* CAROLINE *
- Czy to.. Lou?-szepnęłam mu do ucha, obserwując jak jego twarz napina się ze wściekłości. Obydwoje staliśmy w bezruchu, obserwując przez uchylone drzwi klubowej łazienki jak dwie, ciemne postacie mężczyzn.. wzajemnie się zabawiają. Harry mocno zacisnął swą dłoń na mojej. Ciężko oddychał, a ja czułam jak serce podchodzi mi do gardła. To było nie możliwe.. po prostu nie możliwe.
- Ona chyba postradał wszelkie zmysły.-rzekł robiąc krok do przodu, pociągając mnie za sobą.- Co na to Eleanor? Jak ona zareaguje na to,że jej chłopak jest... gejem?
- To pewnie jakaś pomyłka.-jęknęłam idąc w kierunku toalety.- To nie on!-powiedziałam zawzięcie łapiąc za klamkę.- Mówię Ci..- szepnęłam otwierając drzwi na oścież, a to co zobaczyłam... sprawiło,że nogi się pode mną ugięły. Lou klęczał na podłodze przed młodym mężczyzną, który właśnie rozsuwał rozporek swoich spodni, oblizując przy tym obrzydliwie wargi. Wzdrygnęłam się i cofnęłam o krok.- To nie prawda..-jęknęłam cicho,a przyjaciel spojrzał na mnie swoimi przenikliwymi, niebieskimi tęczówkami. Jego źrenice były nienaturalnej wielkości. Wzrok miał rozbiegany, jakby nie wiedział do końca kim ja jestem.
- Co ty do cholery robisz?-warknął Harry, rzucając się w jego kierunku i podnosząc go za klapy garnituru.
- Harry, spokojnie.-powiedziałam kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Kim.. je.. jesteście.-jąkał się Lou.
- Idziesz z nami, kurwa.-powiedział ciągnąc go za sobą. Rzuciłam przelotne spojrzenie facetowi, który trzymał w ręku przeźroczysty woreczek z jakimś proszkiem. Chyba wiedziałam co się stało... czułam to. Wyjęłam telefon z torebki i wykręciłam numer policji, mężczyzna zorientował się co planuję i szybko wybiegł z łazienki. Jednak na szczęście, w odpowiednim momencie u drzwi pojawił się Zayn, który utorował mu drogę.
- Gdzie się wybierasz, laleczko?-spytał chłodnym tonem głosu. Mężczyzna spojrzał na niego zdezorientowany, a Malik uśmiechnął się do niego triumfalnie. Teraz mogłam mu się bardziej, dokładnie przyjrzeć. Wyglądał na faceta powyżej trzydziestki. Kilkudniowy zarost i zmarszczki wokół oczy definitywnie dodawały mu lat. Włosy miał rude,a oczy nienaturalnie niebieskie. Twarz miał bladą, niczym proszek w małej, przeźroczystej torebce, którą schował do kieszeni kurtki. Rzucił mi i Zayn'owi przelotne spojrzenie i rozpędzając się, naparł na Malika barkiem, przepychając się tuż koło niego. Nim zdążyliśmy się zorientować co właśnie się stało, jego już nie było,a posterunek policji nawet nie raczył odebrać telefonu.- Ja pierdole...-jęknął Zayn, uderzając dłonią w futrynę drzwi.
- Przestań, lepiej chodźmy do reszty.-powiedziałam zdenerwowana i wyminęłam przyjaciela, chowając telefon do torebki. Chłopcy stali przy naszym stole, starając się zasłonić pianego Lou swymi ciałami. Podeszłam do nich, zauważając Harry'ego który klęczał przy siedzącym na podłodze przyjacielu.
- Musimy zabrać go do domu!-powiedział Niall.
- Jest na haju.-stwierdził loczek.- Jak go wyprowadzimy?
- A tylne wyjście?
- Ktoś musi powiedzieć to kierowcy.
