__________________
Na początek rozdział dedykuję kochanej Natalii(Szatan), która myślę iż zrozumie,że musiałam to zrobić.
"Coś kończy się, by inne mogło trwać."
Kocham Cię i to jest ważniejsze! :*
___________________
* Z PERSPEKTYWY CAROLINE *
Na początek rozdział dedykuję kochanej Natalii(Szatan), która myślę iż zrozumie,że musiałam to zrobić.
"Coś kończy się, by inne mogło trwać."
Kocham Cię i to jest ważniejsze! :*
___________________
* Z PERSPEKTYWY CAROLINE *
- Caroline!-krzyknęła Diana.- Ktoś do Ciebie!
- Kto to?
- Jakiś facet z przesyłką!
- Idę!-zbiegłam po schodach będąc już w piżamie i maseczce z wodorostów,która świetnie nawilża. Diana stała koło drzwi,które były uchylone na oścież, na przeciwko niej stała wysoki, młody mężczyzna w stroju listonosza i granatowej czapce z daszkiem. Przez ramie miał przewieszoną brązową, skórzaną torbę. Uśmiechnął się do mnie serdecznie i wręczył mi białe, podłużne pudełko.
- Proszę tutaj podpisać.-wskazał koniuszkiem palca i wręczył długopis. Podpisałam się, jeżeli w ogóle można to było tak nazwać bo moje pismo przypominało raczej kluski od spaghetti zamiast liter.. a właśnie jestem głodna... Nie ważne. Wracając, podpisałam się i podziękowałam mężczyźnie zamykając mu drzwi przed nosem. Spojrzałam na adres adresata. No proszę, Londyn. Uśmiechnęłam się do siebie. Pewnie jakieś podziękowania za uczestnictwo w sesji zdjęciowej od Suzan i Eleanor. Jednak gdy otworzyłam wieko moim oczom ukazała się czerwona róża, w małej przeźroczystej butonierce. Koło kwitu spoczywała mała karteczka. Otworzyłam ją i gdy tylko przeczytałam jej zawartość miałam ochotę się popłakać. "Kocham&Tęsknie. Harry". To było takie urocze z jego strony! Nikt jeszcze, w całym moim życiu nie wysłał mi kwiatu... Nikt. Róża była nieskazitelnie piękna. Jej intensywny zapach wypełniał wnętrze pomieszczenia, nadając mi słodkiego charakteru. Wyjęłam z szafki, podłużny wazon który wczoraj, prawie został by stłuczony przez Rachel. Nalałam do niego wody, wyjęłam różę z butonierki i wsadziłam ją do wazonu. Uśmiechnęłam się na widok pełnego dzieła. Poczułam jak robi mi się cieplej na sercu. A jednak pamiętał o mnie. Pobiegłam na górę po telefon, pośpiesznie wybierając jego numer. Jak dobrze pójdzie to odbierze. W Londynie jest teraz ranek, więc spokojnie będzie miał czas. Czekałam w ciszy,aż w końcu po trzecim sygnale ktoś odebrał.
- Halloooo?-zajęczał do telefonu nie rozpoznawalny mi głos.- Tutaj telefon Hazzy. Po tej stronie Lou Louis Tomlinson, w czym mogę pomóc panienko Wish?-zaśmiałam się do słuchawki telefonu. Brakowało mi ich wszystkich, nie tylko Hazzy,ale też Liam'a, Zayan'a, Niall'a i Lou.
- Podasz mi Harry'ego do telefonu?
- Już się robi, księżniczko.-odpowiedział.- HARRY TWOJA DZIEWCZYNA DZWONI ZOSTAW TEGO PORNOSA I CHODŹ Z NIĄ POROZMAWIAĆ!-krzyknął co nie umknęło mojej mojej uwadze. Znów się zaśmiałam ale już po chwili opanowana, czekałam aż Lou przekaże Styles'owi jego telefon.
- Tak?-zachrypiał przyjemnie. Moje serce stanęło,a łzy napłynęły do oczu. Otarłam je wierzchem dłoni i spróbowałam coś powiedzieć,lecz słowa grzęzły mi w gardle. Wstrzymałam oddech. Brakowało mi jego obecności,a teraz... po tylu dniach mogłam spokojnie go usłyszeć.
- Dostałam właśnie róże od Ciebie.- czułam,że właśnie się uśmiecha. To taki impuls,który kazał mi wierzyć,że tak właśnie jest. Znałam go dobrze i byłam tego pewna.- Tęsknię za Tobą, Harry...
