Xavier'a. Przyłapałam się na tym, że gdy tylko zdążyłam rzucić na nią okiem, moja warga znalazła się między zębami. Cholera.
- Nawet bardzo. - powiedział z ogromnym uśmiechem i wyciągnął rękę z wody aby zmierzwić mi nią jeszcze do chwili, suche włosy. Nerwowo zaśmiałam się i cofnęłam o dwa kroki w tył, nie chciałam być cała mokra. Niespodziewanie, moje nogi poplątały się a ja, starając się zatrzymać równowagę, jak kłoda runęłam w wodę. Przez chwilę, nie czułam niczego. Niczego oprócz zimna otaczającego moje ciało oraz palącego uczucia, wydobywającego z się okolic z oczu. Dopiero parę sekund później zdałam sobie sprawę z tego, że nie mogę oddychać i automatycznie zaczęłam wierzgać rękoma i nogami. I wtedy poczułam jego żelazny uścisk, na mym ramieniu. Moment, podczas którego nabrałam powietrza do płuc był okropny. Cały czas się dławiłam i przez dobre dwie minuty nie mogłam normalnie odetchnąć.
- Dziękuję. - szepnęłam, ocierając mokrą twarz i odrzucając włosy na plecy. Czułam się strasznie i czym prędzej wyszłam z basenu, a za mną Xavier. Może to jednak nie był dobry pomysł? Cała się trzęsłam i co piętnaście sekund zanosiłam powietrzem. Szybko opatuliłam się ręcznikiem i usiadłam na leżaku.
- Wszystko w porządku? - spytał siadając tuż koło mnie. Pokiwałam zmęczona głową, czując jak moje ciało znów trzęsie się z zimna. Nim się obejrzałam, Xavier chwycił mnie w tali i przeciągnął na swoje kolana. Mokrą głowę oparłam o jego klatkę piersiową i skuliłam się do pozycji embrionalnej. Brunet lekko mną kołysał, od czasu do czasu, muskając wargami moje zziębnięte czoło. - Trzeba Cię troszkę rozgrzać. - powiedział pocierając dłonią moje plecy. Czując przyjemne uczucie ciepła, westchnęłam zadowolona. - Może małe pocałunki by nam w tym też pomogły? - spytał chwytając mój podbródek w dwa palce. Oblizał swoje wargi językiem i nie odrywając wzroku od moich oczu, przybliżył się do mnie. Jego usta szybko odnalazły drogę do moich, a ciepły język wdarł się pomiędzy wargi. Rozkosz jakiej doznawałam w danej chwili, była nie do opisania. - I może nawet coś więcej? - jego dłoń, stopniowo zaczęła zsuwać się z moich pleców, tuż na lewie biodro. Jego zwinne palce, zahaczyły za cienki materiał moich majtek. Czułam, że pożądanie wzrasta za każdym jego dotykiem. Chwyciłam go ręką za włosy i wplątałam chude palce, w ich kosmyki. Nasze nosy, ocierały się o ciebie, a języki zacięcie walczyły między sobą. Jego dłoń, znów powędrowała na plecy, tym razem majstrując coś przy zapięciu stanika. Adrenalina, zdawała się wypełniać nas od środka. Nasze ciała domagały się zbliżenia. - Chcę to zrobić z Tobą, Caroline. - wyszeptał prosto do mojego ucha. Poczułam jak bicie mojego serca, staje się coraz szybsze. Czy chciałam się z nim przespać? Tak! Jestem dziewicą, która już długo zwlekała z pozbyciem się tego piętna. Opierałam się już długo mężczyznom i uważam, że skoro zdecydowałam się WYBRAĆ brązowookiego, jestem również zdecydowana na seks z nim.
- Chodźmy do mojego pokoju. - powiedziałam ledwo łapiąc oddech. Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę schodów. Przez całą drogę jaką przemierzaliśmy do mojej sypialni, nasze usta nie dzielił choćby najmniejszy centymetr. Moje dłonie błądziły po jego nagim torsie, a jego delikatnie zahaczały o moje pośladki i lekko je ściskały. Gdy tylko znaleźliśmy się w moim pokoju, Xavier popchnął mnie na łóżko. Miękko opadając na poduszkę, zauważyłam jak chłopak sięga rękę do kieszonki spodni, które wcześniej tu zostawił. Wyjął z nich małą, srebrzystą torebeczkę i rozerwał ją zębami. Nie spodziewałam się, że tak szybko do tego przejdziemy. Chyba wolałabym grę wstępną, ale skoro on wolał od razu we mnie wejść, to czemu nie.
- Rozepnij stanik. - powiedział stanowczo, usuwając z siebie bokserki. W ciągu chwili, moim oczom ukazał się pokaźnej wielkości penis chłopaka. Głośno przełknęłam ślinę, nie do końca przekonana tego co zaraz ma się stać. Skąd ta niepewność?! Aby nie spanikować i co najgorsza, nie uciec z pokoju, szybko chwyciłam za zapięcie stanika i rozpięłam je. - Po woli... - szepnął, chwytając się za penisa. Jak zechciał - tak miał. Powoli, ruchem ręki zasunęłam jedno ramiączko, a później drugie. Minutę później mój biustonosz opadł na podłogę, a ja odrzuciłam włosy na plecy, tak aby niczego nie zakrywały. Przyglądając się jak Xavier nakłada prezerwatywę na swojego żołnierzyka, delikatnie przygryzłam dolną wargę. - Więc teraz się zabawimy. - powiedział z zimnym uśmiechem, który nieco mnie przeraził. Chłopak ułożył się nade mną, opierając się na rekach. Jego usta szybko połączyły się z moimi w nierozrywalnym pocałunku. Jedną dłonią, chwycił mnie za prawą pierś, a drugą rozpoczął pracę nad zsunięciem ze mnie dolnej części bielizny.