- Ja się tym zajmę.-powiedział Liam i szybko się oddalił. Harry razem z Zayn'em podnieśli Louisa do góry, i trzymając go pod ręce, wolnym krokiem przeszli do tylnego wyjścia, na zapleczu kompletnie nie zwracając uwagi na personel. Otworzyłam przed nimi ciężkie, metalowe drzwi kamiennicy w której mieścił się klub i razem wyszliśmy na dwór. Ulica była pogrążona w całkowitej ciemności, bark jakiegokolwiek światła ze strony niedziałających już, starych latarni wywoływał we mnie strach i brak poczucia bezpieczeństwa. Poczułam jak ktoś mnie obejmuje, odwróciłam się i ujrzałam skupioną twarz Niall'a.
- Nie martw się, wszystko będzie okej.-pokiwałam głową i rozejrzałam się. Nagle za rogu, wyłoniły się dwa, pojedyncze światełka, które swym blaskiem raziły nas po oczach. Limuzyna zaparkowała tuż koło nas. Pierwszego do niej wepchnięto nieprzytomnego Lou, zanim wsiadł Zayn, Harry, ja i na końcu Niall. Liam siedział z przodu, na miejscu pasażera i podawał kierowcy adres ich domu.
- Nie wierzę,że dał się tak załatwić.-jęknął Harry, chowając twarz w dłoniach. Czułam jak się obwinia...
- To nie nasza wina...-powiedziałam głaszcząc go po plecach.- Straciliśmy go ze wzroku...
- A jak są jakieś zdjęcie? Co powie Eleanor jak się dowie,że jej chłopak obmacywał się z innym facetem w kiblu i prawie zrobił by mu laskę?
- Wytłumaczymy jej.-powiedziałam twardo.- Zrozumie.
- Nie jestem tego taki pewien.-powiedział patrząc mi w oczy i przytulił się do mnie płacząc. Było mu ciężko,a ja pierwszy raz widziałam jak chłopak roni łzy. Głaskałam go po niesfornych loczkach, mając nadzieję,że El wszystko zrozumie i się ułoży.
Po trzydziestu minutach byliśmy już na miejscu. Ulica na której mieszkaliśmy powiewała pustką. Wiatr kołysał gałęziami drzew, które delikatnie stukały w szyby okien. Kierowca zaparkował długi, czarny samochód przed willą chłopaków. Harry podczas podróży znacznie się uspokoił. Przybrał twarz twardziela i ze spokojem trzymał mnie za rękę. Niall i Liam wyprowadzili pół przytomnego Tomlinson'a i zaprowadzili do środka.
- Zostań u nas na noc.-powiedział lokowaty. Głupio czułam się zostawać u niego na noc, zwłaszcza,że w domu było jeszcze pięciu innych chłopców, aczkolwiek... mimowolnie zgodziłam się. Wiedziałam, że Harry dzisiaj już nie będzie miał na nic ochoty, więc w ciszy, trzymając go za rękę weszliśmy do domu. Przemęczona rzuciłam torebkę w kąt i ściągnęłam buty, obserwując jak Harry ściąga marynarkę i rozpina koszulę. Nadal pogrążony we własnych myślach, skierował się do kuchni gdzie nalał sobie do szklani wody z kranu. Przypatrywałam mu się ze skupieniem, zastanawiając się o czym tak intensywnie myśli, gdy nagle do pomieszczenia w którym staliśmy wparowali chłopcy.
- Tomo, leży u siebie.-zadeklarował się Liam.- Było ciężko,ale zostawiliśmy mu na wypadek miskę na wymioty.
- Załatwił się na cacy.-dopowiedział Niall.
- Ktoś na pewno mu coś dosypał do drinka.-powiedziałam, zwracając się do Hazzy, który nadal się nie odzywał.
- Nie wiem jak wy...-jęknął Malik.- Ale ja idę spać. Dobranoc wam wszystkim.-powiedział i poszedł na górę. Po chwili cała reszta też udała się do swoich pokoi, pozostawiając mnie sam na sam z Hazzą. Podeszłam do niego, chwiejnym krokiem i objęłam go ramionami.
- To nie twoja wina.-powiedziałam twardo.
- Caroline...
- Nie możesz się zmartwić, to był przypadek. Może nawet i mnie by się coś takiego przytrafiło.
- Nawet tak nie mów.-powiedział poważnie.- Ukręcił bym mu łeb, gdyby chociaż spróbował Cię zmusić do.. To po prostu jest okropne!
