czwartek, 28 lutego 2013

018. "Koniec z tobą Logan. Dla mnie właśnie w tej chwili umarłeś"

__________________

Na początek rozdział dedykuję kochanej Natalii(Szatan), która myślę iż zrozumie,że musiałam to zrobić. 
"Coś kończy się, by inne mogło trwać." 
Kocham Cię i to jest ważniejsze! :* 
___________________ 


* Z PERSPEKTYWY CAROLINE *

- Caroline!-krzyknęła Diana.- Ktoś do Ciebie!
- Kto to? 
- Jakiś facet z przesyłką!
- Idę!-zbiegłam po schodach będąc już w piżamie i maseczce z wodorostów,która świetnie nawilża. Diana stała koło drzwi,które były uchylone na oścież, na przeciwko niej stała wysoki, młody mężczyzna w stroju listonosza i granatowej czapce z daszkiem. Przez ramie miał przewieszoną brązową, skórzaną torbę. Uśmiechnął się do mnie serdecznie i wręczył mi białe, podłużne pudełko. 
- Proszę tutaj podpisać.-wskazał koniuszkiem palca i wręczył długopis. Podpisałam się, jeżeli w ogóle można to było tak nazwać bo moje pismo przypominało raczej kluski od spaghetti zamiast liter.. a właśnie jestem głodna... Nie ważne. Wracając, podpisałam się i podziękowałam mężczyźnie zamykając mu drzwi przed nosem. Spojrzałam na adres adresata. No proszę, Londyn. Uśmiechnęłam się do siebie. Pewnie jakieś podziękowania za uczestnictwo w sesji zdjęciowej od Suzan i Eleanor. Jednak gdy otworzyłam wieko moim oczom ukazała się czerwona róża, w małej przeźroczystej butonierce. Koło kwitu spoczywała mała karteczka. Otworzyłam ją i gdy tylko przeczytałam jej zawartość miałam ochotę się popłakać. "Kocham&Tęsknie. Harry". To było takie urocze z jego strony! Nikt jeszcze, w całym moim życiu nie wysłał mi kwiatu... Nikt. Róża była nieskazitelnie piękna. Jej intensywny zapach wypełniał wnętrze pomieszczenia, nadając mi słodkiego charakteru. Wyjęłam z szafki, podłużny wazon który wczoraj, prawie został by stłuczony przez Rachel. Nalałam do niego wody, wyjęłam różę z butonierki i wsadziłam ją do wazonu. Uśmiechnęłam się na widok pełnego dzieła. Poczułam jak robi mi się cieplej na sercu. A jednak pamiętał o mnie. Pobiegłam na górę po telefon, pośpiesznie wybierając jego numer. Jak dobrze pójdzie to odbierze. W Londynie jest teraz ranek, więc spokojnie będzie miał czas. Czekałam w ciszy,aż w końcu po trzecim sygnale ktoś odebrał.
- Halloooo?-zajęczał do telefonu nie rozpoznawalny mi głos.- Tutaj telefon Hazzy. Po tej stronie Lou Louis Tomlinson, w czym mogę pomóc panienko Wish?-zaśmiałam się do słuchawki telefonu. Brakowało mi ich wszystkich, nie tylko Hazzy,ale też Liam'a, Zayan'a, Niall'a i Lou.
- Podasz mi Harry'ego do telefonu? 
- Już się robi, księżniczko.-odpowiedział.- HARRY TWOJA DZIEWCZYNA DZWONI ZOSTAW TEGO PORNOSA I CHODŹ Z NIĄ POROZMAWIAĆ!-krzyknął co nie umknęło mojej mojej uwadze. Znów się zaśmiałam ale już po chwili opanowana, czekałam aż Lou przekaże Styles'owi jego telefon. 

- Tak?-zachrypiał przyjemnie. Moje serce stanęło,a łzy napłynęły do oczu. Otarłam je wierzchem dłoni i spróbowałam coś powiedzieć,lecz słowa grzęzły mi w gardle. Wstrzymałam oddech. Brakowało mi jego obecności,a teraz... po tylu dniach mogłam spokojnie go usłyszeć. 
- Dostałam właśnie róże od Ciebie.- czułam,że właśnie się uśmiecha. To taki impuls,który kazał mi wierzyć,że tak właśnie jest. Znałam go dobrze i byłam tego pewna.- Tęsknię za Tobą, Harry... 
- Ja za tobą też...-westchnął smutno.- Nawet nie wiesz jak bardzo. Jeszcze tylko dwa dni i wrócisz do mnie, prawda? 
- Tylko dwa dni... Wytrzymamy to. Musimy.
- Nie ma innej opcji.-przyrzekł.-  Co u Ciebie słychać? Opowiadaj, jak jest w Kalifornii? 
- Jest niesamowicie... zupełnie inaczej niż w Londynie... wszędzie morze, piasek i woda.. wspaniale. Mogłabym tutaj zamieszkać.- westchnęłam.- Gdybyś ty mieszkał ze mną.
- Mi też jest ciężko. 
- Wiem... Poza tym spotkałam twoją koleżankę...
- Co? 
- Taylor.- zapadła cisza. Tak jak wtedy wiedziałam,że uśmiecha,to i teraz wiedziałam,że jest zły. Pewnie chciał uniknąć mojego spotkania z Swift. Ale to było nieuniknione. 
- Co mówiła? 
- Nie powiedziała tego wprost,ale mówiła o Tobie jakbyś był rzeczą. Powiedziała,że... że niedługo i mnie rzucisz,bo nie jesteś długodystansowy i dziewczyny to jednorazowe przygody dla Ciebie. 
- Tak Ci powiedziała? To świetnie. Zadzwonię do agenta, niech sobie porozmawia z jej menadżerką. Nie zostawię tego tak łatwo. A i jak ją jeszcze raz spotkasz,to błagam Cię nie przejmuj się tym co Ci będzie mówić. Unikaj z nią słownych potyczek. To kłamczucha, ja się o tym dowiedziałem i pewnie ty też.
- No dobrze... a co u Ciebie?
- U mnie? Masakra. Mamy próby i planujemy przyszłe koncerty. A teraz właśni wstaliśmy i oglądamy telewizję... jakieś wiadomości... Właśnie mówią o...-urwał.- Zabiję ją! 
- Co? Harry co się dzieje? Kogo zabijesz? Odezwij się! Harry?! 
- Jesteś na skype? Coś Ci wyślę!-rozłączył się. W panice złapałam za laptopa i pośpiesznie go włączyłam. Nie miałam pojęcia o co chodzi, zupełnie nie wiedziałam co się dzieje. Zalogowałam się na skype i czekałam aż Harry zrobi się dostępny. Nagle pojawił się i wysłał mi link do filmiku i jakiegoś artykułu. Obejrzałam filmik i po prostu myślałam,że padnę... Artykuł był ten sam... Sama nie wiem w jaki sposób mam wam go opisać, może lepiej będzie jak go przeczytacie? 


a pod spodem było jeszcze to; 
Drodzy Państwo! Dwa dni temu, w restauracji "Flamenco" doszło do spotkania byłej Harry'ego Styles'a- Taylor Swift i jego obecnej partnerki Caroline Wish! Taylor podkreśla,że nie wiedziała iż dziewczyna muzyka tego samego wieczoru ma jeść kolację razem z swoimi przyjaciółmi w tej samej restauracji co Swift. Jednak to nas nie zaciekawiło! Z tego co możemy usłyszeć od bliskiego przyjaciela piosenkarki country to była Harry'ego zachowywała się w sposób grzeczny do koleżanki, jednak młoda Wish sprawiała największe problemy. Ponoć oblała jej drogą sukienkę czerwonym winem! "To był szok"-mówi osoba z środowiska Swift. Jednak chcemy zaznaczy iż cała tak akcja może był w zupełności nie prawdziwa,zważywszy na to,że w sieci nie pokazały się żadne zdjęcia z feralnego wieczoru! Czyżby Taylor kłamała żeby zwrócić na siebie uwagę?!
Dla Państwo- źródło The News!

Opadłam załamana na poduszkę łóżka pocierając skronie. Co ona chce udowodnić? Czułam jak zaczyna brakować mi powietrza. Otworzyłam okno by wpuścić go chociaż trochę i odetchnęłam z ulgą. Czułam to. Zaczyna się piekło. Musiałam jeszcze wyprostowywać tę sprawę z winem. Znów zadzwoniłam do Harry'ego, ale pokazało mi się,że 'sieć chwilowo zajęta'. Położyłam się zmęczona na poduszce,gdy nagle zadzwonił mój telefon. 
- Rozmawiałem z agentem.-wytłumaczył się.- Przepraszam,że nie odebrałem. 
- Harry, czytałam to. To nie prawda co napisali z tym winem. Powiedziałam jej tylko co o niej myślę, wróciłam do Rachel i Logana żeby coś zjeść,ale nie byłam głodna więc wróciłam do domu i nie widziałam się już z Taylor.. Na prawdę. 
- Wierzę Ci... Caroline nie chciałem Cię w to wplątywać,ale po prostu nie wiem co teraz... Znam ją i wiem,że ona walczy do końca. Musimy coś zrobić. Martwię się o Ciebie, co jeśli wymyśli coś gorszego,nie jakąś tam plotkę... tylko coś gorszego. Chciałbym teraz przylecieć tam do Ciebie,ale nie mogę. Może wyślę Ci jakiegoś ochroniarza na wszelki wypadek?
- Harry, przestań. Jestem dużą dziewczynką i dam sobie radę.
- Ale się martwię... 
- Dam rade.-powiedziałam zacięcie. Nie zamierzam psuć sobie tych dwóch ostatnich dni w Los Angeles przez jakąś tam zmanierowaną gwiazdunię.- Ufasz mi?
- Ufam,ale się boję.
- Będzie dobrze. Widzimy się w poniedziałek,tak? 
- Tak.
- Dobranoc, Harry.
- Zadzwonię do Ciebie wieczorem.. to chyba u Ciebie będzie ranek,tak?
- Nomć. Do usłyszenia. Tęsknię za tobą! Dobranoc. 
- Kocham Cię. Dobranoc- rozłączyłam się i położyłam telefon na półce nocnej. Chciałam o tym wszystkim zapomnieć. Wiem,że o wiele łatwiej było by mi gdybym była normalna,a Harry był by zwyczajnym chłopakiem. Zamknęłam oczy i chyba zasnęłam,bo obudziłam się gdy słońce zajrzało zza mojej szyby, poszcząc moje sny i zmuszając mnie do zejścia na dół.