- Nigdy tego nie robiłam. - przyznałam ciężko oddychając. Xavier westchnął cicho i tym razem zajął się obdarowywaniem pocałunkami mojej szyi. Czułam się jak w niebie, nie spodziewałam się, że będzie mi tak dobrze. Brunet delikatnie przyssał moją skórę tuż nad piersią i tym razem pewnym ruchem, ściągnął ze mnie majtki. Czułam nieprzyjemny chłód w dolnej partii mojego ciała. Byłam skrępowana tym co się dzieje i chyba... nie gotowa na tak szybki obrót sprawy.
- Pragnąłem tego, odkąd zobaczyłem Cię w klubie. - powiedział i wszedł we mnie bez żadnego ostrzeżenia. Poczułam okropny ból, tam wewnątrz. Moje ciało wygięło się w łuk i po chwili opadło swobodnie na łóżko. Łzy cisnęły mi się do oczu, za każdym, coraz pewniejszym ruchem chłopaka. Xavier poruszał się we mie bardzo szybko zadając mi przy tym ból. Moje miejsce paliło. Czy tak wygląda orgazm?!
- To boli... - jęknęłam cicho, wbijając paznokcie w jego skórę. - Xavier, to mnie boli! - pisnęłam znów, jednak on zadawał się być kompletnie nie przejęty tym, że to nie przysparza mi przyjemności. Myślałam, że tak musi być, ale gdy ujrzałam ogromne zadowolenie na twarzy chłopaka, szybko odsunęłam od siebie te myśli. On przeżywał swój orgazm, podczas gdy ja miałam ochotę umrzeć z bólu... Gdy nastąpić miała kolejna fala bólu, chłopak wysunął się ze mnie i opadł ciężko dysząc na poduszkę obok mnie. Czułam się wstrętnie. Jakby ktoś wsadził mi tam wielki kołek. To było ohydne. Łzy spływały mi ciurkiem po policzkach, a on nawet się tym nie przejął. Okrył swoje ciało kołdrą i odwrócił się ode mnie. Zasnął, a ja naga leżałam na łóżku zanosząc się płaczem. Nie mogłam się ruszyć, ten ból paraliżował moje ciało.
Padające za prawie zasuniętych żaluzji, ciepłe promienie słońca ogrzewały moje nagie ciało. Każdy ruch wywoływał we mnie ból, mniejszy niż wczoraj, no ale wywoływał. Wczorajsza noc, za razem była dla mnie piękna i koszmarna. W końcu straciłam dziewictwo i byłam dumna, że mój pierwszy raz odbył się z chłopakiem który darzył mnie uczuciem. Jednak muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że będzie to dla mnie aż tak bolesne. Naprawdę spodziewałam się czegoś innego. Otaczając swoje nagie ciało, poplamionym prześcieradłem, obróciłam się, gotowa powitać Xavier'a... jednak nie było go tam. Spodziewałam się, że będzie on jeszcze spał, a tym czasem nie było go nawet w łóżku. Rozejrzałam się po pokoju i nie zauważyłam jego ubrać. Może jest na dole? Założywszy bieliznę i zwiewną sukienkę, zeszłam na dół. Czułam się strasznie sponiewierana. Seks wcale nie był aż tak przyjemny, jak mogło mi się wydawać. Każdy krok na schodach, sprawił, że łzy same cisnęły mi się do oczu.
- Kochanie, jesteś tu? - krzyknęłam wchodząc do kuchni. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nikogo nie było. Ani żywej duszy. Szybko przeszłam do salonu, mając nadzieję, że znajdę go siedzącego przed telewizorem i oglądającego mecz. Pudło. Tam też go nie było. Zdenerwowana przeszukałam cały dom, ale po chłopaku ani śladu. W końcu wyjrzałam za okno, w celu sprawdzenia podjazdu. Nigdzie nie wiedziałam jego samochodu. Uciekł?! Dlaczego nie poczekał aż się obudzę?! To naprawdę dziwne. Chwytając za telefon, wystukał na ekranie jego numer. Starałam się do niego dodzwonić, ale nie odbierał. Miałam złe przeczucia... i nadal nie rozumiałam, dlaczego sobie poszedł. Nie pozostało mi nic innego, jak sprawdzenie tego na własną rękę. Postanowiłam pojechać do niego.
- Wszystko w porządku? - spytał siadając tuż koło mnie. Pokiwałam zmęczona głową, czując jak moje ciało znów trzęsie się z zimna. Nim się obejrzałam, Xavier chwycił mnie w tali i przeciągnął na swoje kolana. Mokrą głowę oparłam o jego klatkę piersiową i skuliłam się do pozycji embrionalnej. Brunet lekko mną kołysał, od czasu do czasu, muskając wargami moje zziębnięte czoło. - Trzeba Cię troszkę rozgrzać. - powiedział pocierając dłonią moje plecy. Czując przyjemne uczucie ciepła, westchnęłam zadowolona. - Może małe pocałunki by nam w tym też pomogły? - spytał chwytając mój podbródek w dwa palce. Oblizał swoje wargi językiem i nie odrywając wzroku od moich oczu, przybliżył się do mnie. Jego usta szybko odnalazły drogę do moich, a ciepły język wdarł się pomiędzy wargi. Rozkosz jakiej doznawałam w danej chwili, była nie do opisania. - I może nawet coś więcej? - jego dłoń, stopniowo zaczęła zsuwać się z moich pleców, tuż na lewie biodro. Jego zwinne palce, zahaczyły za cienki materiał moich majtek. Czułam, że pożądanie wzrasta za każdym jego dotykiem. Chwyciłam go ręką za włosy i wplątałam chude palce, w ich kosmyki. Nasze nosy, ocierały się o ciebie, a języki zacięcie walczyły między sobą. Jego dłoń, znów powędrowała na plecy, tym razem majstrując coś przy zapięciu stanika. Adrenalina, zdawała się wypełniać nas od środka. Nasze ciała domagały się zbliżenia. - Chcę to zrobić z Tobą, Caroline. - wyszeptał prosto do mojego ucha. Poczułam jak bicie mojego serca, staje się coraz szybsze. Czy chciałam się z nim przespać? Tak! Jestem dziewicą, która już długo zwlekała z pozbyciem się tego piętna. Opierałam się już długo mężczyznom i uważam, że skoro zdecydowałam się WYBRAĆ brązowookiego, jestem również zdecydowana na seks z nim.