- Co się stało, nigdy już się nie odstanie.-powiedziałam zbliżając się do niego.- Następnym razem będziemy bardziej uważać i mieć się na baczność. A teraz chodźmy na górę...-powiedziałam składając na jego ustach delikatny pocałunek.- Odpoczniemy... i zrelaksujemy się. A jutro zobaczymy co dalej... Dobrze?
- Dobrze.-powiedział odwzajemniając mój pocałunek. Złapał mnie za rękę i posyłając mi nieśmiały uśmiech, pociągnął za sobą, na górę. Weszliśmy do jego pokoju, w którym jak zawsze panował bałagan. Jutro, jakoś zmotywuję go do sprzątania. Zaśmiałam się w duchu i usiadłam na łóżku.
- Dasz mi jakąś koszulkę?-spytałam, patrząc jak on zrzuca z siebie koszulę i rozpina pasek spodni.
- No jasne.-odpowiedział z pewniejszym już uśmiechem. Podszedł do szafy i wyciągnął z niej, zadurzy na mnie t-shirt. Podał mi go, a ja uśmiechnęłam się w odpowiedzi i poszłam do toalety.
- Idę się wykąpać.-powiedziałam.
- Mogę z tobą?
- Nie.-odpowiedziałam zwijając się ze śmiechu, widząc jego naburmuszoną minkę.
- Dupa.-powiedział i położył się na łóżku z założonymi rękoma.
- Zaraz wracam.-powiedziałam roześmiana i weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi na klucz. Wchodząc pod prysznic, czując na skórze ciepłe krople wody, które orzeźwiały moje ciało i umysł, odrzucałam od siebie przykre i męczące mnie myśli. W pełni spełniona wyszłam z kabiny, wycierając ciało o... no właśnie o co? Cholera, Harry nie dał mi ręcznika! Wkurzona zaczęłam rozglądać się po łazience,ale nic nie mogłam znaleźć. Przekręciłam srebrnym kluczykiem i delikatnie otworzyłam drzwi, wystawiając zza nich głowę.- Harry...-szepnęłam, a chłopak obrócił się w moim kierunku z rozbawioną miną.- Nie śmiej się głupku, tylko podaj mi jakiś ręcznik.
- A magiczne słowo, kotek?
- Jak Ci nakopię do tego sławnego dupska, to będziesz miał kotka.-powiedziałam,a on zaczął się śmiać.
- Chyba obejdziesz się bez ręcznika.
- To możesz sobie pomarzyć o.. wiesz o czym.
- To cios poniżej pasa, kotek.-powiedział obrażony.
- Daj ten cholerny ręcznik!
- Jak powiesz magiczne słowo!
- Harold... do jasne cholery daj mi ten ręcznik, proszę!
- No i już lepiej.-powiedział wstając i podszedł do komody,która stała na środku pokoju. Wyciągnął z niej biały ręcznik i chowając go za plecami, stanął na przeciwko mnie.- A dasz całuska?
- Jak Ci zaraz dam "całuska", gwiazdeczko.-powiedziałam wkurzona.
- Nie ładnie, Caroline... bardzo nie ładnie.
- Daj mi tę ręcznik, Harry... bo to się źle skończy dla Ciebie!
- No dobra...-westchnął.- Na nic mi nie pozwalasz... nie mogę się z tobą kąpać ani droczyć... To przykre. Jest mi przykro.-powiedział ze smutną minką i podał w końcu mi ten ręcznik. Zabrałam go i zamykając za sobą drzwi, wytarłam się i założyłam moje niebieskie majteczki i koszulkę Hazzy. Włosy związałam w wysokiego kucyka i twarz, przemyłam jeszcze raz wodą z mydłem. Po chwili wyszłam do toalety, gasząc za sobą światło. Hazza leżał i oglądał telewizję. Położyłam się koło niego, zarzucając na siebie ciepłą kołderkę.
- Dobranoc.-powiedziałam udając obrażoną. Chłopak zaśmiał się cicho i objął mnie ramieniem, wyłączając telewizję.
- Jesteś zła.-zamruczał mi do ucha.
- Może...
- Na mnie?
- Nie wiem...