***
- Co dzisiaj robimy?-spytałam dziewczyny podczas śniadania. 
- Zakupy,co wy na to?-spytała Diana.- Jeszcze jutro i wyjeżdżamy... 
- Jak się czujesz z tym,że zostawiasz tutaj Daniela? 
- Te dwa lata nauczyły mnie zaufania i wiem,że on mnie nie zdradzi,ale jutro wybieramy się na nasz ostatni obiad. 
- Ja też nie chce zostawiać Logana.-przyznała Rachel lejąc sobie soku do szklanki.- Dzisiaj ma przyjść do niego jakaś nauczycielka aktorstwa.- i jak by na zawołanie zadzwonił dzwonek do drzwi.- O wilku mowa?- Rachel wstała od stołu i poszła otworzyć drzwi, po chwili wróciła nieco zdezorientowana. Co sekundę spoglądała na młodą blondynkę z ogromnym dekoltem z którego wystawały sylikonowe piersi. Makijaż miała cholernie wyzywający,żadna z nas się tak nie malowała,nawet Rach która lubowała w ostrym stylu. 
- Jestem Adrianna.-przywitała się. Miała miły głos,ale w głębi czaił się wstręt do nas i egoizm na miarę autodestrukcyjną.- Uczę Logana podstaw aktorstwa. Mam z nim lekcje i... gdzie on właściwie teraz jest?
- W toalecie.-odpowiedziała nasza przyjaciółka,nadal przypatrując się nieznajomej blondynce z nieufnością- Powinien zaraz przyjść.Jak długo macie te lekcje?
- Zazwyczaj pięć godzin. Ale zanim przejdziemy do zamierzanego efektu trochę mija.-właśnie się zakrztusiłam moja grzanką. Boże,czy ja muszę być taka zboczona? Dlaczego wyobrażam sobie takie chore rzeczy? Brawo Wish, jesteś najbardziej zboczoną osobą na tej planecie.Spojrzałam na Rachel,która była przerażona tym co powiedziała Adrianna. Nagle do jadalni wszedł Logan, mocno zdenerwowany obecnością swojej 'nauczycielki'. Widać było,że jednak wolałby gdybyśmy nie poznały jej osobiście.
- Kochanie, my idziemy na zakupy.-powiedziała niechętnie w jego kierunku uginając się pod ciężarem własnych słów.- Zjemy coś na mieście i wrócimy.- podeszła do niego i namiętnie pocałowała,co widocznie nie zrobiło żadnego wrażenia na blond piękności,która stała koło niej i przyglądała się swoim tipsom. Przewróciłam oczami i wstałam od stołu kierując się do mojego pokoju. Ubrałam się w TEN zestaw,a włosy związałam w wysokiego kucyka i zeszłam na dół gdzie przy drzwiach czekały Diana ubrana w TO i Rachel w TYM. Moja przyjaciółka puściła ostanie, smutne spojrzenie w kierunku swojego ukochanego,który siedział z Adrianną na kanapie śmiejąc się i popijając sok pomarańczowy. Dlaczego miałam nie zrozumiałe przeczucia,że coś się dzisiaj wydarzy?
Zakupy minęły nam przyjemnie. Śmiałyśmy się, żartowałyśmy i wygłupiałyśmy. Kupiłam sobie nowy strój kąpielowy i piękne, czarne koturny... Diana jak zawsze nakupowała masę biżuterii,a Rachel skupiała się na rzeczach do makeup'u. Koło godziny piętnastej poszłyśmy na obiad coś zjeść. Słońce niemiłosiernie grzało,a nam było duszno i gorąco. Schroniłyśmy się pod słomianym parasolem i zamówiłyśmy sobie cole i trzy razy największą porcję frytek,która miałyśmy zamiar wymieszać i wspólnie zjeść. Gdy zjadłyśmy nasz 'obiad' przeszłyśmy do rozmowy, która znów opierała się wyłącznie na chichraniu. W końcu już poważnie, odezwała się Rachel.- Źle się czuje, dziewczyny. Może wrócimy do domu?
- Ale Logan ma tam te lekcje ze swoją nauczycielką...
- I co z tego? Najwyżej szybciej je skończą.-odpowiedziała beznamiętnie. Wstała i przełożyła sobie torebkę przez głowę.- Idziemy?-pokiwałyśmy głowami i ruszyłyśmy 'aleją sław'. Nagle Rachel przystanęła przy przy gwieździe Steven'a Spielberg'a i kazała nam zrobić jej zdjęcie. Uśmiechnęła się do aparatu gdy lampa błysnęła i uchwyciła ten moment. Po chwili ruszyłyśmy dalej. Wsiadłyśmy do taksówki,która podwiozła nas pod sam dom, zapłaciłam i poszłyśmy do domu.
- Ow, czekajcie.. Daniel dzwoni.-powiedziała Diana. Nagle, mój telefon też zadzwonił. To było dosyć dziwne. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam,że dzwoni Harry. Odebrałam. Rachel przewróciła oczyma i wyszła do środka zostawiając uchylone drzwi. Rozmawiałam chwilę z Hazzą, który jutro ma się spotkać z menadżerem i wyjaśnić to wszystko. Niespodziewanie usłyszałam wrzask z głębi domu. Zdezorientowana spojrzałam na Dianę,która też to usłyszała. Rozłączyłyśmy się i wbiegłyśmy bez słowa do domu i gdy to zobaczyłyśmy... automatycznie poczułam wstręt i obrzydzenie do niego. Rachel stała dysząc ciężko i spoglądając na niego wrogo. Przybliżyłam się bliżej by lepiej widzieć... nie wierzyłam własnym oczom... Logan właśnie zdradził Rachel. Akurat wpadłyśmy do domu kiedy on i ta... Adrianna... mieli się ku sobie. Robili to na kanapie w salonie... aż ciarki mnie przeszły gdy pomyślałam,że to mógł być nie pierwszy raz. Logan patrzyła na nas kompletnie zbity z tropu. Rachel rzuciła się na blondynkę z paznokciami,która starała się właśnie okryć kocem.
- To nie tak jak myślisz...-zaczął Logan. Rachel spojrzała na niego dziko. Złapała blondynkę za jej doczepiane włosy i zaczęła nimi targać. Adrianna krzyczała z bólu,a my stałyśmy jak sparaliżowane.- Rachel... to nie tak jak myślisz.-powtórzył. Rachel warknęła na niego wściekle.
- Nie tak jak myślę? Czy ty mnie masz do kurwy nędzy za jaką pieprzona idiotkę? Myślisz,że nie wiem,że właśnie posuwałeś swoją 'nauczycielkę aktorstwa'. Za kogo ty mnie kurwa masz? Która ona już jest,co? Która na liście odkąd przyleciałeś do LA i zaliczałeś panienki? Jak długo to kurwa trwa? Jak długo? Zawsze to robiłeś jakie wyjeżdżałeś? Jak długo? Rok, dwa, trzy? Może zawsze mnie zdradzałeś,co? Twoje puste kocham teraz sobie możesz wsadzić w dupę! Logan,ty mnie zdradziłeś i nie rób ze mnie idiotki bo widziałem jak w nią wchodzisz, pierdochlaście! Wracam do Londynu, nawet nie próbuj wrócić. Wiedz,że wszystkie twoje życzy już wylądowały na śmietniku. Koniec z tobą Logan. Dla mnie właśnie w tej chwili umarłeś!- krzyczała, przekrzykując swoje łzy. Logan nagle stał się zupełnie blady. Próbował coś powiedzieć,ale Rachel podeszła do niego, puszczając w tej chwili włosy Adrianny,która z impotentem spadła na podłogę. Złapała Logana za gardło i ścisnęła mocno,aż chłopak wydusił z siebie głuchy jęk.- Umarłeś, kurwa. Umarłeś.- i pobiegła na górę. Czułam jak jak znowu odzyskuję władzę nad moim ciałem. Spojrzałam Loganowi prosto w oczy. Brzydziłam się nim. Brzydziłam się tym domem... świadomością,że dotykał w taki sam sposób Rachel po prostu mnie odrzucała. Ta cała sytuacja zakończyła nasze wakacje w Los Angeles.
- Dzwonię po Daniela.-powiedziała Diana ze wstrętem,a ja poszłam na górę do Rachel. Otworzyłam drzwi od ich 'sypialni' i rozejrzałam się. Rach, wrzucała wszystkie swoje rzeczy do walizki twardo się trzymając. Nie płakała,nie nie krzyczała. Z zaciętą miną pakowała wszystko.
- Wracam do domu.-powiedziała bez emocji.- Liam miał rację. Logan jest nic nie warty. Jak chcecie to zostańcie... Daniel pewnie wam pomoże coś znaleźć,ale ja nie mogę tutaj dłużej przebywać.-wstrzymała oddech i spojrzała z bólem.- Dlaczego on mi to zrobił?-powiedziała przez łzy. Podeszłam do niej bez słowa i przytuliłam ją najmocniej na świecie.
- Nie wiem, kochanie...ale widocznie tak musiało się stać. Coś kończy się by inne miało trwać. Musisz o tym pamiętać. Logan Cię zdradził. Jest nic nie wartym gnojem,a ty taka wspaniała kobieta nie powinnaś się przejmować gnojami.- odsunęła się ode mnie i pokiwała głową. Nagle do pokoju wpadli Diana z Danielem. Widać było po chłopaku Di,że jest on kompletnie roztrzęsiony i ściska swoją pięść ze złością. Podszedł do Rachel i uściskał ją,co było na prawdę miłe z jego strony mimo,że dopiero znał nas niecały tydzień.- Wracam z tobą.-powiedziałam do niej i bez słowa poszłam pakować swoje rzeczy. Po piętnastu minutach,wszystkie stałyśmy przed drzwiami domu w którym jeszcze nie dawno mieszkałyśmy. To co się w nim wydarzyło zadecydowała o wszystkim.- Diana... może jednak zostaniesz z Danielem...-spojrzałam na niego. Bardzo przeżywał to rozstanie i pewnie był gotowy jeszcze przytrzymać blondynkę w Los Angeles. Spojrzała smutno na mnie. Jej też było ciężko się z nim żegnać.
- Zostań.-powiedziała Rachel wyciągając z torebki paczkę papierosów. Nigdy nie paliła,ale zawsze miała jedną na wszelki wypadek. Diana zupełnie rozbita spojrzała na Daniela.
- Na pewno mogę?-spytała.
- Oczywiście.-odpowiedział.
- Wrócę już nie długo. Kocham was dziewczyny.-powiedziała i przytuliła nas.- Trzymaj się Rachel.-powiedziała i razem z Danielem wsiedli do jego auta i odjechali. Po chwili i po nas przyjechała taksówka,która zawiozła nas na lotnisko. Kupiłyśmy bilety na najbliższy lot i czekałyśmy w ciszy na samolot. Czułam jak Rachel krwawi wewnątrz... czułam jak jej serce nie ma już siły bić. Przygryzała nerwowo paznokcie, spoglądając w dal. Była mistrzynią w ukrywaniu swoich emocji. Dlaczego ja tak nie potrafiłam? Rachel podeszła do okna widokowego, pozostawiając przy mnie swój telefon,który nie spodziewanie zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz i nie wierzyłam,że ma jeszcze tupet do niej dzwonić...

___________________________________________________________
Sumując rozdział sam w sobie jest krótki,ale przedstawiłam w nim wszystko to co chciałam przedstawić :-) Są tu jacyś fani Taylor? Z góry przepraszam,jeżeli poczuliście się urażeni czytając to wszystko co o niej napisałam. Moje opowiadanie nie ma charakteru,który miał by na celu obrażać waszych idoli i to co tutaj napisałam jest jedynie fikcją literacką, więc od razu mówię. Jeżeli rozdział wam się spodobał to komentujcie!
Zapraszam na mojego ask'a <klik> 
- Jerr.

poniedziałek, 25 lutego 2013

017. limited chapter

_________________________

Dziś również pojawiam się na początku by zapowiedzieć ten rozdział. Jak widzicie nazwa jest raczej adekwatna do opisanych historii w nim. Wpadłam na ten pomysł  i od razu wiedziałam,że muszę go opublikować. Myślę,że jak na razie nie planuję drugiego takiego,ale sama doznałam braku 1D w rozdziałach,tak więc powstał ten. Myślę,że wam się spodoba. Napisany jest zupełnie z innej perspektywy więc nie do końca wiem czy przypadnie wam do gustu. Do zobaczenia z 18 rozdziałem!
Pozdrowionka!
- Jerr ;>
_________________________



- Londyn, Anglia -
*   HARRY&NIALL   *

Zimny wiatr wirował nad spokojnym Londynem. Harry, zwariowany nastolatek był całkowicie zmęczony. Częste próby, sesje fotograficzne i wywiady dręczyły już go ponad trzy lata. Uroki sławy- myślał ciężko. Chłopak usiadł na miękkiej, skórzanej kanapie rozkładając się wygodnie. Tego co potrzebował byłą cisza i spokój. Nareszcie znalazł chwilę wytchnienia. Od tygodnia One Direction pracowało nad trasą koncertową, nieustanne próby wykańczały młodego chłopaka. No tak, jeszcze pozostawała Caroline. Harry tęsknił za tą niebieskooką brunetką,która potrafiła zmienić jego świat jednym, jedynym uśmiechem. Fakt był jednak taki,że dziewczyna Loczka na chwilę obecną była w Los Angeles. Co dzień Styles obiecywał sobie,że do niej zadzwoni,ale gdy tylko wracał do domu znużenie i senność wygrywały,ale dzisiaj będzie inaczej- obiecał to sobie. Planował jak najkorzystniej wykorzystać ten dzień. Nagle za rogu wyskoczył Irlandzki kumpel chłopaka- Niall. Skoczył mu na kolana pokrzykując. Wściekły loczek zrzucił przyjaciela na podłogę o którą uderzył z impotentem.

- Harry, cholera!-zawył smutny- Ja chciałem się tylko przytulić.- chłopak się zaśmiał. 
- No dobra.- powiedział.- Wskakuj Horan,ale nie mów nic Caroline. Chyba by mnie zabiła. 
- Oki doki.- na nowo, z uśmiechem na twarzy usiadł koledze na kolanach.- Co dzisiaj robimy, Hazza? Zayan śpi na górze,a reszta się gdzieś zmyła. Mam pomysł! Harry! ZAKUPY!
- Jakie zakupy?
- No wiesz co? Jedzenie! Hellow?! Ziemia do Hazzy!
- No tak.. co ty byś innego chciał, jak nie jedzenia. 
- Ej, wpadłem na pomysł!
- Jaki? 
- Nie zauważyłeś,że Zayn mocno rwie do Claudii? Mam pomysł jak go sabotować. Wchodzisz? 
- Sabotaż na Maliku?-zastanowił się Harry.- Ja bym w to nie wszedł? Dajesz Nialler. 
- Rusz dupę. Opowiem Ci wszystko po drodze. 

Chłopcy wyszli pośpiesznie z domu, najpierw zabierając telefon Zayn'a Malika. Wiatr targał ich płaszczami i nie pozwalała na swobodne złapanie powietrza. Szybkim ruchem, obydwoje wsiedli do auta i odjechali. Harry był zdumiony, gdy tylko jego przyjaciel wyjawił mu jego sekretny plan. Teraz chłopak już wiedział,że Niall to największy mistrz zła z jakim miał do czynienia. Chłopacy dorwali metalowy wózek stojący przed sklepem i rozpoczęli zakupy. Nie mieli koncepcji co kupić. Kierowali się pomysłami Hazza. Do koszyka wrzucili paczę świec oraz papierowych serwetek  i przeszli na dział spożywczy. Harry wrzucał do kosza wszystko co popadnie,gdy nagle blondyn wskoczył do niego i krzyknął na cały sklep. 
- Jam jest królowa Elżbieta! Domagam się szybciej, Haroldzie! 
- Tak jest, królowo!- powiedział Styles i rozpędził się. Ledwo co wyrabiali się na zakrętach. Niall zakrywał oczy dłońmi pisząc w niebo głosy,a jego kumpel roześmiany jeździł wśród alejek spożywczych, gdy nagle zza zakrętu wyłoniła się brunetka o brązowych oczach. Nie ważne jak bardzo Harry chciał zatrzymać wózek, to po prostu było nieuniknione. Z ogromną siłą uderzyli w dziewczynę, przewracając ją przy tym. Niall wyskoczył z wózka i podbiegł do oniemiałej brunetki. Podał jej dłoń i pomógł wstać. Spojrzała na niego krzywo, wręcz zabijała wzrokiem. Harry chciał uciec jak najdalej, byle tylko paraliżujący wzrok tej dziewczyny go nie dosięgał. 
- Nic Ci nie jest?-zapytał blondyn.- Jestem Niall. Bardzo Cię przepraszamy. Nie widzieliśmy Cię. 
- Jestem Natalie.-powiedziała krzywo się uśmiechając. Odgarnęła z dumą swoje brązowe loki i spojrzała na chłopców z wyższością.- Widzę,że lubicie ostrą jazdę.-zauważyła poirytowana. 
- Nie w tym przypadku,ale ja bardzo.-powiedział Loczek łobuzersko,co jeszcze bardziej zdenerwowało dziewczynę. Posłała mu jedno ze swoich morderczych spojrzeń i znów odgarnęła włosy w tył. 
- Cóż panowie, pozwolicie,że wrócę do zakupów, które mi przerwaliście.-powiedziała dumnie unosząc głowę, zakołysała biodrami i ruszyła alejką. 
- Ona jest...-zaczął Harry. 
- Zjawiskowa...
- Przerażająca...-wzdrygnął się i spojrzał na przyjaciela,który stał z otwartą buzią. Zaśmiał się tylko i pośpiesznie ruszył w kierunku kasy. Całą podróż powrotną chłopcy próbowali rozgryźć telefon ich przyjaciela,w końcu gdy byli już pod domem Harry'emu udało się napisać sms'a do Claudii, prawie 'dziewczyny' Zayn'a. 