- Chodźmy do mojego pokoju. - powiedziałam ledwo łapiąc oddech. Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę schodów. Przez całą drogę jaką przemierzaliśmy do mojej sypialni, nasze usta nie dzielił choćby najmniejszy centymetr. Moje dłonie błądziły po jego nagim torsie, a jego delikatnie zahaczały o moje pośladki i lekko je ściskały. Gdy tylko znaleźliśmy się w moim pokoju, Xavier popchnął mnie na łóżko. Miękko opadając na poduszkę, zauważyłam jak chłopak sięga rękę do kieszonki spodni, które wcześniej tu zostawił. Wyjął z nich małą, srebrzystą torebeczkę i rozerwał ją zębami. Nie spodziewałam się, że tak szybko do tego przejdziemy. Chyba wolałabym grę wstępną, ale skoro on wolał od razu we mnie wejść, to czemu nie.
- Rozepnij stanik. - powiedział stanowczo, usuwając z siebie bokserki. W ciągu chwili, moim oczom ukazał się pokaźnej wielkości penis chłopaka. Głośno przełknęłam ślinę, nie do końca przekonana tego co zaraz ma się stać. Skąd ta niepewność?! Aby nie spanikować i co najgorsza, nie uciec z pokoju, szybko chwyciłam za zapięcie stanika i rozpięłam je. - Po woli... - szepnął, chwytając się za penisa. Jak zechciał - tak miał. Powoli, ruchem ręki zasunęłam jedno ramiączko, a później drugie. Minutę później mój biustonosz opadł na podłogę, a ja odrzuciłam włosy na plecy, tak aby niczego nie zakrywały. Przyglądając się jak Xavier nakłada prezerwatywę na swojego żołnierzyka, delikatnie przygryzłam dolną wargę. - Więc teraz się zabawimy. - powiedział z zimnym uśmiechem, który nieco mnie przeraził. Chłopak ułożył się nade mną, opierając się na rekach. Jego usta szybko połączyły się z moimi w nierozrywalnym pocałunku. Jedną dłonią, chwycił mnie za prawą pierś, a drugą rozpoczął pracę nad zsunięciem ze mnie dolnej części bielizny.
- Nigdy tego nie robiłam. - przyznałam ciężko oddychając. Xavier westchnął cicho i tym razem zajął się obdarowywaniem pocałunkami mojej szyi. Czułam się jak w niebie, nie spodziewałam się, że będzie mi tak dobrze. Brunet delikatnie przyssał moją skórę tuż nad piersią i tym razem pewnym ruchem, ściągnął ze mnie majtki. Czułam nieprzyjemny chłód w dolnej partii mojego ciała. Byłam skrępowana tym co się dzieje i chyba... nie gotowa na tak szybki obrót sprawy.
- Pragnąłem tego, odkąd zobaczyłem Cię w klubie. - powiedział i wszedł we mnie bez żadnego ostrzeżenia. Poczułam okropny ból, tam wewnątrz. Moje ciało wygięło się w łuk i po chwili opadło swobodnie na łóżko. Łzy cisnęły mi się do oczu, za każdym, coraz pewniejszym ruchem chłopaka. Xavier poruszał się we mie bardzo szybko zadając mi przy tym ból. Moje miejsce paliło. Czy tak wygląda orgazm?!
- To boli... - jęknęłam cicho, wbijając paznokcie w jego skórę. - Xavier, to mnie boli! - pisnęłam znów, jednak on zadawał się być kompletnie nie przejęty tym, że to nie przysparza mi przyjemności. Myślałam, że tak musi być, ale gdy ujrzałam ogromne zadowolenie na twarzy chłopaka, szybko odsunęłam od siebie te myśli. On przeżywał swój orgazm, podczas gdy ja miałam ochotę umrzeć z bólu... Gdy nastąpić miała kolejna fala bólu, chłopak wysunął się ze mnie i opadł ciężko dysząc na poduszkę obok mnie. Czułam się wstrętnie. Jakby ktoś wsadził mi tam wielki kołek. To było ohydne. Łzy spływały mi ciurkiem po policzkach, a on nawet się tym nie przejął. Okrył swoje ciało kołdrą i odwrócił się ode mnie. Zasnął, a ja naga leżałam na łóżku zanosząc się płaczem. Nie mogłam się ruszyć, ten ból paraliżował moje ciało.
* * *
- Kochanie, jesteś tu? - krzyknęłam wchodząc do kuchni. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nikogo nie było. Ani żywej duszy. Szybko przeszłam do salonu, mając nadzieję, że znajdę go siedzącego przed telewizorem i oglądającego mecz. Pudło. Tam też go nie było. Zdenerwowana przeszukałam cały dom, ale po chłopaku ani śladu. W końcu wyjrzałam za okno, w celu sprawdzenia podjazdu. Nigdzie nie wiedziałam jego samochodu. Uciekł?! Dlaczego nie poczekał aż się obudzę?! To naprawdę dziwne. Chwytając za telefon, wystukał na ekranie jego numer. Starałam się do niego dodzwonić, ale nie odbierał. Miałam złe przeczucia... i nadal nie rozumiałam, dlaczego sobie poszedł. Nie pozostało mi nic innego, jak sprawdzenie tego na własną rękę. Postanowiłam pojechać do niego.
* * *
Wstrzymując powietrze w płucach, stanęłam na przeciwko dużych, białych drzwi, prowadzących do mieszkania Xavier'a. Nadal nie rozumiałam dlaczego, chłopaka nie było dzisiaj, rano przy mnie. Nie ukrywam martwiło mnie, a zwłaszcza, że za każdym razem, gdy do niego dzwoniłam, on - nie odbierał. Lekko zaciskając dłoń w piąstkę, przyłożyłam ją do drewnianej powierzchni i dwukrotnie zapukałam.