- Na swojego koteczka?- parsknęłam śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. Harold zaczął całować moją szyję, schodząc niżej,aż zatrzymał się na obojczyku. Zwinnym ruchem, obrócił mnie do siebie i złączył nasze usta w pocałunku. Na początku opierałam mu się, w końcu musiałam jeszcze troszkę poudawać, że jestem zła, ale po chwili... nie potrafiłam się już opierać namiętnym pocałunkom mojego chłopaka. Przyciągnęłam go do siebie jeszcze mocniej, wplatając palce w jego włosy. Jęknął,a co wywołało na moich ustach, delikatny uśmiech. Jeździł ręką po moim ciele, wywołując przy tym przyjemne dreszcze, które targały nim coraz mocniej i mocniej... nagle poczułam jak jego ręka wędruje pod koszulkę,a światła w pokoju rozbłysły.
- No cześćć...-zaczął Niall, wchodząc do środka.- Harry, nie masz może jakiejś zapasowej paczki żelków? Nie mogę spać i jestem gło...- zaciął się, gdy w końcu spojrzał w naszym kierunku.
- Niall... przeszkadzasz.- warknął Hazza.
- Boże, ja nie chciałem.-blondyn automatycznie spalił buraczka.- Ale wiecie co?-powiedział unosząc jedną brew do góry.- Malik, to ma rację. Cały czas byście to tylko robili!
- Pogadamy kiedy indziej.-powiedziałam całując Hazze w usta.
- Zboczuchy!- jęknął i wyszedł z pokoju, gasząc za sobą światło.
- Nienawidzę go.- powiedział poważnie loczek i opadł z westchnieniem na poduszkę, tuż koło mnie. Uśmiechnęłam się w jego kierunku i przybliżając się do niego, położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
- Dobranoc, kotek.-szepnęłam i pocałowałam go delikatnie w mostek. Poczułam jak jego serce zbiło mocniej i szybciej... czułam się szczęśliwa? Tak.
* DIANA*
- w tym samym czasie -
-
Miałaś rację, Londyn jest piękny.-powiedział spoglądając prosto w jej
szare tęczówki. Uśmiechnęła się w odpowiedzi, spoglądając na
przejrzyste, ciemne niebo. Księżyc pośród gwiazd dotrzymywał im
towarzystwa, rzucając srebrzyste światło na Big Ben'a. Czując na swej
skórze, ciepły dotyk Daniela udawała się do zupełnie innego świata.
Pełnego szczęścia i nadziei, w którym na smutek i zmartwienia nie było
tam miejsca. Liczyła się chwila, która pozwalała im na marzenia
dotyczące wieczności. Kroczyli pustą, Londyńską ulicą, mijając uliczne
latarnie i zamknięte już sklepy. Zbliżała się północ, która wraz z jego
dotykiem działała na nią kojąco.
- Tęskniłam.-szepnęła w jego
kierunku. On zaś, posyłając jej łobuzerski uśmiech, szybkim i płynnym
ruchem objął ją w talii. Stali mierząc się wzrokiem, opierając czoło o
czoło. Chłodny wiatr targał jej szalikiem,a rumieniec na twarzy dodawał
blasku.
- Ja też.-odpowiedział całując jej szyję. Odchyliła
delikatnie głowę w tył, przygryzając wargę.- Nawet nie wyobrażasz sobie
jak bardzo...
- Chodźmy do mnie.-jęknęła podniecona, wbijając
paznokcie w jego ramię. On, pokiwał znacząco głową i razem, trzymając
swe dłonie w objęciach, ciesząc się chwilą ruszyli w dalszą drogę,
gotowi na wspólną noc. Stojąc przy drzwiach, pustego domu, drżącą ręką
włożyła złoty kluczyk do zamka, przekręciła nim dwa razy i weszła do
środka. W domu panowały egipskie ciemności, ale im to nie przeszkadzało.