" Bądź u mnie za godzinę. Całuję. Z. xxx"  

Natychmiast wiadomość została doręczona. Chłopcy modlili się w duchu,żeby Zayn jeszcze spał. Weszli po ciuchu do domu i zabrali się za przygotowanie kolacji dla tych dwojga. Niall udekorował stół,a Hazza zajął się przygotowaniem posiłku. Postawił dzisiaj na lekką sałatkę i jego słynne roladki z serem i ogórkiem. Zadowoleni ze swojego działa, dziesięć minut przed przyjściem Claudii pobiegli na górę by zbudzić Zayn'a,który w samych bokserkach i koszulce spał na swoim łóżku. Nialler pomagał zaspanemu koledze wciągnąć na siebie spodnie i podtrzymując go za ramie zeszli na dół. 
- Chłopaki...ale o co wam chodzi?- Horan i Styles patrzyli na siebie uśmiechnięci. Nic nie odpowiedzieli, dzwonek do drzwi był idealnym sprostowaniem sprawy. Zaśmiali się głośno i poszli otworzyć drzwi u których w progu stała uśmiechnięta blondynka. Wpuścili ją do środka i zaprosili do salonu gdzie przygotowali romantyczną kolację dla tych dwojga. W Maliku się wręcz gotowało, nie wierzył własnym oczom. Przecież on sam umiał za siebie zadbać. Miał wielką ochotę rzucić się na swoich przyjaciół i wytargać ich ze złości,ale wpadł na lepszy pomysł. Uznał,że rozliczy się z nimi później,a teraz będzie udawał,że o wszystkim doskonale wiedział. Odsunął krzesło i gestem ręki zaproponował dziewczynie żeby usiadła na przeciw niego. Zauważył kontem oka,że chłopacy przyglądają się tej 'randce'. Zaśmiał się tylko i wrócił do Claudii,która wyczekiwała na niego szczęśliwa.

***
Harry i Niall byli zadowoleni z tego co zrobili. Wiedzieli,że Zayan skopie im tyłki ale liczyło się dla nich tylko szczęście przyjaciela. Gdy sprawa związku Claudii i Zayn'a nie stała już pod znakiem zapytanie, razem pojechali do najlepszej kwiaciarni w mieście. Harry wiedział,że teraz przyszła kolej na niego. Musiał się wykazać przed Caroline. Bardzo za nią tęsknił i teraz liczył się chociaż najmniejszy gest z jego strony. 
Szybko skierował się do sklepu pozostawiając w środku swojego przyjaciela. Złoty dzwoneczek zadzwonił nad jego głową. Przy ladzie stała szczupła, rudowłosa kobieta po trzydzieste. W dłoniach trzymała wiązankę białych róż, które oplatała czerwoną tasiemką. 
- Dzień dobry.-przywitała się z Harry'm.- W czym mogę pomóc? 
- Chciałbym się dowiedzieć ile by mogła trwać wysyłka kwiatów do Los Angeles. 
- Jeżeli zapłaci Pan za priorytet i sam,własnoręcznie wybierze kwiat i opakowanie to spokojnie jutro wieczorem powinna dojść,a ja gwarantuje,że kwiat nie zdąży uschnąć.
- To wspaniale.-powiedział.- Więc tak, im szybciej tym lepiej. Niech pani weźmie to białe, aksamitne pudełko które leży na szafie.- wskazał palcem,a kobieta zdjęła je z półki. Styles podszedł do koszyka z czerwonymi różami i wyjął z niego jedną, zachwycając się jej zapachem. Podał kwiat kobiecie,która wsadziła jego koniuszek do butonierki i delikatnie położyła na poduszczę opakowania. 
- Chce pan załączyć liścik?- przytaknął skinieniem głowy i zabrał mała karteczkę z rąk kobiety. Napisał tylko tyle "Kocham&Tęsknię. Harry". Włożył je do środka i zamknął wieko. Zapłacił kobiecie i z uśmiechem na ustach wyszedł znów słysząc nas sobą dzwoneczek,który przywoływał mu na myśl piękne chwile spędzone z Caroline 

- Londyn, Anglia -
*  NIALL  * 

Gdy Harry zostawił Niall samego w samochodzie, chłopak przyglądał się samotnych kroplą deszczu tańczącym na szybie auta. Oparł zmęczona głowę o szybę i zamknął oczy przywołując do siebie wspomnienie pięknej dziewczyny z supermarketu. Nie ważne,że dziewczyna była oschła i zarozumiała. Niall wiedział,że w głębi duszy jest ona miłą i ciepłą osobą, tylko problem polegał na tym,że prawdopodobieństwo iż spotka ją jeszcze raz było znikome. Westchnął cicho i przetarł dłonią szybę i nagle... ujrzał za nią różową sukienkę, falującą na wietrze i brązowe loki. Automatycznie otworzył drzwi auta i wyskoczył z nich. Pobiegł w kierunku dziewczyny. Wiedział,że właścicielką różowej sukienki jest Natalie. Chłopak nie zatrzymywał się nawet na chwilkę, musiał ją dogonić... nagle przystanęła przy witrynie sklepu z sukienkami, rozpędzony Horan znów na nią wpadł. Tym razem nie tak mocno i nie wywracając jej przy tym. Spojrzała na niego wściekła, miała dość niespodzianek jak na jeden dzień. 

- To znowu ty? Gdzie zgubiłeś swojego kolegę? 
- Wysyła swojej dziewczynie kwiaty do Ameryki.- widać było,że to co powiedział zrobiło na niej duże wrażenie. Nie spodziewała się,że pod burzliwą i chaotyczną czupryną,może kryć się romantyczna dusza.- Przepraszam,że na Ciebie znowu wpadłem...ale chciałem... 
- 'Chciałem' co? 
- Podasz mi swój numer telefonu?-wypalił szybko,co zrobiło na niej jeszcze większe wrażenie. Uśmiechnęła się pod nosem,co Horan zauważył.
- To może pójdziemy na kawę? Pogadamy,a ja się zastanowię czy podać Ci mój numer.- chłopak uśmiechnął się w odpowiedzi. Podszedł i przytulił dziewczynę,co kolejny raz tego dnia ją zaskoczyło. Irlandczyk wyjął z kieszeni spodni telefon i napisał krótką,ale treściwą wiadomość do Loczka.Wieczór,który Natalie spędziła w towarzystwie Niall'a był jednym z najlepszych. Świetnie się z nim bawiła i wcale nie musiała chować się za masą niedostępnej i zimnej, czego tak bardzo nie lubiła. Blondyn wydawał się bardzo uroczym chłopcem i wcale nie zmanierowanym. Martwiło ją tylko trochę to,że jest on tak bardzo sławny. Wiedziała,że jeżeli uda im się zaprzyjaźnić,nie będzie to dla obydwu stron łatwe. W końcu, gdy zapadł zmierzch Niall zobowiązał się do odprowadzenia dziewczyny pod drzwi starej kamiennicy w której mieszkała z chorą matką, o której oczywiście nie wspomniała chłopkowi. Nie chciała żeby jej współczuł, ani okazywał innych nie potrzebnych emocji. Stali w ciszy, spoglądając sobie nawzaje w oczy, wiatr otulał ich przyjemnie. Nagle Natalie sięgnęła dłonią do torebki i wyciągnęła z niej czarny, wodoodporny marker i chwyciła za dłoń chłopaka. Nabazgrała na niej zlepek cyfr i z uśmiechem szepnęła mu do ucha.
- Zadzwoń, będzie mi miło.

 - Londyn, Anglia -
*  Zayn&Claudia  *

Claudia była całkowicie zaskoczona wiadomością jaką dostała od Zayn'a. Zupełnie nie spodziewała się tego ze strony chłopaka. Szybko porzuciła czytanie książki i zabrała się za przygotowanie do wyjścia. Nie minęła godzina,a dziewczyna miała już na sobie olśniewającą, błękitną sukienkę z lat 60, która podkreślała jej talię i nadawała kształtów. Bujne, blond włosy opięła w koka, wysoko na głowie. Na szyi spoczywał metalowy kołnierzyk,a na uszach diamentowe kolczyki,które dostała w prezencie od Alex na urodziny. Założyła na stopy czarne szpilki, w dłoń złapała torebkę, upiła łyk zimnej już herbaty i wyszła przez drzwi zakładając płaszcz. Tego dnia, Londyn był wyjątkowo wietrzny i łatwo było złapać przeziębienie. Z cichym tupaniem zeszła po schodach wieżowca i wsiadła do najbliższego autobusu. Przebieżała się w szybkim tempie i po upływie zaledwie dziesięciu minut wysiadła na przystanku nie daleko domu Zayn'a. Bardzo się cieszyła,że spotka chłopaka,w końcu odkąd Carls i dziewczyny wyjechały nie rozmawiała z nim. Po chwila stała już przed mahoniowymi drzwiami. Wstrzymała oddech wodząc palcem po obramowaniu dzwonka do drzwi, w końcu nie pozwoliła by strach nad nią dominował. Nacisnęła dzwonek i po sekundzie u progu ukazali się jej roześmiani Niall i Harry. Zaprosili ją do środka i zaprowadzili do salonu,gdzie czekał nieco zaskoczony Malik. Chłopaki pękali ze śmiechu,lecz po czasie wyszli z pomieszczenia oznajmiając,że jadą do kwiaciarni. W końcu Zayn poprosił ją o to by usiadła na przeciw niego,a sam udał się do kuchni po wino i talerze z jedzeniem. Kompletnie nie wiedziała co ma zrobić. Czuła jak słowa grzęzną w jej gardle. Siedziała jak słup soli, oniemiała z wrażenia. Nie potrafiła sobie uzmysłowić,że on zrobił to wyłącznie dla niej. Zależało jej na Maliku,ale nigdy nie miała odwagi żeby mu o tym powiedzieć, zwłaszcza, że nie znali się długo. 
- To takie miłe.-powiedziała powstrzymując łzy szczęścia. Chłopak uśmiechnął się promiennie. 
- Zasługujesz na wszystko co jest wyjątkowe. 
- Oh, Zayn...- złapała za jego idealną,szorstką dłoń i przyłożyła ją sobie do serca. Byłą szczęśliwa i zaskoczona tym co się dzieje,ale przede wszystkim była szczęśliwa. W końcu przeszli do jedzenia,które było obłędne i rozpływało się w ustach. Przez cały posiłek trzymała jego dłoń. Gdy już skoczyli zaproponował jej żeby poszli na górę i obejrzeli jakiś w film w specjalnym pokoju. Zayn zaproponował komedię romantyczną na którą przystała ochoczo. Chłopak puścił taśmę na projektorze i razem zasiedli przed ekranem. Film zaczął się powoli, co trochę ich denerwowało. Dziewczyna zauważyła,że od czasu do czasu Mulat spogląda na nią,w końcu gdy znów na nią spojrzał ona niespodziewanie odwzajemniła spojrzenie i uśmiechnęła się do niego promiennie. Zajrzał w głąb jej czekoladowych oczu i przybliżył się delikatnie i nie pewnie. Trwała cisza, mimo tego,że roześmiane postacie grały na ekranie. Dla Claudii było wystarczająco cicho by swobodnie mogła zajrzeć w głąb swych myśli.
- Czy mogę Cię pocałować?-zapytał. Zaśmiała się. 
- Całuj, nie gadaj głuptasie.- powiedziała śmiejąc się cicho. Zayn zamknął oczy i wpiął się w wargi blondynki muskając je czule. Pocałunek powoli przeradzał się w namiętną chwilę dwojga kochanków,a Claudia czuła się jak jedna z bohaterek książek,jakie czytała. Zadrżało lekko i położyła swoją dłoń na policzku Malika. Całowali się bez chwili wytchnienia, co bardzo im się podobało. W końcu chłopak przeniósł swoje pocałunki na szyję dziewczyny,która tylko opierała swoją dłoń na jego karku. Ta chwila mogła trwać wiecznie, jednak światło w pomieszczeniu rozbłysło,a w drzwiach pojawił się Lou trzymając w ręku kartonowe pudełko z popcornem. 
-  O matko święta! Nawet w naszym prywatnym kinie musicie to robić? Zayn od czego masz pokój?-skarcił go wzrokiem, zarzucił tyłkiem i wyszedł urażony brakiem manier i zahamować kolegi z zespołu. Claudia parsknęła śmiechem,co również uczynił jej 'kochanek'. 
- Chodźmy się przejść.-zaproponowała. Spacerowali w ciszy, trzymając się za ręce. Od czasu do czasu zdawała się czuć  na szyi pocałunki Zayana,ale gdy tylko o tym myślała jej ciało przechodził dreszcz. Przyjemny dreszcz. Słońce,którego było mało tego dnia stapiało się z linią horyzontalną i zapadało w sen. Malik przystanął na środku alejki akacji, zmuszając Claudię aby spojrzała mu prosto w twarz.
- Muszę Ci coś powiedzieć.- zaczął nie pewnie.- Ta kolacja... to nie ja zrobiłem. To nie ja ściągnąłem Cię do naszego domu. Jest mi cholernie głupi,że nie wpadłem na ten pomysł sam. Na początku myślałem,że skopie tyłek Styles'owi i Horan'owi,ale teraz wiem,że powinienem im podziękować. Dzięki nim ten dzień stał się piękniejszy. Dzięki nim mogę tu teraz z tobą być. Mogłem Cię pocałować... a to jest rzecz o której marzyłem od dnia w którym Cię poznałem. Mam nadzieję,że odwzajemniasz moje uczucie,bo nie wiem jak poradzę sobie w życiu bez Ciebie. Chcę Ci zadać to pytanie już od dawna,ale cholernie się boję... Chyba nadeszła ta chwila... Claudio... Zostaniesz moją dziewczyną? 
- Oh...-westchnęła szczęśliwa. Na to czekała. Tak długo na to czekała.- Oczywiście,że tak...-wybełkotała przekrzykując łzy. Pocałowała Zayn'a w usta z pełną namiętnością modląc się w duchu,że nikt nie będzie wstanie jej go odebrać.