- Ja za tobą też...-westchnął smutno.- Nawet nie wiesz jak bardzo. Jeszcze tylko dwa dni i wrócisz do mnie, prawda?
- Tylko dwa dni... Wytrzymamy to. Musimy.
- Nie ma innej opcji.-przyrzekł.- Co u Ciebie słychać? Opowiadaj, jak jest w Kalifornii?
- Jest niesamowicie... zupełnie inaczej niż w Londynie... wszędzie morze, piasek i woda.. wspaniale. Mogłabym tutaj zamieszkać.- westchnęłam.- Gdybyś ty mieszkał ze mną.
- Mi też jest ciężko.
- Wiem... Poza tym spotkałam twoją koleżankę...
- Co?
- Taylor.- zapadła cisza. Tak jak wtedy wiedziałam,że uśmiecha,to i teraz wiedziałam,że jest zły. Pewnie chciał uniknąć mojego spotkania z Swift. Ale to było nieuniknione.
- Co mówiła?
- Nie powiedziała tego wprost,ale mówiła o Tobie jakbyś był rzeczą. Powiedziała,że... że niedługo i mnie rzucisz,bo nie jesteś długodystansowy i dziewczyny to jednorazowe przygody dla Ciebie.
- Tak Ci powiedziała? To świetnie. Zadzwonię do agenta, niech sobie porozmawia z jej menadżerką. Nie zostawię tego tak łatwo. A i jak ją jeszcze raz spotkasz,to błagam Cię nie przejmuj się tym co Ci będzie mówić. Unikaj z nią słownych potyczek. To kłamczucha, ja się o tym dowiedziałem i pewnie ty też.
- No dobrze... a co u Ciebie?
- U mnie? Masakra. Mamy próby i planujemy przyszłe koncerty. A teraz właśni wstaliśmy i oglądamy telewizję... jakieś wiadomości... Właśnie mówią o...-urwał.- Zabiję ją!
- Co? Harry co się dzieje? Kogo zabijesz? Odezwij się! Harry?!
- Jesteś na skype? Coś Ci wyślę!-rozłączył się. W panice złapałam za laptopa i pośpiesznie go włączyłam. Nie miałam pojęcia o co chodzi, zupełnie nie wiedziałam co się dzieje. Zalogowałam się na skype i czekałam aż Harry zrobi się dostępny. Nagle pojawił się i wysłał mi link do filmiku i jakiegoś artykułu. Obejrzałam filmik i po prostu myślałam,że padnę... Artykuł był ten sam... Sama nie wiem w jaki sposób mam wam go opisać, może lepiej będzie jak go przeczytacie?
a pod spodem było jeszcze to;
Drodzy Państwo! Dwa dni temu, w restauracji "Flamenco" doszło do spotkania byłej Harry'ego Styles'a- Taylor Swift i jego obecnej partnerki Caroline Wish! Taylor podkreśla,że nie wiedziała iż dziewczyna muzyka tego samego wieczoru ma jeść kolację razem z swoimi przyjaciółmi w tej samej restauracji co Swift. Jednak to nas nie zaciekawiło! Z tego co możemy usłyszeć od bliskiego przyjaciela piosenkarki country to była Harry'ego zachowywała się w sposób grzeczny do koleżanki, jednak młoda Wish sprawiała największe problemy. Ponoć oblała jej drogą sukienkę czerwonym winem! "To był szok"-mówi osoba z środowiska Swift. Jednak chcemy zaznaczy iż cała tak akcja może był w zupełności nie prawdziwa,zważywszy na to,że w sieci nie pokazały się żadne zdjęcia z feralnego wieczoru! Czyżby Taylor kłamała żeby zwrócić na siebie uwagę?!
Dla Państwo- źródło The News!
Opadłam załamana na poduszkę łóżka pocierając skronie. Co ona chce udowodnić? Czułam jak zaczyna brakować mi powietrza. Otworzyłam okno by wpuścić go chociaż trochę i odetchnęłam z ulgą. Czułam to. Zaczyna się piekło. Musiałam jeszcze wyprostowywać tę sprawę z winem. Znów zadzwoniłam do Harry'ego, ale pokazało mi się,że 'sieć chwilowo zajęta'. Położyłam się zmęczona na poduszce,gdy nagle zadzwonił mój telefon.
- Rozmawiałem z agentem.-wytłumaczył się.- Przepraszam,że nie odebrałem.
- Harry, czytałam to. To nie prawda co napisali z tym winem. Powiedziałam jej tylko co o niej myślę, wróciłam do Rachel i Logana żeby coś zjeść,ale nie byłam głodna więc wróciłam do domu i nie widziałam się już z Taylor.. Na prawdę.