Nim zdążyła ściągnąć czarny płaszcz, on rzucił się na nią namiętnie
całując. Jęknęła zachwycona, wplatając szczupłe palce w jego
kruczoczarne włosy. Szybko zrzucił z siebie koszulkę, odsłaniając
umięśnione ciało. Delikatnie przejechała dłonią po linii brzucha,
składając czuły pocałunek na jego prawej piersi. Zamruczał cicho do jej
ucha, wywołując w niej namiętne pożądanie. Szybko, poderwał ją do góry i
trzymając w swych objęciach zaniósł na góry. Jedną ręką otworzył
mosiężne, białe drzwi i podchodząc do łóżka, delikatnie położył nią na
nim. Pochylając się, zaczął obdarowywać ją pocałunkami. Spokojnie,
zabrał się za rozpinanie jej koszuli, wprawiając ją w obłęd. Łapczywie
nabierała powietrza do płuc, czując powoli spełnienie... Zrzuciła z
siebie beżową koszulę, która z głuchym trzepotem opadła na podłogę.
Uśmiechając się do niego szelmowsko wstała, chwytając go na ramiona.
Popchnęła go na łóżko,a na które swobodnie opadł. Nie znała samej siebie
od tak uwodzicielskiej strony. Usiadła na nim okrakiem, co jemu
strasznie się spodobało. Jeździła dłonią, po jego ciele,aż natrafiła na
twardą wypukłość, rysującą pod jego spodniami. On, z kompletną pewnością
sięgnął do guzika jej dżinsów i szybko go rozpiął, pozostawiając resztę
w jej rękach. Po chwili będąc już w samej bieliźnie, czekała aż on
przejmie inicjatywę. Obdarowując ją pocałunkami, pozbył się swych spodni
i będąc w samych bokserkach pochylił się nad nią i zaczął rozrzucać swe
pocałunki po całym jej ciele, schodząc niżej i jeszcze niżej.. Nagle
poczuła jak rozpina jej różowy stanik, opierając dłoń na jej piersi.
Pieścił ją tam przez chwilę, gdy poczuł, że już czas. Zsunął jej
majteczki i uwalniając swojego kolegę na zewnątrz, pokierował go
odpowiednio delikatnie w nią wchodząc. Jego ruchy były płynne i
spokojne, każde z nich czuło się zaspokojone. Zarzuciła mu dłonie na
barki, delikatnie wbijając w nie paznokcie. Coraz szybciej, zaczął w nią
wchodzić poruszając płynnie biodrami. Ona zaczęła wyginać się w łuk.
Ból ustąpił miejsca rozkoszy. Zaczęła jęczeć. Coraz głośniej i
intensywniej. On też nie mógł narzekać na przyjemność, która coraz
szybciej do niego napływała. Postawił na kolejne pachnięcie, mocniejsze i
głębsze. Krzyknęła podniecona, a on jeszcze raz wykonał ten sam ruch.
Moment największej przyjemności przyszedł niespodziewanie. Obydwoje
zaczęli dochodzić, ekstaza wypełniała ich od środka.
- Kocham
Cię.-szepnął jej do ucha, gdy ciepła wydzielina wypełniła ją od środka,
po chwili obydwoje opadli na łóżko, trzymając się za ręce. Patrzyli
prosto w swoje oczy, dziękując Bogu,że pozwolił im się poznać.
* CAROLINE *
- ranek -
Obudził mnie wrzask. Ktoś na dole krzyczał. Na początku nie potrafiłam zidentyfikować kto wydawał z siebie tak okropne dźwięki, ale po chwili... w pełni świadomości poczułam,że tą osobą była kobieta. Automatycznie otworzyłam oczy i pośpiesznie, zrzucając nogi z łóżka obudziłam Harry'ego i zbiegłam na dół. W salonie siedzieli Liam i Niall, którzy obserwowali jak Zayn, trzymał za ramiona wrzeszczącą Eleanor. Dziewczyna w ręku trzymała poranną gazetę, która w pewnym momencie wypadła jej z rąk. Rzuciłam jej przelotne spojrzenie i wzięłam brukowiec do rąk.
" LOUIS TOMLINSON GEJEM? NIE MOŻLIWE! TYLKO U NAS ZDJĘCIA! "
- Gdzie on jest?-wrzeszczała wściekła. Dopiero teraz zauważyłam,że miała na sobie różową piżamkę w serduszka. Włosy miała w nieładzie, a oczy jeszcze lekko zaspane, mimo tego krzyczała bardzo doniośle.