__________________________________
 Natalie;


Imię: Natalie Eveline
Nazwisko: Turner
wiek: 19 lat
informacje: Pochodzi z Islandii, ma korzenie Polskie, Litewskie, Ukraińskie, Rosyjskie oraz Kolumbijskie. Pracuje jako kelnerka w klubie nocnym. Jej mama choruje na raka piersi, lekarze nie dają jej szans na przeżycie. Pochodzi z biednej rodziny, jest utalentowaną dziewczyną. Śpiewa i tańczy. Kocha dobra zabawę, leniwe niedziele, chłopaków którzy potrafią ją zaskoczyć, zespół "Little Mix" Lubi spędzać czas aktywnie i uprawia sporty ekstremalne. Ma sześć tatuaży i planuje zrobić sobie kolejne.

środa, 20 lutego 2013

016. "No brawo Wish, lols ale z ciebie idiotak. Przecież to tam stali [..]"

_________________________________________________

Dzisiaj witam was na początku, ponieważ mam parę sprawa organizacyjnych. Najpierw chciałam nawiązać do mojego konta na ask'u. Dostałam niesamowite pytanie i postanowiłam odpowiedzieć na nie i tutaj. Ktoś zapytał się mnie co czułam pisząc rozdział 15. Chcę napisać,że pisząc historię Diany bardzo płakałam ponieważ wiąże się ona z historią mojej przyjaźni z dwiema niesamowitymi dziewczynami. To była najtrudniejsza rzecz jaką kiedykolwiek przyszło mi napisać, nigdy nie czułam się tak jak poczułam się pisząc tamten epizod rozdziału. 15 jest dla mnie szczególnym rozdziałem i jestem pewna że nie zapomnę go do końca życia. 'Na zawsze razem'
A teraz w sprawie rozdziału, z góry przepraszam,że w ostatnim akapicie są odnośniki do chłopaków w starych maskach,ale ciężko było mi znaleźć zdjęcia w nowych, poza tym namęczyłam się dodając odnośniki linków do piosenek,których jest aż 11. Dobra, nie przeciągając chciałabym was zaprosić do przeczytania rozdziału nr. 16 i skomentowania go ;) Również fajnie było by zobaczyć nowych obserwatorów.
No i na sam koniec chciałam przedstawić wam mój mały spojler na następny rozdział. Co wy na to żeby udać się w podróż do Londynu i sprawdzić co u chłopaków? Kto czeka na One Direction? Jesteście ciekawi co wymyśliłam? Oczekujcie 17!
- Jerr
__________________________________________________


 *  Z PERSPEKTYWY CAROLINE  *

Nie wierzyłam,że właśnie przede mną stoi... Taylor Swift. Blondynka zdawał się przewiercać mnie od góry do dołu. Jej zimne, bladoniebieskie oczy wypływały we mnie paraliż. Każda cząsteczka mojego ciała chciała uciec, ale ja traciłam kontrolę. Z ironią uśmiechnęła się do mnie szydząc ze mnie. Poczułam w żyłach jak moja krew się gotuje. Lekceważyła mnie. Ona mnie lekceważyła.
- No proszę, kogo ja tu spotkałam.-powiedziała.- Caroline Wish... Jesteś taka beznadziejna... Nie wiem co ten Harry znowu wymyślił... Wiesz skarbie.. Srogo pożałujesz za to,że mi go odebrałaś. Mogliśmy być idealną parą. Już nadano nam nazwę - Haylor. A on zostawił mnie dla jakiejś... Brytyjki.-wyrzuciła ze wstrętem.
- Wnioskując po tym co mi teraz powiedziałaś, to wydaje mi się,że Harry tak na prawdę się dla Ciebie nie liczył. Traktowałaś go ja rzecz. Materiał na którym możesz zbić kasę. Nie zasługujesz na niego.
- A ty niby tak?
- Nie. Harry jest najlepszym człowiekiem jakiego spotkałam w całym moim życiu.-odpowiedziałam zacięcie.- To dzięki niemu staję się lepsza.
- Prawda jest taka,że już nie długo Cię rzuci,kotku. On taki właśnie jest. Ma złote serce,ale nie jest długo dystansowy. Dziewczyny to jednorazowa przygoda w jego życiu. Nic trwałego. Powinnaś o tym dobrze wiedzieć.
- Skoro tak uważasz to dlaczego tak bardzo chcesz do niego wrócić?-podeszłam do niej z pewnością, mierząc się z nią wzrokiem. Byłam gotowa zniżyć ją do parteru. Pokazać jej gdzie jest jej miejsce. Nauczyć tego, czego życie powinno ją nauczyć. A najważniejsze skopać jej porządnie dupsko.- Chcesz zarobić na nim pieniądze. Nie obchodzą Cię jego uczucia. Nie obchodziły cię uczucia żadnego z twoich byłych. Zbijałaś na nich kasę. Stawałaś się sławniejsza, pokazując światu twoją krzywdę. Dla Ciebie liczy się tylko sława.-wrzuciłam z pogardą niszcząc ją wzrokiem. Trafiłam w jej słaby punkt. Bała się mnie. Strach wydobywał się z jej oczu. Byłam wyższością,a ona w końcu zniżała się do swojego poziomu.- Rozumie, potrzebujesz nowego materiału na płyty. Szkoda tylko,że Harry i inni twoi byli na tym tracą. Możesz teraz mnie zniszczyć. Pokazać mnie przed mediami w złym świetle,ale koleżaneczko... gówno Ci to da,bo dobrze wiem,że zaczęłaś się mnie bać. Nie wiesz w którą stronę uciec,bo zagrzebałaś się w tym bagnie po same uszy,ale mam nadzieję,że już nie długo się w nim utopisz.- w tych ostatnich słowach posłałam jej sztuczny uśmiech. Byłam nad nią i ona dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Wygrałam. Dumnie zabrałam kieliszek czerwonego wina przepychając się koło niej i wróciłam do mojego stolika,gdzie danie czekało już gotowe. Spojrzałam na mój talerz. Nie byłam głodna. Przeprosiłam przyszłe państwo Lerman żegnając się z nimi i wyszłam z restauracji z jak największym uśmiechem. Adrenalina rozpierała mnie od środka. Dumnie kroczyłam Kalifornijska ulicą kierując się ku przystankowi. Wsiadłam do taksówki i podałam mężczyźnie adres. Po pięciu minutach byłam już pod domem. Zapłaciłam mu i gdy chciałam wejść do środka zobaczyłam przed drzwiami dwie ciemne postacie. Po cichu zbliżałam się do drzwi mając w gotowości tylko torebkę,którą mogłam posłużyć się jako bronią w nagłym wypadku. Starałam skradać się po cichu,ale moje buty na piętnastu centymetrowej szpilce nie umożliwiały mi tego. W efekcie wylądowałam twarzą w hortensjach zwijając się z bólu. Jakoś udało mi się wstać i powoli byłam coraz bliżej drzwi... i nagle jasne światło księżyca oblało dwie osoby stojące na werandzie domu. No brawo Wish, lols ale z ciebie idiotak. Przecież to tam stali Diana z Danielem. Zaśmiałam się po cichu. Przez nich wylądowałam twarzą w doniczce. Stali i przytulali się do siebie. Nagle zrobiło mi się przykro. Cała ta sprawa z restauracji gdzieś zniknęła,a ja stałam jak wryta przed nimi i zupełnie nie mając pojęcia co się z mną dzieje. Nie wiem jak mam określić sposób w jakim się poczułam. Czułam głęboko w środku narastającą złość wynikającą z tego,że zostawiłam Harry'ego samego w Londynie. Spuściłam głowę z dół i szybko pobiegłam na około domu, żeby wejść tylnym wejściem i nie przeszkadzać Dianie. Wpadłam do domu zdzierając kolana. Buty zostawiłam w przedpokoju i szybkim krokiem przeszłam na górę zamykając się na klucz. Poszłam do prysznic żeby zmyć z siebie resztki ziemi i spróbować przy tym również i złość. Stanęłam pod strumieniem wrzącej wody i schowałam twarz w dłoniach. Zaczęłam płakać. Nie wiedziałam dokładnie dlaczego. Czegoś mi brakowało, nie wiem tylko czy Harry'ego czy może mojego dawnego życia bez takich zmartwień. Otarłam łzy wyszłam z kabiny odziana się w perłowy szlafrok. Położyłam się na łóżku starając się zapomnieć o tym co się dzisiaj wydarzyło. Dopiero teraz to zrozumiałam. Byłam uzależniona. Harry uzależnił mnie od siebie. Znam go prawie miesiąc,a tak mocno się do niego przywiązałam. Zawsze to robię. Za mocno się angażuję,a później cierpię. On stał się moją codziennością,tak mocno,że nie potrafię zrezygnować z niego w tak prosty sposób.
Brakowało mi jego głosu, dotyku, żartów... brakowało mi całego Harry'ego Styles'a. Wyjęłam telefon z półki i wykręciłam do niego numer. Nie odbierał. Rzuciłam telefonem o podłogę i opadłam na łóżka pozbawiona wszelkich sił. Niespodziewanie ktoś zapukał do moich drzwi.
- Kimkolwiek jesteś, odejdź.
- To ja, Diana. Wpuść mnie.- westchnęłam zirytowana. Czy nie mogę chociaż raz pobyć sama ze sobą? Podeszłam do drzwi i z głośnym brzęknięciem otworzyłam zamek kluczem. Blondynka weszła do środka cała uśmiechnięta i rozpromieniona. Pognała żeby usiąść na moim łóżku i zdać mi relację z dzisiejszego dnia. Słuchałam jej w ciszy,dając jej pole do wygadania się. Cóż, Daniel zrobił na mnie wielkie wrażenie. Gdy skończyła i zobaczyła,że nie piszczę ze szczęścia tak jak ona, zadała mi pytanie na które bałam się odpowiedzieć. W końcu nie wytrzymałam i opowiedziałam jej o zdarzeniu z restauracji, o tym co Swift mi powiedziała, o Harrym i o tym,że tęsknię za moim starym życiem. Uśmiech z jej ust zniknął, dając możliwość pojawienia się współczuciu i bezradności. Diana przytuliła mnie do siebie gładząc moje mokre włosy. Westchnęłam. Nie chce żeby ona przejmowała się moimi problemami w tak pięknym dla niej dniu. Usiadłam na przeciw niej.
- Powinnam Ci byłam od razu pogratulować. Jestem szczęśliwa,że w końcu odnalazłaś swoją drogę w życiu.
- Dziękuję.-odpowiedziała uśmiechając się serdecznie. Ta chwila szybko minęła. Obie zasnęłyśmy na moim łóżku marząc o tym żeby i nasze sny mogły przynieść nadzieję na lepsze jutro.

*  Z PERSPEKTYWY DIANY  *

Obudziłyśmy się z Caroline o jedenastej,gdy jasne promienie słońca przebijały się się przez duże okno w sypialni mojej przyjaciółki. Wstałam pośpiesznie z jej łóżka i szybkim krokiem przeszłam do swojego pokoju aby się ubrać i uczesać. Zmyłam z twarzy wczorajszy makijaż i przeciągnęłam wodoodporną maskarą po rzęsach. Założyłam pod spód brzoskwiniowy, dwu częściowy strój kąpielowy,a na niego zwiewną czerwoną sukienkę. Włosy związałam w wysokiego kucyka i do torby spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Wiedziałam,że dzisiejszy dzień wszyscy planują spędzić na plaży,więc szybko wyjęłam telefon i wystukałam na ekranie wiadomość do Daniela. 