- Wierzę Ci... Caroline nie chciałem Cię w to wplątywać,ale po prostu nie wiem co teraz... Znam ją i wiem,że ona walczy do końca. Musimy coś zrobić. Martwię się o Ciebie, co jeśli wymyśli coś gorszego,nie jakąś tam plotkę... tylko coś gorszego. Chciałbym teraz przylecieć tam do Ciebie,ale nie mogę. Może wyślę Ci jakiegoś ochroniarza na wszelki wypadek?
- Harry, przestań. Jestem dużą dziewczynką i dam sobie radę.
- Ale się martwię...
- Dam rade.-powiedziałam zacięcie. Nie zamierzam psuć sobie tych dwóch ostatnich dni w Los Angeles przez jakąś tam zmanierowaną gwiazdunię.- Ufasz mi?
- Ufam,ale się boję.
- Będzie dobrze. Widzimy się w poniedziałek,tak?
- Tak.
- Dobranoc, Harry.
- Zadzwonię do Ciebie wieczorem.. to chyba u Ciebie będzie ranek,tak?
- Nomć. Do usłyszenia. Tęsknię za tobą! Dobranoc.
- Kocham Cię. Dobranoc- rozłączyłam się i położyłam telefon na półce nocnej. Chciałam o tym wszystkim zapomnieć. Wiem,że o wiele łatwiej było by mi gdybym była normalna,a Harry był by zwyczajnym chłopakiem. Zamknęłam oczy i chyba zasnęłam,bo obudziłam się gdy słońce zajrzało zza mojej szyby, poszcząc moje sny i zmuszając mnie do zejścia na dół.
***
- Co dzisiaj robimy?-spytałam dziewczyny podczas śniadania.
- Zakupy,co wy na to?-spytała Diana.- Jeszcze jutro i wyjeżdżamy...
- Jak się czujesz z tym,że zostawiasz tutaj Daniela?
- Te dwa lata nauczyły mnie zaufania i wiem,że on mnie nie zdradzi,ale jutro wybieramy się na nasz ostatni obiad.
- Ja też nie chce zostawiać Logana.-przyznała Rachel lejąc sobie soku do szklanki.- Dzisiaj ma przyjść do niego jakaś nauczycielka aktorstwa.- i jak by na zawołanie zadzwonił dzwonek do drzwi.- O wilku mowa?- Rachel wstała od stołu i poszła otworzyć drzwi, po chwili wróciła nieco zdezorientowana. Co sekundę spoglądała na młodą blondynkę z ogromnym dekoltem z którego wystawały sylikonowe piersi. Makijaż miała cholernie wyzywający,żadna z nas się tak nie malowała,nawet Rach która lubowała w ostrym stylu.
- Jestem Adrianna.-przywitała się. Miała miły głos,ale w głębi czaił się wstręt do nas i egoizm na miarę autodestrukcyjną.- Uczę Logana podstaw aktorstwa. Mam z nim lekcje i... gdzie on właściwie teraz jest?
- W toalecie.-odpowiedziała nasza przyjaciółka,nadal przypatrując się nieznajomej blondynce z nieufnością- Powinien zaraz przyjść.Jak długo macie te lekcje?
- Zazwyczaj pięć godzin. Ale zanim przejdziemy do zamierzanego efektu trochę mija.-właśnie się zakrztusiłam moja grzanką. Boże,czy ja muszę być taka zboczona? Dlaczego wyobrażam sobie takie chore rzeczy? Brawo Wish, jesteś najbardziej zboczoną osobą na tej planecie.Spojrzałam na Rachel,która była przerażona tym co powiedziała Adrianna. Nagle do jadalni wszedł Logan, mocno zdenerwowany obecnością swojej 'nauczycielki'. Widać było,że jednak wolałby gdybyśmy nie poznały jej osobiście.
- Kochanie, my idziemy na zakupy.-powiedziała niechętnie w jego kierunku uginając się pod ciężarem własnych słów.- Zjemy coś na mieście i wrócimy.- podeszła do niego i namiętnie pocałowała,co widocznie nie zrobiło żadnego wrażenia na blond piękności,która stała koło niej i przyglądała się swoim tipsom. Przewróciłam oczami i wstałam od stołu kierując się do mojego pokoju. Ubrałam się w TEN zestaw,a włosy związałam w wysokiego kucyka i zeszłam na dół gdzie przy drzwiach czekały Diana ubrana w TO i Rachel w TYM. Moja przyjaciółka puściła ostanie, smutne spojrzenie w kierunku swojego ukochanego,który siedział z Adrianną na kanapie śmiejąc się i popijając sok pomarańczowy. Dlaczego miałam nie zrozumiałe przeczucia,że coś się dzisiaj wydarzy?