Przez chwilę, jedynym dźwiękiem jaki dostawał się do moich uszu, był dźwięk mojego szybkiego, nierównego oddechu. Byłam naprawdę zdenerwowana. Nagle, ciche kroki za drzwiami stały się o dużo głośniejsze i dołączył do nich, również szmer otwierającego się zamka. Chwilę później, na przeciw mnie, stanął nieco zaspany brunet o czekoladowych tęczówkach. Moje serce, mimowolnie zatrzepotało, szczęśliwe. Miałam ochotę rzucić mu się na szyję i ucałować, w końcu to z nim przeżyłam swój pierwszy raz.
Xavier, stał oparty o futrynę swych drzwi, w samych, czarnych bokserkach. Uporczywie, bawił się ich gumką, spoglądając na mnie z pełną ignorancją. Kompletnie nie rozumiałam skąd ta nagła zmiana nastroju, jeszcze dziesięć godzin temu był roześmianym, miłym chłopakiem.
- Czego chcesz? - spytał, mierząc mnie głodnym wzrokiem. Automatycznie, cofnęłam się o krok w tył i przechylając głowę w bok, spojrzałam na niego zdziwiona.
- Dlaczego jesteś taki zimny? - spytałam cicho. Czułam jak mój głos drży z przerażenia. Zaraz... czego ja się bałam? Niespodziewanie, Xavier parsknął śmiechem i przygryzając wargę, spojrzał wymownie w sufit.
- Mała, ty jeszcze się nie połapałaś? - spytał, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Widziałam po jego twarzy, że jest całkowicie znudzony obecną sytuacją i z wielką chęcią, wróciłby teraz do łóżka. - Udajesz, czy jesteś tak kurewsko głupia?
- Co proszę?! - spytałem, czując narastającą wściekłość. - Kochanie, o czym Ty do cholery mówisz?! - zimny śmiech, wydarł się z jego gardła. Naprawdę nie miałam zielonego pojęcia co jest grane.
- Jesteś taka głupiutka... - westchnął, robiąc krok w moim kierunku. Nie minęła sekunda, a był już przy mnie, trzymając dwoma palcami za mój podbródek. Nasze usta dzieliły milimetry, a ja odczuwałam dziką ochotę, wbicia się w nie. - Naiwna suczka. - dodał, zaciskając palce. - Taka niewinna i niedoświadczona... Spodobałaś mi się kochanie i jedyną rzeczą jakiej pragnąłem, było przerżnięcie Cię.
- Co...co ? - nie dowierzałam, w to co właśnie powiedział. Oh Boże, nawet nie dopuszczałem jego słów do świadomości. Czułam się, jakby nic nie wypowiedział, a obecnej sytuacji w ogóle nie było.
- Caroline, chciałem Cię tylko przelecieć. - powiedział, dotykając koniuszkiem języka mojej dolnej wargi. Zadrżałam, po woli zdając sobie sprawę z tego, co właśnie się stało. Moje oczy porwała mgła i dosłownie w ciągu ułamku sekundy, spod powiem wypłynęły gęste łzy. - Wiesz kim dla mnie jesteś?! Jesteś dla mnie kurwą, skarbie! Nie udało mi się zamoczyć w kiblu, to zamoczyłem teraz. Wiesz co? Dobra byłaś, ale szkoda, że Twój PIERWSZY RAZ, był tak bolesny.
- Ty skurwysynie... - szepnęłam, odsuwając się od niego. Czułam jak moją twarz pokrywa wściekły rumieniec, a po policzkach spływają stróżki łez. To nie mogło stać się na prawdę. Dlaczego znów, znalazł się ktoś, kto mnie zranił? Czy mam napisane na czole "Jestem tępą dzidą, jak chcesz możesz mnie wykorzystać. Przecież jestem człowiekiem i nie mam uczuć. No dalej!" - Jak mogłeś mi to zrobić?! - czułam jak coś się we mnie gotuje. Ból, jaki rozpierał moje serce był nie do opisania, a wstręt jaki czułam do własnego ciała, jeszcze bardziej go podsycał. Czułam się jak ostania kurwa. Naprawdę tylko nadaję się do pieprzenia?! - Wiesz co..? Miałeś racje co do tego, że nie jesteś taki jak Harry. On by nigdy czegoś takiego mi nie zrobił. - powiedziałam twardo.
- Życie bywa brutalne, kochanie. - zaśmiał się szyderczo i dłonią przejechał po mym policzku, ocierając spływające po nim łzy. - Wiesz co? Teraz już możesz spierdalać, skończyłem z Tobą. Wybacz, czeka na mnie teraz w mieszkaniu Anastasis. Ponętna blondynka z cyckami większymi niż u kobiety w ciąży. O kurwa, jak ona zawodowo obciąga! Normalnie żyć, nie umierać. Bywaj maleńka, nie rozpaczaj zbytnio. Jestem chujem z natury. - powiedział i odszedł, zatrzaskując za sobą drzwi od swojego mieszkania.
Stałam tam, czując się jak tanie ścierwo. Kompletnie, miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Nigdy w życiu, nie mogłabym powiedzieć, że Xavier właśnie w taki sposób mnie potraktuje. Byłam zabawką na jedną noc! Głupia uwierzyłam w tego czułe słówka i zapewnienia w to, że mnie nigdy nie zrani. Kolejny raz dałam się nabrać facetowi. Czy ja muszę trafiać na samych kretynów?! Szybko pobiegłam na schodach i wypadłam na zewnątrz, rzucając ostanie spojrzenie w kierunku domu Xavier'a.