' Bądź u mnie za pół godziny, chcę Cię poznać z moimi przyjaciółmi. Diana. xxx '

Zeszłam na dół po schodach i usiadłam przy stole razem z Loganem i Rachel,którzy jedli śniadanie oglądając przy tym telewizję. Po chwili dołączyła do nas Caroline,która miała na sobie szarą koszulkę z wzorzystym motywem, dżinsowe spodenki i pudrowe trampki oraz kolczyki w kształcie tygrysów.
- Dzień dobry.-przywitała się z nami, ponuro się uśmiechając. Zachęciłam ją do tego by usiadła tuż koło mnie. Podałam jej talerz z świeżo pokrojonym arbuzem. Podziękowała mi lecz nie tknęła ani jednego z kawałków. Zacięcie wpatrywała się w ekran komórki,jakby czekała na jakiś bardzo ważny telefon. W końcu schowała go do kieszeni i ukryła twarz w dłonie. Westchnęłam cicho i pogłaskałam ją po plecach. Nagle zadzwonił dzwonek. Wstałam od stołu i szybko podeszłam do drzwi. Przywitał mnie słodki buziak w czoło od mojego chłopaka. Zaśmiałam się i złapałam za rękę, ciągnąc go przez cały dom. 

- To jest Daniel.-przedstawiłam go.- A ta parka co się tak cały czas obściskuje to Rachel i Logan. A to jest... Caroline,ale możesz mówić do niej Carls, jej chłopak ją tak nazyw...-i w tym momencie ugryzłam się w język, bo z oczy Caroline popłynęły łzy. Wstała od stołu i pobiegła w kierunku łazienki.- Zaraz wracam.-powiedziałam do niego i poszłam za moją przyjaciółką. No pięknie, zamknęła się na klucz.- Caroline, otwórz... proszę.
- Idź sobie.
- Jak chcesz. Czekamy na Ciebie w salonie.-powiedziałam wzdychając i wróciłam do moich przyjaciół.
- Co z nią?-spytała Rachel.
- Tęskni za Harrym.-wstrzymałam oddech.- Brakuje jej go. 
- To jej były,tak?-zapytał Daniel.
- Nie.-odpowiedział Logan przegryzając właśnie bułeczkę.- On został w Londynie. To sławny piosenkarz. Caroline bardzo za nim tęskni bo nie rozstają się na długo. Z tego co mi opowiadali to on chciał przyjechać,ale teraz ma zaplanowane koncerty więc lipa. Carls się męczy i tęskni za nim. Nie może się do niego dodzwonić. 
- Ow... nie fajnie. Może jestem w stanie jakoś jej pomóc?
- Nie sądzę. Najlepiej było by żeby się jakoś rozerwała. 
- Mam pomysł! Wieczorem w 'Sacramento' gramy koncert z moim zespołem, może wpadniecie? Zabierzcie ze sobą tą Caroline. Myślę,że się rozerwie i wszystko będzie w porządku.
- To miło z twojej strony.-odparła Rachel uśmiechając się. Obie dobrze wiedziałyśmy,że Caroline będzie szczęśliwa jak tylko o tym usłyszy.- Na pewno przyjdziemy.- Nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem i do pokoju weszła rozmazana Carls, patrząc na nas wilkiem.
- Idźcie sami na plażę. Ja posiedzę w domu.-powiedziała chlipiąc.
- Na pewno?
- No jasne..- przytuliłam ją i razem wszyscy razem wyszliśmy z domu. Wiedziałam,że prędzej czy później Caroline dojdzie do siebie. To tylko kwestia czasu. Rozumiem,że tęskni za Harry'm ale to są właśnie uroki spotykania się z gwiazdą takiego formatu jak Styles. Kiedyś go zabranie,a ona będzie musiała poradzić sobie z tym.

*  Z PERSPEKTYWY CAROLINE  *

Dobrze, ja na prawdę wiem,że powinnam się uspokoić i zacząć racjonalnie myśleć. Jestem przecież w Ameryce, dokładnie w Kalifornii, na mini wakacjach z moimi przyjaciółmi. Co z tego,że Harry'ego tutaj nie ma. Co z tego? Boże! Nie potrafię sobie wmawiać,że wszystko jest dobrze. Usiadłam samotnie na kanapie obitej w białą skórę. Podciągnęłam kolana pod brodę na chwilę zamknęłam oczy...
- Raz... dwa... trzy...cztery... pięć... sześć... siedem... osiem... dziewięć... dziesięć...- otworzyłam oczy. Wypuściłam powietrze z płuc. Włączyłam telewizję i poszłam nalać sobie soku pomarańczowego. Będzie dobrze, Carls. Wytrzymasz tę rozłąkę. On pewnie czeka na Ciebie i nie może się już doczekać kiedy się zobaczycie. Zaczekaj na następny poniedziałek. W tedy już będziesz w domu, będziesz szczęśliwa i nic nie stanie wam na drodze. Uśmiechnęłam się do siebie. Tego potrzebowałam. Musiałam sama sobie uświadomić,że wszystko jest okej. A teraz zamierzam cieszyć się życiem, słońcem i urokiem LA. Rozłożyłam się na kanapie gdy nagle coś twardego, znajdującego się pod poduszką zakłóciło mój idealny wypoczynek. Podniosłam się na łokciach, odciągając poduszkę. Wiecie co znalazłam? Plik kartek,który później okazał się scenariuszem filmowym Logana. No tak, skoro chłopak miał dzisiaj wolne..to pewnie producenci zarzucili mu pracę w domu. Zaczęłam wertować strona po stronie i wpadłam na bardzo ciekawą scenkę. Nie wiem sama co mnie podkusiło,żeby ją odegrać ale wzięłam się do roboty i zaczęłam odgrywać rolę Lady Annabell. Gdy byłam już w trakcie kończenia sceny niespodziewanie ktoś wszedł do salonu. Czułam jak się rumienię. Stałam na środku wielkiego,salonowego stołu, w ręku trzymałam scenariusz mocno przy tym gestykulując i wypowiadając słowa wypisane na jego arkuszach. Osobą,która weszła do środka był nikt inny jak.. Logan. Zaśmiał się tylko i zaczął bić mi brawo. 

- Wróciłem się tylko po telefon.-odparł zanim zdążyłam coś powiedzieć.- Spodziewałem się znaleźć Ciebie raczej w innym stanie, niż ożywioną i skaczącą po moim stole.-uśmiechnął się łobuzersko.- Ale teraz na poważnie. Masz ogromny talent. Nie myślałaś o aktorstwie? 
- Nie.-odpowiedziałam schodząc ze stołu.- To znaczy, moja stara agentka kiedyś załatwiła mi małą, epizootyczną rolę w brytyjskim serialu,ale to szybko się skończyło. Nigdy nie myślałam o tym,żeby zostać aktorką.
- A to wielka szkoda, bo jesteś świetna! Wiesz,co? Podam Ci numer do mojego kumpla, agenta i jak będziesz chciała wystąpić w jakimś filmie czy coś, to dasz mu znać. Polecę Cię przed nim.
- Oh, to miło z twojej strony.-odparłam bez namiętnie.- Ale nie wiem czy chciałabym grać.
- Na wszelki wypadek, gdybyś zmieniła zdanie to ci podam.
- No dobra.- podałam mu telefon,a on bez problemu zapisał mi numer- Dzięki. 
- Nie ma za co. Polecam się na przyszłość.-uśmiechnął się.- Wiesz, ja teraz spadam. Szykuj się na wieczór bo zaplanowaliśmy coś niesamowitego.
- Ale co? 
- Zobaczysz wieczorem.

***
Byłą godzina dziewiętnasta gdy wszyscy byliśmy już gotowi do wyjścia. Nadal, nikt nie zamierzał mi powiedzieć gdzie idziemy. Wyszliśmy z domu i zmierzaliśmy pieszo do jakiegoś klubu, tyle wiedziałam. Moi przyjaciele szeptali coś do siebie po cichu śmiejąc się, co jeszcze bardziej mnie irytowało. Ostatni raz spojrzałam na wyświetlacz telefonu. W końcu byliśmy na miejscu. Klub nazywał się 'Sacramento'- dosyć oryginalna nazwa. Ktoś stał przed nim i palił papierosa. Podeszliśmy bliżej, jak się okazało tajemniczą postacią był Daniel. Diana spojrzała na niego oskarżycielsko i natychmiast kazała wyrzucić peta. Chłopak westchnął i wyrzucił niedopałek. Nadal nie rozumiałam co tu robimy. 

- Mam nadzieję,że koncert wam się spodoba.-powiedział kierując te słowa głównie w moją stronę,a ja chyba zrozumiałam aluzję.  Teraz to do mnie dotarło. Głupia, głupia Wish!- To co? wchodzimy?- Klub w środku wyglądał bardziej obiecująco niż na zewnątrz. Można było powiedzieć,że to idealna nora dla metali i rockmenów, chociaż spoglądając na Daniela- pełnego luzaka obraz tego miejsca w zupełności się zmieniał. Rozejrzałam się. Większość miejsca była zajęta,a spora publika zebrała się pod sceną czekając na występ swoich idoli. Chłopka mojej blond przyjaciółki zaprowadził nas za kulisy gdzie przy gitarach i perkusji stała reszta zespołu, potocznie znani jako Funny Man, Johny 3 Tears, Charlie Scene, Da Kurlzz i J-Dog. Mężczyźni około 25 roku życia mieli na sobie już swoje maski- chwyt sceniczny którego używali w teledyskach lub koncertach(widzicie, jestem dość obcykana w tych sprawach) W końcu i Danny nałożył na swoją twarz złotą maskę,która zaczęła połyskiwać wśród światła fluorescencyjnych lamp. Chłopaki zaproponowali nam miejsca na widowni i sami zaczęli przygotowywać się do występu. Nagle wszystkie światła w klubie zgasły, kurtyna podeszłą w górę,a na scenie pojawił się cały skład zespołu Hollywood Undead. Koncert był zjawiskowy. Nie sądziłam,że mogłabym się tak dobrze bawić,poza tym wokale chłopaków na żywo są o wiele lepszy niż te studyjne sieczki. Koncert rozpoczęli od 'Everywhere I go', później 'Lion', 'Levitate', 'Circles', 'Medicine', 'Delish', 'Bottle and Gun', 'Belive', 'Le Deluxe', 'We are' i skończyli na 'Been to Hell'. Nie licząc bisów oczywiście. Po dwóch godzinach przeszliśmy wszyscy razem do baru napić się czegoś dla lepszej swobody. Jak się okazało, koledzy Daniela mają troszkę... lekkie problemu z nadużywanie alkoholu. Ale bynajmniej było śmieszenie. Resztę wieczoru spędziliśmy na mieście. Nie przejmowałam się brakiem kontaktu z Harrym. Chyba się z tym pogodziłam. Wiedziałam, byłam dobrej myśli,że już nie długo się z nim zobaczę.

piątek, 15 lutego 2013

015 " Co jeśli tak na prawdę my nie istniejemy?"