Zakupy minęły nam przyjemnie. Śmiałyśmy się, żartowałyśmy i wygłupiałyśmy. Kupiłam sobie nowy strój kąpielowy i piękne, czarne koturny... Diana jak zawsze nakupowała masę biżuterii,a Rachel skupiała się na rzeczach do makeup'u. Koło godziny piętnastej poszłyśmy na obiad coś zjeść. Słońce niemiłosiernie grzało,a nam było duszno i gorąco. Schroniłyśmy się pod słomianym parasolem i zamówiłyśmy sobie cole i trzy razy największą porcję frytek,która miałyśmy zamiar wymieszać i wspólnie zjeść. Gdy zjadłyśmy nasz 'obiad' przeszłyśmy do rozmowy, która znów opierała się wyłącznie na chichraniu. W końcu już poważnie, odezwała się Rachel.- Źle się czuje, dziewczyny. Może wrócimy do domu?
- Ale Logan ma tam te lekcje ze swoją nauczycielką...
- I co z tego? Najwyżej szybciej je skończą.-odpowiedziała beznamiętnie. Wstała i przełożyła sobie torebkę przez głowę.- Idziemy?-pokiwałyśmy głowami i ruszyłyśmy 'aleją sław'. Nagle Rachel przystanęła przy przy gwieździe Steven'a Spielberg'a i kazała nam zrobić jej zdjęcie. Uśmiechnęła się do aparatu gdy lampa błysnęła i uchwyciła ten moment. Po chwili ruszyłyśmy dalej. Wsiadłyśmy do taksówki,która podwiozła nas pod sam dom, zapłaciłam i poszłyśmy do domu.
- Ow, czekajcie.. Daniel dzwoni.-powiedziała Diana. Nagle, mój telefon też zadzwonił. To było dosyć dziwne. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam,że dzwoni Harry. Odebrałam. Rachel przewróciła oczyma i wyszła do środka zostawiając uchylone drzwi. Rozmawiałam chwilę z Hazzą, który jutro ma się spotkać z menadżerem i wyjaśnić to wszystko. Niespodziewanie usłyszałam wrzask z głębi domu. Zdezorientowana spojrzałam na Dianę,która też to usłyszała. Rozłączyłyśmy się i wbiegłyśmy bez słowa do domu i gdy to zobaczyłyśmy... automatycznie poczułam wstręt i obrzydzenie do niego. Rachel stała dysząc ciężko i spoglądając na niego wrogo. Przybliżyłam się bliżej by lepiej widzieć... nie wierzyłam własnym oczom... Logan właśnie zdradził Rachel. Akurat wpadłyśmy do domu kiedy on i ta... Adrianna... mieli się ku sobie. Robili to na kanapie w salonie... aż ciarki mnie przeszły gdy pomyślałam,że to mógł być nie pierwszy raz. Logan patrzyła na nas kompletnie zbity z tropu. Rachel rzuciła się na blondynkę z paznokciami,która starała się właśnie okryć kocem.
- To nie tak jak myślisz...-zaczął Logan. Rachel spojrzała na niego dziko. Złapała blondynkę za jej doczepiane włosy i zaczęła nimi targać. Adrianna krzyczała z bólu,a my stałyśmy jak sparaliżowane.- Rachel... to nie tak jak myślisz.-powtórzył. Rachel warknęła na niego wściekle.
- Nie tak jak myślę? Czy ty mnie masz do kurwy nędzy za jaką pieprzona idiotkę? Myślisz,że nie wiem,że właśnie posuwałeś swoją 'nauczycielkę aktorstwa'. Za kogo ty mnie kurwa masz? Która ona już jest,co? Która na liście odkąd przyleciałeś do LA i zaliczałeś panienki? Jak długo to kurwa trwa? Jak długo? Zawsze to robiłeś jakie wyjeżdżałeś? Jak długo? Rok, dwa, trzy? Może zawsze mnie zdradzałeś,co? Twoje puste kocham teraz sobie możesz wsadzić w dupę! Logan,ty mnie zdradziłeś i nie rób ze mnie idiotki bo widziałem jak w nią wchodzisz, pierdochlaście! Wracam do Londynu, nawet nie próbuj wrócić. Wiedz,że wszystkie twoje życzy już wylądowały na śmietniku. Koniec z tobą Logan. Dla mnie właśnie w tej chwili umarłeś!- krzyczała, przekrzykując swoje łzy. Logan nagle stał się zupełnie blady. Próbował coś powiedzieć,ale Rachel podeszła do niego, puszczając w tej chwili włosy Adrianny,która z impotentem spadła na podłogę. Złapała Logana za gardło i ścisnęła mocno,aż chłopak wydusił z siebie głuchy jęk.- Umarłeś, kurwa. Umarłeś.- i pobiegła na górę. Czułam jak jak znowu odzyskuję władzę nad moim ciałem. Spojrzałam Loganowi prosto w oczy. Brzydziłam się nim. Brzydziłam się tym domem... świadomością,że dotykał w taki sam sposób Rachel po prostu mnie odrzucała. Ta cała sytuacja zakończyła nasze wakacje w Los Angeles.