- Eleanor, spokojnie...-zaczęłam.
- Jak mam być spokojna,skoro mój chłopak jest gejem!
- Nie wiemy czy nim jest.-powiedział Niall.- Ktoś dosypał mu coś do drinka!
- Jesteś tego pewien?-zwróciła się z morderczą miną w jego kierunku.- Od dłuższego czasu czułam,że coś jest nie tak! Nie miał czasu do mnie przyjść, a nie sypialiśmy ze sobą od dwóch miesięcy, Niall! On jest gejem!
- A może się go spytasz, najpierw?
- To niech Malik mnie puści, do kurwy nędzy!
- El, spokojnie...-powiedziałam podchodząc do niej. Zayn puścił dziewczynę, która od razu wpadła w moje ramiona, mocno mnie do siebie ściskając i płacząc.
- On nim nie może być! Jesteśmy ze sobą prawie dwa lata! To nie możliwe!
- Musisz z nim porozmawiać...-szepnęłam jej do ucha, głaszcząc ją po plecach.- Musicie sobie wszystko wytłumaczyć i będzie dobrze!
- Nic już nie będzie dobrze...-jęknęła i zalała się łzami.
- Eleanor?- zapytał ktoś, z końca pokoju. Głos miał ochrypnięty i lekko zmieszany. Obróciłam się i ujrzałam stojącego przed nami Louis'a w samych bokserkach. Włosy miał w nieładzie, a delikatny zarost na jego twarzy przypominał mi mężczyznę z klubu.
- Lou?-szepnęła w jego kierunku.- Pamiętasz co się wczoraj stało?-zapytała.
- Tak.-odpowiedział poważnie.- Chyba powinniśmy porozmawiać.-powiedział zimnym tonem, drapiąc się po głowie.- Chodź na górę.-powiedział i szybkim krokiem skierował się do swojego pokoju. Siedzieliśmy w milczeniu, na salonowej kanapie oczekując aż obydwoje zejdą na dół. Nie minęło pięć minut, a drzwi na górze głośno trzasnęły. Ktoś w pośpiechu zbiegła po schodach. Zapłakana Eleanor przebiegła tuż koło nas i wybiegła z domu. Ruszyłam za nią.
- El, czekaj!-krzyknęłam, gdy ona miała już wsiadać do samochodu.
- Proszę, zostaw mnie.-powiedziała ocierając łzy.
- Co się stało?
- On jest gejem, rozumiesz? Przyznał się! Lou, mój Lou!
- Nie możliwe...
- A jednak... Zerwał ze mną!
- El, nie możesz w takim stanie prowadzić!
- I co z tego!? Zostaw mnie, Carls!
- Jesteś moją przyjaciółką, muszę Ci pomóc!
- Po prostu daj mi teraz odejść.-powiedziała przygryzając wargę.- Przyjedź jutro do biura.-dodała.- Jutro zaczynasz kampanię reklamową i oby jedna z nas była w stanie cokolwiek powiedzieć na jej temat.-powiedziała niemal szepcąc i wsiadła do samochodu odjeżdżając z piskiem opon. Czułam wewnątrz siebie smutek. Nie potrafiłam jej zatrzymać. Mogłam ją powstrzymać, teraz sama dla siebie jest największym zagrożeniem. Zrezygnowana wróciłam do domu. Harry od razu do mnie podszedł i przytulił, ale ja nie byłam w stanie odwzajemnić jego gest.
- Co z nią?-spytał Liam.
- Lou... on.. przyznał się.
- Do czego?-zapytali równocześnie.
- Lou jest gejem... zerwali.-powiedziałam głośno przełykając ślinę.
* DIANA *
- ranek -
Obudziłam
się rano, okryta aksamitnie miękką pościelą. Czułam jak ktoś opiera swą
dłoń na mym udzie. Uśmiechnęłam się do siebie, przypominając sobie co
wczorajszej nocy się wydarzyło. Przyjemny dreszcz wypełnił moje ciało.