* Z PERSPEKTYWY RACHEL *

Gdy wyszłyśmy z samolotu uderzyło w nas Kalifornijskie powietrze,które całkowicie owładnęło nas od środka. Już teraz czułyśmy ten szał,który towarzyszył miastu. Zeszłyśmy po klatce i  poszłyśmy odebrać nasze bagaże. Gdy już wszystkie odnalazłyśmy nasze walizki i przeszłyśmy pełną odprawę, wyszłyśmy z budynku lotniska. To miasto było po prostu niesamowite! Cała natura, rośliny, zapach morza, ciepłe słońce... W Londynie nie mogłyśmy nawet o tym pomarzyć. Aż czuło się ten przepych i ekstrawagancję. Zadzwoniłam do Logana i powiedziałam mu,że wyszłyśmy już z lotniska. Kazał nam poczekać pięć minut na taksówkę,która zawiezie nas prosto do jego domu więc w wolnej chwili Diana wyjęła ze swojej torby aparat i zaczęła robić zdjęcia. Nic dziwnego, sama byłam pod wrażeniem uroku tego miasta. To niesamowite,że spędzimy tydzień w stolicy amerykańskich gwiazd. Boże, ile ja bym dała żeby zobaczyć napis "Hollywood"! Po chwili na parking podjechała żółta taksówka z przyciemnionymi szybami. Mężczyzna siedzący za kółkiem przyjrzał się nam uważnie.
- Panna Rachel Dare?-zapytał unosząc do góry swoje krzaczaste brwi. Pokiwałam głową uśmiechając się do niego miło.- Witamy w Los Angeles! Proszę wsiadać, Pan Lerman kazał zawieść Panie do jego posiadłości na wybrzeżu.- pomogłyśmy mężczyźnie wsadzić nasze walizki do środka i same usadowiłyśmy się na tylnym siedzeniu taksówki.- Pierwszy raz?
- Tak.- odpowiedziałyśmy chórem.
- Jak długo Panie tu pozostaną? 
- Na tydzień.-odpowiedziała smutno Caroline. Pewnie znowu przypomniała sobie o Harrym. Rozumiałam,że ciężko jest jej go zostawić samego w Londynie i samej balować po LA,ale należały się jej małe wakacje daleko od błysku fleszy i nieustannie goniących paparazzi. Objęłam ją ramieniem w przyjaznym geście. Dalej jechaliśmy w milczeniu, gdy po czasie taksówkarz zatrzymał swój samochód przed ogromnym domem. Wszystko było takie niesamowite! Jakby wyjęte z jakiejś bajki! Dom w którym mieszkał mój chłopak był ogromny i niesamowicie wyglądał z zewnątrz. Nawet nie próbowałam sobie wyobrazić jak wygląda wewnątrz. W okół niego był tropikalny las i ścieżka która prowadziła nad samo morze. Rozejrzałam się w około. Złociste wydmy mieniły się w oddali i zdawały się wołać moje imię. Nie mogłam się doczekać gdy pójdę przejść się po nich. Chciałam zapłacić mężczyźnie za podróż,ale oznajmił mi,że Logan już się tym zajął. Uśmiechnęłam się w podzięce i razem z dziewczynami poszłyśmy w kierunku domu. Nacisnęłam na przycisk dzwonka i naszym uszom ukazała się przyjemna melodyjka wydobywająca się z środka. Chwila przerwy. Ktoś biegł by otworzyć i to szczęście gdy go ujrzałam! Moje serce zabiło trzy razy mocniej i trzy razy szybciej niż miało zabić. Rzuciłam mu się na szyję. Teraz już całkowicie czułam się jak w bajce. To ja byłam królewną, miałam swoje królestwo i swojego księcia. Czy jeszcze czegoś mi brakowało? Nie sądzę.
- Logan,tak bardzo za tobą tęskniłam!-wyszeptałam mu do ucha i jeszcze mocniej przywierając do niego. 
- Ja za tobą też, Rachel.-odpowiedział spoglądając w moje brązowe oczy.- Nawet nie wiesz jak bardzo. 
- Zakochańce...-świergotała rozbawiona Diana stukając coś na klawiaturze telefonu. Zaśmiałam się serdecznie,nadal trzymając w objęciach mojego chłopaka. W końcu Carls zmusiła mnie do tego żebym go puściła. 
- Nienawidzę Cię Wish.-syknęłam w jej kierunku i złapałam za ucho walizki. Logan oprowadził nas po całym domu,który nawiasem mówiąc po prostu był wspaniały. Myślę,że sama bym go nigdy w życiu tak wspaniale nie urządziła, oprowadzał nas pokazując nam gdzie są łazienki, kuchnia, salon, prywatna siłownia i wiele,wiele,wiele innych pomieszczeń, aż w końcu zaprowadził nas do naszych pokoi. W sumie to do pokoi dziewczyn,bo ja oczywiście jak to przystało na przyszłą Pani Lerman miałam spać z nim w jego mega wielkiej sypialni. Gdy tylko zatrzasnęły się za nami drzwi, ja i Logan padliśmy na łóżko z impotentem, nie przestając się całować i dotykać. Obdarowywałam jego nagi tors milinami pocałunków. W końcu i on nie pozostał mi dłużny. Szybkim ruchem pozbył się mojej bielizny i zaspokoił nas oboje. Całował mnie namiętnie po szyi i ustać,pozostawiając na nim ślad po pocałunku. Nasze ciała wykonywały płynne i delikatne ruchy, idealnie zgrane ze sobą i współpracujące w największej mierze. Gdy poczuł,że dochodzi wycofał się. Obydwoje padliśmy koło siebie trzymając się za ręce i wpatrując się nawzajem w swoje oczy. Odgarnął za za ucho jeden z niesfornych kosmyków moich włosów i uśmiechnął się uwodzicielsko. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo za nim tęskniłam. Jak bardzo pragnęłam być blisko niego. Jak bardzo chciałam poczuć,że należę do niego. Jak bardzo nie chciałam go opuszczać. Już nigdy więcej. Nadal trzymając się za ręce poszliśmy pod prysznic. Gdy już wyszłam Logan wyjął mi z szafy niebieską koszulę i podał mi ją. Obrałam się w nią, założyłam majtki i zeszłam na dół. W salonie siedziały Diana i Caroline. Blondynka właśnie rozmawiała z kimś przez telefon,cały czas śmiejąc się do słuchawki,a Carls czytała jakiś plotkarski brukowiec spoglądając wrogo na okładkę.
- I jak tam? Dobrze były?-zadała znad gazety. Puściłam jej jednoznaczne spojrzenie,które miało dać jej do zrozumienia,że tak, i to bardzo. Puściła mi oczko w odpowiedzi. Usiadłam koło nich na kanapie. W końcu Diana skończyła rozmawiać. 
- Wieczorem mam randkę.-powiedziała dumnie.
- Yyyy... co? 
- Oh, Rachel.. przepraszam,że Ci nic nie powiedziałam!-wyszczerzyła się do mnie w przepraszającym geście. Westchnęłam cicho i wsłuchałam się w opowieść. No normalnie nie wierzyłam w to co powiedziała. To takie niesamowite,że szczęście się do nich uśmiechnęło. Diana prawie się zapowietrzając opowiadała nam jaki Daniel jest niesamowity. Tylko jedno mnie martwiło. Co jeśli on nie jest taki za jakiego ona go uważa? Pozbyłam się tych okropnych myśli gdy tylko do pomieszczenia w którym siedziałyśmy wszedł Logan.- Ekhem, słuchajcie jest dopiero trzynasta, może pójdziemy na plażę się poopalać. Nie chce zmarnować tak wspaniałej pogody.-powiedziała. 
- Ale masz randkę wieczorem.-zauważyłam. 
- Dopiero o ósmej. Więc do tego czasu możemy chyba pójść i wykorzystać to. Logan, idziesz z nami?
- Bardzo bym chciała ale za pół godziny muszę jechać na plan. Myślę,że wrócę około szóstej. Skoro ty idziesz na randkę, to może ja, Rachel i Carls wybierzemy się na jakąś kolację? Co wy na to dziewczyny?
- No w sumie, czemu nie?-odpowiedziała Wish lekko się uśmiechając. Ja też się zgodziłam i wszystkie razem poszłyśmy się uszykować. Ja założyłam TEN strój, Carls TEN, a Diana TEN. Spakowałam to torby najpotrzebniejsze rzeczy , pożegnałam się z Loganem i wyszłyśmy z domu kierując się ku plaży. 

* Z PERSPEKTYWY DIANY *

Leżałyśmy rozłożone na leżakach i ekscytowałyśmy się blaskiem słońca, szumem morza i przyjemną atmosferą, która nie opuszczała nas odkąd wyszłyśmy z samolotu. Ten wypoczynek na plaży był idealnym dopełnieniem dnia. Dla mnie jeszcze nie. Wieczorem czekało mnie najważniejsze w życiu spotkanie. Strasznie się bałam i można powiedzieć,że byłam przerażona tym co może się wydarzyć,ale zdawało się,że te myśli przestały mnie już dręczyć. Byłam gotowa zobaczyć się z Danielem. A tym bardziej lepiej go poznać. 

- Pamiętacie jak się poznałyśmy?-odezwała się Rachel, wylegując się na niebieskim leżaku. Cofnęłam się pamięcią do dnia kiedy to się wydarzyło. Tamtego popołudnia skończyłam osiemnaście lat. Osiemnaście lat,które miały mi pokazać,że staję się dorosła i nie zależna. Tamtego ponurego dnia moja matka, jeżeli można było ją tak nazwać wyrzuciła mnie z domu. Uznała,że skoro jej niechciane dziecko jest już na tyle duże by wywalić je z rodzinnego gniazdka to właściwie czemu nie? Zawsze mnie nie akceptowała. Byłam wpadką i przypominała mi o tym każdego dnia mojego istnienia w tej rodzinie. Chciałam uciec z Londynu, zapomnieć o tym życiu,ale nie potrafiłam. Pamiętam gdy spakowała moje rzeczy do walizki, gdy wyrzuciła moje płyty za okno.. miałam łzy w oczach. Nie rozumiałam dlaczego mi to robi. Postanowiłam,że nie będę się przed nią płaszczyć. Zabrałam wszystko i odeszłam. Zostawiłam ją z jej idealną rodziną- ojcem,który patrzył na moje cierpienie i idealną siostrą,która widziała tylko swój czubek nosa. Musiałam być dzielna i gotowa na najgorsze. Usiadłam w tedy na ławce w parku. Zaczął padać deszcz,a ja przemokłam do suchej nitki. Chciałam zapomnieć o tym,że moja 'rodzina' się mnie wyrzekła... i w tedy je zobaczyłam. Szły roześmiane, trzymając się za ręce. Widać było,że to najlepsze przyjaciółki. Popłynęły mi łzy. Czemu inni mogą być szczęśliwi,a ja nie? Zaczęłam coraz bardziej płakać i nagle brunetka o błękitnych, spokojnych oczach usiadła koło mnie. 
- Dlaczego płaczesz?-spytała cicho. Krople deszczu dudniły o chodnik, stapiając się z moimi łzami. Nie wiem dlaczego,ale poczułam,że muszę zaufać tej dziewczynie. Wiedziałam, miałam to przeczucie,że ona jest w stanie zmienić moje życie. Czułam to i byłam tego pewna jak jeszcze nigdy niczego. Opowiedziałam młodej dziewczynie o tym co mnie spotkała. Patrzyła na mnie ze współczuciem,ale nic nie mówiła. Potrafiła dobrze słuchać. Wyjawiłam jej całą moją historię i wtedy zobaczyłam,że i ona płacze. Uścisnęła mnie mocno. Płakałam w jej ramie. Niespodziewanie poczułam,że jestem dla kogoś ważna. Że ta dziewczyna chce żebym i ja była dla niej ważna. Po chwili podeszła do nas brązowooka szatynka,która jak się okazało miała na imię Rachel. Każda z nas miała trudne życie. Każda z nas coś przeszła. Każda z nas przeżyła coś tragicznego. Każda z nas postanowiła się nie poddać. Razem byłyśmy silne. Obiecałyśmy sobie,że już nigdy nie opuścimy siebie. Zawsze będziemy razem. Jak jedność. Jak rodzina,której każda z nas nigdy nie miała. Od tamtego dnia mieszkam z Caroline i przyjaźnię się z nią i Rachel. Od tamtego dnia jesteśmy nie rozłączne. Od tamtego dnia stanowimy jedność. 
- Pamiętam.-powiedziałam czując,że łzy napływają do moich oczu. Złapałam dziewczyny za ręce i splotłam z nimi palce. Spojrzały na mnie.- Na zawsze razem.-powiedziałam przez łzy. 
- Na zawsze.-powtórzyły. Słońce chyliło się ku zachodowi. Spojrzałam na zegarek. Była już prawie szósta. Zebrałyśmy nasze rzeczy i poszłyśmy do domu. Logan czekał już na nas w domu, oglądając telewizję. Poszłam na górę się wykąpać. Po przyjemnym i długim prysznicu, wyszłam z kabiny i owinęłam się białym ręcznikiem. Stanęłam nad jeszcze nie rozpakowana walizkę i wydałam z siebie głuchy jęk. No w co ja boże mogę się ubrać? Usiadłam na podłodze i zaczęłam przebierać w ciuchach. W końcu mnie oświeciło i ubrałam się w TEN zestaw. Zawołałam dziewczyny do pokoju i poprosiłam Rachel żeby mnie pomalowała. Staranie nałożyła na moją twarz delikatny makijaż. Caroline zajęła się moją fryzurą. Włosy zaczesała mi w opaskę z warkocza <klik>,w której naprawdę wyglądałam korzystnie. Uściskałam je mocno i razem zeszłyśmy na dół. Była za dziesięć dwudziesta,a ja dostawałam już,zdaniem Rachel "wścieku dupy". Chodziłam od okna do okna i sprawdzałam czy jakiś samochód podjechał już pod dom. Aż nagle światła reflektorów padły na dom. Mój telefon zadzwonił,a na wyświetlaczu pojawiło mi się "Daniel ♡" Pożegnałam się z dziewczynami,które życzyły mi wszystkiego najlepszego i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. 
I nagle wyszedł z auta... Księżyc oblewał jego postać srebrzystym światłem. Idealna sylweta, wyrzeźbiona.... a mnie nogi zaczęły się uginać. Zmierzał w moim kierunku grecki bóg w okularach marki Rey ban. Daniel miał na sobie czarny podkoszulek,który opinał się na jego cudownych mięśniach, odsłaniając przy tym wytatuowane ramiona, czarne spodnie i trampki. Włosy miał nonszalancko zaczesane do tyłu,co dodawało mu uroku nie grzecznego. Westchnęłam cicho starając się ukryć moje zauroczenie jego osobą. Przytulił mnie na przywitanie. 
- W końcu mogę Ci zobaczyć.-powiedział nie dowierzając. Ja sama nie mogłam w to uwierzyć. Przecież to było za piękne,by mogło stać się na prawdę. 
- Daniel...-szepnęłam.- To nie samowite! 
- Wiem...-odpowiedział szepcząc cicho. Za cicho. Spojrzał na mnie swoimi obłędnie brązowymi oczami,które przewiercały mnie na wylot,nie dając mi chwili wytchnienia. Złapał mnie za rękę i poprowadził do jego auta. Wyruszyliśmy,a ja miałam wrażenie,że zmierzamy do szczęścia. 