Przez dobrą godzinę, spacerowałam bez celu po pobliskim parku, nieustannie płacząc. Czułam się naprawdę źle i co najgorsza, nie wiedziałam co mam teraz z sobą zrobić. Miałam po dziurki w nosie to życie, ono jest tak beznadziejne! Chciałam wracać do domu... ale nie chciałam znowu uciekać od problemu. Wracając do Londynu, czułabym się przegrana i byłoby mi cholernie głupio. Naprawdę nie miałam pojęcia co teraz robić.
Bezczynnie usiadłam na starej, odrapanej już ławce i chowając twarz w dłoniach, znów zalałam się łzami. Nie kochałam Xaviera - nigdy, ale mimo wszystko bolało mnie to, że tak nie poważnie mnie potraktował. Boże, przecież mogłam mu odmówić... jestem tak głupia, że to aż przykre. Teraz zaczynałam żałować, że nie przeżyłam swojego pierwszego razu z Harry'm. Jestem pewna, że on by mi tego nie zrobił. Oh, to raczej pewne.
Nie wiem czemu, ale nagle poczułam ogromną chęć usłyszenia jego głosu. Nie rozmawiałam z nim, naprawdę długo, ale teraz była to jedyna rzecz, jakiej najbardziej pragnęłam. Nie wiem skąd się to teraz we mnie wzięło, ale wiedziałam, że w pewien sposób on będzie w stanie mnie ukoić. Nie czekaj ani chwilę dłużej, ocierając wierzchem dłoni spływającą po policzku kolejna łzę, wyciągnęłam z torby telefon i wystukałam na jego klawiaturze, numer do loczka.
Harry błagam odbierz, potrzebuję Cię...
Przez dobrą godzinę, spacerowałam bez celu po pobliskim parku, nieustannie płacząc. Czułam się naprawdę źle i co najgorsza, nie wiedziałam co mam teraz z sobą zrobić. Miałam po dziurki w nosie to życie, ono jest tak beznadziejne! Chciałam wracać do domu... ale nie chciałam znowu uciekać od problemu. Wracając do Londynu, czułabym się przegrana i byłoby mi cholernie głupio. Naprawdę nie miałam pojęcia co teraz robić.
Bezczynnie usiadłam na starej, odrapanej już ławce i chowając twarz w dłoniach, znów zalałam się łzami. Nie kochałam Xaviera - nigdy, ale mimo wszystko bolało mnie to, że tak nie poważnie mnie potraktował. Boże, przecież mogłam mu odmówić... jestem tak głupia, że to aż przykre. Teraz zaczynałam żałować, że nie przeżyłam swojego pierwszego razu z Harry'm. Jestem pewna, że on by mi tego nie zrobił. Oh, to raczej pewne.
Nie wiem czemu, ale nagle poczułam ogromną chęć usłyszenia jego głosu. Nie rozmawiałam z nim, naprawdę długo, ale teraz była to jedyna rzecz, jakiej najbardziej pragnęłam. Nie wiem skąd się to teraz we mnie wzięło, ale wiedziałam, że w pewien sposób on będzie w stanie mnie ukoić. Nie czekaj ani chwilę dłużej, ocierając wierzchem dłoni spływającą po policzku kolejna łzę, wyciągnęłam z torby telefon i wystukałam na jego klawiaturze, numer do loczka.
Harry błagam odbierz, potrzebuję Cię...
- Londyn, Harry -
Oglądając denne programy telewizyjne, leżałem całkowicie znudzony w salonie Diany i Daniela. Moja przyjaciółka poprosiła mnie, abym dotrzymał jej troszkę towarzystwa, zwłaszcza, że jej mąż miał dzisiaj spotkanie w sprawie pracy, a ja... no cóż, nie miałem nic ważnego do roboty.
Blondynka stała przed deską do prasowania, delikatnie jeżdżąc żelazkiem po różnokolorowych śpioszkach, dla maluszków. Do oficjalnej daty porodu, został nam dokładnie miesiąc. Każdy z nas nie mógł się już doczekać, kiedy te dwa małe szkraby przyjdą na świat.
Nasza trasa koncertowa powoli dobiegała końca i zostały nam ostanie dwa koncerty w Londynie. Naprawdę niezmiernie się cieszyłem, że w końcu na jakieś półtora miesiąca będziemy mieć spokój. Oczywiście, wraz z nowym menadżerem, rozpoczęliśmy pracę nad naszym, następnym albumem, ale jak na razie zbieraliśmy tylko materiały. Myślę, że spokojnie, na początku stycznia, zawitamy w studiu i nagramy parę nowych kawałków.
- Styles! - nagle poczułem, że ktoś szarpię mnie za ramię. Odwróciłem się i ujrzałem blondynkę, trzymającą w ręku telefon. Patrzyła na mnie zdenerwowana, jakby coś się stało. - Myślałam, że śpisz. - powiedziała. - Telefon Ci dzwoni, to już trzeci raz. Numer zastrzeżony, odbierz. - dodała, podając mi aparat. Szybko odblokowałem go i przycisnąłem do ucha.
- H...Harry... - nieco zdziwiony, cichym szeptem mojego rozmówcy, zmarszczyłem lekko czoło. Nagle poczułem, że coś jest nie tak... moja podświadomość, podpowiadała mi, że coś złego się stało. - Tu Caroline... - wstrząs jakiego doświadczyłem, był nie do opisania. Tępo wpatrywałem się w ścianę znad przeciwka. Nie rozmawialiśmy ze sobą od naszej ostatniej rozmowy, nie licząc pojedynczych sms'ów. Coś było nie tak. Czułem to.
- Caroline? - spytałem, nadal będąc w lekkim szoku. Naprawdę nie mogłem uwierzyć w to, że zadzwoniła. - Co się stało?
- Harry... no...no bo...bo... - jęknęła cichutko szlochając. Czułem jak moje serce, rozsypuje się na drobne kawałeczki. Nie mogłem znieść dźwięku jej płaczu. - Xavier... - szepnęła cicho.
- Caroline, co się stało? - spytałem, podrywając się z miejsca, będąc nieco poirytowany, moim brakiem poinformowania. To jej chłopak? Co jeśli coś jej zrobił?! Oh, pożałuje skurwysyn.