Delikatnie, zrzuciłam z siebie rękę Daniela i wstałam z łóżka,
zarzucając na siebie koszulę nocną i krótkie spodenki. Zeszłam po
schodach i skierowałam się do kuchni, aby zrobić sobie herbaty. Gdy już
siedziałam na kanapie, popijając ciepły płyn usłyszałam jak drzwi
wejściowe się otwierają. Po chwili w salonie ukazali się Caroline i
Harry, którzy nie szczędzili sobie czułości. Carls miała na sobie tylko
za dużą koszulkę Hazzy i swoje błękitne majtki, które starała się
zasłonić ręką,ale Harry cały czas ją powstrzymywał.
- Ej, dzieciaczki... spokojnie...-szepnęłam w ich kierunku,a oni automatycznie spojrzeli na mnie.
- Jesteśmy grzeczni.-powiedział Harry.- Prawda, kotek?
- Prawda, prawda.-powiedziała Calrls,uśmiechając się do mnie.- Gdzie Daniel?
- Śpi.-odpowiedziałam.
- Aż tak go wymęczyłaś?
- No przestań....-jęknęłam.
- Diana?-Harry spojrzał na mnie zdziwiony.- Ujeżdżałaś Daniela?
- I to bardzo.-powiedział mój ukochany, wchodząc do salonu.- Cześć, jestem Danny.-dodał podając loczkowi rękę.
- Harry.-odpowiedział z uśmiechem, ściskając jego dłoń.
- Ty śpiewasz w tym zespole....One Direction, tak?
- Tak.-odpowiedział dumnie.
- Perkusista mojego zespołu, Da Kurlzz caaaały czas was słucha-jęknął.
- Haha, no dzięki.
- To nie tak jak myślisz.-powiedział siadając koło mnie.
- Jasne, nic nie szkodzi.- odpowiedział Hazza ze szczerym uśmiechem na twarzy.
- Diana, nie uwierzysz co się wczoraj stało!-zaczęła Carls.
- No co?
- Wczoraj, po tej gali poszliśmy wszyscy na imprezę. Było świetnie, naprawdę. Piliśmy i bawiliśmy się doskonale, nie w ogóle nie zauważyliśmy, że Lou gdzieś zniknął.
- Gdy tańczyliśmy razem.-dokończył Hazza.- Obydwoje zauważaliśmy, coś dziwnego. Jakieś podejrzane cienie w toalecie... Poszliśmy tam i Caroline otworzyła drzwi.
- Zobaczyliśmy tam Lou.-powiedziała moja przyjaciółka.- Stał z jakimś nieznajomym facetem.. obściskiwali się, a gdy ja weszłam prawie doszłoby do... no.. obciągnął by mu.
- Żartujecie?-powiedziałam w otwartą buzią.
- Nie.-odpowiedzieli poważnie.
- A co z Eleanor?
- Przeczytała dzisiaj o tym w gazecie.-odpowiedziała.- Przyjechała do nas... krzyczała dopóki Lou nie zszedł na dół i z nią nie porozmawiał.
- Co dalej?
- Powiedział jej,że to koniec i chyba najgorsze... że jest gejem...
- O matko..
- Odjechała od razu.. chciałam ją zatrzymać,ale nie mogłam!-jęknęła chowając twarz w dłoniach
- To nie twoja wina.-powiedział Harry, obejmując ją ramieniem.
- Zadzwonię do niej.-powiedziałam łapiąc za telefon, który leżał tuż koło mnie.
- Nie odbiera.-powiedział loczek.- Próbowaliśmy.
- Ja też spróbuję.-powiedziałam twardo, wymieniając spojrzenie z Danielem, który przysłuchiwał się naszej rozmowie.
- Ech, ja idę się ubrać.-powiedziała moja przyjaciółka.
- NIE!-krzyknął Harry.- Proszę, zostań tak ubrana przez cały dzień!
- Harry, tu się jebnij.-powiedziała stukając się palcem w czoło.
- No kotek!
- Nie! Pod żadnym pozorem nie!
- No weź...
- Harold, zamknij się!-powiedziała uciekając przed nim. Po chwili żadnego z nich, nie było już na dole. Nadal przejmując się co El, wykręcałam jej numer i dzwoniłam bez opamiętania, gdy nagle Danny wyrwał telefon z rąk.
- Przestań.-powiedział spokojnie.- Nie znam jej,ale uważam,że teraz pewnie chciałaby to wszystko przemyśleć w samotności.