***
- Daniel, daleko jeszcze?-spytałam, próbując nie zapaść się w piasek.
- Jeszcze chwila, kochana.-odparł melodyjnym głosem,ciągnąc mnie za sobą. Rzeczywiście, to była chwila. Przedzieraliśmy się przez krzaki,aż moim oczom ukazał się malowniczy widok. Razem z mężczyzną mojego życia stałam na środku wielkiego klifu. Przed nami rozciągało się morze, w którego nieskazitelnej toni odbijał się księżyc- nasz jedyny towarzysz. Czułam,że to co tutaj się wydarzy pozostanie między mną, Danielem i księżycem. Brązowooki postawił na ziemi koszyk z jedzeniem i rozłożył na środku koc. Zachęcił mnie abym usiadła koło niego. Z uśmiechem na ustach zrobiłam to. Wyłączyłam telefon, by być pewną,że nikt nie zepsuje tego idealnego dnia. Zaczęliśmy jeść i żartować. Był idealny, zupełnie taki jak w listach. Czuły i cierpliwy. Gotowy zrobić wszystko by uczynić każdego człowieka szczęśliwym. By uczynić mnie szczęśliwą. Po czasie położył się na kocu wpatrując się w gwiazdy, sama poszłam w jego ślady i położyłam się tuż koło niego,tak,że nasze dłonie dotykały się. Chyba żadne z nas nie było gotowe na to.
- Nie zastanawiają Cię gwiazdy?-zadałam.- Czy to nie ciekawe w jaki sposób one świecą? Co jeśli ich światło dochodzi do nas tak długo,że może one właśnie przestały już istnieć? Może tak na prawdę nigdy nie istniały,a my ludzie tylko wmawiamy sobie,że powstało takie coś jak gwiazda? Co jeśli tak na prawdę my nie istniejemy i tylko wmawiamy sobie to? Nigdy nie będziemy pewni niczego. Wszystko przeminie. 
- Do czego zmierzasz? 
- Nigdy nie byłam pewna siebie. Zawsze mi czegoś brakowało. Nie jestem ładna, mądra ani błyskotliwa... Może tak na prawdę nie istnieję? 
- Oh, Diana... Jesteś piękna. 
-Mówisz tak z grzeczności.-powiedziałam uśmiechając się do niego. Niespodziewanie usiadł wpatrując się we mnie przenikliwie. Podał mi rękę, złapałam za nią i usiadłam na przeciw niego.- Teraz proszę powtarzaj za mną.-pokiwałam głową.- Diana jest piękna.
- Daniel... je nie mogę. 
- Powtórz.-wstrzymałam oddech i zamknęłam oczy.
- Diana jest piękna.-powtórzyłam cicho. 
- Diana jest mądra.-kontynuował.
- Diana jest mądra.-zaśmiałam się. 
-  Bardzo błyskotliwa.
-  Bardzo błyskotliwa. 
- I Daniel bardzo ją kocha...- otworzyłam oczy. Spoglądał na mnie z zaciętą miną. Oczekiwał odpowiedzi, widziałam to. Czekał aż się odezwę. Aż coś powiem. Zaniemówiłam. To nie możliwe... 
- Ty.. ty mnie kochasz?-pokiwał smutno głową, spoglądając w dal. Poczułam ukucie w sercu. Zabiło mocniej. Ono zabiło dla Daniela. Tak. Dla niego. Uśmiechnęłam się.- Diana też Cię kocha...- I to chwila. Jego oczy wyszukują mojego spojrzenia. Nasze dłonie łączą się w jedność. Nasze usta stapiają się ze sobą. Ciało pasuje do drugiego. Jestem Diana Algubrey i jestem bez warunkowo i nie powtarzalnie zakochana w Danielu. A on we mnie.

* Z PERSPEKTYWY CAROLINE *

Wszyscy są szczęśliwy... chyba wszyscy oprócz mnie. Rachel znowu zamknęła się z Loganem w pokoju po pretekstem "musimy się przygotować do kolacji". Państwo Lerman zeszli po schodach śmiejąc się do siebie. 
Diana pewnie teraz świetnie bawi się z Danielem...a ja jestem zmuszona tylko czekać na telefon od Hazzy,ale coś mi mówiło,że dzisiaj nie zadzwoni. Westchnęłam tylko i wstałam. Byłam gotowa do wyjścia już od jakiś trzydziestu minutach. W końcu zebrali tyłki i wyszliśmy z domu. Logan wprowadził z garażu swojego białego mercedesa i razem z Rachel wsiadłyśmy do środka. Po czasie chłopak mojej przyjaciółki zaparkował przed najlepszą restauracją w Los Angeles. Wyszliśmy z samochodu. Podał parkingowemu kluczyki i ruszyliśmy do środka. Sala była zatłoczona i nigdzie nie widziałam wolnego stolnika... 
- Rezerwacja na nazwisko Lerman.-powiedział. 
- Proszę za mną.-odparł mężczyzna w średnim wieku i poprowadził nas przez całą salę,aż w końcu przystanął przy trzyosobowym stoliku. Podziękowaliśmy mu i usiedliśmy na miejscu przeglądając karty menu. Nic szczególnego nie przykuło mojej uwagi. Żadne danie nie było dla mnie idealne. Ani nawet dostateczne. Westchnęłam znużona i wybrałam pierwszy lepszy numerek... 13, hmm... 'Placek po węgiersku', nawet aż tak źle nie trafiłam. Złożyłam zamówienie kelnerce i gdy tylko odeszła,sama wstałam i skierowałam się do Stołu Szweckiego po kieliszek wina. Kolejka była spora,ale w miarę szybko się pomniejszała. Gdy już nadeszła moja kolej,ktoś chamsko się wepchał przede mnie. Spojrzałam w górę i zobaczyłam przed sobą wysoką blondynkę. No ta lalunia kompletnie mnie zirytowała. Za kogo się ma to blondczupiradło? 
- Ej ty, Barbie.. racz ruszyć to dupsko i idź na koniec kolejki.-powiedziałam do niej łapiąc ją za ramie. Nagle blondynka odwróciła się i spojrzała na mnie z wyższością. Jej błękitne oczy zdawały się przeszywać mnie na wylot.... Nie wierzyłam,że właśnie przede mną stoi...

____________________________________________________________________
Kolejny raz witam ;3 Nie sądziłam,że tak szybko pobijecie 15 komentarzy. Brawo!
Więc tak,co ja mogę tutaj napisać? Macie rozdział i liczę,że pojawi się tyle komentarzy co pod poprzednim postem ;) Pozdrawiam moich czytelników.
- Jerr.


No i oczywiście oto postać Daniela na którego tak wyczekiwaliście ;)


imię: Daniel Rose (czyt. Roz)
nazwisko: Murillo 
wiek: 25 lat (na potrzeby opowiadania)
wygląd: Ma czarne włosy i brązowe oczy. Jego sylwetka jest idealnie wyrzeźbiona, również na jego ciele można znaleźć liczne tatuaże,które nie wątpliwie dodają charakteru. Jest dosyć wysoki. 
informacje: Mieszka a Los Angeles, Kalifornia. Jest wokalistą grupy "Hollywood Undead" Poznał Dianę pisząc z nią listy. Na ogół jest bardzo wrażliwym,młodym mężczyzną poszukującym szczęścia i wolności. Pisze piosenki i jest zadowolony ze swojego życia. Jest palaczem. Jego koledzy mają 'małe' problemy z alkoholem.

dom Logana; 


014. " Co jeśli on nie pokocha prawdziwej Diany?"

 * Z PERSPEKTYWY CAROLINE *

Postanowiliśmy z Harrym,że nie będziemy cały czas siedzieć w domu i nieustannie przypominać sobie o tej piosence więc wyszliśmy się przejść. Poszliśmy do tego samego parku, co wczoraj. Dzisiaj, tym razem byliśmy już spokojniejsi. Myślę,że żadne z nas nie miało ochoty na wygłupy i sprawa z Taylor nadal ciążyła nam na sercu. Harry był zdołowany tym wszystkim, cały czas powtarzał mógł się tego spodziewać.. W końcu i ja też miałam tego dość i przerwałam krępująca ciszę.
- Zayan mi mówił,że macie jutro jakąś sesję.-zwrócił na mnie swoją uwagę.- Ja też jutro mam. Nie wiem czy Ci to mówiłam,ale będę pozować w samej bieliźnie.- zrobił zdziwioną minę.- Chciałam Ci od razu powiedzieć,żeby nie było jakiś nie przyjemnych sytuacji. Chyba rozumiesz,prawda?-pokiwał głową,nadal nie odzywając się.
- Nie podoba to mi się.-powiedział w końcu.- Dziwnie się czuję wiedząc,że będziesz przed kimś pokazywać się tylko w bieliźnie. Rozumiem, przed znajomymi...ale stawiam,że będzie to fotograf... Nie chce Cię puszczać samej.
- Jesteś zazdrosny?-zapytała zdziwiona, Uśmiechnął się do mnie smutno w odpowiedzi.- Oh, Hazza przesadzasz. Jak tak bardzo chcesz to możesz pójść ze mną.-powiedziałam uśmiechając się do niego. Chyba chciałam żeby tam ze mną był. Potrzebowałam jakiejś otuchy,a Harry był idealną osobą,która mogłaby mi to dać.- O której macie tę waszą sesję?
- Mamy tam być o trzeciej... Nasz menadżer ubzdurał sobie,że zrobimy ją przy zachodzie słońca i wiesz...
- No rozumiem.-powiedziałam.- Ja jestem omówiona na dziewiątą i z tego co zrozumiałam to zdjęcia są planowane do pierwszej,więc spokojnie mógłbyś przyjść. Poza tym będzie tam Eleanor i nie będzie miała nic przeciwko. A jeśli chcesz to mogę pojechać z wami na waszą.
- No to jesteśmy omówieni na jutro?-zapytała,widocznie już rozpromieniony. Oh,jak ja go takiego kochałam.
- Oczywiście,skarbie... Tylko znowu będziesz musiał mi coś z szafy zabrać,bo nie wejdę do tego domu dopóki fachowiec nie zajmie się tymi gryzoniami.-zaśmiał się.
- Spokojnie, z tego co wiem to ma skończyć oczyszczanie twojego domu do dwudziestej... Dzwoniłem rano i od razu przyjechała. Dałem mu klucze i obiecał mi,że postara się najskuteczniej,jak tylko potrafi pozbyć się tych myszek. Więc do rana twój dom będzie czekał na Ciebie,ale na tę noc zostajesz jeszcze u mnie. Nie pozwolę Ci tak łatwo uciec ode mnie.-szepnął znów ruszając śmiesznie brwiami.
- Nawet nie bym próbowała.-odpowiedziałam i stanęłam na palcach by móc go pocałować w usta. Gdy już się odsunęliśmy od siebie i obydwoje mieliśmy przyśpieszone oddechy odezwałam się znowu.- Wracamy,Haruś?
- Oczywiście.-wyszczerzył się do mnie i wziął mnie na barana,zupełnie tak jak wczoraj. Gdy tylko stanęliśmy na werandzie ich domu usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi, po sekundzie pokazała mi się roześmiana twarz Rachel.
- JEDZIEMY DO LOS ANGELES! CZAISZ TO BEJB?!-krzyknęła. Spojrzałam na nią jak na wariatkę. Kto normalny krzyczy na powitanie. Chyba zorientowała się,że zupełnie nie mam pojęcia o czym mówi,bo szybko zaczęła tłumaczyć. Połowa jej słów zlepiała się ze sobą w całość,czego kompletnie nie rozumiałam, przechyliłam głowę i wydałam z siebie ciche "że co kurde?" Jeszcze raz zaczęła tłumaczyć,trochę wolniej i bardziej spokojnie. Dopiero po chwili dotarło do mnie to,że mamy możliwość polecieć do Logana,a przy tym zwiedzić LA! Przemyślałam szybko sprawę, mój wewnętrzny kalendarz obliczył ile pozostało mi dni sesji i kiedy zaczynam promocję. Doszłam do wniosku,że taka okazja może się nie powtórzyć,a skoro los proponuję taka możliwość,to czemu nie? Obgadałyśmy z Rachel co i jak i moja przyjaciółka poszła zadzwonić do swojego chłopaka,a ja i Hazza poszliśmy na górę. Udałam się do łazienki aby wziąć prysznic i troszkę się o garnąć i gdy już wyszłam znalazłam na łóżku śpiącego Hazze w samych bokserkach i mokrymi loczkami, położyłam się koło niego i przytuliłam, chłopak otworzył oczy.
- Chciałem się z tobą wykąpać,ale tak głośno śpiewałaś,że nie było szansy na to żebyś mi otworzyła.-zaśmiał się,a ja automatycznie spaliłam buraka.
- Słyszałeś?-spytałam przejęta.
- Tak...-powiedział szczerząc się.- Bardzo chciałbym z tobą polecieć do Los Angeles-westchnął smutno.
- A co stoi na przeszkodzie,żebyś nie pojechał ?
- Na koniec stycznia mamy zaplanowane trzy koncerty. W poniedziałek mamy próbę dźwiękową,a wy wyjeżdżacie wtedy. Nie wiem czy uda mi się nawet z tobą zobaczyć przed odlotem- poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Jak ja mam spędzić bez niego tydzień, nie widząc go ostatni raz przed wylotem?
- Muszę Cię zobaczyć,bo nie wytrzymam.
- Dam radę, obiecuję.-przyrzekł.
- Dobrze.-pocałowałam go w nos.- Dobranoc.
- Dobranoc. Kocham Cię.-uśmiechnęłam się lekko i zamknęłam oczy.

***
O siódmej rano obudziły mnie promienie słońca,które z łatwością przedzierały się przez szybę okna. Przetarłam oczy dłonią i wstałam z łóżka. Spojrzałam na Hazzę. Jeszcze spał. Uśmiechnęłam się sama do siebie i poszłam pozbierać swoje rzeczy. Ubrałam się w ciuchy jakie załatwił mi wczoraj mój chłopak, umyłam zęby i o wpół do ósmej byłam już gotowa. Przykucnęłam koło ramy dwuosobowego łóżka i zaczęłam budzić Loczka. 