- On... on... mnie wykorzystał, Harry. - powiedziała, nabierając głęboko powietrza. - Nie wiem co mam robić... musiałam do Ciebie zadzwonić, tylko ty jesteś w stanie mi doradzić. Chcę już wrócić do domu, Harry...
- Co on Ci zrobił?! - warknąłem, nieco za głośno. Caroline jęknęła cicho i na dłużą chwilę, zapadła cisza. - Carls, proszę powiedz co on ci do cholery zrobił?! - spytałem starając się nieco uspokoić.
- Wsiadam w samolot. - szepnęła cicho. - Odbierzesz mnie z lotniska? Wszystko opowiem Ci w Londynie, Hazz... - czułem jak jej głos, przepełniony był bólem. Bólem, którego sam po prostu nie mogłem znieść. Jeżeli dowiem się, że ten cały Xavier coś jej zrobił to... nie ręczę za siebie. Przysięgam.
- Odbiorę. - powiedziałem, zaciskając z wściekłości dłonie w pięści. - Będę na Ciebie czekać. Nie płacz już, dobrze? Kocham Cię, zobaczymy się za niedługo.
- Dobrze... - odpowiedziała i rozłączyłem się.
Poirytowany, swój wzrok przeniosłem na Dianę, która stała opierając się jedną ręką o blat kuchenny, a drugą masowała swój brzuch. Jej twarz była blada, a ciało spięte. W jej szarych oczach, zagnieździł się ogromny ból. Przez chwilę, miałem wrażenie, że dziewczyna wie co przydarzyło się Caroline i razem z nią to przeżywa, lecz gdy tylko ujrzałem rozpościerającą się u nóg dziewczyny, kałużę bezbarwnej cieczy, uzmysłowiłem sobie, że ewidentnie nie o to chodzi. Diana głęboko odetchnęła, zaciskając zęby na dolnej wardze, tak, że cała posiniała. W końcu podniosła na mnie swój wzrok na mnie i przerażona wyszeptała; - Harry, ja rodzę...
- Styles! - nagle poczułem, że ktoś szarpię mnie za ramię. Odwróciłem się i ujrzałem blondynkę, trzymającą w ręku telefon. Patrzyła na mnie zdenerwowana, jakby coś się stało. - Myślałam, że śpisz. - powiedziała. - Telefon Ci dzwoni, to już trzeci raz. Numer zastrzeżony, odbierz. - dodała, podając mi aparat. Szybko odblokowałem go i przycisnąłem do ucha.
- H...Harry... - nieco zdziwiony, cichym szeptem mojego rozmówcy, zmarszczyłem lekko czoło. Nagle poczułem, że coś jest nie tak... moja podświadomość, podpowiadała mi, że coś złego się stało. - Tu Caroline... - wstrząs jakiego doświadczyłem, był nie do opisania. Tępo wpatrywałem się w ścianę znad przeciwka. Nie rozmawialiśmy ze sobą od naszej ostatniej rozmowy, nie licząc pojedynczych sms'ów. Coś było nie tak. Czułem to.
- Caroline? - spytałem, nadal będąc w lekkim szoku. Naprawdę nie mogłem uwierzyć w to, że zadzwoniła. - Co się stało?
- Harry... no...no bo...bo... - jęknęła cichutko szlochając. Czułem jak moje serce, rozsypuje się na drobne kawałeczki. Nie mogłem znieść dźwięku jej płaczu. - Xavier... - szepnęła cicho.
- Caroline, co się stało? - spytałem, podrywając się z miejsca, będąc nieco poirytowany, moim brakiem poinformowania. To jej chłopak? Co jeśli coś jej zrobił?! Oh, pożałuje skurwysyn.
- On... on... mnie wykorzystał, Harry. - powiedziała, nabierając głęboko powietrza. - Nie wiem co mam robić... musiałam do Ciebie zadzwonić, tylko ty jesteś w stanie mi doradzić. Chcę już wrócić do domu, Harry...
- Co on Ci zrobił?! - warknąłem, nieco za głośno. Caroline jęknęła cicho i na dłużą chwilę, zapadła cisza. - Carls, proszę powiedz co on ci do cholery zrobił?! - spytałem starając się nieco uspokoić.
- Wsiadam w samolot. - szepnęła cicho. - Odbierzesz mnie z lotniska? Wszystko opowiem Ci w Londynie, Hazz... - czułem jak jej głos, przepełniony był bólem. Bólem, którego sam po prostu nie mogłem znieść. Jeżeli dowiem się, że ten cały Xavier coś jej zrobił to... nie ręczę za siebie. Przysięgam.
- Odbiorę. - powiedziałem, zaciskając z wściekłości dłonie w pięści. - Będę na Ciebie czekać. Nie płacz już, dobrze? Kocham Cię, zobaczymy się za niedługo.
- Dobrze... - odpowiedziała i rozłączyłem się.
Poirytowany, swój wzrok przeniosłem na Dianę, która stała opierając się jedną ręką o blat kuchenny, a drugą masowała swój brzuch. Jej twarz była blada, a ciało spięte. W jej szarych oczach, zagnieździł się ogromny ból. Przez chwilę, miałem wrażenie, że dziewczyna wie co przydarzyło się Caroline i razem z nią to przeżywa, lecz gdy tylko ujrzałem rozpościerającą się u nóg dziewczyny, kałużę bezbarwnej cieczy, uzmysłowiłem sobie, że ewidentnie nie o to chodzi. Diana głęboko odetchnęła, zaciskając zęby na dolnej wardze, tak, że cała posiniała. W końcu podniosła na mnie swój wzrok na mnie i przerażona wyszeptała; - Harry, ja rodzę...