- Dzwonię po Daniela.-powiedziała Diana ze wstrętem,a ja poszłam na górę do Rachel. Otworzyłam drzwi od ich 'sypialni' i rozejrzałam się. Rach, wrzucała wszystkie swoje rzeczy do walizki twardo się trzymając. Nie płakała,nie nie krzyczała. Z zaciętą miną pakowała wszystko.
- Wracam do domu.-powiedziała bez emocji.- Liam miał rację. Logan jest nic nie warty. Jak chcecie to zostańcie... Daniel pewnie wam pomoże coś znaleźć,ale ja nie mogę tutaj dłużej przebywać.-wstrzymała oddech i spojrzała z bólem.- Dlaczego on mi to zrobił?-powiedziała przez łzy. Podeszłam do niej bez słowa i przytuliłam ją najmocniej na świecie.
- Nie wiem, kochanie...ale widocznie tak musiało się stać. Coś kończy się by inne miało trwać. Musisz o tym pamiętać. Logan Cię zdradził. Jest nic nie wartym gnojem,a ty taka wspaniała kobieta nie powinnaś się przejmować gnojami.- odsunęła się ode mnie i pokiwała głową. Nagle do pokoju wpadli Diana z Danielem. Widać było po chłopaku Di,że jest on kompletnie roztrzęsiony i ściska swoją pięść ze złością. Podszedł do Rachel i uściskał ją,co było na prawdę miłe z jego strony mimo,że dopiero znał nas niecały tydzień.- Wracam z tobą.-powiedziałam do niej i bez słowa poszłam pakować swoje rzeczy. Po piętnastu minutach,wszystkie stałyśmy przed drzwiami domu w którym jeszcze nie dawno mieszkałyśmy. To co się w nim wydarzyło zadecydowała o wszystkim.- Diana... może jednak zostaniesz z Danielem...-spojrzałam na niego. Bardzo przeżywał to rozstanie i pewnie był gotowy jeszcze przytrzymać blondynkę w Los Angeles. Spojrzała smutno na mnie. Jej też było ciężko się z nim żegnać.
- Zostań.-powiedziała Rachel wyciągając z torebki paczkę papierosów. Nigdy nie paliła,ale zawsze miała jedną na wszelki wypadek. Diana zupełnie rozbita spojrzała na Daniela.
- Na pewno mogę?-spytała.
- Oczywiście.-odpowiedział.
- Wrócę już nie długo. Kocham was dziewczyny.-powiedziała i przytuliła nas.- Trzymaj się Rachel.-powiedziała i razem z Danielem wsiedli do jego auta i odjechali. Po chwili i po nas przyjechała taksówka,która zawiozła nas na lotnisko. Kupiłyśmy bilety na najbliższy lot i czekałyśmy w ciszy na samolot. Czułam jak Rachel krwawi wewnątrz... czułam jak jej serce nie ma już siły bić. Przygryzała nerwowo paznokcie, spoglądając w dal. Była mistrzynią w ukrywaniu swoich emocji. Dlaczego ja tak nie potrafiłam? Rachel podeszła do okna widokowego, pozostawiając przy mnie swój telefon,który nie spodziewanie zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz i nie wierzyłam,że ma jeszcze tupet do niej dzwonić...
___________________________________________________________
Sumując rozdział sam w sobie jest krótki,ale przedstawiłam w nim wszystko to co chciałam przedstawić :-) Są tu jacyś fani Taylor? Z góry przepraszam,jeżeli poczuliście się urażeni czytając to wszystko co o niej napisałam. Moje opowiadanie nie ma charakteru,który miał by na celu obrażać waszych idoli i to co tutaj napisałam jest jedynie fikcją literacką, więc od razu mówię. Jeżeli rozdział wam się spodobał to komentujcie!
Zapraszam na mojego ask'a <klik>
- Jerr.