- Harry...-szepnęłam mu do ucha.- Pora wstawać. 
- Jeszcze pięć minut mamo.-zachrypiał. 
- To ja, Carls.-powiedziałam nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu.- Pamiętasz,że o dziewiątej muszę być w studiu? Zawieziesz mnie? 
- Myhymm....
- Na pewno? 
- Myhymm...
- Dobrze.-pocałowałam go w czoło i zeszłam na dół. Pożegnałam się ze wszystkimi i szybko pobiegłam do domu. Rzuciłam wszystkie moje rzeczy na podłogę i prędko poszłam się wykąpać. Gdy już wyszłam spod prysznica założyłam bieliznę i wysuszyłam włosy, po czym wyprostowałam je. Na powiekach namalowałam delikatne kreski i nałożyłam trochę różku na kości policzkowe. Nadszedł czas na ubranie się. Przeszukałam pół szafy,aż znalazłam coś idealnego. Założyłam TEN zestaw, dobrałam do tego beżową torebkę i zeszłam na dół. Włożyłam do torebki małą buteleczkę wody niegazowanej i telefon. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Była za dwadzieścia dziewiąta, wyjrzałam za firanki i zobaczyłam,że Harry parkuje swoje auto przed moim domem. Pośpiesznie wyszłam,zamykając za sobą drzwi i wsiadłam do samochodu mojego chłopaka.
- No cześć.-szepnął mi do ucha, muskając je przy tym swoimi ustami. Obróciłam się twarzą do niego i pocałowałam w usta. Po chwili nasz pocałunek przerodził się w coś głębszego. Przywarliśmy do siebie mocniej,zapominając o dotychczasowym świecie. Harry jęknął, oparł swoją dłoń na moim udzie i zaczął nią jeździć w górę i w dół. W końcu, gdy zaczęło brakować nam powietrza odsunęłam się od niego. 
- Czas popracować.-powiedziałam uśmiechając się łobuzersko. Zaśmiał się i ruszył. Włączyłam radio i zaczęłam przysłuchiwać się porannym wiadomością. Zastanawiało mnie czy policja nadal szuka tego gwałciciela. Oby, inaczej chyba każda z nas, kobiet nie czuła by się bezpiecznie na ulicy. Jechaliśmy w ciszy przez dobre piętnaście minut. Wskazałam Harry'emu dzielnicę w której miała być sesja. Zaparkował przez ogromnym, wielopiętrowym, szarym budynkiem. Wyszliśmy z auta trzymając się za ręce i weszliśmy do środka. Za ladą siedziała szczupła blondynka,która właśnie sortowała jakieś papiery- Dzień dobry! Nazywam się Caroline Wish, jestem umówiona na sesję fotograficzną.  
- Oh, dobrze.. Proszę za mną.- Kobieta zaprowadziła nas do winy w samym środku korytarza,po czym wytłumaczyła nam w jaki sposób mamy dostać się do studia. Nacisnęła przycisk z cyfrą 3 i pośpiesznie upuściła nas. Gdy tylko drzwi windy zamknęły się,a ona powoli ruszyła ku górze, Harry oparł się plecami o panel główny. 
- Lubię windy.-powiedział z szyderczym uśmieszkiem.- Czasami się zatrzymują.-nacisnął duży przycisk z napisem "STOP"- Tak jak na filmach.-podszedł do mnie i wpił się w moje usta z namiętnością. Stanęłam na palcach i odwzajemniłam jego pocałunek. Objęłam go ramieniem,a on oparł się o ścianę windy. Całowaliśmy się coraz szybciej i zacięcie. Brakowało nam powietrza,ale tylko na chwilę odsuwaliśmy się od siebie by go zaczerpnąć. Oparłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej,a on zjechał swoimi niżej pozostawiając je na moim tyłku. Nasze ruchy były płynne i zgrane. Po chwili ekstaza opadła razem z adrenaliną i odsunęliśmy się od siebie na niecałe pięć centymetrów. Patrzyłam mu się prosto w oczy. Uśmiechnął się do mnie i szepnął- Zupełnie jak na filmach.- Z uśmiechem na ustach na nowo włączył windę,która z mocnym targnięciem pięła ku górze. Poprawiłam włosy, delikatnie przypudrowałam rumieńce i razem poszliśmy do studia. Okazało się,że wszyscy już na nas czekali. Eleanor przyjrzała się nam i tylko parsknęła śmiechem mówić "Nic dziwnego", złapała mnie za rękę i porwała do garderoby. Pomogła mi się ubrać w czarną, koronkową bieliznę,a później zaprowadziła do charakteryzatorek,które pokręciły mi włosy na lokówkę i delikatnie zamatowały cerę. El,okryła mnie fiołkowym szlafrokiem i już całkowicie gotowa przeszłam z nią na plan zdjęciowy gdzie czekały już inne modelki. Tak jak zapowiadały, miałam być jedyną wśród puszystych kobiet. Nie przeszkadzało mi to. Traktowałam je jak równe sobie więc do razu podeszłam do nich i przywitałam się. Były to naprawdę miłe kobiety i od razu przeszłyśmy do zdjęć. Pomachałam Harry'emu,który stał z tyłu i obserwował przebieg. Zdjęłam szlafrok i podałam go asystentce i przeszłam na wyznaczone miejsce.Sesja minęła szybko i bardzo miło. Po zrobionych zdjęciach wraz z Hazzą i Eleanor przeszliśmy do Starbucks'a na kawę. Obgadałyśmy o której jutro mam przyjechać na kolejne zdjęcia i ile to potrwa. W końcu zbliżała się druga popołudniu i trzeba było wracać by Harry mógł się przyszykować na swoje zdjęcia. Podjechaliśmy pod dom chłopaków i czekaliśmy w ciszy aż wyjdą z niego i będziemy mogli pojechać.
- Ten fotograf się podrywał.-powiedział smutno Styles.
- No co ty.-uśmiechnęłam się do niego.- Nawet nie był przystojny.
- Na prawdę?-zapytał podekscytowany.
- Naprawdę.- pocałowałam go w usta gady nagle na tylne siedzenia wpakowali się chłopacy.
- Błagam tylko nie przy ludziach!-zajęczał Malik.
- Możemy już jechać?-zapytał Niall.- Czuję,że zaraz zwrócę moją pizzę.-zaśmiałam się i jeszcze raz, na przekór im pocałowałam Hazzę.

* Z PERSPEKTYWY DIANY *

 Minęło już sześć dni odkąd Rachel powiadomiła nas o zaproszeniu Logana. To takie niesamowite. Czułam się jakby moje marzenia się spełniały. Jakby szczęście pukało do mych drzwi i oczekiwało aż je wpuszczę do środka. Siedziałam właśnie sama w moim pokoju i myślałam nad wszystkim. Tyle rzeczy się poukładało. Ta rozmowa z Niall'em bardzo mi pomogła. Teraz wiedział dlaczego to się tak potoczyło. Miałam nadzieję,że jako "przyjaciele'' też nam wyjdzie. Przecież,nie musimy być parą. No i jeszcze on dowiedział się o Danielu, a wiedziała o nim tylko Caroline. Właśnie. Daniel. Miałam go powiadomić o mim locie już pierwszego dnia gdy się dowiedziałam ale.. spękałam. Nie wiem czemu. Powinnam być szczęśliwa,że właśnie nam może przydarzyć się taka możliwość spotkania,tylko,że tyle rzeczy mnie martwiło. Co jeśli on jest wcale taki jakiego ja sobie wyobrażam. Co jeśli Daniel jest zupełnie innym człowiekiem, niż tym którego poznałam przez listy? Co jeśli nigdy nie będzie w stanie zastąpić mi tego którego poznałam? Co jeśli on nie pokocha prawdziwej Diany? Co jeśli... ? Nieustannie zadawałam sobie to pytanie. W końcu nie wytrzymałam. Muszę być twarda. Życie często kopie nas po dupie, często i za mocno, ale musimy wytrwać. Złapałam za mój telefon i wykręciłam numer do mężczyzny z którym prawdopodobnie spotkam się za 24 godziny. Przystawiłam telefon do ucha i wsłuchałam się w sygnał.
-Diana? Co u Ciebie? Jak się trzymasz?-wstrzymałam oddech. 
- Jutro lecę do LA. Zobaczymy się nie długo.-powiedziałam do słuchawki i rozłączyłam się. Byłam zadowolona z tego co właśnie zrobiłam. Postawiłam się samej sobie. Najwyższy czas na to by pokazać,że ja też mam kręgosłup. Pokazać,że to moje życie i to ja nim dyryguję. Uśmiechnęłam się do siebie. Tak, właśnie o to chodziło. Jestem szczęśliwa. I niech tak zostanie. Położyłam telefon na łóżku. Byłam gotowa na tę przygodę. Wstałam i poszłam się spakować. Los Angeles na mnie czeka. Daniel tym bardziej. 

* Z PERSPEKTYWY CAROLINE *

Nadszedł dzień lotu do LA. Stałyśmy właśnie na środku Lotniska czekając na odprawę paszportową. W około panował szum i gwar. Ludzie z walizkami krzątali się po zakamarkach budynku i czekali w poczekalniach na ich lot. Ja razem z Rachel i Dianą stałyśmy w ciągnącej się kolejce. Była właśnie druga w nocy,żadna z nas nie spała. Byłyśmy zmordowane i czekałyśmy wyłącznie na chwilę,gdy usiądziemy na  fotelach w samolocie i zaśniemy. W końcu lot miał trwać grubo pomad jedenaście godzin.
- Nie widziałaś się z Harrym?-spytała Rachel. 
- Dwa dni...-westchnęłam ciężko. Właśnie tak się czułam. Brakowało mi jego osoby,ale rozumiałam to,że jest zajęty. Ma koncerty, pracuje i jest przecież sławny. Nie mógł by tak po prostu zrezygnować z tego wszystkiego, rzucić to i teraz ze mną być. Musiał się wyspać, bo dzisiaj będzie miał próbę dźwiękową. Wiedziałam dobrze,że przeżyję tę rozłąkę. To prawie półtora tygodnia, nic więcej. Teraz gdy uświadomiłam to sobie nagle dopadła mnie myśl co z Rachel. Nie wiedziałam jak ona to robi. Tyle nie widziała Logana, jak ona sobie z tym radzi? Ja nie miałam Loczka na oczach ledwo przez dwa dani,a tak bardzo za nim tęskniłam. A ona? To prawie miesiąc bez niego. 
- Nie martw się. Zobaczycie się nie długo.-powiedziała Diana obejmując mnie. Położyłam głowę na jej ramieniu i próbowałam przestać się zamartwiać. Nagle zaczęło mi się wydawać,że ktoś mnie woła. Zignorowałam to myśląc,że rzeczywiście to sobie uroiłam. Ale ten głos nie przestawał ustępować, wręcz nasilała się jakby był coraz bliżej. Obróciłam się i zobaczyłam biegnącego w naszym kierunku Niall'a,który miał na sobie biały podkoszulek,kapcie i bokserki w groszki. Za nim biegł zaspany Liam, Lou, Zayan i... Harry. Na widok tego ostatniego moje serce na chwilę się zatrzymało.
- Musieliśmy się z wami pożegnać!-krzyknął Horan i zaczął przytulać każdą z nas po kolei. Myślałam,że się rozpłaczę na ich widok. To było takie słodkie. W środku nocy wstali dla nas by się pożegnać. Podbiegłam do Harry'ego i mocno go przytuliłam mało nie wywracając go. Jego włosy były w nieładzie. Miał na sobie fioletową bluzę Jack'a Willsa i spodnie dresowe. Wyglądał jakby właśnie wstał,nic dziwnego. Nie miałam ochoty go puszczać, wiedziałam,że jak tylko się od niego odsunę wybuchnę płaczem. 
- Dziękuję.-szepnęłam mu do ucha zanoszą się. Harry odsunął się i pogłaskał mnie po policzku co spowodowało,że moich oczu popłynęły pojedyncze łzy. Otarł je wierzchem dłoni i pocałował w nos. Zaśmiałam się i znowu go przytuliłam. Chłopki towarzyszyli nam aż do momentu gdy przyszła nasza kolej na odprawę. Pożegnałam się z nimi wszystkim... najtrudniej było z Harrym. Serce mi pękało gdy miałam mu powiedzieć "Do zobaczenia". Trzymałam go kurczowo za rękę,ale wiedziałam,że nadeszła chwila w której muszę go puścić i pozwolić mu odejść z chłopakami. Spojrzałam w jego hipnotyzujące,zielone tęczówki i jeszcze raz mocno przytuliłam. Zmierzwił moje włosy i pocałował w czoło. Nadeszła chwila rozłąki. Puściłam jego dłoń. Uśmiechał się do mnie łobuzersko,tak jak zawsze lubiłam.
- Będę na Ciebie czekał!-powiedział. To były ostanie słowa tego dnia jakie mogłam usłyszeć z jego ust. Powiedziałam ciche "kocham Cię" i poszłam za dziewczynami. Samolot ruszył,a ja czułam,że zostawiłam swoje serce w Londynie. Harry będzie się nim opiekować. Będzie z nim funkcjonować i żyć. Do dnia w którym ja wrócę.
 _________________________________________________________________
Witam moich drogich czytelników! Dodałam wam rozdział 14, co on nim myślicie? Czy wy też nie możecie doczekać się spotkania Diany i Daniela? Podpowiem wam... w rozdziale 15 to się wydarzy,ale nie przeczytacie go jeśli pod tym rozdziałem nie pojawi się 15 KOMENTARZY! ;> To taki mały szantaż,ale dobrze wiecie,że bardzo skuteczny! Więc kochani, komentujcie i dodawajcie się do obserwatorów! ;)
A teraz chciałabym was zaprosić na bloga mojej przyjaciółki. Jeśli lubicie paranormalne opowiadania, nadludzie moce, duchy i zimny dreszczyk na plecach to tym bardziej wpadnijcie pod ten link i dodajcie się do obserwatorów! http://till-we-die-opowiadanie.blogspot.com/ Pomóżmy dziewczynie! :)
- Jerr.

Obserwatorzy