__________________________________________________
No cześć miśki! :* Bardzo was przepraszam, że dopiero teraz dodaję rozdział, ale dopiero co wróciłam z moich małych wakacji. No cóż, chyba każdy wie, że zostały nam tylko 2 rozdziały do końca! Jestem taka podekscytowana, że możliwe iż kolejną notkę uda mi się napisać do weekendu i dodać dla was. Muszę przyznać, że za specjalnie nie podoba mi się to co zrobiłam z Xavier'em i Caroline, no ale cóż.. takie były plany. Nie możecie doczekać się kolejnego rozdziału?! Ja też!!! Pozdrawiam! :* :* Przepraszam za wszelkie błędy!
- Jerr.
Zapraszam na blog o niegrzecznym Niall'u i Harry'm!!! http://im-here-for-you-oomn.blogspot.com/
No cześć miśki! :* Bardzo was przepraszam, że dopiero teraz dodaję rozdział, ale dopiero co wróciłam z moich małych wakacji. No cóż, chyba każdy wie, że zostały nam tylko 2 rozdziały do końca! Jestem taka podekscytowana, że możliwe iż kolejną notkę uda mi się napisać do weekendu i dodać dla was. Muszę przyznać, że za specjalnie nie podoba mi się to co zrobiłam z Xavier'em i Caroline, no ale cóż.. takie były plany. Nie możecie doczekać się kolejnego rozdziału?! Ja też!!! Pozdrawiam! :* :* Przepraszam za wszelkie błędy!
- Jerr.
Zapraszam na blog o niegrzecznym Niall'u i Harry'm!!! http://im-here-for-you-oomn.blogspot.com/
Jak pisałam już wcześniej, od początku nie lubiłam Xaviera i nie pomyliłam się. Jest z niego totalny dupek. Nie ukrywam, że popłakałam się na tym rozdziale, ale nie przy tym jak Xavier ,,wszystko jej wyjaśniał" Tylko przed tym całym zdarzeniem. Byłam po prostu zła na Carls, za to co zrobiła, że z Xavierem... nie ważne. Świetny rozdział. Czekam na kolejny. Mam nadzieję, że wyjazd udany? :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Sophie
Wow. Nie spodziewal si.. Myslalam ze Carls z Harrym straci dziewictwo!! Czyli nie.bd. scenki w 41 rozdziale z Harrym i Carls +18??
OdpowiedzUsuńwszystko się jeszcze okaże ;)
UsuńWkurwiłam sie. Jak mogłaś to zrobić ??? Czemu jej to zrobiłaś, straciła dziewictwo z jakimś palantem a teraz co ? Teraz poleci do londynu i sie będzie pieprzyć z Harrym? Taki "seks na zgode" ?
OdpowiedzUsuńZrobisz z niej dziwke !
Do tej pory to opowiadanie mi sie ogromnie bardzo podobało i wyczekiwałam na kolejne rozdziały z utęsknieniem. Ale... teraz po prostu... Wszystko zepsułaś.. Ahhh szkoda gadać, wiesz ?
Narazie.
widzę, że ktoś tu dupkę spina.
Usuńbardzo fajny :D
OdpowiedzUsuńNie przejmuj sie takimi komentarzami..Twoj blog jest genialny i zajebisty.. ;) Chociaz myslalm ze tl bd Harry ale spoko.. :) Ale powiedz czy bd. scena +18 w nastepn rozdziale z Carls i Harrym?
OdpowiedzUsuńHahaha ona tam wyzej ma racje. Jak bedzie scena z Harrym + 18 to po prostu zrobisz z niej dziwke , taki sex na zgode...
OdpowiedzUsuńAle tak pozatym to rozdział fajny to z Xawierem bylo fajne
jejku nie wiem co napisac :( tak mi przykro że X. się taki okazał.. serio go polubiłam już nawet mu kibicowałam a nie Hazzie w pewnym momencie, bo byłam cholernie zła za tą zdradę. jest mi tak cholernie przykro że straciła z nim dziewictwo. jestem pewna że Harry się przez to podłamie trochę, bo marzył na pewno żeby być pierwszym Carls.
OdpowiedzUsuńjeeejkuuu no szkoda :( czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. noo i również mam nadzieję że nie prześpią się od razu razem :) bo w końcu Carls jest teraz załamana no i wyjdzie na taką w chuj głupią ale będzie jak będzie :D
~A.
Świetny rozdzial <3
OdpowiedzUsuńNie wm czemu piszecie ze zrobi z niej dziwke!!! Moze wlasnie miala taki pomysl i tak ma byc. A po za tym jesli.by z Harrym uprawiala sex to przekonala by sie ze to nie boli i ze wcalw nie jest tak jak z X.
OdpowiedzUsuńALE Z WAS IDIOCI JA PIERDOLE XDD
OdpowiedzUsuńCO CHCECIE ŻEBY TO BYŁ JAKIŚ KOLEJNY PIEPRZONY IMAGIN HOT SLIT ONEEE DIRECTION +18 xD
To jest normalny, ale piekny i powazny blog z opowiadaniem o zyciu rzeczywistym, a nie kolejne pseudo-opowiadanie o tym jak jakiś czlonek 1D was wyruchal w dupe i zaszlyscie w ciaze.
Co do rozdzialu jest cudowny, szkoda mi Carls, zabilabym Xaviera chuj i pedal.
Diana! Dzidziusie! <3
Kocham Cie!