- Masz rację, ale po prostu się martwię.
- Rozumiem to.-odpowiedział składając na mym ramieniu czuły pocałunek.
- Chcesz śniadanie?
- Nie jestem głodny.
- Na pewno?
- No jasne.-powiedział z ogromnym uśmiechem na ustach.- Co dzisiaj robimy?
- A na co masz ochotę?
- Może odwiedzimy Rachel?
- Czemu nie?-odpowiedziałam.- Już do niej dzwonię.
- Jesteś uzależniona od dzwonienia do kogoś, powinni nazwać jakoś tę chorobę!
- Jesteś okropny.-odpowiedziałam śmiejąc się i przyłożyłam aparat do ucha. Po krótkich, dwóch sygnałach przyjaciółka odebrała.
- Jest rano!-jęknęła.- Zabiję Cię kimkolwiek jesteś.
- Też Cię kocham.-odpowiedziałam z uśmiechem.- Szykuj dupsko, bo za jakieś dwie godzinki zajrzymy do Ciebie z Danielem.
- A nie możecie się jeszcze poseksować?
- Rachel!
- Dobra, dobra... już wstaję!
- Miło.-odpowiedziałam i rozłączyłam się.- Za dwie godziny do niej zajrzymy.
- Dobrze.-powiedział i pocałował mnie w usta, gdy nagle Caroline zbiegła po schodach krzycząc.
- TA WREDNA SUKA, WYMYŚLIŁA SOBIE "PRZYJACIELSKIE ZAKUPY"!
- Co?
- Taylor! Suka! Zakupy! Ze mną! Za godzinę! Kurwa! Zabiję! Ją! I kurwa! Powieszę!
- Spokojnie...-powiedziałam w jej kierunku.- Uspokój się!
- Co ona sobie wyobraża!-krzyknęła w kierunku Harry'ego, który stał również zdezorientowany.
- Mów po kolei co się stało!
- Ubierałam się...-zaczęła ciężko dyszeć.- I zadzwoniła do niego.-wskazała ręką na loczka.- I kazała mu podać mi telefon! I gadam z nią,a ona wyskakuje "No, skoro jestem jeszcze w Londynie, to chyba powinniśmy jeszcze ciągnąc nasz plan... Po wczorajszym w prasie huczy tylko o Lou,a nie o mnie! Więc za godzinę jestem pod twoim domem i wybieramy się na "przyjacielskie zakupy""! Chyba mnie kurwica weźmie!
- Spokojnie.-odparłam.- Wdech/wydech.. wdech/wydech! uważam,że powinnaś iść na te zakupy! Pokazać jej,że wszystko jest ok i nie dasz się tak łatwo złamać.
- Ale ja nie wytrzymam z nią na tych zakupach!-jęknęła.- Mam pomysł...
- Boże, tylko nie to!
- Oj, tak! Pójdziesz ze mną!
- Nie mogę. Umówiliśmy się z Danielem na spotkanie u Rachel...
- No proszę...
- Nie mogę, Carls!
- Dobra!-powiedziała twardo.- Będziesz coś chciała! A ty-wskazała palcem na Harry'ego.- Spróbujesz jeszcze raz odebrać od niej telefon to możesz pomarzyć o naszej wspólnej nocy!-powiedziała wkurzona i pobiegła na górę. Harry patrzył na nas zdezorientowany, po chwili tylko westchnął smutny i poszedł za swoją dziewczyną, a Danny parsknął śmiechem.
- Pasują do siebie.
- Chyba aż za bardzo.-odpowiedziałam i oboje zaczęliśmy się śmiać.
______________________________________________________
Witam wszystkich tutaj zebranych! Nie ukrywam,że rozdział nie pojawił się gdyby nie jedna osoba. Mam nadzieję,że święta mijają wam spokojnie i przyjemnie. Zapraszam do komentowania, gdyż jest mi strasznie przykro widząc tak małą ich liczbę. Pozdrawiam i zapraszam na blog, koleżanki po fachu:
- Jerr.
KOLEJNY ROZDZIAŁ JEŻELI POJAWI SIĘ MINIMUM 15 KOMENTARZY