Satana
No tak... Szczerze powiedziawszy jestem zirytowana. I to tylko i wyłącznie na Caroline. Nawet nie na Xaviera... On to dupek i tyle, ale po raz pierwszy jestem wku... rzona na Caroline. Moja poprzedniczka napisała "szkoda mi Carls".. A mi nie. To znaczy pod jakimś względem tak.. Została wykorzystana. Ale irytacja jest większa. Jak sama powiedziała.. "Opierałam się już długo mężczyznom i uważam, że skoro zdecydowałam się WYBRAĆ brązowookiego, jestem również zdecydowana na seks z nim." Czyli nie chciała uprawiać seksu z Harrym, zdecydowała się na pana X. Rozumiem. Jej decyzja. No ale tym czynem odrzuciła Harry'ego, wybrała pana X. ZDECYDOWAŁA. Nie odzywała się do Hazzy, miała go za przeproszeniem w dupie. A nagle gdy została sama, bo pan X okazał się draniem, dzwoni do Harry'ego. Tak jakby Harry był tym gorszym, tym z drugiego planu, do którego dzwoni gdy jest w potrzebie. To takie.. irytujące i wkurzające. Harry musi mieć bardzo dobre serce, że z nią porozmawiał i wyciągnął do niej pomocną dłoń. Choć jestem ciekawa jak zareaguje gdy dowie się, że dziewczyna która nie chciała uprawiać z nim stosunku, zrobiła to z facetem, którego znała o wiele krócej. Z facetem poznanym w klubie. Zrobiła to z facetem, choć gdzieś tam kochała Harry'ego. Nie wiem.. Mnie zachowanie Carline zirytowało. Jestem tak zbulwersowana... Ech... no ale dzięki temu będą razem... Bo będą, prawda? :D No moja irytacja pewnie za chwile przejdzie.. To takie przejściowe.. Wiesz hormony podczas okresu xD
OdpowiedzUsuńDiana rodzi. O matko! Matko! Matko! Aaaaa! Zaczęłabym krzyczeć przez okno, ale jest późno no i wiesz... sąsiedzi xD Zastanawiam się co teraz zrobi Harry? Diana rodzi, a Caroline za niedługo przyleci... Jak napisałaś, ze Diana zrobiła się blada, to myślałam, ze chodzi o Carls xD No nic czekam na NN kochana :D A ten rozdział jak zwykle cudownie napisany ♥
PS. Pod epilogiem napisałaś, że masz do meni sprawę na GG... Jak coś to pisz śmiało, bo jestem na niewidoku... XD A co to za sprawa? ;>
Pozdrawiam!
PS2 Mam nadzieję, że nie odebrałaś źle początku mojego komentarza? :)
UsuńKrytyka zawsze jest potrzebna. :)
Usuń- Jerr.
szczerze ? najlepszy twoj rozdzial ! nie przejmuj sie negatywnymi komentarzami! , mysle ze wiekszosc czytelniczek jeszcze nie uprawialy seksu i po prostu nie wiedza jak to jest pozadac i byc pozadanym tak jak w opowiadaniu Carls , to jest minuta dac poniesc sie emocja i po dziewictwie , a co ona miala zrobic ? harry ja zdradzil , prawie juz nie mieli ze soba kontaktu , myslala ze pewnie ma juz nowe zycie , xavier wyznal jej milosc , nie kochala go ale miala w srodku poczucie bezpiecznosci przy nim , ona sama go pozadala ona tez tego chciala , co ma do konca zycia czekac az ksiaze harry sie pojawi i straci z nim dziewictwo ? przez to poznala jaki jest xavier ale tez cos musala do niego czuc poniewaz byla zalamana , przez ta akcje bedzie nastepna z harrym , tak mialo byc ! i ja bym chciala zeby w nastepnym rozdziale harry i carls uprawiali seks ! to moze sie liczyc jako 2 jej pierwszy raz poniewaz to bylo cos podobnego do gwaltu , niech harry pokaze jej ze to nie boli ze to jest przyjemnosc ze to jest wyraz ich milosci ! <3 jestes wspaniala i nie przejmuj sie negatywnymi komentarzami , jestem jedna z starszych fanek tego blogu wiec troche znam sie na rzeczy i rozumiem carls i usprawiedliwiam , next bedzie mega , dodaj jak najszybciej :* pozdrawiam - maja
OdpowiedzUsuńpo raz 100 czytam koniec i lzy ciekna , boskie :*
UsuńBardzo się cieszę, że jako jedna z nielicznych zrozumiałaś w jakim celu powstała owa scenka! Dziękuję za cudowne słowa! :) Pozdrawiam!
Usuń- Jerr.
Świetny rozdział! Popłakałam się, kiedy Xavier tak potraktował Caroline! Naprawdę, czy ona m w oczach wypisane "Zrań mnie"? To nie jest fair w stosunku do niej :< Biedna, tyle się nacierpiała... Mam nadzieję, że Harry już będzie wiedział, co dalej robić :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i życzę jak najlepszej weny :D
Nina M.
PS. Czy zrobisz mi tę przyjemność, wejdziesz na mojego bloga i przeczytasz choć jednego z imaginów? Bardzo mi zależy na twojej opinii :*
http://believe-in-1d-imaginy.blogspot.com/
Z góry dzięki ^^
Wspaniały blog. Czytam go od 2 dni i trochę się zawiodłam, kiedy dotarłam do końca.
OdpowiedzUsuńhttp://klaroline-only-love.blogspot.com/
kiedy bedzie next? prosze odpisz:*
OdpowiedzUsuństaram się jak tylko mogę - albo dzisiaj, późnym wieczorem, albo jutro popołudniu. Pracuję nad tym (y). Pozdrawiam!
Usuń- Jerr.
hahah dobra szmatko ,już jestem :3 A więc...Zacznijmy od mojej chorej wyobraźni.
OdpowiedzUsuńJak było o tych babeczkach i o tej tacy obok z czyms cos tam do urozmaicenia,chyba jakoś tak,ale możliwe ze sama to dopowiedziałam,więc... TO MOGŁA BYC TACA Z PREZERWATYWAMI!
KSAWIER PIERDZIELONA PIPA! NIENAWIDZIŁAM SUKINSYNA I NIENAWIDZIĆ BĘDĘ...ale dupa dobra była...
Tak więc... Murillosiątka już niedługo na świecie!
Harry na porodówce? Już to widze...Nie to żeby coś,ale nie dawaj tam seksownej pielęgniarki bo biedna Diana pożytku z niego mieć nie będzie ;pp
Bede w Czewie! I bede cie gwałcić! I cyckie mnie bolą,wiec na pewno właśnie rosną!
hhahahah masz komentarz dupo i czekam na twoj xD
Kocham xx
-Twoja Tala 3<